
Tytuł mówi raczej sam za siebie, ale dla językowych purystów wyjaśniamy: przedstawiamy naszych ulubionych ekranowych twardzieli (i twardzielki), czyli po prostu topowych złodupców – postacie, które wrogów pokonują samym spojrzeniem, a charyzmą mogłyby obdzielić średniej wielkości miasto.
Alexandretta
Ellen Ripley
Moja ulubiona kobieca postać i świetny przykład na to, jak dobrze napisać „babę z jajami”. Nie boi się wziąć spraw w swoje ręce. Odważna, inteligentna, zdecydowana w swoich działaniach, ale niepozbawiona też tej ciepłej, ludzkiej strony. Aż chciałoby się powiedzieć, że „dzisiaj już takich nie robią”…
Lara Croft
To może trochę naciągane, bo Lara słynie przede wszystkim z gier, ale filmy też były, więc ma prawo znaleźć się na tej liście. 😉 Biega, skacze, strzela, kopie, ale potrafi też dowalić ciętym słowem. Nie boi się starć ani z typami z ciemnej alejki, ani z dzikimi zwierzętami, ani z nadnaturalnymi siłami. Jednak jak każda kobieta ma wiele twarzy i oprócz bycia bojową dziewczyną, potrafi również zachowywać się jak przystało na brytyjską damę.
Camina Drummer (The Expanse)
Wychodzi na to, że mam słabość do silnych postaci kobiecych (bo mam ;)), więc do zestawienia wlatuje pani Camina z serialowego The Expanse. Niesamowicie zdeterminowana do walki o to, co dla niej najważniejsze, która w dążeniu do celu potrafi się posunąć naprawdę daleko. Posiada też łagodniejszą stronę, której jednak nie pokazuje zbyt często. Charakterna i charakterystyczna, kibicowałam jej od początku do końca. Przy Ellen Ripley napisałam, że „dzisiaj już takich nie robią” – na szczęście zdarzają się wyjątki.
Crowley
Major Alan „Dutch” Schaefer
Arnold Schwarzenegger zagrał wielu twardzieli – Conan, Terminator, pułkownik Matrix z „Commando” – ale to w „Predatorze” przebił wszystko. Z dwóch powodów. Pierwszym jest oczywiście postawa absolutnie szczytowego osiągnięcia ewolucji w kategorii „człowiek”. Stężenie testosteronu wywaliło poza skalę. Nikt tak nie prężył muskułów, nikt tak nie żuł cygara, nikt nie był takim drapieżnikiem. Musiał dopiero przylecieć z kosmosu jeszcze większy drapieżnik, żeby Dutch miał godnego rywala. I tu dochodzimy do punktu drugiego. Człowiek alfa został niemal pokonany, odarto go z gadżetów i technologii, ale wtedy, niemal na golasa, pokazał, że nie da się poniewierać jakiemuś brzydalowi z Wielkiej Niedźwiedzicy. Człowiek okazał się organizmem doskonałym.
Maximus Decimus Meridius
„Gladiatorowi” można sporo zarzucać (choć ja ten film uwielbiam), ale jedno jest w nim doskonałe – kreacja Russela Crowe’a. Przystojny, dostojny, doskonały żołnierz, sprawiedliwy dowódca, człowiek ideałów – postać posągowa. Dla mnie najważniejsza była jego postawa na arenie. Kiedy w ułamku sekundy z wycofanego, złamanego człowieka, stawał się niewzruszoną maszyną i siekał wrogów na mielonkę, dowodząc swoją armią wyrzutków. No i do tego to świdrujące spojrzenie, genialnie pomyślane odzywki, nawet idealnie wymyślony hełm, czyli drobne detale, które sprawiły, że Maximus jest twardzielem idealnym.
Człowiek bez imienia
Clint Eastwood u Sergio Leone wykreował nie tyle bohatera, co cały archetyp. Kiedy w młodości grywaliśmy w papierowe erpegi, zawsze ktoś tworzył postać „milczącego samotnika o błękitnych oczach”, bo po prostu niemal każdy chłopak czasem chciałby być takim tajemniczym, zimnym gościem żującym cygaro, noszącym rewolwery pod ponczo i patrzącym spode łba i ronda kapelusza świdrującym spojrzeniem.
Bonus: Czarny Dynamit
Cytując zwiastun: jest super cool i zna kung-fu, jeździ furą za pięć kafli w garniaku za stówę, a uśmiecha się bez jednego ruchy wargi i potrafi jednym kopnięciem powalić dwóch przeciwników. Bohater, na jakiego nie zasługujemy.
Dżądżen
Maczeta
Nie pisze SMS-ów. Mówi mało i tylko wtedy, kiedy musi. Mimo dość nienachalnej urody nie może opędzić się od pięknych kobiet. Jeździ na motorze wyposażonym w działko i z kamienną twarzą oraz maczetą w dłoni przebija się przez hordy przeciwników. Każdy z nas chciałby być taki jak on!
Postać grana przez Dannego Trejo musiała znaleźć się w tym zestawieniu w związku z całym filmowym dorobkiem tego charakterystycznego aktora, w tym głównej roli w filmie „Bad Ass”.
John McClane
Niekwestionowany mistrz one-linerów, który wyposażony w żonobijkę i szelmowski uśmiech likwiduje w spektakularny sposób wszystkich, którzy zagrażają jego żonie, tudzież miastu/światu. Niestraszny mu spacer boso po tłuczonym szkle, bieganie po skrzydle startującego samolotu, zjeżdżanie po stalowej linie bez rękawiczek czy kąpiele w skażonej promieniotwórczymi pierwiastkami wodzie.
Marsellus Wallace
Szef półświatka w Los Angeles, mąż przepięknej Mii, wzbudzający lęk w takich nawet twardzielach jak Vincent Vega czy Jules Winnfield. Bezwględny, ale honorowy. Pewny siebie i opanowany w nawet najbardziej dramatycznych okolicznościach. Łączy brutalność z zamiłowaniem do wyrafinowanej europejskiej kultury. Fan palników.
kuba
Batman (Christian Bale)
Trylogia Nolana to moim zdaniem zupełnie nowy poziom kina superbohaterskiego, chyba nikt inny nie osiągnął takiego efektu kinowej wielkości. To produkcje do bólu artystyczne. A Christian Bale urodził się do tego, by grać Bruce’a Wayne (między innymi, bo w innych rolach też jest wielki). Wszystko tutaj pasuje, zaczynając od głosu, a kończąc na zimnym, niemal pozbawionym uczuć zachowaniu. Kocham tę wersję Batmana i nie uważam, tak jak niektórzy koledzy, że trzeci część tej trylogii jest słaba. Zestawienie Christiana Bale’a z Tomem Hardym to mieszanka wybuchowa, która na ekranie daje niesamowity popis. Do tej wersji Batmana jest mi absolutnie najbliżej.
Bryan Mills
Jeden z najlepszych filmów akcji, jaki kiedykolwiek widziałem (i to pewnie kilkanaście razy w życiu). „Uprowadzona” nie byłaby tym, czym jest, bez Liama Neesona aka Bryana Millsa. Szkoda, że później zrobiono z tej postaci karykaturę, i nie mówię tutaj o drugiej i trzeciej części, a raczej o programach rozrywkowych, w których Liam Neeson dzwonił do przypadkowych ludzi i wygłaszał swój monolog. Mills to absolutny twardziel i zawodowy morderca, który nie cofnie się przed niczym, żeby uratować uprowadzoną w Paryżu córkę. Postać kompletna.
