Szubienicznik. Tomy 1-2. (Jacek Piekara)

Obiecywałem już kiedyś, bodaj przy okazji recenzji powieści Konrada T. Lewandowskiego poświęconych przygodom Stanisława Lawendowskiego, że rozprawię się również z innymi książkami z naszego rodzimego gatunku szlachecko-awanturniczego. Słowo się rzekło, więc pora je dotrzymać. A na pierwszy ogień niech pójdą książki, które cenię najbardziej, czyli dwa tomy fantastycznej trylogii “Szubienicznik” Jacka Piekary.

W zasadzie powinienem zacząć od paru słów na temat samego pisarza. Nie będę ukrywać, że do Jacka Piekary mam wyjątkowy sentyment. Jeszcze jako dziecko czytałem jego recenzje gier wideo w Świecie Gier Komputerowych i Gamblerze. O pisarskim zacięciu Piekary nie miałem wówczas pojęcia, ale imponował mi wyjątkowo lekkim piórem, które dawało o sobie znać nawet w opisach gier. Z kolei jego felietony – pisane do Gamblera pod pseudonimem Randall – dosłownie rozbrajały mnie i rozkładały na łopatki. Była to jakaś fantastyczna, wybuchowa mieszanka – z jednej strony autor “jechał po prawicowej bandzie”, demonstrując swoją bardzo ostrą, acz przesyconą humorem antylewicowość, z drugiej puszczał od czasu do czasu antyklerykalne oczko. Była w jego poglądach i sposobie ich prezentacji jakaś niesamowita swada. Piekara nie bał się pisać obrazoburczo i ujął mnie tym tak bardzo, że świetnie sobie zapamiętałem jego nazwisko.

Z Moskwy nigdy nie przyszło nic poza biedą, wszami, złodziejstwem i krzywoprzysięstwem.
—Szubienicznik—

A w końcu – choć było to już długo po upadku tak Gamblera, jak ŚGK – zacząłem sięgać po jego książki. Myślę, że cyklowi inkwizytorskiemu, z którego Piekara jest najbardziej znany, należy się osobny i znacznie dłuższy tekst, ale chciałbym zacząć od Szubienicznika. Święta Makrelo, cóż to za fantastyczna książka!

Okładka pierwszego tomu Szubienicznika.

Jest koniec XVII wieku. Za nami triumfy pod Wiedniem i Parkanami, dające złudne przekonanie o potędze Rzeczypospolitej. Na dwór stolnika Ligęzy przybywa jego dawny znajomy, pan podstarości Jacek Zarębski. Wezwało go tu pismo od stolnika. Ale wezwało też trzech innych szlachciców, ani panu stolnikowi, ani podstarościemu nieznanych. Pan Ligęza zwierza się Zarębskiemu, iż listy, a także zawarta w nich obietnica rozwiązania problemów adresatów, to wyjątkowo sprawne fałszerstwo. Ale któż miałby interes w zwoływaniu na dwór stolnika czterech różnych szlachciców? I czy to aby pan podstarości nie jest planowaną ofiarą jakiejś intrygi? Wydaje się to tym bardziej prawdopodobnym, iż jeden z gości zachowuje się w stosunku do pana Zarębskiego dość wyzywająco. Ale podstarości, który przestępców różnych nieraz już ścigał, nie zamierza się temu biernie przyglądać. Rozpoczyna się śledztwo.

…niemiecka mowa, z natury przecież przypominająca głuchy psi warkot lub krakanie kruków ucztujących na ścierwie…
—Szubienicznik—

Tak moi drodzy, “Szubienicznik” nie jest klasyczną powieścią awanturniczą, ale raczej połączeniem szlacheckiej gawędy z kryminałem. Jeśli podobają Wam się kolorowe historie z życia szlachty i obrazki obyczajowe – będziecie wniebowzięci, bo pióro Piekary jest niezrównane, a opowieści jakie snują bohaterowie książki sprawiają, że cały ten XVII-wieczny świat ożywa nam przed oczami. A jeśli lubicie zagadki kryminalne, to zaręczam – dostaniecie tu naprawdę twardy orzech do zgryzienia i intrygę trzymającą w napięciu. Piekara połączył tak różne składniki i sprawił się doskonale, serwując nam niezły bigos.

Okładka drugiego tomu – Falsum et verum.

Niestety, choć obie książki podobają mi się szalenie, to nie mogę się oprzeć pewnemu nieprzyjemnemu przeświadczeniu, że autor nie ma pomysłu na rozwiązanie wymyślonej przez siebie zagadki. Świadczyć może nie tylko zwłoka z wydaniem trzeciego tomu (poprzednie wydano odpowiednio w 2013 i 2014), ale i fakt, że nagły zwrot akcji, którym kończy się tom pierwszy, zostaje – przynajmniej częściowo – odwrócony, byleby tylko śledztwo podstarościego nie posunęło się zbyt daleko. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że problem ten Piekara już rozwiązał, a jedynym, co wstrzymuje publikację trzeciego tomu “Szubienicznika”, jest popularność cyklu inkwizytorskiego, którego ostatni tom wyszedł bodaj w zeszłym roku. Bo naprawdę, rzadko która historia porywa mnie tak bardzo, abym nie mógł doczekać się jej kontynuacji.

Polecam “Szubienicznika” zarówno miłośnikom powieści szlacheckiej, jak i fanom kryminałów. W książce znajdziecie niemal wszystko, co najlepsze w obu tych gatunkach. Na dodatek istnieje całkiem zgrabne wydanie powieści w formie audiobooka, dostępne między innymi na Audiotece – w sam raz dla wszystkich uczulonych na papier. Bez względu na to, jaką formę zapoznania się z opowieścią Piekary wybierzecie, zaręczam, że warto.

-->

Kilka komentarzy do "Szubienicznik. Tomy 1-2. (Jacek Piekara)"

  • 6 stycznia 2019 at 14:06
    Permalink

    Miałem nieprzyjemność poznać w ubiegłym roku pierwszy tom serii o inkwizytorach i mam twórczości pana Piekary dość na jakieś 250 lat. 😉 Rzadko mi się zdarza dawać na Goodreads jedną gwiazdkę, ale tu nie wahałem się ani chwili. Albo więc nagle w autorze nastąpiła jakaś wielka odmiana, albo January ma rację, a DaeL blefuje. 😉

    Reply
    • 6 stycznia 2019 at 19:33
      Permalink

      Jakieś argumenty przeciw cyklowi inkwizytorskiemu? Odniósłbym się, ale nie mam do czego.

      Reply
      • 7 stycznia 2019 at 15:27
        Permalink

        Przede wszystkim kompletnie niewykorzystany potencjał wymyślonego świata oraz duża niekonsekwencja w jego opisywaniu. Co z tego, że Jezus zszedł z krzyża i rąbał mieczem i ogniem, skoro w książce jest o tym raptem kilka słów? Pomijam fakt, że oprócz jechania po chrześcijaństwie i Kościele, nie ma to absolutnie żadnego sensu z punktu widzenia samej istoty wiary i nie zostało w żaden sposób wyjaśnione. Inkwizytorzy to po prostu wędrowni najemnicy. Święte oficjum niby takie wszechmocne, niewiele się różni od zwyczajnie zdeprawowanej hierarchii kościelnej. Niby ma wzbudzać strach, a byle przybłęda próbuje ukatrupić Mordimera. On sam zaś jest jednym z najbardziej antypatycznych bohaterów książki, jakich sobie przypominam. Zadufany w sobie mizogin, któremu wszystko udaje się przypadkiem jak młodemu Anakinowi w Mrocznym widmie (jakby co to anioł pomoże). Jestem ponadto tak daleki od popierania poprawności politycznej, jak tylko się da, ale kobiety w tej książce opisuje się tylko rozmiarem i kształtem biustu, co może i byłoby dla mnie podniecające 25 lat temu, ale dziś już nie bardzo. W przeciwieństwie zaś do swych kształtów wszystkie panie dysponują charakterem płaskim jak naleśnik i są nagrzane jak pryszczaci nastolatkowie. Nie pamiętam, żeby w którymkolwiek z opowiadań pojawiła się jakaś ciekawa postać (niezależnie od płci).
        Do tego dochodzą jeszcze duże problemy z budowaniem ciekawych historii. Wszystko sprowadza się do tego, że inkwizytor przypadkiem wpada na kogoś, kto chce go wynająć do roboty, której normalnie on nie wykonuje, ale daje się w nią mimo wszystko wciągnąć. Potem jest nudne śledztwo, gołe cycki i kobiety w potrzebie, a na koniec jakieś mało zaskakujące zakończenie.
        Wynudziłem się strasznie, styl mi zupełnie nie podszedł, świat okazał się nieciekawy i mało odkrywczy, bohaterowie okropni i nierealistyczni. Dziwią mnie napotykane w internecie porównania do prozy Sapkowskiego, bo koło Wiedźmina Sługa boży nawet nie stał.

        Reply
        • 8 stycznia 2019 at 15:35
          Permalink

          Właśnie ja też mam takie odczucia. W mojej wyobraźni to wyglądało zupełnie inaczej więcej Jezusa jako przewodniczącego świętego oficjum który skazuje ludzi ba stos za obrazami ósemek. Rabie mieczem u jest szefem bandy, która wszędzie szuja winnych i wywleka z domów. Poczułam zawód jak zaczęłam czytać .

          Reply
        • 10 stycznia 2019 at 08:31
          Permalink

          Koło Wiedźmina Mordimer nie stał, tu się zgodzę, to jest zupełnie inny styl pisania. Moje argumenty będą dotyczyły tylko czterech podstawowych książek, prequele się nie liczą, bo rzeczywiście są słabe.

          Piekara po swojemu głównie daje wierze pstyczka, ale tu jest skuteczny, bo pokazuje przypadkowość kierunków wiary. W jednym z opowiadań MM spotyka herezję wierzącą, że Jezus wybaczył winowajcom. Jak niewiele trzeba, by strony barykady się zmieniły… Jest jeszcze trochę genezy nowej wiary i rewelacyjne ostatnie opowiadanie o tajemnicy Amszilas. Najfajniejsze w pomyśle Piekary jest to, jaką spójną wizję świata on na tym pomyśle zbudował. Jak wiarygodny w swoim okrucieństwie jest to świat. Chyba nie znam drugiego tak przygnębiającego uniwersum fantasy.

          Mordimera zawsze będę bronił. Rewelacyjna, wielowymiarowa postać. Bezwzględny fanatyk w świecie, który takowych promuje. Nie ma farta! Jest inteligentny, dociekliwy, ma charakter i wiedzę. Jest skur… totalnym, jego podejście do kobiet wpisuje się w ten portret. No i ma fenomenalne cyniczne poczcie humoru. Ciężko mi znaleźć innego bohatera, który nieomal jednocześnie wzbudza wstręt, podziw, nienawiść i zainteresowanie.

          Śledztwa są dobre, jeszcze lepsze są rozwiązania. Często przewrotne, dziwne i wpisujące się w światopogląd MM. Kilka stron wcześniej chciałem go uznać za debila i padalca… by w zakończeniu prawie się z nim zgodzić. Zaskakująco często pomaga mu jego wiara. Ciężej czepiać się o fanatyzm bohatera, gdy się okazuje, że ten fanatyzm jest skuteczny…

          Opowieść o Jezusie i jego ‘karierze’ jest w planach, więc będzie czas na genezę.

          Reply
          • 12 stycznia 2019 at 08:53
            Permalink

            “Nie ma farta! Jest inteligentny, dociekliwy, ma charakter i wiedzę.”

