Seriale

Daredevil: Odrodzenie (sezon 1)

To miał być ratunek dla seriali spod znaku MCU, które – umówmy się – do najlepszych nie należą (wciąż najlepszą produkcją serialową jest dla mnie „WandaVision”, a i tam ostatni odcinek mocno psuje odbiór całości). „Daredevil” od Netfliksa choć także miał swoje wady, o których zresztą tutaj pisałem, to był serialem bardzo dobrym i zebrał wokół siebie rzeszę wiernych fanów. Kiedy okazało się, że Diabeł z Hell’s Kitchen wkracza do marvelowskiej franczyzy, świat wyznawców tej gałęzi kina superbohaterskiego oszalał. Zaczęło się snucie domysłów, dzielenie się nadziejami i obawami. A potem dołączył do tego chaos w poczynaniach działu kreatywnego odpowiedzialnego za ten wielki projekt.

Kevin Feige na straży świętej chronologii

Rozpoczęło się od hucznej zapowiedzi – pierwszy sezon „Daredevila” będzie liczył 18 odcinków i będzie spójny z fabułą Netflixowej wizji. Hurraoptymizm szybko jednak przerodził się w sceptycyzm. Bo przecież był fatalny występ w „She-Hulk”, oraz jakaś wzmianka w serialu „Echo”, który chyba niewielu ludzi widziało (ja nie). W międzyczasie liczba odcinków została zredukowana z osiemnastu do dziewięciu. A potem zaczęły dziać się zakulisowe cuda. Kevin Feige obejrzał nakręcony materiał i kazał nowej ekipie pozmieniać niemal wszystko. Przepisać scenariusz i wziąć się do roboty niemal od zera. Jednak z niewiadomych przyczyn zdecydowano też, że niektóre sceny czy nawet całe odcinki jednak znajdą się w ostatecznej wersji. Chaos nieprawdopodobnych rozmiarów. I to niestety widać na ekranie.

„Daredevil” Marvela przez cały sezon zdaje się szukać własnej tożsamości. Niby dostaliśmy dziewięć odcinków, a tak naprawdę jest to tylko przydługi, rozciągnięty do granic możliwości prolog. Ścierające się wizje świata przedstawionego nie raz i nie dwa niemal kompletnie się wykluczają. Momentami wygląda to tak, jakby Feige machnął ręką na ten sezon i powiedział, że cała para ma pójść w kontynuację, która tym razem już naprawdę musi się udać. Szkoda tylko, że przez kilka tygodni widzowie byli oszukiwani, że ten produkt serialo-podobny to już jest ten właściwy „Daredevil”, na którego czekali fani. Że ten sezon ma sobą coś ciekawego do zaoferowania.

Siedem grzechów głównych MCU

Odcinek pierwszy to niestety męka dla oczu. Przede wszystkim przez typowe dla obecnego MCU karygodnie paskudne CGI. Walka Daredevila z wrogiem dobrze znanym z trzeciego sezonu serialu Netflixa wygląda koszmarnie źle. Nie mam pojęcia, jakim cudem takie rzeczy wciąż wchodzą do ostatecznej wersji, ale naprawdę oglądając to żałowałem, że choć przez chwilę nie jestem Mattem Murdockiem. Po tej rażącej zmysły sekwencji dochodzi do sceny, która odmienia życie głównego bohatera, a widza ma pozostawić z rozdziawioną gębą. Nie udaje się ani jedno, ani drugie. Po pierwsze jest to zrobione zbyt szybko i po łebkach, po drugie dalszy scenariusz z rzadka chce powracać do tego momentu. Niby są jakieś delikatne nawiązania, ktoś czasem o tym przebąkuje, ale ogólnie nie robi to większego wrażenia.

Tak samo jak wrażenia nie robi komicznie rozpoczęty wątek Kingpina. Tak jakby twórcy mieli pomysł na to, gdzie Fisk ma się znaleźć, ale kompletnie nie przemyśleli tego, jak ma tego dokonać. W efekcie czego na pytanie: jak do tego wszystkiego doszło? Odpowiedź twórców brzmi: nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz. Jest kilka migawek, telegraficzny pokaz następujących po sobie, nic niemówiących scen i wielki finał, na który w zasadzie nic nie wskazywało, ale tak musiało się stać, żeby popchnąć fabułę do przodu.

A więc sam początek serialu nie zwiastował rozrywki na wysokim poziomie. A jednak miejscami Daredevil potrafił dowieźć i to naprawdę solidnie. Dobrze, że postawiono w tym serialu na brutalność, nie wyobrażam sobie, żeby produkcja była jej pozbawiona. Niemniej i tutaj miejscami przejawia się kolejny grzech MCU. Jak już przestawiają wajchę, to na całego. A więc kiedy już pojawia się krew, to (zwłaszcza w finale sezonu) są jej hektolitry, a wraz z nią pojawiają się fruwające wszędzie flaki. Brakuje umiaru, zachowania balansu. Tę brutalność wyniesiono do tego stopnia, że zupełnie niepotrzebnie przebija ona pod tym względem nawet oryginalny produkt Netflixa.

Tematy zastępcze

Pierwotnym zamysłem pierwszej ekipy twórców było to, by w nowym „Daredevilu” postawić niemal całkowicie na dramat sądowy. Coś, co doskonale się sprawdziło przy okazji Franka Castle’a w drugim sezonie produkcji Netflixowej, miało w analogiczny sposób pociągnąć „Odrodzenie” na szczyt. Feige niemal całkowicie zaorał ten pomysł, ale zostawił widzom kilka smaczków, wplatając je w fabułę tworzoną przez nową ekipę. I trzeba oddać, że na przykład wszystko, co związane z Hectorem Ayalą, ogląda się naprawdę dobrze. Jednak kiedy Murdock bierze normalne sprawy, to nie ma w tym już specjalnie nic ciekawego. Matt snuje dziwne rozmyślania na temat prawa, zasadności jego stosowania, na temat sprawiedliwości, ale jest to bardzo, bardzo dziwne. Człowiek kradnie cukierki i ma pretensje do całego świata za to, że musi za to odsiedzieć. Nie kupuję tego, że widz powinien go żałować i mu współczuć, według mnie raczej słusznie uważa go za totalnego, roszczeniowego buca.

Podoba mi się za to po części (żeby nie było tak kolorowo, że coś udało się twórcom w stu procentach) wątek nowego wroga Daredevila – niejakiego Muzy. Jest mrocznie i odrobinę horrorowo, ale niestety kończenie tego typu motywów to kolejna słabość MCU. Wielu adwersarzy Marvela na sam koniec w taki czy inny sposób się ośmiesza (sztandarowy przykład to rzecz jasna Kang w drugiej części Doktora Strange’a). Muzę spotkał w sumie podobny los, choć niemal do samego końca prezentował się naprawdę dobrze. Słabość jego wątku polega na naprawdę krótkiej ekspozycji, na tym, że nie pociągnięto tego choćby odrobinkę dłużej, na zarżnięciu potencjału, który niewątpliwie ów Muza posiadał.

Na pochwałę zasługuje za to Michael Gandolfini. Jego postać jest charakterystyczna, dobrze zbudowana i poprowadzona. A i sam aktor widać, że ma ogromny potencjał, oraz że zwyczajnie dobrze bawił się na planie serialu.

Na koniec jest jeszcze tradycyjna dla „Daredevila” bieganina oparta na tym, że Murdock chce jednocześnie zniszczyć Fiska i za wszelką cenę utrzymać go przy życiu. No i na dokładkę jeszcze temat tego, jak w Kingpin uniknął więzienia po wydarzeniach z trzeciego sezonu Netfixowego Daredevila. Tak wiele rzeczy jest w tym serialu postawione na głowie, że ciężko się w tym wszystkim połapać.

Podsumowanie

„Odrodzenie” to póki co totalny średniak. Jedynie krótkimi momentami potrafiący wybić się ponad przeciętność. To miało być odrodzenie MCU, nowy kierunek dla serialowych produkcji. Tymczasem na razie nie wygląda to dobrze. I choć wszyscy fani mówią, że w drugim sezonie to już na pewno będzie super, nie ma póki co wyraźnych przesłanek, że tak właśnie się stanie.

Dało się ten pierwszy sezon obejrzeć, dało się czerpać przyjemność z pojedynczych odcinków, ale generalnie to jest poziom zbliżony do „Falcon & the Winter Soldier”. Nic specjalnego, choć na tle dzieł pokroju „Tajnej inwazji”, „Hawkeye” czy zwłaszcza „She-Hulk” wygląda jak arcydzieło. Jednak nie należy patrzeć na to przez taki pryzmat, bo seriale Marvela układają poprzeczkę do przeskoczenia na ziemi.

Daredevil: Odrodzenie (sezon 1)
  • Ocena kuby - 6/10
    6/10
To mi się podoba 2
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 2

  1. A jak to się ma do komiksu? Bo z tego co kojarzę, trzeci sezon na Netflixie był luźną adaptacją komiksowego Odrodzenia. Chodziło o to, że była dziewczyna Murdocka staje się narkomanką i sprzedaje informację o prawdziwej tożsamości Daredevila jakimś typkom. Informacja dociera do Kingpina, który potem sukcesywnie niszczy Murdockowi życie, aż ten ląduje na bruku. Potem walczy o odzyskanie twarzy i w ogóle wszystkiego. Bardzo dobra rzecz swoją drogą.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Nic takiego nie było w trzecim sezonie, żadnej narkomanki, żadnego niszczenia Murdocka przez Kingpina (wręcz odwrotnie). Trzeci sezon powalał klimatem, ale scenariusz był zwyczajnie bardzo głupi. Pierwszy sezon od MCU ma średni scenariusz, średni klimat i średnie wykonanie. Jest bardzo, bardzo przeciętny.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button