Przez blisko 8 tysięcy lat Północą rządzili królowie z dynastii Starków. Od Brana Budowniczego, który wzniósł Mur, aż po Torrhena, Króla Który Klęknął, Starkowie władali niepodzielnie, miażdżąc swych wrogów i zachowując wiarę w Starych Bogów. Nadawano im różne miana – byli Królami Zimy i Królami Wiosny, Królami Gorzkimi i Królami Słodkimi, Królami Księżycowymi i Głodnymi Wilkami. Ale zawsze byli Królami Północy. Dopiero nadejście smoków przerwało ich rządy.
Kiedy Greatjon Umber w płomiennej mowie wyrzekał się Stannisa i Renly’ego, i składał hołd Robbowi Starkowi, odwoływał się do tradycji starszej niż Andalowie i Valyria. I choć rządy Młodego Wilka nie przetrwały długo, to raz obudzony ogień Północy, nie mógł być wygaszony. Nawet przez Krwawe Gody.
Dzisiejszy odcinek Szalonych Teorii posłuży za wstęp do szerszych rozważań na temat spisków, knowań i nadchodzącej wojny, w której Północ znów powstanie. Ale wstęp ten jest konieczny, bo każde rozważania na temat przyszłości Północy zacząć należy od podstawowego stwierdzenia. Podczas ostatniej narady ze swoimi lordami i doradcami, Robb Stark legitymizował Jona Snow, uczynił go swoim następcą, i dołożył wszelkich starań, aby wiadomość o tym dotarła do miejsc stanowiących zaplecze dla kolejnej ofensywy sił Północy.
Przyjrzyjmy się zatem chwili w której dynastia Starków poszerzyła się o drugiego już króla imieniem Jon.
Królewski dekret
Wkrótce po wyruszeniu w drogę do Bliźniaków, na ślub lorda Edmura Tully’ego i Roslin Frey, Robb zwierza się swojej matce z nękających go problemów. Młody wilk zdaje sobie sprawę z tego, iż wojna nie idzie po jego myśli. Utrata poparcia Karstarków i Freyów znacząco osłabiła jego siły. Zajęcie przez Żelaznych Ludzi Deepwood Motte i – przede wszystkim – Fosy Cailin, praktycznie uniemożliwiło sprowadzenie z północy posiłków. Złupienie Winterfell oraz „śmierć” jego braci podważyły możliwość przetrwania Północy jako samodzielnego bytu politycznego. Robb nie jest naiwny, zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowi wyprawa na ślub. Nie zna wprawdzie głębin podłości i okrucieństwa, do których wkrótce zniży się lord Walder Frey, ale wie, że podejmuje ryzykowną grę. Wie też, że musi działać już teraz, na wypadek gdyby sprawy przybrały zły obrót.
Jedną z pierwszych jego decyzji, świadczących o przeczuwaniu zagrożenia, jest odprawienie większości Westerlingów, dzięki czemu Szary Wicher (który tak ich przerażał) może znów mu towarzyszyć.
Z sześciu Westerlingów, którzy przybyli z jej synem z Turni, u jego boku został tylko jeden. Ser Raynald, brat Jeyne, który nosił królewską chorągiew. Tego samego dnia, gdy Robb otrzymał od lorda Tywina zgodę na wymianę jeńców, wysłał wuja Jeyne, Rolpha Spicera, do Złotego Zęba z Martynem Lannisterem. Było to zręczne posunięcie. Jej syn nie musiał się obawiać o bezpieczeństwo Martyna, Galbart Glover z radością usłyszał, że jego brat wsiadł na statek w Duskendale, ser Rolph otrzymał ważne i honorowe zadanie… a Szary Wicher znowu był u królewskiego boku. Tam, gdzie jest jego miejsce.
—Nawałnica mieczy—
Potem, przychodzi pora na sprawę poważniejszą. Kwestię sukcesji. Rozmawiając z Catelyn, młody król oznajmia jej, iż planuje legitymizować Jona Snow, i to właśnie jego uczynić swym następcą, przynajmniej do czasu spłodzenia potomka.
– Gdybym zginął w następnej bitwie, królestwo nie może zginąć razem ze mną. Zgodnie z prawem następna w linii sukcesji jest Sansa, więc Winterfell i północ przeszłyby w jej ręce. – Zacisnął usta. – I w ręce jej pana męża Tyriona Lannistera. Nie mogę na to pozwolić i nie pozwolę. Północ nie może się dostać temu karłowi.
– Nie może – zgodziła się Catelyn. – Musisz wskazać innego dziedzica na czas, nim Jeyne da ci syna. – Zastanawiała się chwilę. – Ojciec twojego ojca nie miał rodzeństwa, ale jego ojciec miał siostrę, która wyszła za młodszego syna lorda Raymara Royce’a, z bocznej gałęzi rodu. Mieli trzy córki i wszystkie z nich wyszły za paniątka z Doliny. Na pewno za Waynwooda i za Corbraya, a najmłodsza… to mógł być Templeton, ale…
– Mamo. – Głos Robba brzmiał ostro. – Zapominasz, że mój ojciec miał czterech synów.
Nie zapomniała. Po prostu nie chciała o tym myśleć.
– Snow to nie Stark.
– Jon jest bardziej Starkiem niż jakieś paniątka z Doliny, które nigdy w życiu nie widziały Winterfell na oczy.
– Jon jest bratem z Nocnej Straży. Przysiągł, że nie weźmie sobie żony i nie będzie miał ziemi. Ci, którzy przywdziewają czerń, służą dożywotnio.
– Tak samo jak rycerze z Gwardii Królewskiej. To jednak nie powstrzymało Lannisterów przed zabraniem białych płaszczy ser Barristanowi Selmy’emu i ser Borosowi Blountowi, gdy już przestali im być potrzebni. Idę o zakład, że jeśli dam Straży w zamian za Jona stu ludzi, znajdą jakiś sposób na to, by zwolnić go z przysięgi.
—Nawałnica mieczy—
Pomimo sprzeciwów i obiekcji Catelyn, pomimo odwołań do losu bękartów Aegona IV, Robb pozostaje niewzruszony.
– Nie mogę – odparła. – We wszystkim innym, Robb. We wszystkim. Ale nie w tym… w tym szaleństwie. Nie proś mnie o to.
– Nie muszę prosić. Jestem królem.
—Nawałnica mieczy—
I choć nigdy nie widzimy na własne oczy momentu, w którym Robb Stark legitymizuje Jona i czyni go swoim następcą, to sugestia, iż zdarzenie to miało miejsce jest bardzo silna. Podczas dalszej podróży w górę rzeki, w kierunku Bliźniaków, wkrótce po tym gdy królewski orszak minął Siedem Strumieni, Catelyn została zaproszona na naradę do królewskiego namiotu. Tam, po omówieniu strategii, a także działań, które nie były Catelyn na rękę (wysłanie jej do Seagardu), padła w końcu najistotniejsza kwestia.
– Jeszcze jedno. Żywimy nadzieję, że lord Balon zostawił po sobie chaos. Nie chcę, by w moim przypadku stało się tak samo, nie mam jednak jak dotąd syna, moi bracia Bran i Rickon nie żyją, a moja siostra wyszła za Lannistera. Zastanawiałem się długo i intensywnie nad tym, kto ma być moim następcą. Rozkazuję wam teraz, jako mym wiernym i lojalnym lordom, byście przystawili swe pieczęci na tym dokumencie jako świadkowie mojej decyzji.
Rzeczywiście jest królem – pomyślała pokonana Catelyn. Mogła tylko mieć nadzieję na to, że pułapka, którą zastawił na Fosę Cailin, okaże się równie skuteczna jak ta, w którą ją zwabił.
—Nawałnica mieczy—
Nie dowiadujemy się wprawdzie bezpośrednio jaka była decyzja Króla Północy, ale reakcja Catelyn, a w szczególności jej słowa „Rzeczywiście jest królem” nawiązujące do sposobu, w jaki uciszył jej sprzeciw wobec legitymizacji Jona, nie pozostawiają wątpliwości.
Siedem pieczęci
Szczególny jest tutaj również dobór świadków. Siedmiu świadków z własnymi pieczęciami. Być może przypadkiem, ale może celowo, dowodząc swej pokaźnej wiedzy historycznej, George R.R. Martin nawiązał tu do wprowadzonej w prawie rzymskim przez cesarza Justyniana specjalnej formuły. Pozwalała ona na dziedziczenie przez tzw. spadkobierców zewnętrznych, pod wyjątkiem przypieczętowania testamentu właśnie przez siedmiu świadków. Ale nawet nie czyniąc tego powiązania, widzimy dość jasno, iż dokument, który Robb Stark nakazuje swym lennikom poświadczyć, ma ogromne znaczenie.
Powstaje zatem pytanie – kto wie o legitymizacji Jona Snow? I gdzie aktualnie znajduje się królewski edykt? Zacznijmy od wyliczenia postaci, które były obecne w królewskim namiocie, w chwili gdy Robb Stark oznajmiał swoją wolę.
Byli to:
- Jason Mallister
- Greatjon Umber
- Galbart Glover
- Edmure Tully
- Raynald Westerling
- Maege Mormont
- Catelyn Stark
Każde z nich jest zatem świadome tej decyzji i faktu, że aktualnym Królem Północy jest Jon Stark. Ale świadomość to jedno, a dowód – coś zupełnie innego. Zważywszy na fakt, iż królewski dekret w żaden sposób jeszcze nie wypłynął, musimy zadać pytanie – komu powierzył go król Robb.
Myślę, że możemy z góry odrzucić wersję, iż sam go zatrzymał, albo powierzył komukolwiek, kto udawał się wraz z nim na wesele. Taki dokument trafiłby w ręce Waldera Freya, powodując natychmiastową, szybką kontrakcję. Pozostali sygnatariusze byliby ścigani, a samemu Jonowi zapewne „wydarzyłby się wypadek”. Poza tym, jak wiemy Robb cechował się na tym etapie pewną bardzo szczególną filozofią.
Jeśli ktoś trzyma wszystkie swe skarby w jednej sakiewce, ułatwia tylko zadanie tym, którzy chcą go obrabować.
—Nawałnica mieczy—
A zatem odpadają Greatjon Umber, Edmure Tully, Raynald Westerling i Catelyn Stark (ostatnia dwójka była zresztą problematyczna z innych powodów – mogli być niechętni ogłoszeniu Jona jako następcy). Pozostajemy z Jasonem Mallisterem, Galbartem Gloverem i Maege Mormont.
Fałszywe rozkazy
Cała trójka wyruszała razem, ale ich rozkazy były inne. Mallister miał pozostać w swej siedzibie – Seagard – przygotowując ją na przybycie Catelyn Stark. Natomiast Glover i Mormont mieli ruszyć w kierunku Przesmyku, tam nawiązać kontakt z Howlandem Reedem, i przygotować wyspiarzy do oskrzydlającego ataku na Fosę Cailin.
Wydawać by się mogło, że znaleźliśmy rozwiązanie naszej zagadki. Seagard zostało zdobyte przez Freyów, a lord Mallister wzięty do niewoli. Mimo tego królewski edykt nie został ujawniony. To jednoznacznie wskazywałoby na Galbarta Glovera i Maege Mormont jako na posiadaczy dokumentu. Gdyby nie pewien drobny szkopuł. Fałszywe rozkazy.
Okazuje się, iż Robb Stark spodziewał się, iż Glover i Mormont mogą zostać schwytani, dlatego wręczył im na piśmie fałszywe rozkazy, prawdziwe zaś kazał przekazać ustnie.
– Zabierzecie listy do tych moich lordów, którzy zostali na północy, lecz wszystkie zawarte w nich rozkazy będą fałszywe, na wypadek, gdybyście wpadli w ręce wrogów. Gdyby do tego doszło, musicie im rzec, że żeglowaliście na północ. Na Niedźwiedzią Wyspę albo na Kamienny Brzeg.
—Nawałnica mieczy—
Jeśli Robb Stark do tego stopnia bał się schwytania swych wysłanników, iż przygotował dla nich pisma z fałszywymi rozkazami, to czy posłałby ich z prawdziwym dekretem? Mało prawdopodobne.
Myraham
W naszych rozważaniach nie wzięliśmy wszakże pod uwagę jeszcze jednej postaci. Człowieka, którego nie było w namiocie podczas pieczętowania dekretu, bo… został wyproszony. Jedynego człowieka, którego Catelyn Stark nie rozpoznawała.
Byli tam też Greatjon, Galbart Glover, Maege Mormont, Edmure i tłusty, łysiejący mężczyzna, którego Catelyn nie znała. Jego twarz miała odrobinę służalczy wyraz. To nie jest żaden lord – pojęła, gdy tylko go ujrzała. Ani nawet nie wojownik.
—Nawałnica mieczy—
Mężczyzna ten to bezimienny kapitan statku Myraham. Ten sam, który rok wcześniej sprowadził Theona Greyjoya na Pyke. Ten sam, który przyniósł Robbowi Starkowi wieści o śmierci Balona Greyjoya i chaosie na Żelaznych Wyspach. Ale gdzie teraz znajduje się kapitan Myraham? Jeśli to rzeczywiście on otrzymał królewski dekret, to na czym polega jego misja? Miał go dostarczyć do swego rodzinnego Starego Miasta? A może dalej?
Opcja ze Starym Miastem wydaje się kusząca, chociażby ze względu na późniejszą obecność tam Samwella Tarly’ego, ale zakłada dość dziwny, długi okres bezczynności ze strony naszego kapitana. Dokument nie wypłynął na powierzchnie, nie pofrunął na skrzydłach kruków do wszystkich zamków Westeros, ani też nie został przez nikogo przechwycony.
Spójrzmy jak wyglądała podróż Samwella Tarly’ego z Muru do Starego Miasta.
- Sam opuszcza Czarny Zamek dwudziestego dnia drugiego miesiąca roku 300 (dwa dni przed egzekucją Janosa Slynta). Prawdopodobnie w ciągu jednego dnia dociera do Wschodniej Strażnicy i stamtąd rusza w morską podróż.
- Po 10 dniach Sam dociera do Skagos.
- Piątego dnia czwartego miesiąca roku 300 statek Samwell dociera do Braavos.
- Dwudziestego pierwszego dnia piątego miesiąca Sam ląduje w Starym Mieście.
Łącznie podróż Sama z Muru do Starego Miasta trwała zatem równe trzy miesiące. Na tej podstawie, porównując dystanse, jakie muszą pokonać statki, możemy oszacować czas, jaki zajęłoby Myraham dotarcie z Seagard do Starego Miasta. Ponieważ legitymizacja Jona nastąpiła najprawdopodobniej 15 dnia 11 miesiąca roku 299, oznacza to, że Myraham musiałby dotrzeć do Starego Miasta najpóźniej pod koniec tego właśnie roku. A następnie… czekać bezczynnie przez wiele miesięcy.