            Ok, nie wiem jak to napisać, żeby nie wyszło, że cię atakuję lub obrażam :/ Więc napiszę prosto z mostu – jeśli uważasz, że nie miał farta, a wszystko zawdzięcza temu co wypisałeś to masz duży problem z rozumieniem książek. O to w tych książkach chodzi, że są opowiadane z perspektywy Mordimera, który jest zadufanym w sobie cynikiem i uważa, że jest we wszystkim najlepszy. Ale wszystko udaje mu się fartem lub sam przypisuje sobie cudze zasługi i jedynie tłumaczy czytelnikowi, że wcale nie, że to było przemyślane, itd. Zawsze ktoś mu ratuje tyłek, bo robi coś tak głupiego, że aż szkoda gadać.

            Reply
  • 6 stycznia 2019 at 17:17
    Permalink

    Również mam sentyment do Piekary za Clicka i inne rzeczy związane z grami. Gdy około 10-15 lat temu zacząłem interesować się polską fantastyką to sięgnąłem właśnie po cykl inkwizytorski. Byłem zafascynowany i nie mogłem się doczekać ostatniej części (zapowiedzianej początkowo na 2007 rok). Z czasem Piekara zaczął odcinać kupony wydając inne książki z tego uniwersum, które mnie nie wciągnęły, więc je zacząłem olewać i poznawałem innych autorów. W ubiegłym roku odświeżyłem sobie cykl inkwizytorski i… I już nie czekam na zakończenie. Opowiadania są banalne, wiele powtórzeń, intrygi proste jak drut. Wtórność razi, każde kolejne opowiadanie traci przy ponownym przeczytaniu. Schemat goni schemat. Kolejny raz do tego cyklu już nie wrócę. Podoba mi się pomysł na cykl i sam bohater, ale cała reszta leży i kwiczy.

    Dael, proszę – zanim zaczniesz tu wychwalać te książki to zrób sobie kilkutygodniową przerwę i sięgnij po nie jeszcze raz. Zmienisz zdanie.

    Reply
  • 6 stycznia 2019 at 19:40
    Permalink

    A w tym ‘Szubieniczniku’ zaś Piekara jedzie po religii? Nie jestem jej jakimś szczególnym fanem, ale u niego jechanie po religii to już przesadyzm. Tak czy owak zachęciłeś mnie 🙂 Czekam na tekst o Mordimerze, bo uwielbiam ten cykl. Za bohatera, świat, mrok, cynizm i niejednoznaczność. Pierwsze cztery książki są bez dwóch zdań znakomite.

    Teraz mam na tapecie pierwszy tom ‘Sagi o kotołaku’ Lewandowskiego. To moje pierwsze spotkanie z tą ponoć kiedyś popularną serią i też byłby to dobry materiał na tekst.

    Reply
  • 6 stycznia 2019 at 21:27
    Permalink

    Szczerze mówiąc mam do Piekary stosunek mieszany. Lubię samą osobę autora i lubię jego pióro. Pan Jacek pisze lekko i dowcipnie i czyta się to bardzo dobrze. Ale zgadzam się z przedmówcami, że jego fabuły pozostawiają wiele do życzenia. To historyjki. Proste jak konstrukcja cepa, z góry wiadomym rozwojem wypadków i zakończeniem. Powiem tak: opowiadania Jacka Komudy (żeby pozostać w kręgu sarmackiej fantasy) pamiętam do dziś, niemal scena po scenie. Z opowiadań Piekary nie pamiętam ani słowa.

