Seriale

The Boys (sezon 4 odcinki 1-3)

The Boys powrócili!

Chyba żadna tegoroczna premiera nie jarała mnie tak, jak powrót Chłopaków. Ten serial to złoto, który nawet jeżeli miał słabsze momenty, to obietnica rozróby i jazdy po bandzie rekompensowała braki. Dodatkowo jest to kawał dobrego kina, ze świetnym montażem, muzyką, humorem i doskonałą grą aktorską. Absolutna topka wśród seriali. Mój apetyt wzrósł jeszcze bardziej, (nie sądziłem, że to możliwe, ale tak się stało) po premierze genialnego trailera.

Nawet fatalne moim zdaniem Pokolenie V wziąłem za wypadek przy pracy, słabszy okres producentów. Stało się tak, bo pod względem technicznym wciąż wszystko się zgadzało, tylko dzieciaki zamiast dorosłych superbohaterów zwyczajnie (wbrew temu, co myślą ludzie odpowiedzialni za ten projekt) nie pasują do konwencji. Ich problemy, walka, szkolne traumy, young adult w świecie Billego Butchera? Nie, nie i jeszcze raz NIE.

UWAGA! DALSZY TEKST BĘDZIE ZAWIERAŁ SPOJLERY Z PIERWSZYCH TRZECH ODCINKÓW CZWARTEGO SEZONU!

Departament brudnych zagrywek

Pierwszy odcinek. Kurcze… Jestem totalnie rozdarty. Zaczęło się wspaniale, wszystkie pionki na swoich miejscach. Co prawda parę osób delikatnie się zmieniło (nie, nie chodzi mi tylko o Moriarty, Marvin „Cycuś” bardzo schudł i wygląda mocno inaczej, niż dotychczas), ale wydaje się, że wróciliśmy z fabułą od razu na właściwe tory. Moją uwagę zwrócił powrót do formy Francuza, mojej ulubionej postaci z pierwszego i drugiego sezonu, który niestety w trzecim został mocno niekorzystnie przeorany.

Chłopaki jak zwykle mają plan i jak zwykle wszystko rozłazi im się od pierwszych sekund jego wprowadzania. Niesubordynacja, granie pod siebie, miłość do improwizacji. To wszystko charakteryzuje grupę walczącą z superbohaterami. Zapowiadało się świetnie, szkoda tylko, że twórcy postanowili koncertowo to spaprać.

Pierwszy raz w historii tego serialu mam wrażenie, że coś zostało tu wciśnięte na siłę. Że twórcy zamiast iść swoją drogą, posłuchali głosów z zewnątrz i poszli z trendem. Chodzi mi o wątek Francuza, tego samego, którego przed chwilą chwaliłem. Minęła chwila i dostałem za to po głowie. Okazuje się bowiem, że nagle związek Frencziego i Kimiko nie ma sensu. Że pan i pani do siebie nie pasują, bo jak mają do siebie pasować? Przecież pan lepiej pasuje do innego pana. Wszystko, co działo się między Kimiko i Francuzem, zostaje bezzasadnie zakulisowo odwrócone o 180 stopni. I niestety wątek członka grupy i jego kochanka będzie jednym z ważniejszych na początku sezonu.

Depresja gangst… superbohatera

Na szczęście są też inne wątki, choć póki co scenariusz nie pozwala im do końca wybrzmieć. Ojczyznosław zmaga się ze swoimi problemami. Jak radzić sobie z upływającym czasem, z przemijaniem, ze swoją manią wielkości, z demonami przeszłości, ale przede wszystkim jak być dobrym ojcem?

Jest kilka mocnych scen pokazujących, jak bardzo nieprzewidywalny i rozchwiany staje się lider „Siódemki”. Swoją drogą prawie nigdy w „Siódemce” nie ma siedmiu osób, notorycznie jest tam jakiś wakat. Na początku czwartego sezonu obok Ojczyznosława jego grupę tworzą niezniszczalny A-Train, który jest idealnym, podręcznikowym przykładem ludzkiej chorągiewki; absurdalny „Deep”, który nie pasuje kompletnie do niczego, typowy korpo-człowiek o wysokim stanowisku, który umie się ustawić (inna sprawa, że, nie wiedzieć czemu, każdy chce tuszować jego wybryki i błędy); czwartym i ostatnim członkiem jest… tudum! Black Noir, ale o nim nieco później.

