
W ostatnim czasie dzięki dobrodziejstwu posiadania SteamDecka ograłem kilka tytułów, które można powiedzieć zostały wprost stworzone dla tej konsolki. Czas więc na kolejny przegląd indyków, idealnych do ogrywania na SteamDecku.
Włóczykij: Melodia Doliny Muminków
Typ: platformowa, przygodowa, eksploracyjna | Czas gry: ok. 5h
Miałem wielką nadzieję, że gra odpowie na jedno z najważniejszych pytań dzieciństwa: dokąd to na zimę udaje się Włóczykij, kiedy wszystkie muminki zapadają w sen zimowy. Niestety tym razem nie poznamy odpowiedzi. Trochę szkoda.
Można powiedzieć, że Włóczykij: Melodia Doliny Muminków stanowi interaktywny epizod kultowej bajki o Muminkach. Opowiada historię o tym jak to Włóczykij wraca ze swojej zimowej wędrówki i zastaje Dolinę Muminków w wielkim niebezpieczeństwie. Postanawia więc, że odnajdzie winnych i raz jeszcze zaprowadzi spokój w krainie. Podczas wędrówki odwiedzimy znane miejsca, spotkamy starych znajomych, będziemy uciekali przed Buką i generalnie poczujemy się jak w domu.
Ta gra wyglądała jak coś, co leży bardzo daleko poza kręgiem moich zainteresowań, niemniej jednak postanowiłem dać jej szansę. Właściwie włączyłem jedynie z ciekawości, żeby sprawdzić, jak bardzo się odbiję. I ku mojemu zdziwieniu wkręciłem się na tyle mocno, że chciałem poznać koniec tej historii. Było warto, bo znów poczułem się jak dzieciak siedzący przed tv i spędzający wieczór w towarzystwie Muminków.
Mind Over Magnet
Typ: zręcznościowa, puzzle | Czas gry: ok. 5h
Od gier zręcznościowych zwykle trzymam się z daleka, ale czasem robię wyjątki. Tak jak w tym przypadku, bo w Mind Over Magnet trzeba zagrać koniecznie, nawet jeśli nie przepada się za tego typu grami. Dlaczego? Bo jest świetną zręcznościówką, która to co powinna robić typowa zręcznościówka robi rewelacyjnie. Stawia wyzwanie, ale nie przegina z poziomem trudności. Wymaga kombinowania, ale daje satysfakcję z samodzielnego rozkminienia zagadki, a ponadto przez niemal cały czas rozgrywki odsłania przed graczem nowe mechaniki, więc nie ma miejsca na nudę. Ba, nawet jest tu jakaś fabuła, co prawda niezbyt wyszukana, ale nie ważne – od takich gier raczej nie wymagamy złożonej intrygi rodem z Control. W Mind Over Magnet kierujemy czymś w rodzaju robocika, spotykającego na swojej drodze magnes, z którym się zaprzyjaźnia i pomaga mu wydostać się z fabryki. Pomimo ciągłego kombinowania gra jest bardzo przyjemna i satysfakcjonująca, a przy tym niezbyt długa.
Open Roads
Typ: przygodowa, eksploracyjna, narracyjna | Czas gry: ok. 5h
Open Roads to bardzo przyziemna opowieść o życiu. Rozpoczyna się, kiedy Tess, nastoletnia bohaterka, wraz ze swoją mamą zmuszone są opuścić dom rodzinny. Przeglądając pamiątki i stare śmieci trafiają na strzępki informacji, które skrywają jakąś wielką rodzinną tajemnicę. Nie mając wiele do stracenia, wsiadają w auto i ruszają w drogę ich śladem.
Świetny tytuł na weekendowe chilowanie. Taki nie za długi – jego jednorazowe przejście zajmuje w granicach 4 do 5 godzin. Nie ma tu za wiele do roboty, poza chodzeniem, klikaniem przedmiotów i prowadzeniem dialogów. Dla miłośników takiej rozgrywki pozycja wręcz idealna, gdyby nie kilka zgrzytów. Gra jest stosunkowo krótka, rozgrywka prosta, a fabuła niespecjalnie angażująca czy zawiła. Szybko da się połapać, że cała intryga grubymi nićmi jest szyta, a wskazówki leżą niemal na wierzchu – co byś graczu za bardzo nie musiał się napocić przy ich znajdywaniu. Dobry relaksator dla tych, którzy oczekują mało skomplikowanej rozgrywki na jakiś deszczowy wieczór, kiedy nic się nie chce. Wtedy tylko SteamDeck, łóżeczko, kocyk, kubek z dobrą herbatką oraz Open Roads.
Neva
Typ: platformowa, przygodowa | Czas gry: ok. 5h
Na pierwszy rzut oka to bardzo ładna artystycznie pozycja, nieco kojarząca się z Planet of Lana, zarówno wizualnie jak i koncepcyjnie. Jest od niej jednak nieporównywalnie trudniejsza i momentami potrafi być wielce irytująca. Podobnie jak w tamtej grze, tak i w Neva towarzyszyć nam będzie niemal od samego początku futrzasty, zwierzęcy kompan. Dołącza do nas jako szczeniak, który z czasem dorasta i staje się dla nas nieocenionym pomocnikiem w rozwiązywaniu zagadek oraz w walce z przeciwnikami. Trzeba o niego dbać, szczególnie początkowo, kiedy potrafi się byle czego wystraszyć, a także zgubić. Na szczęście zwierzaka łatwo uspokoić mizianiem, żeby na powrót był chętny do dalszej wędrówki. Często trzeba go jednak najpierw znaleźć, co bywa niełatwe. Grając w ten tytuł miałem wrażenie, że ta gra powstała do podziwiania, a wszystkie mechaniki zostały dodane już w trakcie prac. Jakby autorzy nagle sobie przypomnieli, że trzeba jakoś urozmaicić rozgrywkę. Jej głównym problemem jest mała „ilość” rozgrywki. Mało jest gry w tej grze. Walka jest prosta, a eksploracja pozorna. Nie można jej jednak odmówić tego, że jest jedną z najładniejszych gier niezależnych ubiegłego roku. Niemniej szkoda, że Neva nie okazała być się czymś więcej niż tylko kolejnym artystycznym indykiem z przejmującą i ckliwą historią.
Gry niestety nie ukończyłem. Nie czułem żadnej radości z eksplorowania tego świata. Chwytająca za serce, łzawa historia do mnie zupełnie nie trafiła. W którymś momencie poczułem się zmęczony tym tytułem, poirytowany bezsensownymi zgonami, a opowieść i gameplay nie nadrabiają na tyle, żeby mnie przyciągnąć do gry na dłużej.
Kupy
Nie wszyscy żyją przehajpowanymi grami AAA 😛
Nevę skończyłam, ale miałam podobne odczucia. Historia bardzo prosta i idąca po znanych utartych szlakach. Zdecydowanie bardziej podoba mi się ich wcześniejsze Gris. Oczywiście doceniam oprawę graficzną, to ile artyści włożyli w tę grę, ale jednak jest to historia na raz i do szybkiego zapomnienia.
Oprawa graficzna jest świetna, ale niestety nie rekompensuje ona średniej rozgrywki. To gra którą dobrze się ogląda, ale już niekoniecznie ogrywa.
Przy okazji Nevy słyszałem dużo zachwytów nad poprzednią grą tego studia – Gris ale do tej pory nie miałem przyjemności jej ograć.