KsiążkiPieśń Lodu i Ognia

Czytamy Nawałnicę Mieczy #52: Catelyn VII

W Bliźniakach trwa uczta weselna, którą Siedem Królestw zapamięta na bardzo długo…

Streszczenie

Bębny dudnią w rytm przeszywającego głowę Catelyn pulsującego bólu.

Kakofonia dobiegająca z galerii nie ogranicza się niestety tylko do bębnów i przypomina wszystko prócz muzyki. Na sali jest głośno, tłoczno i duszno. Catelyn siedzi na podwyższeniu wciśnięta między Rymana Freya a Roose’a Boltona. Ten pierwszy, będący w dość ponurym nastroju, żłopie wino, jakby jutra miało nie być, drugi popija tylko hipokras, prawie nie tykając jedzenia.

Edmure, całkowicie pochłonięty świeżo poślubioną żoną, wygląda na najszczęśliwszego człowieka na świecie. Roslin zdaje się nie podzielać jego entuzjazmu, siedząc przez cały czas ze sztucznym, wymuszonym uśmiechem. Catelyn zrzuca to na karb czekających dziewczynę pokładzin. Robb natomiast jest wzorem uprzejmości: nie omija żadnych dań, mimo ich dość podłej jakości, tańczy również z każdą kobietą, która ma coś wspólnego z Freyami, jeśli tylko ta posiada obie nogi.

O ile lord Walder ewidentnie oszczędzał na jedzeniu, nie można tego samego powiedzieć o napitkach. Wino, miód oraz ale leją się strumieniami i to nie tylko na uczcie przeznaczonej dla najznamienitszych gości, lecz również w obozach pod zamkiem, gdzie bawią się prości wojacy. Greatjon jest kompletnie pijany, zaś Merrett Frey bezskutecznie próbuje dotrzymać mu kroku. Trzeźwi pozostają Smalljon, Robin Flint, Patrek Mallister oraz Dacey Mormont, stanowiący straż króla Północy. Catelyn cieszy się, że towarzyszą jej synowi, zaś jeszcze bardziej, że pasy z mieczami biesiadników wiszą sobie spokojnie na ścianach.

Ona sama nie bawi się jednak zbyt dobrze. Muzycy są koszmarni, do tego męczy ją ogólny zgiełk, hałas i panująca na sali duchota. Marzy, by wesele skończyło się jak najszybciej. Z dziwną ulgą myśli o jutrze, mimo że przecież jej syn wyruszy do kolejnej bitwy. Jest przekonana, że ją zwycięży. Jest dobrze wyszkolony przez Neda, wygrał wszystkie dotychczasowe bitwy, zaś w szeregach Żelaznych Ludzi, przeciw którym zmierza, zapanował chaos.

Widok walczących o jakiś ochłap psów przypomina Catelyn o nieobecności Szarego Wichra. Lord Walder nie zgodził się wpuścić go do komnaty, uznając to za zbyt niebezpieczne, szczególnie biorąc pod uwagę ostatni incydent pod bramą Bliźniaków. Jego dach, jego zasady! Robb chcąc nie chcąc przystaje na to.

Petyr Pryszcz osuwa się pod stół – biedak był jednym z tych, którzy stanęli do pijackich zawodów z Greatjonem. Ten natomiast ma się świetnie i zaczyna śpiewać Niedźwiedzia i dziewicę cud, nie zważając na to, że nieudolni grajkowie kaleczą akurat inną melodię. Pałętający się po sali Dzwoneczek zatyka sobie uszy, słysząc ryk pijanego Umbera.

Roose Bolton przeprasza Catelyn: musi ją na chwilę opuścić. Jego miejsce szybko zajmuje Robb. Pociesza matkę, że ta farsa nie potrwa już długo. W sumie ma rację. Ogólnie wydaje się jednak dość zadowolony. Pyta siedzącego obok ser Rymana o Olyvara Freya, którego chciał poprosić, by towarzyszył mu w drodze na Północ jako jego giermek. Mężczyzna niezbyt składnie odpowiada, że chłopaka nie ma w zamku z powodu obowiązków, których natury jednak nie precyzuje.

Greatjon uparcie wykonuje kolejne utwory a capella, mimo nieustannie grających muzykantów. Catelyn zagaduje Rymana o Alesandra Freya, który jest minstrelem. Czy zagra dziś dla nich? Okazuje się, że jego również nie ma w zamku. Ryman jest wyraźnie zdenerwowany, prosi ją o przebaczenie i oddala się ciężkim, powolnym krokiem.

Robb prosi matkę do tańca, ale ona nie jest w nastroju. Zamiast tego król tańczy więc z Dacey Mormont. Z Mormontów została przy Robbie tylko ona. Maege – zgodnie z poleceniem Robba – ruszyła na Północ i zabrała ze sobą córki, ale Dacey postanowiła pozostać u boku Młodego Wilka. Catelyn musi przyznać, że jej syn, podobnie jak Ned, ma dar budzenia w ludziach lojalności. Nawet Olyvar Frey nie chciał porzucać służby u niego, mimo zerwania małżeńskiej umowy z Freyami.

Tym razem z rozmyślań wyrywa ją klaskanie Waldera Freya. Starzec chce, by Robb dał sygnał do rozpoczęcia pokładzin. Roslin robi się biała jak prześcieradło. Widząc jej przerażenie, Catelyn wspomina własne pokładziny i ludzi, którzy w nich uczestniczyli, jak choćby William Dustin, który zaraz po nich wyruszył na południe z Nedem, by nigdy już z niego nie wrócić. Zastanawia się, ilu obecnych tu dziś ludzi zginie, nim skończy się rok…

Robb przystaje na propozycję lorda Waldera i małżonkowie zostają porwani do sypialni przez tłum gości. Prym wiedzie rzecz jasna pijany Greatjon, który zarzuca sobie zapłakaną Roslin na ramię. Dziewczyna zastyga z przerażenia.

Catelyn czuje, że powinna przyłączyć się do zabawy, ale wie, że w jej nastroju tylko popsułaby ją innym. Robb również został, co ją zdziwiło, ale uznała, że nie będzie wciąż pouczać syna. Zresztą na sali znajduje się sporo innych osób. Petyr Pryszcz i Whalen Frey pochrapują pokonani w pijackim pojedynku przez Greatjona, Merrett Frey pije, Wendel Manderly je, a Dzwoneczek dzwoni. Dacey Mormont rozmawia z Edwynem. Na sali znajduje się rzecz jasna również lord Walder, zbyt słaby, by samodzielnie opuścić swój tron.

Bębny znów zaczynają dudnić. Mormontówna nachyla się nad Edwynem i coś szepce mu do ucha, ale ten wyrywa się jej gwałtownie, odpowiadając głośno, że ma dość tańców na dziś. Catelyn jest zaskoczona jego zachowaniem. Wstaje zaniepokojona i próbuje sama siebie przekonać, że lęk, który nagle poczuła, jest wynikiem zmęczenia. Bezskutecznie. Rusza za Edwynem. Muzycy, którzy dotąd grali sprośną piosenkę, nagle zmieniają repertuar. Nikt nie śpiewa, ale Catelyn tym razem bezbłędnie rozpoznaje melodię: Deszcze Castamere. 

Edwyn Frey zmierza szybko ku drzwiom, ale Catelyn dogania go i chwyta za ramię. Pod jedwabnym strojem wyczuwa twardy kształt kolczugi. I już rozumie, czemu Roslin cały czas płakała, a na zamku nie ma Olyvara, Perwyna i Alesandra Freyów.

Z całej siły policzkuje Edwyna, a ten ją odpycha. Wściekły Robb rusza w jego kierunku, ale nagle się potyka. Z jego boku wystaje bełt. Kolejny pocisk powala go na ziemię. Catelyn biegnie w stronę syna, ale straszliwe uderzenie w plecy obala ją na ziemię. Na galerii połowa muzyków zamieniła instrumenty na kusze. Radzą sobie z nimi zdecydowanie sprawniej niż z fletami i lutniami.

Smalljon Umber przewraca stół, próbując w ten sposób osłonić króla przed dalszym ostrzałem. Robin Flint zostaje zasztyletowany przez otaczających go Freyów. Manderly kończy z bełtem w ustach.

Catelyn czołga się w stronę syna i widzi Smalljona walczącego baranim udźcem, gdyż jego miecz wisi wciąż na ścianie. Hosteen Frey wykańcza Lucasa Blackwooda, a Czarny Walder jednego z Vance’ów. Większość ludzi Robba pada od bełtów. Dacey Mormont nokautuje dzbanem wina atakującego ją Benfreya Freya i rzuca się w kierunku drzwi. Nim do nich dotrze, pojawia się w nich odziany w pancerz Ryman Frey. Za nim wpadają topornicy.

Dacey ginie. Otwierają się kolejne drzwi, z których wypadają zbrojni. To ludzie z Północy – Catelyn rozpoznaje ich po futrach. Przez moment myśli, że są uratowani. Do chwili, aż jeden z nich nie odrąbuje głowy Smalljonowi.

Lord Przeprawy siedział na rzeźbionym dębowym tronie, przypatrując się chciwie tej rzezi.

Catelyn wciąż leży na podłodze – w krwawym pandemonium najwyraźniej na chwilę o niej zapomniano. Niedaleko niej leży porzucony i najwyraźniej tak samo zapomniany sztylet. Catelyn czołga się w jego stronę, czując smak krwi w ustach i ciężar prawie bezwładnych kończyn. Mija chowającego się za stołem Dzwoneczka. Myśli teraz tylko o jednym – zabiciu Waldera Freya. Chociaż tyle jeszcze może uczynić.

Robb Stark podnosi się powoli na kolana. W jego ciele tkwią trzy bełty. Walder Frey gestem ucisza muzyków. Jeden z bębnów jednak wciąż gra, słychać też dochodzące z zewnątrz odgłosy walki i oszalałe wycie wilka.

– He – zachichotał lord Walder – król Północy wstaje. Wygląda na to, że zabiliśmy trochę twoich ludzi, Wasza Miłość. Och, ale jeśli cię przeproszę, na pewno wyzdrowieją, he.

Przerywa mu Catelyn, która łapie Dzwoneczka za włosy, podrywa wraz ze sobą do góry i przystawia mu sztylet do gardła. Dość już tego! Odpłacił im zdradą za zdradę i wystarczy. Prosi, by pozwolił odejść jej ostatniemu pozostałemu przy życiu synowi. Obiecuje, że nie będą szukać pomsty za to, co wydarzyło się na zamku. Słyszy dudnienie bębna i przyciskając stal do szyi Dzwoneczka myśli o innym sztylecie, którym dawno temu morderca próbował pozbawić nieprzytomnego Brana życia.

