Seriale

Strefa Gangsterów (sezon 1)

Guy Ritchie w 2025 roku dał się poznać jako człowiek o dwóch twarzach. Która z nich jest prawdziwa? Ta odpowiedzialna za Fontannę młodości, czy może ta od Strefy Gangsterów (tak w Polsce przetłumaczono tytuł „MobLand”)? Nie powiem, by ten serial wziął specjalnie z zaskoczenia. Patrząc na obsadę, trailery i kto jest za projekt odpowiedzialny, można było spodziewać się wielkiego hitu. Ale że będzie to absolutna topka tego roku? No, tyle to nie.

Jeden gniewny Irlandczyk

Chociaż na pierwszym planie mamy Toma Hardego, to nie on jest najjaśniejszą gwiazdą serialu. Oczywiście Brytyjczyk nie schodzi poniżej obłędnego poziomu, który ustalił sobie całe lata temu. To jednak członek starej gwardii daje popis – Pierce Brosnan jako Conrad „the dread, one hundred fucking guns” Harrigan jest olśniewający. Irlandczyk przeżywa swoją którąś z kolei młodość. Jego występ jest piorunujący. Dawno nie widziałem w telewizji tak odrażającego, a jednocześnie przyciągającego typa. Szef rodziny mafijnej trzymający wszystkich dookoła za jaja, nieznoszący sprzeciwu, niewybaczający błędów nawet najbliższym. Mimo że to zupełnie inna historia, to Brosnan jest tutaj tym, czym Colin Farrell był w Dżentelmenach. Jasnym punktem na drugim planie, o którym nie da się zapomnieć.

A obok niego jak cień przemieszcza się żona – Maeve, grana przez Helen Mirren. Zapewniam was, że znienawidzicie tę postać od pierwszego wejrzenia. Ta kobieta to antybohaterka pełną gębą, taka, którą kocha się za to, jak bardzo jest obrzydliwa i zła. Świetnie napisana i zagrana rola kolejnej przedstawicielki starej gwardii, obok której nie można przejść obojętnie. Tworzy z Brosnanem duet pozornie nieidealny, a jednak tylko razem w pełni kompletny. MobLand stoi dobrze napisanymi postaciami, ale nie tylko…

On wrócił! Guy Ritchie wrócił!

Niektórzy (zdecydowana większość) uważają pewnie, że byłem zbyt surowy dla filmu o pewnym ministerstwie od Guya Ritchiego. Po pierwsze – wiem, na co stać tego reżysera i takie zaniżenie poziomu po prostu nie przystoi; po drugie – skoro nie dostrzegam ani jednego dobrego elementu, to czemu na siłę miałbym podnosić ocenę z tej najniższej? Tak samo czemu mam wahać się przed przyznaniem najwyższej kolejnemu projektowi brytyjskiego reżysera? Ostatnio w jego karierze jest chodzenie od ściany do ściany. Teraz znów jest na szczycie. No więc kontynuujmy chwalenie tego niewątpliwego dzieła.

Najpierw czołówka. Przy żadnym odcinku nie zdecydowałem się jej pominąć. Zdarzają się wybitne czołówki, które zwyczajnie chce się podziwiać i słuchać dobrze dobranej piosenki. Tak jest w przypadku MobLandu. Wszystko siadło dokładnie tak, jak powinno siąść. Także w środku temu serialowi niczego nie brakuje. Mimo iż widać, że palce maczał tu Ritchie, to wątki komediowe aż tak nie wybrzmiewają, to jest kino gangsterskie, nieco przerysowane, ale na pewno nie będziecie zbyt często się śmiać. Za to parę razy może będziecie zakrywali oczy z powodu brutalności. Zwłaszcza jedna scena, która się tu znalazła, rozwala system. Naprawdę ciężko mi było uwierzyć, że znalazła się tu w takiej formie.

Scenariuszowe szaleństwo

MobLand stoi twardo oparty o główną historię – wojnę rodzin, której Tom Hardy jako Harry Da Souza stara się zapobiec. Obok niego znajduje się jego wierny przyjaciel Kevin Harrigan (Paddy Considine), który także ma do zaprezentowania cały wachlarz umiejętności. Od początku do końca nie można narzekać na nudę. Tempo jest wręcz zabójcze, jednak nie brakuje też odskoczni w postaci wątków pobocznych. Każdy ma coś swojego do roboty. Są rodzinne tragedie, osobiste dramaty, zdrady, nieporozumienia, wybuchy i pogrzeby.

Jednak najmocniejszym punktem są zdecydowanie dialogi. Rozmowy Kevina z ojcem, czy Harrego z wnukiem Conrada, najmłodszym przedstawicielem rodziny Harriganów. Nie można doczepić się także do postaci kobiecych. O Hellen Mirren już wspomniałem, ale pozostałe panie także nie są tłem dla mężczyzn. Każda ma coś do dodania, do zamieszania, do opowiedzenia. MobLand to miszmasz charakterów, który aż kipi. W tym serialu dobrano idealne proporcje, tak, że nic nie trzeba już dodawać, ani niczego nie należy odejmować.

Sensacja goni sensację

Strefa Gangsterów to także świetne sceny pościgów i strzelanin. Tom Hardy znów pokazuje się ze wspaniałej strony, jest jak amerykański komandos, przebijający się przez swoich wrogów. Kule często fruwają ponad głowami bohaterów, absolutnie nikt nie może czuć się bezpieczny. Każdy odcinek jest wypełniony treścią, nie ma zamulaczy i niepotrzebnych dłużyzn. To wszystko płynie i nie wiedzieć kiedy się kończy.

Finał nie rozczarowuje, a na dokładkę zapowiada nam prawdopodobny drugi sezon, w którym stawka będzie tylko rosnąć. Jeśli lubicie smacznie podaną historię pełną trupów, pięknie wypowiadanych wulgaryzmów i elementów charakterystycznych dla Guya Ritchiego, to ten serial nie może nie przypaść wam do gustu. Obok The Pitt to chyba druga najlepsza produkcja w tym roku, choć stawka jest naprawdę mocna. SkyShowtime stara się dostarczać wartościowe treści. Szkoda tylko, że Polska traktowana jest po macoszemu. W przypadku MobLandu obsuwa względem premiery w USA wynosiła aż trzy miesiące. Pierwszy odcinek (odcinki wypuszczane były co tydzień) pojawił się w momencie, w którym w innych krajach dostępny był już cały sezon. Na szczęście chyba powoli się to zmienia, w przypadku nowego sezonu Króla Tulsy opóźnienie względem świata wynosi zaledwie cztery dni.

Jeśli jeszcze nie oglądaliście, nadróbcie serial MobLand, naprawdę ogromnie warto.

MobLand (sezon 1)
  • Ocena kuby - 10/10
    10/10
To mi się podoba 5
To mi się nie podoba 0

Polecamy także

Jeden komentarz

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button