KsiążkiPieśń Lodu i Ognia

Czytamy Nawałnicę Mieczy #62: Sansa V

Wesela w Westeros stały się ostatnio strasznie niebezpieczne – być może dlatego Sansa opuszcza królewskie iście po angielsku.

Streszczenie

Odzywa się dzwon. Sansa wie, co to oznacza. W ten sam sposób obwieszczono śmierć króla Roberta.

Gdy opuszczała salę tronową, Joffrey walczył rozpaczliwie o złapanie oddechu. Widok był tak makabryczny, że uciekła z płaczem. Podążająca za nią Tanda Stokeworth błędnie wzięła jej łzy za wyraz żalu nad losem króla. W rzeczywistości była szczęśliwa, że jej prześladowcę trafił w końcu szlag, a płakała co najwyżej nad Robbem i Margaery, która już drugi raz została wdową. Nie przeszkadzało jej to dostrzec swoistej sprawiedliwości w tym, że Joffrey zginął na weselu, podobnie jak jej brat.

Ubranie, w którym zamierzała uciec, ukryła w dziupli drzewa w bożym gaju. Przy ściąganiu z włosów srebrnej siatki podarowanej jej przez Hollarda zauważa, że brakuje jednego ametystu z Asshai. Dontos naciskał, by założyła ozdobę na wesele, twierdząc iż jest w niej magia, która pozwoli jej wrócić do domu. Teraz rozumie, jakiego była rodzaju. Skoro zaś Hollard okłamał ją w tej sprawie, mógł zrobić to w innych. Co jeśli nie przyjdzie?

Słysząc kroki, chowa siatkę do kieszeni płaszcza. Pojawia się Dontos – kompletnie pijany. Wściekła Sansa chce wiedzieć, czym naprawdę były „ametysty”. Hollard próbuje ją zwodzić, twierdząc, że król po prostu zadławił się pasztetem, ale Sansa nie daje się nabrać. Wie, że kamienie były w rzeczywistości trucizną i zarzuca Dontosowi, że to on wyjął jeden z jej siatki i wrzucił królowi do wina. Dontos – tym razem zgodnie z prawdą – zaprzecza. Nie mają teraz zresztą czasu na podobne kłótnie! Jej męża aresztowano, a oni muszą uciekać.

Dontos ciągnie ją za sobą, ona zaś pyta, czy Tyrion rzeczywiście dopuścił się królobójstwa. Wie, że szczerze nienawidził Joffreya, który zresztą w swej głupocie uczynił go swym podczaszym, przez co Krasnal miał dostęp do jego kielicha. Czy wiedział, co kryło się w siatce? Nagle rozumie, że jeśli rzeczywiście Karzeł jest winny, oskarżą ją o współudział. Nie mogła nie znać planów męża, wszyscy zresztą wiedzą, że najlepsze powody, by zemścić się na królu, miała właśnie ona.

Dontos wyprowadza ją z bożego gaju – jest w tak złym stanie, że dziewczyna niekiedy musi go podtrzymywać. Na prowadzących w dół serpentynowych schodach błazen wymiotuje. Zamiast stroju trefnisia pod płaszczem skrywa szaty w kolorach swojego rodu. Szaty rycerza. Chociaż dziś znowu chce się nim poczuć.

Za schodami jest niewielki dziedziniec, tam zaś drzwi prowadzące do długiej galerii. Wzdłuż jej ścian stoją puste zakurzone zbroje. Galeria kończy się dębowymi drzwiami prowadzącymi przez mury Czerwonej Twierdzy na szczyt urwiska. Okazuje się, że w skale wykuto szczeble. Sansa boi się zejść w dół, pamiętając, co spotkało Brana, Dontos jednak przekonuje ją, że to jedyny sposób, by mógł ją ocalić, tak jak ona kiedyś ocaliła jego. Teraz Sansa jest już naprawdę przekonana, że to on zabił Joffreya. Przytomnie każe pijakowi schodzić pierwszemu, nie chcąc, by w razie czego zleciał jej na głowę.

Na dole kierują się w stronę rzeki. Tam, w cieniu wraku spalonej galery, czeka na nich mała łódka z wioślarzem. Mężczyzna jest stary, ale wygląda na silnego. Czarny Nurt w środku nocy jest pusty. Uderzenia wioseł o wodę zagłusza bicie dzwonów.

Wraz z pierwszymi promieniami słońca dostrzegają płynącą w stronę ujścia rzeki kupiecką galerę. Gdy się z nią zrównują, z pokładu statku ktoś zrzuca sznurową drabinę. Sansa wspina się jako pierwsza i ku swemu zdumieniu zostaje powitana przez Petyra Baelisha oraz Lothora Brune’a.

W łodzi zostaje już tylko Hollard. Woła do Littlefingera, że musi wracać, nim zaczną go szukać. Baelish upewnia się, że nim Dontos odpłynie, chciałby dostać swoją zapłatę: dziesięć tysięcy złotych smoków. Gdy Hollard potwierdza, Littlefinger każe zająć się tym Brune’owi. Ten opuszcza trzymaną w ręku pochodnię: na ten znak trzech kuszników zbliża się do burty i strzela w kierunku łodzi. Wszystkie bełty dosięgają celu, a dzieje się to tak szybko, że Hollard chyba nawet nie wie, że ginie. Brune zrzuca na łódź płonącą pochodnię.

