Demaskuj z DaeLem: Papieżyca Joanna

Kobieta zasiadła na Tronie Piotrowym. To jedna z najgłębiej skrywanych tajemnic Kościoła katolickiego. Choć gwoli ścisłości – Kościół nie mogąc od razu zataić prawdy przed wiernymi, przez pewien czas przyznawał się do kompromitującego błędu. O papieżycy Joannie pisali między innymi francuski dominikanin Jan z Mailly oraz polski arcybiskup Marcin z Opawy (nawiasem mówiąc – też dominikanin). Dopiero kolejne stulecia pozwoliły ukryć przed wiernymi szokującą prawdę o tym, że jeden z papieży był kobietą… A przynajmniej tak twierdzą zwolennicy popularnej teorii spiskowej. Spróbujmy przyjrzeć się jej z bliska i sprawdzić ile prawdy jest w historii papieżycy Joanny.

Według legendy była Angielką i do tego – jak twierdzą niektórzy – mężatką (inne wersje mówią, iż miała kochanka). Podróżując do Aten postanowiła, dla większego bezpieczeństwa, zataić swą płeć i przebrać się za mężczyznę. Dotarłszy na miejsce przekonała się, że zmiana płci odkryła przed nią cały szereg możliwości. Przybrała pseudonim Jan Anglik i rozpoczęła studia. Zdobywszy wszechstronne wykształcenie, również z zakresu teologii, wyruszyła do Rzymu, gdzie przyjęła święcenie kapłańskie i została wykładowcą uniwersyteckim. W końcu zaś, jako Jan Anglik, została wybrana na biskupa Rzymu.

Po Leonie papieżem był przez dwa lata, siedem miesięcy i cztery dni Jan Anglik (Ioannes Anglicus), urodzony w Moguncji. Zmarł on w Rzymie, po czym tron papieski przez miesiąc pozostawał pusty. Powiada się, że ten Jan był kobietą, która jako młoda dziewczyna udała się do Aten w męskim przebraniu razem z mężczyzną, który był jej kochankiem. Tam zgłębiała różne dziedziny wiedzy, tak długo, aż nie miała już nikogo równego sobie. Później wykładała w Rzymie, a jej studentami i słuchaczami byli nawet uczeni mężowie. W mieście szerzyła się jej sława, jako wybitnej osobistości o wielkiej wiedzy, tak że wszyscy byli zgodni, iż to temu Janowi należy się godność papieża.
—Marcin z Opawy—

Jej pontyfikat został przerwany przez… ciążę. Papieżyca miała zacząć rodzić podczas procesji z bazyliki św. Piotra do bazyliki św. Jana na Lateranie. Urodziwszy dziecko, Joanna umarła w uliczce między Koloseum a kościołem św. Klemensa. Alternatywna wersja historii, przytoczona przez Jana z Mailly, nie umiejscawia zgonu w trakcie procesji, ale również wskazuje na poród, jako sposób w jaki papieżyca została zdemaskowana.

(Uwaga, będę tłumaczył z łaciny. Błędy są nie do uniknięcia.)

Pewnego dnia weszła na swego konia i zaczęła rodzić. Ludzie natychmiast przywiązali jej stopy do końskiego ogona i zaczęli ją włóczyć i obrzucać kamieniami. Pochowano ją w miejscu śmierci.
—Jan z Mailly—

Ale nie tylko relacje dominikanów mogą być dowodem na tę historię. Są nią również “brakujący Janowie” w oficjalnym poczcie papieży Kościoła katolickiego. Według archiwów watykańskich po Janie XV nastąpił pontyfikat Jana XVII. Z kolei po Janie XIX mieliśmy Jana XXI. Można byłoby tu wstawić i dwie papieżyce Joanny.

No i nie zapominajmy o “krześle z dziurką”, jakie możemy znaleźć w Muzeach Watykańskich. Czemu innemu mogłoby służyć, jeśli nie sprawdzeniu płci kandydata na papieża, po tak skandalicznej wpadce, jaką zaliczył Kościół.

A jednak ktoś kręci…

Czy w obliczu takich dowodów można mieć jakieś wątpliwości? Można. Jak najbardziej.

