Park Jurajski (1993)

Mój syn zachorował na dinomanię. Pamiętacie jeszcze, co to takiego? W połowie lat dziewięćdziesiątych cały świat zainteresował się paleontologią. Nagle każdy wiedział, jak się odkopuje kości dinozaurów, co to był tyranozaur i na jakie okresy dzieliła się era mezozoiczna. Wszystko za sprawą magika Stevena Spielberga i jego czarodziejskich sztuczek. W kinie przed rokiem 1993 widzieliśmy już statki kosmiczne w Gwiezdnych wojnach, animowanego Królika Rogera całującego Boba Hoskinsa i robota z płynnego metalu w Terminatorze. Nikt jednak nie odważył się na przywrócenie do życia prehistorycznych gadów. Przed Parkiem Jurajskim wszelkie wielkie potwory i maszkary na wielkim ekranie tworzono za pomocą kukiełek i animacji poklatkowej. Po premierze filmu nic już nie było takie samo, a moda na dinozaury zapanowała w niemal każdej dziedzinie życia. 27 lat później sytuacja jest zgoła odmienna. W Hollywood nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia (oprócz dobrych Gwiezdnych wojen), a wielkie gady ustąpiły pola innym stworom, które można przerobić na zabawki. Kiedy więc latorośl zainteresowała się tematem, sprytny tata odpalił platformę streamingową spod znaku czerwonego “N” i odpalił Jurassic Park.

Welcome to Jurassic Park!

Film powstał na podstawie powieści Michaela Chrichtona, który napisał również scenariusz do spółki z Davidem Koeppem, a prawa do jego realizacji wytwórnia Universal kupiła jeszcze przed publikacją książki. Rzecz dzieje się na fikcyjnej wyspie u wybrzeży Kostaryki, gdzie bajecznie bogaty człowiek tworzy tytułowy park rozrywki. Dzięki zaawansowanej technologii udaje mu się odzyskać DNA dinozaurów z krwi owadów uwięzionych w bursztynach, dzięki czemu największą atrakcją dla zwiedzających mają być gigantyczne gady. Na krótko przed oficjalnym otwarciem, John Hammond zaprasza na wyspę parę paleontologów, przedstawiciela inwestorów oraz dwójkę swoich wnuków. Pech chce, że z wizytą zbiega się w czasie próba kradzieży drogocennych zarodków oraz sabotaż systemów komputerowych zarządzających wyspą. Nie trzeba wiele czasu, żeby przerośnięte jaszczurki skorzystały z okazji i zrobiły na wyspie istne pandemonium.

Jeden z najbardziej przełomowych widoków w historii kina.

Generalnie rzecz biorąc, fabuła i konstrukcja Parku Jurajskiego jest prosta jak budowa cepa i takoż wyrafinowana: pokazujemy zapierające dech w piersiach ogromne, prehistoryczne gady, a potem każemy ludziom uciekać przed ich ostrymi zębami. Oczywiście główną atrakcją miały być w tym wypadku komputerowo animowane diplodoki i triceratopsy. Co innego zobaczyć na ekranie gościa przebranego za gumowego jaszczura, a co innego brontozaura wielkości bloku mieszkalnego, stojącego obok żywych aktorów. Jest taka scena, w której główni bohaterowie po raz pierwszy widzą wielkie roślinożerne dinozaury i mina Sama Neila musiała być całkiem podobna do wyrazu twarzy większości widzów podczas premiery. Dziś oczywiście widać, że to różne obrazy nałożone na siebie, a ruchy gadów nie są idealnie naturalne, ale nadal te fragmenty nie straszą i nie kłują w oczy. Trzeba przy tym zaznaczyć, że wbrew obiegowej opinii, efekty prac grafików i animatorów pojawiają raptem na kilka minut. Cała reszta to mechatroniczne zabawki będące prawdziwym dziełem sztuki. Park Jurajski jest mistrzowskim popisem speców od efektów specjalnych i polecam każdemu poszukać w internecie materiałów zza kulis produkcji tego filmu. Mechaniczny tyranozaur naturalnej wielkości to chyba najbardziej imponujący rekwizyt, jaki kiedykolwiek stworzono na potrzeby filmu. Złowrogie velociraptory powiększono w stosunku do odkrytych skamieniałości, żeby wyglądały groźniej, a cały sztab ludzi pracował nad tym, żeby ich ogony poruszały się w wiarygodny sposób. Pieczołowitość, z jaką przywrócono do życia prehistoryczne zwierzaki jest oszałamiająca i nawet po tylu latach robi znakomite wrażenie.

Najlepszy czarny charakter zaraz za Darthem Vaderem.

Trzeba też przyznać, że zarówno Spielberg jak i Koepp odwalili kawał znakomitej roboty. Scenariusz w stosunku do książki mocno okrojono, zmieniono też kilka postaci, żeby wprowadzić trochę ciekawszych interakcji między nimi i wyszła z tego bezpretensjonalna znakomita rozrywka. To też jeden z tych filmów, w których Spielberg ze swoją ekipą udowodnił, że nie tyle rozumieją kino, co tworzą jego esencję. Ileż tu jest kultowych scen! Wjazd do parku przez ogromne wrota z genialnym logiem; pierwsze spotkanie z brontozaurami; kupa triceratopsa; zmarszczki na powierzchni wody, zwiastujące nadchodzącego T-Rexa (w ogóle chyba każda scena z nim); ten deszcz, wylewający się z ekranu, przez który doszło do katastrofy; przechodzenie przez elektryczne ogrodzenie i wreszcie przepiękny motyw muzyczny autorstwa mistrza Johna Williamsa. Można nie lubić tego filmu za pretekstową fabułę, ale nie można odmówić mu walorów rozrywkowych i mistrzowskiego prowadzenia akcji. Wszystko odbywa się według klasycznego schematu i w zasadzie wiadomo, co się za moment wydarzy, a mimo to człowiek cieszy się na widok kolejnych jaszczurów i demolki, jaką robią. Nie jest to może ten sam poziom “kultowości” co Poszukiwacze zaginionej arki, bo nie ma drugiego takiego bohatera jak Indiana Jones, ale to nadal Spielberg u szczytu swoich możliwości twórczych. Dość powiedzieć, że reżyser montował Park Jurajski w czasie kręcenia Listy Schindlera. No pokażcie mi drugiego człowieka, który zrobił dwa tak kultowe dzieła w jednym roku.

Grzebolodzy w akcji.

Warto zrobić sobie wycieczkę w przeszłość i odwiedzić Wyspę Mgieł. Jurassic Park starzeje się świetnie i z powodzeniem można go pokazywać młodszemu pokoleniu. Może nie ma w nim latających ludzi z pelerynami, a pół filmu dzieje się w nocy w czasie ulewy, żeby nie było widać kabli, linek i deszczownic. Nie ma też zaskakujących zwrotów akcji i od razu wiadomo, kto jest zły, a kto dobry. Ale pomimo tej schematyczności czuć w nim ducha przygody, bohaterowie to ludzie z krwi i kości, a napięcie rośnie z każdą minutą. Jest to też kino w starym stylu, jednocześnie familijne i nie stroniące od pewnej dawki przemocy. Spielberg zanim stał się nudnym starym dziadkiem, potrafił pokazać, jak tyranozaur zjada gościa siedzącego na toalecie i robił to tak, że dzieciak i dorosły będą się na to gapić z mieszaniną grozy i rozbawienia. Czasem jest straszno, a kiedy indziej wchodzi Jeff Goldblum i rozładowuje napięcie kapitalnym onelinerem. Nieustanny balans między nastrojami sprawia, że to się po prostu dobrze ogląda. Zafundujcie sobie powrót do Parku Jurajskiego, a na kilka chwil cofniecie się do pięknych lat dziewięćdziesiątych, a może nawet dużo, dużo dalej. Jakieś 65 milionów lat dalej.

-->

Kilka komentarzy do "Park Jurajski (1993)"

    • 19 maja 2020 at 12:52
      Permalink

      ten film zasługuje tylko na 10/10 !!!

      Reply
      • 20 maja 2020 at 10:17
        Permalink

        Zupełnie nie rozumiem, skąd tak niska ocena. Prostota fabuły? Fakt, jest prosta. W porównaniu z Mad Maxem: Na drodze gniewu, który dostał od Ciebie 9/10, to jest jednak fabuła skrajnie wyrafinowana. Mad Max ma zamiast jej jeden wielki pościg.
        Z powodu innych filmów Spielberga? I co poradzisz na to, że facet robił genialne filmy? Przecież nie można mu dać oddzielnej skali ocen.
        Park Jurajski 10/10

        Reply
        • 20 maja 2020 at 16:06
          Permalink

          Też nie rozumiem tego zachwytu, jakim redaktorzy FSGK darzą nowego Mad Maxa. Dla mnie to po prostu echo po starej serii. Bardziej udane niż np. Conan 3d, ale tylko trochę.

          Reply
          • 21 maja 2020 at 10:13
            Permalink

            Crowley’u wymień mi proszę, kultowe sceny z filmu Mad Max: Na drodze gniewu. Ja niestety żadnej nie pamiętam. Nic dziwnego, że Hollywood woli kręcić sequele, skoro recenzenci oceniają takie filmy wyżej niż Park Jurajski, który zmienił historię kina. Nowy Mad Max jest całkowicie wtórny, ma prostacką fabułę i kompletnie bezpłciowego bohatera zamiast Gibsona.
            Mam prośbę nie recenzuj więcej żadnych filmów Spielberga. Bo inaczej ja pewnego dnia przeczytam, że Szczęki to 5/10, E.T. to 4/10, a Bliskie spotkania trzeciego stopnia to pewnie 1/10.

            Reply
            • 21 maja 2020 at 16:39
              Permalink

              Mad Max miał głośnikosamochód z szalonym gitarzystą i ludzi na tyczkach. 😉 Ok, to nie t-rex ale blisko.
              Kurcze, nie spodziewałem się takich Waszych reakcji. Absolutnie nie kwestionuję przełomowości Parku ani jego walorów technicznych i rozrywkowych. Oglądanie go to znakomita zabawa, o czym zresztą pisałem. Ale nawet sam Spielberg pokazał, że da się z kina rozrywkowego wycisnąć więcej. Pierwszy i trzeci Indy to jeszcze poziom wyżej, jeszcze bardziej szalone i ikoniczne. Lista Schindlera i Szeregowiec Ryan mocniej chwytały za gardło (chociaż ten drugi jest przecież w gruncie rzeczy równie prosty co Park Jurajski). Nie wiem, może to wynika z faktu, że książkowy oryginał to moja ulubiona książka z dzieciństwa i byłem zły, że w filmie wycięto tak wiele, a potem to wrażenie zostało gdzieś z tyłu głowy? Końcowa ocena zawsze jest dla mnie jakąś wypadkową między czysto subiektywnymi odczuciami, a jakąś próbą obiektywnej oceny walorów nazwijmy to artystycznych filmu. 8 czy 9 na 10 to jest pierwsza liga i różnią je detale. 10 rezerwuję dla rzeczy w mojej ocenie wybitnych i absolutnie ulubionych.
              A Spielberga gdzieś tak do 2011 roku uważałem za boga kina, na którego filmy można (i trzeba) chodzić do kina w ciemno (nie licząc czwartego Indy’ego…). Tym niemniej za E.T. nigdy nie przepadałem, a Szczęki i Bliskie spotkania mają u mnie mocne 7/10. Uwielbiam za to Amistad, Monachium i Czas wojny. Możesz strzelać. 😉

              Reply
              • 23 maja 2020 at 11:06
                Permalink

                Moim zadaniem nigdy nie było strzelanie. Z Twojej recenzji dowiedziałem się nowych rzeczy i dobrze się bawiłem ją czytając. Tym co mnie nieprzyjemnie zaskoczyło, była ocena końcowa. Tak jak pisałem powyżej, nie można obniżać wybitnemu filmowi oceny, bo inne genialne dzieła tego reżysera są według Ciebie lepsze.
                Ja nie szukam boga kina, wiem bowiem, że każdemu człowiekowi zdarzają się kiksy. Mnie zdarzył się powyżej, kiedy napisałem za ostro o ocenach filmów, których nigdy nie wystawiłeś.
                Ekranizacja ulubionych książek ( jak i pozostałych) to bardzo śliski temat. Reżyser zawsze musi coś wyrzucić, nawet jeśli nakręcił film tak absurdalnie długi, że większość publiczności marzy już tylko o tym, żeby się wreszcie skończył.

                Reply
  • 19 maja 2020 at 15:13
    Permalink

    Ostatnio leciał na canal+. Z przyjemnością się to ogląda. Ten film nie zestarzał się ani o centymetr, w przeciwieństwie do Samuela L. Jacksona i innych aktorów. Wybitne efekty specjalne. Żaden dinozaur nie wygląda sztucznie, klasyka – niestety niszczona przez nowe filmy – te ze StarLordem. W temacie Parku Jurajskiego zwłaszcza jedynki chyba nie dało się nic zrobić lepiej – niestety ocena 8/10 to jest jeden z największych skandali na fsgk. Żądam wyciągnięcia konsekwencji i uznania tej oceny za niebyłą.

    Reply
  • 19 maja 2020 at 16:51
    Permalink

    Reasumpcje ostatnio są w modzie w naszym kraju, ja wiem. Ale jeśli Park miałby dostać 10, to jak ocenić inne filmy Stefana? Poszukiwaczy zaginionej arki, Szeregowca Ryana, Listę Schindlera? Wahałem się nad oceną i w pełni rozumiem wasze zachwyty. Ba, sam bardzo lubię ten film, ale są lepsze.

    Reply
    • 19 maja 2020 at 20:59
      Permalink

      Co w tym filmie można było zrobić lepiej? Absolutny realizm, doskonałe, jedne z najlepszych efektów specjalnych. No i po naprawdę wielu latach każdy, absolutnie każdy wie co to jest Park Jurajski. Skandal, i do tego redaktor nie potrafi przyznać się do błędu. 10/10 chcemy zmiany😆. Cała trylogia to jest 30/30.

      Reply
      • 19 maja 2020 at 23:19
        Permalink

        “Cała trylogia to jest 30/30.” – skasuj to, zanim przyjdzie SithFrog i powie, co o tym myśli. 😉 O ile rozumiem argumenty o 10/10 dla jedynki, to kontynuacji niestety nie da się obronić. A szkoda, bo druga książka jest równie znakomita co pierwsza, a trzeci film powstał na podstawie niewykorzystanych wątków z ich obydwu. Niestety filmy były po prostu kiepskie.

        Reply
        • 20 maja 2020 at 00:24
          Permalink

          3 jest świetna, przesadziłem z tą 30, ale tak tylko dla żartu, żeby trochę podburzyć. 2 najsłabsza z całej trylogii, ale wciąż porządna, średniak takie 6/10, ale Pterodaktyle w trojce wymiatają. Poza tym świetny powrót głównego bohatera z jedynki. Efekty specjalne to wciąż niedościgniona perfekcja. Scena na barce także genialna.

          Reply
    • 20 maja 2020 at 09:18
      Permalink

      jak to co zrobić z Szeregowcem Ryanem, Listą Schindlera i Indy’m Jonesem?

      wystawiać uczciwie po maksymalnej nocie, tak samo ja Parkowi Jurajskiemu.

      I wtedy wyciągać wnioski. np takie, ze spielberg to najlepszy zyjacy rezyser.

      Reply
      • 20 maja 2020 at 11:17
        Permalink

        “I wtedy wyciągać wnioski. np takie, ze Spielberg to najlepszy zyjacy rezyser.”

        To wiadomo nie od dziś, chociaż ostatnio obniżył loty.

