Z lekkim opóźnieniem, ale w końcu nadchodzi rozdział, na który wszyscy czekali. Czyli ten, w którym drapiemy się po głowie i uznajemy, że Starkowie praktycznie przegrali wojnę, nie ponosząc żadnej porażki.
Streszczenie
Pogoda jest zimna i deszczowa – już od kilku dni. Catelyn zamknięta w swych komnatach słyszy ujadające psy i domyśla się, że wyczuły wilkora. To oznacza, że Robb wrócił. Cat ma nadzieję, że syn zechce się z nią spotkać. Jej brat, Edmure, nie zaszczycił jej kolejną wizytą odkąd wypuściła Królobójcę. A tymczasem Catelyn podejrzewa, że stało się coś niedobrego. Widziała grupę czterdziestu mężczyzn, którzy gwałtownie opuścili zamek, depcząc przy tym sztandar Starków. Jednym z tych ludzi był Perwyn Frey. Maester Vyman nie chciał jej zdradzić powodów tego dziwnego zachowania.
W końcu Catelyn zostaje wezwana na spotkanie ze swym synem. Robb przyjmuje swych wasali w zatłoczonej Wielkiej Komnacie. Od czasu, gdy ostatnio go widziała, wychudł, ale zmężniał. Nie nosi też brody, ale korona pewniej spoczywa na jego głowie. Jest otoczony przez najbliższych stronników, choć Cat dostrzega też kilka postaci, których nie może zidentyfikować. Rozpoznaje wprawdzie po herbie jeden z mniejszych rodów Krain Zachodu, ale nie rozumie, dlaczego jej syn trzyma przy sobie jeńców. Zauważa też, że Robbowi nie towarzyszy Szary Wicher.
Na spotkaniu Robb chwali Edmure’a za zwycięstwo pod Kamiennym Młynem, tymczasem Blackfish łamie protokół, ściskając swoją bratanicę. Lord Rickard Karstark nie jest dla Cat tak uprzejmy, rzucając w jej stronę oskarżycielskie słowa, o zemście, z której go okradła. Greatjon próbuje łagodzić sytuację słowami o matczynym szaleństwie. Kiedy pada oskarżenie o zdradę, głos zabiera Robb.
– Dość tego. – Przez chwilę Robb przemawiał raczej tonem Brandona niż swego ojca. – Nikt nie będzie w mojej obecności oskarżał pani Winterfell o zdradę. – Gdy zwrócił się w stronę Catelyn, jego głos nabrał łagodniejszych tonów. – Gdybym mógł sprawić, by Królobójca wrócił w okowy, uczyniłbym to. Uwolniłaś go bez mojej wiedzy i zgody… wiem jednak, że uczyniłaś to z miłości. Dla Aryi i Sansy oraz z żalu za Branem i Rickonem. Przekonałem się, że miłość nie zawsze jest mądra. Często wiedzie nas do wielkich szaleństw, lecz mimo to słuchamy serca… bez względu na to, co nam nakazuje. Nieprawdaż, mamo?
—Nawałnica mieczy—
W głównej części spotkania Robb nakazuje pozostanie w komnacie swoim stryjom oraz matce. Maege Mormont na pożegnanie dodaje Catelyn otuchy, mówiąc, że na jej miejscu postąpiłaby tak samo. W mniejszym gronie, Robb przedstawia Catelyn swoich nowych stronników. To Westerlingowie i Spicerowie. Na końcu prezentuje Jeyne Westerling. Swoją żonę. Wymiar tej deklaracji stopniowo, choć bardzo szybko dociera do Cat.
Pierwsza myśl, która przebiegła przez głowę Catelyn, brzmiała: Nie, to niemożliwe, jesteś jeszcze dzieckiem.
Druga: A poza tym przysięgałeś innej.
Trzecia: Matko, zmiłuj się, Robb, coś ty narobił?
—Nawałnica mieczy—
Catelyn próbuje zachować zimną krew, ale w jej zachowaniu względem Jeyne można wyczuć chłód. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Robb stracił Freyów. Po krótkiej wymianie uprzejmości, Robb, Cat, Edmure i Blackfish przechodzą do komnaty audiencyjnej, by kontynuować rozmowę. Król Północy rozumie kłopot, w jakim znalazł się z powodu niedotrzymania słowa danego Walderowi Freyowi. Wyjaśnia matce całą sytuację. Opowiada o zdobyciu Turni, o ranie, jaką otrzymał, o wiadomości na temat śmierci Brana i Rickona, i o tym, jak Jeyne udzieliła mu pocieszenia. Cat prosi więc chociaż o to, aby Robb nie porzucał wilkora, którego król trzyma w oddali ze względu na jego niechęć do Rolpha Spicera i lęk, jaki wzbudza w Jeyne. Matka przypomina, że w sprawie Theona miała rację i Robb powinien odesłać gdzieś ser Rolpha. Robb zgadza się, ale nie tyle przekonany jej argumentami, co pragnąc ją uspokoić.
Gdy jedna kwestia zostaje omówiona, Blackfish rozpoczyna sztorcowanie Edmure’a. Jak się okazuje, Robb, dowodząc wyłącznie konnicą, chciał wciągnąć Tywina w pogoń po Krainach Zachodu, a następnie ufortyfikować się gdzieś w górach, na przesmyku umożliwiającym powrót do Dorzecza. Zatrzymaliby tym samym Tywina na dość długo, aby Stannis zdobył Królewską Przystań. Zwycięstwo Edmure’a pod Kamiennym Młynem opóźniło Tywina na tak długo, że dotarły do niego wieści o wyruszeniu wojsk Stannisa. Miał czas, aby zawrócić i połączyć się z Macem Tyrellem. Edmure na początku protestuje, później zwraca uwagę, że nikt go w plany nie wtajemniczył, w końcu uznaje swoją winę, proponując, że odpokutuje to walcząc w następnej bitwie w straży przedniej. Rozmowa schodzi na temat Północy i konieczności jej odzyskania. Oraz tego, jak z powrotem pozyskać Waldera Freya.
Postaci występujące w rozdziale
- Catelyn Stark
- Robb Stark
- Brynden „Blackfish” Tully
- Edmure Tully
- Rickard Karstark
- Maege Mormont
- Greatjon Umber
- Jeyne Westerling
- Sybell Spicer
- Rolph Spicer
- Raynald Westerling
- Rollam Westerling
- Utherydes Wayn
- Desmond Grell
Ważne informacje
- Wszystkie psy boją się wilkorów.
- Freyowie odjechali po wielkiej awanturze, depcząc sztandar Robba.
- Rickard Karstark już się raczej nie uspokoi.
- Robb spędził noc z Jeyne będąc rannym, i po wiadomości o śmierci braci.
- Uraza, jakiej doznał Walder Frey, jest wielopoziomowa. Nie chodzi tylko o złamane słowo, ale również fakt, że „przegrał” z rodem mniej znacznym, ale starożytnym.
- Westerlingowie mają 50 zbrojnych (w tym 12 rycerzy), Freyowie 4 tysiące (w tym tysiąc rycerzy). Jest to dziwna proporcja rycerzy do innych zbrojnych.
- Kwestia biodrowa – Cat uważa, że Jeyne ma „dobre”, duże biodra, które ułatwią poród. Jaime pewnego dnia zobaczywszy Jeyne pomyśli sobie, że ma wąskie biodra. Na początku wszyscy brali to za dowód, iż to dwie różne dziewczyny, ale GRRM wyjaśnił różnicę własnym błędem.
- Robb stracił wiarę w wilkory po rzekomej śmierci Brana i Rickona.
- Catelyn zastanawia się dlaczego Robb nie mógł ulec czarowi Margaery? Bo się nie spotkali niestety.
- Zwycięstwo pod Kamiennym Młynem spowolniło Tywina, przez co dotarła do niego wiadomość o planach Stannisa. Gdyby dał się wciągnąć do Krain Zachodu, los Królewskiej Przystani byłby przesądzony (jest wątpliwe, aby Mace Tyrell podjął samodzielnie próbę odsieczy dla miasta).
- Rozkazy dla Edmure’a nie były tak jasne jak twierdzą Blackfish i Robb. Lord Riverrun nie wiedział o planach kampanii.
- Bez Waldera Freya, Robb nie ma na wojnie szans. A nawet z nim ma szanse raczej małe.
Komentarz do rozdziału
Tak oto zaczyna się upadek rodu Starków. A właściwie to wcale się nie zaczyna, elementy tej układanki pojawiały się wcześniej, lecz Catelyn II to pierwszy rozdział, w którym czytelnik dostaje tą informacją po głowie. Po wielkich zwycięstwach, pozycja Robba jest gorsza, niż była na początku wojny. Stracił Winterfell, a przez zajęcie Fosy Cailin – został odcięty od całej Północy. Stracił jednego z głównych sojuszników, stracił kartę przetargową w postaci jeńca, a jego wrogowie są silniejsi niż kiedykolwiek, co więcej mają teraz wolną rękę, by rzucić wyzwanie tylko jemu, bo Stannis przestał stanowić zagrożenie. Jest dramat, i Martin czytelnika nie oszczędza, perfekcyjnie wykładając karty na stół.
Na szczególną uwagę zasługuje jego wykorzystanie narracji trzecioosobowej, ale ograniczonej, prezentującej perspektywę jednej osoby. Ba, jednej osoby, która sama nie znajduje się przez spory kawałek rozdziału w centrum uwagi. Martin może więc powolutku, dyskretnie odsłaniać poszczególne elementy katastrofalnej sytuacji, za każdym razem szokując czytelnika. Najpierw budzi niepokój (kłótnie, opuszczenie zamku przez jakichś ludzi, podeptany sztandar), potem czytelnika intryguje (nieznane postaci, brak Szarego Wichru), a na koniec daje obuchem po łbie, uświadamiając, że sojusz z Freyami upadł. A jakby tego jeszcze było mało, kompletnie zmienia kontekst bitwy pod Kamiennym Młynem, prezentując to co braliśmy za zwycięstwo (kampania na Zachodzie), jako porażkę. To działa fenomenalnie, sprawiając, że Catelyn II jest jednym z najciekawszych rozdziałów Nawałnicy mieczy.
„rzucając w jej stronę okarżycielskie słowa, o zdradzie, z której go okradła” chyba chodziło tutaj o zemstę, no i w zdaniu jest błąd :). A artykuł zacny, jak zwykle zresztą.
Tak, oczywiście zemście. Dzięki za rewolucyjną czujność 😉
Co prawda nie znam się na tym ale jedno mnie zawsze zastanawiało. Skoro seniorem Freya jest Riverrun to dlaczego w ogóle Starkowie musieli z nimi zawierać osobny sojusz? A w innym przypadku czemu północ nie oblegała bliźniaków z jednej strony a dorzecze z drugiej, aby przywołać ich do porządku.
Też myślę, że w normalnym świecie feudalnym byłoby to niemożliwe. Tzn. wiadomo, że wasale czasem się buntowali, ale z takimi zbuntowanymi wasalami żaden senior by nie wchodził w pakty, tylko wytłukł by ich w pierwszej kolejności. Żeby nie zostawiać sobie wroga na zapleczu. A już na pewno w niczym by im nie zaufał. Frey już wtedy był bowiem zdrajcą.
Tutaj to nie działa. Freyowie są co najmniej tak potężni jak Tully’owie, a a może nawet bardziej. Stad nie można ich tak o, wyciąć. To generalny problem Riverrun – ma 3-4 wasali o podobnej lub większej sile (Freyow, Blackwoodow, Brackenów, być może także Vance’ow). I dlatego ich władza w dorzeczu jest słaba. Poza tym zrób dogadywał się z Freyami kiedy Riverrun było oblężone, a od udzieleni pomocy przez Blizniaki, i to szybko, zależało powodzenie jego akcji.
Podobnie, a chyba nawet gorzej jest w Reach. Wasalami Tyrellów są rody Hightower, Florent, Tarly, Redwyne.
Z tą siłą rodów Dorzecza to prawda. Władza Tullych pochodziła z królewskiego nadania, nie z własnej potęgi. Nie zmienia to jednak faktu, że Frey wymówił posłuszeństwo seniorowi. Zamiast stawić się ze swoimi ludźmi do walki u jego boku, blokuje mu przeprawę. A to czyni go zdrajcą na długo przed Krwawymi Godami. Nie powinno być z nim żadnych negocjacji, najwyżej karę można było odłożyć na później. Dobry władca nagradza lojalność, nie zdradę. Skoro król i senior układają się z jednym zdrajcą, to co powstrzyma pozostałych przed renegocjacją swoich umów wasalnych? Wyobrażasz sobie np. Stannisa negocjującego z Walderem w tej sytuacji? 🙂 To właśnie różnica między prawdziwym władcą, a dziećmi i kobietami, jak Robb i Catelyn, którzy kierują się uczuciami, nie rozsądkiem. Trzeba było przeprawiać się gdzie indziej, choćby zaraz poniżej Bliźniaków. Nieatakowana armia tej wielkości powinna się z tym uwinąć w parę dni.
Jasne ze Freyowie są militarnie silniejsi od Tully’ch (bez wsparcia wielkich wasali). W cyklu są wymieniani pomniejsi wasale Freyów o takich u Tullych ani widu ani słychu… Siła rodu jest nie tylko wojsko z dziedziny(ze nawiąże do let’s playów z CK2), ale siła ekonomiczna i polityczna. To że w konfrontacji 1 na 1 militarnie chorąży jest silniejszy od seniora jest w 7 królestwach standardem nie tylko w Dorzeczu czy Wyszogrodzie. W Dorn też raczej lordowie pogranicza są potężniejsi militarnie od Martellów. Że o Dolinie nie wspomnę. Jedynie rody mające ludne miasto w dziedzinie maja spora populacje i mogą wystawić znaczące siły(Lanisport, Stare miasto, Zimowe Miasto, Lordsport, Słoneczna Włócznie(przeczę sam sobie choć nie do końca)) zamek nie daje takich możliwości.
Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, to stan naturalny, że tak powiem. Po to właśnie władcy mają wasali, żeby nie musieć samemu utrzymywać licznej armii. 🙂 Na tym polegał system feudalny – służba za ziemię.
Frey po prostu wykorzystał trudna sytuację Starków i Riverrun. Nie zapominajmy kiedy pakt zawarto – Ned stark jeszcze żył, a Riverrun oblegano. Liczyła się każdą chwila, a Robb w praktyce nie miał czasu ani dostatecznych sił na obleganie zamku-brakowało mu zbrojnych z południa. Przy tak skromnych siłach nie miał w praktyce szans doprowadzić do zwycięskiego końca wojny na wypadek walki wcześniej z Freyami. Riverrun mogłoby w czasie oblężenia Bliźniaków paść, a to oznaczałoby koniec walki tak naprawdę.
Przyjęcie w swoje szeregi wojsk zbuntowanego wasala i zdrajcy oraz dogadywanie się z nim ponad głowami lojalnych wasali też nie wróżyło dobrze tej kampanii. Wojnę trzeba było zacząć od zdobycia Bliźniaków, a nie egzaltowanego gnania na Południe, bo a nóż uda się uratować kochanego tatusia. Ned i tak był już zgubiony. Nawet gdyby armia Robba stała pod KP, nie pod Bliźniakami, nie udałoby się go uratować. Robb nie mógł przecież wtedy jeszcze wiedzieć, że będą mieli Jaime’a. Nieczęsto zgadzam się ze Stannisem, ale w przypadku Freyów jego zasada „uklękną lub zginą” była jedynym rozsądnym rozwiązaniem.
Tylko jak Robb miałby niby tych freyów zmiażdżyć w tamtej chwili? Nie miał czasu na oblężenie ani wystarczającej liczby ludzi na szturm, ani nawet smoka co by spopielił to siedlisko wydr. Po za tym niejednokrotnie wspomniano w książce, że przeprawa w bród rzeki dla rycerza to igranie z losem, a w końcu armia to nie tylko jazda i piechota, ale również tabory z zaopatrzeniem… Jedyny sposób na szybkie zdobycie bliźniaków w tamtym momencie to zapewne musiałby być jakiś podstęp.
Nie przesadzajmy. Bliźniaki to nie Krak des Chevaliers. 🙂 A jak nie miał czasu to nie powinien był zaczynać wojny. Trzeba było obsadzić Fosę Cailin silną załogą i czekać aż wrogowie sami się powybijają. Jednak jak już ruszył na Południe to powinien czas znaleźć. Wojna to nie wycieczka ani zabawa. Zresztą, napisałem też, że póki co, rozprawę z Freyami mógł odłożyć. Kara musi być nieuchronna, nie natychmiastowa. Przeprawa rzeki w bród zapewne potrwałaby znacznie dłużej niż przemarsz mostem, ale też bez przesady. Igranie z losem owszem, jednak wtedy, gdy grozi nam atak wroga w trakcie przeprawy, a tutaj Lannisterowie byli jeszcze daleko. Zresztą, nawet tymczasowa utrata Riverrun nie byłaby tak dotkliwa, jak paktowanie ze zdrajcami, wchodzenie z nimi w układy i obdarzanie ich przywilejami. Co zresztą potwierdziło się później.
Tylko że Freyowie nie byli wasalami Statków tylko Tullych, a pod bliźniakami stawiła się armia Północy a nie dorzecza. Frey jak zawsze mógł zwlekać że nie dostał żadnej informacji. Robbie był dzieckiem a jego matka słabo negocjowała bo oddala pół rodziny na ślub z Freyami.
Jasne, zawsze można rżnąć głupa (np. jak nasi sędziowie) i powoływać się na błędy proceduralne. Tylko, że średniowieczni seniorzy zupełnie nie mieli poczucia humoru. 🙂
No a skąd miał Frey wiedzieć że jego senior jest buntownikiem wobec króla? I popiera pretendenta północy? Po drugie w takim przypadku mógł się powołać na lojalność wobec króla i wypowiedzieć posłuszeństwo seniora, takie rzeczy były spotykane. Sam senior leżał schorowany a pytanie jak się odbyło przekazanie władzy czy tylko po prostu Edmure zaczął rządzić.
Jak powiedziałem można znaleźć milion wykrętów, żeby nie wywiązać się z niewygodnych obowiązków wobec przełożonego. Ale zawsze będą to tylko wykręty. Frey był wasalem Tullych, nie Lannisterów, Baratheonów czy kogokolwiek innego. Jeżeli nie chciał uczestniczyć w wojnie swego seniora powinien zrzec się wszystkich nadań i tytułów, które dzierżył z jego łaski. W każdym innym wypadku był jedynie pospolitym zdrajcą. Gdyby miał do czynienia z kimś pokroju Stannisa, a nie kobietami i gówniarzami, dawno by wisiał z całą rodziną na murach Bliźniaków.
Dlatego ród trzeba wynieść jak najwyżej w pozycji drabinki feudalnej, by nie być zależnym od kaprysów Starków, Tullych, Lannisterów, Stannisów i im podobnych. Widać mniejsze rody o tym pamiętają, większe już zapomniały jak to jest być tym słabszym objawiającym się gniewu silniejszych. Taki Frey rozumiał, że jeden błąd i jego ród może upaść. To jest takie lawirowanie między gniewem jednego rodu m.in. Lannisterów a drugiego -Starków.
„Gdyby miał do czynienia z kimś pokroju Stannisa, a nie kobietami i gówniarzami, dawno by wisiał z całą rodziną na murach Bliźniaków.”
???
Jakoś wasale Stannisa, którzy licznie się od niego odwrócili (a przyłączyli do Renly’ego), nie zawiśli zbiorowo na murach.
Poza tym, to raczej dość mizoginiczny argument 😉
W PLiO mamy np. Rhaenys i Visenyę podbijające Westeros, w naszej historii – chociażby Izabelę Kastylijską czy Katarzynę Wielką 😉 Tak więc darujmy sobie takie „anty-kobiece” argumenty na tym sympatycznym forum 🙂
Lady No One:
Koleżanka ma rację. Przepraszam, źle się wyraziłem. Chodziło mi o konkretną kobietę, a pojechałem po całej płci. 🙂
Co zaś to Stannisa, to owszem, na razie nie jest w stanie ukarać swoich zbuntowanych wasali. Ale też nie wchodzi z nimi w żadne dile i zgniłe kompromisy. A jeżeli uda mu się kiedyś zrealizować swoje plany, to bez obaw – będą wisieli. 🙂
Zgadzam się z @Robert Snow, wchodzenie w układy z Freyami, uzależnianie się od nich, świadczy o bardzo słabym zmyśle taktycznym. Przy czytaniu PLiO było to dla mnie irytujące i odsłaniało, jak bardzo Robb nie dorósł do swojej funkcji. Tak, Robb. Bo to on był tu królem i mógłby postawić na swoim, a nie słuchać się wszystkich doradców naraz. Catelyn z jednej strony zdawała się to rozumieć, postrzegając Robba wciąż jako dziecko, ale z drugiej jej próby ratowania sytuacji (w tym sojusz z Freyami) wołały o pomstę do nieba, która też nastąpiła. Rzeczywiście takim Freyom należało pokazać środkowy palec, przeprawiając się w innym miejscu. To byłoby trudne ale na pewno wykonalne (choć technicznie to wyjątkowo mało ogarnięci są westerosczyczy, jakby nie dojrzeli do „wojsk inżynieryjnych” – no ale tylko takie umożliwiają wygraną z niskiej pozycji, vide Tyrion i jego przygotowanie obrony Kings Landing, Donal Noye i obrona Castle Black). Zignorowanie Freyów ustawiłoby ich na długie lata i warto było o to zawalczyć zamiast się im podkładać, wchodząc z nimi w układy.
Moim zdaniem Frey stawiał warunki właśnie dlatego że miał do czynienia z 14 letnim królem poprzez matkę, a nie z kimś pokroju Stannisa. Mógł po prostu założyć że nie stać ich na zwłokę, ani na szturm z dwóch stron, skoro Freyowie byli chyba w najlepszym stanie z ludzi z Dorzecza. Reszta lordów walczyła o swoje i bez rozkazu Edmura raczej by nie pomogła, a i wtedy może nie za chętnie, Dorzecze chyba jest dość w tym względzie ”zdecentralizowane”. Po uiszczeniu myta i wygranej Robba Freyowie byliby spowinowacony z królem, a także mieliby ogromny wpływ na zwycięstwo, więc może liczyli że sprawa przycichnie, tym bardziej że honorowy Stark chyba raczej z już podpisanego paktu by się nie mścił wstecz, dodatkowo cała sprawa z zapłatą może być jakaś formą lokalnej tradycji, na co jednak nie ma za bardzo żadnych dowodów.
Możliwe, że właśnie tak było. Z kimś poważniejszym nie pozwoliłby sobie na taką grę. Nie mówię już o Stannisie, ale gdyby tam był Ned, albo choćby stary Hoster, to Freyowie pewnie ścigaliby się w lizaniu im dupy.
Martin przesadza ze znaczeniem Fosy Cailin, a w każdym razie jest niekonsekwentny. Skoro Wyspiarze zdobyli ją bez większego trudu, to i inni mogą.
” Jest to dziwna proporcja rycerzy do innych zbrojnych.”
Dlaczego dziwna? Normalna. W średniowiecznych bitwach (np. pod Grunwaldem) na jednego rycerza zwykle przypadało dwóch pocztowych. Do tego jakiś oddział łuczników (lub kuszników) i akurat pasuje. To nie starożytność ani późniejsze czasy landsknechtów z wielkimi formacjami pieszych żołnierzy z gminu.
Ogólnie nadziwić się nie mogę głupocie Robba. Nieodrodny syn swojej mamusi. 🙂 No cóż, nie nadawał się na króla. Nawet głupi król, gdy nie staje mu rozumu, może zdać się na ślepe poczucie obowiązku. Robb, podobnie jak Catelyn, nie posiadał ani jednego, ani drugiego.
Z rozdziału (a przynajmniej z tego co napisał Dael, bo sam nie pamiętam), wynika, że rycerze stanowią jedną czwartą zbrojnych w ogóle, nie tylko samej jazdy.
Otóż to.
Ale Martin pisze gdzieś jaką część tych pozostałych 3 tys. Freyów stanowili pozostali konni, a jaką np. piechota z włóczniami i strzelcy? Nie przypominam sobie. Choć mogłem też nie zapamiętać.
Nie, z Fosą Cailin Martin jest ok. Ona jest nie do sforsowania ładem od południa. Od północy łatwo ja zdobyć. Da się tez droga wodna jak Zelazni Ludzie – ale do tego trzeba mieć landskipy, które w tych stronach swiata mieli tylko Zelazni.
No cóż, uwierzę mu na słowo, bo z opisu nie wygląda na jakąś bardzo trudną do zdobycia od żadnej strony. To nie Masada. 🙂
„Uraczył” to chyba niezbyt dobry czasownik w tym kontekście, „zaszczycił wizytą” może?
Tak, faktycznie. Poprawiłem.
To teraz kiedy
Czytamy Nawałnicę Mieczy #16: Jon III
???
Jeyne nie była czasami brunetką? Zastanawia mnie dlaczego Freyowie mogą zmobilizować 4 tys zbrojnych, a reszta rodów dorzecza nie. Czyżby ród Freyów byłby najpotężniejszym rodem Dorzecza
W tym momencie Freyowie chyba jako jedyni nie doświadczyli gniewu Tywina. Inni lordowie przed przybyciem wojsk Północy wykrwawiali się broniąc w pojedynkę swoich ziem, na co zezwolił im Edmure.
Rety tak bardzo nie lubię rozdziałów Catelyn!
Istnieje 1 zasadnicze pytanie jęsli to jest strona dla fanów PLio to co tu robią te streszczenia ? Istnieją 2 możliwości albo pseudo fani nie czytali sagi ,lub ta gorsza nie rozumieli. Z tego wynika żę większość ludzi na tej stronie to delikatnie mówiąc de..le i trzeba im streszczać bo kre..ni i tak niezrozumieją.
istnieje też 3 możliwość – sam jesteś debilem i nie rozumiesz co się wokół Ciebie dzieje. ić stond
A nie pomyślałeś o tym, że takie streszczenie może służyć jako przypomnienie ludziom treści rozdziału? Niektórzy czytali książkę już bardzo dawno temu, i jakoś tak wyszło, że nie pamiętają wszystkiego dokładnie 😉
Poza tym fajnie, że są takie streszczenia, bo jak coś się zapomni, to zawsze można szybko sobie zobaczyć na tych czytajkach.
Czytają je ludzie, którzy:
a) zapoznali się z całą serią wiele lat temu i w oczekiwaniu na przekładane wielokrotnie „Wichry zimy” chcą sobie ją przypomnieć bez ponownego czytania (bo np. mają inne lektury, albo nie są aż tak wkręceni, żeby czytać takie cegły po kilka razy),
b) są wkręceni w to uniwersum i śledząc te streszczenia mogą zauważać rzeczy, na które nie zwrócili uwagi (a o to łatwo, w końcu Martin uwielbia używać foreshadowingu),
c) są wkręceni w ten świat, czytali książki po kilka razy i chcą po prostu cały czas odkrywać go na nowo, jednocześnie wchodząc w żywe dyskusje z innymi fanami.
Ten rozdział pokazuje jak duzy błąd popełnili ludzie północy ogłaszając królem północy zielonego chłopca który nie mial pojęcia jak powinien zachowywać się król do tego ma matkę idiotkę która daje się wmanewrować w prowokacje i ojca którego honor zabił kilkanaście tysięcy osób , aktualnie oprócz stannisa jest chyba tylko aegon który został wychowany na władce , reszta nie nadaje się kompletnie na królów no i jest jeszcze euron ale on jest bardziej cesarzem-imperatorem niż królem
Stannis a zwłaszcza Aegon wydają się być Deus Ex Machina władcami idealnymi .Martin uwielbia takich udupiać(Tywin) i zrobi to 😀
Nie no, wait, ani Stannis ani Tywin ani Aegon nie mają pewnych cech niezbędnych władcy. Autorytarność, wizjonerstwo i zmysł strategiczny to nie wszystko. Trzeba jeszcze otwartego umysłu, umożliwiającego dostrzeganie interesów i możliwości różnych grup społecznych co pozwoliłoby wytworzyć całe portfolio planów i przełączać się na kolejne gdy idzie źle 😉 Z wymienionej przez @Danio31b trójki najlepszy jest Tywin. Jemu w sumie brakuje tylko umiejętności wyjścia ponad swoje uprzedzenia wobec niektórych ludzi i gnoi ich konsekwetnie (np Tyriona) lub na za wiele im pozwala (np Gregorowi), co go ostatecznie gubi. Euron jest cwany i okrutny, ale zbyt zapatrzony w siebie i jeśli w jego otoczeniu pojawi się ktoś wystarczająco zdeterminowany, to ciosem w plecy lub pułapką wyeliminuje i tego gracza. A zgadzam się w pełni z tym, że Robb nie nadawał się na króla i Catelyn dodatkowo pogorszyła sytuację. Spośród ludzi północy najlepszym strategiem jest niestety Roose Bolton i gdyby on poprowadził armię północy, mógłby Starkom zostawić zemstę nad Lannisterami a sam przejąć tytuł. Jego słabością jest „zła sława” Boltonów, niezapewniająca przychylności wasali, oraz Brutus w domu ;/
Dlaczego czarny ryb i król północy nie poinformowali edmura co się święci? Nie ufali mu czy co? Gdyby wiedział, co dokładnie ma robić, to może ( napewno ) by się ta wojna inaczej potoczyła.
Może uznali, że jest tak nieudolny, że nie ma szans, żeby wygrał.
Bez przesady Edmure nie był tak nieudolny, jak serial go wykreował. Syn Hostera był conajmniej średnim dowódcą. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego nie powiedziano Edmure’owi o planie otoczenia z dwóch stron Starego Lwa. Oczywiście nie wiadomo, czy Tywin wpadłby prosto w pułapkę, lecz na pewno zabrałoby to więcej czasu, niż to co zobaczyliśmy ostatecznie w książkach.
Tez nie rozumie dlaczego Edmur nie wtajemniczono. Jeśli nie daje się wasalowi jasnych wytycznych co do działań jak można mieć do niego pretensje o to że wygrał działająco na własna rękę( wygrał taktycznie bo na zwycięstwo strategiczne nie miła szansa dlatego że oberkommando sił północy nie wtajemniczyło go w operacje).
haha koles wylicza bledy fikcyjnemu wladcy:) i jeszcze opowiada co trzeba bylo zrobic zeby wygrac fikcyjna wojne 🙂
haha kolesia śmieszy dyskusja o literaturze. haha wracaj do warsaw shore, dzban glosny bo pusty w srodku haha
Ale żeby tak po jednym komentarzu od dzbanów ? No niezłe, gratuluje Ci łatwości z jaka ot tak sobie kogoś obrażasz / szufladkujesz. Myśle ze moje życie byłoby znacznie prostsze Gdybym tak potrafił. Właściwe to kiedy Ssłyszałem ze w dzisiejszym świecie najlepiej to się urodzić głupiutka dziewczynka ale z ładna buzia 🙂 i nie trafiłeś zupełnie, bo widzisz tak się składa ze jestem autorem jednej jednej książki i to całkiem pokaźnych rozmiarów 🙂 aHa i wciaz bawi mnie to ze ktoś poucza fikcyjnego bohatera jak wygrać fikcyjna wojnę, której porażka napędza fabule, kto wie może śmieszy mnie to właśnie z perspektywy twórcy?
nikt tutaj nikogo nie poucza, tylko ma miejsce proste zjawisko zwane immersją w treść literackiego dzieła. ludzie czytają, wyrabiają sobie swoje sympatie i oceniają zachowanie bohaterów. to całkowicie naturalne zjawisko związane z szeroko pojetym fenomenem jakim jest kultura. wątpie, aby twórca jakiejkolwiek książki tego nie rozumiał.
szufladkowanie pomaga w życiu. ważne, żeby za dużo razy nie popełnić w nim błędu. Ciebie – jako napotkany przy obiedzie komentarz w internecie wrzucam do szufladki „whatever”.
rozumiem dlaczego on tak robi, ale i tak mnie to bawi:) nie napisalem ze tego nie rozumiem, takze po co Ty mi tlumaczysz w jego imieniu dlaczego on tak robi?
1. myslales ze tego nie rozumiem i chciales mi wyjasnic, tak zyczliwie ?
2. myslales ze tego nie rozumiem i chciales mi wyjasnic, tak wiesz niezyczliwe, troche sie pochwalic ze Ty wiesz a ja nie wiem?
czy moze jest jeszcze inna opcja?
czy masz w glowie jeszcze inne szufladki podpisane po angielsku?
Idź napisz kolejną książkę, może będzie cieszyła się na tyle dużym zainteresowaniem, że będą się o niej toczyły dyskusje na taką skalę jak te o prozie Martina :))))
Ja mam nadzieję, że te książki są napisane w lepszym stylu niż te posty 🙂
Aha wpisałem w wyszukiwarkę warshaw shore, myślałem ze to jakiś rodzaj porno i ze nie tylko od dzbanów ale od jakiś zboczeńców mnie wyzywasz, ale jest jeszcze gorzej ! Bo to coś w stylu tych programów z MTV
bo to jest format MTV
Haha, wybory się skończyły, więc wszystkie głupie trolle wróciły trollować w fandomach, haha.
A mi tam się podoba to omówienie
Mi też. Pisząc o trollach miałem na myśli dwóch kolegów powyżej, nabijających się z bywalców tej strony.
Aegon VI to najlepszy kandydat na władcę, a do tego jedyny prawowity król. Niestety zginie, to fakt, ale najpierw zasiądzie na tronie i zniszczy uzurpatorów.
W jakim sensie jedynym prawowitym, skoro jest zwykłym podstawionym pionkiem z którym Varys będzie robił co chce??W dodatku, nie ma żadnego doświadczenia?? Niech eunucha zabraknie albo zaczną się problemy z atakującymi wrogami ,to zobaczymy czy sobie poradzi
Jest najstarszym synem Rhaegara, więc ciężko nazwać go podstawionym pionkiem. Jest prawowitym władcą, ponieważ jest najstarszym żyjącym męskim potomkiem Jaehaerysa I z męskiej linii. Przecież Aegon już zaczyna postępować samodzielnie – atak na Westeros bez czekania na Dany był pomysłem jego, nie Varysa.
„Jest najstarszym synem Rhaegara”
Ma pan dowód?
Wygląd (i to nie tylko valyriańskie cechy), poparcie Jona Connigtona, przyjaciela Rhaegara, to że Varys nie miałby powodów kłamać do umierającego Kevana (w przeciwieństwie do Illyria rozmawiającego z jak najbardziej żywym Tyrionem, ale na tej stronie rozmowa z Varysa z Kevanem jest ignorowana, a Illyria z Tyrionem traktowana jak Biblia).
Wiadomo kiedy #16 Jon II będzie?
Właśnie oto chodzi ze varys byłby świetnym puppet masterem zależy mu na ludziach , nie wiem jak to wygląda u littelfingera
Kiedy kolejne odsłony Czytamy Nawałnicę Mieczy #16: Jon II?