Filmy

Przyszłość Gwiezdnych Wojen. Krótka rozprawa między trzema osobami, Panem, wójtem i plebanem. (Epizod I: Co się stało z Epizodem IX)

Przedstawiamy zapis rozmowy pomiędzy trzema FSGK-owymi recenzentami filmowymi i fanami Gwiezdnych Wojen. Pierwsza część stanowi podsumowanie tego, w jakim stanie Disney zostawił Gwiezdne Wojny po ostatnim filmie kinowym. W następnych skupimy się na Mandalorianinie oraz wojnie pomiędzy Kathleen Kennedy a Jonem Favreau o przyszłość Star Wars. Uwaga! W dyskusji będą przewijać się spoilery dotyczące filmów, seriali i książek ze świata Gwiezdnych Wojen.

DaeL: Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, koncern Disney miał w planach stworzenie z Gwiezdnych Wojen medialnego wehikułu na miarę filmów superbohaterskich z Marvela. A może nawet wehikułu większego. Plan – mówiąc najdelikatniej – nie wypalił. Kolejne filmy przyciągały coraz mniejszą widownię, drugi spośród spin-offów, czyli Solo, prawdopodobnie się wytwórni nie zwrócił. Zabawki oparte na nowych filmach zalegały w sklepach, bo nikt nie chciał ich kupić. Wydzielony w Disneylandzie mini-park Galaxy’s Edge świeci pustkami. Najprościej zwalić wszystko na Ostatniego Jedi, film, który okazał się takimi anty-Gwiezdnymi Wojnami. Ale problemy tego uniwersum są chyba jednak głębsze. A w tej chwili z Disneya dochodzą głosy o prawdziwej wojnie domowej pomiędzy różnymi grupami producentów i scenarzystów, którzy walczą o schedę po George’u Lucasie. Chciałbym, żebyśmy o tym porozmawiali… Wolałbym zacząć od małego podsumowania tego, co za nami. Czyli od zakończenia tzw. “Sagi Skywalkerów”. I na wstępie postawię odważną tezę. Epizod IX nie jest tak zły, jak go malują. A J.J. Abramsowi nie należą się wszystkie cięgi które zbiera. “Skywalker. Odrodzenie” podobał mi się… bardziej niż “Ostatni Jedi”. I nie da się tego wytłumaczyć ilością wypitego alkoholu (bo na obu seansach byłem pod wpływem, żeby wykluczyć istotną rolę tego czynnika).

Jednego nie sposób Epizodowi IX odmówić. Film jest niezwykle atrakcyjny wizualnie.

Crowley: Bycie lepszym filmem od „Ostatniego Jedi” nie jest jakimś dużym wyczynem, ale zgadzam się, że Odrodzony Skywalker wcale nie jest aż tak bardzo zły, jakby to wynikało z reakcji w internecie. Świeżo po seansie stwierdziłem nawet, że podobał mi się najbardziej z całej trylogii. „Przebudzenie Mocy” zaczęło się świetnie, ale bardzo szybko okazało się kalką bez pomysłów. „Ostatni Jedi” niby wszystko wywrócił do góry kołami, ale tak naprawdę ani nie pchnął fabuły do przodu, ani nie dał pola do manewru ostatniej części. Nic więc dziwnego, że Epizod IX to nadganianie zmarnowanego czasu, próba naprawy tego, co zepsuł Johnson i niestety też dużo tanich chwytów, mających na celu udobruchanie tak zwanych fanów. To za dużo jak na jeden film, chociaż jest w nim trochę fajnych pomysłów i dużo zmarnowanego potencjału.

SithFrog: A ja was zaskoczę. Jako stare warsy to może “The Last Jedi” jest słabsze od pozostałych dwóch epizodów, ale już jako film jest dużo lepsze. Johnson miał odwagę i niezłe pomysły. Niestety poległ na realizacji robiąc za dużo rzeczy na raz i ustawiając oś fabularną wokół niedorzecznego kosmicznego pościgu. Problemem ostatniej odsłony jest brak odwagi, brak pomysłów, zabójcze tempo, żeby ludzie się nie pokapowali jak bardzo ten film nie ma treści, a kiedy ma, jak bardzo jest ona bez sensu. Tona fan service’u bez ładu i składu. Uważam, że lepiej by się stało gdyby Johnson dostał możliwość dociągnięcia swoich wątków do końca w dziewiątym epizodzie. Przynajmniej byłoby spójnie.

DaeL: No, ja akurat Johnsona bym kijem od Gwiezdnych Wojen odganiał, bo mimo, że facet jest pomysłowym filmowcem, to dostał małpiego rozumu i zbyt wiele chciał wywrócić do góry nogami, nie oferując wiele w zamian. Dekonstruowanie mitologii Gwiezdnych Wojen to zadanie karkołomne, jeśli chce się utrzymać fanów. Karkołomne, choć… wykonalne, czego przykładem jest chociażby gra Knights of the Old Republic 2. Ale Johnson tu moim zdaniem poległ. Wydaje mi się, że próbował opowiedzieć historię upadku i odkupienia starego bohatera, trochę w stylu Into the Spiderverse. Tyle że upadek był karykaturalny, a odkupienia zabrakło. Przy okazji Johnson wywrócił bardzo ogólny plan, który dla trylogii przygotował Abrams. I nie miał nawet na tyle przyzwoitości, by zachować przy życiu Luke’a, a uśmiercić Leię – po tym, gdy okazało się, że Carrie Fisher nie żyje. Zresztą ponoć kłótnia o ten element fabuły sprawiła, że z reżyserowania Epizodu IX zrezygnował Colin Trevorrow. Po prostu Johnson nabałaganił. A „Skywalker – Odrodzenie” Abramsa to po prostu reakcja na bałagan po Johnsonie. I nie zrozumcie mnie źle – ja wiem, że ten film jest kretyńsko głupi. Ale już się nie spodziewałem, że może być inaczej. Za to zaskoczył mnie na plus kilkoma rzeczami… na przykład ku swojemu zdumieniu prawie polubiłem trójkę nowych bohaterów – a przez poprzednie dwa filmy byli mi kompletnie obojętni.

Crowley: Bo pierwszy raz dano całej trójce wystąpić razem. Trzeba to było zrobić na początku trylogii i dopiero później ewentualnie rozesłać w różne krańce galaktyki. A tak mamy słynną scenę z C3PO żegnającym się z „przyjaciółmi”, których znał parę chwil. Zresztą ta nowa trójka dopiero razem pokazuje, że ma jakąkolwiek osobowość. Ich wcześniejsze solowe wyczyny były kompletnie oderwane od siebie. W tych wspólnych scenach jest między nimi jakaś chemia i zalążek faktycznej przyjaźni, szkoda że dopiero na sam koniec trylogii. I szkoda, że trzeba było aż wskrzesić Palpatine’a, żeby połączyli siły. 

…niestety nie wszystko co atrakcyjne wizualnie, ma też jakiś sens.

SithFrog: A ja mam z tym problem. Z jednej strony macie rację i sam o tym pisałem, z drugiej: ale co, gdzie, kiedy? Po dwóch filmach osobno nagle mamy ich razem i wyjadają sobie z dzióbków. Siłą starej trylogii było to, że Hana, Luke’a i Leię poznajemy po kolei, widzimy jak spotykają się po raz pierwszy, a potem ile razem przechodzą. Nikogo nie dziwi ich zażyłość w Powrocie Jedi. A tu? Widz musi uwierzyć na słowo w ich zażyłość, bo ta musiała się wytworzyć między Ostatnim Jedi, a Odrodzeniem. Podobny błąd popełnił… Lucas. O przygodach Anakina i Obiego słyszymy 3 razy kiedy się przekomarzają. Natomiast nigdy nie widzimy jak razem walczą czy przeżywają emocjonujące przygody. Mamy uwierzyć w ich przyjaźń, bo nam o niej powiedzieli. Zostawmy jednak ten temat, bo to jest raczej zaleta niż wada produkcji Abramsa. Weźmy się za weselszy temat. Jak wam się podobał powrót Palpatine’a?

