Książki

Tajemnice Biblioteki Cushinga: Rozdziały Cersei z Uczty dla wron

Ufff… przepraszam Was za dość długą przerwę wakacyjną. Wyjątkowo w tym roku nie wywołało jej moje byczenie się na plaży, ale nadmiar obowiązków zawodowych i rodzinnych uroczystości. No, ale powoli trzeba wracać do normalnego tempa. A zarazem wrócić do odkrywania tajemnic Biblioteki Cushinga. Tym z Was, którzy nie czytali poprzednich odcinków, muszę – dla porządku – wyjaśnić kilka kwestii. Otóż Biblioteka Cushinga to pierwsza i największa spośród bibliotek na kampusie Texas A&M University. Właśnie tam, użytkownik reddita używający pseudonimu gsteff odkrył korespondencję pomiędzy Georgem R.R. Martinem a jego agentem literackim, a także szereg wczesnych wersji rozdziałów z powieści pisarza. W tym mini-cyklu będziemy prezentować kolejne znaleziska, a gdy dojdziemy do ich końca, postaramy się szczegółowo wgryźć się w największe smaczki. Odcinek 1 znajdziecie TUTAJ, odcinek 2 TUTAJ, odcinek 3 TUTAJ,  odcinek 4 TUTAJ, a odcinek 5 TUTAJ.

Nie omówiliśmy jeszcze zmian w rozdziałach dwóch bardzo ważnych postaci (i kilku mniejszych) – Tyriona i Cersei. Dzisiaj chciałbym się wszakże zająć królową. Trochę ze względu na to, że zadanie jest łatwiejsze. Jak się okazuje jej historia w szkicu Uczty dla wron była w dużej mierze tożsama z tym, co ostatecznie zobaczyliśmy na kartach powieści. Wypunktujmy zatem tylko najistotniejsze modyfikacje.

Pułapka na Freyów

Zacznijmy więc od kwestii o znaczeniu strategicznym. Otóż oryginalny plan zakładał – miast długiego marszu – przetransportowanie wojsk Freyów na Północ na „pożyczonych” statkach rybackich. Ma to głębszy sens, zważywszy na fakt, że droga morska byłaby szybsza i rozwiązywałaby problem Żelaznych Ludzi zajmujących Fosę Cailin. Ostatecznie GRRM zdecydował się podejść do problemu inaczej i pozwolił dość szybko zdobyć Fosę Ramsayowi. A skąd wiemy o oryginalnych planach Martina? Z tego fragmentu posiedzenia Małej Rady, w którym dyskutowano, czy warto zawrzeć sojusz z Żelaznymi Ludźmi, czy też trzeba ich zwalczać:

– Żelaźni Ludzie znajdują się po niewłaściwej stronie Westeros i mają swoje własne ambicje na północy – powiedział Aurane Waters do rady.  – Mamy lepszą opcję. W Gulltown, Duskendale i Dziewiczym Stawie jest wiele flot rybackich, znajdziemy je też na Trzech Siostrach. Stworzylibyśmy z nich dość dziwaczną zbieraninę jednostek, to prawda, ale wystarczającą do naszego celu. Jeśli tylko Biały Port pozostanie dla nas otwarty, możemy sprowadzić armię na północ.

– Randyl Tarly przebywa w Dziewiczym Stawie z silną drużyną – powiedział Orton Merryweather. – Uporałby się ze Stannisem bez problemu.

– Lord Randyll jest potrzebny w Dorzeczu – zaoponował Harys Swyft. – Sugerowałbym, żebyśmy wysłali Ser Kevana, z jego doświadczeniem…

– Nie – królowa stanowczo odrzekła. – Śmierć mojego ojca całkowicie osłabiła mego wuja. Nie uważam go za zdolnego do dowodzenia. – Po tym wszystkim, co do niej powiedział, nie chciała, aby Kevan Lannister dowodził którąkolwiek z armii. Niech gnije w Casterly Rock. – Mamy innych ludzi bardziej nadających się do tego zadania. Roose Bolton zbliża się do Przesmyku, podczas gdy jego syn gromadzi siły, aby zaatakować Fosę Cailin od północy. Walder Frey również zaoferował swoich ludzi; stu rycerzy i tysiąc piechoty pod dowództwem swych synów, Ser Hosteena i Ser Aenysa. Gdy tylko zdobędziemy Biały Port, możemy przetransportować ich na północ z Solanek i Dziewiczego Stawu. Lord Manderly jest jednak nieustępliwy w jednej kwestii. Nie ogłosi się po naszej stronie ani nie otworzy bram, dopóki jego syn i dziedzic nie zostanie mu zwrócony.