Dlatego właśnie przychylam się bardziej, do hipotezy, iż Myraham popłynął dalej – okrążył Dorne, skierował się na północ, być może na krótko zawinął do Braavos, ominął Paluchy, i w końcu dotarł do swojego portu przeznaczenia. Do ostatniej armii Północy. Do Białej Przystani, siedziby lorda Wymana Manderly. A jeśli bogowie są przychylni, a moje próby oszacowania dystansów przy użyciu linijki poprawne, to edykt królewski ogłaszający Jona Starka Królem Północy został oficjalnie ogłoszony przed Wymanem Manderly w dniu, w którym Jon Snow został Lordem Dowódcą Nocnej Straży i odmówił legitymizacji przez Stannisa. O ironio!
Ale to nie koniec. Już za tydzień spróbujemy pospekulować o konsekwencjach decyzji Robba. I przekonamy się czy Północ pamięta!
A w międzyczasie nie zapomnijcie o pozostałych Szalonych Teoriach. Ich spis znajdziecie TUTAJ.
Przybyłym, przeczytałem i dałem ,, łapkę w górę”. Chociaż jak wspomniałem poprzednio – w moich oczach to dekret buntownik który nieświadomie zamienił możliwe roszczenia Jona Targaryena do Żelaznego Tronu na prawo Jana Starka do biednej północy.
I pytanko bez związku z tematem – Bialy Port może zamarza zima? Bo jest bądź co bądź sporo nad Fosą Cailin, a taki myk osłabilby Manderlych
W sumie to chyba zależy od tego jaka to będzie zima. Wydaje mi się, że w normalnych warunkach to jest jedyny na Północy port, który nie zamarza. Ale cholera wie co się dzieje jak masz zimę tysiąclecia.
Co do Jona – powoli, powoli. GRRM lubi historię (szczególnie Anglii), a w sumie najistotniejszym dla ustanowienia trwałej monarchii angielskiej momentem było połączenie się dynastii normańskiej z niedobitkami królów anglosaskich. Tak więc zanim wyciągnie kartę targaryeńską, będzie pewnie chciał jeszcze zagrać parę atutów z talii Starków, i w ten sposób podkręcić go jako gościa co wszystkich zjednoczy.
A potem go pewnie zabije 🙂
Nooooooooł 🙁
Może epilog snu o wiośnie (tak będzie się ta książka nazywać ?) będzie już o leciwym , starym Jonie który przy kochającej żonie i dorosłych dzieciach umiera ze starości jako jedna z nielicznych postaci ??? (ehhh… pomażyć zawsze można 🙂 )
Wow
To w takim razie Manderly będzie mógł koronować Jona (jeśli żyje) lub Ricona (jeśli znajdzie) ale dopiero chyba na wiosnę ( jeśli dożyję) 🙂
„Bliźniaki – ładny zamek, ale na wesela go nie polecam.” – uwielbiam Twoje dopiski do zdjec, zawsze wywołuja mòj usmiech 🙂 Swietna teoria! Końcowka boska – „o ironio” Biedny John, wszystko sie rozchodzi o niego. Dzieki dekretowi Stark, my wiemy, ze Targaryen… A on biedak czeka na wskrzeszenie 😉 Dzieki Dael czytalo sie jak zwykle znakomicie 🙂
Nie ma sprawy, polecam się na przyszłośc 😉
Ciekawą hipoteza , ale mi się bardziej widzi rickon jako przyszły król północy , chociaż może być też tak że jon targaryen będzie wolał zostać starkiem z winterfell 🙂 A może jak rickon dorośnie wyruszy za mur ( o ile będzie jeszcze stał a biali wędrowcy będą pokonani ) i założy tam własne państwo lub w końcu połączy obie północe w jedną ? 🙂
Wydaje mi się, że Rickon jest zbyt roztrzęsiony aby być dobrym królem.
Rickon zbyt roztrzęsiony na króla? Nie jestem pewien ile ma lat w trakcie trwania akcji powieści, ale raczej nie więcej niż 8, a pewnie nawet bliżej 4-5. Raczej nie wyciągałbym zbyt wielkich wniosków co do jego charakterystyki, gdy już będzie dorosły.
Bardzo fajna teoria, ciekawe czy jakos ten watek bedzie kontynuowany w sadze. Czytajac artykul nasunelo mi sie jedno pytanie, a mianowicie: czy mozliwe jest zeby Robb mial naturalnego dziedzica czyli syna lub corke? Ksiazke sama czytalem dawno ale z tego co pamietam to zona Mlodego Wilka zyje i chyba starali sie o dziecko
Czytałeś w ogóle Taniec ze Smokami???
Matka Westerlingówny spiskowała potajemnie z Lannisterami i podawała córce środki antykoncepcyjne (jednocześnie twierdząc, że wręcz przeciwnie są to środki na zwiększenie płodności).
Inaczej sprawa ma się w serialu, tam chyba nawet było powiedziane wprost że żona Robba jest w ciąży. Jednak w serialu była to zupełnie inna dziewczyna, w dodatku tam brała udział w Krwawych Godach gdzie zginęła.
A jeśli Manderly już wcześniej wiedział że Rickon żyje, to ten papier nic nie znaczył. Czy się mylę ? I ciekawe właśnie kiedy się dowiedział że Rickon żyje. No ale z drugiej strony jeśli nie wiedział że Rickon żyje, to zapewne od razu się nie dowiedział ze Jon został LD NS wiec mógłby to ogłosić.
Wiemy, że dowiedział się od tego giermka Theona, który podążał za Oshą i Rickonem. Przynajmniej w teorii, bo prawdę mówiąc strasznie jest ta historia nieprawdopodobna. Nie mówię, że niemożliwa, ale jednak dosyć nieprawdopodobna.
W każdym razie od złupienia Winterfell do momentu, kiedy Manderly dowiedział się o wszystkim musiało minąć dużo czasu. Na pewno nie wiedział przed Krwawymi Godami, bo by im zapobiegł informując o zdradzie Boltona. A od Krwawych Godów do momentu, kiedy do Białej Przystani dociera wiadomość o legitymizacji Jona mijają 3-4 miesiące. Zwróćmy też uwagę na to, że Manderly nie zdążył jeszcze wysłać nikogo na Skagos. Płynie tam dopiero Davos.
Tak więc sądzę, że wiadomość o legitymizacji Jona dotarła do niego przed informacją o losie Rickona.
Więc jak sadzisz czemu nie pojechal na mur powiedziec o tym Jonowi ?
Jego przydomek to wyjaśnia.
Jeśli informacja dotarła do niego już po Krwawych Godach (a mało prawdopodobne żeby bylo inaczej), to jak najbardziej Manderly mógł podjąć świadomą decyzję by tego NA RAZIE nie ogłaszać. A zrobiłby to ze względu na podwójną grę, jaką prowadzi. Otwarcie opowie się za Starkiem (czy to Rickonem, czy zalegitymizowanym Jonem) po dokonaniu planu zemsty na Freyach.
Jej matka zadbała żeby dziecka nie było. Skutecznie, bowiem trochę się starali i nic nie wyszło. Matka z kolei okazała się kukielką Tywina, raczej ciężko było jej coś ugrać na takiej ciąży, biorąc pod uwagę słabość jej nazwiska. Zdecydowanie łatwiej parzy się herbatę, szczególnie jeżeli robi się to za grube przysługi i złoto.
Może i masz racje, jednak ciągle mam nadzieję że może zajść coś podobnego jak w przypadku ser Davosa, który poniekąd został stracony i takie informacje do Lanisterów dotarły. Oprócz tego w książce chyba nie było żadnego wątku mówiącego bezpośrednio o tym tylko wzmianka, że ktoś tak usłyszał że ktoś miał podać herbatę, a u GRRM różnie to bywa 🙂
P.S. z natury jestem optymistą 🙂 stąd moje rozważania
W prologu Wichrów zimy mamy zobaczyć Jeyne (nie będzie narratorem, więc chyba przeżyje :)). Pewnie wtedy wyjaśni się co z tym dzieckiem.
Jeśli G.R.R.M. zachowa kolejność narratorów (czyli nieparzyste za murem a parzyste to maesterzy) to kto wie pożyjemy zobaczymy
Matka Jeyne mówi o herbacie Jamiemu a wtedy(z tego co pamiętam, czytałam książkę jakiś czas temu) Jeyne wybucha płaczem. Wcześniej mówi Catlyn, że matka daje jej napój na płodność, więc ona pewnie nic nie wiedziała, ale herbatę piła naprawdę. Jednak gdyby miała dość śmiałości mogłaby teraz postarać się o dziecko z kimkolwiek, potem znaleźć jakiegoś silnego północnego lorda(o ile zostali jeszcze tacy), żeby jej bronił i pomógł jej zdobyć dla jej dziecka tron, a północni lordowie pewnie byliby gotowi zignorować parę miesięcy nieścisłości. Ale jeśli wcześniej upomną się o Północ Rickon lub Jon, raczej nikt jej nie poprze.
Znaczył. Jon jest starszy od Rick ona, w chwili legitymizacji ma większe prawa. Lordowie północy są aż nazbyt wierni i mało komu przyjdzie do głowy filozofia „ale Robb nie wiedział, że dzieciaki żyją”. Stało się, jest papier i ma moc. Inna kwestia, że Jon jest w NS i to daje szansę Rickonowi. Z drugiej strony dziecko nie jest dobrym królem na takie czasy a zdolny, młody lord dowódca może być postrzegany bardzo pozytywnie – przecież funkcja ta jest nadawana drogą wyborów, już to wskazuje że jest nieprzeciętny.
Dokładnie.
Na dodatek Jon zrobił bardzo mądrą rzecz, która musiała się odbić echem. Uratował Alys Karstark i włączył część dzikich (najbardziej cywilizowaną – Thennów) w społeczność Północy. Z czysto PR-owskiej perspektywy to było bardzo dobre zagranie, które udowodniło, że nadaje się na króla.
Cywilizowanych na swój sposób – bo nie wiem, czy silna pozycja władcy i zorganizowana władza świadczy o ,,cywilizowaniu” pewnych grup – Thennowie dla mnie są cywilizowani na swój sposób, który raczej nie spodoba się ludności Westeros.
Tylko czy aby można koronować martwego…
Oj tam, oj tam. Długo to on martwy nie będzie.
Ok więc czemu Manderly jeszcze nie PojechAł po Jona żeby mu o wszystkim powiedzieć ?
Nie mógł. Miał już na głowie trzech Freyów obserwujących każdy jego ruch. W dodatku jego syn Wylis nadal był w niewoli Lannisterów. Dopiero uwolnienie Wylisa i odprawienie (na tamten świat;) ) Freyów uwolniło Manderly’emu ręce.
Prawdopodobnie chce małego Rickona, bo prawdopodobnie zostanie wtedy regentem, lub przynajmniej będzie miał możliwość sterowania Rickonem
Regent młodocianego króla w niespokojnych czasach może sobie przejść na Południu, gdzie możni nadal uparcie widzą tylko czubek własnego nosa i własne interesy, mając gdzieś zimę, głodujących poddanych i zagrożenie zza Muru. Nie na Północy, która zdecydowała się walczyć o suwerenność. Rodzina Manderly’ego może pochodzić z Południa, ale ostatnie jego poczynania wskazują na wyraźną lojalność wobec Starków. A dla Starków – i całej Północy – będzie lepiej, jeśli zamiast kilkuletniego dziecka (Rickon ma najwyżej pięć lat), królem zostanie wojownik, przywódca, mężczyzna. Nie chcę tu być stereotypowa, kobieta typu Mormontówny byłaby równie dobra, ale nie mamy przedstawicielki rodu Starków, która by się nadawała – Aryę musimy wykluczyć ze względu na jej obecne priorytety i niemożność stanowienia o swoim losie w danej chwili, przeciwko Sansie mogłabym powiedzieć wiele, ale w tym momencie istotne jest przede wszystkim jej małżeństwo z Lannisterem. Obie zresztą tracą ze względu na wiek. Z punktu widzenia Wymana kolejność sukcesji wygląda tak: Jon -> Rickon -> Sansa. A wątpię, by bardziej mu zależało na chwilowej władzy niż na zwycięstwie Północy.
Victarion, być może dlatego, żeby nie zrobić mu niedźwiedziej przysługi. Takie sytuacje wymagają dobrego gruntu. Ponadto nie mamy pewności czy Manderly jest w posiadaniu takiej wiedzy, nie było go przy podpisywaniu dekretu.
Jeśli dobrze pamiętam to śmierć zwalnia ze służby w nocnej straży to w sumie John jak wróci będzie mógł zostać Królem Północy jeśli Davosowi nie uda się ściągnąć Rickona lub w razie jego śmierci
Owszem, w polskiej wersji jest „Będę żył i umrę na posterunku”. Po angielsku GRRM sformułował to jeszcze dobitniej „It shall not end, until my death” czyli „Nie zakończy się (moja warta) póki nie umrę”. No i są jeszcze słowa wypowiadane podczas ceremonii pogrzebowej członków Nocnej Straży: „A teraz jego warta się zakończyła.”
Wszystko to bardzo mocno sugeruje, że śmierć Jona to sposób na zwolnienie z przysięgi.
Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało że „morderstwo” Jona to spisek Melki albo samego Stannisa by zdjąć z Jona przysięgę.
Z Melisandre dałabym się nawet przekonać 🙂 Ale Stannis? Jaki mógłby mieć w tym cel?
Manderly z natury jest ostrożny i cierpliwy. Może być też podwójnie sprytny. Za obietnicę pomocy Stannisowi Davos odzyska dla niego Rickona i wtedy Manderly z zabezpieczeniem w postaci poparcia „ostatniego” Starka wesprze Jona. Któż to wie…
>>a samemu Jonowi zapewne „wydarzyłby się wypadek”<<
No przecież wydarzył mu się wypadek. Przypadek?
Nie ciągnij za język. Wkrótce będę pisał o Różowym Liście 😉
Swoją drogą w serialu był jakiś motyw, że po krwawych godach Boltonowie wysyłają swojego człowieka na mur, by rozwiązał kwestie Jona
W książce Cersei chciała wysłać Osneya Kettleblacka…
Fakt, miała w ten sposób upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Ale gdyby wieść o tym, że Jon jest spadkobiercą Robba się rozniosła, to na pewno Cersei potraktowałaby ten problem bardziej priorytetowo.
Biorąc pod uwagę jedną z wcześniejszych teorii, w prologu narratorem powinien być jakiś maester. Czyżby przyjmujący poród młodego Młodego Wilka? 😉
Mój beret został oficjalnie zryty tą perspektywą, ale chyba nie. Raz, że chronologicznie by to trochę dziwnie wyglądało (chociaż niekoniecznie, bo książki nie są w stu procentach chronologiczne). A dwa, że Jaime zauważyłby zaawansowaną ciążę. Chyba, że Jayne z kimś podmieniono, ale w sumie to GRRM stwierdził, że różnica w opisie bioder była pomyłką, która zostanie poprawiona w kolejnych edycjach…
Nie wiem, mam mętlik w głowie. Wydaje mi się, że dziecka nie będzie, ale głowy bym za to nie oddał.
czyli Twoim zdaniem Dael, tak naprawdę różowy list napisał W. Manderly, po tym jak wymordował Boltonów i chciał sprawdzić, czy Jon zechce zostać królem północy? Innymi słowy – chciał sprawdzić, czy odpowie na prowokację zawartą w liście i wda się w konflikt pomimo złożenia ślubów?
No comments. Tekst o Różowym Liście już wkrótce 🙂
Ten list napisał Ramsay.
Ja idę o zakład, że nie. Ktoś się pod niego sprytnie podszywa. Ale jest kilka śladów wskazujących na to, że autorem jest kto inny. Szczegóły – za tydzień.
Hejo, gdzie można poczytać o Jeyne? ma ktoś te rozdziały z Wichrów zimy łącznie z prologiem?
W przyszłym tygodniu będę wrzucał na kanał youtube’owy omówienie kolejnych rozdziałów, wraz z tłumaczeniem fragmentów (całości raczej nie wolno, bo to już grząski grunt pod kątem praw autorskich).
Siemanko. Jak zwykle DaeL super teoria, która jak sam mówisz zapowiada kolejne super teorie 🙂
Mam kilka pytań o charakterze prawnym.
1. Skazę bycia bękartem może zmazać tylko król. Kto ma pierwszeństwo, legitymizowany starszy brat, który urodził się bękartem jak Jon, czy młodszy Rickon który od narodzin był Starkiem? Robb mianował Jona swoim dziedzicem będąc przekonanym, że jego bracia nie żyją. Czy w sytuacji gdy odnajduje się Rickon taki testament nie podlega dyskusji? Jakby nie patrzeć Rickon wtedy został przesunięty w linii sukcesji tylko z braku faktycznej wiedzy przez Robba odnośnie losów jego najmłodszego brata.
2. Dziwi mnie to, że Robb mówi, że nie może pozwolić by Sansa po nim dziedziczyła, ponieważ wtedy Północ przypadłaby Tyrionowi. Dlaczego nie stwierdza od razu, że ślub Sansy jest nieważny, żeby w razie śmierci wszystkich męskich potomków Starków, jego siostra miała możliwość ubiegać się o jego dziedzictwo. Ślub Sansy wedle praw Północy myślę, że łatwo można było uznać za nieważny: Ślub w blasku Siedmiu, a nie pod Czardrzewem. Robb mógł jak najbardziej uważać, że Lannisterowie zmusili jego siostrę do ślubu, a ślub z przymusu można łatwo uznać za nieważny.
3. Czy regalia królewskie mają na Północy jakieś znaczenie? Znamy ich symbolikę jaką miały w średniowieczu. Symbolizują władzę i prawo do sprawowania rządów przez monarchę. Robb miał tylko koronę. Miecz ojca, Lód utracił bezpowrotnie. Jabłko i berło nie występują 🙂 Ciekawi mnie ta korona. Czy nie stwarza to miejsca i możliwości dla Północnych samozwańców, którzy jakimś cudem weszliby w posiadanie korony Robba? Czy to po prostu pusty symbol władzy? Dla Starków i tak najważniejszym z regaliów jest wilkor u boku 🙂 ale pamiętamy, że pretendentami do korony z rodu Blackfyre’ów byli Ci, którzy dzierżyli w dłoni ów słynny miecz.
No cóż – kto wie, może jakiś żołdak Boltonów włamał się do krypty w Winterfell z łomem, wyrwał kamienną koronę z jakiegoś posągu i ogłosił się Benjenem I Snowem 🙂
Dzięki.
1. Pierwszeństwo byłoby problemem. Rzeczywiście roszczenie legitymizowanego bękarta mogłoby zostać uznane za słabsze, mimo starszeństwa wiekiem. Ale Robb absolutnie rozwiał wszelkie wątpliwości. On nie tylko legitymizował Jona, ale wprost ogłosił go w dokumencie swoim następcą. Nad Sansą ma więc potrójną przewagę (starszeństwo, płeć, wola króla), a nad Rickonem podwójną.
2. A co jeśli Sansa urodzi dziecko? Pozbędą się małego, przebrzydłego Lannistera? Czy zniosą tę potwarz? Jak zachowa się Sansa, kiedy w grę wejdzie jej syn? Nie, to nie jest takie proste jak anulowanie małżeństwa.
3. Myślę, że to nie jest pusty symbol. Ale wiemy kto go ma. Ser Ryman Frey przekazał ją dla żartu prostytutce (zwanej „królową kurew”). A co się z nią stało później? No, mamy pewien ciekawy fragmencik w rozdziale w którym Bractwo bez Chorągwi przesłuchuje Brienne.
„Kobieta w szarych szatach nie odpowiedziała. Przyjrzała się mieczowi i dokumentowi, a potem popatrzyła na koronę z brązu i żelaza.”
Kobieta to oczywiście Pani Kamienne Serce. A kto taki nosił koronę z brązu i żelaza? 😉
Zaraz… kto ją nosił?
No Robb. Robb nosił koronę z brązu i żelaza. Może nie napisałem tego zbyt jasno i doszukujesz się jakichś podtekstów. A mi chodzi o to, że najpierw dowiadujemy się, iż Ryman Frey wręczył koronę Robba „królowej kurew” (czyli Freyowie już jej nie mają), a potem Catelyn jest w posiadaniu jakiejś korony z brązu i żelaza. To musi być ta sama korona. Korona Króla Północy.
Nie, po prostu z tekstu można błędnie wywnioskować, że koronę miała Brienne 🙂
(co byłoby najgorszą tragedią)
DaeL jeszcze jedno pytanko, czy słyszałeś o teorii R+L=M? Chodzi o Margaery Tyrell.
Temat był już poruszany. W skrócie – nie kupuję tej teorii ani trochę. Podstawy za słabe (Renly, który próbuje hajtnąć Margaery z Robertem daje sobie wmówić, że jest podobna do Lyanny, której na oczy nie widział. Ned zaprzecza). A argumentów przeciw jest cała masa, na czele z tym, że znamy miejsce i czas narodzin Margaery, nie mamy ani jednej myśli Neda na temat Margaery (miałby o niej nie wiedzieć?), itd…
Poza tym, cholera jasna, ktoś w końcu musi w tych książkach być tym za kogo się podaje 😀
Hodor
Hodor to tak naprawdę Walder (tu wstaw przeraźliwą muzykę np tym tym tym!)
No cóż – Hodor podaje się za Hodora i jest Hodorem – to kwestia tylko imienia, a nie pochodzenia od Targów czy kogoś innego 🙂
On akurat na sto procent nie jest tym za kogo się podaje 🙂
Mi się w ogóle wydaje, że on ma coś więcej do roboty w sadze niż noszenie Brana na plecach i dawanie się mu kontrolować. Zastanawiałem się tak kiedyś, po co właściwie Bran stracił władzę w nogach i wydaje mi się, że wszystkie powody zmierzają do tego, żeby mógł być z nim Hodor (bo gdyby chcieć powiedzieć, że Trójoka Wrona musiała mu powiedzieć, że nie nauczy się chodzić, ale nauczy się latać, to równie dobrze mogłoby po prostu paść hasło, że ma nauczyć się latać). Mógł się wybudzić ze snu z władzą w nogach i samemu iść na północ.
Wiesz, to nie jest tak, że Trójoka Wrona mu ten kręgosłup połamał. W sumie to nic też nie wskazuje na to, żeby mógł Brana uleczyć. W zasadzie cała jego moc póki co sprowadza się do zdolności do komunikacji na dalekie dystanse 🙂 Zresztą to „latanie” pewnie też ostatecznie okaże się po prostu zdolnością do przejmowania kontroli nad smokiem, więc nie wykroczy poza to, cośmy już w książkach widzieli.
A czy Hodor będzie miał jeszcze jakąś rolę do spełnienia? Nie wiem. Ale bardzo chciałbym wiedzieć czy prawdą jest, że jest potomkiem Duncana Wysokiego. W końcu Dunk i Jajo mają w nowelkach odwiedzić Winterfell. No i prawdopodobnie uczyniłoby to Hodora krewnym Brienne 😀
I tak uważam, że Hodor jest bękartem jakiegoś Freya 🙂
Trójoka Wrona nie, ale Martin owszem 😉 I obstawiam, że nie tak o, ale w jakimś jasno określonym celu. I mnie on zastanawia.
Hodor krewnym Brienne? Co ma do tego Dunk Dael?
No więc tak – niektórzy spekulują, że Dunk może być przodkiem Hodora. I to są głównie spekulacje.
Natomiast jest całkiem sporo ciekawych argumentów, wskazujących na to, że Dunk może być przodkiem Brienne.
Przede wszystkim – są niemal identyczni pod względem charakteru (honor, nierozgarnięcie, naiwność). Pełnią w książkach dokładnie tę samą funkcję. Są też bardzo podobni pod względem fizycznym.
No i – co chyba najważniejsze – bodaj w Uczcie dla Wron Brienne trafia do Duskendale (a może to gdzieś w okolicy – nie pamiętam) gdzie prosi o pomalowanie na nowo swojej tarczy. Opisuje malunek, który widziała na starej tarczy powieszonej w zbrojowni jej ojca. Ten malunek to herb Dunka.
Tak więc całkiem sporo wskazuje na jakieś powiązania. A jeśli Hodor też byłby potomkiem Dunka (choć tutaj – jak wspomniałem – prawdopodobieństwo jest znacznie mniejsze), to Hodor i Brienne byliby rodziną.
Odnośnie tego co napisał w wyjaśnieniu DaeL – to mogłoby mieć sens ze względu ma jakiś rodzaj gigantyzmu zapisany w genach 🙂 Wszak Brienne też była potężna, szczególnie jak na kobietę 🙂
Przyszła mi do głowy pewna teoria na temat Sansy i Rickona. Wydaje mi się, że serialowi można zaufać na tyle, żeby stwierdzić, że Sansa prędzej czy później w Winterfell się pojawi (może faktycznie Littlefinger wyciągnie ją jak asa z rękawa jak planował swatając ją z Harrym Dziedzicem ( chybatak się gościu nazywał)?). Wydaje mi się też dość oczywiste, że Rickon (gdy się już ujawni) będzie miał za sobą mnóstwo popleczników. Nie wydaje mi się, żeby upłynęło dużo czasu od momentu, w którym go widzieliśmy ostatnio – to nadal malutki chłopczyk, więc jako ewentualny wódz Północy będzie de facto dawał władzę temu, kto będzie nad nim sprawował pieczę.
Jeśli by Sansa faktycznie była w Winterfell, to pewnie spora część ludzi Północy opowie się za nią. Obstawiam, że ktoś, kto opiekuje się Rickonem, wpadnie na pomysł, że to jemu należy się Winterfell i Północ, więc wyruszy z młodym na czele, żeby odbić zamek. I teraz istota rzeczy 😉
Sansa nie będzie chciała rozlewu krwi, będzie się próbowała dogadać z braciszkiem. Ale Rickon nie będzie jej pamiętał! Dojdzie do brato-siostrobójczej walki, w której Starkowie staną po przeciwnych stronach :> Wydaje mi się to na tyle przebiegłe, że prawdopodobne w wykonaniu GRRM 😉 Jednak poza przebłyskiem wyrachowania nie mam nic na podparcie tej teorii.
wybitna teoria nie ma co
No, nie powiem, odpłynąłeś w domysłach dość daleko 😉 , ale co do jednego muszę się zgodzić. Jest coś niepokojącego w Rickonie. Coś, co każe przypuszczać, że w najlepszym wypadku Rickon nie będzie „spokojnym Starkiem”. A w najgorszym faktycznie może być skonfliktowany z rodzeństwem. W końcu jego wilkor – Kudłacz – kilkukrotnie atakuje „swoich”: Mikkena oraz maestra Luwina i Brana w kryptach.
Zastanawia mnie też w sumie teraz koncepcja Sansy jako królowej (jak już tak odpływamy). W sadze bardzo ważny jest motyw władcy, wyraźnego podziału na dobrych władców i złych władców itp., również uczenia, przygotowywania młodych do bycia władcami (tak jak np młody Aegon ma być niby idealnym władcą bo był tego od dziecka uczony). Sansa jakby nie patrzeć zaznała „nauki” od najlepszych w swoim „fachu” – obserwowała swojego ojca, Cersei, Joffreya, Ogara, Tyriona – a teraz znalazła się pod opieką Littlefingera, który też mniej lub bardziej świadomie uczy ją różnych sztuczek. Widać, że dziewczyna się zmienia i ma teoretycznie potencjał żeby namieszać. Ciekawa w tym kontekście byłaby też przepowiednia Maggy Żaby – Cersei usłyszała, że potem „przyjdzie młodsza i piękniejsza od ciebie i zabierze ci wszystko co kochasz”. Cersei jest przekonana, że chodzi o Margaery, większość fanów myśli zapewne o Daenerys…. A jeśli to Sansa? 😀
Z serialowego punktu widzenia Dany i Margaery mogłabym uznać za piękniejsze niż Cersei ale Sanse…? Nie mój typ;P
Myślę, że Sansa jak najbardziej się wyrabia i zaczyna rozumieć czym są intrygi i jak zdobyć to, czego się pragnie. Teoria, że zabije Littlefingera jest bardzo kusząca. Nie sądzę jednak żeby Sansa zasiadła na jakimkolwiek tronie. Północ odpada: jest żoną Tyriona (który nie jest uznany przecież za martwego). No i pytanie ile osób jest w stanie ją poznać bez atrybutu Starków: wilkora. Myślę, że zabicie Damy było nie tylko symbolicznym przypięczętowanie losu Neda ale i Sansy. Jeśli sięgnie po Winterfell obawiam się, że skończy marnie próbując.
No to rzucę jeszcze Aryie. Jej wilkor żyje, ona żyje. Wątpię jednak (tak samo jak w wypadku Brana) by jej historia miała się łączyć z Winterfell i władaniem Północą.
Swoją drogą: mówi się tyle o tym, że wszyscy wydają sie byc Targaryenami a jak się zastanowić: generalnie wszyscy Starkowie są uważani za zmarłych (Ned, Catlyn, Jon, Bran, Rickon) albo w najlepszym wypadku za zaginionych (Sansa) z wskazaniem na martwy (Aryia). A w sumie oprócz Neda (i póki co Jona) cała reszta w mniejszym lub większym stopniu żyje. Wyobrażacie sobie te powroty? To dopiero może narobić zamieszania;)
No i Dael: dziękuję bardzo za świetną teorię, dotychczas jakos nie mogłam sobie poukładac tego ile osób wie o Jonie i jego prawach do tronu. Z niecierpliwością czekam na następny (jestem pewna, że równie dobry) tekst.
Małżeństwo Sansy i Tyriona nie zostało skonsumowane, więc jest ładna podstawa do unieważnienia. Dlatego przecież Tywin wywierał taką presję w tej kwestii. 🙂
Poza tym Littlefinger na pewno ma jakiś pomysł na unieważnienie małżeństwa Sansy i Tyriona jeśli chce ją hajtnąć z Harrym Dziedzicem. Z resztą chyba uznanie Tyriona, ojcobójcy i królobójcy, za wyklętego i martwego w oczach bogów nie powinno być szokiem dla Westeros 😛
„dziękuję bardzo za świetną teorię, dotychczas jakos nie mogłam sobie poukładac tego ile osób wie o Jonie i jego prawach do tronu”
Cała przyjemność po mojej stronie 😉
Jeszcze Robb nie żyje ;[
Jego Dostojności Maestro Daelowi Pierwszemu Tego Imienia, kreatorowi naszej wyobraźni i emocji – pokłon. Sam pisałem kiedyś w jednym z wpisów o legitymizacji Jona, dlatego też ze szczególnym zainteresowaniem czytałem najnowszą teorię. Jak zawsze sugestywna i pisana z wdziękiem erudyty, ale… No właśnie, z pewną nieśmiałością pozwolę sobie na drobną polemikę z Mistrzem. Pięknie Waść to wywiódł, iż edykt Robba jest w rękach Manderly’ego. Ale czy rzeczywiście?
Po pierwsze: zakładając, że posłańcem był ów tajemniczy kapitan (nota bene: czy faktycznie człek godny najwyższego zaufania? Nie wiem, jak to brzmi w oryginale, ale określenie „służalczy” ma posmak pejoratywny, a u GRRM takie drobne na pozór uwagi często mają znaczenie) to czy zapobiegliwy i ostrożny z natury Robb ryzykowały tak długą i niebezpieczną podróż morską do Białego Portu. Gdy kapitan wiózł Theona nie rozpoczął się jeszcze bunt Balona Greyjoya. Teraz nie wiemy, gdzie cumował Myraham, ale po drodze mamy floty Żelaznych Ludzi, okręty arborskie Redwyne’a, przeróżnych piratów z Wysp Letnich, Tyrosh i Myr, nawet Saladora Sana, nie mówiąc już o typowych na morzu zagrożeniach jak sztormy. A trzeba było okrążyć cały kontynent! Czy Robb aż tak by ryzykował?Mam poważne wątpliwości.
Po drugie: jeśli już do Manderlych, to dlaczego nie o wiele krótszą drogą? W tym czasie Robb nie wie jeszcze o zdradzie Freyów i Boltonów, jego posłaniec mógły przejechać przez Bliźniaki na Wschód. Zgoda, Fosa Cailin zajęta, ale na przykład z Trzech Sióstr do Białego Portu tuż tuż…
Po trzecie: Robb wydaje swój dekret w przewidywaniu ewentualnej klęski. Decyzja o sukcesji w rodzie Staków jest priorytetem i musi znaleźć się w miejscu najbezpieczniejszym. Czy jest nim Biały Port? Nie sądzę. W razie porażki to ten największy port i najważniejsze miasto Północy byłoby kolejnym celem frakcji prolannisterowskiej (w rzeczywistości tak się nie stało, bowiem ser Wyman zadeklarował pozornie lojalność).
Wreszcie po czwarte: w rozmowie z Davosem Manderly zaleca mu przywiezienie Rickona, bowiem tylko obecność jego seniora (może użył słowa „suwerena”, nie pamiętam) pozwoli mu otwarcie stanąć przeciw Boltonom. Czy tak wypowiada się człowiek wiedzący, iż takiego seniora z woli zabitego Króla Północy już ma?
Z tych oto względów pozwalam sobie wątpić w koncepcję, że dekret Robba jest w rękach ser Wymana. Ale jeśli nie Manerly, to kto? Jest wszak na Północy jeden człowiek, najwierniejszy i najlojalniejszy wobec Starków, władający terenami najmniej dostępnymi i przez to najbezpieczniejszymi. Postać jedna z najciekawszych i okryta tajemnicami przez naszego kochanego Autora, przyjaciel i powiernik Neda Starka, ten który zna zapewne tajemnicę pochodzenie Jona (choć o tym Robb wiedzieć nie może), ten który wysyła w odpowiednim momencie swe dzieci Jojena i Meerę aby chroniły Brana, posiadający chyba dar „zielonych snów”, a zapewne jeszcze Rycerz Roześmianego Drzewa.
Oczywiście mogę się mylić – i zapewne tak jest – ale w mym przekonaniu edykt Robba jest w posiadaniu Howlanda Reeda, albo przynajmniej tam miał dotrzeć.
Przepraszam, że się tak rozpisałem, pewno zanudzam. Mam jeszcze pewne przemyślenia co do perspektyw Jona jako Króla Północy, ale to byłoby już nadużywanie cierpliwości Mistrza i fanów.
Nie, pisz, pisz, fajnie to wydedukowałeś 🙂 Szczerze powiedziawszy bardziej mnie ten pomysł przekonuje niż teoria Daela.
Siemanko! Dzięki za komentarz.
No to po kolei:
1. Piszesz o ryzyku ze strony żelaznych ludzi. I tu jest clou całej sprawy, bo na naradzie Robb wprost wspomina, że zagrożenie z ich strony na krótko ustąpi.
„Sądzę, że żelaźni ludzie wkrótce pożeglują na Pyke. Theon opowiadał mi, jak myślą jego rodacy. Każdy kapitan jest królem na własnym pokładzie i wszyscy będą chcieli mieć głos w sprawie sukcesji.”
Argument o niebezpieczeństwie ze strony Redwyne’ów też ma mniejsze znaczenie, jeśli przypomnimy sobie, że Myraham to statek ze Starego Miasta. Dlaczego mieliby atakować własnego kupca?
Pozostaje oczywiście kwestia wierności kapitana (przypuszczam, że sowicie go nagrodzono), no i piratów. Tak, to faktycznie jest problem. Tylko że moim zdaniem mniejszy od alternatywy.
2. Myraham jest zacumowany w Seagard. Kapitan statku przybył na spotkanie z Robbem drogą lądową, razem z Mallisterem. To pierwszy problem. A drugi jest taki, że przecież Robb wysyła ludzi do Howlanda Reeda – Galbarta Glovera i Maege Mormont, na dwóch drakkarach. Ale oni też nie podróżują drogą rzeczną. Oni też udają się do Seagard. Potem płyną na północ, schodzą na ląd i dopiero „z buta” szukają Strażnicy nad Szarą Wodą. Dlaczego? Pewnie dlatego, że Robb po prostu nie ma na rzece żadnych łodzi. Więc nikt nie mógł nią płynąć – ani w górę, ani w dół nurtu. Choć faktycznie byłaby to droga krótsza.
3. Biały Port jest w tamtym czasie relatywnie bezpieczny. Ma flotę, którą Manderly budował Robbowi i ma zaskakująco duże siły. Żelaźni ludzie raczej nie są dla niego zagrożeniem. Lannisterowie? Być może. Ale i tak sądzę, że to najbezpieczniejsze miejsce. I jedyne, które mogłoby podjąć jakieś działania w przypadku śmierci Robba.
4. Nie, w tym punkcie masz rację, to jest zachowanie dziwne. Aczkolwiek można je wyjaśnić na dwa sposoby. Manderly nic nie wie… albo świadomie blefuje i wie, że prędzej czy później on i Stannis staną po przeciwnych stronach. Dlatego nie chce odkrywać kart.
Reasumując – Howland Reed wie o legitymizacji. Howland Reed w ogóle wszystko wie 🙂 Ale gdyby Robb miał mu wysłać swój dekret, to dałby go Maege Mormont albo Galbartowi Gloverowi, którzy się do niego udawali. A wiemy na pewno, że pisane rozkazy jakie im wręczał były fałszywe, bo tak bardzo bał się ich przechwycenia.
Dlatego stawiam na alternatywną wersję, czyli podróż dookoła Westeros przez niewymienionego z imienia kapitana statku Myraham. Kapitana, który… zastanawiałeś się w ogóle po co on tam jest? Przecież wiadomość o śmierci Balona mógł przekazać Jason Mallister 😉
Natomiast przyznam, że jedno mi nie daje spokoju. Opcja, że celem było jednak Stare Miasto. Myraham mógłby tam spokojnie wpłynąć. Tylko, cholera, po co??? Żeby siedzieć na tyłku i nic nie robić? Nie, to nie ma sensu…
Ha, jak już rozważać na ten sposób to Stare Miasto dla GRRM ma pewne zalety „fabularne”. Oczywiście wystąpił jakiś problem i rzeczony kapitan nie mógł popłynąć dalej. Nic nie szkodzi. Wszakże dociera tam najlepszy przyjaciel przyszłego króla – Sam Zabójca. Jaka to by była radość dla Sama dowiedzieć się, że jego najlepszy przyjaciel został królem. A tak na serio, skłaniam się ku temu, że ostatnia wola nie została przekazana żadnemu z lordów. To nie jest rola dla lorda, przecież nawet kości Neda na północ wiózł Hal Mollen, a nie na przykład Glover – pomimo, że taka oficjalna „obstawa” byłaby czymś bardzo na miejscu w czasach paraśredniowiecznych świata Martina. Wolę wiózł ktoś mały, kogo trudniej wypatrzeć, ale musiał być to ktoś o bezdyskusyjnej wierności. Wszak na Myraham mógł popłynąć jakiś człowiek Starków, wątpię by list przekazano kupcowi, człowiekowi dla którego zysk jest najważniejszy, tym bardziej poddanemu Hightowerów, czyli Tyrellów, czyli Lannisterów.
Podpisuję się pod wszystkim co napisałeś 🙂
To moze tym kapitanem statku jest howland reed jak już się go tak doszukuje
😀 Chyba by go jednak ktoś rozpoznał.
Coraz bardziej mi sie wydaje że ten howland to tylko jakas legenda 😀 wszyscy go znają ale przez 3 lata nikt go nie widział nikt nie wie gdzie jest
No cóż, ja tylko zaproponowałem inną możliwość, choć nie przeczę, iż wynika to z mego subiektywnego zainteresowania postacią Howlanda Reeda. Ale tak sobie dumam: dlaczego Robb wysyła na Przesmyk aż dwoje ze swych ważnych wasali jednocześnie i to w tak newralgicznym momencie wojny? Do tego ten dziwny kapitan… A gdyby, zgodnie zresztą z cytowaną maksymą o jednej sakiewce, założyć że edykt nie został sporządzony w jednym tylko egzemplarzu? Tak, wiem, zaraz powiecie o większym zagrożeniu, ale przecież też powiedzmy trzy kopie u trzech różnych kurierów to większe szanse przetrwania dokumentu. No, ale tu już może poleciałem za daleko…
Przyznam, że wersja ze Starym Miastem i mnie wydaje się kusząca. Pytasz DaeLu co tam robiłby tyle czasu kapitan. Sądzę, że on nic – był tylko posłańcem. Zagadka tkwiłaby w odpowiedzi na pytanie – czy Robb, a właściwie Starkowie, mają w Cytadeli swego człowieka, np. arcymaestera pochodzącego z Północy? Nie pamiętam czy w Sadze jest o tym jakaś wzmianka. Fakt pozostaje faktem – dekret legitymizujący Jona nie został dotąd ujawniony. Ktoś zatem czeka na sprzyjający moment.
Odnośnie tego wysłania aż dwóch posłańców (i to osobno) – chodziło chyba żeby zwiększyć szanse na dotarcie do Howlanda. Nawet im tam wprost mówi, że oni jego nie znajdą, muszą raczej sami dać się znaleźć.
Strasznie to dziwaczne, bo wskazywałoby, że ta cała Strażnica nad Szarą Wodą to rzeczywiście się przemieszcza (chociaż ja mam teorię, że to po prostu sprytnie skonstruowany „mobilny” gród drewniany, który co jakiś czas jest przenoszony w nowe miejsce).
Wracając do Robba i Cytadeli – nic nie wskazuje na to, żeby miał tam swoich ludzi. Przynajmniej ja niczego takiego sobie nie przypominam.
Manderly może też celowo wysłać Davosa poza swoją domenę, bo teraz, gdy pozbył się niewygodnych Freyów, może nareszcie wysłać delegację na Mur. Może nawet sam sie tam uda, w końcu jest już w Winterfell. Wszyscy kochamy Davosa i ufamy mu, ale zapominamy, że powiernik ostatniej woli Króla Północy nie ma prawa ufać nikomu spoza kręgu króla Robba. A w momencie gdy Jon jest prawowitym synem, jest też wcześniej w kolejności sukcesji niż Rickon. Poza tym sprowadzenie Rickona to po prostu kolejny krok w tworzeniu stronnictwa Starków. Następna będzie Sansa, a reszta sama się znajdzie, w ten czy inny sposób.
Czekam na ciekawszą wersję spotkania po latach, z mądrzejszą Sansą, podrośnietym i dzikszym Rickonem, bardziej ogarniętym (i trochę bardziej wilczym) Jonem, Aryą-nie-całkiem-bez-twarzy i obecnym duchem Branem.
Ale czy Stare Miasto ma sens? W sensie: czy nie są oni za Koroną i nie uznają odłączenia się Północy? (Daelu, Ty miałeś wizje ich spisku, jak sądzisz?). Ciekawym aspektem jest to, że w Starym Mieście jest Sam, mogący poświadczyć, że Starkowie mają wciąż dziedzica: wie, że Bran (i Rickon) nie zostali złapani przez Theona. Pytanie co nasz Sam z taką informacją by zrobił.
Nie mam pojęcia i nie mam pojęcia 🙂 Wydaje mi się, że spiski maestrów sprowadzają się głównie do prób zlikwidowania magii, smoków i tego typu wynalazków. Jak zachowaliby się w przypadku możliwości podsycenia wojny? Hmmm… Może gdyby rach-ciach na tronie zasiadł Młody Gryf, to nagle poczuliby chęć wsparcia jakiegoś króla z Północy. Ale tu jest za dużo zmiennych żeby spekulować. To samo z Samem.
