
Ten rok nie daje graczom ani chwili wytchnienia. Kolejny miesiąc dostarczył nowej porcji zarówno intensywnych wrażeń, jak i miłych niespodzianek.
Premiery
inZOI, koreański symulator życia, wyróżniający się realistyczną oprawą graficzną, zadebiutował we wczesnym dostępie. Gracze chyba byli mocno ciekawi tego pierwszego poważnego konkurenta dla będących w stagnacji od lat Simsów, bo już w ciągu kilku dni gra sprzedała się w liczbie miliona egzemplarzy. Zobaczymy, co będzie dalej i czy ten tytuł przetrwa próbę czasu. Pierwsze wrażenia grających póki co są pozytywne – 80% graczy na Steam poleca.
South of Midnight, gra typu action-adventure z nieco cellshadingową oprawą graficzną, zadebiutowała i zyskała sympatię graczy. Ci zachwalali piękne krajobrazy i klimatyczną muzykę, natomiast pod względem gameplayu mamy tu solidnego przeciętniaka.
Talos Principle Reawakened – remaster oryginalnego Talosa, przeniesiony na silnik Unreal Engine 5 (na którym powstał również Talos Principle II). Gra zawiera dodatek „Droga do Gehenny” oraz drugi, zupełnie nowy – „Na początku”.
Największą niespodzianką miesiąca był zapowiedziany z ledwie jednodniowym wyprzedzeniem pokaz odnowionego The Elder Scrolls: Oblivion, na którym gracze usłyszeli „gra jest już dostępna”. W związku z tym mniej więcej połowa populacji od razu rzuciła się sprawdzić ten sentymentalny dla wielu tytuł.
Clair Obscur: Expedition 33, intrygująco zapowiadający się debiutancki jRPG od niedużego francuskiego studia w końcu trafił do graczy, którzy są tym tytułem urzeczeni. Grający nie szczędzą słów pochwały w kierunku historii, grafiki, muzyki i ogólnego dopracowania gry, obwołując ją solidnym kandydatem do gry roku (ta kategoria już robi się ciasna, a mamy dopiero kwiecień…). W zaledwie trzy dni od premiery tytuł sprzedał się w 1 milionie kopii, oraz dorobił się najwyższej kiedykolwiek przyznanej przez graczy ocenie w serwisie metacritic – 9.7/10 na podstawie ponad dwóch tysięcy ocen. Developerzy zdecydowanie mają co świętować.
Zapowiedzi
Bloober Team udostępnił pierwszy gameplay trailer Cronos: The New Dawn. Nowy horror osadzony jest w futurystycznej, postapokaliptycznej Polsce, a z gameplayu przypomina Dead Space. Premiera jeszcze w tym roku, ale póki co brak szczegółów.
Sporym wydarzeniem była zapowiedź drugiej generacji pstryczka – Nintendo Switch 2 zadebiutuje już 5 czerwca. Żywą dyskusję po prezentacji wzbudziły przewidywane ceny gier na tę konsolę, które mają wynosić 70-90$ (~260-350 PLN).
The Alters, nowa intrygująca gra od 11bit Studios, otrzymała w końcu datę premiery – 13 czerwca. Będzie dostępna na PC (Steam, GOG) oraz konsolach (PS5, XSX/S), jak również w GamePass.
Zaprezentowano gameplay The Outer Worlds 2. Więcej o grze mamy dowiedzieć się w czerwcu, w ramach Xbox Games Showcase.
Polski horror Holstin, garściami czerpiący z klimatów lat ’90, doczekał się humorystycznego zwiastuna w formie kroniki filmowej. Gra cały czas jest w produkcji, a fundusze na dalszy rozwój zamierza zebrać poprzez kampanię na Kickstarterze.
Into The Fire to nowy projekt od Starward Industries, które stworzyło grową adaptację Niezwyciężonego. W ich kolejnej grze, będącej ratowniczym survivalem, zmierzymy się z niebezpieczeństwami wybuchającego wulkanu, a ratować ludzi i zwierzęta pomogą nam retrofuturystyczne gadżety.
Z okazji 7 rocznicy premiery pierwszego Frostpunka, 11bit Studios zapowiedziało jego odnowioną wersję, nazwaną Frostpunk 1886. Gra powstaje na silniku Unreal Engine i oprócz ulepszonej oprawy wizualnej, zostanie wzbogacona o nowe mechaniki, prawa (cała nowa ścieżka obok pierwotnych dwóch), technologie i wydarzenia. Gra będzie wspierać też mody. Premiera niestety dopiero w 2027.
W drugiej połowie maja ma się ukazać pierwsze DLC do Kingodm Come: Deliverance 2, zatytułowane Brushes with Death.
Gra z uniwersum Star Wars w stylu XCOM? Jeśli to brzmi zachęcająco, warto zainteresować się Star Wars Zero Company, świeżo zapowiedzianą grą turową, tworzoną przez weteranów odpowiedzialnych za XCOMy. Premiera na PC i konsole w przyszłym roku.
Różne
Larian Studios wypuściło Patch Ostateczny do Baldur’s Gate 3, kończąc tym samym rozwój gry. Łatka doda m.in. dwanaście nowych klas oraz długo wyczekiwany tryb fotograficzny. Jeśli więc jeszcze nie mieliście okazji zagrać, to teraz jest na to idealny czas.
Trochę liczb
- Against the Storm, czyli polski city builder, gdzie gramy bobrami i budujemy tamy, sprzedał się w liczbie 1,5 miliona sztuk.
- Atomfall, gra eksploracyjna w klimatach brytyjskiego postapo, skusiła do zagrania w nią dwa miliony graczy.
- Remake Resident Evil 4 sprzedał się w 10 milionach kopii.
- Clair Obscur: Expedition 33 w trzy dni od premiery sprzedał 1 milion kopii, oraz dorobił się najwyższej kiedykolwiek przyznanej przez graczy ocenie w serwisie metacritic – 9.7/10 (na podstawie ponad dwóch tysięcy ocen).
- Elden Ring sprzedał 30 milionów kopii gry.
- W odnowionego TES: Oblivion zagrało 4 miliony osób.
Co ogrywaliśmy?
Alexa
U mnie kwiecień był dość monotematyczny – ciąg dalszy walki z przerośniętymi jaszczurkami w Monster Hunter: Wilds. Jednocześnie zbieram siły na nadchodzące intensywne dwa miesiące – niedługo nowy Doom, potem The Alters, na które mocno czekam, no i jeszcze gdzieś by trzeba wcisnąć to Expedition 33, które też koniecznie chcę ograć.
Kr4wi3c
Kwiecień minął mi głównie na ogrywaniu AtomFall oraz KARMA: The Dark World, przy czym obydwie te gry udało mi się ukończyć. Pograłem także trochę w jedną z najbardziej nieoczywistych gier, która ma jeden z najciekawszych i najbardziej unikalnych settingów. Mowa tutaj oczywiście o Clair Obscur: Expedition 33, grze zrobionej przez uciekinierów z Ubisoft, którzy udowodnili, że tam nie brakuje ambitnych programistów, tylko szefostwo niekoniecznie jest zainteresowane tworzeniem nowatorskich rzeczy, bo nie wiadomo, czy się sprzedadzą. Lepiej więc postawić na bezpieczne, podobne do siebie tasiemce. Ale koniec tych dygresji. Expedition 33 to jedna z najciekawszych gier ostatnich lat, która potrzebowała zaledwie kilku dni żeby znaleźć ponad milion nabywców. Nawet pomimo tego, że dostępna jest w GamePass. Ot, fenomen, który pokazuje, że gracze chcą ciekawych i nieoczywistych gier.
Po latach wróciłem także do Diablo 3. Chociaż nie wiem, czy w tym przypadku można mówić o jakimś spektakularnym powrocie, skoro w trzeciego diaboła grałem chwilę, jak został udostępniony w jakimś starterze czy innej darmowej, próbnej wersji. A że obecnie gra jest dostępna w abonamencie GamePass, to z ciekawości włączyłem. Nie tak dawno bowiem skończyłem dwie poprzednie części ze świata Sanctuary, w tym rewelacyjnie odnowioną dwójeczkę, która nadal pozostaje najlepszym Diablo, jakie wyszło ze stajni Blizzarda. A co do trójki, to mnie początkowo strasznie wynudziła. Już chciałem ją okrzyknąć najgorszą częścią i piekielną stratą czasu, ale podniosłem poziom trudności, bo rozjeżdżanie wszelkich mobków przestało dawać jakąkolwiek frajdę i… zażarło. Na wysokim poziomie trudności w końcu poczułem jakąś przyjemność z gry. Potworki zaczęły się robić nieco bardziej wytrzymałe, a loot z nich sypiący w końcu przestał być śmieciowy. Nawet nie wiem, kiedy wbiłem 34 level i skończyłem pierwszy akt. Cholernie uzależniające, chociaż upośledzone i uproszczone względem poprzednika.
