Światłonośca. Gorejący miecz bohaterów. Mityczna broń, której użyto by zakończyć Długą Noc. Wielu powątpiewa w to, czy kiedykolwiek istniał. Niektórzy sądzą, że jest on po prostu symbolem pojawienia się w Westeros broni z żelaza. Jeszcze inni wskazują na to, że Światłonośca jest jedynym niezmiennym elementem opowieści pochodzących z zupełnie odrębnych kultur Westeros i Essos, i jako taki musi być prawdziwy. Według legend Światłonoścę miał dzierżyć Azor Ahai, Hyrkoon Bohater, Yin Tar, Neferion i Edric Pogromca Cieni. Również mit o Ostatnim Bohaterze Północy mówi o tajemniczej broni stworzonej na podstawie wskazówek Dzieci Lasu. Czy szczątkowe informacje jakich udzielił nam George R.R. Martin wystarczą więc, by odnaleźć prawdziwego Światłonoścę? Przekonajmy się.
Ale zanim wyruszymy na poszukiwania miecza, chciałbym poczynić kilka zastrzeżeń.
Po pierwsze – jestem, podobnie jak większość czytelników, przekonany, że miecz Stannisa Baratheona nie jest Światłonoścą. Nie chcę wchodzić tu w zbyt długie rozważania na ten temat, myślę, że powinny nam wystarczyć opinie maestra Aemona oraz Salladhor Saana. Obydwaj oni znają legendę o czerwonym mieczu i obydwaj powątpiewają w autentyczność miecza Stannisa.
Po drugie – przygotowując się do napisania tego artykułu przyjąłem dość oczywistą hipotezę roboczą, mówiącą, iż Światłonośca był prawdziwym mieczem. Zdaję sobie sprawę z tego, iż istnieją inne interpretacje legendy o Czerwonym Mieczu Bohaterów. Niektórzy sądzą, iż Światłonośca to Nocna Straż („Jestem mieczem w ciemności” – to w końcu słowa ich przysięgi), smoki, albo jakaś konkretna osoba. Jestem świadom tych interpretacji, co więcej uważam, że może się w nich zawierać ziarno prawdy. George R.R. Martin celowo używa wieloznacznych mitów i przepowiedni. I tak jak słynny „perfumowany seneszal”, którego miała się strzec Daenerys, to zapewne nie jedna, ale kilka osób, tak pewne cechy Światłonoścy można swobodnie przypisać nie tylko mieczom, ale również innym przedmiotom czy osobom.
W tym artykule zbadamy jednak podstawową, dosłowną interpretację legendy. Poszukamy w Westeros mitycznego miecza, którym władał Azor Ahai. Ale by tego dokonać, musimy najpierw jak najdokładniej miecz ów opisać.
Światłonośca czy Lightbringer?
Przekład Pieśni Lodu i Ognia z angielskiego na polski to dla tłumacza tytaniczny wysiłek. Nie chodzi nawet o ogrom pracy czy też nieprzetłumaczalność pewnych fraz, ale o konieczność odgadywania „nazewniczych” intencji autora. Intencji, które dla czytelnika – a więc i tłumacza – stają się jasne dopiero po latach. Wydaje mi się, że tłumacz, który w momencie tłumaczenia Gry o tron miałby już w ręku Taniec ze smokami, zdecydowałby się na przykład na spolszczenie bękarcich nazwisk. Wizja Melisandre, która zamiast Stannisa widzi śnieg nabrałaby dla polskiego czytelnika nieco innego znaczenia, gdyby Lord Dowódca Nocnej Straży nazywał się Jon Śnieg.
Podobna sytuacja spotkała Światłonoścę. Tłumacz chciał tu oddać to, iż w języku angielskim nazwa miecza jest wyrazem złożonym. Problem polega na tym, że tworzenie wyrazów złożonych jest o wiele trudniejsze w języku polskim niż angielskim. I o ile w przypadku należącego do Brienne Oathkeepera tłumacz zdecydował się podzielić nazwę na dwa wyrazy (Wierny Przysiędze), o tyle przy Światłonoścy, zachowując jednowyrazową strukturę, w pewnym stopniu wypaczył znaczenie tej nazwy.
Lightbringer, miecz bohaterów, to nie Światłonośca, ale… Przynoszący Światło. Różnica na pozór subtelna. Ale nim dotrzemy do końca artykułu stanie się jasne, dlaczego jest ona tak istotna.
Stal… ale nie valyriańska
Światłonośca nie był mieczem z valyriańskiej stali. To chyba największe zaskoczenie dla czytelników Pieśni Lodu i Ognia, dlatego wymaga kilku słów wyjaśnienia. Światłonośca nie mógł być mieczem z valyriańskiej stali z bardzo prostego powodu. Valyriańska stal to znacznie późniejszy wynalazek.
Długa Noc, w trakcie której Azor Ahai, dzierżąc Światłonoścę, stanął naprzeciw armii Białych Wędrowców miała miejsce ok. 8 tysięcy lat przed podbojem Westeros przez Aegona Zdobywcę. Wiemy też, że pierwsza wzmianka o valyriańskich podbojach pochodzi ze schyłkowego okresu imperium Ghiscarczyków. Z kolei założenie Starego Ghis miało miejsce… po Długiej Nocy.
Gdy Westeros odzyskiwało równowagę po Długiej Nocy, w Essos pojawiła się nowa potęga. Najprawdopodobniej to na owym ogromnym kontynencie, ciągnącym się od wąskiego morza aż po opiewane przez poetów Morze Nefrytowe i dalekie Ulthos, powstały najstarsze cywilizacje. Pierwsza z nich (…) zakorzeniła się w Starym Ghis, mieście zbudowanym na niewolnictwie.
—Świat Lodu i Ognia—
Imperium Starego Ghis przetrwało co najmniej kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy lat.
Dzięki swej armii Stare Ghis skolonizowało otaczające je ziemie, a następnie ruszyło na podbój sąsiadów. Tak oto narodziło się pierwsze imperium. Przez wiele stuleci jego dominacji nic nie zagrażało.
—Świat Lodu i Ognia—
Co więcej moment wynalezienia, a przynajmniej udoskonalenia, valyriańskiej stali wydaje się być jeszcze późniejszy. Wiemy bowiem, że Valyrianie korzystali tu z wiedzy cywilizacji dorzecza Rhoyne, z którą to cywilizacją zetknęli się nie wcześniej niż na 5 tysięcy lat przed podbojem Westeros. Jeśli weźmiemy pod uwagę to jak późno miecze valyriańskie zaczęły pojawiać się w Westeros, datę tę można by przesunąć o całe tysiąclecia.
Wszystko to wskazywałoby na następującą kolejność wydarzeń:
- ok. 8000 lat przed Podbojem – zakończenie Długiej Nocy
- ok. 8000-7000 lat przed Podbojem – powstanie Starego Ghis
- od 6000-5000 lat przed Podbojem – Valyrianie opanowują smoki i stawiają wyzwanie Ghiscarczykom
- ok. 5000 lat przed Podbojem – Valyrianie pokonują Ghiscarczyków i nawiązują kontakt z Rhoynarami
- od. 5000-700 lat przed Podbojem – Valyrianie rozpoczynają produkcję valyriańskiej stali
- ok. 200 lat przed Podbojem – pierwsze valyriańskie miecze pojawiają się w Westeros
W najlepszym wypadku Długą Noc od powstania valyriańskiej stali dzielą zatem 3 tysiąclecia.
Wykucie Światłonoścy
Wiemy już, że Światłonośca nie był mieczem z valyriańskiej stali, niewątpliwie był jednak mieczem stalowym. Dowodzi tego proces jego tworzenia – składający się z kucia, rozklepywania i hartowania.
Były to czasy, gdy na świat zstąpiła straszliwa ciemność. By stawić jej czoło, bohater potrzebował godnego siebie miecza, takiego, jakiego nigdy jeszcze nie widziano. Dlatego Azor Ahai przez trzydzieści dni i trzydzieści nocy trudził się w świątyni bez chwili snu, wykuwając miecz w świętym ogniu. Rozżarzał, kuł i rozklepywał, rozżarzał, kuł i rozklepywał, właśnie tak, dopóki robota nie była wykonana. Niestety, gdy zanurzył oręż w wodzie, by go zahartować, stal pękła.
—Starcie królów—
To jednak nie koniec opowieści. Miała ona bowiem również aspekt magiczny. By zahartować miecz, Azor Ahai musiał dokonać ofiary. Zatopił ostrze w sercu swej ukochanej.
Zaczął od nowa. Za drugim razem praca zajęła mu pięćdziesiąt dni i pięćdziesiąt nocy, a miecz wyglądał jeszcze piękniej od pierwszego. Azor Ahai schwytał lwa, by zahartować oręż, wbijając go w czerwone serce bestii, lecz stal znowu się skruszyła i popękała. Ogarnął go wielki smutek i żałość, zrozumiał bowiem, co musi uczynić. Nad trzecim mieczem trudził się sto dni i sto nocy, aż broń rozżarzyła się w świętym ogniu do białości. Potem wezwał żonę. Rzekł do niej: „Nisso Nisso”, bo miała na imię Nissa Nissa, „obnaż pierś i wiedz, że kocham cię najbardziej na świecie”. Zrobiła to, nie mam pojęcia dlaczego, i Azor Ahai wbił dymiący miecz w jej bijące serce. Powiadają, że od jej krzyku bólu i ekstazy na twarzy księżyca pojawiła się rysa, lecz jej krew i dusza, jej siła i odwaga, w całości przeszły w stal. Tak brzmi opowieść o wykuciu Światłonoścy, Czerwonego Miecza Bohaterów.
—Starcie królów—
Ofiara, w której kluczową rolę odegrało serce kobiety – to kolejna rzecz warta zapamiętania.
Gdzie jest Światłonośca?
Mamy już chyba wszystkie elementy układanki. Możemy też pewnych rzeczy się domyślić. Światłonośca – oczywiście jeśli przetrwał ponad 8 tysięcy lat, jakie dzielą Pieśń Lodu i Ognia od wydarzeń Długiej Nocy – musi być bronią o wyjątkowym wyglądzie i statusie. Otacza go aura tajemnicy. Budzi lęk i szacunek. Nikt nie pamięta skąd się wziął… ale ludzie szepczą na temat jego sięgającej tysiące lat w przeszłość historii.
Gdzie zatem znajdziemy takie ostrze? Gdzie jest ten szczególny, otoczony czcią, niewyobrażalnie stary i niepowtarzalny miecz? Gdzie jest Przynoszący Światło?
W Dorne. I widzieliśmy go już w pierwszym tomie sagi.
Świt
Sen Eddarda Starka, w którym przypomina on sobie konfrontacje z trzema rycerzami Królewskiej Gwardii pod Wieżą Radości w Dorne, to pierwsza okazja, by przyjrzeć się mieczowi zwanemu Świtem. Okoliczności tego starcia opisałem nieco dokładniej w tekście o rodzicach Jona Snow. Tutaj warto natomiast zwrócić uwagę na jego wygląd.
Cienie Neda poruszyły się, potrząsając mieczami w dłoniach. Siedmiu przeciwko trzem.
– Zaczyna się – powiedział ser Arthur Dayne, Miecz Poranka. Ujął w obie dłonie swój Świt. Jego ostrze, blade jak mleczne szkło, tańczyło, odbijając światło.
—Gra o tron—
Świt jest mieczem o bardzo szczególnym wyglądzie i właściwościach.
Ci, którzy mieli zaszczyt go obejrzeć, mówią, że nie przypomina valyriańskiej stali i jest biały jak mleczne szkło, ale posiada ogromną wytrzymałość i ostrość mieczy z Valyrii.
—Świat Lodu i Ognia—
Jego ostrość i wytrzymałość znamy ze wspomnień Jaime’go Lannistera. Przypomina on sobie chociażby pojedynek ser Arthura Dayne’a z Uśmiechniętym Rycerzem…
Stawił też czoło Uśmiechniętemu Rycerzowi, choć to ser Arthur go zabił. Cóż to była za walka i co za przeciwnik. Uśmiechnięty Rycerz był szaleńcem, mieszanką rycerskości i okrucieństwa, niemniej jednak nie wiedział, co znaczy strach. A Dayne, ze Świtem w dłoni… Pod koniec walki w mieczu banity było już tyle szczerb, że ser Arthur przerwał walkę, by pozwolić mu wziąć nowy.
– To ten twój biały oręż pragnę dostać – rzekł rycerz-rabuś, gdy wznowili bój, mimo że krwawił już z tuzina ran.
– I dostaniesz go, ser – odparł Miecz Poranka i zakończył pojedynek.
—Nawałnica mieczy—
… a także chwilę, w której zostaje pasowany na rycerza.
Wszyscy rycerze muszą krwawić, Jaime — oznajmił na ten widok ser Arthur Dayne. — Krew jest pieczęcią naszego poświęcenia.
Potem dotknął jego ramienia Świtem. Jasny miecz był tak ostry, że nawet lekkie muśnięcie wystarczyło, by przeciąć bluzę Jaimego, który znowu zaczął krwawić. Ale nawet tego nie poczuł. Uklęknął jako chłopiec, a wstał jako rycerz. Młody Lew, nie Królobójca — pomyślał.
—Uczta dla wron—
Ale nie tylko właściwości miecza pasują do legendy. Podobnie jest z nazwą. Świt – Przynoszący Światło. Osiem tysiącleci to okres, w którym nazwa mogła ulec zniekształceniu, zachowała jednakże swój sens. A im głębiej przyjrzymy się tej broni, tym więcej odnajdziemy podobnych, fascynujących detali.
Bardzo dziwne jest chociażby to, iż Dayne’owie ze Starfall posiadający Świt nie czują się jego właścicielami. Inaczej niż wszystkie valyriańskie miecze, Świt nie jest własnością głowy rodu. Zamiast tego jest przekazywany pod opiekę temu członkowi rodziny, który jest go najbardziej godny.
Choć wiele rodów posiada dziedziczne miecze, na ogół lordowie przekazują je swoim następcom. Niektórzy, jak zdarzyło się to Corbrayom, mogą pożyczyć dożywotnio miecz bratu albo synowi, ale po śmierci noszącego wraca on do lorda. Zwyczaje rodu Dayne’ów są jednak inne. Temu, który włada Świtem, zawsze przyznaje się tytuł Miecza Poranka. Może nim być tylko rycerz z rodu Dayne’ów, który zostanie uznany za godnego.
—Świat Lodu i Ognia—
Swoistą zagadką są też sami Dayne’owie. Tak oni, jak i Świt, mają historię sięgającą wiele tysięcy lat w przeszłość.
Dayne’owie ze Starfall zaliczają się do najbardziej starożytnych rodów w Siedmiu Królestwach, choć sławę zawdzięczają przede wszystkim rodowemu mieczowi zwanemu Świtem oraz ludziom, którzy nim władali. Pochodzenie miecza owiane jest legendami, wydaje się jednak prawdopodobne, że należy on do Dayne’ów od tysiącleci.
—Świat Lodu i Ognia—
Tajemnica spadającej gwiazdy
Co ciekawe Dayne’owie znają i przekazują dalej legendę na temat powstania swojego miecza. Legendę pozornie nie pasującą do mitu o Światłonoścy. W Starciu królów Bran wspomina rozmowę z ojcem, który opowiada mu o ser Arthurze Dayne, wspominając również Świt.
– A czy był rycerz, który był najlepszy z nich?
– Najwspanialszym rycerzem, jakiego w życiu widziałem, był ser Arthur Dayne, który posługiwał się orężem o nazwie Świt, wykutym z serca spadającej gwiazdy. Zwano go Mieczem Poranka i zabiłby mnie, gdyby nie Howland Reed.
—Starcie królów—
Serce spadającej gwiazdy… Azor Ahai zahartował swój miecz w sercu swej ukochanej – Nissa Nissa, natomiast Świt powstał z serca spadającej gwiazdy. Naszym pierwszym instynktem jest uznanie, iż chodzi o jądro meteorytu. Uzasadniona konkluzja. Tak, jak na początku tego artykułu, powinniśmy się jednak przyjrzeć kwestii tłumaczenia. Serce spadającej gwiazdy – Heart of a fallen star. Ale słowo fallen jest przecież wieloznaczne. Można go użyć by opisać przedmiot, który upadł lub… człowieka, który POLEGŁ.
A gwiazda? Cóż, gdybyśmy tylko mieli pod ręką rodzinę, której członkowie tradycyjnie przyjmują przydomki odnoszące się do gwiazd… Hmmm…
– A na koniec najdzielniejszy z nas. Przedstawiam ci ser Gerolda Dayne’a, rycerza ze Starfall.
Ser Gerold opadł na jedno kolano i obrzucił dziewczynkę chłodnym spojrzeniem. W jego ciemnych oczach odbijał się blask księżyca.
– Żył kiedyś ser Arthur Dayne – zauważyła Myrcella. – Był rycerzem Gwardii Królewskiej w czasach Obłąkanego Króla Aerysa.
– Był Mieczem Poranka. Ale już nie żyje.
– Czy teraz ty jesteś Mieczem Poranka?
– Nie. Ludzie zwą mnie Ciemną Gwiazdą i moją porą jest noc.
—Uczta dla wron—
Pozwólcie zatem, że opowiem Wam historię. Osiem tysięcy lat przed podbojem Westeros przez Targaryenów, zapadła trwająca całe pokolenie Długa Noc. Ludzkość wycofała się aż na południowy skraj kontynentu – do krainy zwanej Dorne. Tam, przy użyciu magii krwi i ofiary ze swej ukochanej – Nissy Nissy z rodu Dayne, Azor Ahai, wykuł i zahartował czerwony miecz – Świt. Gdy Biali Wędrowcy zostali odparci, Azor Ahai pozostawił swój miecz rodowi Dayne. Mieli go strzec do chwili, gdy Azor Ahai powróci.
Pozostaje jedno pytanie. Dlaczego miecz jest biały, mleczny, zamglony? George R.R. Martin dał nam chyba dość zaskakującą odpowiedź. Odpowiedź w formie opisu przyrody. Chwilę po tym, gdy Robert Baratheon wypytuje Eddarda Starka o matkę Jona Snow dowiadujemy się bowiem, że czerwony świt nadchodzi gdy…
Smugi światła wschodzącego słońca przebiją się wreszcie przez białą mgłę.
—Gra o tron—
Musimy zatem poczekać, aż Azor Ahai ściśnie w dłoni rękojeść Świtu. Miecz bohaterów zapłonie, a jego czerwone światło przebije się przez mglistą biel.
Teoria wygląda niemal na pewną. I w sumie dała mi pewną nadzieję na to, że Danka jednak nie przeżyje do końca książki. W końcu nowy Azor Ahai też musi gdzieś swój miecz zahartować. W końcu to odwaga żony i jego poświęcenie stworzyły broń i jego samego jako bohatera. A że fandomy łączą Jona z Dany mogę mieć nadzieję. 🙂
Ale jeśli teoria jest prawdziwa, to nie trzeba wykuwać ani hartować nowego Lightbringera, tylko znaleźć stary 🙂 Ciekawe, gdzie mógł się zapodziać 🙂
Chyba, że nowy Azor Ahai będzie miał nowego Światłonoścę… Cóż, zobaczymy. A co do miejsca, w którym aktualnie znajduje się Świt – wiemy, że po śmierci Arthura Dayne’a, Ned zwrócił miecz jego siostrze – Asharze. Ta z kolei popełniła (najprawdopodobniej) samobójstwo. Dayne’owie nie wybrali póki co nowego Miecza Poranka, więc Świt chyba nadal spoczywa w Starfall.
Hmmm… właśnie przyszła mi do głowy pewna ciekawa myśl. To jest oczywiście czysta spekulacja, ale widzimy na kartach książki jeszcze jednego interesującego Dayne’a. To dwunastoletni Edric Dayne, giermek Berica Dondarriona. To on opowiada Aryi, że jest mlecznym bratem Jona Snow, bo mieli tę samą mamkę – Wyllę. W momencie ostatecznej śmierci lorda Dondarriona i wskrzeszenia Lady Stoneheart, Bractwo bez Chorągwi rozpada się na dwie części. Wiemy, że Lady Stoneheart, Lem, Thoros, itd… ruszają na południe, w kierunku Riverrun. Edric Dayne nie jest w tej grupie. Spod Bliźniaków właściwie można wyruszyć tylko w dwóch kierunkach – na południe, albo na północ. Gdyby więc Edric Dayne był nowym Mieczem Poranka, to Świt zmierzałby prawdopodobnie w stronę Muru…
Ale tak jak mówię – czysta spekulacja. Nie wiemy na 100% gdzie udał się Edric Dayne. I póki co nie mamy żadnych dowodów na to, że jest Mieczem Poranka.
Mój komentarz wyżej (pisany z telefonu w pracy stąd tyle powtórzeń) zakłada, że aby „obudzić” Świt trzeba krwi. Ale to tylko moje pobożne życzenia anty fana Dany. 😉
Swoją drogą ciekawe kto ma Blackfyre. Fałszywy Gryf?
W Tańcu ze smokami jest scena, w której Illyrio każe załadować na statek skrzynię z prezentami dla Aegona. Zapytany co w niej jest tłumaczy, że imbir w cukrze. Jeśli wierzyć redditowi (akurat w tym wypadku wierzę), to jeszcze przed wydaniem Tańca, GRRM robił publiczny odczyt kilku rozdziałów. Między innymi tego wspomnianego. Wówczas zamiast imbiru w skrzyni był miecz.
Myślę, że zmiana została wprowadzona po to, żeby rozwiązanie zagadki nie było zbyt proste. Ale stawiam dolary przeciw orzechom, że Illyrio dał Aegonowi Blackfyre’a (albo da w najbliższym czasie).
Swoją drogą, ten Dondarrion walczył z Sandorem płonącym mieczem, który się złamał. Gdzieś tam obok kręci się jeszcze kowal Gendry, gdyby coś było trzeba przekuć 😉 Ciekawe, czy giermek Edric Dayne nie mógł przypadkiem wpaść na pomysł przekazania miecza rycerzowi, któremu giermkuje? Byłoby to wprawdzie mocno lekkomyślne, ale niektórzy mają skłonność ulegać autorytetom i oddawać im wszystko 😉 Zwłaszcza w młodym wieku – nie każdy jest Aryą.
@Nadia, a czemu właściwie nie lubisz Daenerys? Ja spośród głównych kobiecych postaci ją lubię najbardziej (co oczywiście nie zabezpiecza jej przed ewentualnymi morderczymi zapędami Autora). Jasne, popełnia ona liczne błędy i podejmuje wiele głupich decyzji, ale też wciąż się rozwija, wyciąga wnioski, przebudowuje swoje rozumienie świata. No, i ma smoki 😉
Głupie decyzje mi nie przeszkadzają, Cersei też najmądrzejszych nie podejmuje, a ją lubię. No przynajmniej jestem w stanie zrozumieć i dostrzec co sprawiło, że jest taka zołzą.
A przy Dany najbardziej mnie irytuje jej jęczenie, że żelazny tron jej się należy. Zawsze mam ochotę jej odpowiedzieć coś mniej więcej w stylu: „a figa z makiem ci się należy tępa dzido. Twój ród to w ogromnej mierze szaleńcy i psychopaci, którzy na Westeros sprowadzili masę śmierci. I to że akurat ślepy los sprawił, że urodziła się z tej matki, a nie innej nie daje ci żadnych praw”.
Z nią mam tak samo jak przy oglądaniu „Niebezpiecznych Związków” z Malkovichem; budzi się we mnie mianowicie zagorzały socjalista, który ma ochotę powystrzelać kastę nierobów. I do tej kasy zaliczam właśnie też Dany, głównie przez to jej marudzenie, że jej się „należy”.
Ale oddam, że na początku ją lubiłam, jak była przestraszoną dziewczynką w świecie Dotharków. Moja sympatia spadła w momencie, kiedy spaliła Mirri, która miała całkowitą rację we wszystkim co zrobiła.
Och, tam co najmniej jedna trzecia bohaterów uważa, że tron należy się właśnie im 😉 Najfajniej to zresztą widać, jak każdy po swojemu interpretuje pojawienie się komety. Wg mnie, gdyby Dany nie pokazała „kto tu rządzi”, spalając Mirri, sama by zginęła z rąk Dothraków (jak w słynnej wypowiedzi Cersei, że w grze o tron zwycięża się lub ginie). Władcy nie zawsze mogą pozwolić sobie na luksus zachowania czystych rąk… Z czasem stają się coraz bardziej zakładnikami „swoich” ludzi, gotowych ich obalić w przypadku okazania słabości. Czyli, żeby nie zginąć, na zewnątrz muszą „trzymać fason”, a wątpliwości i wahania zachować dla siebie (najciekawsze w Dany są jej monologi wewnętrzne). Jeśli wejdą w role ofiar lub męczenników, szybko staną się nimi (kilka przykładów u Martina na to jest).