Zacznijmy od świadectw. Tu napotykamy na pierwszy problem. Nie chodzi nawet o to, że obie relacje (a także inne dokumenty) różnią się istotnymi szczegółami do tego stopnia, że nie mogą wszystkie być prawdziwe. W najlepszym wypadku duża ilość detali jest zmyślona. Ale problem jest znacznie głębszy. Otóż pontyfikat papieżycy Joanny miał mieć miejsce w latach 855-858. Pierwsza spisana wzmianka o tym wydarzeniu powstała dwa i pół wieku później. Kiedy mowa o źródłach historycznych, warto pamiętać, że już 25 lat opóźnienia jest dzwonkiem ostrzegawczym, każącym uruchomić sceptycyzm. 250 lat to wyjące syreny.

Joanna na XVI-wiecznej ilustracji.

Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę metody pracy średniowiecznych kronikarzy i historyków. Jeszcze w IV w.n.e. zachodnia historiografia pogrążyła się w kryzysie, z którego wyszła dopiero w późnym średniowieczu. Jednym z głównych przejawów tego kryzysu był – używając dzisiejszego języka – pęd narracyjny, chęć snucia opowieści, nawet jeśli opiera się ona o zasłyszane gdzieś legendy, albo rzeczy kompletnie zmyślone (nieraz w kronikach znajdujemy zastrzeżenie, że autor – tam gdzie nie mógł dotrzeć do źródeł – po prostu używał wyobraźni, by napisać jak być mogło). Innymi słowy – średniowiecznym historykom lepiej nie wierzyć, gdy opisują rzeczy, jakich nie mogą znać z bezpośrednich źródeł.

Kwestia znikających papieży Janów jest równie prozaiczna, jeśli zdamy sobie sprawę z ilości średniowiecznych antypapieży, to znaczy biskupów powołanych na tron papieski w sposób błędny, albo bezprawny. Było ich co najmniej 43, a nieraz pretensje do schedy po św. Piotrze rościło sobie po 3-4 papieży jednocześnie. Kościół do dziś ma problem z ustaleniem kto był prawdziwym papieżem, a kto antypapieżem. Bałagan podczas wielkiej schizmy zachodniej był tak wielki, że trzeba było dokonać “resetu” – abdykowali wszyscy pretendenci do tronu Piotrowego.

XV-wieczna rycina przedstawiająca “zdemaskowanie” papieżycy Joanny.

Nie klei się w historii papieżycy Joanny jeszcze kilka rzeczy. Na przykład kwestia święceń biskupich. Zgodnie z prawem kanonicznym, wyboru papieża dokonuje Kolegium Kardynałów.

Kan. 349 – Kardynałowie Świętego Rzymskiego Kościoła tworzą szczególne Kolegium, któremu przysługuje prawo wyboru Biskupa Rzymskiego, zgodnie z postanowieniami specjalnego prawa. Ponadto kardynałowie są do dyspozycji Papieża, czy to działając kolegialnie, gdy są zwoływani razem dla rozważenia ważniejszych spraw, czy też pojedynczo, mianowicie przez wykonywanie różnych urzędów, świadcząc pomoc Biskupowi Rzymskiemu, zwłaszcza w codziennej trosce o Kościół powszechny.
—Kodeks Prawa Kanonicznego, Księga II, Część V, Sekcja I, Rozdział III—

Od ponad 500 lat Kolegium powierza pierścień Rybaka wyłącznie kardynałom. W średniowieczu zdarzały się wprawdzie wyjątki od tej reguły, ale były one stosunkowo rzadkie. Joanna musiałaby więc piąć się po szczeblach kariery kościelnej raczej długo i nawet przebojowa kariera teologa nie otwarłaby jej szeroko drzwi do papiestwa.

Dorzućmy do tego fakt, iż zachowana do dziś korespondencja arcybiskupa Reims z okresu rzekomego pontyfikatu Joanny w ogóle nie wspomina o całej sprawie, a istnieją solidne przesłanki (m.in. monety z wybitymi datami i podobiznami papieży), które każą przypuszczać, że w 855 r., kiedy papieżem miała zostać kobieta, na tronie Piotrowym zasiadał już jej “następca”, czyli Benedykt III.

XV-wieczna karta tarota przedstawiająca papieżycę/arcykapłankę.

No i to nieszczęsne krzesło z otworem, które miało służyć do badania płci… Jak się okazuje tego rodzaju krzesła są starsze od papiestwa. I służą do takich samych celów jak współczesne, porcelanowe “trony”.