Wydaje mi się, że wykorzystanie Białego Portu mogło być sposobem na wcześniejsze – i potajemne – rozpoczęcie krwawej zemsty przez lorda Wymana. Tym bardziej, że Pycelle zwracał uwagę na niebezpieczeństwa związane z morską podróżą. Niebezpieczeństwa, które byłyby dobrą przykrywką dla Manderly’ego, gdyby zechciał zatopić Freyów.

Pycelle wciąż miał wątpliwości. – Jeśli najemnicy Stannisa zaatakują tę żałosną flotę przeciążonych łodzi rybackich, może się to źle skończyć dla Freyów.

– Dajcie mi fundusze, a wynajmę naszych własnych najemników – obiecał Lord Waters. – Tyroshijczyków, Myrijczyków, a nawet Lyseńczyków. Saan ma więcej wrogów niż przyjaciół w Lys.

– A ile by to zajęło? – dopytywała się Cersei. – Nie mamy czasu na takie zabawy. Ani nie będę trwonić naszego złota na żeglarzy, którzy równie dobrze mogliby je zabrać i odpłynąć, śmiejąc się z nas. Nie, te łodzie rybackie powinny nam wystarczyć. – Wzięła kolejny łyk wina.

– Wasza Miłość wie najlepiej – powiedział Orton Merryweather. Gyles Rosby pokiwał głową kaszląc. – Istotnie – powiedział Ser Harys – istotnie.

– A zatem, skoro rada jest jednego zdania… – skonkludował Wielki Maester Pycelle, głosem wciąż przesyconym wątpliwościami.

Szczególnym smaczkiem tej sceny jest fakt, że Cersei obawia się ewentualnej zdrady najemników, pozostając kompletnie nieświadomą tego, że podobny numer wytnie jej Aurane Waters.

Inne zmiany

Większość pozostałych zmian ma charakter stylistyczny/redakcyjny i nie ma istotnego wpływu na fabułę. Odnotujmy więc tylko kilka ważniejszych:

  • W szkicu Qyburn proponuje wysłanie grupy fałszywych rekrutów do Nocnej Straży, by zamordować Jona Snow. Co ciekawe – mają popłynąć na Młocie Króla Roberta. Czytałem interesującą spekulację, iż właśnie w ten sposób w oryginalnym szkicu, Nocna Straż miała wejść w posiadanie statku, który pożeglował w stronę Hardhome.
  • Boros Blount umiera wskutek ataku serca. Cersei przedstawiła to jako otrucie, wywołując u Tommena stany lękowe.
  • Z rodziałów Cersei dowiadujemy się o tym, iż Stannis otrzymał od Nocnej Straży Nowy Dar oraz Nocny Fort. Słyszymy też (chyba po raz pierwszy), że Nocny Fort był największym i najstarszym zamkiem na Murze.
  • W szkicu nie ma wzmianki o Maggy Żabie. Cała historia z przepowiednią została więc przez Martina dodana na bardzo późnym etapie prac nad książką.

I to tyle na dziś moi drodzy. Jak zawsze zapraszam Was do komentowania. A już niebawem przygotuję dla Was następny odcinek Tajemnic Biblioteki Cushinga. Być może najbardziej smakowity z wszystkich dotychczasowych!

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 35

  1. Za dużo kopiego pejsta z poprzednich rozdziałów 🙂
    Najpierw:
    „A co mam dla Was dzisiaj? Naturalnie rozdziały Jona Snow. A w zasadzie te fragmenty, które są mocno związane z wilczymi snami i magią krwi. No to startujemy!”

    A potem właściwe:
    „Nie omówiliśmy jeszcze zmian w rozdziałach dwóch bardzo ważnych postaci (i kilku mniejszych) – Tyriona i Cersei. Dzisiaj chciałbym się wszakże zająć królową.”