Ale domyślam się, że z socjalistycznego punktu widzenia taka „królewska” postawa musi być wyjątkowo irytująca. Jak w takim razie widziałabyś docelowe zarządzanie Siedmioma Królestwami? Żelazny tron powinien w ogóle komuś przypaść, czy lepiej go zlikwidować?
Mogę się mylić, ale z tego co pamiętam Dany spala Mirri mściwie, z pełną premedytacją nie wahając się ani przez moment. I oczywiście, że władcy nie mogą sobie pozwolić na zachowanie czystych rąk i oczywiście, że każdy powołuje się na swoje prawa do tronu, ona jednak jest wyjątkowo irytująca. Ale to już moje indywidualne odczucia i ciężko je uzasadnić. 😉
A jeśli chodzi o Żelazny Tron to cytując Skellena jestem za demokracją, oczywiście najpierw monarchia konstytucyjna, a potem stopniowe oddanie władzy w ręce ludu. Oczywiście każdy z takimi pomysłami skończył by mniej więcej jak Skellen w Wiedźminie. 😀
A poważnie najchętniej posadziłabym na tronie Littlefingera. Jest chyba moją ulubioną postacią i podoba mi się jak bez kompleksów związanych z urodzeniem gra w grę i rozstawia pionki.
Chociaż królem pod każdym względem byłby strasznym. 😉
Poza tym meteor to po angielsku bardziej „shooting star” a nie „fallen”
Niby tak, ale w sumie „fallen star” też jest używane. I bardziej pasuje do quasi-średniowiecznej stylizacji.
Jeśli meteor w trakcie lotu byłby „shooting” lub „falling”, to meteoryt znaleziony na powierzchni planety, myślę, że spokojnie może być „fallen”.
A może następna część teorii o innych interpretacjach legendy tj nie o meczu a o osobie?
Na razie mam w planach tekst o przepowiedniach. Ale w przyszłości – czemu nie?
Znaczy sie ze swit bedzie dawac cieplo dopiero w rekach azora? A co jak daynowie powstali po stworzeniu miecza? I od niego powstal ich herb i dopiero wtedy brali prZydomki w odniesieniu do gwiaz. Shooting star to bardziej nowoczesne okreslenie.
„Znaczy sie ze swit bedzie dawac cieplo dopiero w rekach azora?”
Tak sądzę.
„A co jak daynowie powstali po stworzeniu miecza? I od niego powstal ich herb i dopiero wtedy brali prZydomki w odniesieniu do gwiaz.”
Dayne’owie istnieli jeszcze przed Długą Nocą. W Nawałnicy Mieczy Gerold Dayne mówi:
„— Mój ród liczy sobie dziesięć tysięcy lat. Jego historia sięga zarania dziejów.”
Swoją drogą to muszę ten cytat jeszcze wkleić jakoś do artykułu.
Pomyłka, chyba nie w Nawałnicy, tylko w Uczcie dla wron.
Jeśli szukać gwiezdnych przydomków, to robi się coraz ciekawiej, np. Selwyn Tarth, ojciec Brienne (?), jest nazywany Evenstar. A i na herbie Dunka spada gwiazda 😉
Jeszcze myślę, że gdyby Ned nie całkiem zwrócił Świt Asharze Dayne, to w sumie taki miecz mógłby się gdzieś zapodziać w kryptach Winterfell i czekać na dorośnięcie Jona.
Ja myślę, że Ned na pewno zwrócił miecz. W końcu to Ned. 😉
Pytanie tyko, czy „Nedowatość” wynikała z przerostu honoru poza granice głupoty (w co nie bardzo wierzę), czy z chęci odciągnięcia zagrożeń od Jona (w co przy założeniu prawdziwości Szalonej Teorii o rodzicach Jona znacznie łatwiej mi uwierzyć).
Ned nie miał przerostu honoru poza granicę głupoty. Wszak by ratować córki w zadzie miał honor i przyznał, że Joff jest prawowitym królem. Nie docenił tego jak bardzo młody jest porąbany po prostu. W sumie za tą scenę najbardziej go lubię.
Nie wiem zaś co masz na myśli pisząc o odciąganiu zagrożenia od Jona przez zabranie Świtu. Co ma miecz rycerza z królewskiej straży do syna jego siostry? To znaczy, my teraz dzięki DaeL’owi wiemy co, ale Ned nie był w stanie tego przewidzieć.
Chyba, że masz na myśli fakt, że dostępu do Jona i Lyanny broniło trzech rycerzy z Straży, ale to i tak był fakt powszechnie znany, byli inny świadkowie tych wydarzeń. Ludzie Neda chociażby.
Możliwe, że wyszedł mi (lub raczej nie wyszedł) skrót myślowy. Spróbuję więc od nowa, po kolei, tylko uważajmy na spoilery, bo w komentarzach „firanki” nie da się na nie zaciągnąć (za to na forum się da).
Ned do niedawna był dla mnie jedną z najbardziej naciąganych postaci w całej sadze. W mojej subiektywnej opinii, po lekturze I tomu trudno oprzeć się wrażeniu, że popełnia on po kolei kilka błędów, jakie przystoją naiwnemu młodzieńcowi, ale nie lordowi, seniorowi rodu, namiestnikowi królewskiemu. W tym na przykład: przyjęcie kłopotliwego stanowiska od Roberta, decyzja co do Lady, akceptacja zaręczyn Sansy, niewystarczająca dyskrecja w prowadzonym śledztwie, zbytnia naiwność co do Petyra i Cersei, itd. Mi osobiście wydawało się, że część rzeczy robi z lojalności wobec Roberta, a część z honorowości / potrzeby fair play (jak naprowadza nas pierwsza scena, w której go widzimy).
Z drugiej strony, niektóre decyzje wydają się rozsądne i dalekowzroczne (lekcje Aryi, milczenie o matce Jona, plan wyjazdu z King’s Landing).
Po przeczytaniu Szalonej Teorii o pochodzeniu Jona i ponownym przejrzeniu Sagi, moje zdanie się zmieniło: Ned jest dla mnie postacią złożoną, której decyzje (włącznie z „nierozsądnymi”) prawdopodobnie miały ukryte motywacje. Jak słusznie zauważasz, były sytuacje, gdy jego decyzji nie da się uzasadnić nadmiernym honorem. Opis DaeLa uświadomił mi też, że jak na przyjaźń, to Ned wykazywał dużo rezerwy w stosunku do Roberta. Myślę teraz, że rozumiał znacznie więcej niż uzewnętrzniał, i w swoich pozornie błędnych decyzjach kierował się dalekowzroczną strategią, między innymi chronienia Jona, między innymi przed Robertem (który ewidentnie dążył do fizycznej eliminacji rodu dawnych władców Westeros).
A miecz? Nie miałby związku z odciąganiem zagrożenia od Jona, raczej z przekazywaniem mu przepowiedzianej „misji”. Po prostu spodobała mi się czyjaś teoria z forum (teraz nie mogę znaleźć dokładnej lokalizacji, sorry), która wymagałaby obecności Lightbringera w kryptach Winterfell, i naciągam fakty, żeby ją uprawdopodobnić ;P
OK, zgadzam się co do tego, że nie tylko Dayne\’owie mają gwiazdy. Ma je też np. ser Patrek pod którego zwłokami umiera Jon Snow. A co do rodu Tarth i Dunka… w tym wypadku podobieństwo jest chyba zamierzone 🙂
Tylko ja nie sądzę aby Ned pamietał legendę o Azor Ahaiu. Pewnie jakiś Maester wbijał to do młodego łba, ale czy się ostało na dłużej to zagadka. 😉
I tak, Ned popełniał wiele błędów, ale Ned też nie był graczem. Był uczciwym człowiekiem, dobrym lordem i myślał, że to wystarczy. Chociaż akceptacja zaręczyn Sansy w momencie, kiedy ta decyzja została podjęta nie była błędem. Joff potrafił zachowywać się ładnie, a Sansa miała być królową. To było coś. 🙂
Chociaż przyznaję musiała bym przeczytać całą sagę na nowo by wyłapać wszystkie wskazówki, a z tym sobie czekam do zakończenia.
A w sumie jak była scena w serialu gdy Petyr rozmawiał w krypcie z Sansą czekałam, aż on jej zasugeruje, że to nie był gwałt na Lyannie.
świetny artykuł. Kiedy następny? 😛 czy wybierasz się może na tegoroczny Polcon do Poznania?
Dzięki. Następny artykuł pewnie zacznę pisać koło czwartku. A kiedy skończę to R’hllor tylko wie. Ale postaram się, żeby był gotowy na weekend.
Co do Polconu – w sierpniu mam raczej w planach plażowanie. Ale niewykluczone, że ktoś inny z fsgk się pojawi.
Uwielbiam Twoje teorie! Wiadomo już czego będzie dotyczyła następna? 🙂
Dziękuję bardzo. Jak na razie pomysły są dwa – albo coś o interpretacji przepowiedni, albo o tym jak Biali Wędrowcy przejdą przez Mur… Pewnie jako pierwszy wybiorę ten, do którego łatwiej mi będzie znaleźć cytaty 🙂
Ciekawa teoria. Też mnie zaczęło zastanawiać, że wprowadzenie takiego niezwykłego miecza musi mieć większy sens. Szczególnie te dodatkowe wspomnienia Jaimiego, pozornie nic nie wnoszące. Zastanawiająca jest jednak jedna rzecz. Gdzie i jak został ów Świt wykuty ? Długa noc była około 8 tys. czas przed Podbojem, kiedy w Westeros zamieszkiwali Pierwszy Ludzie i Dzieci Lasu. Daynowie wywodzą się zatem prawdopodobnie od tych pierwszych podobnie jak chociażby Starkowie. Jak dobrze wiemy oni posługiwali się bronią z brązu, a nie z żelaza. Żelazo do Westeros zawitało na dobre dopiero z Andalami, czyli przynajmniej kilka tysięcy lat później, gdy przypuszczalnie miecz ten już miałby być w władaniu przez ród Dayne. Ciekawe jak wygląda to sprawa, kiedy wogóle jakaś cywilizacja w Essos nauczyła się obrabiać żelazo? Więc nawet abstrachując od tego, czy Świt i Światłonośca to jeden i ten sam mecz, to okoliczności wykucia tego pierwszego również muszą mieć głęboko podłoże magiczne – lub/ i pochodzenie tworzywa również niezwykłe. A sam fakt, że Światłonośca był rzeczywiście fizycznym mieczem, potwierdza się w tym, że nawet legendy z tak odległego Asshai, mówią, iż Azor Ahai poszedł na północ, na innym kontynencie ze świecącym kawałkiem żelaza w dłoni. Należałoby także zadać pytanie, czym Światłonośca miałby być lepszy od zwykłego miecza ze stali valyriańskiej, która jak w serialu pokazano, a w Sadze mocno zasugerowano, jest równie skutecznym orężem. A jeśli Świt nie miałby być Światłonoścą, to czy poradziłby sobie z Innymi ?
To wszystko dobre pytania. Co do tego skąd Azor Ahai miał wiedzę potrzebną do wykucia – myślę, że od Dzieci Lasu. Legenda o Ostatnim Bohaterze (popularna na Północy) mówi, że to Dzieci zdradziły bohaterowi sekrety potrzebne do wykucia nowego miecza.
A czy Świt będzie równie skuteczny jak miecze z valyriańskiej stali? Tak sądzę. Pod każdym innym względem im dorównuje, jeśli nie przewyższa.
Świat miał być z spadającej gwiazdy czyli meteoru jak pisze DaeL wyżej. Może „fallen star” odnosi się do obu tych rzeczy; do meteoru i magii krwi, którą cały czas stosuje Melisandre i raz zastosowała Dany.
W tekście wspomniany jest perfumowany seneszal… Właśnie czytam ponownie Taniec ze Smokami i rzuciło mi się w oczy, że statek którym Jorah i karły płynęły do Meeren nazywał się Selasori Qhoran, co czerwony kapłan przetłumaczył jako wonny zarządca. Czy Dany powinna strzec się Tyriona i/lub Joraha i/lub Moqorra i R’hllora?
Zakładam, że o tym będzie w następnym odcinku teorii, ale kiedy to będzie…
Powoli przekonuje się do tej teorii, ale jedna rzecz mi nie pasuje. Mianowicie w Westeros Azor Ahai jest określany jako Ostatni Bohater, a te wszystkie przydomki pochodzą z krain za Kośćmi. Tam legenda o wykuciu miecza jest powszechnie znana, a w 7 królestwach mało kto ją zna. I tak jest zawsze więcej pytań niż odpowiedzi.
Czy mógł istnieć więcej niż jeden Azor Ahai? A gdyby był jeden to czy przebył on drogę z Westeros do Yi Ti czy w przeciwnym kierunku?
Jedno jest pewne – legendy z Yi Ti wskazują na miejsce starcia z lodowymi demonami. Miało ono nastąpić na północ od pięciu zamków z czarnego kamienia. Czyli jednak w Essos. A zatem możliwości są dwie.
1. Doszło do zatarcia detali legendy i jej kulturowego umiejscowienia w ramach różnych nacji. W takim wypadku niewiele możemy powiedzieć, poza tą jedną rzeczą, że jednak musieli się Biali Wędrowcy w Westeros pojawić, bo na coś ten Mur powstał.
2. Bohaterów było co najmniej dwóch i atak nastąpił w kilku miejscach (choć nie jest powiedziane, że będzie tak również tym razem). W takim wypadku bohaterowie to Azor Ahai/Ostatni Bohater (czyli gostek ze świecącym mieczem) w Westeros i Yin Tar w Essos. Pozostałe przydomki (Hyrkoon Bohater, Neferion, itd…) odnoszą się zapewne do jednego lub drugiego.
Odnośnie samej kwestii relatywnie małej znajomości tego mitu w Westeros – to jak najbardziej pasuje do tego, co wiemy o naszej historii. Porównaj sobie na przykład mitologię nordycką i słowiańską. Nordycka jest bogata i fascynująca, natomiast słowiańska… cóż, może nie uboga, ale wyjątkowo trudna do rozszyfrowania. Wszystko to dlatego, że w X wieku w Islandii spisano podania religijne na pergaminie, tworząc fascynujący zbiór mitów i legend – tzw. Eddę Starszą. Natomiast wierzenia Słowian spisywane były tylko na ścianach chramów, i siłą rzeczy – przepadły. Ba, przepadły do tego stopnia, że nie udało się nam nawet zrekonstruować pisma Słowian. Wiemy, że istniało z relacji niemieckich i bizantyjskich kronikarzy, ale wszelkie próby jego rekonstrukcji są niemożliwe, bo nie mamy żadnego fragmentu tekstu.
Myślę, że podobnie musiało być z Pierwszymi Ludźmi. Owszem, mieli swoje pismo, ale najprawdopodobniej nie mieli niczego przypominającego papier. Dlatego – inaczej niż w Essos – mit ten uległ zapomnieniu.
Pomyłka „…jest tam powszechnie znana, …”
Teoria o Światłonoścy-Świcie bardzo przekonująca, dla mnie tym bardziej, że pasuje do mojej teorii opartej o ciąg skojarzeń, nazwijmy je, kulturowo-lingwistycznych.
Rycerz władający Świtem -> Miecz Poranka = Sword of the Morning -> Morning Star (Jutrzenka) = Lucifer = Niosący Światło = Lightbringer 🙂
Nie da się ukryć, że GRRM do tego nawiązywał. Nawiasem mówiąc na kartach powieści przewija się chyba dwóch gości imieniem Lucifer 😉
dodajmy do tego że Lucyfer to upadły anioł 'fallen angel’
Tylko czy w ogóle ktoś zauważył że Świt w orginale to Down??
Dawn* przepraszam za literówke
Tak, Dawn, ale nie chwytam – co to ma do rzeczy? Jest w tym jakieś ukryte dno?
A gdyby połączyć kilka teorii? zacznijmy od tej, że Jaimie i Cersei to dzieci Aerysa II Targaryen, który w dniu pokładzin Tywina i Joanny Lanisterów skorzystał z prawa pierwszej nocy. Otrzymujemy dwa blond włose bliżniaczki, które w stylu Tergów spółkują między sobą, jednocześnie Tywin, syn Tytosa, syn Tybolta, nie nadaje swoim dzieciom, zgodnie z sugerującą tradycją Lanisterów, imion zaczynających się od TY. Btw. wychodzi na to, że jedynie Tyrion jest jego prawdziwym synem, którego matka, wyczerpana wcześniejszymi porodami bliźniaków (nie-Targaryenowe matki miały problemy z rodzeniem Targaryenowskich dzieci, patrz np. Lyanna Stark) urodziła karła i zmarła przy porodzie.