Sansa jest w szoku. Przecież Dontos ją ocalił! Baelish wyprowadza ją z błędu: co najwyżej sprzedał. I zrobiłby to ponownie, gdyby już wszystko przepił. Złotem można kupić milczenie tylko na jakiś czas. Bełtem na zawsze.

Littlefinger przyznaje, że Hollard działał na jego zlecenie. Gdy usłyszał, że to właśnie Sansa ocaliła Dontosa przed egzekucją, uznał, iż będzie on doskonałym narzędziem, by wyprowadzić dziewczynę z Czerwonej Twierdzy.

Sansa jest zdruzgotana. Dontos wciąż twierdził, że jest jej Florianem, a ona jego Jonquil. Czy naprawdę wszyscy zawsze kłamią? Baelish potwierdza. Nie licząc jej i niego rzecz jasna. Przypomina treść listu: „Jeśli chcesz wrócić do domu, przyjdź dziś w nocy do bożego gaju”. To był jego pomysł i musiał to być boży gaj, gdyż tylko tam można było uniknąć szpiegów Varysa.

Prowadzi ją do kajuty pytając o szczegóły uczty. Jest ciekawy, czy jej mężowi podobali się karłowaci rycerze. Okazuje się, że to on ściągnął ich aż z Braavos i ukrywał w swoim burdelu. Nie było łatwo skłonić Joffreya do tego, by przystał na ich występ w czasie uczty. Król nie należał do zbyt lotnych, Baelish więc kawa na ławę wyłożył, że obecność karłów będzie okrutną drwiną z jego wuja.

Sansa informuje go o tym, czego dowiedziała się od Dontosa: aresztowano Tyriona pod zarzutem królobójstwa. Littlefinger kwituje to stwierdzeniem, że z wdowieństwem będzie jej do twarzy. Sansa zastanawia się, czy powinna się z tego cieszyć. W końcu nie chciała dzielić łoża ani życia z Tyrionem i w ten sposób może się od niego uwolnić.

Gdy docierają do kajuty, Sansa w końcu łączy kropki: pyta Littlefingera, dlaczego zamordował Joffreya. To on w końcu uczynił go panem na Harrenhal i najwyższym lordem Tridentu. Baelish przyznaje, że nie miał motywu. Nie wspominając już o tym, że wszyscy myślą, iż znajduje się w Dolinie. Gdy gra się o tron, dobrze zbijać z tropu wrogów poprzez posunięcia zdawałoby się sprzeczne z własnymi interesami.

Wyznaje Sansie, że on i jej matka byli nie tylko przyjaciółmi. Był czas, że Cat była wszystkim, o czym marzył. Chciał u jej boku spędzić życie, ale ona była najstarszą córką Hostera Tully’ego, który nigdy nie wydałby swojej pierworodnej za syna ubogiego lorda. Catelyn zaoferowała mu jednak cenniejszy dar – taki, jaki kobieta może dać tylko raz. W innym – lepszym – świecie Sansa mogłaby być jego córką. Teraz zaś nie musi się niczego ani nikogo obawiać. Przy nim jest bezpieczna i płynie do domu.

Postaci występujące w rozdziale

  • Sansa Lannister
  • Petyr Baelish
  • Lothor Brune
  • Tanda Stokeworth
  • Dontos Hollard
  • Oswell Kettleblack (w tym rozdziale nie poznajemy jego nazwiska)

Wspomniani

  • Robert Baratheon
  • Joffrey Baratheon
  • Robb Stark
  • Margaery Tyrell
  • Cersei Lannister
  • Eddard Stark
  • Catelyn Stark
  • Brandon Stark (Bran)
  • Hoster Tully
  • Tyrion Lannister
  • Varys
  • Shae
  • Miedziak (jeden z rycerzy-karłów, niewymieniony z imienia)
  • Grosik (jedna z rycerzy-karłów, niewymieniona z imienia)
  • Florian Błazen
  • Jonquil

Poniżej pojawiają się informacje z dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i z kolejnych tomów PLiO.

Ważne informacje

  • Galera, która podejmuje Sansę i Oswella Kettleblacka to Król Merlingów. Jej galion przedstawia trytona w koronie dmącego w wielki róg z muszli.
  • „Ametysty” to tak naprawdę dusiciel – trucizna, która po podaniu zaciska mięśnie krtani ofiary, uniemożliwiając jej oddychanie. Po rozpuszczeniu w winie nie można wyczuć jej smaku. Postronni mogą odnieść wrażenie, że ofiara po prostu zadławiła się. Użycie dusiciela do zamordowania króla trafnie rozpoznaje wielki maester Pycelle, oskarżając Tyriona o wykradzenie specyfiku z jego komnat, gdy starzec siedział zamknięty w ciemnicy. Widzieliśmy już tę truciznę w działaniu: w prologu Starcia Królów maester Cressen próbował z jej pomocą wyeliminować Melisandre, również wrzucając ją do wina. Kapłanka jednak zneutralizowała działanie toksyny, której jedyną ofiarą stał się sam maester.
  • Siatka z „ametystami” ląduje w kieszeni płaszcza Sansy. W kolejnych rozdziałach już się nie pojawia. Sansa ją wyrzuciła? A może zachowała?
  • Tą samą drogą, którą uciekli Sansa i Dontos, w Grze o tron Czerwoną Twierdzę opuszczali Baelish i Eddard Stark – Littlefinger prowadził tędy Neda na spotkanie z Catelyn.
  • [Wraz ze śmiercią ser Dontosa wygasł ród Hollardów, który zapłacił wysoką cenę za udział niektórych swych członków w buncie ich powinowatych, Darklynów z Duskendale, przeciwko Aerysowi II. Ironia losu sprawiła, że do śmierci Joffreya przyczynił się człowiek, dla którego łaskę wyprosił królewski gwardzista – ser Barristan Selmy, który brawurowo odbił Aerysa z rąk Darklynów i Hollardów. – BT]

Kwestia tłumaczeniowa

  • [Zamiast zdania: „Dzwony wciąż biły, a wiatr świstał przeraźliwie, jakby usiłował zaczerpnąć oddechu” powinno być na przykład: „Dzwony wciąż biły, a wiatr wydawał taki dźwięk jak on, gdy usiłował zaczerpnąć oddechu”, gdyż w oryginale widnieje: „The bells were tolling, and the wind was making a noise like he had made as he tried to suck a breath of air” – dźwięk wiatru jest przyrównany do odgłosu, który dobiegał od duszącego się Joffreya. – BT]

Komentarz

Stęskniliście się za Littlefingerem? Ja też nie. Ostatnio widzieliśmy go w rozdziale Tyrion III. Jak się okazało, nie oddalił się zbytnio od centrum wydarzeń, jakim jest Królewska Przystań. Co więcej: miał czynny udział w ich kreowaniu. Od dawna spiskujący z Królową Cierni Baelish – o czym pisał DaeL – przezornie usunął się w cień na dobre kilka tygodni przed realizacją ich knowań. Intryga okazała się niezwykle misterna i dopracowana w najmniejszych szczegółach.

Littlefinger chełpi się przed Sansą, że Dontos był wyłącznie posłusznym narzędziem w jego ręku. W swej naiwności dziewczyna nie dostrzega, że podobną rolę odgrywał jej mąż – od dawna przymierzany na kozła ofiarnego, na co wskazuje sprowadzenie karłów z Braavos – ale również ona sama: przecież posłużyła jako nieświadoma niczego kurierka dostarczająca na królewską ucztę truciznę.

Baelish opowiada Sansie banialuki o mydleniu wrogom oczu, ta więc nie rozumie, że zabijając Joffreya upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze: osłabił pozycję Lannisterów w ich sojuszu z Tyrellami. Najstarszy syn Cersei był kompletnie nieprzewidywalnym okrutnym idiotą, który swoimi bezmyślnymi działaniami prędzej czy później zniszczyłby przymierze dwóch najpotężniejszych rodów, ale na ten moment jego zerwanie nie było w interesie ani Tyrellów, ani Baelisha. Littlefinger wolał doprowadzić do jego powolnego gnicia, polegającego na subtelnym urabianiu przez słodką i sprytną Maergery łagodnego Tommena, co musiało doprowadzić do przeciwdziałania Lannisterów. Tym bardziej, że nie spodziewając się raczej nagłej śmierci Tywina, Baelish zdawał sobie sprawę z oczywistego faktu, jakim był zaawansowany wiek królewskiego namiestnika, którego potężna władza z przyczyn czysto biologicznych musiała zacząć niedługo słabnąć. Być może naturalna śmierć głowy rodu Lannisterów zbiegłaby się z objęciem władzy przez dorosłego już Tommena, całkowicie do tego czasu przekabaconego przez śliczną żonę.

Kolejną oczywistą korzyścią było pozbycie się Tyriona, który w pewnym momencie w oczach Littlefingera stał się osobą, która może wiedzieć, że to on stoi za zabójstwem Jona Arryna. Jest to nadinterpretacja Baelisha, zresztą nie pierwsza, jednak idąc tropem jego rozumowania, pozbycie się Karła było w jego oczach racjonalne. Tym bardziej, że dawało mu to nagrodę główną, jaką była Sansa. Kobietę stanowiącą klucz do panowania nad Północą oraz Doliną, ale również nową miłość jego życia.

Nawet jeśli Baelish faktycznie pożąda Sansy, nie przeszkadza mu to jej okłamywać. W tym rozdziale jest z nią szczery tylko raz: gdy mówi o swej miłości do Catelyn. Ale nawet tu mija się z prawdą, chociaż tym razem nieintencjonalnie: otóż Littlefinger jest przekonany, że naprawdę spędził noc ze starszą z sióstr Tully, odbierając jej dziewictwo. Pijany nie rozpoznał, iż do jego łoża przyszła wtedy Lysa.

Skusiłaś go, tak samo jak twoja matka owej nocy w Riverrun, swoimi uśmiechami i swoim tańcem. Wydaje ci się, że mogłabym o tym zapomnieć? Tej nocy zakradłam się do jego łoża, by go pocieszyć. Akurat krwawiłam, lecz ból był słodki. Zapewnił, że mnie kocha, ale tuż przed zaśnięciem szepnął do mnie „Cat”. Mimo to zostałam z nim aż do chwili, gdy niebo zaczęło jaśnieć. Twoja matka nie zasługiwała na niego. Nie chciała mu nawet ofiarować wstążki, kiedy pojedynkował się z Brandonem Starkiem. Ja bym mu dała wstążkę. Oddałam mu wszystko. Należy do mnie. Nie do Catelyn i nie do ciebie.

– Nawałnica mieczy –

Wydarzenie to miało dramatyczny wpływ na dalsze życie Baelisha. Przekonany, że Catelyn odwzajemnia jego uczucie, wyzwał na pojedynek Brandona Starka, za którego starsza córka lorda Hostera miała z jego woli wyjść. Nie potrafił zrozumieć, gdy przed pojedynkiem odmówiła mu swojej wstążki, przekazując ją jego rywalowi. Tak samo druzgoczący dla niego musiał być fakt, iż nie odwiedziła go, gdy lizał rany po tym starciu. Nie przyszła się pożegnać, gdy lord Hoster odesłał go do Paluchów. Można śmiało założyć, że naiwny Petyr zginął w tamtym pojedynku, a Riverrun opuścił zupełnie inny człowiek: pozbawiony jakichkolwiek złudzeń, cyniczny i zgorzkniały. Człowiek bezwzględnie dążący do tego, by nikt już nigdy nie potraktował go z góry. Zamierzał sięgnąć po wszystko, czego zapragnie, niszcząc wszelkie przeszkody, które staną mu drodze.

Biedna Sansa wciąż jest bardziej przedmiotem niż podmiotem wydarzeń. Chociaż w mig domyśla się fortelu z „ametystami”, gubi się wśród rozważań, kto mógł zabić króla, przeskakując między Dontosem a Tyrionem. Aż do końca była również przekonana, że stary pijak kierował się wyłącznie szlachetnymi względami, wyprowadzając ją z Czerwonej Twierdzy. Ma w tym w sumie trochę racji o tyle, że Hollard sam swoją misję pragnie tak postrzegać, wygodnie ignorując fakt, że jedyną prawdziwą motywacją była astronomiczna kwota, obiecana przez Littlefingera.

Na koniec pozwolę sobie zwrócić uwagę na drobny szczegół, o którym wspomniałem już w ważnych informacjach. Siatka z „ametystami” ląduje w kieszeni płaszcza Sansy. Nie pojawia się już więcej na kartach powieści. Czy jednak – podobnie jak podejrzewamy odnośnie rogu znalezionego na Pięści Pierwszych Ludzi, który Sam zabrał ze sobą do Starego Miasta – nie wypłynie ponownie? Wielu odczytuje przepowiednię wiedźmy z Wysokiego Serca, w której Sansa zabija olbrzyma w śnieżnym zamku, jako zapowiedź tego, że to ona przyczyni się do śmierci Littlefingera, zastanawiając się jednocześnie, jak do tego dojdzie. Być może odpowiedź cały czas mieliśmy przed oczami.

Śniła mi się dziewczyna na uczcie. We włosach miała fioletowe węże, z których kłów skapywał jad. Potem przyśniła mi się znowu. Widziałam, jak zabija straszliwego olbrzyma w śnieżnym zamku.

– Nawałnica mieczy –

Coś mi mówi, że dusiciel nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

To mi się podoba 26
To mi się nie podoba 0

Dżądżen

Fan twórczości Martina i dobrego wina. Lubię historię i suchary. Wolny czas spędzam w ogrodzie przeklinając Matkę Naturę za jej hojność.

Polecamy także

Komentarzy: 47

  1. W sumie zwróciłem uwagę na dwie dziwne rzeczy:
    1. Czemu Varys nie śledził Sansy w Bożym Gaju?
    2. Czemu nikt jej nie zatrzymał gdy wyszła z uczty? Rozumiem – w I chwili – ale potem musiala jeszcze przejść do gaju i z niego do wyjścia. W tym czasie czekała na Hollarda, który zdążył zobaczyć, jak aresztowano Tyriona. Nikt za nią nie poszedł?
    3. Czy faktycznie zabicie Joffreya, który nie dość że z pewnością skłóciłby się z Tyrellami, a z drugiej był ba dobrej drodze do skłócenia z własnym dziadkiem, było na rękę Baelishowi? Zwłaszcza że Joffrey dziwnie wiele razy dawał mu posłuch.

    To mi się podoba 4
    To mi się nie podoba 0
    1. 1. W Gaju nie ma tuneli i i tajnych przejść zatem szpiegów można zauważyć. Baelish mówi o tym wprost w rozdziale, ale uznałem to za coś co można pominąć w omówieniu – być może nie słusznie.
      2. Było zamieszanie, a prawdopodobnie ostatnim miejscem w tym momencie na poszukiwania był boży gaj. Ja kupuję akurat te rozwiązanie, ale rozumiem, że nie każdemu wydaje się prawdopodobne.
      3. Bardzo słuszna uwaga! Być może Littlefinger uznał, że jego wpływ na Joffreya raczej będzie spadał, ale rzeczywiście powinniśmy się doszukiwać chyba jakichś wyrazów wdzięczności ze strony minimum Oleny wobec Baelisha. Być może była to cena, którą musiał zapłacić by Królowa Cierni nie storpedowała małżeństwa Margeary z Joffreyem, któremu była niechętna. Pytanie czy naprawdę mogła to zrobić. Może Baelish wlał nie ryzykować. Ewidentnie czuje do niej respekt, co jeszcze zobaczymy w rozdziale Sansy. W każdym razie moim zdaniem słusznie dostrzegasz, że nieco tu coś zgrzyta.

      To mi się podoba 4
      To mi się nie podoba 0
      1. Myślę, że Baelish miał świadomość iż Olena prędzej lub później rozwiąże problem Jeffreya. Mógł temu zapobiegać, ale miał już plan ewakuacji do Doliny a na odległość było by to trudne. Uznał, że lepiej się do niej przyłączyć by cała sprawa odbyła się na jego zasadach. Takie ,, wydarzenie ” jak królobójsto dawało mu świetną okazję do uprowadzenia Sansy w sposób, który kierował wszelkie podejrzenia daleko od niego i od Doliny.

        To mi się podoba 5
        To mi się nie podoba 0
    2. Joffrey stawał się coraz bardziej nieobliczalny więc w przyszłości nawet Littlefinger mógłby mieć problem, żeby go kontrolować. A druga, być może ważniejsza sprawa, że Petyr miał obsesję na punkcie Cat, a potem i Sansy i tym ruchem uwolnił ją nie tylko od Tyriona, ale i Joffreya, który mógłby jej coś zrobić. I sprawił, że ona z jednej strony była poza zasięgiem Lannisterów, a z drugiej nie mogła już wrócić do stolicy więc czy jej się to podobało czy nie, była już na niego skazana.

      To mi się podoba 8
      To mi się nie podoba 0
      1. Tak – Sansa tu jest zdecydowanie nagrodę główną – zarówno pod względem politycznym jak i osobistym.

        To mi się podoba 8
        To mi się nie podoba 0
    3. 1. Też mi to się wydaje dziwne. Brak stałej obserwacji Sansy to błąd Varysa. Nie docenił jej. Widocznie nie jest aż taki sprytny jak mu się wydaje.
      2. To akurat normalne. Powstała kompletne zamieszanie, a nikt nie wydał rozkazu zatrzymania uczestników uczty. Sansa nie była zapewne jedyną osobą, która uciekła po tym co się stało.
      3. Strategia Baelisha to żerowanie na kolejnych rodach. Tully, Arrynowie, Lannisterowie, teraz Tyrellowie. Już wkradł się w ich łaski doprowadzając do sojuszu z Lannisterami, a teraz ma ich w garści. Jest mu na rękę, żeby to Tyrellowie byli stroną dominującą. Z Joffreyem nie byłoby to możliwe. Poza tym jest istotna przyczyna, dla której Tommen jest dla niego lepszy. Joffrey mógłby od ręki spłodzić dziedzica, Tommen daje mu kilka lat czasu.

      To mi się podoba 7
      To mi się nie podoba 0
      1. Z jednej strony Varys faktycznie nie dopilnował Sansy, a z drugiej strony, czy całe to wydarzenie nie było korzystne również i dla jego planów? Wiemy, że gra na młodego Aegona i w jego interesie jest osłabienie Lannisterów, a śmierć Joffreya i zamieszanie z tym związane na pewno się do tego przyczyniło. Podobnie oskarżenie Tyriona, a co za tym idzie, wzajemna nieufność wśród Lannisterów, ale i rosnąca podejrzliwość wobec innych rodów, również i Tyrellów. Potem sprawy przybrały jeszcze korzystniejszy obrót dla Varysa, gdy zginął Tywin, Tyrion zniknął, a Kevana już pozbył się osobiście. Została tylko Cersei, która inteligencją nie grzeszy więc przejęcie tronu jest o wiele łatwiejsze. Ucieczka Sansy tylko pogłębiła ten chaos i pozbawiła Lannisterów podstaw do roszczeń o Północ. Pytanie czy sam Varys miał jakieś plany co do Sansy? Chciał ją z kimś ożenić? Nie pamiętam nic na ten temat, ale wydaje mi się, że nie mieliśmy tego nigdzie podane.

        To mi się podoba 5
        To mi się nie podoba 0
        1. O ile pamiętam to Varys uważał, że nie są jeszcze gotowi i nie chciał wprowadzać chaosu. To Aegon samowolnie przyspieszył kampanię.
          Planów co do Sansy chyba nie miał. Choć teoretycznie mogliby wydać ją za Aegona. Najpierw jednak była na stole opcja z Daenerys, a teraz pewnie będzie z Arianne.

          To mi się podoba 7
          To mi się nie podoba 0
        2. Nie jestem pewna, czy nie dopilnował skoro Szalona Mysz mówi Brienne, że chce pieniędzy od Varysa za Sansę, a potem nagle pojawia się w Dolinie. Skąd wiedział, aby tam iść ?

          Jasne, logiczne byłoby sprawdzić ostatnich krewnych, ale trzeba pamiętać o kontekście. Nikt nie wie, że Sansa miała pomóc w uciecze i to tak dobrze zaplanowaną. Lysa była powszechnie znana jako tchórzliwa na tyle, aby nie pomóc Młodemu Wilkowi ( mężczyźnie z armią !) i miałaby pomagać jego siostrze ( oskarżonej o królobójstwo)? Wiadomo, że Pani Orlego Gniazda pomogła bo Littlefinger ją przekonał, ale zewnątrz to wcale nie wygląda obiecująco.

          A Szalona Mysz wpada akurat w odpowiednie miejsce, jakby wygrał totolotka. Ma takie szczęście ? Zmysł dedukcji? A może informacje od Varysa?

          To mi się podoba 3
          To mi się nie podoba 0
          1. Szalona Mysz mógł się dowiedzieć o miejscu przebywania Sansy od kogoś postronnego, a może i od samego Varysa, ale to było już po jej ucieczce ze stolicy. A na samą ucieczkę i kierunek ucieczki Varys raczej wpływu nie miał, po prostu dostosował swoje plany do nowej sytuacji.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 0
      2. A w sumie kto wie, moze Varys obserwował Sansę i doskonale wie, że ta jest u Petyra, tylko zachował tą informację dla siebie żeby wykorzystać ją w dogodniejszej chwili? 😉

        To mi się podoba 3
        To mi się nie podoba 0
        1. Nigdy się nie tego nie dowiemy.
          Nigdy nie pojawi się rozdział z perspektywy Varysa.
          Martin nie umiałby napisać takiego rozdziału.

          Bo jak ktoś taki jak George miałby wiedzieć jak wyglądają myśli faceta bez penisa?
          Martin uwielbia penisy, co wyłapali już w South Parku

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 2
          1. Chyba, że Varys dostałby prolog lub epilog – nie prolog Wichrów bo tam będzie Riverrum. Ale gdyby Martin chciałby zabić Varysa w prologu lub epilogu to mógłby pokazać jego tok myślenia. Albo nawet nie musi robić POV, ale dać rozmowę z Varysa z Młodym Gryfem z perspektywy Arianne, gdzie tłumaczy jakim niebezpiecznym człowiekiem jest Littlefinger i przykładowo opowiedzieć o Sansie jako części planów Baelisha.

            To mi się podoba 2
            To mi się nie podoba 0
    4. Wydaje mi się, że nawet jeśli Varys wiedział o planach zabicia Jeffreya to „dla dobra królestwa” opłacało się przymknąć oko. Myślę jednak, że ani on ani nikt inny w sadze nie jest wszystkowiedzący a szczury ptaszki i pająki nie wszędzie wejdą.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Mam pytanie odnośnie przepowiedni o Sanskie. Czym jest śnieżny zamek? Jak to brzmi w oryginale? Czy to jakaś część Orlego Gniazda, Winterfell, czy nawiązanie do zamku ze śniegu budowanego przez Sanse i Słowniczka?

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Póki co nie wiadomo. Każda z tych opcji jest możliwa. Zamek Śnieg (część Orlego Gniazda), Winterfell albo ta budowla Sansy i Słowiczka. A może jeszcze coś innego. Ja bym typował raczej Winterfell, bo wątpię, żeby Sansa zabiła Petyra już w Orlim Gnieździe (jeśli o to chodzi w tej przepowiedni, ale jest to możliwe). Póki co to on rozdaje karty i dyktuje warunki. W Winterfell, jeśli obydwoje tam dotrą, sytuacja może być zupełnie inna.

      To mi się podoba 6
      To mi się nie podoba 0
      1. Orle Gniazdo zostało opuszczone na zimę i wydaje mi się, że w toku powieści (o ile ta kiedykolwiek powstanie) raczej nie zostanie ponownie zajęte, chyba że na samym końcu. A tak to pozostaje mi się tylko zgodzić z wypowiedzią Bezimiennego – cholera wie, ale Winterfell jest jakąś opcją.

        To mi się podoba 3
        To mi się nie podoba 0
  3. Dziwi mnie kosmiczna głupota Dontosa. Kretyn naprawdę uwierzył, że ktoś da mu 10 tys. smoków? Przecież to fortuna. I to jeszcze miał je dostać nie od króla czy jakiegoś księcia, którzy czasem miewają takie gesty, ale od faceta, który ciężko pracował na każdą monetę. Ja rozumiem, gdyby zgodził się pomóc w zabiciu Joffreya po prostu z zemsty. Miał ku temu dobre powody. Ale liczyć w tej sytuacji na pieniądze? LOL.

    To mi się podoba 5
    To mi się nie podoba 0
    1. Prawda. Taką nagrodę z tego co pamiętam dostał Ogar za wygranie turnieju, ale Robert był anormalnie rozrzutny, wydawał pieniądze ze skarbca Korony, a i tak wysokość tej nagrody jest mało realna, jak kiedyś o tym dyskutowaliśmy. A co dopiero dostać tyle od Baelisha, który w dodatku lubił dbać o dyskrecję i nie pozostawiać zbyt wielu świadków. Dontos inteligencją zbytnio nie grzeszył…

      To mi się podoba 3
      To mi się nie podoba 0
      1. Taa, nie mogę już znaleźć tej rozmowy, ale pamiętam, że wyszło nam, iż te nagrody były absurdalnie wysokie. Zdaje się, że można by za to wynająć kompanię najemniczą albo kupić smocze jajo. 🙂

        To mi się podoba 4
        To mi się nie podoba 0
  4. Żeby zabić Joffreya, to praktycznie każdemu lordowi mogło być na rękę.
    Ja myślę, że prędzej czy później to sam Tywin by wziął sprawy w swoje ręce. Tywin zapewne poczuł ulgę, że może sterować teraz Tommenem. Niby to serial, ale było to widać w ich scenie i ja wierzę, że tak też było w pierwowzorze.
    Jedynie Cersei by została do końca przy Joffreyu, nawet jakby był kolejnym Szalonym Królem z dziećmi.

    To mi się podoba 5
    To mi się nie podoba 0
    1. Jestem przekonany, że poczuł ulgę i za Joffreyem nie płakał. Zresztą gdy Jaime przybywa do Królewskiej Przystani, ojciec od razu komunikuje mu, że powinien odejść z Gwardii jako kaleka i wziąć ze sobą Tommena jako giermka, którego Tywin chce odsunąć od Cersei, ją zaś wydać za mąż. Czyli planuje, że przynajmniej parę najbliższych lat będzie rządzić sam. Akurat pomysł, by wywieźć króla, będącego jakby nie było symbolem władzy, jest dla mnie dość dziwny.

      Nie wierzę natomiast , by posunął się natomiast do zabicia Joffreya – zabicie krewnego to jednak w Westeros straszliwa zbrodnia. Być może próbowałby usunąć go inaczej.

      To mi się podoba 3
      To mi się nie podoba 0
          1. To ja może coś porąbałem w linii czasowej, bo zawsze myślałem, że Jaime przybył przed weselem 😀

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  5. Imo to nie jest tak, że Petyr ma wszystko przekalkulowane niczym szachowy geniusz.
    Że zna X ruchów do przodu i ma odpowiedź na każdy wariant.
    To nie tak.

    On sieje chaos!
    Paluszek uważa, że chaos mu sprzyja.

    Dlaczego?
    1. Gość jest potrzebny i pomocny.
    2. Nikt nie traktuje go jako rywala do tronu.

    A dzięki temu Petyr jest ELASTYCZNY

    Jak nikt inny może się dostosować do sytuacji i robi to szybko.

    Co istotne uważa, że jest w tym dobry, że potrafi utrzymać się na pokładzie podczas sztormu.

    Dlatego tak chętnie wypatruje burz.

    To mi się podoba 7
    To mi się nie podoba 0
  6. Swoją drogą tą Sansa to ma szczęście do ludzi. Najpierw Joffrey i jego urocza matka, teraz Pettyr. Wkrótce pozna ciotkę, która się nią zaopiekuje. A dziewczyna nie powiedziała jeszcze ostniego słowa…

    To mi się podoba 6
    To mi się nie podoba 0
  7. Dzięki, faktycznie! Poprawione:)
    W serialu też była siatka. Nie wiem skąd wziąłem ten naszyjnik;)

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Wynika to z poszanowania przez Varysa faktu, że jest to miejsce kultu religijnego. Varys nie chciałby profanować takiego miejsca swoimi knowaniami

      To mi się podoba 4
      To mi się nie podoba 0
    1. Porównując do innych postaci z powieści – Sansa nie ma najgorzej.

      Ani razu nie zaznała głodu, zimna, czy bólu.
      Ma kilka posiłków dziennie, śpi w wygodnym łóżku etc etc.

      Nie musiała też wybierać między miłością, a przysięgą.
      Nie musiała nikogo zabić w obronie własnej.
      Nie musiała dusić ukochanego, który zamienił się w warzywo.

      Sansa nie ma źle.

      To mi się podoba 4
      To mi się nie podoba 1
        1. Ha!
          Swoją drogą, wyobraź sobie, co by było, gdyby Sansa zamieniła się z Aryą miejscami:

          Egzekucja Neda.
          Głowa namiestnika Północy na oczach dziewczyny spada z okropnym plaśnięciem na zakrwawione stopy Payna, po czym toczy się gdzieś w dół niczym koślawe koło.

          Yoren, widząc rozpacz Sansy, podejmuje decyzję.
          Śledzi ją.
          Wzburzony niewinną krwią tłum przypomina rzekę, powoli przelewającą się przez ciasne uliczki miasta.
          Yoren czeka na dobry moment.
          Nie śpieszy się, choć wiele ryzykuje.
          Jest czujny.
          Gdy dostrzega okazję – działa.
          Żelazny uścisk dłoni, mocne szarpnięcie – i dziewczyna wpada w jego objęcia.
          Próbuje się wydostać, ale bezskutecznie.
          Przykryta płaszczem, z zakneblowanymi szmatą ustami – nie ma szans.
          Mężczyzna powoli wyprowadza ją w boczną uliczkę, czując, jak Sansa cała drży.
          Po kolanie spływa mu ciepły mocz.

          (Dobra, bo to wychodzi za długie, przeskakujemy do dialogu)

          – Musimy uciekać – powiedział stanowczo. – Tutaj nie jesteś bezpieczna.
          – Ale… ale… – dukała Sansa.
          – Posłuchaj mnie! – warknął, wyciągając palec ku jej załzawionym oczom. – Nie mamy czasu, albo teraz, albo nigdy.

          Dziewczyna spuściła wzrok, zamilkła.
          Stali chwilę w milczeniu, przerywanym rytmicznym biciem dzwonów. Yoren mógłby przysiąc, że w panującej kakofonii wyraźniej od dzwonów słyszy dudniące serce Starkówny.

          Nie wiedział, nie potrafił obchodzić się z wysoko urodzonymi pannami. Wziął głęboki wdech, zbliżył się.
          Poczuł zapach świeżych cytrusów i słodkiego potu.
          Delikatnie poprawił dziewczynie włosy.
          Choć krucha, była jego wzrostu.

          – Pani… – zaczął. – Znałem twego ojca, znam też Królewską Przystań. Tutaj nie spotka cię nic dobrego. Pozwól mi wyświadczyć ostatnią przysługę dla lorda Starka. Pozwól mi spełnić obowiązek.

          Sansa uniosła wzrok. Taksowała Yorena od stóp do głów. Dalej była zgarbiona, ale przestała łkać.

          – Waha się… – zindagował Yoren. Wyprostował się nagle, poprawił ubiór i zamaszystym ruchem wyciągnął krótki miecz.

          Sansa wzdrygnęła się na dźwięk żelaza.
          Yoren niemal teatralnie klęknął, wspierając się mieczem. Pochylił głowę i uroczyście rzekł:

          – Pani, ofiaruję ci moje służby i wierność. Ofiaruję ci mój miecz. Przysięgam zabrać cię do domu, moja pani… Do Winterfell!

          Na te słowa zabił dzwon. A potem kolejny i kolejny. Yoren nie słyszał już walącego serca Sansy.
          Po chwili podniósł wzrok. Najstarsza córka lorda Starka zdążyła przetrzeć łzy. Stała nad nim dostojnie, czekając na spotkanie spojrzeń.

          – Powstań, rycerzu – rzekła godnie. – Powstań i spełnij swą obietnicę.

          Yoren wykonał rozkaz.
          – Nie zawiodę cię, moja pani! A teraz musimy ruszać. – Szybkim ruchem dobył noża. – Musimy cię ukryć. Najpierw zetniemy włosy i przebierzemy cię za chłopca, a później udamy się z resztą oberwańców w uciążliwą drogę bez jakichkolwiek wygód.

          – Ściąć włosy? Męskie ciuchy? Podróż bez wygód? No chyba cię pojebało! Po moim trupie, hołyszu! – rzuciła gniewnie i w podskokach pobiegła do zamku.

          To mi się podoba 4
          To mi się nie podoba 3
          1. Ale chyba Sansa nie mogłaby udawać chłopca bo miałaby już bardziej rozwinięty biust i kobiecą twarz. Z Aryą się udało, bo była jeszcze nierozwiniętą kobietą.

            Nawet obcięcie włosów i męskie ubrania mógłby nie pomóc. Yoren nie ryzykowałby. Nie wiem, co by zrobił, gdyby los sprowadził do niego starszą Starkównę, a nie młodszą.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 0
            1. Tak jak mówisz: raczej nic. Nie mieszałby się. Gdyby jednak – ale to jest naprawdę czysta spekulacja: dałby jej konia i posłał z Gendrym i niech sobie radzą. O chłopaku wiedział tyle, że nie był przestępcą i może że uczciwie mu z oczu patrzy, jest też silny. Mógłby oczywiście w teorii, jeśli miał kogoś zaufanego w Królewskiej Przystani, spróbować Sanse dostarczyć do niego. W to ostatnie jednak wierzę najmniej. Ratuje Arye z powodów które jej zdradza, ale też dlatego, że w założeniu nie powinna za bardzo opóźnić jego powrotu z rekrutami do Czarnego Zamku. Nie sądzę, by na etapie ratowania kogokolwiek z Królewskiej Przystani dopuszczał do siebie myśl, że to jakoś radykalnie zakłóci jego misję – Straż w końcu jest neutralna. Ostatecznie i tak została zakłócona, ale paradoksalnie nie z powodu Aryi.

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 0
              1. Trochę zboczę z tematu, ale czemu właściwie Yoren podróżował z tą całą zgrają pieszo zamiast po prostu popłynąć statkiem do Wschodniej Strażnicy? To by była o wiele szybsza i bezpieczniejsza podróż niż przedzieranie się lądem przez cały ogarnięty wojną i chaosem kontynent. Alliser Thorne z tego co pamiętam też popłynął do stolicy statkiem i tak samo wrócił na Mur. Tyrion też wysłał Janosa Slynta statkiem na Mur.

                To mi się podoba 3
                To mi się nie podoba 0
                1. Mogło chodzić o koszty. Kilkunastu ludzi i parę wozów towaru nie da się wcisnąć mimochodem na jakiś statek i tak płynący do WS. Trzeba by wynająć, a o sponsorów raczej trudno. Tak myślę, ale mogło też być tak, że Yoren miał w planach jeszcze wizyty w innych miastach po drodze.

                  To mi się podoba 2
                  To mi się nie podoba 0
                2. Sam Yoren pluje sobie w drogę, że wybrał drogę lądową. Teraz nie znajdę fragmentu, ale jeśli dobrze pamiętam, generalnie wygrała rutyna: od lat tak wędrował i nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko kraj ogarnął chaos. Jest to o tyle prawdopodobne, że w Siedmiu Królestwach od lat panował pokój, a ludzi często gubi rutyna. Gdy Yoren jechał w stronę Królewskiej Przystani, sytuacja się zaogniała, ale nie było jeszcze aż takiego dramatu. A Straż jest neutralna, którego to założenia Yoren też uparcie się trzymał.

                  To mi się podoba 3
                  To mi się nie podoba 0
                3. Dzięki, faktycznie Lai tam ładnie wszystko opisała 🙂 Czyli Yoren od 30 lat kursował między Murem i stolicą i faktycznie zdał sobie sprawę, że tym razem powinien wybrać statek, ale niestety było już za późno.

                  Swoją drogą można pospekulować, co by było, gdyby faktycznie popłynęli do Wschodniej Strażnicy i bezpiecznie tam dotarli. Arya to jedno, bo pewnie Yoren by ją puścił do Winterfell (choć ciekawe, jak wtedy potoczyłyby się jej losy), ale wyobrażacie sobie Rorge’a i Kąsacza w Straży? 😛 Albo Jaquena? 😉 Podejrzewam, że cała trójka próbowałaby uciec jeszcze przed złożeniem przysięgi, a już na pewno zrobiłby tak Jaquen.

                  To mi się podoba 2
                  To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button