Frey nie wierzy jej. Najwidoczniej musi go mieć za głupca, jeśli myśli, że na to przystanie. Catelyn odpowiada, że ma go za ojca. Proponuje, by wziął w niewolę ją i Edmure’a, o ile ten jeszcze żyje. Byle tylko wypuścił Robba. Jej syn protestuje, ale matka nie pozwala mu dojść do głosu. Ma się ratować, jeśli nie z miłości do niej, to chociaż do Jeyne. Robb próbuje się podnieść, powtarzając imię żony, następnie zaś Szarego Wichra. Catelyn każe mu iść do niego.

Lord Walder wygląda na rozbawionego: czemu miałby się na to zgodzić? W odpowiedzi Catelyn przyciska mocniej sztylet do szyi Dzwoneczka: przysięga na wszystko, że pozwoli żyć jego synowi, jeśli on pozwoli żyć jej. Problem w tym, że Aegon zwany Dzwoneczkiem nie jest synem lorda Waldera, lecz wnukiem. I to niezbyt perspektywicznym.

W tym samym momencie u boku Robba pojawia się odziany w ciemną zbroję i różowy płaszcz Roose Bolton, mówiąc, że Jaime Lannister przesyła pozdrowienia, po czym wbija mu miecz w serce.

Catelyn umiera w tym samym momencie. Potem podrzyna Dzwoneczkowi gardło, wciąż słuchając miarowych uderzeń bębna.

Jej umysł się zapada. Gonitwa myśli prowadzi do wszystkich dzieci, które utraciła, do męża. Własnymi dłońmi rozszarpuje sobie twarz, ale ten ból jest już niczym w porównaniu z rozpaczą, która ją ogarnęła. Na przemian śmieje się i krzyczy. Dochodzą do niej głosy tych, którzy wołają, że straciła rozum, i żeby ją zabić, ale ona potrafi się już tylko martwić o to, by nie ucięli jej włosów, które Ned tak kochał. Nie przestaje o tym myśleć nawet wtedy, gdy czuje na gardle dotyk stali.

Poniżej znajdują się informacje dotyczące dalszych wydarzeń w Nawałnicy mieczy oraz kolejnych tomach.

Ważne informacje

  • Wesele składa się w sumie z trzech osobnych zabaw: głównej uczty dla lordów i najznaczniejszych rycerzy; „bękarciej uczty” odbywającej się w drugim z zamków, w której bierze udział potomstwo lorda Waldera z nieprawego łoża, a także mniej ważni lordowie i rycerze; oraz popijawy w obozie pod zamkiem dla reszty tałatajstwa.
  • Freyowie do obozów, gdzie świętują żołnierze, posłali całe wozy wina i miodów.
  • Walder Frey zaoferował Roose’owi Boltonowi jedną ze swoich córek lub wnuczek wraz z posagiem w srebrze, równym jej wadze. Lord Dreadfort zdecydował się na najcięższą z kobiet, znaną jako Gruba Walda.
  • Roose Bolton na początku uczty wnosi toast na cześć wnuków lorda Waldera, przypominając że dwóch z nich, to jest Walder i Walder, znajdują się pod opieką jego bękarta w Dreadfort. Stary Frey rozumie, że „opieka” w rzeczywistości oznacza bycie zakładnikiem i co się z tym wiąże.
  • Pokładziny to wesoły, acz nieco krępujący westeroski zwyczaj (chociaż poziomem siary nawet nie zbliża się do polskich oczepin) polegający na dostarczeniu małżonków do łoża celem skonsumowania związku. Nim tam dotrą, mężczyźni z panny młodej, kobiety zaś z pana młodego ściągają wszystkie ubrania, pośród średnio śmiesznych, ale nieuniknionych w takiej sytuacji dowcipów i złośliwości.
  • Ludzie wierni Młodemu Wilkowi, którzy wzięli udział w pokładzinach, mieli więcej szczęścia niż ci, którzy zostali na sali. Ci pierwsi trafili do niewoli, drugich wymordowano.
  • W rozdziale nie występuje Raynald Westerling – być może cały czas był przy Szarym Wichrze, którego Robb kazał mu pilnować. Z późniejszych tomów dowiadujemy się, że Raynald nie był wtajemniczony w knowania swojej rodziny z Tywinem Lannisterem. Co więcej – próbował ratować Szarego Wichra, którego na czas przebywania Robba w Bliźniakach umieszczono w stajni. Przywiązany wilkor był łatwym celem dla ludzi Freyów, ale Raynald zdołał go uwolnić. Szary Wicher po zmasakrowaniu psów i jednego z psiarczyków ginie od bełtów. Raynalda również dosięgają – ranny próbuje ratować się ucieczką, wskakując do Zielonych Wideł. Od tego czasu jego los jest nieznany – nie pojawia się już na kartach powieści.
  • Ostatnie słowa Robba to: Szary Wicher. Ostatnimi słowami Jona Snow jest: Duch. Może, ale nie musi, nieść to dla Robba niezwykle przykre konsekwencje. (Dzięki BT:))
  • [W epilogu Nawałnicy Merrett wspomina, że tym, kto zabił Catelyn, był Raymund Frey. Możliwe, że autor czyni tu aluzję do samego siebie, bo jego drugie imię to Raymond. – BT]
  • [George R.R. Martin napisał ten rozdział jako ostatni w całej Nawałnicy ze względu na to, jak ciężko było mu zdobyć się na uśmiercenie postaci, z którymi był zżyty1Rozmowa George’a R.R. Martina z Danem Jonesem, [w:] George R.R. Martin, Fire and Blood [Ogień i krew] (Londyn: HarperVoyager, 2020), 726.. – BT]

Postaci występujące w rozdziale

  • Catelyn Stark (ginie)
  • Robb Stark (ginie)
  • Edmure Tully (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu)
  • Walder Frey (ma się bardzo dobrze)
  • Roose Bolton (podobnie)
  • Jon Umber, zwany Greatjonem (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu – w epilogu Nawałnicy okaże się, że przy próbie pojmania Greatjon zabił jednego człowieka, poranił dwóch i odgryzł ucho ser Leslyna Haigha, a ogółem potrzeba było ośmiu ludzi, by go obezwładnić)
  • Jon Umber, zwany Smalljonem (ginie)
  • Robin Flint (ginie)
  • Dacey Mormont (ginie)
  • Owen Norrey (ginie)
  • Donnel Locke (ginie)
  • Patrek Mallister (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu – to jedyny z osobistych strażników Robba, strzegących go w czasie wesela, który przeżył)
  • Marq Piper (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu)
  • Lucas Blackwood (ginie)
  • Wendel Manderly (ginie)
  • niewymieniony z imienia członek rodu Vance (ginie)
  • Roslin Frey
  • Ryman Frey
  • Edwyn Frey
  • Merrett Frey
  • Walder Frey, zwany Czarnym Walderem
  • Lothar Frey, zwany Kulawym Lotharem
  • Hosteen Frey
  • Aenys Frey
  • Raymund Frey
  • Whalen Frey
  • Petyr Frey, zwany Petyrem Pryszczem
  • Benfrey Frey (Dacey Mormont nokautuje go dzbanem, umiera od ran kilka dni po weselu – trudno powiedzieć, czy to cios Dacey był tego przyczyną, ale to całkiem możliwe)
  • Danwell Frey
  • Alyx Frey
  • Walda Frey, zwana Grubą Waldą
  • Walda Frey, zwana Piękną Waldą
  • Serra Frey
  • Sarra Frey
  • Shirei Frey
  • Aegon Frey, zwany Dzwoneczkiem (ginie)
  • Harys Haigh

Wspomniani

  • Jeyne Westerling
  • Eddard Stark
  • Sansa Stark
  • Arya Stark
  • Brandon Stark
  • Rickon Stark
  • Jaime Lannister
  • Tyrion Lannister
  • Maege Mormont
  • Jory Cassell
  • Desmond Grell
  • William Dustin
  • Perwyn Frey
  • Olyvar Frey
  • Alesander Frey
  • Walder Frey, zwany Małym Walderem
  • Walder Frey, zwany Dużym Walderem
  • Ramsay Snow

Komentarz

Za nami chyba najbardziej wstrząsający rozdział w całej Pieśni Lodu i Ognia. Martin od początku buduje atmosferę ciężkiego, dławiącego wprost napięcia, które tylko narasta. Catelyn – i nas wraz z nią – osacza zaduch i dzika kakofonia dźwięków. W tle wybrzmiewa złowrogie dudnienie bębna, które nawet gdy na chwilę milknie, zagłuszone zabawnymi wyczynami muzycznymi Greatjona, po chwili wraca, by towarzyszyć nam już do końca rozdziału.

Nie tylko niepokojąca atmosfera sugeruje, że zaraz wydarzy się coś bardzo złego. Mamy też dowody bardziej namacalne: płaczącą Roslin, ponurego i podenerwowanego Rymana Freya, dziwną i nieudolnie tłumaczoną nieobecność Freyów znanych z dobrych stosunków ze Starkami, potwornie fałszujących muzyków, wykonanie przez nich utworu opiewającego wymordowanie przez Tywina Lannistera swoich wrogów. Każdy z nich z osobna zdaje się nie mieć większego znaczenia i dać się jakoś wytłumaczyć – przynajmniej do czasu, gdy Catelyn wyczuwa pod ubraniem Edwyna Freya zbroję. Wtedy wszystko wskakuje na swoje miejsce.

Nawet jeśli na podstawie wcześniejszych rozdziałów mogliśmy się domyślić, że sprawa Młodego Wilka jest w zasadzie przegrana, raczej mało kto spodziewał się, że jego upadek będzie tak nagły i dramatyczny. I chociaż ostatnie ogniska oporu zostaną zlikwidowane dopiero pod sam koniec Tańca ze Smokami (które, co ciekawe, przetrwały nie na dalekiej Północy, lecz w Dorzeczu), to w praktyce ze śmiercią Robba jego królestwo przestało istnieć. A może ziarno, które zasiał, wyda jeszcze niespodziewane owoce?