Crowley
Popełniłem błąd i sprawdziłem, co to jest to całe Balatro, o którym wszyscy gadają. I teraz muszę grać. Muszę, bo się uduszę. To jest pomysł z gatunku „dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł?”. Na pierwszy rzut oka dziwaczna wersja pokera, ale tak naprawdę roguelike i deckbuilder z elementami karcianki kolekcjonerskiej. Jeśli oglądaliście Królika Bugsa, to na pewno widzieliście, jak ktoś wygrywa piątką asów. W Balatro nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak zrobić. Metod na punktowanie, kombinacji jokerów, modyfikatorów, odblokowywanych dodatków i osiągnięć jest pierdylion, a gra wciąga jak wentylator.
Kartka z kalendarza
Tym razem na tapet wziąłem kwietniowy numer ŚGK z 1999 roku, z którego ciężko było coś wybrać, bo niemal pęka od recenzji samych sztosów. Heroes of Might and Magic III, Quest for Glory 5, Delta Force, Resident Evil 2, Turok 2 – część tych tytułów jest nadal grana nawet dzisiaj, a inne doczekały się gustownych rimejków.
We wstępniaku Naczelnik wspomina zmarłego w marcu Stanleya Kubricka – niesamowite jest to, że od śmierci tego reżysera minęło już 26 lat, ależ ten czas leci. W newsach natomiast możemy poczytać o takich nadchodzących produkcjach jak Gorky 17, Shadow Man, czy Hidden & Dangerous.
Mimo trudnego wyboru postawiłem na Delta Force od Novalogic, pierwszą grę, która rozpaliła moją miłość do militarnych shooterów na długo przed Call of Duty czy innym Medal of Honor.
Pierwszy raz z Delta Force spotkałem się u kumpla. Nie pamiętam, czy ogrywaliśmy wtedy pełniaka, czy jakieś demo, ale to akurat jest najmniej istotne. Najbardziej liczyła się niesamowita grywalność i atmosfera. Ganianie z Barret Light 50. cal po mapie i ścinanie za jej pomocą drzew sprawiało niesamowitą frajdę. To, że przy okazji alarmowało się wszystkich wrogów w okolicy, nie miało znaczenia, bowiem ci nie byli najostrzejszymi kredkami i często pudłowali, albo strzelali po ścianach pobliskich budynków – więc nie było co się nimi specjalnie przejmować. Chociaż to też tak nie do końca. Na znaczne odległości potrafili dość celnie strzelać i być bardzo zabójczy, jednakże w bliższym dystansie mieli problemy zarówno z samym zauważeniem gracza, ale też z jego likwidacją, często stojąc na odległość lufy.
Tym, co mnie ujęło w Delta Force oprócz różnorodnych teatrów działań, misji zarówno w dzień jak i w nocy, czy różnorodnych celów, była wolność wyboru, jaką oferowała. Może i nie była ona jakaś spektakularna, ale przy tych wszystkich korytarzowych shooterach brylowała. Nie dość, że mogliśmy sobie wybrać uzbrojenie, z jakim polecimy na misję, to także miejsce w które się udamy. Co prawda wybór był ograniczony, ale to zawsze lepsze niż nic. Kampania była bowiem podzielona na kilka regionów, te oferowały po kilka misji, a od gracza zależała kolejność ich wykonania.
Największą robotę robił wtedy voxelowy engine, który renderował olbrzymie wręcz obszary z chatami, wrogimi bazami, drzewami, rzeczkami i innym badziewiem. Obszary może i były nieco pustawe, ale w ’99 roku robiły niesamowite wrażenie. Silnik ten był z powodzeniem później rozwijany i wykorzystywany w kolejnych grach z serii i nie tylko – chociażby również w Armored Fist, będącym zręcznościowym symulatorem czołgu.
W sumie części Delta Force powstało jeśli dobrze liczę 9. Ostatnią starej linii był Helikopter w Ogniu, inspirowany filmem pod tym samym tytułem. W następnych latach Novalogic próbowała reaktywować markę serią Xtreme, które niby miały kampanię, ale nastawione były raczej na multiplayer. Zwieńczeniem serii było wydanie Joint Operations, gry rozwijającej mechaniki znane z Delta Force i stawiającej głównie na multi.
Na rynku obecnie dostępna jest kolejna inkarnacja Delta Force, poczyniona przez Chińczyków i udostępniona w ramach modelu F2P (free to play). Początkowo nastawiona tylko na multi, a obecnie oferująca kampanię dla jednego gracza. Ale to już zupełnie inna historia.
Do dziś pamiętam pierwsze delta force. Byłem zachwycony tymi wszystkimi pagórkami i świetną kampanię na Nowej Ziemi.