Najmilsi, kto kojarzy sen Jona (wilczy sen) w którym to Kudłaczek walczy z jednorożcem?
Mhm, był taki sen. Tylko na jednorożcach się trochę zawiodłem, bo to bardziej kozy niż konie 🙂
Mam ideę, która powiększy bałagan w Westeros. Co, jeśli Tommen II Lannister w Valyrii odnalazł ocalałych Smoczych Lordów i przez trzysta lat mieszance Lannisterow i Valyrian eksplorowali ruiny, za artefakty z Valyrii kupili kilka kompanii najemników i zaatakują Westeros aby uniezależnić Królestwo Skały? 🙂
To jest równie prawdopodobne jak nagły, niezapowiedziany atak merlingów 🙂
To może chociaż Daven uniezależni Skałę… zawsze jawił mi się jako typowy wojownik, a kiedy Tommen i Cersei pójdą do siedmiu piekieł… W sumie aż słyszę gorzki rechot historii, gdyby był proklamowany przez wasali.
,,King of the Rock! King of the Rock!”
Ja kojarzę ten sen o Kudlaczu i Kozie z rogiem 🙂
Od pewnego czasu czytam z zaciekawieniem Szalone teorie, skłoniło mnie to do odświeżenia PLiO. Gratuluję wykonania świetnej roboty. Mam pytanko do Dael-a i osób komentujących. Czytaliście Robin Hobb trylogia skrytobójcy? Uwaga spoiler do trylogi „Skrytobójca”! Główny bohater i Jon Snow mają dużo wspólnych cech. Hobb wydała trylogię w latach 95-97. „Gra o tron” rok wydania 1996 „Starcie królów” 1999. Na ile Martin mógł się inspirować, w którym momencie PLiO pojawia się wargowanie? Czy przeżycie Jona Snow w ciele Ducha, o ile nastąpi, nie będzie plagiatem? Oczywiście zdaję sobię sprawę że motywy wchodzenia w zwierzęta są ograne w literaturze fantasy i zaczerpnięte z baśni i legend. Ale te postaci mają dużo więcej wspólnego.
„Od pewnego czasu czytam z zaciekawieniem Szalone teorie, skłoniło mnie to do odświeżenia PLiO. Gratuluję wykonania świetnej roboty. ”
Dzięki.
„Czytaliście Robin Hobb trylogia skrytobójcy?”
Czytałem tylko pierwszy tom. Ale wiem mniej więcej do czego pijesz. To się chyba nazywało Rozumienie, i rzeczywiście jest zdolnością bardzo podobną do bycia zmiennoskórym. Chociaż sprawia wrażenie bardziej funkcjonalnego. Bastard miał od maleńkości zdolność komunikowania się ze zwierzętami na poziomie Varamyra Sześć Skór, to znaczy nawet nie musiał bezpośrednio wcielać się w zwierzę, by było mu ono posłuszne.
Co do plagiatu – nie, no jednak taka koncepcja wędrówki dusz, to coś typowego dla religii pierwotnych, tak więc nikt tu Ameryki nie odkrył… Oczywiście obydwaj są bękartami, ale jak na mój gust to najwyżej drobniutkie zapożyczenie dobrego pomysłu. BTW, taka ciekawostka – ponieważ śledzę na Twitterze redaktorkę GRRM-a, mając nadzieję, że puści kiedyś parę, to i wiem, że jest ona też redaktorką pani Robin Hobb.
A jeśli chodzi Ci o plagiat związany z późniejszymi losami Jona i Bastarda, to tak jak wspomniałem – wypowiadać się nie mogę, bo przeczytałem tylko pierwszy tom.
O, nie spodziewałem się tu spotkać kogoś, kto czytałby R. Hobb 🙂
„To się chyba nazywało Rozumienie, i rzeczywiście jest zdolnością bardzo podobną do bycia zmiennoskórym. Chociaż sprawia wrażenie bardziej funkcjonalnego. Bastard miał od maleńkości zdolność komunikowania się ze zwierzętami na poziomie Varamyra Sześć Skór, to znaczy nawet nie musiał bezpośrednio wcielać się w zwierzę, by było mu ono posłuszne.\”
Rozumienie to bardziej możliwość komunikowania się ze zwierzętami niż narzucanie im swojej woli. Posiadający tą cechę człowiek może wyczuwać zwierzęta, ich \”nastrój\”, czy wysyłać w ich kierunku emocje. Nie może ich kontrolować. Tylko ze zwierzęciem, z którym zawrze więź (zawsze jedno) jest w stanie się komunikować w większym stopniu, rozmawiać na odległość, odczuwać to samo co ono. A w ostateczności wniknąć do jego umysłu. Wciąż jednak nie może go kontrolować 😉
[SPOJLER ALERT]
Co do losów obu bohaterów to Bastard w 3 tomie umiera, przenosi swoją jaźń do Ślepuna, a po jakimś czasie wraca do swojego ciała. Jeśli to samo będzie z Jonem (a wszystko na to wskazuje) to rzeczywiście obaj bohaterowie mają zaskakująco wiele wspólnych cech. Podejrzanie wiele 😉
PS. Jak ktoś nie czytał, to polecam całą sagę Hobb. Może nie ten poziom co PLiO, ale czyta się znakomicie.
To Wy wywołaliście do tablicy Howland\’a Reed\’a, ale podejmuję wyzwanie. Istnieje jeszcze jedna teoria jego dotycząca, a mianowicie Howland Reed i High Sparrow (Wielki Wróbel, Wielki Septon) to ta sama osoba. Wiem co sobie myślicie – bez sensu. Myślałem tak samo (i bardziej racjonalna część mnie dalej tak myśli), ale po rozważeniu tego i owego ma to pewien sens. Do szczegółów.
1. Fizyczne podobieństwo – Wiem, wiem, nikt nie wie jak Howland wygląda. Ale wiemy jak wyglądają jego dzieci i wiemy jaki był ich ojciec w młodości. Przede wszystkim opis Wielkiego Wróbla – niewielkiego wzrostu, szczupły, oczy koloru błota – podobne określenie w opisie wyglądu Meery Reed (co tego rodzaju podobne drobiazgi i przypadki w opisach u Martina znaczą chyba każdy wie – nic nie jest przypadkowe), nie określony wiek, brązowa broda zabarwiająca się już na siwo. Opis bardzo zbliżony do opisu wszystkich błotniaków, w tym dzieci Howland\’a (może poza brodą 😉 ). Zaraz ktoś powie wiek się nie zgadza, zaraz będziecie liczyć, że Howland powinien mieć około 35 lat (bo tyle ma według niektórych), ale w opowieści Meery nie mówi ona ile jej ojciec miał lat gdy wyruszał do Oka Bogów – mówi jedynie, że osiągnął wiek męski, co nie znaczy, że nie był np. w wieku około 25 lat a nie 16, jakby niektórzy chcieli. Tym bardziej, że jest opisane, że poznał już tajniki magii ludu bagien, więc \”szczylem\” raczej nie był. Może mieć równie dobrze około 45 lat, a to już zbliżony wiek do Wielkiego Wróbla.
2. No tak, ale wiara się nie zgadza. Błotniacy wierzą w starych bogów, Wielki Wróbel jest kapłanem siedmiu. W niczym to nie przeszkadza. Howland nie jest typowym \”lordem\” jakich widzimy na północy. Raczej nie ma zamku z kamienia (absurdalny zgoła pomysł na bagnach). Jego siedziba to raczej zbudowana z drewna osada, maksymalnie z palisadą. Nie potrzeba nic więcej, jej obronnością jest trudno dostępne położenie, i zmienna lokalizacja – niejeden Frey się utopił w bagnach, gdy jej szukał. Zna magię błotniaków, bliżej nieokreśloną, domyślać się możemy, że w jej obręb wchodzi gruntowna znajomość trucizn – wszakże ten mały człowiek uratował życie Nedowi przed Arturem Daynem – najlepszym rycerzem Siedmiu Królestw, który w pojedynkę rozwaliłby Neda i jego kompanię 6 wspaniałych, jak go zabił taki mały, chudy człowieczek, którego na turnieju w Harrenhal pobiło 3 giermków). Pojęcie \”honoru\” Howlanda, który wszakże może być nawet najbardziej honorowym człowiekiem, jest odmienne niż u innych lordów. Błotniacy walczą zdradą, podstępem i trucizną – to już opinia Frey\’ów. Czy taki człowiek mógłby udawać na potrzeby swego zadania, że wyznaje inną wiarę? No pewnie, że tak. Czy znałby zasady innej wiary? A czemu by nie? Każdy wykształcony człowiek, a Howland raczej takim jest, zna odmienne wyznania. Jest to wiedza przydatna i wcale nie taka rzadkość, nawet w Polsce nie brakuje katolików znających bardzo dobrze prawosławie, islam czy judaizm.
3. Dlaczego? Na pamiętnym turnieju w Harrenhal pewna dziewczyna uratowała młodego Howlanda przed pobiciem, a potem pomściła jego honor jako Rycerz Roześmianego Drzewa (o matko, to raczej nie teoria, a fakt, że była nim Lyanna). Howland darzył Neda przyjaźnią, tak jak pozostałych Starków, ale to dla Lyanny zrobiłby wszystko. Ruszył z Nedem na wojnę, chociaż wojownik był raczej z niego nieszczególny, został po zajęciu Królewskiej Przystani i oswobodzeniu Końca Burzy i ruszył z Nedem na poszukiwania Lyanny. Walkę z gwardzistami przeżyli tylko on i Ned. Teraz tylko on wie kim jest naprawdę Jon Snow, syn Lyanny. Czy ktoś uwierzyłby jakiemuś lordowi z bagien, gdyby ogłosił wszem i wobec, że bękart Neda Starka jest prawowitym królem Westeros? Nie sądzę, nikt nie uwierzył nawet Stannisowi, lordowi Końca Burzy, w bardziej prawdopodobną historię. Ale… gdyby to Wielki Septon ogłosił kim jest Jon – prawowity król, który przywróci ład i równość, było by bardziej ciekawie. Tym bardziej, że Wielki Septon ma narzędzia do przeforsowania tej kandydatury – dwa walczące zakony, w tych czasach zamętu mogące wyrosnąć na największą siłę militarną Westeros. Nie zdziwiło Was, że Martin, który cały czas wzoruje się na średniowiecznej Europie, a wiara w siedmiu to po prostu nawiązanie do kościoła w Rzymie, nie dał jeszcze pokazu wtrącania się Wielkiego Septona w to, kto powinien być królem (oprócz tego momentu, gdy wytargował w zamian za poparcie Tommena odtworzenia wiary walczącej), wszak papieże wtrącali się nie raz.
4. Dziwna bezczynność. Naprawdę wierzycie, że człowiek który bez wahania już raz ruszył na wojnę by ratować jednego ze Starków, a pomścić dwóch innych, nie zrobiłby tego po raz drugi? Nie sądzę. Co więcej, wysłał dwójkę swoich jedynych dzieci do Starków, gdy tylko Jojenowi przyśnił się sen o wilku uwiązanym łańcuchami. Myślicie, że to był ich pomysł aby odprowadzić Brana poza mur do trójokiej wrony? Ryzykuje życie własnych dzieci, być może nawet je poświęca (\”pasta z Jojena\” ;] ) a sam siedzi bezczynnie przez cały konflikt Starków z Lannsterami, jak jakaś Lysa Arryn? Nawet lordowie z doliny ruszyliby do walki po stronie Robba gdyby Lysa im nie zabroniła. Naprawdę wierzycie, że jeden z najwierniejszych ludzi Starków zrobił sobie wcześniejszą emeryturę?
5. Czas. Wielki wróbel mówi, że przed wojną opiekował się setką wiosek, dawał śluby, spowiadał etc., ale teraz wszystkie te wioski zostały zniszczone. Wygodna historia, zwłaszcza dla kogoś kto jest septonem od zaledwie 2-3 lat, a chciałby uchodzić za septona z długoletnim stażem. Czy trzy lata wędrówki i udawania kapłana innej wiary byłyby ponad jego siły? Nie wydaje mi się. Howland nie jest zwykłym lordem, nie siedzi w fotelu i nie czeka aż wszystko mu się poda. Nie wstydzi się pracy fizycznej – to on nauczył swoje dzieci łowienia ryb, żab, naprawiania sieci itd. Gdy odbywał pielgrzymkę do Oka Bogów płynął łódką Trydentem, a potem wziął łódkę na plecy i pieszo dotarł do jeziora, aby dotrzeć do siedziby Starych Bogów. Dla takiego człowieka piesza wędrówka nie jest czymś strasznym. Chodząc od wioski do wioski pomagał prostym ludziom, nawoływał do pójścia za nim do Królewskiej Przystani. Po co? Po zemstę rzecz jasna. Nie wprost, o nie, na to jest za sprytny, wszak błotniacy walczą podstępem.
6. W czasie pierwszej rozmowy z Cersei wypomina jej egzekucję Neda Starka, mówiąc że Bealor wybaczył zdrajcom, a krew skalała świątynię. Przypadek? Może i tak, a może… GRRM powiedział, że Howland Reed w końcu się pojawi. Zobaczymy tylko gdzie.
Tak jak czytam te teorie, to powoli dochodzę do wniosku, że w całej sadze występuje tylko jeden bohater 😀 Syrio to Jaquen, ale Syrio tak naprawdę jest Merynem Trantem albo Nedem Starkiem (albo i oboma, a co), Daario jest Euronem, Alleras jest Sarellą, Margaery Targaryenem, Varys Illyriem, Roose Nocnym Królem, grabarz Ogarem, Starszy Brat którymś z rycerzy Gwardii Królewskiej, ser Shadrich Blackfishem albo Rhaegarem, Zimnoręki Benjenem (i pięcioma innymi postaciami), Plama prorokiem, teraz jeszcze Howland Wysokim Wróblem – koncepcje fajne i w dużej części wiarygodne, ale mam podobne wrażenie jak Dael – niech ktoś się w tej sadze w końcu okaże tym, za kogo się podaje 😉
Nie zmienia to faktu, że też mi się wydaje, że pojawienie się Howlanda będzie ważnym momentem w PLiO, a może rzeczywiście okaże się być Wysokim Wróblem 🙂
Benjen jest Euronem 😉 to moja ulubiona
I ma motorówkę. Bo inaczej tych błyskawicznych podróży z Żelaznych Wysp do Mereen wyjaśnić się nie da 🙂
Ej, nie, moment. Napisałeś, że Benjen, nie Daario. No to jeszcze lepiej 🙂 Przez kilka lat podróżuje odrzutowcem z Muru do Essos, żeby wyrobić sobie sławę najemnika 🙂
Nie, czekaj, znowu mi się pokręciło. Benjen to nie Daario, tylko Euron. No, to w takim razie motorówka wystarczy. Wypływa ze Wschodniej Strażnicy, robi parę rundek wokół zgliszczy Valyrii, i wraca na Mur na wieczorną wartę 🙂
Ale tego nie wiecie: Hodor to Tyrion, który sprytnie się przebiera cwaniaczek i do tego rżnie głupa. Tylko w środy i piątki robi za Qyburna. Ot co!
No i nie oszukujmy się – silny Belwas to Robert Baratheon który cudem przeżył i podszywa się pod eunucha żeby w odpowiedznim momencie pozabijać wszystkich ostatnich Targaryenów. Wszystko się zgadza – gruby, potężny, mnóstwo je i dobrze walczy. No i jego „gwardzistą” jest Barristan Selmy. Totally legit.
Znam teorię. Wydaje mi się ona nieprawdopodobna i to nie ze względu na to, co wiemy o Wróblu i o Howlandzie ale z punktu widzenia opowieści.
Ja widzę to tak: W PLiO mamy do czynienia z wieloma płaszczyznami konfliktu i starć. Mamy kontekst religii (Starzy Bogowie, Siedmiu, R’hllora), konflikt wiedzy(Cytadela) i magii (smoki, Inni, wskrzeszenia etc), konfilkty dotyczące rodów, problemy dynastii zasiadającej na tronie (Berathonowie-Targerynowie), znana cywilizacja vs dzicy i tym podobne i tym pochodne. Można naprawdę sporo nawymieniać, dlatego właśnie świat Martina jest tak kompletny i wciągający. Z tego punktu widzenia bardzo wątpię by Martin dał taką władzę jednej osobie: religijną, wprowadzającą na tron zaginionego dziedzica i zajmującego się magią. Taka osoba reprezentowałaby zbyt wiele. Deus ex machina a nie chce mi sie wierzyć, że GRRM by na to poszedł. Z mojej perspektywy popsułoby to po prostu opowieść.
typowym dla fantasy jest pojawienie się postaci wszechwiedzącej, mającej największy wpływ na bohatera, kogoś kto nim kieruje, pozwala mu odkryć prawdziwe pochodzenie, są setki przykładów, ja podam tylko jeden – Gandalf z Władcy Pierścieni
Ale to nie ten typ powieści. Stanowczo nie ten.
Gatunek jest szerokim pojęciem, nie można twierdzić, że różnice między władcą pierścieni a grą o tron, jakiekolwiek by nie były, przekreślają przynależność gry do gatunku fantasy. Cecha mentora jest jedną z wielu charakteryzujących fantasy, wspominaliśmy o niej przez ciekawość nawiązania do gatunku. Czy są elfy czy ich nie ma, czy biega po Westeros mały czarodziej w okularach z blizną na czole czy nie – Pieśń Lodu i Ognia bez wątpienia przynależy do tego typu powieści. No chyba, że ktoś uważa że Martin wynalazł nowy gatunek literacki?
Jako miłośnik Howlanda cieszę się, że wywołałem ten temat. Koncepcja ciekawa, wręcz frapująca, wiele ciekawych spostrzeżeń, choć wnioski – przyznam – nie do końca mnie przekonują. Dla mnie Howland Reed to Howland Reed, nikogo nie udaje, natomiast na co czeka i co uczyni – oto jest pytanie! Zbyt słabo pamiętam już książkę ale mam nadzieję, że te wszystkie rozważania zainspirują naszego Mistrza DaeLa do wprowadzenia w planach kolejnych szalonych teorii czegoś o Howlandzie.
Enjorlas: masz absolutną rację. Taka postać pomaga bohaterowi osiągnąć cel, pozwala mu przejść przemianę i uwierzyc w siebie. Opieraja sie na tym nawet mity. Polecam świetną książkę Josepha Campbella na ten temat: Bohater o tysiącu twarzy.
Ja po prostu twierdzę, że w świecie Martina nie ma miejsca na postać tak potężną. A jeśli nawet z literackiego punktu widzenia powinna być wprowadzona wcześniej:)
Też jestem za tym, że Howland Reed jest tym kim jest. I w sumie jest to bardziej tajemnicze niż gdyby mial być High Sparrowem;)
Dlatego też w swojej wcześniejszej wypowiedzi nie twierdziłem, że Howland jest postacią takiego tajemniczego mentora. Jest on jedynie namiastką postaci wszechwiedzącej, jego obecność jest konieczna z punktu widzenia fabuły. Bran może sobie widzieć co chce, ale dopiero Howland Reed jest w stanie uświadomić głównemu bohaterowi jego prawdziwe pochodzenie. Jest tak potrzebny jak masło do chleba, albo nie obrażając nikogo, dupa do krzesła 😉
Rozumiem:) Ja za taką postać uważam Bloodravena. Postrzegam go jako swoisty backup, dysk twardy mający zapisy z wszystkiego, co się działo na Północy. Po śmierci Starej Niani jest jedyną osobą, która zna historię Starków, Winterfell, a także sposób na pokonanie Innych(…?). Dopisałabym go również do Twojej listy osób, które wiedzą o pochodzeniu Jona (Ned podczas modlitw mógł o tym powiedzieć, a Bloodraven jako, że słyszy przez czardrzewa o tym wie). Co oznacza, że Bran też się dowie ale to inna sprawa.
A jeśli czardrzewa są sposobem komunikacji na odległość (dla osób znających magie) wyjaśniałoby to dlaczego Howland wysłał swoje dzieci na misję: wiedział, że czas Bloodravena sie kończy a nową „pamięcią Północy” będzie Bran.
Na tym etapie wiemy o Howlandzie tak mało, że mógłby być nawet Khalem Drogo.
A tak na poważnie – podałeś kilka mocnych kontrargumentów dla własnej tezy. Kwestia wiary i obcych obyczajów, kwestia wyglądu fizycznego, kwestia przyjęcia tożsamości, którą jednak pewni ludzie rozpoznają. Czy to zupełnie niemożliwe? Nie. Ale musiałoby zajść parę naprawdę dziwnych i nieprawdopodobnych okoliczności, żeby teoria okazała się prawdziwa.
A tymczasem większość podawanych przez Ciebie problemów ma przekonujące i bardziej prozaiczne wyjaśnienie. Dlaczego Wielki Wróbel jest tak cięty na Cersei? Bo Cersei popełniła cały szereg potwornych grzechów. Dlaczego Wielki Wróbel wypomina Cersei egzekucję? Bo ona na serio skalała świątynie. Równie dobre wyjaśnienia, bez konieczności podpierania się Howlandem.
Fajnie fajnie, ale jedyne co zrobiłeś to zbiłeś kilka argumentów „przeciw”, nie dając żadnego argumentu „za”. Moim zdaniem naciągane. Równie dobrze mogę zaraz stwierdzić, ze Howland Reed jest jednym z Ludzi bez Twarzy albo którymś z członków Bractwa bez Chorągwi.
Wszystkie teorie znam oprócz tej ze Schadrich to Blackfish A tym bardziej Rhaegar 🙂
Szykuję teorię, że Rhaegar (Targaryen) to Rhaegar (Frey). Koronny argument – mają takie samo imię 🙂
Zaraz… czyli Tywin Frey… i Tyrion Tanner!?
Reasumując, kto wie, że Jon jest synem Rheagara i Lyanny:
1. Rheagar
2. Lyanna
3. Artur Dayne
4. Gerold Hightower
5. Whent (imienia nie pamiętam)
6. Ned
7. Howland Reed
8. Mieszkańcy Tower of Joy (być może, ale nie koniecznie): służba, jakaś akuszerka odbierająca poród) – chyba możemy przyjąć założenie, że Ned ich nie wymordował 😉
9. Możliwe że dzieci Howlanda
10. Najprawdopodobniej Benjen Stark – kto jak kto, ale on swojego brata znał
Ktoś jeszcze? Ashara Dayne? 😉
A czy ja wiem czy Benjen go znał? Skoro Ned całą młodość spędził pod opieką Arryna? Nie ma nic wspomniane by Benjen był tam z nim i Robertem.
Ale dlaczego Benjen jest na Murze. OK, rozumiem, że jako trzeci syn mógłby wybrać taką opcję. Historycznie trzeci synowie zwykle obierali drogi kariery, które ograniczały możliwość spłodzenia potomków (kariera kościelna, wojaczka, krucjaty, konkwista, etc…)/ Ale gdy Benjen trafił na Mur, Brandon już nie żył. Benjen był w tym momencie „zapasowym” Starkiem. Według wszystkich reguł zdrowego rozsądku Benjen powinien był pozostać w Winterfell, albo objąć w lenno jakiś mały zamek czy strażnicę.
Może to była kara? Może nie tylko wie, ale i pomógł Lyannie i Rhaegarowi?
popieram w 100%, Benjen poczuwał się do ojcostwa Jona w równej mierze co Ned, widać to szczególnie w czasie uczty w winterfell na powitanie króla roberta. Benjen mówi do Jona synu. Gdy Jon mówi że Benjen nie jest jego ojcem, Benjen mówi, że szkoda że nim nie jest. Nie chodzi tu o to, że chciał coś z własną siorką, ale o to, że ma takie same prawa do Jona jak Ned i zdaje sobie z tego sprawę.
Był zapasowym Starkiem i gdy Ned był na wojnie, to Benjen władał w Winterfell.
A potem, już nie był tym zapasowym, Ned spłodził syna(no nie ma żadnej teorii, że Robb to syn Roberta, chociaż mają podobny kolor włosów i oboje za młodu byli szczupli), więc nie był już potrzebny, Eddard zagwarantował ciągłość rodu.
Co? xD Dwie osoby (Ned i Robb) to gwarancja ciągłości rodu? Bardzo śmieszne 😀
Raczej – kto wiedział.
Numerki 1-6 nie żyją. Numerek 8 pewnie nie istniał, bo – przynajmniej na ilustracjach – Wieża Radości wydaje się być samotną, niewielką budowlą.
Reasumując – Howland Reed, może jego dzieci (choć raczej nie), i prawdopodobnie Benjen (choć raczej nie żyje). No i – moim zdaniem – również Bloodraven. Na Oku Boga jest zagajnik czardrzew, jeśli Rhaegar i Lyanna tam byli (a najprawdopodobniej byli), to Bloodraven wie wszystko.
No nie wiem czy Rheagar tak kochający Lyannę zostawiłby ją tuż przed porodem w towarzystwie tylko 3 rycerzy. W sumie Artur Dayne umiał wszystko, poród pewnie też nie jeden odebrał 😉 Musiało być więcej osób. Nie przekonują mnie teorie o wieży niezamieszkanej, ani wizje różnych artystów. Chodzi o zdrowy rozsądek.
1-6 nie żyją, ale skoro po walce pod wieżą radości Ned odwozi miecz Artura Dayne’a do starfall i oddaje go jego siostrze, dlaczego nie odwozi również jego ciała? Rozumiem czemu tego nie robi w przypadku innych, daleko i problematycznie, ale do starfall i tak się wybierał, a z Asharą coś go łączyło, Brandona chyba też. Moim zdaniem odwiezienie jednego tylko ciała Artura nie stanowiłoby wielkiego problemu i Ned raczej był to winny Asharze. A może po prostu ciała nie było?
Myślę, że możliwe jest, że Artur przeżył, jednakże jego obowiązkiem było chronić księcia i raczej z niego nie zrezygnowałby. W takim razie co się z nim stało, jeśli przeżył? Był bardzo sławnym rycerzem, więc w Westeros raczej by go rozpoznali. Mógł zatem udać się do Essos. Dołączenie do najemników byłoby raczej najlepszym wyjściem dla niego. Jednak on musi chronić rodzinę królewską, więc najrozsądniej byłoby gdyby się trzymał przy Daenerys. Zatem czy jest możliwe, aby to ten nieszczęsny Daario był Arturem Dayne? Osobiście nie lubię tych teorii o tym, że Daario to Euron czy ktoś inny, dla mnie to po prostu najemnik Naharis i koniec.
Z tych nieżyjących Rhaegar nie wiedział przecież czy to będzie córka czy syn. Lyanna umiera zaraz po porodzie, a Ned obiecuje, co? Oczywiście opiekę nad dzieckiem i dochowanie tajemnicy, zwłaszcza że zapalczywy Bobby Baratheon z zapałem mordował aż do śmierci wszystkich Targaryenów. A Eddard nie był człowiekiem nadmiernie kłapiącym dziobem, nie sądzę by powierzył sekret nawet bratu (choć nie wykluczam iż Benjen mógł się czegoś domyślać) a i pod czardrzewem raczej tylko modlił się i rozmyślał, a nie mamrotał, by mógł usłyszeć go Bloodraven. Zresztą Howland też zapewne był związany przysięgą i chyba nawet dzieciom nic nie zdradził.
Wiedzieć (może nie wszystko ale coś na pewno) powinna też Wylla – służąca ze Starfall, którą Ned podaje za matkę Jona kiedy w GoT rozmawia z Robertem. Matką bez wątpienia nie była, ale była mamką. Kiedy Ned pojechał z niemowlęciem oddać Asharze miecz, to najprawdopodobniej ona karmiła chłopca – wspomina o tym Aryi młody Dayne, bodajże w czasie kiedy ona jest u bractwa bez chorągwi. A jeśli wie Wylla to być może także Ashara-niestety martwa- ale i jacyś inni ludzie ze Starfall.
Ned był oddany na wychowanie do Doliny, co nie znaczy, że przebywał tam bez przerwy przez całe życie. Najprawdopodobniej chodziło o 2-3 lata, i to raczej z przerwami, chodzi o zmianę otoczenia młodego, nawiązanie kontaktów, szersze spojrzenie na różne tematy. Twierdzenie, że nie Benjen nie znał Neda tojak twierdzić, że 15 latek jadący za granicę na 3 lata zapomni język polski.
Nie, że nie znał w ogóle. Nie znał po prostu aż tak dobrze jakby wychowali się razem całe dzieciństwo. Plus zwrot „oddać na wychowanie” oznacza dla mnie ciut więcej niż 2-3 lata. Zresztą nawet dwa – trzy lata w wieku nastu lat mogą wiele zmienić w życiu człowieka, zwłaszcza jak zmieni on towarzystwo i otocznie (Benjen spokojnie mógł uznać wpływy Roberta w tym zakresie).
Ogólnie jeśli Ned Benjenowi nie powiedział wprost moim zdaniem Benjen nie wie.
Siemanko,
Mam pytanie odnośnie Długiej Nocy, a konkretnie jej końca, gdzie ona trwała na świecie i całej masy bohaterów, którzy się do jej zakończenia przyczynili.
1. Ilu ich tak naprawdę było i których możemy połączyć jako tych samych. Wszyscy są prawdziwi? Dwóch lub trzech to w rzeczywistości jeden bohater? Albo wszystkie legendy mówią o tym samym? I w jakim miejscu na świecie oni się znajdowali? Może Długa Noc została pokonana poza Westeros?
a) Podczas Długiej Nocy zamarzła rzeka Rhoyne. Wtedy to bezimienny bohater, pogodził Dzieci Matki Rhoyne, a te razem wyśpiewały tajemną pieśń, która przywołała dzień.
b) W Asshai istnieją dokumenty, które mówią o bohaterze, który walczył z ciemnością „czerwonym mieczem w ręku”.
c) Według wyznawców R’hllora, legenda z Asshai opowiada o Azorze Ahai (Swoją drogą dziwnie podobne brzmienie nazwy krainy i bohatera). Znamy historie wykucia Światłonoścy „…trudził się w świątyni bez chwili snu, wykuwając miecz w świętym ogniu…”. Ten fragment historii, mówi nam o świątyni, zapewne Pana Światła, a święty ogień chyba nie wymaga komentarza. Tylko mały problem. W Westeros kult R’hllora zawsze miał mało zwolenników. Być może prawa ręka Pana Światła, czyli Azor Ahai, zatrzymał ciemność na innym kontynencie a nie w Westeros?
d) W cesarstwie Yi Ti istnieje legenda mówiąca, że katastrofie zapobiegły czyny kobiety z ogonem małpy 🙂
e) Na północy opowiada się legendy o ostatnim bohaterze, który postanowił poszukać wsparcia u dzieci lasu. Dzięki dzieciom lasu Pierwsi Ludzie z Nocnej Straży zjednoczyli się i pokonali Innych w Bitwie Świtu. Sam opowiada Jonowi, że ostatni bohater zabijał Innych mieczem ze smoczej stali. Obaj myślą, że był to miecz z valyriańskiej stali, ale podczas Długiej Nocy nie było jeszcze Valyrii a tym samym valyriańskiej stali. Więc czym on walczył?
f) I jeszcze drugi raz wracamy do Yi Ti i Krwawej Zdrady, która dała początek Długiej Nocy. Tam ciemność pokonał bohater dzierżący Światłonośce ale kandydatów na bohatera jest kilku: Hyrkoon Bohater, Azor Ahai, Yin Tar, Neferion i Eldric Pogromca Cieni.
2. Czy punkty d i f mówią o tym samym? 🙂 Którzy bohaterowie mogą być tak naprawdę tym samym? Czy jest możliwość, że Ostatni Bohater z północy i Azor Ahai walczyli u swego boku w tej samej bitwie? Czy wręcz przeciwnie, przyczynili się do pokonania Długiej Nocy na dwóch różnych częściach świata?
3. Są przesłanki, że Długa Noc była wynikiem katastrofy klimatycznej i tyle. Może skończyła się w wyniku kolejnej katastrofy klimatycznej, która ukształtowała Świat PLiO- jej dziwne pory roku itp., a żadnych bohaterów nie było? No bo zastanówmy się dlaczego przez jakiegoś bohatera miałoby się ponownie ocieplić?:) Rozumiem pokonanie Innych albo „innych” wrogów, ale bohater, który pokonuje ciemność i zimę dosłownie to trochę dziwne. Co sądzicie DaeL i reszto naszej fanowskiej rodziny? 🙂
Gdyby zastosować analogię z naszej historii, to trzeba by uznać, że to raczej była jedna postać, tylko że legendy o niej przechodząc przez granicę cywilizacji i kultur ulegały kolejnym zmianom i mutacjom.
Wystarczy zerknąć na mit o potopie. Znamy go wszyscy z Biblii, i wiemy że koleś, który popylał na dużej łódce ze zwierzakami, to się nazywał Noe. Tylko, że to nie jest początek tego mitu. Jest znacznie starsze źródło – Epos o Gilgameszu, które opowiada m.in. historię gościa o imieniu Unapisztim, który też popylał na dużej łódce ze zwierzakami, gdy cały świat tonął pod wodą. Ale cofnijmy się jeszcze paręset lat, i znajdziemy jeszcze starsze źródło. Akkadyjski Epos o Atra-hasisie. I znów – strasznie długo padało, był gostek, któremu bogowie dali cynk (Atra-hasis się zwał), załadował dobytek, rodzinę, kumpli i okoliczne zwierzaki na łódź, i tak się uratował. I wszystko byłoby fajnie, ale jest jeszcze starsze źródło. Kawałek tabliczki opowiadającej historię rzekomego sumeryjskiego króla Ziusiudry, który zabrał na łódź zwierzaki, itd… Żeby było jeszcze weselej, to istnieją też źródła późniejsze, które z kolei były zainspirowane wersją biblijną – na przykład babilońsko-grecki mit o potopie z III w. p.n.e.
Innymi słowy – na pewno, to możemy powiedzieć tyle, że gdzieś, kiedyś, wylała jakaś rzeka. Nie jest to zjawisko nietypowe, jeśli się mieszka w Mezopotamii. Ale był sobie sprytny koleś, który załadował na tratwę wszystkie swoje kurczaki, i jako jedyny przeżył ten potop (i tak powstało KFC).
Oczywiście ironizuję, ale rozumiesz zapewne o co mi chodzi. Jeśli GRRM-a inspiruje historia ludzkości, to pewnie doszedł do wniosku, że sąsiadujące kultury pożyczają nawzajem swoje mity, zmieniają ich detale, okoliczności, itd… Jeśli u początku tego mitu było jakieś ziarno prawdy, to jest ono praktycznie nie do odczytania. I GRRM to wykorzystuje, żeby robić nam mętlik w głowie.
Póki co, kiedy na użytek książek myślę o Długiej Nocy, to albo szukam wyjasnienia naturalistycznego, albo się trzymam ortodoksji r’hllorystycznej. Nie sądzę, aby wierzenia Yi Ti miały jakiś wpływ na dalszy kształt opowieści.
A GRRM chyba obiecał, że podręcznik historii i prehistorii Westeros i Essos opublikuje, jak już skończy pisać PLiO.
Ciekawie argumentujesz, ale w przypadku migracji mitów w historii ludzkości, poszczególne wersje są do siebie bardzo podobne. Porównując chociażby Noego i Ut Napisztima – mamy potop jako karę boską, łódkę, na niej rodzina i zwierzaki, zgadza się mniej więcej liczba dni spędzonych na łódce, nawet wypuszczenie takiej samej ilości ptaków dla sprawdzenia, czy jest już bezpiecznie. W mitach ze świata PLiO podanych przez Hetmana Jaremę tych punktów stycznych jest zdecydowanie mniej i są zdecydowanie słabsze, a jedynym elementem wspólnym bezdyskusyjnie jest to, że zima została pokonana i że dokonano tego głównie dzięki zasługom jednego człowieka.
And now for something completely diffrent. Wiem, że totalnie niezwiązane z tematem. Być może już ktoś o tym mówił. Jeśli tak to shame (dzyń dzyń dzyń) on me.
Pod którąś z poprzednich teorii rozpętała się dość żarliwa dyskusja na temat tego czy Dany i Viserys w ogóle byli w Braavos bo cytrynowe drzewo itp. Ale właśnie czytam sobie TzS i zwróciłem uwagę że w sumie to istnieje namacalny dowód bytności ser Willema Darry’ego i Targaryenów w Braavos – pakt między Targaryenami a Dorne, dotyczący ślubu Arianne i Viserysa, który Quentyn przywozi do Meereen został przecież spisany w Braavos i podpieczętowany przez morskiego lorda miasta jako świadka 😀
Próbowałem to samo zasugerować w tekście o przepowiedniach dla Daenerys. Cytrynowe drzewko mogło być np. prezentem od Dornijczyków, którzy przypłynęli do Braavos. Stąd jego obecność w nieprzychylnym klimacie tego miasta. Ale przypuszczam, że kontrargument zwolenników tezy o „braavoskim fałszerstwie” jest taki, że to morski lord mógł się gdzieś-tam pofatygować, żeby być świadkiem. Sądzę, że to trochę naciągane.
Co powiesz na potwierdzenie/obalenie lub po prostu przyjrzenie się teorii o tym, iż Dario Naharis = Benjen Stark? 🙂
Dodatkowo jeśli wie o tym iż Jon jest Targaryenem (o ile jest), to jakby nie patrzeć Denerys jest dla niego rodziną, co więcej Dario pojawia się praktycznie znikąd już po zniknięciu Benjena.
Grubymi nićmi szyte jak na mój gust… Daario wcale nie pojawia się tak bardzo „znikąd”, a nie wiem jak Benjen miałby niepostrzeżenie przenieść się zza muru za wąskie morze…. No i po co? 😛
Hardhome było kiedyś sporym portem, Wschodnia Strażnica też ma statki… To tyle w kwestii transportu, ale sam pomysł nie ma sensu.
Jednak nie do końca tyle. Hardhome było zniszczone, a jeśli była tam jakaś łódź, to na pewno nie przepłynęła by do Essos. We Wschodniej Strażnicy rozpoznaliby przecież pierwszego zwiadowcę. A raczej nie pozwoliliby mu tak spokojnie odpłynąć. Jak dla mnie to nie ma żadnego sensu.
Może to była zorganizowana konspiracja i do zatoki foczej wpłynął podstawiony okręt?
#Bzdurzenie
Jak już słusznie koledzy zauważyli wyżej, strasznie to naciągane. Nie zostaje się kapitanem kompanii najemniczej z biegu. Trzeba mieć jakiś dorobek zabijacko-napadalski 🙂 Już prędzej uwierzę w teorię Daario=Euron. Choć w nią też oczywiście nie wierzę 😉
Drogi DaeL`u kiedy możemy spodziewać się kolejnej teorii lub filmiku na yt ? 😉
W przyszłym tygodniu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będą dwa teksty (jeden bardziej rozrywkowy, drugi to klasyczna Szalona Teoria) oraz jeden nowy filmik.
Jeśli już tak lecimy na całość, to mam jeszcze jedną teorię Benjenowską. Jak wiadomo wszyscy Starkowie to zmiennoskórzy, a więc pewno i Benjen też. Jon jest chyba silnym wargiem, ale wciela się tylko w Ducha, choć ma pod ręką i inne zwierzątka. W tym pewnego ptaszka, który go sobie szczególnie upodobał i aż prosi się, by zostać świetnym – nomen omen – zwiadowcą. Dlaczego? Bo kruk Mormonta już jest zajęty przez innego warga. I tak oto odnalazłem dla was Benjena Starka. Proszę o aplauz.
W tym całym Howlandzie nie pasuje mi jedna rzecz. Skoro wysłał swoje dzieci do Winterfel w celu odnowienia przysięgi wierności Starkom, to czemu nie wspomógł Roba w wojnie?
pewnie ma jakąs ważną misje
Jak? Wyspiarze z Przesmyku to mali, drobni ludzie, być może zabójczy na swoich bagnach, gdzie wspierają ich warunki naturalne. Ale Howland nie wyśle zastępu uzbrojonego w żabie trójzęby przeciwko zakutemu w żelazo rycerstwu, na wojnę toczoną na odkrytym terenie. On może pomagać Starkom w inny sposób, ale nie militarnie.
Nie on jeden. Robb po prostu części sił nie wziął ze sobą, bo nie miał na to czasu (3 tysiące wojowników górskich klanów) albo pozostawił je dla obrony (większość sił Manderlych pozostała w Białej Przystani aby osłaniać port i budować flotę, na południe wyruszyło może 30% rycerzy i zbrojnych). Przypuszczam, że w przypadku wyspiarzy zadziałał drugi argument. Siły Reedów mogą prowadzić partyzanckie podjazdy na wypadek, gdyby ktoś próbował przemycić armię Królewskim Traktem. A z drugiej strony – jest ich niewielu (możemy tylko szacować, ale naprawdę wątpię, żeby Reed dowodził więcej niż setką, no może dwiema setkami zbrojnych), są lekkozbrojni, i raczej nie nadają się do normalnej walki w formacji, także pożytku by z nich w armii Robba nie było.
Skąd masz te informacje o armii Robba ? Ją zawsze myślałem że to co miał na południu było siłą północy . Tak więc gdyby wrócił na północ i zebrał by na spokojnie wojska miałby szansę wygrać ? Czyli na północy nadal są spore siły, więc dlatego Stannis chce ją zdobyć .
Informacje są w książce, tylko w różnych miejscach i trzeba je zebrać do kupy. Na przykład to Jon Snow mówi Stannisowi o górskich klanach i ich liczebności. Z kolei Manderly sam wspomina czemu na południe ruszyła tylko część jego sił. Poza tym bardzo pomocny jest mod Game of Thrones do gry Crusader Kings 2, który naprawdę z porażającym pietyzmem odwzorował liczebność wszystkich armii.
Ale jeśli jesteś ciekaw, to streszczę Ci to tak pokrótce.
1. Na starcie kampanii Lannisterowie mają 35 tys. zbrojnych z Krain Zachodu, skupionych w dwóch armiach (jedna dowodzona przez Tywina, druga przez Jaimego). Robb wyrusza z Winterfell z 12 tysiącami ludzi. Po drodze zbiera posiłki i gdy dociera do Fosy Cailin jest ich już 20 tysięcy.
2. Za sobą Robb zostawia:
– większość rycerzy i zbrojnych podlegających Białej Przystani (4000-5000 ludzi).
– garnizony w pozostałych miastach i zamkach (np. Rodrik Cassel kiedy dał się wyciągnąć z Winterfell dowodził grupą 600 zbrojnych, prawdopodobnie z samego Winterfell i okolic, dołączył do niego Cley Cerwyn z grupą 300 zbrojnych) – myślę, że łącznie, na całej Północy mogło to być nawet 3000-4000 zbrojnych, problem polega na tym, że byli oni rozłożeni na ogromnej przestrzeni.
– górskie klany (jak już wiemy w sile ok. 3000)
– Skagos (ich liczba i lojalność wobec Starków to wielka niewiadoma, ale ja bym ich szacował na następne 3000 zbrojnych).
Czyli jak widać – na tym etapie Robb mógłby, gdyby naprawdę chciał zabrać każdego zdolnego do walki, mieć armię nie 20 tysięczną, ale 35 tysięczną, czyli porównywalną z siłami Lannisterów. Nie zrobił tego jednak, bo kluczowe było Dorzecze i potrzeba związania sił Lannisterów zanim wyrżną tam dosłownie każdego, kto jeszcze potrafi się ruszać.
3. A w Dorzeczu to było tak, że połączył się z:
– Freyami, którzy oddali mu większość swoich sił (4000 zbrojnych)
– po zwycięstwie nad Jaimem Lannisterem również z niedobitkami armii Edmure\’a (2000-4000 ludzi).
Na tym etapie siły, którymi dysponuje Robb mogą liczyć 26-28 tysięcy, po uwzględnieniu strat w walkach (ranni i zabici) to pewnie jest jakieś 24-26 tysięcy. Przewaga jaką miał Tywin została zniwelowana, siły są wyrównane. I od tego momentu jest tylko gorzej.
4. Zaczynają się problemy:
– Najpierw odchodzą Karstarkowie (1000-2000)
– Potem odchodzą Freyowie (4000)
– Zakładamy, że kampania w Krainach Zachodu oraz w Dorzeczu mogła uszczuplić jego siły o kilkuset kolejnych ludzi
– Robb traci Winterfell oraz Fosę Cailin – co uniemożliwia mu sprowadzenie posiłków z Północy.
– Edmure niestety odpiera Tywina, przez co Tywin nie daje się wciągnąć w pułapkę. Tywin dowiaduje się o tym, że Stannis ruszył na Królewską Przystań, więc łączy siły z Tyrellami, przez co Stannis przegrywa Bitwę nad Czarnym Nurtem.
– Robert Glover przegrywa bitwę o Duskendale, co uszczupla siły Robba o kolejne 3000 ludzi (z czego ponad 1000 to zabici)
– Siły Starków ponoszą dwie kolejne klęski (utrata Harrenhal i przegrana nad Tridentem). Łącznie prawdopodobnie kolejny 1000 zabitych.
I w tym momencie mamy krajobraz przed Krwawymi Godami. Robb znów ma armię znacząco mniejszą (poniżej 16 tysięcy ludzi) od Tywina, który właśnie ocalił Królewską Przystań, połączył się z Tyrellami, i może Robba zmasakrować. Wojna jest w tym momencie jeśli nie zupełnie przegrana, to w każdym razie nie wygląda dobrze. Kluczowe dla Robba jest sprowadzenie posiłków z Północy. Dlatego wysyła rozkazy do Howlanda Reeda (prosząc go o dywersję przed atakiem na Fosę Cailin) i – jak w tym artykule wspomniałem) prawdopodobnie również do Wymana Manderly.
A potem mamy krwawe Gody, w których Robb traci głowę, rodzinę i 3500 ludzi.
Rany, zrobił się z tego prawie artykuł. No więc reasumując:
– Na Północy mogło być jeszcze nawet 15 tysięcy niewykorzystanych zbrojnych, ale pomijając siły Wymana Manderly (5000) i górskie klany, które walczą dla Stannisa (3000), są to raczej rezerwy, które ciężko będzie zebrać)
– Na Północy są też prawie nienaruszone siły Boltonów (5000) i Karstarków (2000).
– Na Północ wróciły niedobitki z z armii Robba (po odjęciu strat z Krwawych Godów i sił Boltona) to jest maksymalnie 8 tysięcy ludzi. Ale przypuszczam, że realnie nie wróciła więcej niż połowa z nich. Reszta pewnie gnije w celach, została zabita, albo się rozpierzchła.
Ufff…
Daelu….. Dziękuje 🙂
Ten mod jest świetny od czasu do czasu pogrywam sobie. Najbardziej podobają mi się dobrze zrobione scenariusze o wydarzeniach z książki np. jako robb wygrać z lannisterami i nabić głowę joffreya na pal lub jako jon przyjąć legitymizacje od naszego króla i odbić razem ze stannisem północ 🙂 Mod polecam jak najbardziej.
że też wcześniej nie słyszałem o tym modzie do CK 2…
Daelu, planujesz może napisać kiedyś teorię o tożsamości valonqara?
Jest w planach. Ale to będzie raczej przedstawienie wszystkich możliwych opcji, bo mam wrażenie, że GRRM z nami pogrywa, i póki co celowo robi valonqarem kilka osób. Ot, kazus perfumowanego seneszala.
To fajnie 😀 na to wygląda, że pogrywa, szczególnie że właśnie sobie uświadomiłem że to przecież nie musi być wcale mężczyzna
Właściwie to według obecnego stanu wiedzy valonqarem może być każdy, kto nie jest pierworodnym.
Czyli „mały braciszek” albo „mała siostrzyczka”….. Zaraz zaraz, czy ktoś przez bite 5 tomów sagi nie jest przypadkiem określany jako mała siostrzyczka Jona Snow? 😀
Nie zapomnij na listę wpisać zombie Eddarda i Lorasa 🙂
Daelu czy kiedyś stworzysz serie o poszczególnych krainach świata lodu i ognia ? Gdyż nie wiemy zbyt wielu rzeczy np. O polnocy . Z tego co pamiętam Martin nie opisał nawet jak wygląda statystyczny żołdak z północy ( pancerz itp. )
Ojej, zamęczymy tego nieszczęsnego Daela – teraz chcecie go zrobić encyklopedystą. Może jeszcze każecie biedakowi tańczyć i śpiewać najpopularniejsze ballady minstreli z Westeros? Choć z drugiej strony mogłoby być ciekawie 🙂
Zobaczymy. Wiesz, pisanie Szalonych Teorii to jest dla mnie rzecz czysto hobbystyczna. Gdybym nie miał nic innego do roboty, to pewnie pisałbym 3-4 teksty tygodniowo. No, ale niestety (albo stety :)) mam sporo innych zajęć. Dlatego na razie skupiam się na klasycznych Szalonych Teoriach. Jak mi braknie tematów, to weźmiemy się i za inne formy analizy tekstu.
Ale w charakterze bonusa masz parę komentarzy wyżej krótką charakterystykę liczebną sił Północy 😉
AJ tam ją tylko się pytam nic z przymusu 🙂
Jeśli chodzi o głównego bohatera naszej teorii to zapewne wszyscy zwrócili uwagę na fakt, iż Jon Snow jest 998-ym lordem dowódcą Nocnej Straży. I to przecież nie jest przypadek. Wygląda na to, że będziemy mieli nowego, chyba mniej znaczącego, przejściowego Lorda numer 999, a potem… No właśnie: nadejdzie ten jubileuszowy, tysięczny, mający do odegrania podstawową rolę w dziejach Straży i Muru. Pytanie, kto nim będzie? Ja obstawiam, że nikt inny, tylko Azor Ahai, czyli innymi słowy wskrzeszony Jon Snow (choć wówczas już zapewne nie Snow). A to przemawiałoby przy tej wersji za tym, że Jon nie zostanie Królem Północy.
Ale to tylko jedna opcja. Zastanówmy się, co może się wydarzyć po ujawnieniu edyktu Robba. Z punktu widzenia Jona podstawowe znaczenie będzie miało to, czy nastąpi to przed:
1. odnalezieniem pozostałych żyjących Starków, w tym Rickona (nota bene – obawiam się tu poważnych kłopotów, jeśli okaże się równie psychopatyczny jak jego Kudłacz),
2. ujawnieniem prawdziwej tożsamości Jona, a zwłaszcza legalności jego pochodzenia (czy byłby teraz Jonem Targaryenem, czy może Jonem Riversem?)
Nasz Jon to człowiek uczciwy i szlachetny. Dowiaduje się, że legitymizujący go edykt został sporządzony pod wpływem błędnego mniemania Robba, że jego rodzeństwo nie żyje (a Sansa jest Lannisterową, co zresztą też może być blędem – małżeństwo aż prosi się o uniważnienie, nie tylko z braku konsumpcji, ale też na skutek bigamii, przecież Tyrion miał już żonę, Tyshę, jeśli ta żyje, a chyba tak). A zatem czy sumienie pozwoliłoby Jonowi wykorzystać błąd Robba i wejść w dziedziczenie kosztem braci i sióstr? Nie pasuje mi to do wizerunku tej postaci.
Inne możliwości pojawiają się, gdy Jon uświadamia sobie, że jest Targaryenem. Czy wtedy jego ambicje sięgałyby tylko Północy? Czy byłby w ogóle zainteresowany secesją tego regionu i tworzeniem tytułu Króla, a nie lorda w ramach polączonego Westeros?
Takie oto moje luźne rozważania. Co o tym sądzicie?
Ja to myślę że tysięcznego lorda dowódcy może nie być, mur albo legnie w gruzach albo inwazja białych wędrowców zniszczy kompletnie nocną straż, a co do Jona to pożyjemy zobaczymy, dużo ścieżek kariery przed nim stoi otworem, od bóstwa, króla, lorda na zombiaku kończąc 🙂
Właściwie to jak Tormund i reszta dzikich dowie się, że wrony zabiły Jona to może nie trzeba będzie Innych żeby zakończyli istnienie Nocnej Straży
Żona Tyriona nie chyba, ale na 100% żyje, wszak Tysha została odnaleziona całkiem przypadkowo przez Aryę w Bravos – Tysha pracuje w burdelu i nosi imię Marynarska Żona (sypia tylko z tymi, którzy wezmą z nią ślub), co miesiąc chodzi po wszystkich świątyniach w Bravos i modli się za swojego pierwszego (prawdziwego) męża, który zaginął wiele lat temu. Co więcej Tyrion i Marynarska Żona mają córkę o imieniu Lanna (włosy złote), która zaczyna właśnie pracować w tym samym przybytku.
Nie widzę problemu, by być zarówno 1000 Lordem Dowódcą jak i Królem Północy. Myślę, że Martin przede wszystkim dąży do tego by rozsadzić obecny ład panujący w Westeros (ład w znaczeniu podziału ziem, rodów etc) za pomocą Innych. W sumie jak spojrzymy na liczbę 1000 to widzimy 1 i same zera: może to być symboliczne, nowy początek;)
A tak całkiem, całkiem serio: wskrzeszony Jon nie będzie naszym Jonem: tego jestem pewna. Wiemy, że przywrócenie do życia zmienia człowieka, odbiera wspomnienia (Dondarion) lub wyzuwa z ludzkich uczuć (Catlyn/Lady Stoneheart). Nowy Jon prawdopodobnie będzie innym człowiekiem, zwłaszcza jeśli spędzi jeszcze trochę czasu w ciele Ducha (zdziczenie).
I jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy. Jak już często było wspominane, Północ jest specyficzna. Starzy Bogowie, Dzieci Lasu, zima nadchodzi etc. Są tez Targeryanie czyli Valyria, smoki, ogień. Jon uosabia jedno i drugie. Przypadek? No właśnie: czy Rhaegar zakochał się w Lyannie, chciał ją zdobyć, czy co to tam mogło być – przypadkiem? Myślę, że nie miałoby to znaczenia gdyby nie jeden fakt: już wcześniej mieliśmy połączenie krwi valyriańskiej i Północy – Bloodraven. Coś ewidentnie jest na rzeczy. A. Moim zdaniem coś więcej niż to, że Jon jest Azora Ahai. Tylko nie wiem co:(
Kiedy teoria lub filmik Daelu ? Bo powiedziałeś że w tym tygodniu ma być filmik i 2 teorie czy mi się coś ubzdurało 🙂
Pierwszy tekst quasi-teoriowy już gotowy (aż się zrymowało). Właściwa teoria będzie w piątek.
Tak mi przyszło do głowy, że jeżeli Twoja teoria jest prawdziwa + prawdziwa jest również teoria R+L=J to Jon ma podwójną legitymizację do tronu (czy jak kto woli, legitymizację do dwóch tronów). Brakowałoby jeszcze jakiegoś powiązania z trzecim rodem o królewskich ambicjach (może Baratheonami) i wtedy mogłoby okazać się, że Jon jest trzema głowami smoka w jednej osobie (gdzie każda głowa to nie oddzielna postać, a prawa do tronu jednej postaci) 🙂
„Brakowałoby jeszcze jakiegoś powiązania z trzecim rodem o królewskich ambicjach (może Baratheonami) i wtedy mogłoby okazać się, że Jon jest trzema głowami smoka w jednej osobie (gdzie każda głowa to nie oddzielna postać, a prawa do tronu jednej postaci) :)”
Małżeństwo z Shireen 😉
Nie wiem, gdzie o tym napisac, więc pozwolę sobie pod tym tematem… W zasadzie chodzi o małą prośbę 😉 Cudownie się czyta Twoje szalone teorie, może zatem pokusiłbyś się o napisanie maleńkiego zestawienia „co film mówi nam o Raegerze T.” 🙂 Moze to jest jakaś scenariuszowa wskazówka co do dalszych losów kluczowych bohaterów, a konkretnie chodzi o Jona Snow 🙂 WIem, że o rodzicach Jona była już mowa, ale jak wiadoko – serial idzie nieco innymi torami. Mowa chociażby o tym – w owym filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=BBhZPWmXUtE Przyznam że trochę utwierdził mnie w tym, co już sama „wydedukowałam”, i co na zdrowy rozum jest jakies mega logiczne. Jak choćby to, że Jon jako jedyny łączy w sobie… Pieśń Lodu i Ognia. Danka owszem, ma prawa do tronu, ale jej krew jest „tylko” smocza 😉 Jon łączy obie. Można więc powiedzieć, ze ktoś kto może zjednoczyc jedno i drugie w sobie – może i zjednoczyć królestwa, północ z południem. Zabicie go na „amen” było przecieciem tętnicy, serial czy ksiązka nie miała by sensu, moim zdaniem. Danka i Jon stoja w niejakiej opozycji – jedno reprezentuje Lód, Zimę, drugie – Ogień, Lato. Jedno bez drugiego nie ma sensu 🙂 Pisałeś już o tych przesłankach za tym, że Jon żyje (bardzo mi się to podobało). Czy zatem mogę prosić, abyś napisał równie rzetelny artykuł odnośnie wiedzy, jakiej nam dostarcza serial o Raegerze ? Twoja pamieć jest imponująca… Pozdrawiam.
Hej. Dzięki za miłe słowa. Myślę, że do tematu Rhaegara wrócę jeszcze przy okazji tajemnicy Rycerza Uśmiechniętego Drzewa. I to chyba rzuci trochę światła na jego charakter i zachowanie.
Dzięki :-)) To miło z Twojej strony. Serio, strona i Twoja wiedza n/t GoT – świetna. Widać, ze to Twoja pasja. Pozdrawiam. I czekam na artykuł 🙂
Albo też statek zatonął wraz z dekretem i Jon nadal będzie bękartem. Choć królem i tak jest.