    Reply
    • 7 stycznia 2019 at 03:49
      Permalink

      Bo on tak troche sztywno pisze ja przeczytałam cykl Inkwizytorski i tez mysłam ,ze ebdzie inaczej jakos niz było.Takiego czegos co jest u Grzędowicza czy Sapkowskiego u niego mi zabrakło, tego talentu co powoduje ,ze nie mozesz sie odłczyc od ksiazki ani na chwilę.
      Niemniej pomysł genialny cykl opowiadań Jacka Piekary o przygodach inkwizytora Mordimera Madderdina wydanych przez Fabrykę Słów, osadzony w alternatywnej wersji naszego świata, w którym Jezus Chrystus zstąpił z krzyża, ukarał swoich prześladowców i tych, którzy w niego nie uwierzyli.

      Reply
  • 6 stycznia 2019 at 22:00
    Permalink

    Zaczęłam czytać, ale mnie nie wciągło i odłożyłam. Może kiedyś zrobię drugie podejście…

    Reply
    • 8 stycznia 2019 at 15:25
      Permalink

      Bo to jest dobre,ale nie bardzo dobre. Takie może być,ale niekoniecznie musi. Są gorsze książki ,ale do genialnych mu daleko. Można łyknąć ale. ..no właśnie….

      Reply
  • 7 stycznia 2019 at 03:46
    Permalink

    Tego nie czytałam za to czytałam cykl Inkwizytorski. Dzieje sie w alternatywnym wszechswiecie gdzie Jezus Chrystus zstąpił z krzyża, ukarał swoich prześladowców i tych, którzy w niego nie uwierzyli.
    Polecam. dla mnie nie ma tam nic obrazuborczego , jeszcze za mało. jak sie zabierałam za czytanie to mslałam ,ze bardziej pojedzie po wszystkich świetych i swietej instytucji kosciła hehe.
    Bardzo gorąco polecam ten cykl .

    Reply
  • 7 stycznia 2019 at 19:02
    Permalink

    Chyba Daelu niezbyt śledzisz twórczość Piekary w kwestii Cyklu Inkwizytorskiego, albo źle zrozumiałem to co napisałeś. Książek ze świata Mordimera będzie jeszcze co najmniej 4. Czarna Śmierć, Dwa razy Płomień i Krzyż i Rzeźnik z Nazaretu.

    Reply
  • 28 marca 2019 at 10:25
    Permalink

    Kończę 1 tom i lekko się wyżalić chciałem. Bo wziąłem się za książkę z twojego polecenia. Usprawiedliwia cię fakt, że samego autora ceniłem i bez tej polecajki, więc mógłbym zacząć książkę i bez tej recenzji. Szczególnie z powodu cyklu inkwizytorskiego. Ale także z uwagi na całkiem niezłego ‘Charakternika’.

    ‘Szubienicznik’ dostanie ode mnie 5/10 max. Szlacheckie obyczaje i ich sprytnie przemycona krytyka na +. Sama akcja to dno! Mało czytelne powiązanie intrygi, rozwleczenie, przegadanie, kilka głupich pomysłów. Beznadziejne dygresję. Aż mnie chwilami ręka świerzbiła by kawałek przewinąć! Tylko w ‘Kościanym galeonie’ Piekara marudził równie mocno. Z 200 stron szłoby z tej książki bez szkody wyciąć.

    Czekam na kolejne przygody Mordimerka, ale poza tym przynudza pan Jacek, oj przynudza.

    P.S. ‘Tandem tedy moster dzieju’. Szukałem na necie, ale nie znalazłem. Co oznacza ta fraza?

    Reply
  • 21 lutego 2021 at 21:18
    Permalink

    No i stało się. Pierwszy raz kompletnie zawiodłem się na poleceniu Deal. Książki okrutnie nudne, wypełnione bezpłciowymi gadaninami głównych bohaterów tyczących tematów wszelakich. Jeżeli zamysłem autora było oddanie chaosu pijackich dyskusji to w pełni mu się to udało. Ciekawej fabuły zasadniczo brak, bohaterowie to jakieś chodzące stereotypy szlachty, zerznięte w większości z Sienkiewicza, generalnie mizeria okrutna…

    Reply

Skomentuj Ncgkjfdg Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków