W dzisiejszym odcinku Filmołaza dla niepoznaki zaczynamy produkcjami mniej komercyjnymi, ale kończymy jak zwykle, czyli kolejnym odcinaniem kuponów od przebrzmiałego sukcesu MCU.
Nightbitch (amerykańska premiera kinowa 6 grudnia 2024)
kuba: Nie wiem dlaczego, ale jakoś przestałem lubić Amy Adams. Jednak co w ogóle wiemy o samym filmie? Kobieta idzie na macierzyński i zaczyna jej się wydawać, że zamienia się w psa. Mi to wystarczy. Podziękuję.
Crowley: Jak dla mnie to jest tak absurdalne i po bandzie, że aż nie mogę się doczekać. Recenzje po pokazach festiwalowych są rozstrzelone w każdą stronę. Jedni chwalą, inni ganią. A Amy Adams zawsze lubię oglądać.
SithFrog: Amy Adams biorę w ciemno (kuba, jak możesz???). Zwiastun jest dziwaczny, wygląda jak połączenie czarnej komedii, dramatu psychologicznego i jazdy po grzybach. Dodatkowy plus za dobór muzyki. Jedyna lampka alarmowa: postać tatuśka już ze zwiastuna bije mentalnością sprzed 30 lat. Czyżby kolejny film, w którym faceci są debilami albo nieudacznikami? Nie czekam z wypiekami na twarzy, ale chętnie obejrzę. Tym bardziej, że temat trudnego macierzyństwa zawsze na czasie.
Crowley: Możesz mieć problem, bo na razie poza jakimś festiwalem, nikt u nas nie zgłosił się na ochotnika do dystrybucji.
Wybraniec (The Apprentice – premiera 18 października 2024)
SithFrog: Powstał kiedyś film o kimś ważnym, który był dobry i pojawił się w czasie, kiedy bohater był jednym z najgorętszych nazwisk na świecie? Przewiduję laurkę w niedbałych łachmanach (dla niepoznaki) albo potępienie w czambuł, bez żadnej prawdy, refleksji i pochylenia się z uwagą nad “bohaterem”. Trumpa nie znoszę, ale to nie znaczy, że zaakceptuję kiepski film, który o nim mówi.
kuba: Sam Trump oskarżył twórców o powielanie kłamstw na jego temat. Chodziło chyba o rzekomy gwałt na byłej żonie, który przestał być gwałtem po zapłaceniu kilku milionów dolarów i oddaniu jej rezydencji bodaj na Florydzie. Także o laurce raczej nie może być mowy.
Crowley: Tym bardziej to bez sensu. Bezmyślny paszkwil na polityka to takie typowe klepanie się po plecach (żeby nie powiedzieć brzydziej) przez sympatyków przeciwnej strony. Było już wiele takich filmów i tylko „Vice” kojarzy mi się z jakimś przyzwoitym poziomem. A tu jeszcze tłumacze odlecieli, bo u nas film pojawi się w kinach pod tytułem: „Wybraniec”.
Mickey 17 (polska premiera 31 stycznia 2025)
Alexandretta: Ciekawa koncepcja, która trochę przywodzi mi na myśl powstającą grę The Alters (jesteśmy rozbitkiem na obcej planecie i by przetrwać, tworzymy alternatywne wersje samego siebie). Ten film ma szansę być czymś nowym i faktycznie interesującym w zalewie odgrzewanych kotletów i kolejnych superbohaterów, którzy obchodzą ludzi coraz mniej. Jestem zaintrygowana i chętnie zobaczę, co twórcy z tego uszyli.
Crowley: Zobaczymy, jak Bong Joon-ho poradzi sobie z Hollywood. Parasite był dobry, ale nie wybitny. Tu dostał plejadę gwiazd i pokaźny budżet. Zwiastun ciekawy, przypomniał mi trochę “Moon”, tylko oczywiście w komediowym stylu.
SithFrog: Jak Crowley, nie piałem z zachwytu nad “Parasite”. Dobre, ale nie wybitne. Tutaj widzę olbrzymi potencjał. Pattinson plus obiecujący drugi plan, styl jak science-fiction sprzed 5-6 dekad i (zapewne) ukryte pytania o istotę bycia człowiekiem, indywidualizm i kolektywizm i inne takie. Wchodzę w to.
Czerwona Jedynka (Red One – polska premiera 8 listopada 2024)
Alexandretta: Zasadniczo nie przepadam za świątecznymi filmami. Głównie dlatego, że teraz święta kojarzą mi się z nadmiarem świąteczno-marketingowych akcji (startującymi już w połowie listopada) i zdecydowanym niedostatkiem śniegu. W związku z tym klimat świąt już mnie tak nie rusza, jak za dzieciaka i mało oglądam okołoświątecznych produkcji (chociaż taki na przykład „Klaus” był całkiem przyjemny). Red One natomiast wygląda na coś szalonego i z nowymi pomysłami (pomijając, że znów trzeba uratować świat i święta). Widzę tu potencjał na przełamanie schematu i liczę na lekki, zwariowany film. Co wyjdzie, zobaczymy.
kuba: Kojarzycie “Grey Mana”, a “Misje Stone”, czy “Związek”? Co prawda te filmy robił Netflix, ale widzę tutaj potencjał na podobnego, nie angażującego ani jednej szarej komórki gniota. Dodatkowo polska szkoła tłumaczy trzyma się dobrze. “Czerwona Jedynka” to będzie kolejny nieoglądalny film.
Crowley: Zasadniczo pewnie kuba ma rację, ale to robi gość od tych nowych “Jumanji” – Jake Kasdan, syn Lawrence’a. I wiem, że dwójka (znaczy trójka) jest katastrofalnie niedobra, ale “Przygoda w dżungli” była dla mnie ogromnym zaskoczeniem in plus. Ten film nie miał prawa mi się podobać, a jednak się podobał. Jeśli udałoby się to zrobić tak samo na luzie i z taką samą dawką fajnego humoru, to czemu nie?
Za to jedno jest pewne – przy budżecie rozbuchanym do zawrotnych 250 milionów dolarów, ciężko będzie zarobić na tym filmie komukolwiek poza Johnsonem.
kuba: Pierwsze (to znaczy drugie, ale pierwsze nowe, wiecie o co chodzi) „Jumanji” to jest jakaś totalna aberracja w pozytywnym znaczeniu. Ten film jest bardzo dobry, wypełniony wspaniałym humorem. Tylko że tam była pewna podbudowa. Świat już został w jakiś sposób przedstawiony, był zalążek, na którym można było się wzorować. Tu będzie „Grey Man” 2.0. Liczy się tylko akcja nic poza tym, zero logiki i głębi, zero budowania postaci i relacji między nimi. Ostatnio z takich filmów udała się moim zdanie „Czerwona Nota”, ale tam chyba sporo roboty zrobiło poczucie humoru Reynoldsa.
SithFrog: Nic nie będzie tak złe jak “Grey man”, po prostu nie ma takiej opcji. Tamten film to taka porażka, że nie mogłem się pozbierać po seansie. W trakcie czułem jak opuszcza mnie chęć do życia. Tutaj jest potencjał na mocne 6/10 i pomieszanie kina akcji z kinem świątecznym. Dam szansę.
Thunderbolts* (polska premiera 1 maja 2025)
kuba: MCU się skończyło odcinek 1256. Wygląda to co najmniej fatalnie. Większość bohaterów dostała póki co w całym uniwersum tyle czasu, co kot napłakał. Czy ktoś, kto nie siedzi na co dzień w Marvelu, pamięta jeszcze Taskmastera? A ta Kobieta-Duch czy Ant-Man z ekipą nie mieli jej uleczyć? Dodatkowo ten groteskowy Red Guardian, który co prawda w „Czarnej Wdowie” miał kilka dobrych tekstów, ale tu nie zanosi się na powtórkę. Dodatkowo w polskim dubbingu w ogóle nie da się tego łamanego rosyjskiego słuchać. I pewnie tylko Bucky będzie trzymał poziom, no ale on pamięta jeszcze stare, dobre czasy. Czasy kiedy w MCU robiło się dobre filmy, producenci mieli cierpliwość do swoich opowieści, a podbudowa postaci była jednym z najważniejszych elementów sukcesu franczyzy.
Crowley: Wyczuwam katastrofę milordzie. Nic się tu nie zgadza. Ani bohaterowie, którzy tak jak pisze kuba, mieli dotąd tyle czasu antenowego, że nawet fani MCU mogą ich nie kojarzyć. Ani kopiowanie formuły “Suicide Squad”, bo to wygląda bardziej na poziom tej pierwszej wersji z Willem Smithem, niż tej drugiej, Jamesa Gunna. Jeszcze te kretyńskie “ruskopodobne” akcenty i absolutnie obleśny Red Guardian. Będzie powtórka z “Marvels”.
kuba: Sam wątek antybohaterów byłby spoko. Tylko, że nie mamy tu choćby jednego antybohatera. Wszyscy z nich zostali już przez Marvela wygłaskani. Duch przecież sprzymierzył się z “rodziną” Ant-menów, siostra wdowy pogodziła się z Nataszą i w sumie to jest po stronie dobra. Nikt z tych bohaterów nie musi zawracać ze złej ścieżki, bo wszyscy już to zrobili. A przecież o tym właśnie powinien być ten film. O zwycięstwie jasnej strony mocy nad tą ciemną, która powinna buzować w każdym członku ekipy.
Crowley: To na razie teaser, więc pewnie dlatego w zasadzie niewiele pokazuje. Tylko pierwszy zwiastun „Kapitana Ameryki 4” był nawet przyzwoity i wprowadzał całkiem fajny klimat międzynarodowych zakulisowych rozgrywek. Tu mamy tylko jakichś dziwaków bez celu i całkowicie się zgadzam ze stwierdzeniem, że oni są strasznie mało “anty”, jak na antybohaterów.
kuba: I jeszcze jedna kwestia. Czy mi się wydaje, czy sformowanie tej ekipy będzie mocno przypadkowe? To po pierwsze, a po drugie: póki co nie widzimy tego, od którego ta ekipa wzięła swoją nazwę. Gdzieś czytałem, że generał Ross nie będzie zaangażowany w życie i twórczość “anty-bohaterów” Marvela, ale to chyba nie może być prawda.
SithFrog: To ja pójdę pod prąd. Jestem umiarkowanie zainteresowany projektem. I moje podkochiwanie się we Florence Pugh nie ma tu (aż takiego) znaczenia. Ekipa wyrzutków, mało znane postaci, mało znane gęby (poza Pugh i Harbourem). Wiem, że to już było grane, ale właśnie Suicide Squad jest dowodem na to, że da się prawie to samo zrobić raz beznadziejnie, a raz całkiem dobrze. Dodatkowo nie czuję tu sztucznego pompowania tematu jakąś “ideą”. W “Wakanda Forever” miała być trochę jazda na hołdzie dla Bosemana, trochę “nadchodzi era dziewczyn”. W “Marvels” było tak feministycznie, że aż nikt do kina nie poszedł. Jest wielka pompa, że Harrison Ford będzie w nowym “Kapitanie Ameryka”, a… na “Thunderbolts” nikt nie czeka, nikt nie liczy. Może akurat to się uda? Wbrew przedmówcom – trzymam kciuki.
SithFrog, nie jesteś na czasie. W USA kampania polityczna przenosi się również do kina. Prawica wypuściła Reagana jako spot reklamowy prawicy, dosłownie laurkę dla dawnego prezydenta, słusznie zjechaną jako słaby film. Natomiast lewica w kontrze przygotowała Wybrańca jako wyśmianie Trumpa. Na ile to będzie udany film i na ile zgodny z faktami to się niedługo dowiemy, ale zapowiada się na przynajmniej oglądalny w przeciwieństwie do Reagana, który jest na poziomie naszego filmu Gierek. Te filmy powstały na czas wyborów.
Hehe, widzę że w Hollywood wszystkie ręce na pokładzie przeciw Trumpowi. Nie wiem po co, skoro i tak skręcą wybory. Właśnie gubernator Kalifornii podpisał ustawę zakazującą żądania od wyborców okazywania dowodu tożsamości przed oddaniem głosu w komisji wyborczej. Tylko w Ameryce! – jakby zawołał Don King. 😀
Jeśli Trump nie wygra tych wyborów, to na własne życzenie, bo kampanię ma słabiutką. Przynajmniej tak to u nas opisują. Kamila zresztą też wygląda, jakby nie chciała wygrać, ale to akurat mnie nie dziwi, bo charyzmy ma tyle, co krasnal ogrodowy.
Nie ma co się przywiązywać do tego co u nas piszą, bo nasze media już dawno przestały być czymś więcej niż partyjnymi jaczejkami. Czytam co pisze Elon Musk, Cejrowski i inni ludzie stamtąd, ale też trzeba brać poprawkę na to, że nie są obiektywni. Kampania Trumpa nie wygląda najgorzej, bo sporo mu nadrabia ten Vance, Kamala nie ma kogoś takiego. Ale w sumie co to za różnica, jak idzie kampania, skoro wybory i tak nie będą uczciwe? Kamala wygra, bo musi wygrać. Bo tak chce lewicowy amerykański establishment, który nie zamierza rozstawać się z władzą. I żadne „wybory” nie mogą im w tym przeszkodzić. Myślisz, że po co wpuszcza się te setki tysięcy nielegalnych imigrantów, jak nie po to, żeby głosowali na demokratów? Demokracji, jaką znaliśmy, możemy już pomachać papa.
„Ale w sumie co to za różnica, jak idzie kampania, skoro wybory i tak nie będą uczciwe?”
A ziemia jest płaska 😉
Tak? To powiedz mi czemu innemu, jeżeli nie skręceniu wyborów głosami nielegalnych imigrantów, ma służyć ta ustawa? –> https://dorzeczy.pl/swiat/639223/usa-kalifornia-zakazuje-identyfikacji-wyborcow-elon-musk-komentuje.html
Płaska ziemia… Zabiorą wam wpływ na cokolwiek, zanim w ogóle zauważycie. :/
Kalifornia i tak jest Demokratów i nic tego nie zmieni. Nie ma więc wielkiej różnicy czy Harris wygra tam dwoma milionami czy piętnastoma. Tak naprawdę najważniejsze, że w Georgii udało się, po kabarecie z poprzednich wyborów wprowadzić, że trzeba tam okazać jakiś dowód, że ty to ty a nie wolna (nomen omen) amerykanka. Ciekawe jak sytuacja na Florydzie (z tym ogromnym huraganem) wpłynie na wyniki w tym stanie, jak to będzie z komisjami i tak dalej. Ogólnie wydaje mi się, że tym razem w przeciwieństwie do poprzednich wyborów przewaga na korzyść jednego kandydata będzie tak duża, że nie będzie podstaw do protestów.
Tak samo można by zapytać po co skręca się wybory w Rosji, skoro nawet zachodni obserwatorzy przyznają, że rzeczywiste poparcie dla Putina kręci się na poziomie minimum 60%? Odpowiedzi są dwie. Na wszelki wypadek i od przybytku głowa nie boli. Kalifornijska ustawa nie jest dla samej Kalifornii, ale ma być przykładem dla innych stanów. W większości stanów można głosować bez okazywania jakichkolwiek dokumentów. Nie ma też żadnych spisów wyborców względem miejsca zamieszkania, więc można cały dzień chodzić od komisji do komisji i głosować, nie będąc nawet Amerykaninem. Skoro w Kalifornii pytanie o to będzie prawnie zabronione, to w innych stanach i okręgach (zwłaszcza rządzonych przez demokratów) będzie przynajmniej niewłaściwe i w złym guście. Po to jest ta ustawa.
Piszesz kompletne brednie nie mające związku z rzeczywistością, nie, nie można w USA chodzić od komisji do komisji i głosować, ludzie mają za to zarzuty karne.
Faktycznie w USA próbuje się skręcić wybory. Robią to Republikanie próbując zmienić system wyborczy w Nebrasce, żeby Trump dostał wszystkie głosy elektorskie, czy jak Trump w 2020 próbując przeprowadzić zamach stanu.
To że ty, lewaczku, jesteś za głupi, żeby znaleźć w necie klika prostych informacji, nie oznacza, że to są brednie. Poczytaj sobie jak archaiczny i pełen dziur jest amerykański system rejestracji wyborców i sama procedura głosowania. To coś nie do pomyślenia u nas.
I w dupie mam Trumpa. Chodzi mi o demokrację. Dziś pieprzeni lewaccy zamordyści straszą Trumpem, jutro będą straszyć kim innym. Ku uciesze pożytecznych idiotów, takich jak ty. A wszystko po to, żeby zrobić z nas niewolników nie mogących decydować o sobie. Po to, żeby zdychający establishment utrzymał się przy władzy i korycie. W Europie wciąż te same koalicje chadeckie i socjaldemokratyczne rządzą już od 80 lat. I nie ma takiej siły, która by je wymieniła. Tworzy się jakieś egzotyczne bloki od prawa do lewa byle tylko nie wygrała partia popierana przez zwykłych ludzi. A tych się ogłupia lub po prostu terroryzuje, jak ostatnio w Anglii. I w USA próbuje się teraz wprowadzić to samo. A durnie się cieszą, że gnoi się Trumpa. Nie zauważają, że już nie mają wpływu na nic i o niczym nie mogą decydować. Nawet o tym, kogo sprowadza się do ich kraju.
„Elon Musk komentuje”
A nie, to super, autorytet światowy się wypowiedział. Zagorzały fanatyk Trumpa, który wywalił już ze 200 baniek na kampanię i nie ma dnia, żeby na Twitterze nie atakował Harris i nie popierał Trumpa. Tego samego Trumpa, który zagrzewał do puczu na Kapitolu. Dla mnie samo to powinno go wyeliminować z życia publicznego sądownie…
…i tak Robert, wiem, pucz też był udawany i ludzie zginęli na niby. Tak jak nie było covida, a szczepionki służą kontroli i depopulacji.
O filmach możemy pogadać, ale jak wchodzi polityka to masz wypowiedzi na poziomie szura i psycho-fana Konfederacji, niestety. Wszędzie lewactwo i spiski.
W Stanach będą normalne wybory i wygra ten, kto wygra. To samo było 4 lata temu i 8 lat temu. Jakby chcieli nie dopuścić do władzy Trumpa nielegalnymi metodami to by go uwalili w 2021 albo 2022.
covid? depopulacja?
Panie, tam nawet meteorologowie wysyłają huragany na przeciwników Trumpa! Polityczne huragany!
https://www.theguardian.com/us-news/2024/oct/11/meteorologists-death-threats-hurricane-conspiracies-misinformation
Kiedy myślisz, że jesteś na końcu internetu, a to nawet nie jest połowa.
Na odwrót. W zwolenników. Nic dziwnego, poziom inteligencji w USA spada drastycznie z roku na rok. Sami to sobie zrobili.
To jest piękne, bo rzucają te hasła Ci sami, którzy uważają, że człowiek jako 8-miliardowa populacja nie ma wpływu na klimat. Ale demokraci na pewno kontrolują huragany. No ma sens 😀
Polaryzacja w USA osiągnęła już dawno limit szaleństwa. Niestety, Polacy idą ich drogą.
Ludzie z polityki są tam i tu chorzy na głowę. Social media zrobiły swoje. Politycy tylko wykorzystują głupotę ludzi.
Tak. Dlatego chociaż tu nie skaczmy sobie do gardeł z powodu tych darmozjadów i szkodników.
„autorytet światowy się wypowiedział”
Ale co? To nieprawda, bo Musk skomentował? Tę wiadomość podawały wszystkie agencje prasowe na świecie. Nie wiem czemu ma służyć ta uwaga? Chyba tylko wyparciu sobie niewygodnej prawdy.
„pucz też był udawany i ludzie zginęli na niby”
Po pierwsze nie żaden pucz, tylko prowokacja służb specjalnych, które są w rękach demokratów. I niestety nie na niby. Ludzie się przyłączyli, bo wkurzeni byli fałszowaniem wyborów. Trudno się dziwić Amerykanom, skoro po chamsku odbiera im się demokrację. A Trump do niczego nie zagrzewał, gdyby tak było to już by siedział. Demokraci aż przebierają nóżkami, żeby mu cokolwiek przybić. Taka sama prawda, jak konszachty Trumpa z ruskimi. Jak już, to syn Bidena robił jakieś podejrzane dile z Chińczykami. Trumpa łatwo atakować, bo to bufon i idiota, ale to wcale nie znaczy, że druga strona to ta dobra.
„na poziomie szura i psycho-fana Konfederacji”
Ja i Konfederacja. LOL! 🙂 Dla Twojej wiedzy – szczepiłem się. Dwoma dawkami. Nie próbuj mnie szufladkować, bo za mało mnie znasz. Wam młodym wydaje się, że wszystko wiecie o świecie, a tak naprawdę za krótko żyjecie i za mało widzieliście, żeby wiedzieć o nim chociaż część. Ja żyję już wystarczająco długo i widziałem już wszystko co się widzieć dało. Żyłem pod rządami komunistów i ruskich. Widziałem na własne oczy państwo totalitarne i widziałem czas złodziejskich przemian ustrojowych. I potrafię właściwie ocenić to co widzę. Bo mam perspektywę. Wy nie macie. Widziałem już nie raz takich autokratycznych cwaniaczków jak ci amerykańscy demokraci i widziałem jak się zabiera narodom wolność kawałek po kawałku, najczęściej przy współpracy i uciesze tych narodów. Nie ma do tego nic żadna zasrana Konfederacja, bo to tacy sami gówniarze, którym się wydaje, że coś wiedzą. Pisałem wam tu parę lat temu, przy okazji wprowadzenia nowych wytycznych do Oscara, dokąd to wszystko zmierza. Że lewactwo próbuje zaprząc przemysł filmowy do swojej propagandy. Nie wierzyliście. Mówiliście, że nic takiego się nie dzieje. Popatrzcie na to co się dziś kręci. Na te wszystkie czarne małe syrenki i lesbijki Jedi. Kto miał rację? Teraz wam mówię, że demokracja zdycha na naszych oczach. Zarzynana przez ponadnarodowe korporacje i ich lewackie jaczejki. Ale wy wolicie niczego nie dostrzegać. Wasza sprawa. Za 10 lat złapiecie się za głowy i będziecie pytać, jak to możliwe, że do tego doszło? Właśnie tak.
Sorry, nie lubię gadać o polityce. Dlatego nie zapisałem się na wasze forum. Jestem tu, żeby rozmawiać o kulturze. Ale czasami niestety nie można zmilczeć.
Ćwiczenie logiczne, zamień ,,lewactwo” na dowolną inną grupę (żydów, komunistów, faszystów, kapitalistów) i zastanów się czy nie wpadasz w podobne pułapki teorii spiskowych jak całe pokolenia przez wieki. I czy wszystkie te teorie nie mają tylko uprościć chaotycznej rzeczywistości i dać proste odpowiedzi na bardzo zróżnicowane zjawiska z którymi się nie zgadzamy?
Nie wierzę w teorie spiskowe. Ludzie są za głupi i za podli, żeby tworzyć jakieś większe głęboko zakonspirowane struktury. Ale wierzę w grupy, które mają wspólne interesy. Oni mogą się żreć między sobą, ale robią wszystko, żeby tak ustawić świat, aby sprzyjał ich interesom. Jedną z takich grup są właśnie gigantyczne międzynarodowe korporacje, przekleństwo naszych czasów. One sobie po prostu wykupiły lewicę. Poprzez różnych Sorosów, Gatesów i Zuckerbergów. Poprzez fundacje, granty, stypendia i nagrody. Co robi dziś lewica? Czy pyta dlaczego 99% światowego bogactwa jest dziś w rękach 1% ludzi? Pyta dlaczego wielkie korporacje nie płacą podatków? Dlaczego wyprowadzają produkcję do krajów trzeciego świata, ewentualnie sprowadzają stamtąd pracowników, zastępując nimi naszych? Okupuje Wall Street? Żąda wprowadzenia podatku Tobina? Nie. Walczy o zmianę płci na pstryknięcie, zaimki dla „niebinarnych”, trzecie ubikacje i „prawa” transów do udziału w sportach kobiecych i odbywania kary w więzieniach dla kobiet oraz sprowadza nam na głowę imigrantów z całego świata. Z dawnych lewicowych ideałów pozostała im już tylko aborcja, bo ona nie przeszkadza nowym feudałom łupiącym ten świat w dalszym jego łupieniu. Dlatego nie nazywam ich lewicą tylko lewactwem. Pewnie że nie steruje tym żadna tajna kapituła wtajemniczonych zbierająca się w podziemiach jakiegoś zamku we Francji. Tym niemniej jednak to się dzieje. Jeżeli nic z tym teraz nie zrobimy to za kilkanaście lat będziemy żyli w świecie z Huxleya, Bradburego i Orwella. Niestety, mam szanse jeszcze dożyć. A na pewno dożyją moje dzieci.