Crowley: Bardzo! Najlepszy czarny charakter w historii. A nie… czekaj. To był najtańszy i najbardziej leniwy chwyt w dziejach kina. Rian zepsuł plan, którego nie było, więc na gwałt należało znaleźć jakieś nowe zło. A kto jest najgorszym złem w Star Wars? Oczywiście Palpatine, który oczywiście wszystkim sterował od samego początku. To on wymyślił KOLEJNĄ, jeszcze większą stację bojową, to on stworzył nie wiadomo po co Porządek i Snoke’a a potem ujawnił się w przekazie radiowym, żeby można było zniszczyć jego flotę zakopanych w ziemi niszczycieli. Ech… szkoda, bo sam wygląd Palpiego był naprawdę niezły. I skoro już weszliśmy w tematy przenoszenia się duchów między ciałami, czemu nie sięgnięto po na przykład Exar Kuna, albo innego przedwiecznego Sitha (SithFroga)? Niech Palpatine też okaże się marionetką, albo nośnikiem duchów wszystkich Sithów. Ale nie, po co się wysilać?

DaeL: Wątek Palpatine’a wyglądał tak, jakby go zaadaptowano z komiksów Dark Empire (o sklonowanym Imperatorze), ale bez czytania napisów w dymkach. Śmiesznie było. No, ale z drugiej strony co miał zrobić J.J. Abrams? To znaczy powinien był w ogóle zacząć od przeniesienia dobrej historii z Expanded Universe (np. trylogii Thrawna), ale na taki pomysł musiałby wpaść jeszcze przed Przebudzeniem Mocy. A na etapie Epizodu IX został z popsutym i zabitym Lukiem, popsutym i zabitym Snokiem, zmarłą Carrie Fisher… Pole manewru raczej wąskie. Więc musiał sięgnąć po Palpiego. I udawać, że to niespodzianka.

Crowley: To już lepiej było wskrzesić Mace’a Windu, który by się mścił na żywych, rzucając “madafaki” na lewo i prawo. To by była dopiero dekonstrukcja! 

Niewątpliwym plusem Epizodu IX jest to, że… bohaterowie wreszcie mieli okazję zamienić ze sobą kilka słów.

SithFrog: Najbardziej podobało mi się, że śmiech Imperatora pojawił się już w pierwszym zwiastunie do zwiastuna (teaserze). Normalnie chowasz takie rzeczy do ostatniej chwili i masz efekt “wow” gwarantowany, a tu chyba chcieli przygotować nas na najgorsze zawczasu. Jeszcze bym przeżył Palpatine’a, naprawdę, nie takie rzeczy w Hollywood odstawiali, ale sama konstrukcja filmu jest okropna. Pogoń za “diwajsem”, który pomoże odnaleźć inny “dwiajs”, a do tego trzeba znaleźć kolesia od “diwajsów”, żeby coś z nim zrobił. Brak ładu i składu, ale ważne, że Poe umie skakać losowo Sokołem w hiperprzestrzeni…

Crowley: To niestety kolejny przejaw scenariuszowego lenistwa. „Przebudzenie Mocy” też zaczęło się poszukiwaniem “dynksa”, który miał pomóc znaleźć Luke’a, ale Skywalker to prawdziwa dynkscepcja. O ile jakiś tam jeden przedmiot do uganiania się można przeżyć, tak powielanie ich w nieskończoność jest po prostu kretyńskie. Zwłaszcza jeśli się zastanowić (wiem, zastanawianie się nad Gwiezdnymi wojnami nigdy nie prowadzi do niczego dobrego) nad sensem ich istnienia. Jak bardzo trzeba nie mieć pomysłu, żeby wymyślić sztylet (wydawało mi się, że mówili co o “starożytnym sztylecie”, ale mogę się mylić), który swoim kształtem pasuje do fragmentu linii wraku drugiej gwiazdy śmierci i jeśli stanie się w odpowiednim miejscu na klifie po drugiej stronie morza, to po wciśnięciu guzika wysuwa się z niego łukowata wskazówka, pokazująca miejsce, gdzie znajduje się zachowana w niezłym stanie i z działającymi drzwiami sala tronowa, gdzie z kolei przebiegły Imperator umieścił świecącą piramidkę? To by nie przeszło nawet w Avengerach. Tak się nie robi… I tych “dynksów” jest przecież dużo więcej. Ot choćby żeton, podarowany Poe przez jego dawną miłość z obcisłym wdzianku. Za nim się nie uganiali, ale to kolejny gadżet z tak zwanej “czapy”, który pozwolił wylądować wewnątrz niszczyciela. Coś, czego poszukiwanie mogłoby stanowić oś całego filmu postać poznana 10 minut wcześniej daje bohaterom i już. Jest dla mnie niepojęte, jak w fabryce wielkości Disneya, nikt nie wpadł na pomysł spojrzenia na ten scenariusz krytycznym okiem. Po Epizodzie VIII pojazd pod nazwą Gwiezdne wojny zmierzał kursem kolizyjnym na skalną ścianę, a w czasie produkcji kontynuacji zamiast skręcić kierownicę, ktoś docisnął pedał gazu, stwierdzając, że może w tej spektakularnej eksplozji nikt się nie pokapuje, że nikt nad niczym nie panuje.

DaeL: Powiedzmy, że tzw. story group, która miała czuwać nad spójnością uniwersum nie za bardzo się spisała. Mam wrażenie, że w story group są ludzie, którzy klasyczną trylogią obejrzeli może ze 3 razy, książek nie czytali, a wiedzę na temat uniwersum czerpią ze streszczeń artykułów z Wookiepedii.

Crowley: Ale żeby nie było – mi tam się to losowe skakanie Sokołem podobało. Nie ważne, czy było z sensem, ani zgodne z prawami tego uniwersum (ha ha, TIE Fightery nie mają napędu hiperprzestrzennego!), cała ta sekwencja pokazała jakieś kompletnie nieznane dotąd miejsca, była niesamowicie dynamiczna i działa się w kosmosie. Gwiezdne Wojny powinny chociaż trochę dziać się w kosmosie, a nie ciągle na planetach. Wiele jestem w stanie wybaczyć, ale nie brak kosmicznych walk w Star Warsach. 

Wspominałem już, że film jest śliczny?

DaeL: To skakanie było głupie, bo nie pasowało do tego, co się działo w innych filmach, gdy statki nie mogły wskoczyć w hiperprzestrzeń w pobliżu obiektów oddziałowujących silną grawitacją. Ale wiesz co… ja bym to przełknął, gdyby wymyślili, że teraz można, bo mają lepsze hipernapędy, i tyle. No przynajmniej to skakanie było atrakcyjne wizualnie.

SithFrog: Z drugiej strony to nie podoba mi się, że na każdym kroku film pokazuje coś co nie ma sensu, ale że czasu brak, to lecimy dalej. I najwyżej możemy się dowiedzieć co jest grane z ilustrowanego przewodnika po filmie. Tak było na przykład z informacją, że pani była szturmowiec (i najwyraźniej nowa przyjaciółka Finna) to córka Lando. Stąd dziwna scena na końcu gdzie siedzą razem i patrzą na siebie. Podobnie jak nie było czasu, żeby Finn mógł w końcu powiedzieć Rey coś, o czym wspomniał kiedy zapadali się w ruchome piaski. Był suspens, była tajemnica, najwyraźniej zbyt tajemnicza, żeby widzowie ją poznali. Albo dowiemy się z kolejnego ilustrowanego przewodnika. Albo z n-tego wydania całej sagi w wersji Ultra Hiper 256K Turbo Max HD Forte. Tam będzie dodana jedna scena, w której okaże się o co chodziło… Maclunkey! I takich rzeczy są tu tysiące. Podobała koncepcja jakiejś sympatycznej pani łowczyni, która ma przeszłość z Poe (a on sam sporo za uszami). Tylko, że ani jej, ani przeszłości na ekranie nie ma, bo pędzimy dalej. Poza tym zostawmy na chwilę tematy, które mogą budzić mieszane uczucia. Zajmijmy się poważnymi sprawami, a takie widzę dwie: po pierwsze kto u licha stwierdził, że żartobliwy mem/tekst, mający 42 lata o tym, że Chewie nie dostał medalu to naprawdę jakaś niezabliźniona rana fanów i trzeba zadośćuczynić? I to jeszcze rękoma Maz Kanaty czyli jednej z dziesięciu nowych postaci, o której nic nie wiadomo i do niczego się nie przydała.

Nie martw się Rose. Frodo na pewno sobie poradzi.

DaeL: Nawet mi o niej nie przypominaj…

SithFrog: Druga sprawa: ja wiem, że można z dużą dozą tolerancji uznać, że Palpatine to nie jest desperacka zagrywka. Rozumiem, że można dać się ponieść i uwierzyć, że on od początku był prowodyrem wszystkiego. Ale czy da się obejrzeć scenę, w której widać słoik kiszonych Snoke’ów i nie parsknąć śmiechem? Przyznam się ze wstydem: sąsiedzi w kinie poprosili mnie o bardziej subtelne reakcje, bo roześmiałem się w głos.

DaeL: Jak zapeklujesz w lecie Snoke’a, to potem na zimę jest jak znalazł…

Crowley: Tak się dzieje, kiedy masz do zagospodarowania 125 „bohaterów” i musisz dać każdemu coś do roboty. No a skoro nie masz dla nich żadnego sensownego zadania, wciskasz im w ręce takie rzeczy jak medal dla Chewiego. Wygląda to tak, jakby JJ przeczytał o tym braku na jakimś forum „fanowskim”, potem przypomniał sobie, że na potrzeby Przebudzenia mocy stworzył fajną, obiecującą nową postać Maz (dubbingowaną przez zdobywczynię Oscara), o której wszyscy zapomnieli, więc wymyślił sobie, że upiecze dwa porgi na jednym ogniu.

Patataj, patataj.

DaeL: Jasne. I przykłady na to, że Epizod IX nie trzyma się kupy albo nie wykorzystuje potencjału można mnożyć. Ale będę się upierał, że to w dużej mierze wina „Ostatniego Jedi”. Bo historia została zostawiona w takim miejscu, że 2/3 ostatniej części tej trylogii było poświęcane odkręcaniu pomysłów Johnsona. A na zmontowanie jakiejś sensownej fabuły już brakło czasu.

Crowley: Niestety tempo akcji faktycznie było zbyt wielkie. Nie wiem, na ile można ufać niedawnym informacjom z sieci, ale jestem w stanie uwierzyć, że JJ na początku miał zielone światło na film trzygodzinny. Być może wtedy dałoby się to wszystko jakoś uspokoić, zwłaszcza gdyby kompletnie wyrzucić parę zbędnych sekwencji i postaci. Cały czas miałem wrażenie, że gdzieś pod spodem jest tam zupełnie inny i wcale nie taki zły film, który został schowany za excelową zasłoną, żeby wykazać się przed akcjonariuszami. Dziwi to o tyle, że po „Ostatnim Jedi” i „Solo” Disney nie miał wiele do stracenia przy Gwiezdnych Wojnach.

DaeL: Można było nawet zagrać na zwłokę i opóźnić film. A tymczasem – jeśli wierzyć plotkom – to dokrętki robiono na ostatnią chwilę, a na stole montażowym film był jeszcze na 14 dni przed premierą.

Crowley: Gdyby Skywalker wypalił, spokojnie mógłby dobić do $2 mld globalnie. Inna sprawa, że pewnie tak zwani krytycy internetowi i tak byli nastawieni na glanowanie ostatniego filmu. Ci sami specjaliści, którzy wcześniej rozpływali się nad postmodernizmem Epizodu VIII. 

DaeL: A my, pomimo różnic w odbiorze filmu na tle całej nowej trylogii, zgadzamy się co do tego, że nie takie Gwiezdnej Wojny chcieliśmy zobaczyć. Ale wygląda na to, że ta faza jest już za nami. Tylko co dalej? Mandalorianin wydaje się wskazywać nową drogę, ale w samym Lucasfilmie biją się frakcje. Ba, jeśli wierzyć przeciekom, to Epizody VII-IX mogą wkrótce podzielić losy uniwersum Legends, czyli stać się niekanoniczne.

Ale o tym porozmawiamy w następnym odcinku…

 

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 89

  1. Dla mnie ta nowa trylogia to totalne dno, szkoda czasu i sił na jakiekolwiek komentowanie. SW umarły, a raczej zostały brutalnie zamordowane po długich torturach, w które postanowiono włączyć również widzów. Jeśli cokolwiek z tego uniwersum miałoby wzbudzić moje zainteresowanie to jedynie coś w klimacie i na kształt cinematików do The Old Republic.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Mandalorianin pokazuje, że jeszcze nie wszystek SW umarły, jest nadzieja. Dać tylko trochę przestrzeni na kreatywność ludziom, którzy czują to uniwersum i mają pomysły. Może nie będzie tak źle.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. „Podobny błąd popełnił… Lucas. O przygodach Anakina i Obiego słyszymy 3 razy kiedy się przekomarzają. Natomiast nigdy nie widzimy jak razem walczą czy przeżywają emocjonujące przygody. ”

    Z pomocą przychodzą Wojny Klonów. Jestem w stanie uwierzyć, że taki był plan, by te Wojny zrobić jako osobny serial. Do tego podobno był plan by Zemsta Sithów zaczynała się od początku walk na Coruscant. Szkoda że z tego zrezygnowali.

    „Oczywiście Palpatine, który oczywiście wszystkim sterował od samego początku. To on wymyślił KOLEJNĄ, jeszcze większą stację bojową, to on stworzył nie wiadomo po co Porządek i Snoke’a”
    Tu jednak nie uwierzę, po seansie Mandalorian, że był taki plan od początku.

    I to jest dla mnie różnica pomiędzy prequelami a sequelami. Do prequeli mogę wrócić, zwłaszcza do seriali Wojny Klonów czy Rebels. Do sequeli raczej nie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Właśnie takich Wojen klonów zabrakło. Dopiero ładnych parę lat po Zemście sithów, dostaliśmy odpowiedź na wiele pytań i Anakina, na jakiego zasługujemy. Trzeba było kilku sezonów coraz lepszej kreskówki, żeby dorobić brakującą historię.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Mieliśmy serial wojen klonów między atakiemnklonów, a zemstą sithów. Polecam obejrzeć wojny klonów Tartakowskiego.

      Gdyby Mroczne Widmo było by czymś w rodzaju Łotra 1. To mielibyśmy 3 filmy na opowiedzenie wojen klonów. I historia by się lepiej kleiła.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    3. „Z pomocą przychodzą Wojny Klonów. Jestem w stanie uwierzyć, że taki był plan, by te Wojny zrobić jako osobny serial. ”

      Fajnie, ale tak się nie robi dobrych filmów. Jeśli musisz obejrzeć jakiś serial (przeczytać książkę, znać komiks), żeby film miał sens to znaczy, że jest napisany po prostu źle.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Niekanoniczność epizodów VII – IX to byłoby coś! Niestety to wiąże się z przyznaniem do błędu, a tego po Disneyu się nie spodziewam. Co więcej, to by znaczyło, że widzowie stracili czas i pieniądze na coś, czego w gruncie rzeczy nie ma.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ja myślę, że oni to zrobią tak nieoficjalnie, właśnie żeby nie przyznawać się do błędu. Po prostu o epizodach 7-9 będzie się mówiło coraz mniej, a w końcu wcale. Po co robić zabawki z Finnem, których nikt nie kupuje, skoro można zarabiać bazyliony na Baby Yodzie? Gdzieś tam się pojawi jakaś wspominka o Rey, ktoś pokaże słoik z konserwowym Snokiem, albo zagadnie o bazie Starkiller i tyle. Przyszłość Star Warsów będzie w zupełnie innym miejscu.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Też mi się tak wydaje chociaż ep 7-9 zostaną z nami na zawsze. Jak drzazga pod paznokciem 😛

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Jakoś przebrnąłem przez epizody VII i VIII (wzięli mnie z zaskoczenia, więc VII obejrzałem od razu, ale VIII już chyba dopiero po roku, gdy leciał w telewizji). Jednak, gdy zaczęło się mówić, że w IX ożywiają Imperatora, uznałem, że to przekracza moje granice tolerancji i położyłem na niego lachę. Do dziś nie widziałem epizodu IX. I co więcej – nie czuję potrzeby zobaczenia go. Nie czuję też potrzeby ponownego zobaczenia epizodów VII i VIII. Żałuję tylko, że dałem się skusić na Solo. Pomyślałem, że skoro rzecz dzieje się w znanej przeszłości to wiele spieprzyć nie mogą. Nikt zawczasu nie uprzedził mnie, że w tym daniu kryje się robaczek w postaci ożywionego Dartha Maula. :/ Poza tym ktoś inny niż Harrison Ford, grający Hana Solo, to dupa nie Han Solo. To był niepotrzebny film. Powiem tak: dla mnie historia uniwersum Star Wars, jak na razie, kończy się na spotkaniu Mando-Oberyna z młodym Skywalkerem. Potem zobaczymy. Żadnych epizodów VII-IX nie było, nie ma i nie potrzeba, że pojadę seksmisją. 🙂
    „Jest dla mnie niepojęte, jak w fabryce wielkości Disneya, nikt nie wpadł na pomysł spojrzenia na ten scenariusz krytycznym okiem.”
    Miałem podobny dylemat przy późniejszych sezonach Gry o Tron. Ale teraz dorosłem i zrozumiałem, iż fakt, że projekt dysponuje wielomilionowym budżetem wcale automatycznie nie oznacza profesjonalizmu. Zawsze do produkcji wkręcą się jacyś grafomani, beztalencia, albo pociotkowie członków zarządu, którzy potraktują sprawę olewacko. Pozatrudniają kumpli z którymi jeżdżą na ryby, albo zlecą pisanie scenariusza ogrodnikowi czy tam mężowi opiekunki do dziecka. Produkcja filmu za 200 milionów nie różni się od produkcji filmu fanowskiego. Tyle że operuje się większą kasą. Dziwne ale prawdziwe.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Nikt zawczasu nie uprzedził mnie, że w tym daniu kryje się robaczek w postaci ożywionego Dartha Maula. ”

      Ale to się akurat łączyło z akcją Wojny Klonów, a sam Maul żyje od dawna. Ba! Występuje nawet później, w czasach Rebelii, tuż przed Nową Nadzieją.

      A sam Solo to wyjątkowo słaby film. Ale czego się spodziewać po filmie, gdzie Clarke gra główną rolę.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. To prawda, ale żeby o tym wiedzieć musiałbym znać serial animowany, czy gdzie on tam się pojawia? Nie robi się filmów z góry zakładających, że kinomani zechcą opanować tonę materiałów dodatkowych – animków, komiksów, książek i gier, żeby zrozumieć fabułę. Dla kogoś oglądającego Maula po raz ostatni w epizodzie I to po prostu numer z dupy wzięty.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Tylko on w tym w serialu jest jedną z głównych postaci od któregoś sezonu (bodajże od 4). Do tego w Rebels jego historia również jest dość istotna.
          Akurat ja oglądałem tylko główne epizody, dwa seriale animowane, Mandalorian i te dwa osobne filmy. Książek, gier i innych pierdół niet. Więc aż tak wiele nie trzeba.
          Final Solo mocno łączy się z finałem Wojny Klonów. Po prostu pokazuje co Maul robił od tego czasu. Jest jeż znak zapytani co się działo pomiedzy Solo a Rebels, bo tam poznajemy Maula w dość nietypowej sytuacji.

          Problem Solo jest inny, to zwykłe skakanie z jednego rozwiązania fabularnego na drugi. Dostali kartę z listą punktów które trzeba odhaczyć i to zrobili. Główny grzech dzisiejszych filmów czy seriali, w tym ostatnich sezonów Gry o Tron. Twórcy zapominają, że liczy się historia/przygoda/wędrówka, a nie skakanie z punktu a do b, b do c itd.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Ale akurat ja (i pewnie nie tylko ja) animacji nie cierpię i do dziś nie oglądałem ani odcinka tego serialu (czy seriali, nawet nie wiem ile tego jest). Nie będę tu wchodził w dyskusje czy jest dobry, czy zły. Po prostu mi nie odpowiada ten rodzaj przekazu medialnego (podobnie zresztą nie znoszę komiksów). Głupotą jest założenie, że ktoś komu podobały się filmy kinowe będzie sięgał po te rzeczy. Nie mam nic przeciwko przenoszeniu uniwersum na inne platformy przekazu, ale niech się one do cholery wzajemnie nie crossują. Skoro w jednym filmie pokazaliśmy Maula martwego to w drugim nie pokazujmy go żywego (albo przynajmniej wyjaśnijmy dlaczego żyje).

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Zgadzam się i Sith na to zwracał uwagę. Jeśli obecność, albo motywacje jakiejś postaci trzeba tłumaczyć w którymś tam sezonie pobocznego serialu, albo w wydaniu kolekcjonerskim komiksu wydanym na rynku nigeryjskim w liczbie 10 egzemplarzy, to znaczy, że scenarzysta dał ciała.
              Powrót Maula sam w sobie jest głupi moim zdaniem, ale faktycznie jak się oglądało Wojny klonów, to jego obecność w Solo była najmniejszym problemem tego fatalnego, bezmiernie nudnego filmu.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Ale to nie był poboczny serial ani kolekcjonerskie wydanie, tylko główna i jedyna historia Star Wars jaką mieliśmy przez lata.
                I nie liczę tu żadnych książek po które nie sięgałem, a na które tak często się w uniwersum powołuje.

                Wytłumaczyć oczywiście powinni, ale to wracamy do głównego zarzutu wobec filmu, czyli skakanie po punktach fabularnych.
                Poza tym, Maul w serialu to fascynująca postać. Przeżył na takiej samej zasadzie jak kilka innych postaci uniwersum. Odcinanie kończyn od początku Star Wars nikogo definitywnie nie zabijało, a nawet ostatnio mieliśmy w Mandalorian kilka powrotów zza światów.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Technicznie rzecz biorąc, Obi-Wan odciął mu nieco więcej niż kończynę. 😉
                  Z Wojnami klonów jest ten problem, że większość kojarzy je (o ile w ogóle) z kiepskiego pilota i jako nudny serial dla dzieci, jakim była większość pierwszego sezonu. Dopiero potem rozkręcił się w pełnoprawne Gwiezdne wojny, ale nie wszyscy dotrwali do tego momentu.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. „główna i jedyna historia Star Wars jaką mieliśmy przez lata.”
                  Nie. To tylko jakaś franczyzowa „bajka dla dzieci”, jak powiedział poniżej kolega Crowley. A przynajmniej dla większości fanów starej trylogii, którzy dziś są już dobrze koło pięćdziesiątki, do Gwiezdnych Wojen wracają od wielkiego święta i myli im się ta produkcja z grą Lego Star Wars. 🙂 Ja interesuję się hobbystycznie filmem, w tym uniwersum SW, więc wiem, że to nie taka sobie zwykła bajka. Jednak jestem wyjątkiem wśród swoich znajomych. Owszem, wśród młodzieży i ultra-fanów SW znajomość serialu animowanego jest pewnie większa, ale to jednak inne medium. To tak jakby ktoś tam machnął teraz komiks z jakimiś pobocznymi wydarzeniami z GoTa, a Martin pisząc Sen o Wiośnie spodziewał się, że będziemy znali te wydarzenia i do nich nawiązywał. Zresztą, nie znoszę fanserwisu, a ożywienie Maula to fanserwis w najczystszej postaci. :/
                  A tak z ciekawości – jak uzasadnili fakt, że Maul przeżył całkowite przecięcie na pół i upadek w przepaść? 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Z tego co się orientuję uzasadnienie było takie, że Maul spadając zdołał się czegoś chwycić i wejść do kontenera na śmieci, który zawiózł go na planetę-śmietnik, gdzie Mocą dorobił sobie ze złomu niby-protezy nóg i żył paręnaście lat żywiąc się na resztkach aż uratował go brat, co widzimy w Wojnach Klonów (choć samej genezy jak się tam znalazł już tam chyba nie ma). To wszystko udało się mu, ponieważ poświęcił się całkowicie nienawiści, chęci zemsty na Obi-Wanie i Ciemnej Stronie, co pozwoliło mu na przeżycie, ale ogromnym kosztem, w momencie znalezienia nie miał w sumie w ogóle kontaktu z rzeczywistością i bez pomocy z zewnątrz raczej nigdy by nie wrócił. Jest to naciągane, ale na szczęście nie pokazano po prostu, jak ktoś przypadkiem wpadł do jego sekretnej jaskini zła, gdzie siedział i planował i tyle.
                  Co do Wojen Klonów to zgodzę się, że dla fanów starej daty mogą być mniej atrakcyjne, ale na współczesny obraz franczyzy wpływają mocno, przykłady: [Spoiler]W Mandalorianinie zarówno Darksaber, Mandalorianie których spotyka Djarin, jak i kosmitka z białymi mieczami świetlnymi pochodzą właśnie stamtąd. Na nawiązaniu do Clonewars opierała się duża dawka popularności Star Wars Rebels, w końcu to oni robili je pierwsi i dopiero tam można było zobaczyć co się działo z postaciami po stworzeniu Imperium. Ludzie lubiący postać Anakina, raczej skupiają się na jego wersji z serialu. To tutaj to tylko smaczkek do wyłapania, ale jedna z osób z „zarządu” Gwiazdy Śmierci z Nowej Nadziei w Wojnach Klonów jest bohaterem pobocznym i teraz ludzie smucą się, że Luke go wybuchnął (notabene podobna zmiana zaszła w postrzeganiu Jedi zabitych podczas Rozkazu 66 w Zemście Sithów).[\Spoiler]. Nie mówię, że serial nie ma wad, chociażby tego, że jest łatą dla dziury w prequelach, albo że z generała Grievousa zrobili gościa któremu udało się zrobić chyba jedną rzecz dobrze w całym serialu (do której zresztą odniesiono się w Fallen Order), ale nie można negować znaczenia jakie ma ta animacja.
                  Jeszcze co do Maula w Solo, to zgadzam się, że jest on tam zbędny, zwłaszcza bez żadnego wytłumaczenia co i jak. Ale głównym argumentem tutaj jest raczej fakt, że w serialach animowanych znamy jego dalsze losy, zdążył już nawet umrzeć. Gdyby kiedyś była kontynuacja jego wątku, to pewnie skończyłaby się upadkiem jego kartelu i nim lecącym statkiem w siną dal, by realizować jakiś swój kolejny plan, może już bezpośrednio do miejsca, gdzie go spotkano w Rebeliantach.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Właśnie zobaczyłem, że Crawley już odpowiedział na pytanie z Maulem, cóż zawsze lepiej mieć dwie odpowiedzi niż żadną.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Dzięki za odpowiedź. Pewnie, że lepiej mieć dwie niż żadnej. 🙂

                  No cóż, nie da się ukryć, że jest to wyjaśnienie stworzone chyba na użytek kretynów. Jeżeli przyjrzeć się tej walce w Mrocznym Widmie to przecież widać wyraźnie, że Maul nie stracił żadnych nóg, tylko został dosłownie przecięty wpół i to znacznie powyżej pasa. Musiałby sobie na tym śmietniku raczej zrobić protezy brzucha i dupy, za przeproszeniem.

                  Jeszcze raz podkreślę, że nie jestem przeciwnikiem tworzenia takiej rozszerzonej zawartości za pomocą innych środków przekazu. I wiem, że te dodatkowe historie mają nieraz wpływ na to, co dostajemy w filmach i serialach aktorskich. Jednak zauważ, że np. takiego Mandalorianina mogę spokojnie oglądać i bez tej wiedzy. Nie muszę znać historii Ahsoki Tano czy Bo-Katan, żeby przyjemnie mi się je oglądało. Wystarczą mi informacje, które podaje serial. Tak samo jest z główną serią ( a przynajmniej Epizodami I-VI) i Rogue One. Natomiast Solo, pokazując żywego Maula, wywołuje u widza dysonans poznawczy. Gdybym na ten przykład widział w pierwszym sezonie Mandalorianina śmierć Bo-Katan, a w drugim zobaczył ją żywą, bez żadnego wyjaśnienia, miałbym tak samo. Nawet tego Boba Fetta, głupio bo głupio, ale jakoś wyjaśnili. Tym bardziej, że nie wiem po jaką cholerę w ogóle był im ten Maul w Solo? Na fanserwis i tak było go za mało, ale żeby wkurwić fanów-tradycjonalistów w sam raz. :/

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. Twoje wyjaśnienie ma sens. Powinni wyjaśnić, ale to nie wina historii Maula tylko filmu Solo. To należy podkreślić. To tak jakby Ogar wrócił na ekran bez żadnego wyjaśnienia…albo Snow. To by była wina reżyserów, nie oryginalnej historii.

                  A to jak przeżył, dla mnie w tym świecie to mało istotne. Anakin spalony żywcem, Fennec zamieniona w robota, duch mocy wywołujący pożar, Palpatine, Rey lecząca Bena mocą itd. Historia Maula jaką dostajemy w serialu jest tak znakomita, że widz nawet zapomina o tym Mrocznym Widmie.

                  BTW. Oglądanie Ahsoki po wcześniejszym obejrzeniu Clone Wars i Rebels to przyjemność o wiele wiele większa niż takie zwykłe poznanie nowej postaci 🙂 Szkoda, że to był chyba tylko jednorazowy występ.
                  Jak byśmy jeszcze gdzieś Hondo zobaczyli… 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
      2. Oglądając film serial z Clarke w roli głównej od razu czuje się jak ryba w wodzie♥♥♥ W Niczym, nie jest gorsza od tej absurdalnie przehajpowanej Maisie Williams. Która zresztą w New Mutants pokazała prawdziwą klasę ,a raczej jej brak 😀

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  5. A moim zdaniem star Warsy skończyły się w momencie kiedy lucas postanowił samemu reżyserować i napisać scenariusze do prequeli. Mógł skorzystać z pomocy ludzi pokroju tych co robili z nim piąty i szósty epizod i wszystko byłoby bardziej subtelne , do przełknięcia , nie musieli by wymyślać hrabiego dooku , jar jar byłby mniej irytujący i okazałby się darthem plaegiusem i wszyscy mówiliby że to najlepszy plot twist w tej dekadzie itp , itd, ale się uparł.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Co by nie mówić o prequelach to stanowią one logiczną i spójną całość. Nie ma tu wyciągania królików z kapeluszy ani wymogu uwierzenia na słowo. Jest jasno pokazane czym była i jak działała Republika, czym był i jaką rolę pełnił w niej Zakon Jedi, oraz kim był i w jaki sposób doszedł do władzy Palpatine. Mamy pokazane jak powstało Imperium oraz organizację wspomnianych instytucji. Znajdź mi coś takiego w nowej trylogii. :/ W prequelach jedyne co mi naprawdę zazgrzytało to powód i sposób przejścia Anakina na Ciemną Stronę. Tu się zgodzę – było to kompletnie niewiarygodne i bez sensu. Jar jary, kiepskie CGI i przesadzona choreografia walk, to tylko detale, na które nie zwracam kompletnie uwagi, skoro cała reszta jest pięknie i logicznie przedstawiona.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. No dobra, poza Anakinem, który ni z gruszki ni z pietruszki nagle zwariował, do głupich pomysłów zaliczyłbym jeszcze te nieszczęsne midichloriany. Moc to powinna być Moc, a nie tam jakiś pseudonaukowy bełkot.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Nie no ja też lubię prequele , ale przez to że Mroczne widmo było słabsze i mocno krytykowane , co było winą kiczowatej reżyserii i scenariusza lucasa , to musiał on później zmienić ponoć swój plan. Co nie zmienia faktu że kolejne części były lepsze. Trójka mi się zwłaszcza podoba

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Z perspektywy czasu to chyba Mroczne widmo najlepiej zniosło próbę czasu. Chociaż postacie ma papierowe, a fabułę średnio zajmującą i do tego zakończoną fatalnym występem małego Anakina, to przynajmniej jest w miarę logicznym filmem, gdzie kolejne sceny są ze sobą powiązane związkiem przyczynowo-skutkowym. Ponadto wygląda najmniej plastikowo i komputerowo. Powiedziałbym, że gdyby dać to do wyreżyserowania komuś zdolniejszemu, można było ten film uratować.
          Ataku klonów nie uratowałby nawet Stanley Kubrick, a Zemsta Sithów powinna była nieść ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, a przyniosła płaczącego Anakina i latającego R2D2.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    3. Ale to nie był poboczny serial ani kolekcjonerskie wydanie, tylko główna i jedyna historia Star Wars jaką mieliśmy przez lata.
      I nie liczę tu żadnych książek po które nie sięgałem, a na które tak często się w uniwersum powołuje.

      Wytłumaczyć oczywiście powinni, ale to wracamy do głównego zarzutu wobec filmu, czyli skakanie po punktach fabularnych.
      Poza tym, Maul w serialu to fascynująca postać. Przeżył na takiej samej zasadzie jak kilka innych postaci uniwersum. Odcinanie kończyn od początku Star Wars nikogo definitywnie nie zabijało, a nawet ostatnio mieliśmy w Mandalorian kilka powrotów zza światów.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  6. ja bym poczytał o tych bitwach producentów – po siódmy epizodzie przestałem śledzić starwarsowe plotki.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  7. Błędy w tworzeniu nowej trylogii były juz na etapie planowania postaci i osadzania trylogi na osi czasu. Powinna byc ona wczesniej i pokazac to co dostajemy ostatecznie w backstory, czy tworzenie akademi przez Luke i tworzenie Nowej Republiki przez Leie. Do tego niech bedzie juz ten Snoke, i trylogia sie konczy przejsciem Kylo do Snoke i banicja Luke. A druga sprawa to, ze ludzie czekali prawie 40 lat na Luke i dostaja go tylko w jednym filmie (ep7 i 9 jest go malo) i to jeszcze z mlekiem kapiacym z brody. To nie jest Luke fanow zakochanych w ep4-6. A na koniec to cala masa bohaterow jest niepotrzebne na czele z bb8 a nawet w mojej opini Rey jest niepotrzebna.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Przełknąłbym Luke’a w zdziadziałej i rozczarowanej życiem wersji gdyby cała reszta była bardziej spójna i sensowna.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  8. Najsmutniej StarWars wyglądają przy porównaniu do Marvela. Tam filmy też nie są nie wiadomo jak wybitne, ale są spójne. Oglądając nawet słabszego Ant-Mana mamy drobne odwołania do wcześniejszych filmów, a w następnych filmach dzięki tym drobnym odwołaniom rozumiemy dalszą akcję. Jesteśmy zaskakiwani, ale to zaskoczenie można sensownie wytłumaczyć. Dzięki temu możemy oglądać wspaniały świat, który nie zmusza widza do nie myślenia nad sensem. O drobnych smaczkach, jak motywacje gościa oskarżającego Starka w IronMan 2, które są ujawnione w Winter Soldier, nawet nie warto pisać.
    Natomiast w StarWars tego nie ma. Jak jest nawiązanie, to tak nachalne że widz obrywa nim w twarz. Do tego brak jest tu takiego całościowego podejścia do tematu, czego przykładem jest fakt, że epizod IX całkowicie zaprzecza VIII. Więc więcej jest odwołań do starej trylogii niż do tego co wydarzyło się 10 minut wcześniej. Szkoda bo Łotr 1 pokazał jak dobre filmy można tworzyć w tym świecie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Może to przez to, że w Marvelu nie pokładano aż takich nadziei, a przy StarWars spodziewano się od razu miliardów zysku?
      Ale to tylko przypuszczenie

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Zgadzam się w pełni, ale moim zdaniem to wina producentki. Albo braku dyrektora kreatywnego. Takiego Kevina Feige. Ona za każdym razem stara się, załatwia budżet, dobrych aktorów i reżysera, ale daje im (do pewnego momentu) za dużą swobodę. Szczególnie w przypadku głównej sagi. Nikt nie stoi nad nimi i nie dba, żeby całość miała ręce i nogi. Dlatego Abrams wpadł i zrobił sobie Nową Nadzieję 2.0, a potem Johnson jakby udawał, że poprzedniego filmu nie ma i wszystko postawił na głowie. Jak się kapnęli to było za późno. Rajz of Skajłoker to już damage control i paniczna próba ratowania sytuacji.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  9. Zawsze chciałem wiedzieć jaki George miał plan na tego rzekomego Mrocznego Binksa skoro prequelowa trylogia miała być lustrzanym odbiciem oryginalnej , ale że pozwolił ludziom uwierzyć że to tylko głupia postać mająca rozśmieszyć dzieci i odsunął go na trzeci plan to się nie dowiemy raczej już.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. A ja się uczepiłem tej teorii jak rzep psiego ogona odkąd o niej usłyszałem. Najbardziej przemawia do mnie argument że trylogia prequeli miała być tak zwanym lustrzanym odbiciem oryginalnej trylogii , o czym mówił Lucas w jakimś wywiadzie jeszcze przed wejściem do kin phantom menace.
        Oznaczało to że różne postacie wątki i wydarzenia miały być odzwierciedleniami swoich odpowiedników z poprzednich części . I tak mamy jar jara kontrA yodę – dwóch dziwnie mówiących , początkowo irytujących kosmitów którzy okazują się być mistrzami jedi albo sith którzy przekabacają głównego bohatera na swoje ścieżki. Ale że Lucas na widok reakcji publiki na jar jara wycofał się z tego pomysłu ( choć nie do końca) to musiał na szybko wymyślić hrabiego dooku , który wyskoczył niespodziewanie w drugiej części. Głównie mi chodzi o to co mówiłem w poprzednim komentarzu że gdyby george dał swój pomysł innemu scenarzyście to ten wprowadziłby binksa w bardziej akceptowalny sposób i widzowie by go nie zjechali przez co mielibyśmy trochę lepszą trylogię

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Nie chce mi się wierzyć w aż taki geniusz i dalekowidztwo Lucasa. Poza tym egzekucja Jar Jara w Ep1 to jest taki cringe, że jakaś ewentualna przemiana byłaby komiczna, a nie zaskakująca i porażająca.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Ale jaki geniusz ? On miał po prostu ciekawy pomysł na swoje własne uniwersum i na nową trylogię , ale właśnie dlatego że nie jest ani genialnym reżyserem ani scenarzystą , to schrzanił jego wykonanie. Przecież najlepsze części star warsów nie były nawet reżyserowane przez niego. Mówię o V i VI epizodzie.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Wiem, ale założenie, że miał taki szczwany plan z Jar Jarem to jednak podejrzewanie Lucasa o pewną dozę błyskotliwości i wizjonerstwa w sensie snucia intrygi, a tego moim zdaniem George nie ma. Nawet wielki twist z Imperium Kontratakuje był tak subtelnie schowany, że Vader po holendersku to Ojciec 😛

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. A wiesz co jest najśmieszniejsze? Że z tym Vaderem to jest zbieg okoliczności. Imię miało nasuwać skojarzenia z „Invader” (tak jak później Sidious to był skrót od „Insidious”), więc nie miało związku z holenderskim słówkiem, a pomysł, żeby był ojcem Luke’a powstał dopiero w toku prac nad Imperium Kontratakuje (ba! w pierwotnej wersji scenariusza tego filmu, Luke rozmawia na Dagobah z duchem Anakina Skywalkera!). I może dobrze, że nie przyszło to Lucasowi do głowy wcześniej, bo by pewnie skaszanił pomysł mało subtelnymi sugestiami w pierwszym filmie.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
  10. Skończyło się miejsce, więc przenoszę tu pytanie Roberta Snow(a):

    „A tak z ciekawości – jak uzasadnili fakt, że Maul przeżył całkowite przecięcie na pół i upadek w przepaść?”
    Otóż spadając stwierdził, że nienawidzi Kenobiego i nie może umrzeć, dopóki się nie zemści. Siłą umysłu wpadł do szybu wentylacyjnego, potem zabrała go kosmiczna śmieciarka, został bezdomnym żebrakiem, zwariował, znalazł go brat, a potem mama-czarownica odrosła mu nogi, a on został królem świata podziemnego. To tak w skrócie. Powiedziałbym, że to taki starwarsowy skok przez rekina (skok przez rancora?).

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. Trochę tak. Dlatego niezbyt podobał mi się powrót Boby Fetta w Mandalorianinie. Zbroja spoko, zwłaszcza kiedy okazało się, że nosi ją ktoś inny. Sam Boba i jego zakrzywiający przestrzeń statek kosmiczny (większy w środku niż na zewnątrz 😉 ) już nie do końca.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Mam podobnie. To dla mnie najpoważniejszy zgrzyt w tym, jak dotąd, niezłym serialu. Swoją drogą zastanawiam się czemu w takim razie nie ożywili Hana Solo? Skoro piekła nie ma to hulaj dusza, nieprawdaż?

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Dokładnie. Dostał sztych i spadł. Cięcie mogło nie być śmiertelne, a spadanie w SW krzywdy nie robi (Luke na Bespin czy – jak pokazał ep9 – Impek w ep6).

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
    1. No dobra, rozumiem stratę ręki, nawet obu nóg, ale facet był przecięty na wysokości mostka. Czyli większość organów wewnętrznych zniszczona albo pogubiona w locie. Wiem, wiem, próbuję doszukiwać się sensu w nowych SW… 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Nie, masz po prostu rację. Maula Obi przeciął w pół. Nie na wysokości mostka, ale pępka na pewno wiec mówienie, że obciął mu nogi to jest jakiś żart 😛 Musieli go ożywić, bo (tradycyjnie) nie mieli innych pomysłów, ale nie róbmy kurtyzany z logiki. Maul dostał cięcie kończące żywot 😛 Gdyby to był film Tarantino to wysypałyby się z niego wszystkie jelita i inne organy.

        https://gamespot1.cbsistatic.com/uploads/scale_medium/171/1712892/3392116-1.%20darth%20maul%20cut%20in%20half.jpg

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. To ja się powtórzę, bo to zginęło gdzieś w gąszczu tych niewidocznych postów:

          A to jak przeżył, dla mnie w tym świecie to mało istotne. Anakin spalony żywcem, Fennec zamieniona w robota, duch mocy wywołujący pożar, Palpatine, Rey lecząca Bena mocą itd. Historia Maula jaką dostajemy w serialu jest tak znakomita, że widz nawet zapomina o tym Mrocznym Widmie.

          Dodam do tego Bobę, który wylazł jakoś z tego sarlacca.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Robert Snow już o tym pisał. Jak ktoś wpada do dziury (Boba) albo jest bardzo poparzony i bez nóg (nawet medycyna z XX wieku ratowała ekstremalne przypadki) to jednak coś innego niż koleś przecięty na pół w okolicach pępka 🙂

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Panie… zerknij sobie Pan na temperaturę lawy 😛
              Zresztą, akurat ten motyw występuje w innych filmach. Pamiętam jak moja nauczycielka Geografii pomstowała na te wszystkie filmy, gdzie bohaterowie uciekają tuż obok erupcji wulkanu i płynącej lawy. Według niej nawet nie trzeba być blisko niej, by temperatura była zbyt wysoka do przeżycia 🙂

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Wiem, ale ” wszystkie filmy, gdzie bohaterowie uciekają tuż obok erupcji wulkanu i płynącej lawy” sprawiają, że człowiek – szczególnie oglądając fantasy/s-f – ma wysoki próg tolerancji na takie bzdurki. To staram się cały czas powiedzieć, że między lawą w filmie, a przecięciem kolesia na pół jednym płynnym cięciem jest mimo wszystko przepaść 😉

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
          2. SithFrog ma rację. Dla mnie też, to jak przeżył, jest właśnie bardzo istotne. Jeżeli nie zostanę przekonany, to dla mnie taka postać jest po prostu stracona, bo nie będę w stanie w nią uwierzyć i zainteresować się jej historią. Anakin był poparzony, ale organy wewnętrzne miał całe. Poza tym zaraz została mu udzielona pomoc. Przyleciał Imperator i wsadzili go do kapsuły medycznej. Co do Boby Fetta, to już w Epizodzie VI mówiono, że sarlacc trawi ofiary przez wiele lat (chyba wspominano nawet coś o tysiącu). Był więc trochę takim Jonaszem w brzuchu wieloryba. Mógł się uwolnić np. kiedy sarlacca zabił smok. Miał zresztą do pomocy te swoje gadżety. Dziwne, ale możliwe w świecie SW. Nie pamiętam już jak poważne były rany Fennec. Nie przyjrzałem się, bo nie myślałem, że będzie to jeszcze istotna postać. O ile pamiętam to był postrzał, a z takich rzeczy ludzie czasem wychodzą cało, zwłaszcza przy takim poziomie medycyny (i również tutaj pomoc była udzielona niemal od razu). Ale przecięcie na pół to śmierć prawie natychmiastowa, bo zostają nagle otwarte wszystkie tętnice, zwłaszcza brzuszna, niezwykle istotna. Nikt jeszcze nie przeżył czegoś takiego. Najważniejsze jednak, że Maul nie otrzymał żadnej pomocy medycznej. Autorzy nawet nie wysilili się na jakieś, mające choćby pozory prawdopodobieństwa, wyjaśnienie. Zamiast tego poszli w idiotyczną narrację o protezach nóg skleconych na śmietnisku. Brak nóg byłaby akurat najmniejszym problemem Maula. Już znacznie lepszym wyjaśnieniem byłoby powiedzenie, że po prostu rasa Maula posiada zdolność regeneracji, o ile np. nie zostanie zniszczony centralny ośrodek nerwowy albo mózg. To też dęte wyjaśnienie, ale cóż – licentia poetica. A tak jest robienie z widzów durni i wciskanie im, że nie widzieli tego co widzieli.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. „Już znacznie lepszym wyjaśnieniem byłoby powiedzenie, że po prostu rasa Maula posiada zdolność regeneracji, o ile np. nie zostanie zniszczony centralny ośrodek nerwowy albo mózg. ”

              Ooooo, to nawet ja bym kupił, ale mechaniczne nogi chyba z automatu anulowały ten kierunek. A szkoda.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
        2. Tak w ogóle, cały ten pojedynek Kenobiego i Maula można o kant dupy rozbić, bo przecież to Maul miał „higher ground” 😀 😀 😀
          Maul w filmie to w ogóle miał chyba tylko straszyć, w serialu dopiero dodali tej postaci jakąś „duszę” i nadali jej sens.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Raz, że to nie była „ground” tylko jakaś podłoga metalowa, a dwa, że to właśnie ten przykład dał Obi-wanowi inspirację do zostania największym mistrzem tej techniki, co zaprezentował np. w ostatnim pojedynku z Maulem, czego dowód widać tutaj 🙂 : https://i.pinimg.com/originals/fa/9a/dc/fa9adcbc1f770b2cfecf99491e6ad7b6.jpg
            Maula w Wojnach Klonów można wybaczyć chociażby za jego pojedynek z Sidiousem i scenę korytarzową (odpowiednio chyba najlepiej zrealizowaną walkę w serialu i najbardziej drastyczny moment).

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  11. Dla mnie bardzo niewykorzystaną szansą jest Ben Solo. Zamiast wskrzeszać Imperatora, mogli by spróbować zrobić z niego arcyłotra (tak wiem, to Disney i do wielu rzeczy nie mają odwagi). No bo pomyślmy – Ben to syn Lei i Hana, bohaterów rebelii. Jego wuj, Luke – to samo. Od chłopaka prawdopodobnie od dzieciństwa oczekiwano, że osiągnie wiele. I właśnie to w filmach za bardzo nie wybrzmiało. Nie czułem aż tak, że chłopak jest wewnętrznie skonfliktowany. I wiem, że niby objął władzę w VIII epizodzie. I zamiast przywracać Palpatine’a, mogliby pokazać zatracenie Bena w ciemnej stronie, że wyleje wszystkie swoje lęki, frustracje itp. I zrobić takie zakończenie jak próbowano w epizodzie VI (słodko – gorzkie, z tym, że teraz Ben jest nie odratowania). Ale nie zrobiono tego (a szkoda).

    Ale jeszcze bardziej boli mnie brak jakiejkolwiek spójności jeśli chodzi o Imperium – Najwyższy Porządek. Bo skoro Palpatine przeżył i ukrył się na Exogolu, a jeden z jego rozkazów brzmiał, aby część zasobów przeniesiono w Nieznane Rejony, to po co Snoke? Przecież działania tego wytworu probówki to jakiś absurd, biorąc pod uwagę epizod IX. Bo jeśli Snoke = Imperator, to po co chciał śmierci Rey, która była potrzebna Palpowi? 😛 Jeśli mam być szczery, to najbardziej (do epizodu IX) interesowała mnie właśnie postać tej probówki. To, co wymyślono, obraża wprost widza. Palpi mógł przecież sam objąć władzę nad przybyłymi jednostkami i ludźmi, aby potem powrócić i zdobyć władzę na nowo.

    Dalej, jeśli Najwyższy Porządek (nawet zakładając że Palpatine’a by nie było) i tak by powstał, po jakiego grzyba wprowadzać „Operację Popiół”? Zachęcam kogokolwiek do wyjaśnienia mi sensu tego przedsięwzięcia 🙂

    Ach, i jeszcze wisienka na torcie – jedną z pierwszych decyzji Nowej Republiki (która toczyła ciężkie boje z militarystyczną organizacją) jest… demilitaryzacja – gdzie galaktyka jest podzielona i wyniszczona walkami, a (dzięki serialowi) widzimy, iż nie wszędzie jest spokój 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Zachęcam kogokolwiek do wyjaśnienia mi sensu tego przedsięwzięcia 🙂”
      Proszę bardzo. Skoro nie ma już takiej osoby jak George Lucas (czy np. Martin w PLiO), która panowałaby nad spójnością universum, to każdy kretyn i grafoman, który choćby przejazdem zetknie się ze Star Wars chce tam pozostawić coś swojego.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Ależ pomysł na Bena Solo był podany na tacy przez Johnsona. Wystarczyło, żeby Rey przyjęła jego zaproszenie i żeby zaprowadzili porządek w galaktyce we dwójkę. Żeby się okazało, że ani Republika, ani Imperium/Porządek nie miało racji i że to było jedno i to samo przeżarte korupcją zło. Żeby okazało się, że jest szarość oprócz czerni i bieli w tej galaktyce.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. I pamiętam, że ten motyw mi się w kinie podobał. Jednak później przyszła cała reszta…

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  12. Szukając wytłumaczenie tego Maula w Solo naszła mnie jeszcze jedna refleksja.
    Otóż oni sobie tak bezsensownie skakali z jednego punktu fabularnego na drugi i pokazali mniej świadomym innych seriali widzom tę postać, by właśnie po te inne seriale sięgnęli. Ostatni sezon Wojny Klonów był po Solo. Zatem zapewne po prostu chcieli zareklamować 7 sezon.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  13. Mam wrażenie ze pełno tu fanów gwiezdnych wojen. Wypowiem się jako osoba która NIE oglądała części I – VI. Jakos tak wyszło. Aha pomimo ze NIE oglądałem części 1-6 znam fabule i wiem o co chodzi, głównie dzięki licznym odniesieniom ( chociażby w family guy) których jest tak wiele, w tak wielu tytułach ze chyba nie da się nie znac gwiezdnych wojen.
    Oglądając przebudzenie mocy nie miałem żadnych oczekiwań, ani nie targalem żadnego bagażu emocjonalnego przez lata, wyczekując premiery. Ot kolejny film z dużym budżetem.
    Wrażenia ? Niewiele pamietam. Jakaś osierocona dziewczyna zaczynająca typowa dla bohatera wędrówkę. Sztuczny do granic możliwośći galaktyczny rząd, posiadający sterylne, olbrzymie statki w których poza żołnierzami jest tylko „podłoga” i ściany oraz Adam Driver, jako zły koleś który ma wątpliwości co do bycia złym. Jedyne czego byłem ciekaw w drugiej części to jak będzie wyglądać trening REY( lubię sceny mistrz – uczęn, sekwencje treningowe, początki przyjaźni itd) oraz czy Kylo zmieni płaszcz na biały. Takie 6+/ 10 z plusem za ładne zdjęcia i dobra prace kamery.

    Z następnej części pamietam jesCze mniej. Dziwny miecz, smierć sympatycznego awanturnika Hana Solo i w zasadzie tyle, aaa i wspólna walkę Rey i Kylo. Tyle. Nawet nie wiem czy czegoś nie pomieszałem, a 3 części nie kestem ciekawy.

    Z mojej perspektywy, osoby bez emocjonalnej więzi z uniwersum 7 i 8 cześć to filmy przeciętne, nie mające w sobie nic co mogłoby przykuć uwagę nowego widza.

    Widziałem również serial z Pedro Pascalem. Nie porusza on „wielkich spraw” a jest dla mnie znacznie bardziej atrakcyjny. Irytuje mnie zło w postaci bezpłciowej, fanatycznej organizacji, która wydaje mi się wyssana z palca, ale cała reszta jest Ok, dobrze się to ogląda. 7+/ 10

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Solo zginął już w VII części, pod koniec. Z resztą się zgadzam, przeciętne, niewybitne, nijakie filmy. Do tego dla fanów SW mocno godzące w pewne świętości. Mające momentami potencjał (Kylo kuszony przez jasną stronę, tego jeszcze nie było), ale ostatecznie wychodzi z tego papka, którą szybko się zapomina.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. „głównie dzięki licznym odniesieniom ( chociażby w family guy)”

      To zabawne, bo trylogia w Family Guy to właściwie moje pierwsze Star Wars 😀 Fantastyczne odcinki.
      Wcześniej nigdy nie rozumiałem o czym rozmawiają ludzie, gdy wspominali o Ewokach, Luke&Leia, Sokół Millenium itd, a Vader to mi się tylko kojarzył z Zurgiem z Toy Story 😀
      Dopiero później obejrzałem wszystkie filmy, zaczynając od epizodu I. Dlatego też mam inne podejście do Star Wars od innych.

      Mandalorian przewyższa wszystko co było robione od lat 80 ze względu na scenerie i klimat. Z tego co wiem, to nawet nie używają green screenu za dużo. Sama historia, zwłaszcza w I sezonie, świetna nie jest. Wręcz przed II sezonem musiałem poczytać streszczenia by sobie przypomnieć o co tam chodziło. Ale w II sezonie trochę się to poprawiło.
      No i różnica jest też taka, że te postacie się dużo bardziej wyraziste i prawdziwe. Jedynie ta Cara lekko mi nie pasuje i też ta przyjaciółka Bo Katan. Trochę sztuczne są, ale i tak lepiej od tych postawi z sequeli.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. ” Jedynie ta Cara lekko mi nie pasuje”
        Czemu? Fizycznie pasuje jak ulał do byłej komandoski. A grą? No cóż, nie wymagajmy cudów od zawodniczki MMA. I tak dobrze, że jej się kwestie nie mieszają. 😉 O tej przybocznej Bo-Katan to raczej trudno coś powiedzieć. Ot, część dekoracji. W ogóle zauważyłem, że nasz Mando ciągnie za sobą coraz większy babiniec. Ile ich już tam jest przy nim? Cara, Bo-Katan, pani dekoracja, Fennec – cztery. Gdyby jeszcze Ahsoka dołączyła… 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. No właśnie one dwie wyglądają bardziej na jakiś ładny dodatek niż prawdziwe wartościowe postacie. Ładny uśmiech, szerokie bary i nic więcej.
          Bo-Katan też ma zbyt pogodną twarz, jak na to co się oglądało wcześniej, ale aż tak to nie przeszkadza.

          Ahsoka jako przyboczna Mando to byłaby zbrodnia. Ona czegoś/kogoś szuka i mam nadzieję, że to ma związek z finałem Rebels.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Miałem na myśli zbrodnia dla takiej postaci i tego jaka była jej historia. Wojny Klonów raczej nie ruszysz, wiec mogę zdradzić, że miała niezły konflikt z Zakonem Jedi po tym nie dawała sobie w kaszę dmuchać i być na czyjeś zawołanie.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Ahsoka to taka postać, jaką Luke mógłby być w Ostatnim Jedi, gdyby scenariusz pisał ktoś z głową.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
            2. Spoko, spoilery mi nie przeszkadzają. Gdybym ich unikał to nie wchodziłbym na takie strony jak ta. 🙂 Poza tym masz rację, że serialu animowanego pewnie nigdy nie obejrzę, więc żadna strata dla mnie. Coś mi tam zresztą już syn wspominał o tym konflikcie.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
      2. Oj, gry aktorskiej pani Carano nie mogę strawić. Ja wiem, że MMA, ale ona jest tak kwadratowa, że aż żal patrzeć.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ale „kwadratowa” w sensie, że nieatrakcyjna, czy że nie potrafi grać? Bo to pierwsze to raczej rzecz gustu, mnie tam się podoba. Z drugim mógłbym się zgodzić, choć pewnie częściowo to wina tego, że w tym sezonie robi trochę za piąte koło u wozu. W pierwszym miała więcej do zagrania.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Nie potrafi grać. Jak widzisz The Rocka czy Dave’a Bautistę to wiesz, że się da. A potem wchodzi pani Carano i wieje aktorstwem na poziomie Trojanowskiej w Klanie.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
              1. Albo Sashę Grey? Inny rodzaj sportu uprawiała, ale też trochę grała więc ekhem, warsztat ma? Tylko słabą muskulaturę 😛

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button