Kres życia jednej z najbardziej interesujących bohaterek Pieśni, jaką była Catelyn Stark, jest okrutny, ale w pewnym sensie wdowa po Nedzie jest martwa od pierwszych stron Nawałnicy mieczy. Ta silna i niezależna kobieta, która praktycznie od początku Pieśni co rusz brała sprawy w swoje ręce, w pewnej mierze przyczyniając się nawet do wybuchu wojny domowej, ostatni raz wykazała aktywność w końcówce Starcia królów, gdy w akcie rozpaczy po wiadomości o śmierci najmłodszych synów, uwolniła Jaime’a Lannistera, zobowiązując go, by zwrócił jej córki. Po tym wydarzeniu jest już głównie biernym ich uczestnikiem: najpierw zamknięta w areszcie domowym, potem, mimo zwolnienia, niebędąca w stanie odzyskać dawnej pozycji. Odsunięta na bok przez syna i brata, zajmuje się umierającym ojcem. Gdy ten odchodzi, nie pozostaje jej nic. Traci wszelkie wpływy: Robb coraz rzadziej jej słucha i decyduje się odesłać ją do Seagardu, gdy on ruszy na Północ. Edmure’a tylko męczy i irytuje. Jednocześnie jako jedyna trafnie przewiduje, że sprawa Młodego Wilka stała się beznadziejna, ale na tym etapie nie potrafi już przekonać go do ugięcia kolan.

Odsunięcie Catelyn na boczny tor jest tym łatwiejsze, że przytłoczona żałobą i rozpaczą nie ma siły, by się temu przeciwstawić. Dla niej życie się skończyło: straciła ukochanego męża, w swoim mniemaniu również większość dzieci, w końcu ojca. Nie widzi przed sobą przyszłości: jedyne, co ją czeka – o ile w ogóle przeżyje wojnę – to pusty zamek pełen duchów ukochanych ludzi.

Nie jest jej dane nawet to. Gdy widzi, jak jej syn pada ostrzelany z kuszy, zostaje jej tylko jeden cel: zemsta. Chce więc zabić lorda Waldera. Przynajmniej do momentu, w którym okazuje się, że jej syn jeszcze żyje. Wtedy rozpaczliwie próbuje go ocalić, nie zważając na swój los. Po tym, jak Robb zostaje zamordowany, życie Catelyn naprawdę się kończy. Jej ostatnie chwile to czarna rozpacz i czyste szaleństwo. Owładnięta nimi umiera z poderżniętym gardłem. To, co powróci do życia po trzech dniach, nie będzie już Catelyn Stark, mimo posiadania jej ciała i resztek wspomnień. Będzie za to łaknęło krwi Freyów.

Głowa ich rodu okazała się nie tylko zbrodniarzem i wiarołomcą – są to przymioty co prawda podłe, ale nie takie rzeczy robi się, by sięgnąć po władzę. Chorobliwie dumny Tywin Lannister nie miał problemu, by w nikczemny sposób pozbyć się Starków, zadbał co najwyżej, by paskudne zadanie nie splamiło jego rąk bezpośrednio. W tym, co zrobił, nie było jednak nienawiści, a jedynie chłodna kalkulacja i bezwzględnie rozgrywana gra o władzę. Roose Bolton, mimo że z natury okrutniejszy nawet od Tywina, kierował się tym samym. Ale nie Walder Frey. On napawał się swą zemstą, widząc w niej zadośćuczynienie za wszystkie prawdziwe i zmyślone krzywdy, których zaznał od ludzi mających się za lepszych od niego. Cieszył się, widząc ludzi mordowanych na jego rozkaz, mimo iż zasiadali u jego stołu. To już nie była pozbawiona wszelkich zasad gra o tron, a perwersyjna pod każdym względem zbrodnia, która prawdopodobnie już na zawsze będzie ciążyć nad jego rodem. I prawdopodobnie stanie się przyczyną jego zagłady.

Krwawe Gody to kluczowy moment w wojnie Pięciu Królów – nie tylko dlatego, że wyeliminowano ostatniego naprawdę groźnego przeciwnika koalicji Lannisterów i Tyrellów (bo w tym okresie Stannisa już za takiego nie uważano). Rzeź w Bliźniakach zdefiniowała sytuację na Północy, a przede wszystkim w kluczowym dla przebiegu wojny Dorzeczu. Ofiarami masakry są przecież nie tylko Starkowie, lecz również przedstawiciele najważniejszych rodów z obu krain. Od tej chwili jedynym, co będzie utrzymywało pokój w domenie Freyów i Boltonów, będzie wyłącznie strach przed nimi, a przede wszystkim przed ich potężnym patronem w postaci Lannisterów. Wraz z osłabieniem tych ostatnich, tylko kwestią czasu pozostaje, aż upokorzeni ludzie z Północy i Dorzecza podniosą głowy i wywrą straszliwą zemstę za zdradę, której się wobec ich króla oraz nich samych dopuszczono.

To mi się podoba 30
To mi się nie podoba 0

Dżądżen

Fan twórczości Martina i dobrego wina. Lubię historię i suchary. Wolny czas spędzam w ogrodzie przeklinając Matkę Naturę za jej hojność.

Polecamy także

Komentarzy: 83

  1. Podczas czytania waszych streszczeń lepiej czuję to napięcie, które Martin buduje przed Krwawymi Godami. Dziś punkt kulminacyjny. Pamiętam, że zszokowało mnie to, co tu się wydarzyło, choć o wiele mniej niż ścięcie Neda po którym długo nie mogłem się pozbierać i jeszcze jakiś czas myślałem, że może Ned wróci, bo jak tak można zabijać głównego bohatera już w pierwszym tomie…

    A tak w ogóle to wielkie dzięki za te streszczenia! Wiem, że wkładacie w to bardzo dużo pracy, ale i serca, a to widać i dzięki temu świetnie się Was czyta!

    To mi się podoba 14
    To mi się nie podoba 0
  2. A jaki stosunek ma redakcja do kontrowersyjnego castingu Ellie Williams jako Ellie w The Last of Us ?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 1
      1. Ja mam np kompletnie neutralny, natomiast nie grałem nigdy w tę grę, więc nie mam w ogóle jakiekolwiek emocjonalnego stosunku zarówno do pierwowzoru jak i adaptacji. W mojej ocenie natomiast serial, nie licząc pojedynczych odcinków, jest dość nudny.

        To mi się podoba 4
        To mi się nie podoba 0
  3. Ciekawe czy lord Walder miał przez chwilę jakąś refleksję na temat tego co zrobił wespół z lordem Boltonem.

    Refleksje przed – klasyczne ważenie za i przeciw, ale bardziej zastanawia mnie to co miał w głowie zaraz po tej zbrodni.
    Przecież musiał wiedzieć, że łamiąc prawo gościnności i mordując swojego króla obróci przeciwko sobie całe Westeros.
    Miał wiele wad ale przecież nie był głupim człowiekiem.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Myślę, że podobną refleksję jak Frey mieli komuniści rabujący i gwałcący „wyzwalane” sojusznicze narody.

      To mi się podoba 4
      To mi się nie podoba 0
  4. Może i nie był głupi, ale na pewno nie myślał jak „normalny” człowiek. Jego całe życie, to jak traktował rodzinę, małżeństwa itp. wskazuje na hedonizm i wysokie ego, nie przystające do faktycznej pozycji społecznej. W czasach „średniowiecznego” Westeros objawiało się to przez niepohamowany popęd seksualny i chęć pokazania światu, jak wiele może osiągnąć (oczywiście środkami jakie zna, czyli tyraństwem, zdradą i brakiem najmniejszych skrupółów).

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
  5. „George R.R. Martin napisał ten rozdział jako ostatni w całej Nawałnicy ze względu na to, jak ciężko było mu zdobyć się na uśmiercenie postaci, z którymi był zżyty”.

    Dzięki za ciekawostkę, nie słyszałem o tym. I jak zwykle świetna robota ze streszczeniem. Mimo, że tym razem dobrze wiedziałem co się wydarzy to i tak wróciło sporo z emocji, których doświadczyłem, gdy czytałem ten rozdział po raz pierwszy. Tak jak piszecie, ten rozdział jest wstrząsający. I bardzo smutny… Szkoda Robba i Catelyn. Popełniali błędy, ale nie zasłużyli na los, który ich spotkał. Wcale się nie dziwię, że nawet sam Martin miał problem z ich uśmierceniem, a on generalnie nie należy do pisarzy mających problem z uśmiercaniem napisanych przez siebie postaci 😉

    To mi się podoba 4
    To mi się nie podoba 0
  6. No to teraz już wiemy czemu Martin nie pisze Wichrów. Po prostu z każdą postacią jest bardzo zżyty więc każdy rozdział chce sobie zostawić jako ostatni 😆

    To mi się podoba 13
    To mi się nie podoba 0
  7. Kiedy po raz pierwszy czytałem „Nawałnicę Mieczy”, to przez ten rozdział był mi najciężej przebrnąć. Naprawdę szkoda Robba, był moją ulubioną postacią. Mam nadzieję, że lord Manderly go pomści i zakosztuje zupy z „rozgwiazdy”.

    To mi się podoba 4
    To mi się nie podoba 0
  8. Hańba rodu Freyów będzie wieczna!

    Swoją drogą, jak myślicie, kto będzie głowa Freyów na koniec cyklu? Z „wiernych” Starkom (ku których triumfowi w taki, czy inny sposób, zmierza saga) w kolejce dziedziczenia najwyżej jest Alesander (syn siódmego syna, Perwyn i Olyvar są długo, długo za nim) natomiast takie rozwiązanie sprawy freyowskiej wydaje mi się mało prawdopodobne. Czy też może cały ród skończy marnie?

    I druga kwestia – ciekawe, czy podczas prognozowanej masakry w Riverrun (lub w ogóle w interakcjach między Koroną, czyt. Freyami, a Starkami, czyt. im wiernymi ludźmi) Perwyn Frey odegra jakąś znaczącą rolę? Czy będzie miało znaczenie (co jak widzimy dla Pani Kamienne Serce przy wieszaniu Meretta ma), że nie wiedział o Krwawych Godach?

    A za tym idzie moje drugie pytanie dotyczące szerzej Pani Kamienne Serce (pytania do maesterów, wróćcie!), jaką rolę odegra dowiedzenie się przez nią, że Rickon żyje? Małe szanse są, że zginie w przeciągu najbliższych kilku tygodni, a ogłoszenie Rickona przez Manderly’ego to kwestia dni – na Skagos z Białego Portu nie jest w końcu drogą morską zbyt daleko, a wieści z Północy powinny szybko dotrzeć do Dorzecza – w kilka tygodni właśnie.

    To mi się podoba 5
    To mi się nie podoba 0
    1. ja bym obstawiała że następną głową rody Freyów okaże się Walder (nigdy nie pamiętam, ale Duży Walder zginął, a Mały żyje?). Siedząc w Winterfell ma duże szanse uniknąć Krwawych Godów 2.0. Z drugiej stony jest postacią na tyle śliską i nie wzbudzającą podejrzeń, że ma szansę nie tylko uniknąć zemsty Manderly’ch (przecież nie miał nic wspólnego z Krwawymi Godami), ale też oszukać Stannisa (byle Davosa nie było w pobliżu, Davos go wyczuje). A poza tym to byłoby takie trochę w stylu Martina, bo smarkacz charakterem wydaje się przypominać dziadka, więc niby wiele się zmieni, a tak naprawdę nic się nie zmieni…

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. No nie wiem. Walderowie są w Winterfell, fakt, ale jest tam też Wyman Pasztet Manderly z ekipą, którego jedynym celem poza jedzeniem węgorzy jest unicestwienie rodu Freyów

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. Gniew Wymana jest, moim zdaniem, ukierunkowany w tej chwili raczej na Boltonów. Z Freyów ukarał już tych, którzy byli przy Krwawych Godach (i go okłamali, myślę że głównie to go wkurzyło), natomiast Walderowie przy Godach nie byli i ponad wszelką wątpliwość nie mieli nic z nimi wspólnego. Pani Kamienne Serce by to raczej nie przekonało, ale Wyman Manderly nie jest ożywionym trupem napędzanym nienawiścią do jakiegoś konkretnego rodu.

          Wydaje mi się, że przy odpowiedniej dawce pokory i sprytu ze strony Waldera, ma on szansę przeżyć ewentualną masakrę w Winterfell, jeśli w ogóle dojdzie do masakry. Moim zdaniem raczej odbędzie się to wszystko w większym poszanowaniu praw boskich i ludzkich – Ramsay albo zginie w bitwie, albo zostanie skazany na śmierć przez Stannisa, a Walder przez jakiś czas będzie jeńcem. Inna sprawa, jak długo pożyje jako jeniec i czy nie dorwie się do niego Melisandre 😀

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      2. Na odwrót, Duży Walder żyje, a Mały zginą. Duży jest straszy, ale niższy od Małego. Mały w Tańcu zaczął się bardzo upodabniać do Ramsaya, Duży nie chciał brać z nimi udziału w tych wszystkich polowaniach, czyli wychodzi na to, że ten mniej podły żyje, ale czy pożyje długo? Kuzyna jednak zabił (najprawdopodobniej) i odciągną od siebie podejrzenia zwalając winę na Manderlych. Czy Manderly będzie plamił ręce krwią dziecka? Być może, lecz wątpię, aby chciał się zniżać do zabijania dzieci, jakby wiem o kim mówimy, o gościu który zrobił pasztet z własnych gości, ale jednak zabijać nieletnich to przyrównanie się do Clegana, Lorcha, Theona.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
    2. Co do Freyów – na ten moment następcą Waldera jest Edwyn, ale trudno mi uwierzyć, by Czarny Walder, którego już tylko starszy brat oddziela od bycia dziedzicem, tak tą sprawę zostawił. Natomiast nie sądzę, by Czarny Walder miał pożyć zbyt długo, gdyż jest niebezpieczny zarówno dla wrogów, jak i członków swojej rodziny.

      Natomiast nie mam pojęcia, kto na koniec sagi będzie stał na czele rodu. Nawet gdyby miał przetrwać, a mimo wszystko trudno wyobrazić sobie by rzeczywiście wybić Freyów do nogi, to Westeros zna wiele przypadków odebrania rodowi jego zamku i ziem. Ten zaś zamek jest niezwykle łakomym kąskiem. Niezależnie kto wygra walkę o tron – każdy może wykorzystać Krwawe Gody by Freyów osądzić i w najlepszym razie skazać na banicję, a zamek wraz z ziemiami oddać w nagrodę swoim sojusznikom. Freyowie mogliby ocaleć, gdyby związali swój los ze zwycięzcami, ale wydaje mi się, że nie znajdą się już tacy, którzy zaryzykują sojusz z nimi, tym bardziej, że porozumienie z Bliźniakami zniechęci do danego pretendenta większość rodów Dorzecza i Północy, więc to się zwyczajnie nikomu nie będzie opłacać. Upadek Lannisterów, to katastrofa dla Freyów.

      Co do Perwyna – jeśli trafi na Panią Kamienne Serce i ludzi z Bractwa: marny jego los. Jeśli Catelyn nie miała litości dla Brienne, tym bardziej nie będzie mieć jej do żadnego z Freyów. Pamiętaj, że przed śmiercią oszalała. Moim zdaniem zabiłaby każdego Freya za to, że jest z krwi Waldera Freya, nawet Olyvara, który był giermkiem Robba. Dla innych także nie będzie miało znaczenia, że Perwyn nie wiedział o Godach. Nikt mu w to nie uwierzy.

      Co do Pani Kamienne Serce – po pierwsze: nie wiemy, czy Davosowi uda się dostarczyć Rickona. Po drugie: nie wiemy, czy Manderly będzie chciał to ogłosić (może mieć inne plany). Po trzecie, nawet gdyby to ogłosił, Pani Kamienne Serce w to nie uwierzy („Arya” przecież również żyje i jest żoną Ramsaya, zaś – przynajmniej jak dotąd – nie wywołało to żadnej reakcji Bractwa, a przynajmniej ja jej sobie nie przypominam. Jeśli się mylę, proszę, poprawcie mnie). Po czwarte – osobiście wątpię, czy cokolwiek jest w stanie wywołać jakąkolwiek reakcję Pani Kamienne Serce. Wydaje się „zaprogramowana” na zabijanie Freyów i nie interesuje jej nic innego. To rzecz jasna tylko moja hipoteza: tak naprawdę prawie nic o Pani Kamienne Serce nie wiemy, wystąpiła dosłownie w na chwilę w dwóch rozdziałach. Jednak biorąc jej stan psychiczny w chwili śmierci i widząc jak taki Beric Dondarrion po wskrzeszeniu również był zaprogramowany na to, co robił tuż przed zgonem, podejrzewam, że nic oprócz zemsty, jej nie obchodzi. Piszę zresztą konsekwentnie Pani Kamienne Serce, bo to z pewnością nie jest Catelyn Stark. Dzieli z nią ciało i trochę wspomnień, ale to wszystko.

      To mi się podoba 11
      To mi się nie podoba 0
      1. W przypadku Brienne PKS uważa, że wspomaga ona Lannisterów, ergo, morderców Robba. Co do Aryi, to gdzieś widziałem komentarz, że ona wie od Bractwa, że to nie może być tak prawdziwa. A jeśli chodzi o ogłaszanie Rickona to Manderly musi to zrobić. O ile nie okłamywał Davosa i nie ma jakiegoś supertajnego planu, a możemy zalozyc, że akurat komu jak komu, ale Manderly’emu ba etapie szóstego tomu mozna zaufać, że jest Starkowskim lojalistom, no to nie ma sensu pozyskiwanie Rickona i nie ogłaszanie go po rozbiciu Boltonów panem Północy – chyba, że chciałby czekać na Godota – rozbicie wojsk Boltona = reakcja KP, nawet bez ogłoszenia Rickona królem Północy.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. Pani Kamienne Serce raczej wie, że „Arya”, która pojechała z Boltonem na Północ nie jest tą prawdziwą, bo według epilogu „Nawałnicy” na pewno ma świadomość, że Arya jechała z Ogarem do Bliźniaków. Na przykład, Bractwo rozmawiało z przewoźnikami z Miasteczka Lorda Harrowaya i człowiekiem, któremu Clegane ukradł wóz i konie. Merrett mówi im, że nic nie wie o tym, żeby na Krwawych Godach zauważono Ogara lub jadące z nim dziecko. Czyli Bractwo wie jest bardzo mało prawdopodobne, żeby to tam Bolton pojmał prawdziwą Aryę – gdyby niespodziewanie odnalazła się w takich okolicznościach, to pewnie Freyowie dobrze by wiedzieli o takim niezwykłym zdarzeniu. Poza tym Bractwo najwyraźniej ma bardzo dobre źródła informacji w otoczeniu Freyów, bo udają się kolejne zasadzki. Dzięki temu mogli się dowiedzieć, że rzekomą Aryę przywiózł z południa Walton Nagolennik dopiero jakiś czas po Krwawych Godach i wcale nie schwytano jej w Bliźniakach.

          To mi się podoba 3
          To mi się nie podoba 0
      2. Z tego co pamiętam w rozdziale gdzie spotkała Brienne trzymała w rękach koronę Robba, którą udało im się odzyskać. To mi daje nadzieję, że nadal w niej jest coś więcej niż rządzą zemsty… to życzeniowe myślenie, wiem 😀 Kiedyś sobie pomyślałam byłby to niezły zwrot akcji gdyby to ona dała Jonowi pocałunek życia, po tym jak go nienawidziłam całe życie, ale zdaje sobie sprawę, że to niewykonalne.

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 0
        1. Z „dzieci” został jej tylko Jon, o którego śmierć się modliła. Pewnie ich drogi jeszcze się połącza.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    3. Rickon jest w Hardhome, no może w Strażnicy nad Szarą Wodą, ale na pewno nie na Skagos.
      A propos jak myślicie, którędy Osha przedostała się przez Mur na południe? Wspinała się jak Jon? Czy inną drogą? A wilkory w pierwszym rozdziale?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jeśli chodzi o wilkory: jest o tym Szalona Teoria:)

        https://fsgk.pl/2019/12/szalone-teorie-tunele-pod-westeros-czesc-1-jaskinie-i-labirynty/

        Co do Oshy – zgodnie z inną teorią Daela, towarzyszy dezerterom z Nocnej Straży https://fsgk.pl/2019/09/szalone-teorie-swiadkowie-losu-benjena-starka/

        Nie przypominam sobie czy książka wspomina o tym, że wspinała się na Mur. Jeśli jednak była z dezerterami, w teorii mogła próbować przekroczyć z nimi Mur np. w ten sam sposób co Sam. Osobiście jednak nie bardzo w to wierzę. Generalnie wydaje mi się, że w Grze o Tron Martin za bardzo jeszcze zaprzątał sobie głowę problemem jaki stanowi gigantyczna przeszkoda w postaci Muru i dość swobodnie pozwalał znajdować się na południe od niego dość dużej liczbie postaci. Mur w zaskakujący sposób przekracza więc nie tylko wilkor, ale też dezerterzy z Nocnej Straży jak Gared, czy właśnie towarzysze Oshy, (którzy możliwe, że mogli zabić dowodzącego nimi Benjena.

        To mi się podoba 4
        To mi się nie podoba 0
        1. Co do przekraczania muru, to właściwie pojedyncze osoby mogą go opływać (a gdy jest zima, przechodzić po lodzie). Przy odrobinie szczęścia szczątkowa załoga muru Cię nie zauważy.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
      2. Zgodnie z ogólnie przyjętą przez fandom, a także tutaj pisanymi tekstami Rickon jest na Skagos, nie ma szans, że jest za murem – Osha by się tam nie wróciła, znała zagrożenie ze strony Innych.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. W każdym razie zastanawia mnie, jak Osha i Rickon (+ Kudłaczek) przeprawili się przez morze. A że gdzieś popłynęli, to w zasadzie jedyna całkowicie pewna rzecz w tym wątku – inaczej Wyman nie potrzebowałby doświadczonego żeglarza, który zna wody na północ od Zimnej Wody. W grę wchodzą Skagos i Zamurze. To drugie jest jednak moim zdaniem nieprawdopodobne, dlatego, że jak właśnie pisze Ksaveriusz, Osha doskonale wie, że ziemie za Murem są szczególnie niebezpieczne, bo nadchodzą mroczne moce. A Skagos łączy wszystkie wskazówki – kanibalizm, położenie daleko na północ, konieczność dostania się tam drogą wodną i „jednorożca” (z którym miał walczyć Kudłaczek). No i dochodzi to, że jest to miejsce, które na całej Północy jest najbliższe kulturowo Dzikim (choć górskie klany też pewnie mają niektóre podobne zwyczaje). W dodatku jest Skagos jest odizolowane od kontynentu, więc jest mniejsza szansa, że rozejdą się pogłoski o chłopcu z wilkorem. Ale to wciąż wasale Starków i są tam jakieś rody (czy klany), bo znane są nazwiska Crowlów, Stane’ów i Magnarów. Atutem jest jeszcze to, że pogłoski o ludożercach odstraszają postronnych przed wyprawami w to miejsce. Podejrzewam, że mogą być nieco przesadzone (przynajmniej jeśli chodzi o współczesnych Skagossonów), bo jednak Skagosowie mają jednak pewne kontakty z resztą świata. Pewien człowiek ze Skagos został nawet lordem dowódcą Straży, a trudno sobie w tej roli wyobrazić kanibala… Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że mieszkańcy Skagos sami podtrzymują historie o kanibalach, żeby Winterfell nie interesowało się ich sprawami za bardzo. A tego widocznie nie lubią, po za Daerona II podnieśli bunt, w którym poległ lord Barthogan Stark (o czym pewnie dowiemy się więcej, gdy ukaże się opowiadanie o Dunku i Jaju roboczo nazwane „Wilczycami z Winterfell”).

          Ale wracając do sposobu przeprawy na Skagos (czy za Mur, choć byłbym bardzo zaskoczony, gdyby GRRM poszedł tą drogą)… Jak właściwie ukrywająca się Osha przekonała kogoś dysponującego statkiem (czy przynajmniej odpowiednią łodzią), żeby przewiózł ją, Rickona i wilkora (którego trudno nie skojarzyć z dziećmi Neda Starka) przez morze?

          [Swoją drogą, trudno wyjaśnić, czemu ta zatoka w polskim przekładzie nazywa się „Zimna Woda”, skoro w oryginale zwie się „The Bite”. Chyba zaszła pomyłka z rzeką Coldwater Burn lub zamkiem Coldwater w Dolinie, które znajdują się blisko niej. Ciekawostka: Rzeka Coldwater Burn może się poszczycić tym, że ma aż trzy różne formy w polskiej PLiO, w zależności od miejsca: Zimna Rzeka, Zimna Woda i pozostawione Coldwater Burn… (Jest trochę przykładów, gdy jakaś nazwa w przekładzie występuje w dwóch wariantach – np. Mocna/Silna Pieśń, Pływy/Przypływy, Zielony Kamień/Stopień, Oldcastle/Stary Zamek, Strażnica/Wieża Cieni, Trakt Morski/Oceaniczny – ale trzech doczekała się chyba tylko ta rzeka). Czasem dane miejsce nazywa się na mapach inaczej niż w tekście].

          To mi się podoba 6
          To mi się nie podoba 0
          1. Osha mogła zapłacić swoim ciałem, mieczem z Krypty Starków albo czymś co zrabowała po drodze (chociaż patrząc, że Rickon jest aktualnym panem Północy, mozna to nazwać podatkiem), możliwości jest sporo. Może skierowala się na Skagos, bo ma tam jakiś znajomych?

            Jeśli natomiast chodzi o ukrycie Rickona to podróżowała z Kudłaczkiem przez słabo zamieszkane rejony, wilkor i ona umieją polować. Przy samym Skagos i na samym Skagos jest to prawie niemozliwe, CHYBA, że hipoteza ze starymi znajomymi okaże się prawdziwa – wtedy wystarczy sprzedać, że młody to warg za muru i oni uwierzą. Jeśli dobrze pamiętam, twierdzenie, że Kudłaczek to oswojony wilk juz nie przejdzie, bo jest za duży.

            I można chyba zalozyc, że ktoś we władzach Skagos zna tożsamość Rickona, ale nie chce go wydać Boltonom.

            A co do kojarzenia wilkorów ze Starkami… Zapewne prostaczkowie na większości Polnocy mogliby coś kojarzyć, ale Skagos to Północna północ, więc mozna uwierzyć, że taki nie domyśli się prawdy, a jeśli chodzi o władzę… O tym pisałem wyżej, raczej coś tam o tym wiedzą.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Osha i Rickon mogli być też przewiezieni po prostu za darmo. Ze względu o którym pisze Ksaveriusz, nie da się udawać, że Kudłaczek jest wyrośniętym psem czy wilkiem, a raczej wszyscy na Północy wiedzą, że dzieci Neda Starka mają wilkory. Ktoś zobaczywszy wilkora wiedział, że ma przed sobą Starka, a że są oni przez ludność raczej dobrze odbierani – co wiemy z rozdziału Brana, gdzie spotkał przedstawiciela górskich klanów – to z lojalności postanowił pomóc za darmo.

              To mi się podoba 6
              To mi się nie podoba 0
    4. Ja obstawiam, że Lord Łasica przed śmiercią zobaczy jak absolutnie cała jego wielka rodzina z której był taki dumny zginie i wraz z jego śmiercią zniknie jego ród.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
  9. „Ostatnie słowa Robba to: Szary Wicher. Ostatnimi słowami Jona Snow jest: Duch. Może, ale nie musi, nieść to dla Robba niezwykle przykre konsekwencje.”

    O co chodzi z tymi ostatnimi słowami? Na moje oko to raczej dla Jona może oznaczać przykre konsekwencje. Mogą to być naprawdę ostatnie słowa umierających Starków i żadnego ożywienia nie będzie.

    Olyvar, Perwyn i Alesander Frey cokolwiek by teraz nie zrobili to dzięki działaniom seniora rodu i tak są zgubieni. Mało kto z żywych (jeżeli w ogóle ktoś) wie, że nie byli wtajemniczeni w przygotowywaną masakrę. Dla każdego spotkanego człowieka z Północy czy Dorzecza wystarczy, że pochodzą z Freyów, żeby rozwalić im łby toporem. Zaś dla całej reszty Westeros będą „przeklętymi Freyami”, którym nie podaje się ręki i którym się nie pomaga. Pozostaje im wracać do Bliźniaków i modlić się o zwycięstwo Lannisterów. To uboczny skutek Krwawych Godów. Lord Walder chcąc nie chcąc związał ród Freyów razem, jak nie był on nigdy przedtem.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 2
    1. Oczywiście – może tak być, że ożywienia nie będzie. Jednakże mamy informacje o tym, że świadomość warga po śmierci przenosi się do zwierzęcia, z którym stworzył więź. Tak było chociażby z Varamyrem czy Orellem. Wiemy też, że Jon jest wargiem – nie mają co do tego wątpliwości inny wargowie. Zatem istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że po śmierci jego świadomość znajdzie się w Duchu.

      Pytanie czy wargiem jest Robb. W mojej ocenie – jak najbardziej. Dwa rozdziały wcześniej Catelyn zauważa, że jej syn upodabnia się do swojego wilka i to także z wyglądu. Czy mamy przykład innego warga, który przypomina zwierzę, z którym się związał? Tak: to Borroq. Wielokrotnie jest podkreślane, że tylko brak kłów odróżnia go od jego dzika.

      O co więc chodziło mi z ostatnimi słowami? Jeśli okaże się, że po śmierci warga jego świadomość ucieka do zwierzęcia i jeśli wargiem jest Robb, to po śmierci przeniósł się do Szarego Wichra tylko po to, by zginąć w nim po raz drugi.

      To mi się podoba 9
      To mi się nie podoba 0
      1. Niby tak, jednak Varamyr i Orell byli doświadczonymi wargami, którzy wielokrotnie wstępowali w swoje zwierzęta. Bran i Arya (we śnie) też tego próbowali. O Robbie nic nie wiadomo, żeby kiedyś mu się ta sztuka udała. Co do Jona już nie pamiętam, ale chyba też nigdy nie wstępował w Ducha. Może to wcale nie taka prosta sprawa? Sama śmierć może nie wystarczyć, żeby z automatu wskoczyć w skórę swojego zwierzaka.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 1
        1. Jon świadomie nie wskakiwał. Co do zasady – masz rację, że może to być trudniejsze niż się wydaje. Natomiast biorąc pod uwagę wymogi fabuły: byłoby dziwne ze strony Martina wprowadzić taki wątek i poświęcić na niego cały prolog, jeśli zasadniczo nie ma on większego znaczenia dla dalszych wydarzeń.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
          1. Oczywiście możesz mieć rację. Nie neguję, że jest to prawdopodobne. Chcę tylko nieco ostudzić entuzjastów, którzy uznali już takie rozwiązanie za pewnik. 🙂 Równie prawdopodobne może okazać się coś zupełnie przeciwnego.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 3
            1. Mam to samo podejście. Zakładam, że tak się stanie, ale pewność będziemy mieli, gdy Martin to opisze. Dlatego właśnie napisałem, że może ale nie musi mieć dla Robba przykrych konsekwencji;)

              To mi się podoba 5
              To mi się nie podoba 0
  10. Ja sobie kwestię dotarcia Rickona na Skagos tłumaczyłem w następujący sposób. Osha nie zabrałaby go bezpośrednio w kierunku Skagos, bo po pierwsze jest to w kierunku północnym, a jak wiemy ona bardzo na północ wracać nie chce, po drugie musieliby iść przez ziemie Boltonów, co prawda Osha na ziemiach się nie zna, ale Luwin na koniec wiedział kto splondrował Winterfell i co prawda nie pamiętam dokładnie, ale chyba w ostatnim rozdziale Brana w Starciu jest moment, kiedy Osha zostaje z umierającym maesterem sam na sam. Wtedy mógł on udzielić jej wskazówek odnośnie dokąd najniebezpieczniej jest iść, a gdzie znajdują się lojaliści Starków. Tak więc wykluczamy, iż poszła z Rickiem małym do Umberów, bo droga do nich wiedzie blisko ziem Bękarta. Według mnie poszli na południe, albo do Cerwynów (którzy byli najbliżej i którzy następnie przetransportowali Rickona do Manderlych) albo prosto do Białego Portu. Cerwynowie zawsze byli blisko ze Starkami, niedawno Ramsay zabił Cleya Cerwyna, Manderly wcześniej walczył z Bękartem, tak więc Luwin i Osha wiedzieli, iż nie będą chcieli wydać Rickona Boltonom. Wracając do podróży na południe, jeżeli poszli bezpośrednio do Białego Portu, to zakładam że zgarnął ich jakiś patrol ludzi Manderlego, którymi dowodzić mógł bliski człowiek Wymana wiedzący o jego nieufności do maestera albo po prostu ktoś ogarnięty, kto wiedział, że nie może od tak wparować do miasta z dzieciakiem i wilkorem. Dlatego najpierw posłał człowieka bezpośrednio do Wymana sam eskortując Rickona w ustronne miejsce w okolicy Białego Portu. Później ma miejsce cicha akcja odeskortowania Rickona stateczkiem na wyspę, na której nikt go nie znajdzie, gdyż w Białym Porcie ciężko utrzymać jego pobyt w tajemnicy. Oczywiście istnieją komplikacje w tej teorii, bo dlaczego Wyman nie miałby wysłać kruka do Robba, że jego brat żyje? Być może dlatego, że wtedy wieść by się rozniosła, a to stanowiło potencjalne zagrożenie dla jego miasta, pod którym mógłby się pojawić Ramsay. Może Manderly uznał, że Robb w żalu po utracie braci będzie żądny zemsty i to tylko przełoży się na jego zwycięstwa. Może był realistą i widział co się święci, wiedział, że Robb nie ma szans z koalicją Tyrellów i Lannisterów, a jeżeli zginie, to wcześniej lepiej nie wychylać się z dziecięcym pretendentem do Północy podczas gdy trwa tam wojna domowa, sytuacja jest tak niepewna. Niby też by mogli (Rick, Osha i Wex) dotrzeć do Białego Portu dopiero po Krwawych Godach, ale musieliby chyba długo strasznie iść, choć Bran w momencie wesela znajduje się na Murze, to miał też dłuższą drogę, bo szedł przez Góry. W sumie i Osha mogła prowadzić na około. Argumenty za tym, że mały Stark i Wilkor trafili do Białego Portu to sam Wex. Bo jeżeli Wex ich śledził, (choć zakładam, że się do nich przyłączył w trakcie drogi, gdyż Kudłacz wyczułby go zapewne) i poszedłby za nimi gdzieś na północny wschód, to niby jak miałby trafić w ręce Manderlego, a nawet jeśli, to skąd miał wiedzieć dokąd popłyną Rickon? A tak jeżeli razem z Oshą i Rickonem poszedł do Portu, to i tam został, a Davosowi pokazał, co mu powiedziano, żeby pokazał.

    Następnie kiedy raptownie szybko sytuacja polityczna się zmienia, Tywin ginie, na murze pojawia się Stannis itd. to się okazuje, że mały Stark w sumie by się przydał, tak więc Manderly wysyła po niego Davosa. Dlaczego akurat jego? Bo musi się go pozbyć z miasta, gdyż też nikt nie może się o nim dowiedzieć, a możliwe, że najlepszych „swoich przemytników” wysłał wcześniej z Rickonem.

    Jedno nie gra mi tylko, dlaczego skoro Manderly wiedział (w moim scenariuszu od Oshy, która wiedziała od Luwina) o tym, że bękart Boltona stoi za spaleniem Winterfell, to nie ostrzegł Robba przed potencjalnym zdrajcą – Roosem. Bo chyba nie uznał, że bękart zrobił to na własną rękę? Jakby wiem, że nie ufa maesterowi, ale w tak poważnej sytuacji, to chyba nie ma znaczenia. Ukrywanie Rickona według Manderlego mogło pomóc Robbowi, ale wiedza o tym wszystkim powyżej była konieczna do przekazania. No chyba że faktycznie Osha dotarła do Portu dopiero po Krwawych godach.

    Co myślicie?

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Z drugiej strony, pomyślałem tak teraz, głównie za sprawą serialu, że pójście do Umberów nie jest takie niemożliwe. Cały czas jestem za tezą powyżej, lecz analizując tę z Umberami, to ich zamek w sumie znajduje się niedaleko brzegu i cieśniny oddzielającej kontynent od Skagos. Osha mogła przyjść właśnie z tamtego kierunku północno wschodniego, tak więc dobrze znała drogę i kryjówki. Serial, gdyby Martin powiedział np. tym nieogarniętym scenarzystom, że Rickon poszedł do Umberów, to oni mogli do tego dopisać swój uproszczony scenariusz, który wiemy jak się kończy. No i Hother specjalnie dołączył do Ramsaya aby odciągnąć od siebie i Umberów podejrzenia. Tylko nadal pozostaje kwestia Wexa. Jak miałby się znaleźć w łapach Manderlego? Od Ostatniego Domostwa do Portu długa droga.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. Z pewnością, tak jak piszesz, Luwin przekazał Oshy wskazówki, gdy zostali sam na sam. Zresztą wiemy, że Luwin sugeruje, by udać się do Białego Portu albo do Umberów. W mojej ocenie masz rację, gdy piszesz, że Osha nie pchała się przez ziemię Boltonów, ale nie masz racji, wskazując, że Manderly przechwycił Rickona. To raczej zbyt skomplikowane, zresztą przykład Davosa pokazuje, że można kogoś ukryć w Białym Porcie, by nikt z wrogów ani szpiegów o tym nie wiedział. I sam wskazujesz też, w kontekście Krwawych Godów, że coś w tej teorii się nie zgadza.

        O Oshy wiemy tyle, że wychodzi z Rickonem i Kudłaczkiem wschodnią bramą i zamierza przez jakiś czas wędrować Królewskim Traktem.

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 0
        1. „zresztą przykład Davosa pokazuje, że można kogoś ukryć w Białym Porcie, by nikt z wrogów ani szpiegów o tym nie wiedział”
          Tak, samego Rickona ukrywać by można było, ale co zrobić z wilkorem? Oczywiście znów sam częściowo sobie odpowiem. Bo można wilkora zostawić poza murami miasta, zostawić wolno, a on będzie sobie polował i ci co na niego trafią gdzieś w lesie mają przerąbane. Osha mogła wyjaśnić Manderlym, że Rickon to warg i może przywołać wilkora w każdej chwili, jednak wątpię, że i Rickon i Kudłacz i Osha pozwoliliby na rozdzielenie się.
          Tak więc, według mnie da się gdzieś poza miastem wsadzić ich na statek i przetransportować na Skagos z lojalnymi ludźmi, ale ukrywać wilkora w mieście już nie.

          „I sam wskazujesz też, w kontekście Krwawych Godów, że coś w tej teorii się nie zgadza”
          Tutaj przyznaję, że i mi coś nie pasuje. Jedynie wyjaśnienie chyba, to takie, że Osha z dzieckiem dotarli do Białego Portu już po Krwawych Godach. Według przybliżonej chronologii, jaką znalazłem w necie, od odpuszczenia przez Rickona Winterfell do Krwawych Godów jest około dwa i pół miesiąca. Niby powinni dojść przed, ale cały czas nurtuje mnie kwestia Wexa. Jeżeli Manderly ich nie przechwycił, to w jaki sposób niemowa się znalazł w Białym Porcie? Bo jednak ciężko mi uwierzyć, że Wex ich śledził załóżmy gdzieś nad południowo wschodni brzeg (na którym Osha znalazła statek na Skagos) przez cały czas nie wytropiony przez Kudłacza, w jakiś sposób ten niemowa się dowiedział dokąd popłynął statek, a następnie co? Chciał pójść do Fosy do swoich, ale ludzie Manderlego go złapali? To ostatnie w sumie nie brzmi tak głupio.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Tak – masz rację, że nie ma możliwości ukryć Kudłaczka w samym mieście.

            Kwestia Wexa jest ogólnie trochę dęta – rozumiem, że Martin chciał przywrócić wątek Rickona, ale te cudowne ocalenie Wexa, który następnie śledzi jeszcze Oshę, jest nieco naciągana. I to że dokładnie wie, gdzie się udała. Dlatego doskonale rozumiem Twoje wątpliwości co do wersji Manderly’ego – trzyma się ona na szarą taśmę, natomiast odesłanie przez niego Rickona na Skagos zdaje mi się nadmiernym utrudnianiem sobie przez życia. Do tego szalenie ryzykownym – mając tak ważnego „zakładnika” nie pozwoliłby w mojej ocenie odesłać go aż tak bardzo daleko od siebie. Przecież Manderly ma również sporo własnych wasali – dzieciaka wraz z wilkiem mógłby ukryć u któregoś z nich.

            Aczkolwiek zasiałeś we mnie wątpliwości co do prawdomówności lorda Minoga w tym względzie:)

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 0
            1. Zdecydowanie podejrzanym jest fakt, że Manderly (i Robett Glover) wie dokładnie, gdzie jest Rickon… Ale jeśli faktycznie jest na Skagos to moze wersja z wiedzą o Rickonie przez władze Skagos wszystko wyjaśnia? Lokalny lord przekazuje informację zaufanemu człowiekowi Starków, z którym ma kontakty handlowe – czyli Manderly’emu.

              Ale tak naprawdę zastanawiająca jest inna rzecz – Manderly nazywa Rickona swoim seniorem.

              Wie od Wexa, że Bran zyje, ale swoim seniorem nazywa Rickona… Zaraz, zaraz – przecież to Brandon jest głową rodu. Dael, do roboty z szaloną teorią haha

              To mi się podoba 1
              To mi się nie podoba 0
              1. Masz rację, że ktoś ze Skagos w teorii mógł powiadomić Biały Port. Natomiast co do Brana: żył gdy Wex opuszczał Winterfell. Nikt nie wie co się z nim stało, a czasy są niebezpieczne. Manderly nie ma pojęcia gdzie on jest. Dodatkowo Bran jest kaleką, bardzo możliwe że nie będzie w stanie przedłużyć rodu. Co innego Rickon, którego miejsce pobytu jakoby zna.

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 0
                1. To prawda, ale fakt, że Bran to kaleką nie zmienia faktu, że jest seniorem rodu. Manderly nie mówi: „brata mojego seniora”, „ostatniego, mogącego przedłużyć ród Starków”, tylko jasno akcentuje, że jego panem jest Rickon. Ciekawe, czy to ma jakieś znaczenie, czy faktycznie tak jak Ty mówisz, Manderly ignoruje fakt, że Bran może żyć, bo Rickon jest na tu i teraz.

                  Swoją drogą – czy Manderly poinformowal Howlanda Reeda, że Meera i Jojen żyją? Jest to dość ciekawe, że być może jedyni dziedzice Howlanda (nie wiemy, czy to jego jedyne dzieci, jeśli Martin zechce, to lekką ręką może im dać rodzeństwo) zostają potencjalnie zamordowani lub uprowadzeni… ekhem, uratowani przez Boltona, a ten fakt nie ma żadnych reperkusji, Howland dalej siedzi bez ruchu na bagnach, nie wiemy nawet o choćby kruku (albo mailu :D): Roose, uratowałeś moje dzieci, albo masz ich ciala?

                  Offtopowo, czy wrócą kiedyś pytania do masterów? Bo ja trochę ich mam, jako mowy czytelnik PLiO (książki napotkałem w zeszłym roku, od tego czasu sagę czytałem z pięć razy i dzieki temu na Wichrów Zimy czekam tylko rok :D).

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Olśniło mnie… Wszyscy wszak chcemy, aby na Żelaznym Tronie zasiadł Jedyny Prawowity Król Westeros Stannis Baratheon, Pierwszy tego Imienia, król Andalów, Roynarów i Pierwszych ludzi (czy jakoś tak)…
                  No, ale przecież Manderly chce, aby Stannis dla niego odbil Północ – a rozmawia z jego namiestnikiem, Davosem. Temu mówi, że Rickon to jego senior – skoro Brana ni ma, to ni ma, a reputacja Stannisa jest taka, że dla drugiego syna mógłby palcem nie kiwnąć, jako dla Seniora, póki dziedzic jest zaginiony…

                  I to by się jakkolwiek trzymało, gdyby nie fakt, że Davos jest poinformowany, że Bran też przezyl. Więc jednak bełt w plot.

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                3. „Swoją drogą – czy Manderly poinformowal Howlanda Reeda, że Meera i Jojen żyją? Jest to dość ciekawe, że być może jedyni dziedzice Howlanda (nie wiemy, czy to jego jedyne dzieci, jeśli Martin zechce, to lekką ręką może im dać rodzeństwo) zostają potencjalnie zamordowani lub uprowadzeni… ekhem, uratowani przez Boltona, a ten fakt nie ma żadnych reperkusji, Howland dalej siedzi bez ruchu na bagnach, nie wiemy nawet o choćby kruku (albo mailu :D): Roose, uratowałeś moje dzieci, albo masz ich ciala?”

                  To jest bardzo dobre pytanie! Wątpię, żeby Manderly to zrobił. Howland mu ani brat ani swat, żeby ujawniał przed nim tak ważnego asa w rękawie, tym bardziej, że nawet zakładając że Reed nic nikomu nie wygada, wiadomość, czy to przenoszona krukiem czy kurierem mogłaby wpaść w nie powołane ręce.

                  W ogóle Reed zdaje się dość niefrasobliwym rodzicem, albo może po prostu naczytał się Marka Aureliusza. Aczkolwiek chyba wszyscy liczymy, że jak już wkroczy do akcji, to będzie to miało wagę zarówno militarną jak i fabularną.

                  Trochę sobie teraz kpię z jego „siedzenia na bagnach”. Jak na tak małe siły i zasoby, którymi Reed dysponuje, jego wpływ na poczynania innych, znacznie potężniejszych graczy, jest bardzo duży.

                  Zazdroszczę Ci tego krótkiego czekania, ale nie martw się: coś mi mówi, że Martin jeszcze długo nie pozbawi Cię tej przyjemności i staż zdołasz nadrobić;p

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
          2. Jakoś średnio przekonuje mnie teoria, że Manderly miał w ręku Rickona, ale go gdzieś odesłał. Nie wypuszcza się tak ważnych kart z rąk, zwłaszcza jeśli Manderly faktycznie zakładał, że to Rickon jest dziedzicem Północy, a nie Bran, którego z jakiegoś powodu skreślił. I teraz jeszcze miałby posyłać po Rickona Davosa, który był człowiekiem Stannisa, a nie kogoś ze swoich zaufanych ludzi? Nie, moim zdaniem gdyby Wyman wcześniej trafił na Rickona to po prostu by go gdzieś ukrył. Jak nie w mieście to poza nim. Wilkora też by się dało ukryć, przecież domena Manderlych nie jest taka mała. Wystarczyłaby jakaś dobrze pilnowana chata na odludziu. A skoro wysyła Davosa po młodego Starka to znaczy, że potrzebuje kogoś do zadań specjalnych, kto faktycznie będzie w stanie dotrzeć na Skagos i go stamtąd zabrać.
            Wątpię też, żeby Osha kierowała się z Rickonem do Białego Portu, nawet jeśli wcześniej naradzała się z Luwinem. Raczej unikałaby ludzi aż do dotarcia do wybrzeża i dopiero tam szukała sposobu na przedostanie się na wyspę.
            No i Manderly wiedząc o zdradzie Boltonów wysłałby kruka do Robba z ostrzeżeniem, ale o tym już wspomnieliście wyżej.

            To mi się podoba 2
            To mi się nie podoba 0
  11. Tak teraz znalazłem na wiki asoiaf, bo szukałem różnych wskazówek do różnych… rzeczy. Podczas przeprawy armii Roosa Boltona przez Rubinowy Bród jak wszyscy wiemy tylnia straż została zmasakrowana przez Gregora. Wylis Manderly dostaje się ponownie do niewoli itd. Doczytałem, że Bolton zostawił 600 ludzi pod dowództwem Kylego Condona (zaprzysiężonego Cerwynom) do pilnowania przeprawy. To jest 600 ludzi w Dorzeczu lojalnych Starkom. Nie wiadomo co się z nimi stało, nie wiadomo gdzie się znajdują. Gdyby udało im się połączyć załóżmy z Bractwem albo Bkackfishem to zawsze jest z czyją pomocą przeprowadzić Krwawe Gody w Riverrun bądź też odbić jeńców z Północy i Dorzecza od Forleya Prestera prowadzącego ich na Zachód.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Ciekawostka: w dodatku do Nawałnicy Mieczy Kyle Codon jest wymieniony jako zaprzysiężony Manderly’m. Ciekawe, czy ten fakt „przewędrowania” prawej ręki nieżyjacego Lorda Cerwyna będzie miał jakieś znaczenie, gdy Północ powstanie, zwłaszcza, że prawdopodobnie Codon jest z Boltonem – musiał wrócić na Polnoc, skoro teraz służy Manderly’emu.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  12. Szanowny Panie,

    Robb Start zginal na wlasne zyczenie. Jest kolejnym przykladem na to, ze mezczyzna nie powinien sluchac sie kobiety! Ilu juz mezczyzn przez to „przegralo”? Czy naprawde tak ciezko zrozumiec jest to, ze mezczyzna, aby przetrwac, musi rzadzic nie tylko soba, ale i kobietami wokol siebie? Niech losy Robba Starka beda lekcja dla wszystkich mlodych chlopakow! Glowa na karku, honor, swiadomosc wlasnej wartosci i znanie hierarchii! Kobiety nie byly, nie sa i nigdy nie beda nam rowne! Maja sie sluchac mezczyzn! Tylko w taki sposob nasza cywilizacja przetrwa! A jak nie, to przyjda po nas i wtedy kobiety poznaja, co to brutalnosc, zasady i hierarchia. Ale wtedy bedzie juz za pozno…

    Pozdrawiam
    Prawak

    To mi się podoba 14
    To mi się nie podoba 6
    1. Jeśli ten wpis miał być w zamierzeniu Autora zabawny, to chciałbym zauważyć, że to się nie udało. Nie podoba mi się wrzucanie takich rzeczy. Jednocześnie od razu zaznaczam, że nie mam zamiaru kontynuować tego wątku. Rozmawiamy o książce i w inne kwestie wdawać się zamiaru nie mam.

      To mi się podoba 10
      To mi się nie podoba 10
      1. Szanowny Panie,

        Najlepiej jest zamknac oczy, aby nie widziec. Najlepiej jest odwrocic wzrok i mowic „ja problemu nie zauwazam”. Mialem pana za madrzejszego czlowieka, a okazuje sie, ze jest pan takim samym glupcem jak Robb Stark. Walder Frey moze i jest stary, ale wyprzedza was o kilka dlugosci w intelekcie. I tyle w tym temacie. Moze kiedys pan to zrozumie.

        Pozdrawiam,
        Prawak

        To mi się podoba 9
        To mi się nie podoba 4
        1. A kiedy Ty zrozumiesz że pisząc takie głupoty, nawet jako troll, to po prostu doprosisz się tutaj bana? Wchodzenie w taką dyskusje nie ma żadnego sensu, ale przeszarzowales z tymi tekstami o kobietach. A teraz jeszcze nazywasz redaktora głupcem.
          Jako tutejszy stanczykowy bałwan powinieneś znać swoje miejsce. Głowy Ci już nie utną, ale głupio mordę powinni zamknąć.

          To mi się podoba 3
          To mi się nie podoba 9
          1. Szanowny Panie,

            A kim pan jest, aby decydowac, co drugiemu czlowiekowi wolno, a czego nie wolno? Co powinien mowic, a czego nie powinien? Wiem, prawda czasami jest bolesna, ale… ciagle jest prawda.

            A pana reakcja swiadczy o tym, kim pan jest! Jest pan zwyklym, wyhodowanym przez westerowskie lewackie „elity” produktem! Ja za to jestem dumnym czlowiekiem, ktory nie bedzie tanczyl tak, jak pan i inne tego typu „elity” zagraja. W normalnych czasach DUMNEGO Westeros bylby pan co najwyzej pomocnikiem kucharza. Stoi pan w jednym rzedzie z Robbem i Jonem. Glupcami, ktorzy przegrali wszystko w imie… no wlasnie, czego? Wstydzilby sie pan! Bedzie pan wspolwinny zalewu kraju smieciami ludzkimi! A te kobiety, ktorych pan tak broni, na pewno podziekuja panu, gdy zostana wyrzniete przez bandytow, mordercow i gwalcicieli. Tyle sa warte pana slowa! Jahaerys Pojednawca sie w grobie przewraca…

            Ja stoje na strazy dumnego kraju! Rozumie pan? Takiego kraju jaki zbudowala nasza cywilizacja! Cywilizacja dumnego czlowieka! A pan stoi na strazy barbazyncow! Jest pan zdrajca naszej cywilizacji! Tfu!

            Pozdrawiam
            Prawak

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 3
            1. „A kim pan jest, aby decydowac, co drugiemu czlowiekowi wolno, a czego nie wolno? ”

              Nie ja decyduje, tylko obowiązujące przepisy prawa. Uprawiasz dzbanie hejt i mowę nienawiści, więc powinieneś dostać tutaj bana. Głupota ludzka jest jak zaraza i należy ją wyplenić. Daruj sobie te żałosne etykietki, gębę to sobie możesz pomalować bo jesteś klaunem. Nie masz pojęcia o moich poglądach i nie będziesz go mieć bo ja nie daje ci do tego prawa.

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 1
              1. Szanowny Panie,

                Hejt? Mowa nienawisci? Nie musi pan mowic o swoich pogladach, bo juz wszystko wiemy. Prosze stanac obok globalistow, propagandzistow, ekowyznawcow i innych kolorowych zdrajcow typu Cersei. Sprzedalibyscie swoj kraj za kilka zlotych smokow. Wstyd! Daenerys sie wami zajmie!

                Pozdrawiam
                Prawak

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 3
  13. Teorię tę czytałem, tam jest mowa o garnizonie pozostawionym nad brodem, ale tylko taka, że nad tym brodem się znajdują. 500 o których mowa w teorii to ludzie Glovera, Mormont i Reeda, nie ci sami o których ja mówię.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
  14. Szanowny Panie,

    Jeszcze jedna rzecz. Jak to jest, ze wylacznie biali ludzie rzadza w Westeros? Zastanawial sie pan kiedys nad tym? Odpowiedz jest prosta, prawda? No wlasnie…

    Pozdrawiam
    Prawak

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 8
    1. To chyba może mieć związek z tym, że w regionie Westeros żyją akurat biali ludzie. Podróże z innych regionów natomiast nie są tak proste jak u nas z naszą technologią.

      To mi się podoba 3
      To mi się nie podoba 0
  15. Niby człowiek wiedział jak się skończy ten rozdział, ale się jednak trochę łudził czytając:)

    Odnośnie pokladzin, czyli rozbierania do rosołu świeżo upieczonych małżonków.

    Dziewictwo w feudalizmie było kluczowe wśród bogaczy (chciałeś mieć pewność, że Twój potomek odziedziczy ziemię)
    Istniały nawet rytuały sprawdzające czy Panna młoda rzeczywiście jest dziewicą.

    Czyli rozbierano do golasa na ogół dziewice…
    Kobiety doświadczone seksualnie wcale nie muszą pałac chęcią do paradowania nago przed grupą pijanych mężczyzn, a co dopiero dziewice.

    Wątpię aby jakakolwiek kobieta pierwszy raz pokazując się nago – chciała to zrobić przy tłumie gapiów. Moim zdaniem dla wielu kobiet coś takiego byłoby traumatyczne.

    Mało tego!

    Przypominam, że wiele małżeństw zostało zawieranych zaraz po „pierwszej krwi” u dziewczyny – czyli rozbierano 12, czy tam 13 letnie dziewczynki…

    Ten zwyczaj jest naprawdę dziwny.

    Dodaj do tego fakt, że jeśli rozbierzesz młodego faceta po alkoholu, który zobaczy goła żonę – istnieje duża szansa że tłum pijanych wąsatych facetów będzie niósł, zawstydzoną dziewice i golasa z dyndającym wzwodem.

    W średniowieczu czasem odprowadzano małżonków do sypialni i podawano wino, no ale zwykle na tym sie kończyło.

    Wątpię też, aby jakiś bogaty lord jakby gdyby nigdy nic patrzył, jak stare chłopy rozbierają mu córkę do naga i biorą na ręce przy okazji macając i wpychając paluchy tam gdzie nie trzeba. Nie wiem który ojciec pozwoliłby na coś takiego.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Są różne zwyczaje, które nam wydają się co najmniej dziwne lub nie na miejscu. Wśród niektórych ludów gospodarz w ramach gościnności podsyła gościowi na noc swoją żonę. Akurat westeroskie pokładziny nie wydają mi się zwyczajem ani nazbyt wyuzdanym, ani niemożliwym w realnym świecie. Wątpię, żeby zgraja pijanych facetów i pijanych bab po kilku godzinach wesela widziała w tym cokolwiek poza okazją do beki.

      To mi się podoba 5
      To mi się nie podoba 1
      1. Ale w Europie czegoś takiego raczej nie było. A to na niej wzorowano Westeros. Ewentualnie były sytuacje, że podczas nocy poślubnej stali świadkowie za parawanem (i to nie w Polsce a we Francji) i to w nowożytności nie wiem jak w średniowieczu.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. Nie było w Europie chrześcijańskiej. Ale przedtem mieliśmy wiele „ciekawych” zwyczajów. A Westeros chrześcijańskie nie jest.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
          1. No tak ale umówmy się siedmiu jest wzorowane na chrześcijaństwie. Swoją drogą zgadzam się, że ten zwyczaj byłby bezsensowny z podanych tutaj powodów w każdym feudalnym społeczeństwie.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 0
              1. Nie no, spoko, my wiemy, że zwyczaj pokładzin jest historycznie poprawny. Dyskutujemy tylko o jego westeroskiej wersji, w której państwo młodzi są rozbierani do naga przez gości weselnych. 🙂

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 0
                1. Z linku

                  In the 16th century, in what is now Germany, the bedding ceremony was performed to the sound of pipes, drums and „obscene noises”, after which the couple was left alone and the guests continued celebrating loudly enough for the newlyweds not to be heard. In many places, the newlyweds were dressed for bed separately by their family or community and then led to the bedroom.

                  Stąd rozbieranie/przebieranie.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. No tak, ale „ubrani do łóżka” to jednak coś innego niż rozebrani do naga. 🙂

                  To mi się podoba 2
                  To mi się nie podoba 0
            1. Wzorowane, ale raczej tylko pod względem organizacyjnym, nie kulturowym i religijnym. A poza tym na Północy czy Żelaznych Wyspach praktykuje się zupełnie inne religie, a zwyczaj pokładzin istnieje w całym Westeros.

              Ja w każdym razie nie widzę w tym zwyczaju niczego niedorzecznego. Martin fundował nam już dużo bardziej odjechane pomysły. 🙂

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  16. Mam pytanie, nie o Krwawe Gody, ale o bunt w Duskendale. Jak mogli przetrwać sześć miesięcy? Nie chodzi o to, że król był jeńcem, ale o prostą logistykę żywnościową. Jasne, Duskendale to port… ale czy Tywin nie zablokował również portu? Powinien. Widzimy, jak wyglądają zamieszki w kanonie. Mieszkańcy Duskendale mogli się zbuntować przeciwko swojemu seniorowi, obalić go i uwolnić króla. Nie wiem, co zrobiłby Aerys w takiej sytuacji, ale zastanawia mnie, że najwyraźniej nie było tego poziomu desperacji. Ciekawe, ile jedzenia było zgromadzonego w mieście i czy zaczęli bić konie?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Nie ma na ten temat żadnych danych z tego co wiem, natomiast skoro to był port i to raczej nie jakiś biedny, to możliwe, że te zapasy udało się zgromadzić. Być może z powodu groźby zamordowania króla nie można było zrobić pełnej blokady (w sensie – zablokujecie port, Aerys zginie). Ale to spekulacje z mojej strony. Osobiście uważam ten fragment historii Westeros za dość problematyczny. Trudno powiedzieć na co liczył lord Darklyn. W nieskończoność tego ciągnąć się nie dało, a było chyba dość oczywistym, że Korona czegoś takiego płazem nie puści. Być może najrozsądniejszym założeniem jest przyjęcie, że lord Darklyn był idiotą i Aerys przyjeżdżając tam zrealizował scenariusz „trafił swój na swego”.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. To, że w realiach Westeros roczne oblężenia Końca Burzy to dramat, koniec zapasów, hur dur jedzą własne buty, Stannis bohater, jest… Dziwne. Twierdzą taka jak Koniec Burzy powinna mieć zapasów na lata – najwyraźniej lord Robert coś zaniedbał. W rzeczywistości Duskendale zapasów na sześć miesięcy powinno mieć, nawet gdyby lord Darklyn nie planował porwania króla – na wszelki wypadek. Więc jeśli przyjmiemy, że to Koniec Burzy byl aberracją (swoją drogą ciekawa paralela – kolejny triumf Stannisa, gdy jego żołnierze umierają z głodu), a tak wydaje się, że bylo, to zapewne Darklyn miał naszykowane (przecież porwanie planował) zapasy na kilka lat.

        A poza tym był idiotą.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. Nie, bez przesady. Zapasy w realiach czasów pokojowych to maks kilka miesięcy. Malbork podczas wojny z Jagiełłą był na wykończeniu po 3 miesiącach co przyznali sami Krzyżacy podczas rozmów pokojowych. Polacy bronili się w Chocimiu w 1621 przez 2 miesiące i zapasy też się kończyły. Większość oblężeń to kilka miesięcy. Dłuższe zazwyczaj brały się z niezdolności do szczelnego zamknięcia twierdzy lub tego że oblegano całe wielkie miasto lub wyspę.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button