Ojczyznosław nieco wyżywa się na swoich „kumplach”. Potrzebuje kogoś na swoim poziomie, bo póki co nie może na nikogo liczyć. O ten wątek raczej nie ma się co bać, pole do popisu jest tu szerokie. Na razie sytuacja rozwija się powoli, ale nie mam wątpliwości, że to się obroni.

Paktowanie z diabłem

Drugim wątkiem jest próba nawiązywania sojuszy ponad sojuszami. Ależ nam tutaj producenci nakombinowali! Niestety przy okazji tych negocjacji wychodzi na jaw, że „Pokolenie V” wcale mi się nie przyśniło. Ten serial naprawdę powstał i będzie się przeplatać ze światem „The Boys”. Butcher kombinuje, knuje, ale ostatecznie jak zwykle nawet on sam nie może przewidzieć, co wybierze. Na ekranie pojawia się Jeffrey Dean Morgan. Choć póki co jego postać to wielkie rozczarowanie, to jednak jedno jego zdanie jest warte zapamiętania „Panie, a kto to panu tak spie…ł”. Mam nadzieję, że nie będę tego zdania powtarzał po finale tego sezonu.

Napisałem o rozczarowaniu postacią Morgana. Powiem szczerze, trochę liczyłem na Butchera-bis. Na bezwzględnego, nieco szajbniętego kozaka z ogniem w oczach. Tymczasem dostajemy sztywnego agenta, który ma niewiele ciekawego do powiedzenia.

Jednak nie tylko Butcher próbuje paktować z diabłem. Ojczyznosław idzie krok dalej, sprowadza diabła do domu i oddaje mu połowę królestwa. Chemia pomiędzy najpotężniejszym superbohaterem i najmądrzejszą superbohaterką jest nieprawdopodobna. Na planszy pojawia się nowa, potężna figura, która od razu całkiem nieźle porusza się po zdradzieckim gruncie. Dostajemy obietnicę naprawdę dobrego i nieprzewidywalnego wątku.

Mimo wszystko pierwszy odcinek to finalnie nie jest dobre otwarcie. Jest średnio, brakuje charakterystycznego humoru oraz mocy. Widać, że twórcy jeszcze nie otrząsnęli się po Pokoleniu V. Wypadli z wprawy tworząc dwudziestominutowe odcinki i pokazują, że musi minąć chwila, zanim na nowo przyzwyczają się do formatu godzinnego epizodu.

Zakazane życie (Konsultanci drażliwych tematów)

Drugi odcinek zaczynamy od perełki. Ach, jak ja to uwielbiam. Chyba nikt nie potrafi tak drzeć łacha z filmowych produkcji i robić tego w tak wyrafinowany sposób. To są najlepsze momenty The Boys. Cameo Willa Ferrella to niewątpliwie bardzo mocny punkt tego odcinka. W pierwszych minutach pada też stwierdzenie, które powaliło mnie na łopatki: „konsultanci drażliwych tematów pracujący przy produkcji filmu”. Wspaniała nowomowa i chyba wcale nie odległa od rzeczywistości, w jakiej żyjemy (a może nawet przeniesione 1 do 1 z naszego coraz dziwniejszego świata).

Niestety później twórcy idą w zaparte ze swoimi nowymi pomysłami. Jest ciągnięty dalej wątek Francuza i jego „przyjaciela” Collina. Mamy pokazanie rozwarstwienia amerykańskiego społeczeństwa. Szkoda tylko, że twórcy całkiem odbiegli od szarości w przedstawianiu stron konfliktu. Wszystko staje się czarno-białe. Jedni to wyłącznie foliarze i oszołomy, drudzy karmią biedne dzieci, zbierają fundusze dla samotnych matek oraz wspierają osoby w kryzysie tożsamości płciowej. Nie ma nikogo pomiędzy, jest tylko jedna albo druga strona.

TruthCon to Petarda

Twórcy przesadzają z przedstawianiem obu stron konfliktu, ale jedno trzeba im oddać. Potrafią pokazać prawdziwych foliarzy, odklejeńców wierzących w nawet najgłupszą teorię spiskową. Podczas konwentu pada stwierdzenie, że Starlight wraz z Oprah i Tomem Hanksem handlują dziećmi. W imię zasady: im głupsza teoria, tym bardziej prawdopodobna, ludzie idą za nią jak w dym. W końcu dlaczego ktoś miałby bez powodu wplątać w teorię o pedofilach akurat Toma Hanksa, gdyby nie była to prawda?

TruthCon w serialu wygląda rewelacyjnie. Gdyby ktoś chciał wyobrazić sobie takie wydarzenie, pewnie niewiele odbiegałoby ono od tego, co przedstawiono nam w „The Boys”. To tutaj poznajemy Petardę – superbohaterkę, która ma gadane i wie, czym są i czego oczekują media społecznościowe.

A potem dostajemy coś, na co wielu czekało(?): brutalną, krwawą walkę. Szkoda tylko, że przy okazji musieli pokazać trochę gołych fujar. To mogło szokować raz, mogło wzbudzić pewne kontrowersje i wywołać śmiech, jednak co za dużo, to zdecydowanie niezdrowo. Twórcy znów kompletnie przestrzelili. Zapomnieli, jaki produkt widzowi dają i czego ten widz oczekuje, a czym jest zmęczony.

Szmacenia ciąg dalszy oraz konflikt pokoleń

Black Noir to największy przegryw tego serialu. Najpierw w dziwny sposób postanowiono się go pozbyć, a potem stało się coś jeszcze dla niego gorszego. Został wykopany z grobu i postawiony na nogi tylko po to, by zrobić z niego absurdalnie nieśmieszny comic relief. Spotkał go ze strony twórców bardzo smutny los.

Ale fani chcą jak najwięcej Ojczyznosława, więc go dostają. Superbohater miota się od ściany do ściany, podejmuje dziwne, spontaniczne decyzje, ale przede wszystkim chce zrobić ze swojego syna mniejszą wersję siebie. Oczywiście przy okazji absolutnie nie chce widzieć syna na swoim miejscu, bo przecież nigdzie się nie wybiera. Robi wszystko, żeby Ryan stanął w świetle reflektorów, ale żeby przy okazji kamery uchwyciły także jego samego. Przy okazji widzimy jak tworzy się bohaterów. Ryan udaremnia fikcyjny napad na bank, przy okazji „popychając” trochę zbyt mocno kaskadera udającego bandytę.

Odcinek drugi ma lepsze i gorsze momenty. Jednak mam wrażenie, ze dopóki nie zamkniemy pewnych wątków, ten serial nie wskoczy na swój wysoki poziom.

Czerwona flaga

Odcinek trzeci poziomu póki co nie podnosi. Oczywiście pewne rzeczy zwiastują ciekawą przyszłość, ale tempo jest zbyt powolne. „Chłopaki” trwają już trzy godziny, a niespecjalnie czymś zaskoczyli. W tym epizodzie paradoksalnie dzieje się chyba najmniej wartych do zapamiętania rzeczy. Jest on jak do tej pory najbardziej przewidywalnym fragmentem sezonu.

Jeszcze nie tak dawno mogliśmy usłyszeć, że dostaniemy w tym sezonie pewną woltę w pokazywaniu postaci Starlight. Swojego rodzaju brudzenie jej pomnika. Jeśli chodziło o scenę rozmowy z Petardą, to przepraszam, ale nie. Nie tak powinno się to robić. Trzynastolatka niszcząca karierę modelki innej trzynastolatki to ma być ta mroczna przeszłość? Mam nadzieję, że dostaniemy co najmniej kilka „potężniejszych” brudów obciążających sumienie Anny Styczeń.

Walka Kimiko ze zbójami i dziwne wizje Francuza też nie powodują opadu szczęki, a spotkanie Ryan – Butcher jak zwykle nie przynosi żadnych przełomów i jest zwyczajnie nudne. Mały plusik za przesłuchanie rzekomego kreta w Vought, minus za Deepa oraz kolejne nijakie pojawienie się J.D. Morgana.

Zapomniany wątek Hugh

Przez całe omówienie nie wspomniałem o Hugh? To pewnie dlatego, że jego wątek jest beznadziejnym fabularnym zapychaczem. Na jego postać nie ma pomysłu, dlatego wymyślono, że przez większość czasu będzie siedział w szpitalu przy chorym ojcu. Ewentualnie będzie kłócił się ze swoją nieobecną od lat matką. Zupełnie nieangażujące dialogi i nieangażująca historia. Być może dlatego niemal zapomniałem o tym wspomnieć.

Jack Quaid mocno się stara, ale scenarzyści póki co postanowili zostawić go w rezerwie. Mam nadzieję, że nie na długo. Bardzo mało jest jego interakcji ze Starlight, czy z innymi członkami grupy, a przecież to była siła poprzednich sezonów.

Podsumowując trzeci odcinek trzeba powtórzyć: poziom wciąż jest średni, może nawet minimalnie niższy niż przy drugim epizodzie.

Mimo tego, że „The Boys” zaliczają falstart, to nie należy dawać im za niego czerwonej kartki. Ode mnie ostrzeżenie, ale i duży spokój, że na mecie będzie bardzo dobry wynik. Oby tylko jak najmniej dalszych nawiązań do Pokolenia V. Oczekuję, że odcinek czwarty pozamyka głupkowate wątki i będziemy mogli wejść w drugą połowę sezonu z pełną mocą.

The Boys (sezon 4, odcinki 1-3)
  • Department of Dirty Tricks s04e01 - 6/10
    6/10
  • Life Among the Septics s04e02 - 6.5/10
    6.5/10
  • We'll Keep the Red Flag Flying Here s04e03 - 6/10
    6/10

Related Articles

Komentarzy: 22

  1. Na razie jestem po 1 odcinku. Jest spoko, ale widać coraz bardziej że to twórcy Supernaturala robią. Te same plusy i minusy. Postacie które uwielbiamy, ale wątki i rozwiązania pędzą nie do końca tak jak powinny.
    Dlatego to dobra decyzja by skończyć po 5 sezonach.

    Ta Annie to się tak oszpeciła że szkoda słów…

  2. Oj tak. Wątek Francuza skopany. Pewnie się zejdzie z kimiko, ale musialem przewijać wiele scen. Dwóch miziających facetów po prostu mnie brzydzi. Do tego tak jak piszesz wątek strasznie psuje logikę wcześniejszych zdarzeń.

    Kolekcjonujący siwe włosy w słoiku ojczyznoslaw jest mega przekonujący. Jego potrzeba do posiadania szefa też bardzo celna. To koleś który lubi się spierać z szefostwem, lubi być niepokorny, ale przede wszystkim potrzebuje mieć szefa. Po tych wszystkich okropieństwach które zrobił, dalej potrafi wzbudzić we mnie nic zrozumienia, może nawet współczucie? A to wielki plus dla twórców.

    Odnośnie spolaryzowania społeczeństwa. Zarzucasz że nie ma nikogo pomiędzy. Tutaj się nie zgadzam kompletnie. Oczywiście, że jest mnóstwo osobo o stonowanych poglądach, ale zobacz że serial pokazuje MEDIA. Informacje o dwóch grupach serial podaję z internetu oraz z telewizji, a tam jak wiesz puszcza się coś co się dobrze sprzedaje, podkręca konflikt. Przed sądem podczas starcie nie ma 100k osób, tylko „maly tlum”. Czyli to nie jest tak, że cały naród wyszedł ulice. Wyszli fanatycy, zaś media robią swoje.
    Mamy sytuację w której działania radykałów są najbardziej nagłaśniane i przedstawiane jako głos większości, co w zasadzie pokrywa się z obecnymi praktykami.

    Podoba mi się, chwiejność Pospiesznego, jego rozterki odbieram jako wiarygodne.
    Wątek ojca w śpiączce to typowy filler z anime.
    Aktorka od gwiezdnej wygląda jakby inaczej:)
    Głęboki, który jest ładnym i do tego pożytecznych kretynem tez wypada nieźle.
    Black Noir zupełnie im nie wyszedł.
    Rzeźnik i Ryan nie kupuje tego.
    Jak narazie te 3 odcinki więcej mnie męczyły, niż bawiły.

    1. „Odnośnie spolaryzowania społeczeństwa. Zarzucasz że nie ma nikogo pomiędzy. Tutaj się nie zgadzam kompletnie.”. Brak szarości dotyczył tego, że jedna strona jest jednoznacznie zła, a druga jednoznacznie dobra. Prawicowa jest fe, a lewicowa przeprowadza kaczki przez ulice, nawet jak po prawej jest spoko typ, to tylko dlatego, że uległ propagandzie, itd.

      1. Po co przeprowadzać kaczki przez ulice? Kaczki akurat całkiem sprawnie pokonują ulice, znacznie gorzej jest z kurami.

  3. Po pierwszym odcinku jest niestety dużo słabiej niż było. Już nawet nie chodzi o to, że WOKE wjeżdża na pełnej, bo, chcąc nie chcąc, człowiek się zaczyna przyzwyczajać, a okno Overtona przesuwa się jak szalone. Fabuła robi się dziwna, żarty drętwe, a bohaterowie niestety dość papierowi.

  4. „Oby tylko jak najmniej dalszych nawiązań do Pokolenia V.”
    o co konkretnie chodzi, bo nie oglądałem tego pokolenia v?

    btw na ostatnim obrazku widać kursor myszki ;v

    1. Chodzi o to, że tamten serial jest zwyczajnie BARDZO słaby i wprowadza dość sporo głupotek do tego świata.

        1. Nie ma sensu wchodzić z tym typem w dyskusję. To jest Kapustnik z wykopu – życiowy przegrywa, którego jedynym osiągnięciem jest poszukiwanie atencji na tagu dla przegrywow wymyślonymi historiami o molestowaniu przez księdza i biedzie w domu, która nie pozwoliła mu zostać normalnym człowiekiem.

          To przede wszystkim niedorozwinięty prostak, cham i hejter niepotrafiący w życie tak bardzo, że jedyną przyjemnością jest dla niego ewidentnie zbieranie batów w internecie i -przypuszczalnie – onanizowanie się nad wyimaginowanymi zwycięstwami w hejterskich dyskusjach które sam prowokuje.

          Nie warto. To jadowita gnida z Puław, gdzie zapewne jeszcze kończy technikum i przygotowuje się do swoich 30% na egzaminie maturalnym i dalszej kariery przegrywa-nieroba-hejtera, docelowo klasycznego Polaka Janusza Cebulaka któremu w życiu nic nie wyszło bo niczego się nie nauczył.

  5. Drugi odcinek gorszy niż pierwszy. Ta scena walki była bardzo słaba. A akcja z tym dzielącym się gościem… Dramat.
    Na Annie nie da się patrzeć.

    Ale wypadek Ryana kozacki. To jest coś co ludzie chcą oglądać.

    1. No właśnie ze Starlight jest chyba ten problem, że część zdjęć było przed jej „operacją” a część po. Czasami wygląda tragicznie. Co do oceny odcinka nie zgodzę się, był moim zdaniem lepszy od pierwszego ale tylko delikatnie. Cały TruthCon to jest klimat starych dobrych „Chłopaków”. Wątek dzielącego się gościa (sama walka z nim) to było totalnie nietrafione tak jak pisałem wyżej (jego akcja w toalecie bezsensowna, ale totalnie w stylu tego serialu, oni lubią czasem coś totalnie obleśnego dać od czego chce się puścić pawia), ale Petarda wypadła fajnie.

  6. Jeżeli uważasz, że wątek Hugh jest skopany, to poczekaj. Na wiele dni przed premierą sezonu nr 4 pojawiły się spojlery… i jak dotąd, wszystko się zgadza. A, i ze zwiastunów wiemy, że pojawią się postacie z Gen V. Więcej nie napiszę, bo zapomniałem jak się opisuje spojlery 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button