„Knight and day” jako „Wybuchowa para” – z pozoru dziwaczne tłumaczenie mogące wejść z impetem w poczet tłumaczeń polskich, ale tym razem nie zamierzam się czepiać. Ha! Gra słów jest nie do przełożenia (chyba, że ktoś ma pomysł, zapraszam do podzielenia się w komentarzach), a wybrany przez dystrybutora tytuł całkiem nieźle koresponduje z treścią filmu. Sam wybrałbym może coś w stylu „(Jak) Ogień z wodą”, żeby jeszcze bardziej podkreślić różnice między głównymi bohaterami.
A są nimi Roy Miller (Tom Cruise) i June Havens (Cameron Diaz). On jest typową postacią „tomkruzową”, czyli agentem specjalnym, szarmanckim wojownikiem i ultra-skutecznym zabijaką. Ona jest przypadkowo poznaną turystką, którą Miller chce wykorzystać do swoich celów, ale rzecz jasna byłoby to za proste, więc pojawia się między nimi ciekawość, nić porozumienia, a potem nawet coś więcej. Dodatkowo jego poszukują wszyscy źli i dobrzy tego świata, bo (podobno) zdradził i jest bardzo niebezpieczny. W grze o życie pojawia się też genialny naukowiec-introwertyk i technologia mogąca zmienić (ziew) oblicze świata jaki znamy.
Tak, wiem co myślicie, schemat na schemacie schematem pogania. Kalka goni kalkę. Cóż, macie rację. Nie ma tu w zasadzie ani jednej sceny, która by mogła zaskoczyć. Nawet zwroty akcji są boleśnie przewidywalne. Mało tego, widać, że Tom Cruise miał wpływ na scenariusz, bo są tu wszystkie jego typowe zagrywki znane między innymi z serii „Mission:Impossible”. Podziwiać możemy więc Roya Millera, jak bardzo szybko biega po mieście, jak bardzo celnie strzela do wrogów, jak bardzo łatwo wychodzi z kłopotów, jak celnie strzela, jak bardzo szybko biega po dachach, jak bardzo szybko jeździ na motocyklu (a inni go gonią i strzelają) itp. itd.
Mimo braku oryginalności, film ogląda się przyjemnie. Cruise wypada dużo lepiej niż w serii z Jackiem Reacherem, a Cameron Diaz dotrzymuje kroku. Między aktorami zdecydowanie czuć chemię (niewielka niespodzianka, już w „Vanilla Sky” iskrzyło). Walory rozrywkowe są jak najbardziej obecne. Twórcy nie traktują swojej produkcji na serio i często mrugają do widza okiem, sugerując, że chodzi głównie o dobrą zabawę. I zabawnie jest, czasem nawet bardzo, a Roy Miller zaskakuje, bo w pewnym momencie niejako wbrew oczywistościom scenariusza, prawie mnie przekonał, że może jednak jest tym wariatem, o którym mówią władze.
„Knight and day” jest czystą rozrywką i jako taka sprawdza się dobrze. James Mangold (twórca późniejszego, doskonałego „Logana”) wyreżyserował przyjemny umilacz czasu, który można oglądać jednym okiem, drugim robić coś innego i nadal dobrze się bawić. Na majowy, deszczowy wieczór z temperaturą poniżej 10 stopni na zewnątrz będzie jak znalazł.
Wybuchowa para (2010)
-
Ocena SithFroga - 6/10
6/10
Żadnego komentarza? Smuteczek. Ale może to i nic dziwnego, bo to marny film był. Nawet w kategorii letniej rozrywki jest wiele lepszych.
Na pewno są lepsze, ale moim zdaniem ten zły nie jest.
Czy taki marny? Raczej przeciętny
nie wiem jak bardzo musialbym pluć na siebie i na swoj czas zeby to obejrzec, taki jest swietny
Twój czas, Twoja sprawa. Plucia na siebie nie polecam, podobno mało higieniczne i skrajnie nieeleganckie.
Wg mnie beznadziejny. Czerpiący z wizerunków aktorów i żałośnie podrabiający serię 'MI’. Nie każdy film zajedzie daleko na cwaniackim uśmiechu Toma. Chcesz dobrą wakacyjną akcję z Cruisem? Więc odśwież sobie 'Na skraju jutra’. A Wybuchowa para niech wybuchnie na dobre.
Moim zdaniem jest ok natomiast kompletnie nie zgadzam się, że podrabia serię „M:I”. Są części wspólne (Tom i jego wygibasy), ale to jest 3x mniej serio, Knight to w żadnym razie nie jest Hunt. Pajacuje, momentami nie wiadomo czy gra wariata czy naprawdę nim jest, a cały film to bardziej klimat „Pan i Pani Smith” niż „M:I”. Co by nie powiedzieć o tej ostatniej serii – nawet jak mruga do widza to sama historia i bohaterowie poza one-linerem raz na czas są śmiertelnie poważni, a stawką jest pokój na świecie. Tu tego nadęcia nie ma. Od pierwszej do ostatniej sceny jest niepoważnie.
a ja obejrzałem wczoraj i zły nie był. 6/10 to uczciwa ocena.
Zgadzam się w pełni, cieszę się, że się podobało.