Źródła legendy

Skąd zatem wzięła się legenda o papieżycy Joannie? Cóż, tego nie można stwierdzić ze stuprocentową pewnością. Wiemy, że w rozpropagowaniu mitu pomagali historycy relacjonujący podania ludowe jako fakty, zwolennicy reformacji, którzy chcieli podkopać autorytet Kościoła, a nawet… wróżbici, którzy stosując karty tarota ugruntowywali obraz papieżycy/arcykapłanki. Jeśli jednak pragnienie znalezienie źródła mitu naprawdę nie daje nam spokoju, to powinniśmy chyba zwrócić swe oczy na okres tzw. “pornokracji”, czyli “rządów prostytutek”. Określeniem tym opisuje się dość niechlubny okres w historii papiestwa – pierwszą połowę X wieku, kiedy to dwie kobiety – Teodora i jej córka Marozja wywierały ogromny wpływ na politykę Rzymu. Według Liutpranda, żyjącego wówczas biskupa Cremony, panie te miały de facto rządzić Stolicą Apostolską… z łóżek kolejnych papieży.

Nie wiemy, czy Liutprand nie był w swojej relacji stronniczy (był przeciwnikiem politycznym m.in. papieża Jana XI, którego oskarżał o bycie synem papieża Sergiusza III i Marozji), ale jeśli Kościół kiedykolwiek miał swoją “papieżycę”, to na tytuł ten zasługują raczej Teodora i Marozja, niż fikcyjna Joanna.

-->

Kilka komentarzy do "Demaskuj z DaeLem: Papieżyca Joanna"

  • 16 grudnia 2018 at 15:17
    Permalink

    Dael zasadę wyboru papieża przez kardynałów wprowadził Mikołaj II podczas synodu w roku 1059. Nie można odnosić tych reguł papieskiej elekcji do IX wieku. Ważną rolę przed erą konklawe odgrywał kler i mieszczaństwo Rzymu oraz przeróżni możni.

    Reply
  • 16 grudnia 2018 at 18:19
    Permalink

    Od ponad 500 lat Kolegium powierza pierścień Rybaka wyłącznie kardynałom. W średniowieczu zdarzały się wprawdzie wyjątki od tej reguły, ale były one stosunkowo rzadkie

    No właśnie. Sam piszesz, że dopiero od ponad 500 lat.
    A te wyjątki średniowieczne, nie dotyczyły tylko sposobu wyboru i tego, czy ktoś był wpierw kardynałem i czy przez kardynałów był wybierany.
    Piszesz o tym, skąd, gdzie i jak miała dostać święcenia.
    W tamtych czasach papieżem mógł zostać nawet nastolatek.

    Dla przykładu:
    https://www.vice.com/pl/article/wnn8k4/papieze-bywali-o-wiele-gorsi-niz-ten-z-serialu-sorrentino

    Więc to nie był problem, czy była biskupem w ogóle, czy nie była. Ani to, jak długo trwała jej kariera i jak spektakularna była lub nie. Argument takowy zmuszony więc jestem nazwać lekko naciąganym.
    Bo wtedy jeszcze tego nie przestrzegano.
    O wyborze decydowały inne względy.

    Poza tym legenda o tym, że była znikąd, może być koloryzowaniem. Równie dobrze mogła pochodzić z jakiegoś ważnego rzymskiego rodu. Z takimi plecami bez problemu mogłaby piąć się po szczeblach kariery i zostać w końcu papieżycą.

    Jeśli jednak pragnienie znalezienie źródła mitu naprawdę nie daje nam spokoju, to powinniśmy chyba zwrócić swe oczy na okres tzw. “pornokracji”, czyli “rządów prostytutek”

    No właśnie. Każdy z papieży tego okresu zostawał nim tak naprawdę jedynie dzięki poparciu wpływowych kobiet.

    Sama kobieta również w ten sposób mogłaby zająć ten stołek.

    Podsumowując:
    Nie wszystkie argumenty przez ciebie przywoływane są trafne. Też widać, że lubisz trochę ponaciągać, żeby ci pasowało. 😉

    Reply
  • 19 grudnia 2018 at 22:37
    Permalink

    Bzdura, bzdura, bzdura. Niech zwolennicy tej teorii podadzą choć jeden dowód na jej poparcie, który byłby czymś więcej niż ludową bajką (dziś powiedzielibyśmy “miejską legendą”) to pogadamy. Z równą wiarygodnością możemy rozpatrywać średniowieczne przekazy kronikarskie o smokach.

    Reply

Skomentuj Robert Snow Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków