Szaleństwo, jakie ogarnęło niemal cały zachodni świat w ostatnich dniach sprawia, że rok 2020 zostanie zapamiętany wcale nie z powodu epidemii koronawirusa, ale czystek w dorobku kultury masowej. Płynący bezmyślnie zgodnie z nurtem medialnych krzykaczy włodarze wytwórni i koncernów postanowili uratować ludzkość przed rasistowską zarazą. Ruszyła lawina cenzury i naprawiania rzeczywistości przez wycofywanie z obiegu dzieł i twórczości zawierającej elementy, które jakoby kogoś urażają. Już sam fakt takiego rewizjonizmu i zakłamywania historii (także tej niechlubnej, ale HISTORII) przywodzi na myśl najmroczniejsze wizje futurologów sprzed lat, ale dopiero konkretne przykłady sprawiają, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to nie jakaś ukryta kamera… Na razie najgłośniejszym przykładem jest zdjęcie z serwisu streamingowego HBO arcyklasyka światowego kina, czyli „Przeminęło z wiatrem”. Oczywiście każdy średnio inteligentny widz jest w stanie wyłapać historyczny kontekst oraz zrozumieć realia, w jakich dzieje się akcja, ale ktoś uznał, że filmy oglądają także osoby z IQ grubo poniżej średniej i lepiej udać, że nic takiego nie miało miejsca. I nieważne, że Hattie McDaniel została pierwszą Afroamerykanką uhonorowaną Oscarem za swoją wybitną rolę. Ważne, że ktoś uznał, że ktoś inny mógł poczuć się urażony.
Firma Wizards of the Coast z kolei postanowiła pójść jeszcze o krok dalej w samobiczowaniu i usunęła ze swoich internetowych baz kilka kart z gry „Magic the Gathering”, których ilustracje oraz zdolności mogą uchodzić za rasistowskie. Poszło głównie o kartę „wzorowaną” w pewnym sensie na Ku-Klux Klanie, ale również o swojsko brzmiących nazwach „Jihad”, „Crusade”, lub odwołujących się do stworów koloru czarnego. Pech chciał, że karty w MTG podzielone są na 5 głównych kolorów, z czego jeden to czarny – kolor śmierci, nekromantów, truposzy, wampirów i innego bezeceństwa. Klops jak nie wiem co, zwłaszcza że jego przeciwieństwem są talie białe, w których nie brak kart z tekstem „destroy black creature”. Myślę, że twórca gry – Richard Garfield – powinien odbyć pielgrzymkę pokutną do Detroit.
Podobny los spotkał wczoraj również komediowy serial „Mała Brytania”. Tego akurat można się było spodziewać, bo jest to twór tak samo zabawny, co nieuznający żadnego tabu i wiele gagów było tam absolutnie po bandzie. Nie trzeba było długo czekać, żeby Netflix oraz kilka innych platform przestały udostępniać serial dla swoich użytkowników. Ten przykład jest o tyle ciekawy, że „Mała Brytania” powstała stosunkowo niedawno (2003-2007). Czyżby w ciągu ostatnich 15 lat dokonała się aż taka rewolucja umysłowa? Widać tak.
Nie sądzę też, że na tym się skończy. Zadumawszy się nad tematem postanowiłem przywołać z pamięci kilka filmów, które ze sporym prawdopodobieństwem spotka w najbliższej przyszłości jakaś przykrość, bo nie zgadzają się z pewną lansowaną wizją świata. Oto mój prywatny ranking kandydatów na kolejnego filmowego kozła ofiarnego:
1. Jaja w tropikach (Tropic Thunder).
Tu od razu przyznaję, poszedłem na łatwiznę, bo film już oberwał i jednocześnie mocno mu się upiekło. Kilka tygodni temu, przed wybuchem światowej choroby psychicznej po twitterze zaczęły krążyć wpisy nawołujące do ukrzyżowania Roberta Downeya Jr., który w rzeczonym filmie zagrał… Murzyna. Został zresztą nominowany do Oscara za swoją pracę, a postać Kirka Lazarusa to jawna kpina z osób posługujących się rasowymi uprzedzeniami. Ale kto by tam zwracał uwagę na takie detale? Ważne, że można było zrobić zamieszanie z powodu białego grającego czarnego. Jako ciekawostkę wspomnę jeszcze, że krótko po premierze wytwórnia miała jeszcze na pieńku z organizacjami walczącymi o prawa osób upośledzonych, które poczuły się urażone ponadnormatywnym używaniem słowa „retard” (najbliższym tłumaczeniem będzie chyba polski „niedorozwój”). Jak widać, film od początku nie miał szczęścia.
2. Forrest Gump.
Film Roberta Zemeckisa z niezapomnianą rolą Toma Hanksa to jeden z filmowych pomników lat dziewięćdziesiątych. Jeśli więc jakimś cudem jeszcze go nie widzieliście, radzę szybko nadrobić zaległości. W pewnym momencie tytułowy bohater poznaje Benjamina Bufforda-Blue, znanego jako Bubba. Tenże Bubba nie grzeszy może lotnością umysłu, ale okazuje się być najlepszym towarzyszem broni, a ponadto zaszczepia w Foreście pasję do połowu krewetek, która w konsekwencji robi z niego milionera. Błąd… Nie dość, że czarnoskórego przedstawiono jako osobę niezbyt rozgarniętą i w dodatku z defektem w postaci wystającej dolnej wargi, to jeszcze pozwolono mu zginąć, a następnie dorobić się białemu na jego oryginalnym pomyśle. Postkolonialna myśl wiecznie żywa. Nie widzę możliwości oglądania ponownie filmu, który w taki sposób traktuje mniejszości.
3. Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (Three Billboards Outside Ebbing, Missouri).
Tu w zasadzie też nie odkryję Ameryki, bo dostało się scenarzyście za to, że odważył się pokazać rasistowskiego wiejskiego policjanta. A raczej pokazał rasistowskiego wiejskiego policjanta, który odkupuje w pewien sposób swoje winy. Chylę czoła przed karkołomnością tych zarzutów, ale tak właśnie było. Nie chodziło o sam fakt pokazania wioskowego prostaka, który nienawidzi dla samej nienawiści, ale o to, że pozwolono takiej kanalii dokonać czegoś pozytywnego i nie być postacią płaską jak kartka papieru. Prawdopodobnie kosztowało to statuetkę za scenariusz, a być może i najlepszy film, chociaż akurat Rockwell jakimś cudem swojego Rycerza odebrał. Dziś na pewno by mu się to nie udało.
4. Gwiezdne wojny (w szczególności Imperium kontratakuje i Mroczne widmo).
Disney jest tak postępowy i miękki w kręgosłupie, że prędzej czy później będzie musiał zrobić coś z Gwiezdnymi wojnami. O ile ostatnie pożal się Latający Potworze Spaghetti epizody były zgodne z ogólnie obowiązującą linią, to części V i I na pewno znajdą się na cenzurowanym. Imperium oberwało się już dawno za to, że jedyna czarnoskóra postać w trylogii okazała się zdrajcą. Nie ważne, że Lando odkupił potem swoje winy z nawiązką (decyzja o tym, żeby to on zniszczył drugą Gwiazdę śmierci została podjęta na skutek negatywnych słów po adresem piątego epizodu), ważne, że zaszedł rasizm. Zresztą to i tak nic, skoro głównym antagonistą serii jest koleś ubrany całkowicie na czarno, mówiący najczarniejszym z możliwych głosów należącym do Jamesa Earla Jonesa. To prawie tak jakby napluć w twarz każdemu mieszkańcowi Afryki i znów: nie ważne, że Vader swoje winy odkupił, ważne, że jest czarny jak polski węgiel.
Nie lepiej jest w pierwszym odcinku trylogii prequeli. Niejaki Jar-Jar Binks, postać stworzona po to, żeby odwrócić uwagę widzów od kiepskiego scenariusza i powszechnie znienawidzona, nie dość że grana była przez Afroamerykanina w gumowej masce, to jeszcze gada jak nierozgarnięty mieszkaniec Karaibów. Nie mówiąc już o tym, że przedstawiciele Federacji Handlowej, czyli „tych złych” podejrzanie przypominają Azjatów próbujących mówić po angielsku. George Lucas miał nosa, że pozbył się tego gorącego kartofla zanim świat zwariował.
5. Django (Django Unchained).
W zasadzie cała twórczość Quentina Tarantino mogłaby pójść do kosza, bo ten człowiek nie uznaje żadnych tabu a zwrot „poprawność polityczna” nie figuruje w jego słowniku. Nie ma znaczenia fakt, że cały film to pokręcona pulpowa opowieść o emancypacji pewnego niewolnika. Ważne są tu detale. Jakże bowiem nie oburzyć się na sceny, w których tytułowy Django paraduje w niebieskich fatałaszkach, które mają upodobnić go do białych panów i wzbudzają śmiech jego ziomków? Albo jak ze spokojem obserwować postać Stephena, czyli Murzyna, który najbardziej na świecie nienawidzi innych ludzi o ciemnej karnacji? Nic że Samuel L. Jackson zagrał tu wybitny mały epizodzik, tak się po prostu nie godzi. Tego filmu w serwisach streamingowych raczej w najbliższej przyszłości nie zobaczymy.
Oczywiście to tylko przykłady i moje fantazjowanie. Chcę przy tym zaznaczyć, że nie jest moją intencją propagowanie rasizmu w jakiejkolwiek formie. Zwracam jednak uwagę, że podobnie jak jeszcze niedawno tak zwany ruch #metoo, ostatnie wydarzenia wynikłe po śmierci George’a Floyda noszą znamiona masowej histerii i jak zwykle w takich przypadkach najbardziej obrywają zupełnie niewłaściwe osoby, a w tym wypadku dzieła kultury (wyższej lub niższej – nieważne), a sam problem nie zostanie w żaden sposób załatwiony. Uważam, że dzieją się bardzo złe rzeczy, które na zawsze odmienią popkulturę i nie będą to zmiany na lepsze.
Od lat jesteśmy świadkami (od)budowania lewicowego totalitaryzmu w zachodniej Europie i USA, który to proces nabrał na sile po wygranej Pomarańczowego Człowieka za wielką wodą. Koszmar świata przedstawionego w „1984” staje się smutną rzeczywistością, „myślozbrodnie” to już dzisiejszy chleb powszedni (można stracić pracę lub zostać skazanym za niewłaściwe poglądy, czy wpisy na Twitterze), cenzura zatacza coraz szersze kręgi, a wolność słowa obejmuje już tylko jedynie słuszne przekonania. U nas może to jeszcze nie jest tak widoczne, ale w USA przemysł rozrywkowy i popkultura stały się ordynarnymi narzędziami ideologicznej propagandy (to co się dzieje z Star Trekiem, Dr. WHO, SW, postaciami z Marvela i DC, czy ostatnio grami komputerowymi jak” Last of Us 2″). Jak widać lewicowi wahhabici dostali zamordystycznej biegunki i nie cofną się już przed niczym. Na szczęście coraz więcej normalnych osób ma już tego po dziurki w nosie.
Rzeczywistość przeskoczyła Twoją parodię i kilka długości i to jeszcze przed publikacją artykułu 😀 najnowszą ofiarą paranoi #blacklivesmatter jest Psi partol, czyli bajka o psach-policjantach 😀
Dziś rano czytałem. Co ja teraz powiem synowi? On ma koszulkę i kapcie z Chasem.
Teraz wzięli się za „Hotel Zaciesze”. Poczucie humoru to największa ze zbrodni. Coś czuję że to dopiero początek. Obalają pomniki, zmieniają historię, niedługo zaczną palić nie tylko książki.
Na razie to jest śmieszne, ale obawiam się, że po końcu całego cyrku z #blacklivesmatter możemy skończyć w orwellowskiej rzeczywistości…
I kolejna ofiara to ” Mała Brytania” usunięta z Netflixa. W tym tempie to do końca miesiąca powstanie już opasły indeks. Ciekawi mnie opinia kolegi Gogi, to też dla dobra odbiorców i poszerzania horyzontów?
Nie podoba mi się ten przykład. Twórcy mają prawo modyfikować swoje dzieło, ale ten przykład wg mnie jest nietrafiony i dobrze nadawałby się do tego artykułu (w 0rzeciwienstwie do PzW o którym ciagle pisze).
Za „Psi patrol”? Mówicie poważnie :O?
Niestety tak: https://twitter.com/pawpatrol/status/1267808607694917633
Paskudny artykuł…
nie znam przypadku Magica, ale Przeminęło z wiatrem zostało wycofane na CHWILĘ (więc nikt nie usuwa tego dzieła w żaden sposób, do tego HBO nie jest jedynym legalnym źródłem na którym można obejrzeć ten film więc przeciętny widz z dostępem do internetu i paroma złotymi na karcie jest w stanie obejrzeć go zawsze i wszędzie.
Po drugie nie ma nigdzie cenzury i nie będzie – do filmu zostanie dołączona notka informująca o kontekście wydarzeń przedstawionych w filmie i… nic więcej.
I nie jest to pierwszy raz, bo już Disney do jednej z plansz początkowych także dodał już po jednym zdaniu informującym o kontekście/przeszłości związanej ze swoimi dwoma filmami (i nikt nie podnosił paniki bo to było JEDNO zdanie).
I na tym polega ta straszna cenzura i blokowanie treści: bo jedno z miejsc gdzie można obejrzeć Przeminęło z wiatrem na chwilę wycofało produkcję tylko po to, żeby bez żadnej edycji dzieła, dodać 2-3 zdania dodatkowej informacji dla widzów przed seansem.
Jestem naprawdę rozczarowany tym artykułem, bo przyczynia się do robienia wideł z igieł jakbyśmy mieli do czynienia z jakąś przeróbką filmu/wersją postreżyserską/dokrętkami na miarę XXI wieku itd.
-_-
Niedawno w filmie Plusk dorobiono komputerowo włosy aktorce, żeby nie pokazać jej gołych pośladków, a Elmer Fudd z kreskówek WB stracił strzelbę – jeden ze swoich głównych atrybutów. To są niby drobiazgi, których niestety będzie coraz więcej i ciężko nie nazwać ich cenzurą.
Ale mam nadzieję, że faktycznie się mylę i robię z igły widły.
1) piszesz o CENZURZE, tworzysz artykuł o konkretnej tezie i jako pierwszy na tapetę leci PzW, które nie ma nic wspólnego o tym co piszesz. O jakimś zachowywaniu dzieł i oglądaniu ich przed zejściem do podziemia. Z Twojego artykułu wynika, że włodarze filmowi cenzuruja filmy, które znikają z obiegu. Obie te tezy w przypadku z PzW są zupełnie nietrafione.
2) co do pośladków to pełna zgoda, mógłbyś wyciągnąć właśnie kilka(naście) takich faktów i napisać tekst o cenzurze, miałbyś merytoryczne argumenty
3) Elmer Fudd stracił strzelbę w wyniku badań naukowych przeprowadzonych na dzieciach oglądających kreskówki w USA. Okazuje, się że występuje tam wśród najmłodszych duży strach przed bronią (pewnie powiązane jest to z cyklicznymi głośnymi strzelaninami i tragediami w szkole). Co ciekawe widzowie kreskówek nie opiniowali negatywnie faktu, że Buggs czasem przebiera się za kobietę (co też było badane) oraz tego że Kojot kupuje materiały wybuchowe (przewidywania, że widzowie mogą to negatywnie odbierać z powodów zamachów na WTC itd.)
I tyle faktów, po prostu z badań producentowi wyszło, że strzelba się źle kojarzy obecnej młodzieży.
Można by z tego zrobić dyskusję, czy warto ingerować w dzieła by dostosować je do obaw/oczekiwań obecnych pokoleń (dla mnie czy on biega ze strzelbą czy z kosą to jeden pies, bo to tylko rekwizyt a liczy się to że jest fajtłapowatym myśliwym, który chce złapać królika, a nigdy mu się nie udaje, sens postaci zachowany)
Każda cenzura ma wspaniałe uzasadnienie naukowe. Coś się znajdzie. A najbezpieczniej to w ogóle jest siedzieć w szafie i się nie wychylać – jak u Orwella.
Co nie zmienia faktu, że zmiana pewnych symboli kulturowych istniejących n czasu z powodu poprawności politycznej jest najpaskudniejszą cenzurą, zmierzającą do zmiany postrzegania pewnych zjawisk przez społeczeństwo.
Np. z tą strzelbą – badania o dzieciach to jakiś listek figowy 😉 Celem jest obrzydzenie ludziom broni. Przestraszenie ich nią. I można oczywiście mieć różny pogląd na dostęp do broni. Ale grajmy w otwarte karty, o co chodzi w takich działaniach 🙂
„do filmu zostanie dołączona notka informująca o kontekście wydarzeń przedstawionych w filmie”
Kto będzie decydował o treści notki i w jaki sposób? Kto będzie dobierał filmy, które wymagają komentarza, a które nie?
Mowa o filmie, który opowiada fikcyjną historię, fikcyjnych postaci i jest adaptacją książki, która nie jest w żadnej mierze historyczna/dokumentalna. Czyli ktoś sobie wymyślił, że była rodzina w USA, co traktowała swoich niewolników dobrze i trzeba do tego dokleić komentarz, że to zakłamany obraz.
Dobrze zrozumiałem ten absurd?
Ciekawe czy do modnych ostatnio seriali o dworze brytyjskim z XVI czy XVII wieku gdzie czarnoskórych aktorów na pęczki też będą komentarze, że w rzeczywistości taka sytuacja nie była możliwa.
No zakładam, że decydował będzie właściciel danego dzieła. Umówmy się… jak ta notka będzie w takiej formie jak ta Disneya to 95% osób jej nie zauważy.
I co złego jest w informowaniu o kontekście?
A to, że w ten sposób stara się sterować społeczeństwem. Dlaczego zatem nie dodawać notek, że, gdy w filmach z historii europy dajmy na to XVII wieku występują czarni aktorzy w ważnych rolach, to nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością? I proszę mi tu nie wyjeżdżać z jakimś prymitywnym przesłaniem, że się zdarzało, bo tak to można wszystko udowodnić. A poza tym zgodzisz się na coś takiego, za chwilę wybudują ci meczet przed domem, „bo przecież nikt ci nie każe tam chodzić, a oni mają prawo nawoływać o 4 nad ranem do modlitwy”, albo będzie jak z ley de ocupas. I ciekawe co zrobisz?
Dość ostro przeszedłeś od dwóch zdań w notatce przed filmem do meczetów pod domem.
A brak takiej informacji dodatkowej nie jest sterowaniem społeczeństwem? Przecież nie mówimy tu o żadnej propagandzie/reklamie tylko o faktach.
Ja bym nie miał nic przeciwko notatce o XVII wiecznym filmie historycznym z czarnym aktorem (choć nie kojarzę takowych), który by mnie informował że dobór aktorów do swoboda twórcza reżysera i w Europie ze względu na grubą strefę ozonową w XVII wieku nie było osób czarnoskórych. Bardzo spoko motyw.
czyli dodawanie elementów fantastycznych jest ok, ale już do filmów trzymających się faktów trzeba koniecznie dodać disclaimer?
Nie 🙂 Wciskanie wszędzie murzynów i homoseksualistów jest ok, a pokazywanie ich w jakkolwiek negatywnym świetle (nawet negatywnym zdaniem 1% społeczeństwa) jest instytucjonalnym rasizmem homofobią i tak nie wolno 🙂
Ja tam się akurat cieszę z tego, co się ostatnio dzieje. Powinno to otrzeźwić znaczną część społeczeństwa – do czego tak naprawdę to wszystko zmierza.
Ale o jakim kontekście mowa? Będzie informacja, że to jest na podstawie fikcyjnego dzieła literackiego? Czy może jednoznaczny komentarz, że WSZYSCY niewolnicy mieli piekło za życia i nie zdarzały się takie sytuacje jak na filmie?
Bo pierwsza informacja jest oczywista, a druga nieprawdziwa historycznie.
Poza tym co dalej? Zabronią Monty Pythona czy przed każdym odcinkiem będzie 6 plansz lanego tekstu o tym, że hiszpańska inkwizycja była zła, naziści to zbrodniarze, a Stalin wcale nie był gapowatym typem wujaszka z Rosji? Dyktator Chaplina z komentarzem?
Sorry, ale to jest właśnie inżynieria społeczna. Możesz oglądać co chcesz, ale tylko pod warunkiem, że zapoznasz się z jedynym słusznym punktem widzenia.
A jeśli ktoś naprawdę czerpie wiedzę historyczną z PzW to jest idiotą i żaden komentarz mu nie pomoże.
Ok ale w Polsce, do czterech pancernych zrobiono program komentujący przekłamania serialu i nikt nie krzyczał, że to coś złego. Więc gdzie problem w paru zdaniach ?
Dodawanie notki to też cenzura, bo ma na celu wpłynięcie na myślenie oglądających. Najlepiej pokazuje to casus Mein Kampf, którego nie wolno wydawać bez notki.
Nie cenzura tylko poszerzanie wiedzy widza. Nikt nie będzie przeprowadzał testu wartości czy moralności dla oglądających tylko ci którzy będą chcieli to dowiedzą się dwóch faktów dodatkowo. Co w tym złego?
Gdyby podczas sceny z czarnoskórą pojawiła się jakaś stopklatka z jakąś informacją typu pasek w TVN czy coś to pełna zgoda.
Równie dobrze można by narzekać na paski przed graniem, że w danej grze jest dużo błysków i kolorów i może być niebezpieczna dla osób z epilepsją. No i taka notka może wpłynąć na myślenie oglądających i zwiększyć ich wiedzę o produkcie. No straszne… :<
Prawdę mówiąc straszne – to klasyczny przykład inżynierii społecznej.
Jeszcze w ramach post scriptum dwa pytania:
1. Myślicie, że jesteśmy świadkami jakiegoś momentu przesilenia, po którym faktycznie nie będzie odwrotu i poprawność polityczna zabije wszelkie kontrowersyjne dzieła?
2. Jakie według was jeszcze zagrożone tytuły warto dopisać do listy i obejrzeć, zanim zejdą do podziemia?
Odnośnie pierwszej grafiki, łap Panie Autorze, bo gdybyś nagle w tym momencie zapałał chęcią obejrzenia PzW to warto zajrzeć poza HBO:
https://itunes.apple.com/pl/movie/-/id686870597?l=p
Ja oglądam cały czas „z podziemia”. Walić platformy streamingowe.
„Żywot Briana” za skecz że Stanem/Lorettą 🙂 Nie wiem jakim cudem jeszcze się uchowali przed Policją Myśli 🙂
„Uwaga, ten film zawiera treści, które przez ludzi z IQ na poziomie wycieraczki do butów mogą zostać uznane za rasistowskie lub homofobiczne…”
Dorzucił bym do listy:
-,,miasto gniewu” bo tam nie wszyscy czarni są tylko niewinnymi ofiarami rasizmu
-,,pożegnanie z Afryką” przecież tam też dobrze traktuje się afrykanów
-,, obcy 2″ w końcu wszyscy czarni giną
-,,królowie ulicy” bo czarny kapitan okazuje się zły
-,,chłopaki nie płaczą” za tekst Pazury o pochodzeniu Afroamerykanów
-praktycznie wszystko od Monty Pythonów
Chociaż raczej nic się tym filmom nie stanie
To nawet nie tyle histeria, co twórcze wykorzystanie sztucznie stworzonego kryzysu, a ciągniętego w związku z wyborami w USA. Coraz częściej mamy z tym do czynienia w każdym „demokratycznym” kraju i nie tylko, u nas też jest już od wielu lat. Np pomnik kolumba obalali głównie biali, prawdopodobnie z antify. A ciemny, o pardon, nie chcę wyjść na „rasistę”, więc zastąpmy to słowem głupi, ludzie to kupili. Tak wygląda dzisiaj walka o władzę i przywileje, nie ważne jak głupie. Przy okazji polecam poczytać o „La ley de okupas” w Hiszpanii. „Podobał” mi się też pomysł ze zlikwidowaniem Policji w Minneapolis – ciekawe, kto ma tam teraz egzekwować prawo, skoro nie będzie miał do tego uprawnień nikt? Albo wyzywanie od rasistów bodajże dziekana amerykańskiej uczelni, bo nie chciał zwolnić (tzn uznać za zdane) z egzaminów czarnej społeczności studenckiej, bo oni przecież w takiej traumie. Dzisiaj trwa wyścig o to, kto jest bardziej pokrzywdzony (to łatwa do zastawienia pułapka, przed którą nie idzie się bronić, bo przeciwstawiając się zawsze będzie się tym złym – zrozumieli to już dawno żydzi z holocaustem, teraz zaczynają rozumieć wszelkie mniejszości) i tylko normalny człowiek, który ciężko pracuje na chleb dostaje zawsze po nosie, a pasożyty społeczne rosną w siłę. A ci wszyscy twórcy tego nowego porządku zapominają, że tłamszenie kreatywności celem zapewnienia jednolitości, odbije nam się czkawką, bo przestaniemy się jako ludzie rozwijać.
Tu już nie o rozwój chodzi tylko o metody rodem z „Rok 1984”.
”“Podobał” mi się też pomysł ze zlikwidowaniem Policji w Minneapolis – ciekawe, kto ma tam teraz egzekwować prawo, skoro nie będzie miał do tego uprawnień nikt?”
myślisz że NAPRAWDĘ chodzi o zlikwidowanie Policji w Minneapolis ? tak po prostu ?
żyjesz w świecie fejkniusów i łyknąłeś hasło z transparentów ?
najprościej jak potrafię : chodzi o zmianę stylu działania dep policji w stanach gnieniegdzie, inną strukturę, inne podejście bo ta najwyraźniej wcale nie działa (zdaniem protestujących ja nigdy nie byłem w USA więc nie wiem) > w skrócie mniej uzbrojonych po zęby samców alfa na patrolach żeby trzymać pod butem 'sprawiającą kłopoty dzielnicę’ a choć trochę więcej policjantów w stylu dzielnicowy z dobrymi kontaktami w lokalnej społeczności
Tak. Policja w USA ma dość skomplikowaną strukturę, a w tym przypadku chodzi o jej kompletną przebudowę, bo faktycznie źle się tam działo. Nagłówki w mediach są mocno mylące w tej kwestii.
Nie, chodzi mi o formalne zlikwidowanie jednostki i zastąpienie tej formacji inną – o okres przejściowy w skrócie. Ale to już kwestia rozważań prawnych, u nas byłby to duży problem, w Stanach może jest inaczej.
Django ostatnio oglądałem po raz pierwszy robiąc sobie maraton filmowy Quentina, zaczynając od Pulp Fiction, potem było Pewnego razu, Bękarty Wojny i na końcu Django, którego trochę się przez lata obawiałem ruszać, w tym momencie z filmów Quentina taki problem mam już tylko z dwoma Kill Billami. Tarantino kapitalnie ustawia postaci drugoplanowe, wystarczy powiedzieć, że trzy(?) statuetki to właśnie role drugoplanowe (dwa razy Waltz – kapitalna rola w Django, i raz Pitt), a wszyscy mówią, że spokojnie w każdym z jego filmów co najmniej kilku aktorów zasłużyło na oscara za drugi plan – Samuel za Django, Di caprio na pewno też, ma takie wrzutki a jednak ludzie są z tego zapamiętywani. Szkoda, że większość ludzi jest tak tempa, że patrzy tylko kategoriami jak ktoś obrazi czarnego to jest rasistom nie ważne, że na przykład powie mu żeby nie sikał na przykład na mur. Fajnie to było u Guya Ritchiego ostatnio w Dżentelmenach jak jeden bokser do drugiego mówi czarna cipo i Farell mu tłumaczy, że to nie jest rasistowskie bo przecież jest czarny i jest cipą.
Szkoda, że tolerancja obowiązuje tylko w jedną stronę, bo inaczej taka „Czarna pantera” też powinna zniknąć z platform streamingowych. W filmie mamy jawny pokaż nacjonalizmu, ksenofobii, a i rasizmu wobec białych można się doszukać. Do tego dziwny podział kastowy gdzie jedni mogą mieszkać w nowoczesnym mieście, a drudzy z racji urodzenia muszą udawać biednych i mieszkać w słomiankach.
Do listy dorzucić można jeszcze dorzucić:
Dredd – znęcanie nad czarnoskórym i brutalność policji
Daredevil – kingpin był czarnoskóry
w którym Daredevilu ? serial widziałem jakiś czas temu ale Vincent D’Onofrio jest tak czarnoskóry jak bimber jest bezalkoholowy
W nowych starwarsach pierwsze co robi czarny bohater to kradzież kurtki. Też do wyrzucenia✓
Paranoja, lecz brak zrozumienia zagrożenia jest nawet tu widoczny w komentarzach. Ja obserwuje to co się tam dzieje i widzę wielki społeczny bunt. I jego podstawy to nie jest rasizm, ani wandalizm murzyńskiej mniejszości, ani nawet przyzwolenie władz i społeczeństwa. To wszystko się sklada i współgra, ale tam przede wszystkim jest potężne wkurwienie społeczne. Na tyle duże, że ludziom można wmówić heroizm bandyty i dilera narkotykowego, którego własne dzieci nie widziały od kilkunastu lat. Na tyle duże, że burmistrz odstawia szopkę i płacze podczas przemówienia.
Wiecie co mi to przypomina? Jaki okres z podręczników historii? Włochy w 1925, Niemcy w latach .30.
Nie mówię, że spodziewam się powtórki z wojen światowych, ale stan pierdolić jest mniej więcej podobny. Tam i wtedy, też wmawiano ludziom poprzez media różne bardzo logiczne i sensowne rzeczy. Na początku.
Kurtka była druga, najpierw ukradł TIE Fightera i uwolnił zioma-kryminalistę 😉
Jak fajnie, że poruszyłeś ten temat. Obecna sytuacja bardzo mnie wkurza. Z początku pocieszałam się, że jednak w necie widzę, że większość komentuje z rozsądkiem tak jak np tu w komentarzach. Jednak potem sprawdziłam na stronach na które nigdy nie wchodzę. Tych zmanipulowanych czy głupich, sama już nie wiem, jest naprawdę niebezpiecznie dużo
Śmichy chichy a BBC chciało zbanować Hotel Zacisze 🙂 Cleese fajnie to podsumował: „„wiele osób decyzyjnych w BBC kurczowo trzyma się posady i słysząc jakąś podekscytowaną mniejszość, raczej jej ulega, niż zachowuje zdrowy rozsądek, jak to było 30 czy 40 lat temu”. Tylko, że Cleese ma jaja i jest w takim wieku, że może mieć wszystko w d… Tymczasem ekipa Little Britain składa samokrytykę jak w Korei Północnej.
Czy to oznacza, że GRA O TRON zostanie nakręcona ponownie tylko, że zamiast z białymi to z czarnoskórymi aktorami?? ciekawe jaka byłaby oglądalność??? Bo tam też czarnoskórych osób jak na lekarstwo. Pamiętam tylko tego kolesia co go Danka w sejfie zamknęła w serialu (nie mylić z książką on tam nadal żyje) z miasta quart. Później mamy misandei, szarego robaka i nieskalanych jako niewolników i w zasadzie długo długo nic, a to wszystko i tak jest pokazane, że to biali rządzą. Jojoj co za rasizm
A jeszcze niedawno wyśmiewano mnie tu, gdy mówiłem, że trwa bezpardonowa wojna wypowiedziana wszystkiemu co normalne przez światowe lewactwo. 🙂 A to, co się teraz wyprawia, to jedynie mały krok, będzie coraz gorzej. Wystarczy choćby spojrzeć w powyższe komentarze, gdzie nie brak już adwokatów diabła. Zresztą zawsze tak jest, gdy pozostawia się jakąś furtkę złu. „To przecież tylko disclaimer, komu to przeszkadza, nie nasza sprawa” – tak najczęściej mówi większość zwykłych, uczciwych ludzi. Ale zło to zło i nawet jeżeli nie od razu skacze nam do gardła, to nasz świat się od niego psuje. A potem jest już zwykle za późno, żeby coś zmienić bez milionów ofiar. Totalitaryzmu nie wprowadza się z dnia na dzień. To jak z tym gotowaniem żaby. Odbiera się ludziom wolność kawałek po kawałku, a oni nawet tego nie zauważają. Albo zauważają, ale próbują to sobie jakoś racjonalizować. Otrzeźwienie przychodzi dopiero, gdy na podwórko zajadą nam kozacy z nahajkami (metafora). 🙂
No cóż, jeżeli tak zawsze stawiasz sprawę, to nie dziw się, że ktoś się oburza. Cały czas przecież dążysz do konfrontacji.
Po pierwsze, zdefiniuj „wszystko co normalne”.
Po drugie, może to nie „wojna przeciwko”, tylko „walka o coś” ? Ja nawet tak postrzegam znienawidzone przeze mnie szurskie ruchy antynaukowe i foliarzy, którzy są przybudówką pewnej partii politycznej. Nawet gdy sobie o nich pomyśle, to i tak nie stawiałbym tak sprawy i nie pyszniłbym się jak bym odkrył tajemnice wszechświata. Wszystkie te ruchy, z każdej strony, walczą o coś, a nie przeciwko komuś.
Sprawa się nie tyczy zresztą zasadności tego co głoszą, tylko tego jakich czynów się dokonuje w tej walce. To zasadnicza różnica.
Tak poza tym, dostrzegam dziwną retorykę ostatnio, że te wszystkie działania różnych podmiotów i inne szaleństwa politycznej poprawności to jakiś argument przeciw.
Gwarantuje wam, że przeciętny murzyn, gej czy inny Aborygen ma w dupie to czy HBO Max ściągnął jakiś film. To nie jest istotne dla ich walki i w niczym nie umniejsza zasadności ich postulatów.
Tak samo protestujący nauczyciel, strażak, policjant, ofiara pedofilii itd itp mają w dupie czy ktoś uzna, że ich nagle nagłośniona walka to temat zastępczy czy gra polityczna. Oni mają to co istotne przed oczami, nie wydumaną cenzurę*
*O ile się nie mylę, opisane przypadki dotyczą pojedynczych podmiotów, a nie całego rynku. Tak więc można skorzystać z wolności, której nikt nam nie zabrał i wybrać inny portal streamingowy.
Tak więc temat powinien dotyczyć tylko i wyłącznie idiotyzmom różnych podmiotów, które w celach marketingowych wykorzystają jak się da różne kryzysy. Nie powinien być przyczynkiem do wydumanej wojny i syndromu oblężonej twierdzy.
Pozdrawiam.
P.S. Cały czas niektóre siły dążą do dalszej polaryzacji. Takie podejście do sprawy to tylko służy jej pogłębianiu. Jeżeli mam uwierzyć w jakąś wojnę, to właśnie taką, która chce zmusić ludzi do okopania się po jednej czy drugiej stronie.
„Tak więc temat powinien dotyczyć tylko i wyłącznie idiotyzmom różnych podmiotów, które w celach marketingowych wykorzystają jak się da różne kryzysy. ”
Zgadzam się i moim zdaniem tekst mości Crowleya jest własnie o tym.
„Po pierwsze, zdefiniuj “wszystko co normalne”.”
To chyba oczywiste? Dobre i normalne jest to, co służy nam, naszym rodzinom, społeczności i krajowi. Uczymy się, pracujemy, zakładamy rodziny. Jesteśmy skromni i uczciwi. Przestrzegamy prawa i przykazań (boskich lub naturalnych, jeżeli ktoś jest niewierzący). Co tu definiować?
„Po drugie, może to nie “wojna przeciwko”, tylko “walka o coś” ?”
Możesz mi wyjaśnić o co teraz walczą czarni zadymiarze oraz łobuzy z antify w USA? Jakież to nadrzędne wartości usprawiedliwiają plądrowanie sklepów, palenie samochodów i lanie przypadkowych ludzi na ulicy? Bo ja myślę, że to jednak walka „przeciwko”. To walka Sorosów i podobnych jemu bękartów Marksa przeciwko naszemu porządkowi społecznemu. Żeby na jego gruzach ponownie próbować budowy tego ich wymarzonego nowego wspaniałego świata.
„Tak więc można skorzystać z wolności, której nikt nam nie zabrał i wybrać inny portal streamingowy.”
Tak, jeszcze nie zabrał. Ale już ograniczył. A to uliczka jednokierunkowa i jutro będzie kolejny streaming i kolejny film, a pojutrze kolejny i kolejny. I zanim się obejrzymy nie będzie można już obejrzeć niczego poza jakąś ogłupiającą papką, a na ulicach znowu będzie się palić książki. Raz utraconych praw nie odzyskuje się już nigdy, nawet gdy reżim upada. Dlaczego jakieś instytucje bez żadnego mandatu demokratycznego czy inne pseudoautorytety mają za mnie decydować do jakich dóbr kultury powinienem mieć dostęp a do jakich nie? Kto im dał takie prawo? I nie łudźcie się, że nastąpi to kiedyś, kiedyś, nie za naszego życia. Zmiany społeczne potrafią być szybkie jak pożar lasu. Cała historia III Rzeszy to ledwie 12 lat. Dwanaście lat! A ile nieszczęść przyniosły ludzkości.
„Dlaczego jakieś instytucje bez żadnego mandatu demokratycznego czy inne pseudoautorytety mają za mnie decydować do jakich dóbr kultury powinienem mieć dostęp a do jakich nie?”
Nikt za Ciebie nie decyduje. Podmiot ma prawo decydować o tym co oferuje w sprzedaży/katalogu. Nie podoba się ich szaleństwo poprawności politycznej, zaangażowanie w spory społecznej, polityczne itd? To idziemy gdzieś indziej, proste. O decydowaniu i cenzurze możesz sobie mówić, gdy z całego rynku znika film lub jest manipulacja treści.
Porównania do 3 Rzeszy są komiczne. Mówisz o marginesach złych ludzi, zadymiarzy, bandytów i na ich podstawie chcesz stworzyć silną władzę totalitarną? 😀 To że znasz historię powstania nazizmu 90 lat temu nie znaczy, że umiesz przewidzieć co się zdarzy w przyszłości.
Nie wiem czy wiesz, ale człowiek, jak cały świat, również przechodzi ewolucję. W raz z nim ewoluuje jego kod genetyczny. Jesteśmy bardziej wrażliwsi, spokojni i tolerancyjni. Jeżeli dziś wpadnie do naszego świata Hitler, to skończy maksymalnie na 2-3%, ośmieszony przez lewicowe media, które będą wyciągać każde kontrowersyjne zdanie.
Poza tym, w tym marginesie zadymiarzy są też jednostki, które i tak WALCZĄ o coś. Po prostu dziedziczenie biedy u niektórych sprawia, że myślą iż coś tym ugrają. Oczywiście, że tak nie będzie i działa to tylko przeciw ich sprawie, ale taki człowiek postrzega normalność w innych kategoriach. Nie ma odpowiednich wzorców, nie wie że są inne drogi i autentycznie myśli że to mu się przysłuży.
Jeżeli mowa zaś o ludziach, których celem jest zadyma… to błagam. W każdym społeczeństwie są tacy, co szukają wymówki by używać przemocy. U nas nie tak dawno było podobna sprawa, ale na mniejszą skalę. Dla nich nie liczy się ideologia czy dany problem. Chcą zadymy i szukają tylko wymówek.
Chciałem napisać, że nikt też nie zacznie palić książek, ale… no cóż. 🙂
Chociaż jak teraz sobie pomyśle o tym co napisałeś, to nie sądzę byś rozumiał problemy jakie leżały u źródła powstania nazizmu. W przeciwnym wypadku nie straszałbyś tu ludzi IV Rzeszą dlatego, że jakaś prywatna firma przestała sprzedawać jeden z produktów.
Chcesz znaleźć podobnie mechanizmy jak wtedy? Znajdziesz je wśród szurskich ruchów antynaukowych i foliarzy, którzy są przybudówką pewnej polskiej partii politycznej. Ci ludzie dopuszczają się właśnie fałszerstw badań naukowych i w swoich piwnicach/grupkach na fb ogłupiają ludzi ulotkami czy memami. Wychodzą na ulice i głoszą hasła, które śmiało można porównywać z tamtymi.
Mam nadzieję, że to co napisałem wyżej to prawda i pewnego marginesu nie przekroczą. Patrząc na reakcję społeczeństwa, tak raczej będzie. Tylko przeraża to, że jest ich tak wielu i nawet są w Sejmie RP.
„Nikt za Ciebie nie decyduje. Podmiot ma prawo decydować o tym co oferuje w sprzedaży/katalogu.”
Oczywiście, że ma prawo. Ale w tym wypadku to nie jest zwykła decyzja handlowa o ofercie, tylko najzwyczajniejsza w świecie autocenzura. Naprawdę nie dostrzegasz różnicy? A cenzura to zło. Co za różnica czy zło popełnia firma prywatna czy państwo? Zło to zło.
„Chcesz znaleźć podobnie mechanizmy jak wtedy? Znajdziesz je wśród szurskich ruchów antynaukowych i foliarzy, którzy są przybudówką pewnej polskiej partii politycznej.”
Ale mi odkrycie. Zawsze zaczyna się od jakiejś pseudonauki. Marks nie biegał w skórzanym płaszczu z naganem w dłoni, tylko tworzył teorie mające pozory nauki. Przed Hitlerem też były różne Chamberlainy i Gabineauty. Takie pseudonaukowe zoo istnieje od starożytności i zwykle pozostaje tam gdzie jego miejsce – na śmietniku historii. Problemem są te idee, które dają się łatwo przekuć na ideologie, za pomocą których sprawni demagodzy mogą uwieść tłumy. Komunizm czy nazizm obiecuje każdemu wszystko i daje łatwe recepty na wszelkie problemy. Prawda i dobro nie obiecuje łatwych dróg i szybkich rozwiązań. Dlatego wszelkie „izmy” są tak niebezpieczne. Myślisz, że ci bolszewicy pod Warszawą przyszli tu z miłości do komunizmu? A Niemcy mordowali Żydów, bo wierzyli w nazizm? Oczywiście, że nie. Ale jedni i drudzy uwierzyli, że mogą osobiście skorzystać na tym szaleństwie. Dlatego twoi foliarze czy incele na zawsze pozostaną jedynie grupką internetowych świrów, natomiast nazizm, a zwłaszcza wszelkie odmiany komunizmu, który nie skompromitował się przegraną wojną, zawsze będą śmiertelnie niebezpieczne.
Choćdo filmów się nie odniosę, to ostatnia masowa histeria spowodowała inną „ciekawą” sytuację, o której może część ludzi nie słyszała. Otóż CEO GitHuba (serwisu pozwalającego pracować jednocześnie większej liczbie ludzi nad projektami programistycznymi) zapowiedział zmianę nazw „master” oraz „slave”. Co w tym dziwnego? Cóż, panem i niewolnikiem są, w zależności od zatwierdzania zmian w projekcie, różne „gałęzie” kodu.
Dobrze, że w nowych dyskach twardych nie ustawia się już zworkami , który to master, a który slave. Dopiero by było… 😉