B-Rabbit
Chciałem uhonorować Eminema, choć nie wiem, czy mieści się on w kategorii „badassów”. Film „Ósma Mila” to absolutna legenda, a raper z Missouri zagrał w nim praktycznie samego siebie, bez ściemniania i upiększania. Prawdę mówiąc dopiero niedawno, za sprawą pewnej przeróbki końcowego freestyle’u na Youtubie, przypomniałem sobie, że B-Rabbit totalnie rozjeżdża w pojedynku późniejszego Kapitana Amerykę. Eminem to w tym filmie chłopak zbuntowany, twardo stąpający po ziemi. Prosty człowiek walczący o lepsze życie. Badass, który zapisał się w historii kina i w pamięci fanów.
SithFrog
Furiosa
Uwielbiam obie wersje: i tę Charlize Theron i Anyi Taylor-Joy, ale serce skradła mi pierwsza z nich. Moim skromnym zdaniem jednym filmem, gdzie kradnie show tytułowemu bohaterowi, wskoczyła na tę samą półkę co Sarah Connor i Ellen Ripley. Twarda, nieustępliwa, konsekwentna i waleczna. Rzuca wyzwanie całemu światu, jaki zna, i wszystkim frakcjom naraz. Jednocześnie widząc nieagresywne intencje Maxa, nie skreśla go od początku i buduje więź, która przeradza się w zaufanie. Mądra, piękna i cholernie niebezpieczna. Najlepsza. Druga odsłona pogłębiła jej historię i pokazała, jak wykuwała się stal, którą ma w swoim spojrzeniu.
Jason Bourne
Wyobraźcie sobie Jamesa Bonda. A teraz zabierzcie mu wygłupy w drogich garniturach, bawidamkowanie, mówienie wszystkim, kim jest, i martini. Bourne to wyszkolona przez najlepszych maszyna zaprogramowana do zabijania. Niespodziewane wyrzuty sumienia skutkują amnezją i poszukiwaniem swojej tożsamości, ale niech was nie zmyli ten wątek. Jason najpierw strzela, potem pyta. Może mieć rany postrzałowe, kłute i szarpane, nic go nie powstrzyma przed znalezieniem winnych i odkryciem prawdy. Walka wręcz, strzelaniny, likwidacja z pozycji snajpera, improwizowane ładunki wybuchowe, mistrz kierownicy, poliglota. Najlepszy agent na świecie. Bond może mu wiązać sandały (najlepszy 007 ever, czyli „Casino Royale” z Craigiem, to przecież Bourne ubrany w ciuchy bondowskie).
John Wick
Musiał się pojawić. Facet, który ma żonę, psa i święty spokój. Żonę zabiera choroba, psa zabijają rosyjscy gangsterzy-wannabe, a spokój ulatuje na cztery soczyste filmy pełne przemocy. John to nie człowiek, John to bohater gry komputerowej. Złoli zabija tabunami, używając pistoletów, karabinów, katan (mieczy, nie kurtek:), a nawet… książek. Mogę śmiało powiedzieć, że Wick sam jest samobieżną, jednoosobową bronią masowego rażenia. Z każdą kolejną częścią przemoc robi się coraz bardziej groteskowa i przypomina grę komputerową, ale Keanu Reeves ze swoim nieobecnym spojrzeniem i poważną miną nie przestaje budzić respektu. Urodzony morderca na zlecenie.
Bonus: Hutch Mansell
„Nobody” zaskoczył wszystkich tak, jak kiedyś „Taken”. Nikt nie spodziewał się badassa w osobie Liama Neesona, tak samo jak nikt nie spodziewał się, że poczciwy Bob Odenkirk aka Saul z „Breaking Bad„/”Better Call Saul” może wcielić się w twardziela tego kalibru. W męża i ojca z mrocznym sekretem, który wychodzi na światło dzienne kiedy trzeba bronić bliskich, ewentualnie uratować zdrowie i życie nieznajomej nastolatki w nocnym autobusie. Hutch jest bezwzględny, bezczelny, agresywny, ale nie pogardzi ironią i żartem. Da sobie radę z każdym przeciwnikiem, jeśli nie sam, to z pomocą leciwego ojca i przybranego brata. Razem zrobią taką jatkę, że klękajcie narody. Nie mogę się doczekać sequela (zwiastun już jest), bo widzę w tej postaci ogromny potencjał. Pierwszą odsłonę widziałem już dobre kilka razy.