        Reply
        • 20 maja 2020 at 16:08
          Permalink

          Żyjącym legendom powinno się na starość chyba odcinać internet i mikrofony. 🙂 Sporo głupot wygadywał o Polakach pan Spielberg. Choć niezwykłego talentu odmówić mu nie sposób.

          Reply
          • 21 maja 2020 at 08:43
            Permalink

            Co złego Spielberg mówił o Polakach? Nigdy nic nie słyszałem…

            Reply
              • 21 maja 2020 at 13:40
                Permalink

                Spodziewałem się czegoś więcej 🙂 W końcu wielu celebrytów wiele dziwnych rzeczy o Polsce mówiło.
                Tu jednak mamy tylko jedno zdanie i do tego rozdmuchane do granic możliwości. 🙂 Ot anegdotka, która mogła lub nie mogła się zdarzyć (strzelam, że mogła, bo takie opinie nieraz słyszałem). To jeden z powodów dla których nie czytam/oglądam/słucham mediów na co dzień. Każda opcja rozdmuchuje wszystko i używa do własnej korzyści, a kłótnie odbywają się na zasadzie “ktoś coś kiedyś powiedział/nie powiedział” , “stał tam/nie stał tam”. Wszystko po to by polaryzować, a ja w takie gierki nie lubię się bawić.
                Ostatnio w mediach było ciekawie, bo ciekawe czasy, sporo wiedzy, sporo fake newsów, sporo bredni, sporo mądrych rzeczy itd itp. Teraz widzę, że znów wraca to na stare tory. Denne show, by polaryzować i robić ludziom wodę z mózgu.

                P.S. “Niezależna” to dobry żart. Tak niezależna, jak “niezależne”, “anty-mainstreamowe” media internetowe, grupki na FB, czy popularne pseudo-naukowe filmy z żółtymi napisami, specjalizujące się w foliarstwie, sianiu anty-naukowej propagandy i robiące naszym dzieciom wodę z mózgu. Wszystko tak naprawdę zależne, choć niezależna.pl jest przynajmniej zależna od kogoś kogo znamy 🙂

                Reply
                • 21 maja 2020 at 14:41
                  Permalink

                  Nie nazwałem go przecież wrogiem polaków ani polakożercą. Napisałem tylko, że wygaduje o nas bzdury. 🙂 Nie on jeden zresztą, niestety.
                  Chciałeś źródeł to masz. Akurat takie wpadło mi jako pierwsze, ale pisało o tym wiele serwisów, jeżeli nie ufasz tym prawicowym. A “niezależna.pl” jest tak samo niezależna, jak każde inne medium. Niezależność mediów to mit dla naiwnych. Każde głosi poglądy tego, kto wypłaca pensje. 🙂 Ważne, żeby podawały prawdziwe wiadomości, a nie zmyślone czy spreparowane.

                • 21 maja 2020 at 15:19
                  Permalink

                  Nie chodziło o newsa, tylko o gazete 😛
                  A sam news, gdziekolwiek by nie powstał, powstał na podstawie zwykłej anegdotki i nie widzę tu niczego strasznego. Rozdmuchane i tyle.
                  Ja prawicę, taką merytoryczną i logiczną(nie mylić z Konfederacją) bardzo szanuje, sam mam wiele poglądów zbieżnych, więc niech się biorą za prostowanie bzdur ze wschodu, a nie walkę z reżyserem, bo coś tam powiedział i podejrzewają złe myśli 🙂

                  Z tymi pensjami dobrze napisałeś. Ja bardziej szanuje ściekowe media publiczne/rządowe czy gadzinówki od ludzi z SokuzBuraka niż “oświecone” i “niezależne” media internetowe, których treści nie wiadomo jakie mają motywacje i kto im płaci. Przynajmniej wiemy, na czyje zlecenie to powstaje.
                  Znaczy wiele jest podejrzeń kto lub skąd idą pieniądze na zmasowane fejki o szczepionkach czy 5g, ale to lepiej już nie wgłębiać się 🙂

        • 20 maja 2020 at 22:07
          Permalink

          Od kiedy liczymy to ostatnio? Bo na przykład jeszcze w 2012 wyreżyserował naprawdę porządny film. Ostatnie pięć to jest już tylko wznawianie serii jako producent wykonawczy fatalne Transformersy, fatalni Faceci w Czerni, beznadziejne nowe Parki Jurajski, Koty. Po prostu Pan Steven angażuje się w tak wiele filmów, że spora ich część ostatnio to niewypały. Miał rok w którym wyprodukował Gigantów ze Stali – spoko i film i Kowboje kontra obcy czyli żenujące dno.

          Reply
          • 20 maja 2020 at 23:01
            Permalink

            Od Lincolna reżyseruje filmy niezłe, ale nie wybitne. Może to kwestia moich wysokich oczekiwań, ale po prostu Stevenowi brak już tego błysku i zadziorności.

            Reply
            • 20 maja 2020 at 23:51
              Permalink

              No właśnie o Lincolna mi chodziło. Film rewelacyjny, ale tu dużo dało aktorstwo Lewisa. Steven od tego czasu chyba poprostu sie rozleniwil tworzy dużo seriali i sequeli a mało sam reżyseruje i daje swoich pomysłów.

              Reply
  • 19 maja 2020 at 18:07
    Permalink

    “Jest taka scena, w której główni bohaterowie po raz pierwszy widzą wielkie roślinożerne dinozaury i mina Sama Neila musiała być całkiem podobna do wyrazu twarzy większości widzów podczas premiery.”

    Ha! Faktycznie jeden z najbardziej magicznych momentów w kinie w moim życiu! Sam i Laura zdejmują okulary i mają minę “oooooooo” a dokładnie cała sala kinowa mówi “ooooooooo” 😀

    Magia tego filmu to także muzyka, “Journey To The Island” po tylu latach to wciąż jeden z najbardziej rozpoznawalnych tematów muzycznych. Tak właśnie brzmi zapowiedź wielkiej przygody 🙂

    Reply
    • 19 maja 2020 at 23:20
      Permalink

      Muzyka robi robotę. Temat przewodni to jedno z najlepszych dzieł Williamsa.

      Reply
    • 11 czerwca 2020 at 12:53
      Permalink

      Niektóre filmy nie starzeją się wcale. Filmy Bergmana, Felliniego, Kurosawy, Tarkowskiego, Kubricka, Capry więc nie dziwne, że filmy Camerona czy Spielberga, które są znacznie młodsze nie zestarzały się wcale. Taki “Ben Hur” z 1959 robi do dziś 10 razy większe wrażenie wizualne od Ben Hur z 2016. Nie mówiąc o ile lepszym jest filmem. “To wspaniałe życie” 1946 ustawiło tak wysoko poprzeczkę w filmach o Bożym Narodzeniu, że wszystkie filmy o tej tematyce oglądają plecy od blisko 75 lat.

      Reply
  • 10 czerwca 2020 at 10:27
    Permalink

    Również uważam, że skandal z oceną. To jeden z najlepszych filmów jakie stworzono. Typowy warsztat Spielberga, bardzo trudno osiągalny dla innych. Choć nie niemożliwy, co pokazują przykłady Nolana czy Abramsa.

    Reply
  • 11 czerwca 2020 at 12:49
    Permalink

    W kinie w 1993 roku zrobił duże wrażenie na większości. Kolejne sequele wraz z Jurassic world już nie były w stanie uzyskać takiego wrażenia na widzach. Tak to już jest z kinem. Zresztą wystarczy przytoczyć przykłady. Najbardziej efektownym Terminatorem jest do dziś Terminator 2 1991. Najbardziej efektownym Predatorem oczywiście Predator 1987. Z serii Obcy znów Obcy 2 1986. Raz, że poprzeczka zawieszona wysoko, a dwa wtedy nie było CGI sztucznego jak w obecnych filmach z dużymi budżetami.

    Reply

Skomentuj kuba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków