
Teoretycznie jeśli widzieliście jeden film z Jasonem Stathamem, to praktycznie obejrzeliście już wszystkie. Jednak w praktyce nawet w tym specyficznym gatunku będą filmy zdecydowanie lepsze („Jeden gniewny człowiek„) i takie, których nie można potraktować nawet jako dostarczający rozrywki odmóżdżacz. W tamtym roku Jason zaprezentował nam „Pszczelarza” – totalnie odjechany film, który doskonale wiedział, czym jest, i czym chce być. Przekoloryzowaną nawalanką pełną absurdów. Napiszę wprost: „Fachowiec” nie dorasta „Pszczelarzowi” do pięt.
Poważny Sly Stallone
Po przyzwoitym sukcesie finansowym „Pszczelarza” reżyser tego filmu – David Ayer – postanowił pójść za ciosem, dobierając sobie przy okazji kompana do współtworzenia scenariusza. Padło na Sylvestra Stallone, który po delikatnym wzroście formy w okolicach 2022 roku znów spadł w czeluści przeciętności i rozmieniania się na drobne. O obłędnej roli w pierwszym sezonie „Króla Tulsy” niewielu już pamięta, podobnie jak o solidnym „Samarytaninie”. Rzeczywistość twórcy „Rocky’ego” to dzisiaj absolutnie najgorsza część „Niezniszczalnych”, koszmarny „Armor” i ogromny zjazd formy w drugim sezonie produkcji Taylora Sheridana.
Do listy porażek Stallone’a należy niestety doliczyć także „Fachowca”. Nie wiem, jakim cudem tak doświadczony w branży człowiek mógł wpaść na pomysł zrobienia filmu z Jasonem Stathamem „na poważnie”. Dlaczego nie popuszczono tutaj wodzów fantazji i nie odpalono się w kierunku kolejnej bezmyślnej ale efektownej nawalanki? Dlaczego Sly pomyślał, że potrafi dołożyć coś twórczego od siebie, że jemu na pewno uda się wykrzesać ze Stathama tę iskrę porządnego aktorstwa?
Przez to właśnie „Fachowiec” jest filmem praktycznie nieoglądalnym. Oczywiście ma momenty typowego „filmu z Jasonem Stathamem”. Jest rozróba, jest gra na jednej minie i udawanie twardziela, ale są też momenty strasznej nudy i opracowywania skomplikowanego planu. W perspektywie tego, że finalnie i tak wszystko kończy się prostacką nawalanką, te próby sprytnego rozwiązania problemu jawią się jako totalna strata czasu. „Fachowiec” jest jak gdyby hybrydą typowej dla Stathama akcji ograniczonej jednak do wymaganego minimum, a także próby odklejenia łatki poprzez zanudzenie widza.
Niezamierzona parodia klasyka
Niemal przez cały film poza dojmującą nudą towarzyszyło mi uczucie, że „Fachowiec” chce być nową wersją „Uprowadzonej”, tak wiele jest tu podobnych wątków. Zresztą film cały zbudowany jest z tragicznie połączonych ze sobą klisz. Oczywiście jest córka, z którą główny bohater rzadko się widuje, motyw oklepany ponad miarę. Jest kumpel z wojska, który mieszka na uboczu, ale jak to kompan – ma zaplecze, którym chętnie wspomoże głównego bohatera. Przeciwnik to oczywiście rosyjska mafia. Miszmasz tak oryginalny, że aż głowa paruje.
Na dodatek w „Fachowcu” mamy do czynienia z ze wszech miar fatalnym drugim planem (swoją drogą jedną ze znaczących ról gra w tym filmie Polak – Piotr Witkowski). Jest na przykład niezwykle wkurzająca porywaczka z irytującym głosem i odruchami kompletnie nie pasującymi do sytuacji. Groteskowy rosyjski szef, który ciągle straszy czego to on nie zrobi, a tak naprawdę nie robi kompletnie nic. Jest wreszcie szef gangu motocyklowego, były komandos, który kompletnie scenarzystom nie wyszedł. Wszystko, co z nim związane, miało być elementem humorystycznym, ale to jest taki dziwny sztywniacki humor, że szkoda nawet na to strzępić klawiatury.
Tak naprawdę do samego końca nie wiadomo, jaki miał być ten „Fachowiec”. Prawie wszystko tu jest podobne do „Uprowadzonej” tylko zrobione dużo, dużo gorzej. Nie pamiętam czy oglądałem równie bezpłciowy film z Jasonem Stathamem (no, może „Gra Fortuny”). „Parker”, „Joker”, „Protektor”, „Koliber” i tak dalej – wszystkie te filmy były jakieś. Może nie zapadały przesadnie w pamięć, ale przynajmniej przez te 90 minut człowiek mógł w miarę przyjemnie się pobawić. Fachowiec jest tego elementu pozbawiony. To nie jest film skierowany do fanów „akcyjniaków ze Stathamem”. Prawdopodobnie zamysł by taki, by „Fachowiec” przebił tę bańkę i trafił do szerszej rzeszy odbiorców. Nie udało się i efekt jest taki, że ten film jest kompletnie dla nikogo.
Podsumowanie
Absolutnie nie polecam nikomu „Fachowca”. Podczas seansu w kinie nie mogłem powstrzymać się od ziewania i to nawet w momentach, kiedy na ekranie trup ścielił się naprawdę gęsto. Na etapie pisania scenariusza popełniono rażące błędy, których nie dało się już poprawić. Sly Stallone popada coraz głębiej w karykaturę kariery (człowiek, który razem z Melem Gibsonem i Jonem Voightem ma ratować Hollywood na polecenie Donalda Trumpa).
Oczywiście zawsze można doszukiwać się w takim filmie plusów, ale tutaj są one naprawdę minimalne. Można co najwyżej pochwalić niektóre sekwencje walk (ale też nie wszystkie, bo na przykład ta na zapleczu baru jest chaotyczna i bardzo nieciekawa). I nie wiem w zasadzie co jeszcze. Ten film nie pozostaje w pamięci, a dodatkowo nie daje widzowi zbyt wiele satysfakcji podczas trwania samego seansu.
Fachowiec (2025)
-
Ocena kuby - 2/10
2/10
Jeszcze nie oglądałem, ale pomysl, żeby robić film z serii „Jason Statham bije ludzi” na poważnie, wydaje się kompletnie idiotyczny. To powinno być całkowite zaprzeczenie poważnego filmu.
Był poważny film ze Stathamem i Agatą Buzek. Przynajmniej tak mi się wydaje, że on tam bił ludzi na poważnie.
Koliber – wspomniałem o nim w tekście. Film na pewno nie na poważnie i kilka długości przed Fachowcem