Where Sarah Connor? (z Dnia Sądu oczywiście)
Jako, że nie sprecyzowaliście gatunku to dodam od siebie największego skurwiela jakiego widziałem.
King Bradley z Full Metal Alchemist BrotherHood.
Ten stylizowany na poczciwego wujka Stalina, wąsaty koleś ma wszystko.
Umiejętności, charyzme, wygląd, przeszłość i styl walki. Uwielbiam go.
Z takich mniej oczywistych filmowych twardzieli wymieniłbym ojca Weasleyów z Harrego Pottera.
Facet w pojedynkę utrzymuje liczną rodzinę pracując na etacie! Jakby tego było mało potrafi w publicznym miejscu dać po mordzie mega bogatemu kolesiowi z koneksjami (Malfoy) Co więcej gość gwiżdże na ogólną niechęć do mugoli i bez oporów koleguje się z kim chce.
+ Policjantka z filmowego Fargo
+ Roberto Benini, za to że zamienił obóz koncentracyjny w grę o czołg, nawet jak o tym piszę, to mam przed oczami scenę, gdy gość odchodząc na egzekucję, nie wychodzi z roli, rozumiesz? W obliczu śmierci, zachowuje zimna krew, byleby ratować syna. Coś pięknego.
Co do typowych badassów:
Hugo Stiglitz z bękartów wojny.
Khal Drogo (że tez go pomineliście)
Kolega Tona Cruise z Ostatniego Samuraja (ten co pluję krwią, ale walczy dalej)
Silnoręki, za to że imię pogadać po swojemu
Borys Brzytwa
Dominic Torreto (do pewnego momentu, zanim nie stał się memem)
Mr T z A Team – ten irokez!
Geralta z Rivii też się kłania
„+ Policjantka z filmowego Fargo”
Gadaliśmy z SithFrogiem i ja rzuciłem inną rolę Frances – tę z Trzech Billboardów za Ebbing.
„+ Roberto Benini, za to że zamienił obóz koncentracyjny w grę o czołg, nawet jak o tym piszę, to mam przed oczami scenę, gdy gość odchodząc na egzekucję, nie wychodzi z roli, rozumiesz? W obliczu śmierci, zachowuje zimna krew, byleby ratować syna. Coś pięknego.”
Przewrotny, ale świetny wybór.
Kucza, za dużo tego było, żeby wymienić choć z parę procent. Ale jednego zapodam. Książę Daemon Targaryen ma moim zdaniem wszelkie cechy klasycznie rozumianego badassa. 🙂
Ale z pierwszego sezonu 🙂
Zdecydowanie 😁
Ale że nikt Dartha Vadera nie wymienił?
Dla mnie Hans Landa jeszcze, Mike i Lalo z Better Call Saul, Tony Soprano, Omar z The Wire czy Ciro z Gommory.
Kung Fury
Jeśli wchodzą seriale to porucznik Borewicz z „07 zgłoś się”. Twardziel. Czy walczył z przemytnikami krempliny, czy handlarzami dzieł sztuki, czy z mordercą na zlecenie, zawsze tak samo twardy i waleczny. Do tego inteligencja i sarkazm.
Where Strażnik Teksasu? jak on się dowie, że go nie ma na liście, to będzie kopniak z półobrotu. Shrek, Indiana Jones ( skoro jest Lara), Rambo, ojciec Jacka Sparrow, kapitana, ten od pilnowania kodeksu grany przez toczący się kamień, Heisenberg, no i oczywiście Boguś Linda w Sarze lub Psach
Dla mnie Heisenberg to (uwaga zapożyczam słownictwo od Zetek!) cringe i parodia wannabe gangstera 😛