A czym ta teoria o „lewactwie” różni się od większości teorii spiskowych? (prócz tego że uważasz ją za prawdziwą)
Tym, że to nie żadna teoria, tylko po prostu polityczne i gospodarcze trendy, dające się obserwować. Nie trzeba ku temu żadnej tajemnej wiedzy, niedostępnej zwykłym śmiertelnikom. Wystarczy słuchać telewizji, czytać gazety, przeglądać internet i wyciągać wnioski. No i jeszcze mieć pewną perspektywę czasową, o czym wspominałem, żeby dostrzegać zmiany. Równie dobrze mógłbyś za teorię spiskową uznać fakt, że przed wojną świat zmierza w stronę faszyzmu. I gdybyś wtedy żył to pewnie byś tak uznał. Przynajmniej dopóki jakieś czarne koszule czy inne SA nie powybijałyby ci zębów. 🙂
Zakładasz w tym wszystkim celowość i spisek jednej grupy przeciwko drugiej. Czyli nie różni się to za bardzo od wszystkich teorii, że światem rządzą żydzi/komuniści/itp. Tam też można było mówić, że Rotschildowie wykupili polityków i nakierowali na prawo pomnażające ich bogactwo.
Według mnie więcej w tym wszystkim chaosu spowodowanego dbaniem o własne interesy. Wielkie korporacje zarówno lobują lewicę jak i prawicę, żeby przechodziło korzystne dla nich prawo. Ale jakiegoś wielkiego „lewactwa” jak to ująłeś nie ma. Te firmy równie łatwo będą lobowały za prawem, które będzie uderzać w swoich rywali, więc tyle ze współpracy.
Celowość owszem, ale nie spisek. Ile razy mam powtarzać? Spisek zakłada zorganizowaną współpracę, a czegoś takiego tu nie ma. Wielkie korporacje dbają o interesy, jak sam powiedziałeś, to jedyne co je łączy. Tyle że ich interesy są zbliżone i zakładają właściwie to samo. Przerobienie ludzkości na bezmyślną konsumencką masę. Ludzi których nic nie łączy, którzy nie mają nic własnego i nastawieni są wyłącznie na zaspokajanie przyjemności, których korporacje dostarczą w zamian za pracę. Dlatego właśnie lewactwo. Bo jest przeciw rodzinie, przeciw więziom społecznym i wynikającym z nich obowiązkom, przeciw religii. Bo promuje niczym nie ograniczony seks i przyjemności. Wreszcie dlatego, że jest przeciw własności. Po co ci własny samochód i mieszkanie skoro możesz wynająć od korporacji? Walka o klimat też ma swoje zadanie. Wymusza normy, które wielkie korporacje spełniają bez trudu, ale zabijają wszelką mniejszą konkurencję. Zaś prawacy to kiepscy konsumenci. Lubią pracować na swoim, posiadać rzeczy na własność, a co gorsza pakują wszystkie pieniądze w te swoje patriarchalne rodziny i dzieciary, zamiast radośnie konsumować. Nie lubią też stukać się na prawo i lewo, każdy z każdym, bo im ten średniowieczny kościół wciska jakieś bzdury o moralności. 🙂 Plotą też o jakichś obowiązkach względem ojczyzny i społeczeństwa, podczas gdy każdy nowoczesny człowiek wie, że jedynym obowiązkiem jest być szczęśliwym i zaspokajać wszystkie swoje popędy.
Ćwiczenie myślowe, spróbuj opisać jak stereotypowe osoby prawicowe pasują do idealnego według ciebie świata korporacji. Zrób to uczciwie, a nie na zasadzie wypisywanie + po jednej a – po drugiej stronie, to zobaczysz, że korporacje wykorzystują obie ideologie. A jak korzystają ze wszystkiego na raz, to może nie korzystają w sposób zorganizowany z niczego?
To w takim razie ja tobie zadam ćwiczenie. Poszukaj i powiedz mi które – oraz w jaki sposób – korporacje wspierają jakiekolwiek szeroko rozumiane prawicowe ruchy czy prawicowe przedsięwzięcia? Bo wspierających ruchy lewicowe jest multum. Od sorosowej fundacji Batorego u nas, po zarejestrowaną przy amerykańskim kongresie organizację lobbystyczną (w USA jest taki obowiązek, dzięki temu o tym wiemy) wspierającą ruchy LGBT, do której zapisanych jest przeszło czterysta największych na świecie firm. Na czele z Coca Colą, Disneyem, Facebookiem, Googlem itd.
Wspierają to co im w tabelkach wychodzi, że się opłaca pod kątem marketingu. A dziś opłaca się zmienić kolor loga w czerwcu, chyba że to oddział na bliskim wschodzie. Tak samo opłaca się mówić o zrównoważonym rozwoju i odpowiedzialności klimatycznej, bo to mało kosztuje a to dobry pijar. To co kosztuje to lobbing partii politycznych, a tutaj pieniądze idą po równo.
Do tego trzeba pamiętać, że marketing wielkich firm jest dość ociężały i jak w latach 90. spadała na nie krytyka, że za mało się angażują społecznie, to teraz spada krytyka że za bardzo. Ale już idą zmiany, Musk je dość dobrze wyczuł i teraz kreuje się na jakiegoś zbawcę prawicowych wartości, mimo że wcześniej kładł pieniądze na obie partie.
A ponieważ nie zadałeś sobie trudu odpowiedzi na moje ćwiczenie to podam odpowiedź:
Prawicowy konsument jest idealny, bo jako konserwatysta jest przyzwyczajony do jednego produktu i nie chętnie go zmienia, więc nie trzeba się starać utrzymywać jego jakości. Jest za tradycyjnym modelem rodziny, więc wystarczy przekonywać mężczyzn, głowy domu, a cała rodzina będzie konsumować dany produkt. Do tego jest indywidualistą, nie interesującym się dobrem wspólnym, więc nie trzeba dbać o marketing w tych kwestiach. Wreszcie jest statystycznie osobą mniej wykształconą, więc łatwiej wciskać mu kit o super właściwościach danego produktu.
Oczywiście jest to hiperbola i nie jest to prawda o każdej osobie o prawicowych poglądach. Ale to opis w podobnym stylu jaki dałeś do osób o poglądach lewicowych. Moim celem jest tylko pokazać, że ten medal ma dwie strony i upraszczasz rzeczywistość pod własne poglądy na ten temat.
To żadna odpowiedź, tylko parę banałów. Ale mimo wszystko i tak odpowiedziałeś. Nie ma takich korporacji, prawda? Może z wyjątkiem Muska, wspierającego kampanię Trumpa. Choć tak naprawdę Trump ma z prawicowymi wartościami niewiele wspólnego, ale niech będzie. Musk się obraził na establishment i transów, więc robi na złość swojemu środowisku.
W sumie każda firma produkująca samochody spalinowe daje reklamy, które można uznać za prawicowe. Indywidualizm, rodzina, wolność.
Tak samo firmy wakacyjne, te same trzy prawicowe wartości.
Można tak bez końca wymieniać, ale zaraz odpowiesz że nie o to chodzi, bo to przecież normalne. Tak samo jak normalne w usa są ruchy lgbt. Jeśli jednak szukasz firm które będą się reklamować zakazem aborcji czy paleniem gejów to się zawiedziesz, bo marketing zawsze trzyma się daleko od kontrowersyjnych tematów.
A Musk bardziej mówi że jest prawicowy, niż taki jest.
Nie, ja w ogóle nie mówię o reklamach. Co ma piernik do wiatraka? Wiadomo, że w reklamach trzeba sprzedać towar, a klient jaki jest taki jest i trzeba do niego wyjść. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Nie dziwota, że się nie możemy dogadać. :/
A czym jest jakakolwiek działalność publiczna korporacji jak nie reklamą? W tym samym celu IKEA ogłasza swoje inkluzywne polityki w jakim puszcza reklamę w telewizji. Korporacje chcą dotrzeć zarówno do prawicowych jak i lewicowych konsumentów, dla nich bez różnicy. Bez jakiegoś wielkiego spisku aby wspierać jedną stronę i doprowadzić do jakieś mitycznej korporacyjnej antyutopii.
Zupełnie nie masz racji. Czym innym jest reklama do już istniejących dzisiaj grup klientów, a czym innym jest „hodowanie” sobie klientów (i pracowników) przyszłych, a o tym ja tu właśnie mówię. Temu służą te wszystkie inkluzywne polityki korporacji, fundacje przekazujące kasę na działalność lewackich jaczejek, sponsorowanie określonych wydarzeń kulturalnych itd.
Moja matka mówiła tak samo, z tym że ona jest z drugiej strony barykady 😂
Faktycznie mówiono wiele lat temu że będzie dramat. No cóż. Z tym że dla mnie to takie gadanie jak typów od „zaraz będzie wojna, kryzys i masakra”. Prędzej czy później się coś wydarzy. Przeczuwając katastrofę zawsze się ma duże szanse by coś odgadnąć 😁
Kino zeszło na psy, agenda goni agendę. Na szczęście jest jeszcze wielu którzy nie chcą grać w tę grę.
Robert, staraj się proszę nie wyzywać bezpodstawnie ludzi od lewaków, to może nikt nie nazwie Cię szurem-konfederatą. Z tego co kojarzę, to co tydzień jest koniec świata i zgniły establishment. Kiedy demokracja w USA miała się dobrze, jak Trump wygrywał w 2016 za pomocą big data, przy oklaskach obcej agentury, czy jak przekręcano Ala Gorea w 2000? Co to jest partią zwykłych ludzi, bo ten koncept mnie ciekawi? Każdy ustrój polityczny po czasie karleje i się wypacza i demokracja nie jest tu wyjątkiem.
Nikogo z obecnych tu nie nazwałem lewakiem, poza jedną osobą, która twierdziła, że piszę brednie. Bezpodstawnie, bo wszystko co napisałem miało miejsce. Turystyka wyborcza to fakt. Nawet u nas pokazało się to zjawisko, a co dopiero w USA, gdzie brak obowiązku meldunkowego i konkretnego dokumentu tożsamości znacznie to ułatwia. W necie opisane są sposoby jak to się robi. Podczas ostatnich wyborów nie było to jeszcze na masową skalę, ale takie ustawy jak ta kalifornijska pokazuje, że teraz już może być. Te bzdury o ruskiej agenturze sobie daruj, bo to śmieszne. Ale powiedz w jaki sposób przekręcono Ala Gore’a?
Odnośnie do Gorea, to chodzi o dość słynne orzeczenie Sądu Najwyższego, który zakazał ponownego przeliczenia głosów na Florydzie, gdzie różnica głosów wynosiła mniej niż 1k. https://en.m.wikipedia.org/wiki/2000_United_States_presidential_election_recount_in_Florida.
Sądowi Najwyższemu chodziło o to, że w jednych okręgach głosy ponownie przeliczano , a w innych nie. Nie można było tego uznać. Głosy już raz policzono i causa finita. Nikt nikogo nie oszukał. Głosowali prawdziwi, istniejący Amerykanie. Raz. Nie było takich wałów jak cztery lata temu. Kontrowersje wynikają z tego, że różnica między kandydatami była tak mała, chyba pierwszy raz w historii. Była nawet jakaś komedia na ten temat.
W ogóle jak tak sięgam pamięcią to chyba źle zaczęło się dziać z amerykańską demokracją od czasów prezydentury Clintona. On i jego żona to wyjątkowo toksyczna para szkodników. Zaczęło się od gówniarskich numerów z wyrywaniem niektórych literek z klawiatur przez odchodzącą ekipę Billa, a doszło do odmawiania niektórym prawa do udziału w demokracji, obrzucając ich mianem populistów. A kto to populista? Ten, który nie podoba się wszechmocnej Hillary. :/
Przed wyborami w 2016 roku któraś polska telewizja puściła późnym wieczorem dokumenty o Trumpie i Clinton. Obydwa bardzo krytyczne, ale nie paszkwile, tylko solidne, oparte na faktach biografie. Nie mam pojęcia, co to były za filmy ani czyje, ale cieszę się, że je obejrzałem zupełnie przypadkowo.
Hillary rzeczywiście miała ogromny wpływ na władzę w USA i tak naprawdę była szarą eminencją za prezydentury Billa. Ma bardzo dużo za uszami.
Z kolei Trump to nie żaden genialny przedsiębiorca i strateg, tylko spryciarz i krętacz, który cudem uniknął bankructwa.
Trump był słabym prezydentem. Nie złym, ale właśnie słabym. Nigdy nie zapomnę mu braku reakcji na zbombardowanie przez Iran amerykańskiej bazy na Bliskim Wschodzie. Kurwa, toż to coś nie do pomyślenia za Reagana. :/ Nigdy też nie potrafił przeforsować żadnego ze swoich pomysłów zapowiadanych w wyborach. Z naszego punktu widzenia ma jednak dwie niezaprzeczalne zalety. Przede wszystkim nie jest prezydentem „resetu” i nie lubi Niemców. Jeżeli wygra Kamala to tak naprawdę będziemy mieli czwartą kadencję Obamy (a raczej jego staffersów), kolejny reset z Rosją i pozostawienie Europy Niemcom.
@Robert Snow, mówiono że za Trumpa demokracja w USA upada, mówiono że za Busha, mówiono że za Clintona. Uwielbiany dziś przez nas Regan miał być pionkiem, który skończy z amerykańską wolnością, a ile złego zrobił dla systemu Nixon? A jak bezkarnie działały sobie służby za Johnsona? A jak bardzo demokratyczny był okres czerwonej paniki i McCarthego? A co z pomysłami Roosevelta na reformy społeczno gospodarcze prosto z faszystowskich Włoch (zatrzymane przez sąd najwyższy)?
W skrócie mówiąc, w USA walka o władzę zawsze była zacięta i każda ze stron naginała zasady. Nie wyciągałbym wniosków, że nasze czasy są jakoś wyjątkowe pod tym kątem. System ma wady, ale obie strony na równi je wykorzystują. Będzie trochę zamieszania, krzyczenia i protestów, a potem się to rozejdzie. Fanatycy będą wierzyć w „ukradzione wybory” lub „uratowanie demokracji”, ale za dużo to nie zmieni.
Dokładnie właśnie dzięki takiemu myśleniu ludzie stają się niewolnikami. Jak Rosjanie. Gładko przeszli od demokracji lat 90 po status mięsa armatniego w machinie zamordystów. Stoimy w naszej łódce po kolana w wodzie, ale co tam. Przecież wciąż płynie. Zresztą zawsze przeciekała. Pamiętaj, sytuacja w której tyrania zostaje wprowadzona nagle, na lufach karabinów, jak u nas w 1945, zdarza się w historii bardzo rzadko. W 90% to proces powolny, ledwie zauważalny, często przy współudziale samych obywateli. Jednorazowo tracą niewiele, więc łatwo im się z tym pogodzić. Zwłaszcza gdy coś dostają w zamian, np. poczucie bezpieczeństwa albo siły. Pamiętamy co było po 1945, ale mało kto pamięta jak było przed 1939. Jak sanacja stopniowo wprowadzała autorytaryzm i kroczek po kroczku zmierzała w kierunku państwa totalitarnego. Od poziomu włoskiego faszyzmu dzieliło nas dosłownie rok/dwa. Po jakim czasie osiągnęlibyśmy zamordyzm hitlerowskich Niemiec? Góra po kilku latach. W USA te procesy płyną wolniej, bo demokracja jest sercem i duszą tego kraju, zresztą Anglosasi mają swoją specyfikę, ale zmiany już widać. Obserwuję USA od czasów prezydentury Cartera i uwierz mi – to nie jest ten sam kraj. Zawsze były tam świństwa, wpadki i afery, ale inny był sposób myślenia Amerykanów. I o demokracji i o swoim kraju.
To poczytaj co było przed Carterem za Johnsona i Nixona; albo jeszcze wcześniej za Roosvelta. Tylko zachowaj perspektywę że propaganda była bardziej toporna w przeszłości i wykorzystywała różne mechanizmy. Ale koniec końców chodziło o zdobycie lub utrzymanie władzy. Mechanizmy polityczne w usa są co do zasady dość stabilne; przy bardzo niestabilnych nastrojach społecznych.
Co do procesów prowadzących do państwa totalitarnego, to nie masz racji. II RP nigdy nie osiągnęłaby poziomu totalitaryzmu III Rzeszy bo rząd nie cieszył się poparciem społecznym. Najpewniej gdyby nie II WŚ to z czasem rozsadziłyby ją konflikty etniczne. Autorytaryzm zawsze jest wprowadzany siłą, bo musisz uciszyć osoby nie zgadzające się z tobą. Można to zrobić po cichu, prawda; ale zawsze musisz jej użyć. Żeby jednak ta opozycja była na tyle mała, że nie przerodzi się to w wojnę domową to potrzebujesz potężnego kryzysu który zatrzęsie porządkiem publicznym. Tak potężnego, że osoby przejmujące autorytarną władzę nie będą traciły podstaw ekonomii kraju w wypadku wojny domowej.
Wiem co było przed Carterem. Kiedyś politycy stosowali różne chwyty, ale nie odmawiali przeciwnikom prawa do udziału w demokracji. Nie nazywali każdego spoza liberalistycznego establishmentu „populistami” i nie spychali na margines. Nie montowali przeciw nim egzotycznych koalicji od bolszewików po prawackie jaczejki aby tylko utrzymać się przy władzy, jak dzisiaj w Europie. To się zaczęło dopiero niedawno.
Widzę, że mało wiesz o II RP. Słyszałeś o kulcie Piłsudskiego? O sanacyjnych bojówkach? O zamordowaniu generała Zagórskiego? A rząd miał bardzo duże poparcie. Miał też zajadłych wrogów, to prawda. Ale oni byli stłamszeni. Znakomita większość szczerze śpiewała: „Nikt nam nie ruszy nic, nikt nam nie zrobi nic, bo z nami Śmigły, Śmigły, Śmigły-Rydz!” Jak nie przymierzając dzisiaj „Silni Razem” 🙂
Egzotyczne koalicje aby odizolować jakąś partię zawsze miały miejsce i na pewno nie jest to zjawisko nowe. Poczytaj więcej o Włoszech czy Francji (i pewnie wielu innych) gdzie robiono wszystko aby nie dopuścić do rządzenia partii komunistycznych. Poczytaj o tym jak w Niemczech czy Grecji delegalizowano partie neofaszystowskie.
Określenie „partia populistyczna” zostało wymyślone jako element zwykłej walki o władzę i demonizacji przeciwników, coś co polityka zna od zarania dziejów. Dopisywanie do tego głębszej ideologi jest bez sensu.
A o II RP wiem całkiem dużo, na przykład to, że było to państwo rządzone przez zwężającą się elitę mieszczańsko-szlachecką, które nie robiło zbyt dużo dla większości chłopskiego społeczeństwa (które potem powitało z umiarkowanym optymizmem władze prl-u, obiecujące poprawę ich losu). Do tego kwestie mniejszości narodowych, które czekały tylko na okazję, żeby podważyć władzę. Gdyby nie wojna to w najlepszym scenariuszu mielibyśmy sytuację jak w Hiszpanii, w najgorszym jak w Bośni.
Pewnie że miało miejsce. Czy ja mówię, że dzieje się teraz coś wyjątkowego w historii? Po prostu kończy się okres w miarę stabilnej demokracji a zaczyna okres kolejnego flirtu z totalitaryzmem. Hasełko „nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale zginę za to, żebyś mógł je głosić” jest już nieaktualne. Teraz w kogoś takiego wali się ustawą o mowie nienawiści i zamyka do pierdla.
Z tą II RP też się kiepsko dogadujemy. :/ Ja tobie, że sanacja zmierzała prostą drogą w stronę totalitaryzmu, a ty mi o niedoli chłopów i mniejszościach narodowych. Zupełnie nie o tym mówiłem.
W Hiszpanii był totalitaryzm, więc wg Was możliwy scenariusz był ten sam.
To napiszę to proście, w związku z przywołanymi przeze mnie czynnikami, II RP nie byłaby wstanie dojść do takiego poziomu totalitaryzmu jak III Rzesza, bo rozpadłaby się wewnętrznie za nim by to nastąpiło (przy braku agresji z zewnątrz, bo realistycznie to któryś z sąsiadów by te zamieszki szybko wykorzystał).
Robert, wydaje się, że bardzo mało polegasz na faktach historycznych, a dużo na swoim wyobrażeniu o II RP. Badacze są raczej zgodni, że OZN nie uzyskał powszechnego poparcia społecznego, zresztą opozycyjny OWP również nie. ’36, to okres buntów chłopskich, w które zaangażowanych było kilka milionów polskich chłopów (EJM zwraca na to uwagę). Mam wrażenie, że niektóre fakty wymyślasz, niektóre ignorujesz, a z niektórych wyciągasz wnioski przeciwne do oczywistych, stąd trudno jest z tobą prowadzić dyskusję.
@EJM
Aha, czyli według ciebie totalitaryzm jest możliwy tylko w kraju gdzie chłopi żyją dostatnio, a mniejszości narodowych nie ma? Lenin i Stalin byliby zdumieni…
@Schamman
To wy wkręcacie sobie jakieś bzdury o II RP. Poczytajcie trochę o tym okresie i dopiero rozmawiajmy. Nie twierdzę, że sanację kochali wszyscy. Miała licznych zaprzysięgłych wrogów, ale pod koniec lat 30 już całkowicie spacyfikowanych i stłamszonych. Sytuacja trochę jak dzisiaj z Tuskiem i PiSem, tylko że ówczesnych „Silnych Razem” była zdecydowana większość. Poczytajcie np. jakie było poparcie dla polityki rządu wobec Niemiec. To z tego wzięły się te wszystkie hasełka typu „nie oddamy nawet guzika”. Sanacja celowo utrzymywała naród w hurrapatriotycznej histerii. Ludzie wręcz pragnęli wojny. Zarówno rząd jak i naród byli pewni zwycięstwa. Lata piłsudczykowskiej propagandy zrobiły swoje. Dlatego nie było mowy o żadnych ustępstwach wobec Hitlera, choć rozsądek nakazywał co innego. Ale wtedy sanacja utraciłaby poparcie i władzę.
Robert, czym innym jest poparcie dla polityki rządu (w danym aspekcie), a czym innym dla rządu. Obecnie większość partii popiera płot na granicy, większość społeczeństwa również, ale jakoś większość nie popiera rządu. Podobnie było z propozycją Niemiec, która po kilku miesiącach przemieniła się w ultimatum. Poparcie dla sensacji było ograniczone, a sama senacja wewnętrznie podzielona. Rydz opierał się na OZN i miał jedynie częściowe poparcie w obozie senacyjnym, również w wojsku. Mam nadzieję, że chociaż z tym stwierdzeniami jesteś w stanie się zgodzić. Oczywiście możesz mnie wysłać do czytelni, ale coś czuję, że czytam i zapamiętuję troszkę inaczej niż Ty.
Owszem, z faktami się zgadzam. Ale niekoniecznie z interpretacją. Przede wszystkim patrzysz na rządy sanacji z punktu widzenia dzisiejszego historyka, a powinieneś z punktu widzenia ówczesnej ulicy. Dla zwykłego Polaka pod koniec lat 30 te niuanse na szczytach władzy były albo niezrozumiałe albo po prostu nieznane. Dla naszej rozmowy istotne jest, że rządy szeroko rozumianej sanacji aż do wybuchu wojny nie były w najmniejszym stopniu zagrożone. Ba, mogły nawet pochwalić się pewnymi sukcesami, zwłaszcza gospodarczymi.