Potrójna granica (2019)

Tytułowa potrójna granica w mojej interpretacji składa się z trzech barier: finansowej – zapłać za abonament Netlfixa; technicznej – musisz mieć odpowiedni sprzęt i włączyć na nim film; psychofizycznej (moim zdaniem najtrudniejszej do pokonania) – wytrwać ponad dwie godziny i nie zasnąć/umrzeć z nudów.

Pięciu kumpli-komandosów zapuszcza się w sam środek południowoamerykańskiej dżungli, żeby zabić narkotykowego bossa i ukraść jego pieniądze. Zniechęceni faktem, ze dotychczasowa służba dla kraju przyniosła im niewiele i ledwie wiążą koniec z końcem, decydują się za milion dolarów zostać wyjętymi spod prawa. Oczywiście nie wszystko idzie zgodnie z planem i pojawiają się tarcia między bohaterami, czasem w ruch idą pięści, ale to bez znaczenia. Oryginalności w scenariuszu nie ma, lecz to nie jest największy problem filmu.

Kadr z filmu "Potrójna granica"
Zmarnowanie potencjału takiej obsady jest niewybaczalne.

Największymi problemami są: brak konsekwencji i schematyczna konstrukcja. Najpierw poznajemy naszych żołdaków. Przyjaciele ze wspólną historią, ewidentnie zaprawieni w boju, doświadczeni. A potem wystarczy byle pierdoła, żeby skakali sobie do gardeł. Więź między nimi jest tak słabo zarysowana, że okazuje się kompletnie niewiarygodna. Tak samo dzieje się z kształtowaniem postaci. Ben Affleck gra kapitana, który jest mózgiem całej operacji. Najmądrzejszy i najbardziej doświadczony. Część ekipy wyklucza swój udział w przedsięwzięciu, jeśli szef nie wyrazi aprobaty. I co? To właśnie on z byle powodu przewraca pierwszy klocek domina, który prowadzi od jednej katastrofy do drugiej, to on – spec od planowania akcji co do sekundy – porzuca pierwotne założenia dla kilku dolarów więcej.

A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo każda z postaci ma takie momenty, że widz – o ile nie zaśnie – przewraca oczami ze zrezygnowaniem. Kiedy już Oscar Isaac przed wyruszeniem w drogę zbiera drużynę, zaczyna się właściwa akcja według schematu: idzie dobrze, konkretna wtopa, ojej co my zrobimy, udało się, ale nie bez strat, znów idzie dobrze itp. itd. Film wpada w fabularną pętlę i już do końca się z niej nie wydostaje. Kolejne strzelaniny czy sceny akcji zamiast ekscytować, nudzą. Zrealizowano je tak statycznie, że mogłyby posłużyć za książkowy przykład “jak nie kręcić walki i generalnie dynamicznych ujęć”.

Kadr z filmu "Potrójna granica"
Jak zanudzić widza scenami “akcji”. Rozdział 1. Prezentuje reżyser: J.C. Chandor.

Obsada jest imponująca: Ben Affleck, Oscar Isaac, Charlie Hunnam, Garrett Hedlund, Pedro Pascal, tylko co z tego? Płaskie i źle zbudowane postaci. Beznadziejne, pełne ekspozycji i nadętych dyrdymałów dialogi, zero chemii między członkami ekipy. Dowolna produkcja opowiadająca o ekipie byłych wojaków (ot, choćby “Expendables”) ma ten element zrealizowany o niebo lepiej. Ogromne marnotrawstwo fantastycznych nazwisk.

Napisałbym więcej, ale – z ręką na sercu – pod koniec seansu przysypiałem, a godzinę po niewiele z filmu pamiętałem. Jeśli miałbym cokolwiek pochwalić to może piękne krajobrazy, bo kilka razy trafia się szeroki kadr z cudownym widokiem na Andy czy brazylijską dżunglę. Poza tym nie ma w “Potrójnej granicy” nic wartego uwagi. Jeśli Netflix podpowiada wam ten tytuł po zalogowaniu – nie dajcie się nabrać. Chyba, że macie problemy z zaśnięciem – w takim wypadku polecam.

-->

Kilka komentarzy do "Potrójna granica (2019)"

  • 16 kwietnia 2019 at 16:47
    Permalink

    Szkoda zmarnowanego potencjału, zapowiadało się ciekawie 🙁

    Reply
    • SithFrog
      17 kwietnia 2019 at 09:05
      Permalink

      Owszem, nawet zwiastun zmontowali tak, że chce się obejrzeć, a tu taka klapa…

      Reply
  • 17 kwietnia 2019 at 07:12
    Permalink

    Zgadzam się szkoda potencjału i czasu zmarnowanego na oglądanie. I tak SithFrog z oceną był chyba zbyt łaskaw.

    Reply
    • SithFrog
      17 kwietnia 2019 at 09:01
      Permalink

      Czasem zastanawiam się jak takie filmy powstają. Czy to dopiero na etapie montazu wychodzi, że scenariusz kupy się nie trzyma czy podczas zdjęć żaden aktor nie sygnalizuje, że pachnie lipą? Przecież na planie mieli Aflecka. Zdobywcę Oscara i za scenariusz i za najlepszy film. Gościa, który nakręcił co najmniej trzy naprawdę solidne tytuły…

      Reply
  • 18 kwietnia 2019 at 18:08
    Permalink

    Film miał jeden, bardzo duży plus: zaraz na początku leci w tle For whom the Bell tolls, a z napisami końcowym Orion zespołu Metallica. W zasadzie, po locie helikopterem i usłyszenia pierwszego kawałka można od razu przewinąć do napisów końcowych.

    Reply
    • SithFrog
      23 kwietnia 2019 at 13:16
      Permalink

      Tak, to było dodatkowo bolesne, bo scena z kawałkiem Metallici świetna, nakręcona efektownie i nie zapowiadała, że to ostatni moment w filmie gdzie jest fajnie.

      Reply

Skomentuj Cabott Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków