Książki

Upadek Hyperiona (Dan Simmons)

Pielgrzymi wkraczają do Doliny Grobowców Czasu, a Hegemonia Człowieka staje przed największym zagrożeniem w całej swej historii.

Uwaga: recenzja zdradza fabułę pierwszego tomu cyklu: Hyperion. Recenzja pierwszego tomu dostępna jest TUTAJ.

Być jak John Keats

Pod koniec XVIII wieku niedaleko Londynu przyszedł na świat John Keats. Zaledwie dwadzieścia sześć lat później wydał swój ostatni, udręczony chorobą oddech niedaleko Schodów Hiszpańskich w Rzymie. W międzyczasie zdążył się zakochać, napisać sporo niedocenionych za swego życia wierszy i rozpocząć nigdy nie dokończony poemat „Hyperion”, traktujący o próbie odzyskania władzy przez tytanów, świeżo obalonych w trakcie buntu bogów olimpijskich. A niecałe dwieście lat później stać się głównym bohaterem drugiego tomu cyklu zainspirowanego jego nieukończonym dziełem.

Całą historię śledzimy z jego perspektywy. A ściślej: zrekonstruowanej przez Sztuczną Inteligencję osobowości Keatsa. Jest to już druga rekonstrukcja poety, która dla odróżnienia od pierwszej znana jest jako Joseph Severn. Skomplikowane? Jeśli nawet, to pomysł na narrację jest prosty, acz oryginalny. W dzień widzimy wszystko z perspektywy Severna przebywającego w stolicy Hegemonii, dzięki czemu znajdujemy się w samym centrum politycznych wydarzeń. Gdy jednak zamyka oczy, z jakiegoś powodu śni o Pielgrzymach i tym, co spotkało ich na Hyperionie.

War. War never changes

Dzięki takiemu zabiegowi akcja toczy się na dwóch poziomach. Z bezpośredniej perspektywy Severna śledzimy wydarzenie o charakterze globalnym, czy raczej galaktycznym: epickie kosmiczne bitwy, polityczne intrygi, następujące po sobie kolejne kryzysy. Drugi poziom to wydarzenia toczące się bezpośrednio na Hyperionie, w które zaangażowani są bohaterowie pierwszego tomu. Niczym w horrorze klasy B – z czego drwi sam autor – prawie natychmiast ekipa rozpada się na mniejsze grupki, co tradycyjnie nie kończy się najlepiej. Dzierzba wciąż jest przerażający, chociaż z uwagi na to, że w tomie pojawia się częściej, traci część grozy, jaka jest udziałem antagonistów, którzy większość część czasu kryją się w mroku niczym Ksenomorf w „Obcym” czy rekin ludojad w „Szczękach”. Ogólnie trzeba jednak przyznać, że „Upadek Hyperiona” pod względem elementów rodem z horroru jest jeszcze mroczniejszy niż pierwszy tom. Nie brakuje też rzecz jasna akcji, do tego element komediowy występuję w większym natężeniu, nie mamy jednak wrażenia przesytu, które pojawia się w późniejszych częściach.

Mnie osobiście niezwykle do gustu przypadł wątek dotyczący wojskowych i ich planów, które są niezawodne do momentu, aż zaczynają być wprowadzane w życie. Z kolei największy ładunek emocjonalny nadal niesie historia Sola Weintrauba i jego młodniejącej córki Rachel. Jak można się domyślić już przy lekturze pierwszego tomu, wątek poruszania się w przeciwnym kierunku strzałki czasu okazuje się kluczowy dla całej intrygi. 

Ta zresztą jest wielopoziomowa i przez większość czasu rozwija się niezwykle satysfakcjonująco i logicznie, podobnie jak umiejętnie przeplatające się wątki poszczególnych bohaterów. Dopiero pod sam koniec w mojej ocenie zaczyna coś zgrzytać i wyjaśnienie zagadki dotyczącej Grobowców Czasu nie wszystkim może się podobać. Osobiście ja to rozwiązanie kupuję, aczkolwiek z pewną rezerwą.

Upadek ludzkości… już się dokonał

Zważywszy na fakt, że Hyperiona” i „Upadek Hyperiona” wydano w latach 1989-1990, książka jest niepokojąco wręcz aktualna w kontekście problemu Sztucznej Inteligencji. I nie chodzi mi o ograne schematy typu straszne SI nas zniewoli, zje i wypluje. Simmons odhacza wszystkie te obowiązkowe punkty, nie będąc w tym przesadnie oryginalny. Tym, co jednak mocno do mnie przemówiło, był obraz ludzkości… zgnuśniałej czy wręcz skarlałej. Ludzie oduczyli się myśleć, przestali pragnąć, rozumieć, odkrywać, dążyć do czegoś więcej, tworzyć. Badania, politykę, opracowywanie planów wojskowych, bardziej skomplikowane czynności – wszystkim tym zajmuje się teraz Sztuczna Inteligencja. Posługując się opracowaną przez nią technologią, człowiek przestał zadawać sobie trud, by chociaż pobieżnie zrozumieć, jak ona działa. Całkowicie zdając się na SI, ludzkość stała się niezdolna do krytycznego myślenia, automatycznie przyjmując wszelkie proponowane przez maszyny rozwiązania, nie dopuszczając myśli o tym, że interesy obu ras nie zawsze są tożsame, a często wręcz sprzeczne.

Niestety Simmons dobrze zna naturę człowieka i trafnie przewidział procesy, których początek właśnie oglądamy. Jak inaczej niż zanikaniem krytycznego myślenia nazwać bezrefleksyjne kierowanie pytań natury merytorycznej do modeli językowych i naiwną wiarę w generowane przez nie odpowiedzi? Choćby już z tego powodu warto sięgnąć po cykl „Hyperion”, który doskonale pokazuje konsekwencje bezmyślnego wyręczania się maszynami. Oferuje przy tym niesamowicie wciągającą i świetnie napisaną historię.

Postcriptum

Podobnie jak pierwszą część, tę również przesłuchałem. Realizacja pozostaje na najwyższym poziomie, a Maciej Kowalik jest w pierwszej trójce moich ulubionych lektorów.

  • Ocena Dżądżena - 8/10
    8/10
To mi się podoba 1
To mi się nie podoba 0

Dżądżen

Fan twórczości Martina i dobrego wina. Lubię historię i suchary. Wolny czas spędzam w ogrodzie przeklinając Matkę Naturę za jej hojność.

Polecamy także

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button