Zatem do znanych już dwóch głów smoka (Deanerys i Jon) dokładamy kolejne dwie, tj. Jaimie i Cersei. Jedną trzeba zlikwidować, by spełniły się przepowiednie o trójgłowym smoku, zatem gdyby to Jaimie wszedł w posiadanie Świtu i zatopił go sercu w ukochanej, tj. Cersei, to wtedy czerwone światło przebiło by mglistą biel Świtu, a tym samym Jaimie byłby Azor Ahai’em, co trochę na chwilę obecną słabo wygląda, bo nikt się po nim tego nie spodziewa, niemniej jednak metamorfoza, którą przechodzi może to sugerować. Innych zakochanych w sobie próżno szukać, także wydaje się mieć to niejaki sens. Chyba że byłoby jeszcze grubiej i to cała pozostała trójka była by Azorem Ahaiem.
Nie chcę tu obalać tej teorii, bo – jak parę razy wspominałem – wolałbym, aby to Jaime i Cersei byli dziećmi Aerysa, a nie Tyrion. Ale mamy tu jednak kilka problemów.
Po pierwsze – Jaime i Cersei urodzili się trzy lata po ślubie Joanny i Tywina. Więc nawet, gdyby Aerys skorzystał z prawa pierwszej nocy (a nie skorzystał, tylko grubiańsko zażartował), to nic by z tego nie wynikło.
Po drugie – nie mamy żadnych dowodów na to, że Aerys i Joanna byli w tym samym miejscu na 9 miesięcy przed tymi narodzinami.
Poza tym Lannisterowie mają więcej tradycyjnych imion, nie tylko te zaczynające się na „Ty”. Właściwie to większość „klasycznie Lannisterskich” imion zaczyna się na „L” – Loren, Loreon, Lann, Lewys, Lancel, itd…
Tak więc nie mówię, że to niemożliwe, ale jednak są opcje bardziej prawdopodobne. Przynajmniej dopóki nie dowiemy się czegoś na temat spotkań Aerysa i Joanny 🙂
Witam, ostatnio myślałem na temat Światłonoścy i wpadłem na pewną koncepcję: Żelazny Tron jest zrobiony z tysięcy mieczy pokonanych wrogów w trakcie Podboju Aegona I Zdobywcę. Miecze zostały stopione w jedną bryłę przez smoczy ogień.
A co jeżeli ów Światłonośca jest w Żelaznym Tronie?
I „uaktywni się” kiedy na tronie zasadzie Azor Ahai i zostanei przez niego wydobyty (i wyjdzie coś jak parafraza legendy o królu Arturze i Excaliburze). Albo okaże się że sorry nie da się wyciągnąć, miecz się do niczego nie nadaje sorry Inni zdobędą świat…
Inna koncepcja pokrewna tej która mi także zaświtała – w sumie to nie wiadomo jak powstała Valiriańska Stal, a co jeżeli chodzi tylko o sam fakt smoczego ognia który poprzez podgrzane do wysokiej temperatury stali, sprawia że nabiera ona „magicznych” właściwości – w takim wypadku mogło by się okazać że Żelazny Tron jest tak naprawdę wykonany z czystej Valiriańskiej Stali. I w tym momencie aż się prosi o taką scenę: Inni pod murami Kings Landing, Harenhall padło, nie wiadomo co z Doliną, Riverrun się jeszcze broni ale wysyła rozpaczliwe meldunki. W oblężonej Kings Landing brakuje wszystkiego od wody, żywności po ubrania i stal. Ludzie nie mają broni i nagle ktoś: „Ej… przecież mamy broń! Żelazny Tron to tysiące mieczy!”. Rozpoczyna się praca. Tron jest przekuwany i rozkuwany ludzie dostają tysiące Valyriańskich Mieczy i w tym momencie Inni już nie mają czego szukać w Westeros.
W tym wypadku Żelazny Tron (w sposób alegoryczny) okazał by się Światłonoścą a raczej Światłonoścami.
Proszę was wszystkich (a ciebie w szczególności Daelu) o odniesienie się do przedstawionej przeze mnie teorii.
To by był ciekawy zwrot akcji. Naprawdę super zwrot akcji. Ale bardzo w niego wątpię. Po pierwsze – gdyby stworzenie smoczej stali było tak proste, to Targaryenowie jednak by jeszcze parę mieczy sobie zrobili, a nie biedowali z zaledwie dwom egzemplarzami :). Po drugie – rozkucie takiego tronu, a potem doprowadzenie mieczy do stanu używalności – to jest chyba niewykonalne. A na pewno trudniejsze od którejkolwiek z alternatyw. Zdesperowani ludzie nie biorą się za robotę, która trwałaby miesiącami.
Wiadomo, że serial idzie własną drogą i w książkach temat miecza Azora Ahai może być zupełnie inaczej poprowadzony, jednak mam pewną ciekawostkę dot. mieczy serialowych (w sumie nie koniecznie może chodzić o Światłonośce, ale jest duże prawdopodobieństwo).
HBO zamówiło u jednego z lepszych kowali w Polsce 2 miecze i podejrzewam, że jeden z nich może być nowym mieczem Azara Ahai.
U kogo???
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/t31.0-8/12828508_1112015555497556_771956729754310320_o.jpg To jest miecz zrobiony na prywatne zamówienie. Tak się spodobał ekipie Gry o Tron, że zamówili u niego 2 inne.
Co ciekawe, z wyglądu przypomina to tylko jeden miecz, z dokładnością 1:1, z rysunkiem ze ŚLiO i wcale nie jest to Światłonośca, a Blackfyre !!!
Tak, to jest Blackfyre, na facebooku można znaleźć więcej zdjęć tego miecza: http://www.facebook.com/TomaszGomolapl/photos
Jak się dowiem, na jakie miecze może być zlecenie, na pewno się z Wami podzielę.
Bardzo fajna zabawka. Przypomina mi trochę serialowy Jad Serca.
Niestety nie mam dobrych wieści. Tomek Gomoła podpisał zobowiązanie, że nie będzie udzielał informacji, ani publikował zdjęć dot. wykonywanych przez niego mieczy do serialu, dopóki nie dostanie na to zgody.
No to musimy poczekać aż pokażą je w serialu 🙂
Tak dla pewności grafika, a w ŚLiO str. nr 96 🙂 https://www.google.pl/search?q=blackfyre&espv=2&biw=1366&bih=667&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiUurbEoNfNAhVJOpoKHQQiCegQ_AUIBigB#tbs=simg%3Am00&tbnid=m9FB-KdMomXeAM%3A&docid=ILt-dhq7_tm7rM&tbm=isch&imgrc=m9FB-KdMomXeAM%3A
Ciekawa teoria, można jeszcze zaznaczyć że siedzibą różowa Daynow jest „upadła gwiazda”. I dla tych wierzących w Jona jako AA, fakt, że Daynowna była mamka Snowa.
Jako że nie ma jeszcze tekstu o Azorze Ahai, pozwolę sobie dodać komentarz pod najbliższym tematycznie.
Jestem jak najbardziej za teorią o Świcie będącym Światłonoścą. Tyle, że moim zdaniem wyklucza to możliwość, by Dany, Jon czy jakikolwiek inny główny bohater okazali się Azorem Ahai. Świt, z najwyraźniej ważnego powodu, wolno dzierżyć jedynie przedstawicielowi rodu Dayne, i tak powinno pozostać. Jeżeli Jon nie jest synem Ashary także w książkach, nie ma on praw do miecza – gdyby nie serial, moglibyśmy spekulować na jego korzyść, obawiam się jednak, że podobnie istotna kwestia nie mogła zostać zmieniona.
Nie zdziwiłoby mnie, gdyby z czasem okazało się, że tytuł Miecza Poranka to po prostu westeroskie tłumaczenie na… Azora Ahai. Missandei lub Młody Gryf, znający wiele języków, mogą okazać się tu kluczowi. Taka ewentualność czyniłaby Dayne’ów niezwykle zapobiegliwym rodem, dbającym o to, by każdy czas miał swego bohatera. W poprzednim pokoleniu był to Arthur. A teraz?
Moim kandydatem jest wspomniany przez DaeLa i w żaden sposób nie skomentowany Edric Dayne. Naturalnie, nie jest on Mieczem Poranka, ponieważ po pierwsze nie został pasowany na rycerza (choć kto wie, czy nie zdarzyło się to po tym, jak zniknął nam z oczu), a po wtóre w żaden sposób na Świt nie zasłużył. Może się to jeszcze jednak zdarzyć. Przed nami dwie książki, w których trup będzie słał się gęsto, jak możemy spodziewać się po Martinie, więc dotychczasowe postaci poboczne mogą zostać obdarowane POVami. Edric może być jednym z nich. Nawet uważam, że powinien, skoro ród Dayne wydaje się być ważny, podobnie jak tajemnicze samobójstwo Ashary i jej dziecka, a jak dotąd nikt nie wypowiadał się w ich imieniu.
Jak ma się to do Melissandre i jej ogni? Przecież widziała w nich najpierw Stannisa, a później Jona. Zakładając, że R’hllor faktycznie prowadzi swą kapłankę do Azora Ahai, wymienieni panowie mogą być, mówiąc brzydko, środkami do celu. Pierwszym etapem podróży Mel była Smocza Skała, i Stannis, który w odpowiednim momencie doprowadził ją na Mur. Dotarłszy tam, przestała widzieć w płomieniach króla, w którego miejscu pojawił się Lord Dowódca. Serial (a dokładniej, serialowy Jon) wysyła Melissandre na południe. A jeżeli to była wskazówka od Martina? Przecież nie zrobiła wokół Jona takiego szumu, jak wokół Stannisa. Jon nie ma nawet fałszywego Światłonoścy. Zwątpiła? Czy po prostu ma trafić gdzie indziej i nadal szukać? Może gdy spotka Edrica, płomienie wskażą jej miejsce ukrycia prawdziwego miecza? A może Edric Dayne, lord Starfall, już to wie? Może został pasowany na rycerza przez Berica Dondarriona i mógł ruszyć na własną misję, mającą ewentualnie przynieść mu tytuł Miecza Poranka? Nie wiemy przecież, czy Edric był z Bractwem, gdy znaleźli ciało Catelyn. Mógł odłączyć się wcześniej. A ta konkretna misja może się wiązać z odnalezieniem miecza.
Osobiście wątpię, by Świt znajdował się w Starfall. Moje powody mają podłoże logistyczne – skoro Azor Ahai potrzebuje tego miecza, będzie on musiał objawić się gdzieś bliżej północy. Wyobrażacie sobie, by musiał lecieć z Muru do Dorne (wykluczam tutaj Gerolda Dayne, którego dziwne skądinąd zachowanie wyklucza go jako pretendenta do tytułu), gdy Inni stoją u bram? Bez smoków tego nie widzę, a Dany nie z tych, co się dzielą. Nie, że zaraz podejrzewam Neda o przywłaszczenie sobie Świtu. Myślę, że oddał go Asharze. Może Ashara była/jest/ma zostać/chce zostać następnym Mieczem Poranka. Albo też powierzono jej misję ukrycia miecza. Przepowiednie nie są w końcu czymś niespotykanym w tym uniwersum. Jeśli faktycznie rodzina kultywuje tradycję mianowania Azora Ahai a.k.a. Miecza Poranka, mogą równie dobrze mieć jakieś starodawne proroctwo, mówiące, że w takich to a takich okolicznościach miecz ma się znaleźć w takim to a takim miejscu. I Ashara go strzeże, natomiast Edric zdąża do niej, by służyć jej wsparciem.
Sądzę ponadto, że Ashara jest w Strażnicy nad Szarą Wodą. Howland Reed prawdopodobnie towarzyszył Nedowi, gdy ten oddawał miecz. Wysłał dzieci do Winterfell, ale sam z jakiegoś powodu nigdzie się dotąd nie pokazał. Jego twierdza nie jest łatwa do odnalezienia. Poza tym, jeśli faktycznie zabił Arthura w taki sposób, jak w serialu, Ashara miałaby pełne prawo żądać od niego przysługi wielkiego kalibru. I byłoby to o wiele bardziej interesujące, niż ślepa zemsta.
Poza tym, policzmy sobie rodzeństwo Dayne. Brat, dwie siostry i nieznany z płci rodzic Edrica, dziedzic. W Dorne dziedziczy najstarsze dziecko bez względu na płeć. Kobiety pozostają przy panieńskim nazwisku (vide Elia Martell). Ostrożnie zakładam, że to matka Edrica była z rodu Dayne. A mając Arthura i trzy siostry, magiczny miecz i wiedzę, że PLiO czerpie inspirację z historii Anglii… gdyby Edric nazywał się Mordred, byłoby to chyba zbyt oczywiste 😉 Azor Ahai to po prostu westeroska wariacja na temat Artura Pendragona. Dodatkowo Edric urodził się po śmierci swego stryja (ma 12 lat, gdy Jon ma 13 albo 14, a Arthur zginął w tym samym roku, gdy Jon się urodził). Może być nawet jego reinkarnacją, nie tylko następnym Mieczem.
Rozpisałam się jak szalona, ale w końcu takie są te teorie 🙂 Mam nadzieję, że ma to ręce i nogi.
Tfu, chodziło mi o 'śmierć Ashary i jej dziecka’, nie samobójstwo 😉
Sądzisz, że George zrobi głównego bohatera z trzecioplanowej postaci? Wątpię, takiego numeru nawet on nie wywinie. To by w dużej mierze deprecjonowało wartość fabuły wcześniejszych książek. Więc moim zdaniem AA już na bank widzieliśmy, i na pewno jest nim postać, która pojawiła się już w pierwszym tomie.
Edrica niby też widzieliśmy, ale faktycznie nie w pierwszym tomie 🙂
Taki zwrot akcji, w którym okazałoby się, że wcale nie trzeba być głównym graczem, by odegrać znaczącą rolę bardzo przypadłby mi do gustu 🙂 Jon i Dany są tak oczywiści, że nikogo nie zaskoczy jedno z nich, już szybciej Nocna Straż, ale najpierw musiałaby się porządnie umocnić, bo na razie cienko piszczą i słabo integrują z sojusznikami. Mamy też przecież 'dziecko burzy’ z przepowiedni Daenerys, to też wcale nie musi być główny bohater.
Poza tym, skąd pomysł, że AA jest najważniejszą postacią w książkach? Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale gdy tyle proroctw niby mało istotnych postaci się spełnia, któreś w końcu musi zawieść. Może właśnie to najbardziej oczywiste i wyczekiwane? Może Azor Ahai zawiedzie na całej linii, skoro to chyba najbardziej oklepany motyw fantasy, a Martin lubi sobie z nich kpić? I będzie trzeba ratować się zwykłymi, ludzkimi metodami. Mam też poboczną teorię, w której AA jest sługą R’hllora albo Wielkiego Innego (w zależności, który okazałby się bóstwem zła) i okaże się najgorszym z najgorszych – tu właśnie chciałabym zobaczyć Jona albo Dany, ponieważ czekam z niecierpliwością, kiedy jedno z nich przejdzie na ciemną stronę mocy (ale to się pewnie nie zdarzy).
Oczywiście, że nie oczekuję cudów, w końcu najbardziej banalna z banalnych teorii (R+L=J) jest już niemalże potwierdzona, ale oczekuję, że dwie ostatnie książki wbiją mnie w siedzenie, a jeżeli Martin pójdzie w banały jak twórcy serialu, będę bardzo zawiedziona.
„Poza tym, skąd pomysł, że AA jest najważniejszą postacią w książkach? Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale gdy tyle proroctw niby mało istotnych postaci się spełnia, któreś w końcu musi zawieść. Może właśnie to najbardziej oczywiste i wyczekiwane? Może Azor Ahai zawiedzie na całej linii, skoro to chyba najbardziej oklepany motyw fantasy, a Martin lubi sobie z nich kpić?”
PLiO to fantasy epicka. Ma trójaktową strukturę fantasy epickiej, podstawowe elementy monomitu i podróży bohatera oraz czyni wobec czytelnika pewne zobowiązanie. Owszem, po drodze GRRM rzuca inną perspektywę na niektóre klisze fantasy epickiej. Ale fundamenty fantasy epickiej nadal istnieją (i wbrew pozorom – warsztatowo GRRM jest bardzo konserwatywny i trzyma się reguł gatunku). A niewypełnienie tego zobowiązania, które GRMM zrobił byłoby bardzo niesatysfakcjonujące.
Wyobraź sobie na przykład, że Gwiezdne Wojny są tym samym filmem który znamy, do momentu gdy Han, Luke i Leia docierają do bazy rebeliantów na Yavinie. W tym momencie okazuje się, że główną postacią jest Han, który faktycznie opuszcza Rebelię i przez ostatnie 30 minut oglądamy jego przemytnicze przygody, podczas gdy walka z Imperium toczy się gdzieś w tle. Bez względu na to jak genialne mogłyby być te ostatnie minuty, bylibyśmy potwornie rozczarowani.
Co nie znaczy, że nie da się stworzyć opowieści (filmu, książki, itd…), który w całości poświęcony jest postaciom nieistotnym z punktu widzenia jakiegoś wielkiego, epickiego konfliktu. Ale wtedy ta opowieść nie będzie podążała torami fantasy epickiej.
Oczywiście inna sprawa, że może ten bohater, który załatwi Innych, to nie jest jednak Azor Ahai. Może nazywa się inaczej. Albo możemy mieć motyw w stylu Władcy Pierścieni, gdzie okazało się, że bohaterów było tak naprawdę dwóch (bo Frodo sam nie podołał). Ale jakiś bohater być musi 🙂
Ale właśnie rzecz w tym, co napisałeś w ostatnim akapicie 🙂 Melisandre podąża za Azorem Ahai dość tendencyjnie, mając przed oczami Jona w płomieniach nadal szuka potwierdzenia, że AA jest Stannis, zamiast wziąć pod uwagę inne możliwe opcje. Oczywiście tym lepiej, nie znoszę postaci nieomylnych 🙂 Jeśli osiągnie swój cel – w mojej teorii, Miecz Poranka dzierżący Świt – okaże się, że bohaterstwo jest możliwe również w mniejszej skali. Bo ja wiem, Edric może się zajmować obroną słabych i bezbronnych, nie mieszając w wielką politykę. Przynosić światło w ciemności tym, którzy go nie oczekują, bo przywykli, że wielcy lordowie nie patrzą na nich tocząc swoje wojny. Jak dotąd sytuacja prostych ludzi była wielokrotnie podkreślana jako wysoce niezadowalająca, i nikt się tym nie zajął, chyba, że bardzo lokalnie. Dany wyzwala niewolników na kontynencie, który za chwilkę opuści, Jon przepuszcza wolnych ludzi za Mur, ale westeroscy wieśniacy dalej mają pod górkę. Ktoś musi się w końcu tym zająć, a jak dotąd nikt nie zamierza.
Wojna z Innymi pójdzie tymczasem swoim torem, z całą epickością, jaką mieć powinna, i spektakularnym zwycięstwem. Nie widzę tylko, jak wielcy tego świata mieliby jednocześnie odbudowywać królestwo i go bronić.
Troszkę odkopuje ten temat ale dopiero niedawno zobaczyłem tą jakże wspaniałą stronę 🙂 Chciałem także wtrącić swoje 3 grosze odnośnie tej teorii. Jak przedmówcy stawiam na to że Świt to Lightbringer a co do osoby Azora Ahai stawiam na Jona Snowa, który według mnie może zostać nowym Mieczem Poranka. Już argumentuje. Miecz poranka to tytuł przyznawany oficjalnie w rodzinie Daynów najdzielniejszemu najbardziej walecznemu i rycerskiemu spośród rycerzy danego pokolenia. Saga Martina jednak kilkukrotnie pokazuje że czasem bardziej w niej liczy się krew niż nazwisko, czy też ród Bohatera. Liczne przykłady Mamy zarówno w serialu ( Pominięcie sansy STARK i wybranie Jona SNOWA jako króla północy) Czy też w książce – rebelia Blackfayerów tak szeroko komentowana i problem jaki mieli lordowie 7 królestw, którego ze smoków poprzeć czarnego czy czerwonego? Teraz przejdę już do meritum. Jeżeli przyjmiemy, że Jon jest synem Rhaegara co już zostało niemal całkowicie potwierdzone ( w serialu i dzięki grafice przedstawiającej powiązania) To w żyłach Jona jest chociażby kropla krwi Daynów. poprzez Maekara I Targaryana i jego żonę Dyanna Dayne. Wiem że to mało powiązanie jest dalekie w pokoleniach, jednak jeżeli Bena Plumma smoki mogą lubić bo ma kroplę krwi Targaryanów to czemu Jon nie mógłby być Azorem Ahai poprzez właśnie krew Daynów i następnym Mieczem poranka ?
Cześć!
Nie wiem czy AA musi być Mieczem Poranka (wydaje mi się, że MP to tylko tymczasowy posiadacz Świtu), ale jeśli to ma znaczenie, to masz rację – Jon mógłby teoretycznie oprzeć się na tym pokrewieństwie.
A co wy na to, ze miecz Swit zostal pohhowany razem z matka Jona w kryptach Winterfall? Dlatego moga sie pojawiac wizje Jona prowadzodza je do krpty .
Powiem Ci, że mega mi się podoba ta teoria 😀
Natknąłem się na teorie mówiącą o tym że Val, księżniczka za murem, piękna siostra żony Manca Rydera to tak naprawdę siostra Arthura Dayne, która rzekomo wyskoczyła z wieży kiedy Ed przywiózł jej Miecz Poranka z informacją że jej brat nie żyje. Jeżeli obie teorię są prawdziwe to myślę że wiemy gdzie jest Światłonośca.
Przykro mi, ale nie ma szans. Żadnych.
Po pierwsze – Ashara Dayne byłaby po czterdziestce. Val jest opisywana jako młoda, prawdopodobnie nie ma jeszcze 20 lat.
Po drugie – obie kobiety, choć piękne, są od siebie bardzo różne. Ashara miała ciemne włosy i fioletowe oczy. Val jest blondynką i ma oczy bladoniebieskie.
A jak mam inny bardzo prawdopodobny pomysł odnośnie Światłonoścy.
Rhaegar jest Azorem Ahai:
– na każdym kroku aż do znudzenia, jest/był podkreślany fakt bycia przez niego księciem, sądzę że to nie przypadek,
Światłonoścą jest Jon:
– zrodzony z kobiety którą kochał, która zginęła przy jego narodzeniu/hartowaniu
– a dwie wcześniejsze próby stworzenia miecza skończyły się tragicznie,
– Jon w przysiędze Nocnej Straży ślubował być mieczem płonącym w ciemności,
– Jon urodził się kilka miesięcy po śmierci swojego ojca (Dale szacował ten okres na około 3 miesiące, więc może było to legendarne 100 dni)
Możesz się do tego odnieść Dael’u ?
W skrócie? Mam wrażenie, że to trochę jak z teorią, że Światłonoścą jest Nocna Straż. Albo smoki. Albo co tam jeszcze. Wszystko jest możliwe, pod warunkiem, że założymy, iż cała ta opowieść o mieczu to tylko metafora. A nie sądzę, abyśmy mieli przesłanki by tak zakładać. To, że Światłonośca jest mieczem było podkreślane wielokrotnie, w bardzo różnych legendach, z wielu stron świata. Więc dziwne byłoby, gdyby wszyscy dokonali mylnej interpretacji w tę samą stronę.
„Nic nie wiesz Janie Śnieg…” xDD
Przetłumaczenie nazwisk dało by tragiczny efekt. To jak nazwanie Ice Cube’a – Kostka Lodu. Polscy widzowie nie są tak niedomyślni by nie załapać, że gdy mowa o śniegu to pierwszy nasunie się John Snow i innych przykładach. Spotkało by się to z ogromną krytyką i to nie bez powodu 😉
Trochę późno dołączam się do, zamkniętej już być może, dyskusji, ale Światłonoścą mogą być też… smoki. W „Tańcu ze Smokami” jest taki fragnent: „Kiedy twoje smoki były małe, były cudem. Dorosłe są śmiercią i zniszczeniem. Płonącym mieczem nad światem”. Może odnosić się to do dwojakiego interpretowania mitu o pęknięciu księżyca. W jednym wariancie drugi księżyc pęka od krzyku umierającej Nisei Nisei, a w drugim księżyc zbliżywszy się za bardzo do Słońca, pękł, a z jego wnętrza wyleciały smoki: ” – Kupiec z Qarthu powiedział mi kiedyś, że smoki przybyły z księżyca. – Powiedziała Doreah, podgrzewając ręcznik nad ogniem. Kiedy Dany odwróciła z zaciekawieniem głowę, srebrzysto-mokre włosy opadły przed jej oczy.
– Z księżyca ?
– Powiedział mi, że księżyc był jajem, Khaleesi. – Powiedziała lysenka. – Kiedyś na niebie były dwa księżyce, ale jeden z nich zawędrował zbyt blisko słońca i pękł od ciepła. Wypłynęło z niego tysiąc, tysięcy smoków, które wypiły słoneczny ogień. Właśnie dlatego smoki zieją ogniem. Pewnego dnia drugi księżyc również pocałuje słońce, a wtedy pęknie i smoki powrócą. – Dwie Dothrackie służki zachichotały (…)”.
Więc wszystko być może…