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Hah. Dziękuję za zwrócenie uwagi. Chciałem przekopiować fragmencik z linkami, żeby ich nie ustawiać kolejny raz, ale mi się myszka zbuntowała i za dużo zaznaczyła. Już naprawione.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Oprócz rodzinnych uroczystości nie wspomniałeś, że przygotowanie małych gitftów dla ofiarodawców fsgk.pl też trochę czasu zajmuje 😉
    Tak wiem, górnolotnie zabrzmiało 😀 ale myślę, że warto przypomnieć czytelnikom o możliwości wsparcia 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Wrócimy do tematu wsparcia jak ruszy (jeśli ruszy) Patronite. Na razie już sobie nie chcę mieszać w liście darczyńców, bo zacząłem w tym tygodniu wysyłkę i jak mi się zaczną kolejne osoby dopisywać, to się pogubię 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Zawsze dziwiło mnie to zafiksowanie się Martina na temacie portów. Porty istotne są do prowadzenia handlu, bo ten wymaga infrastruktury, magazynów, dźwigów itd. Armię można załadować na flotyllę płaskodennych statków (jak wikińskie drakkary, słowiańskie sneki czy kozackie czajki) gdziekolwiek i gdziekolwiek desantować. Czy całe wybrzeże Północy to niedostępne skały i klify? Do żeglowania wzdłuż wybrzeży Westeros takie statki spokojnie wystarczą, a np. każdy słowiański snek zabierał 44 ludzi i dwa konie. Każde z królestw powinno mieć ich całą flotyllę, skoro nawet taki pomorski książę Racibor był w stanie zorganizować wyprawę 650 takich okrętów z blisko 30 tys. wojowników zakończoną zdobyciem i złupieniem norweskiej Konungaheli. Tymczasem w Westeros pokonanie jakiejś zasranej rzeki albo przetransportowanie kawałek wzdłuż wybrzeża kilku tysięcy ludzi staje się problemem logistycznym nie do rozwiązania. :/

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. A gdzie jest powiedziane, że w Westeros jest z tym problem ? Desant przy obronie na lądzie jest po prostu trudniejszy i tyle.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jak zorganizować obronę, kiedy nie wiadomo gdzie nastąpi desant? Poza tym właśnie, że jest kilkukrotnie wspominane przy różnych okazjach, że nie można wysłać gdzieś wojska morzem z powodu braku dostępu do portów. Docelowych lub własnych.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Ja sobie to tłumaczę (w moich „head canonie”) tak, że w Westeros jest bardzo mało naturalnych, bezpiecznych zatok, a morza są niespokojne. W takich warunkach rzeczywiście cumowanie statku i lądowanie łódkami byłoby kłopotliwe i zabierało dużo czasu.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Zauważ jednak, że problem ten zdaje się nie istnieć w przypadku Żelaznych Ludzi. Lądują na Północy i docierają gdzie chcą. 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Szkoda, że Martin nie został przy pomyśle braku przepowiedni Żaby. Wkurza mnie, że Cersei ma problem z Tyrionem bo stara baba coś powiedziała. Wolałbym nienawiść z powodu śmierci matki. Tak w ogóle nie lubię przepowiedni w fantasy.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 1
    1. Dziękuję. Odpowiadając na Twoje pytanie – niewątpliwie w 2024. Ale muszę zaznaczyć, że moim źródłem wiedzy jest wyłącznie Twój nick.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  5. Skoro Blount miał umrzeć, to w takim razie wakat w Gwardii może miał już wcześniej zapełnić Gregor Góra. Czy może Martin zamiast Borosa postanowił uśmiercić Oakhearta?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  6. Chce tylko powiedzieć że miło czyta się te wszystkie teksty zwłaszcza że minęło tyle lat, a Wichrów jak nie było tak nie ma. Cieszę się że fandom jeszcze jakoś działa bo po zakończeniu serialu to niektóre strony o PLiO umarły… Pozostaje nam czytać Szalone teorie i Tajemnice Biblioteki i czekać na Wichry może już w 2024.
    Ps.: Daelu czy jest jakaś szansa na wznowienie Czytamy Pieśń Lodu i Ognia ? Miło było się posiłkować tymi tekstami przy ponownym czytaniu książek.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  7. Trochę, nie na temat…ale ostatnio zrozumiałam, że Dael ma rację z tym szczęściem Baelisha. Czy Littlefinger modli się do bogini Fortuny, ma wieczną czterolistną koniczynę czy kwiat paproci?

    Zacznijmy jeszcze w Winterfell. Albo czegoś nie wiemy o Luwinie, albo on coś ukrywa.

    Maester znajduje pudełko z myrijską soczewką. Nie ma nadawcy. Racjonalny człowiek pomyślałby, że to prezent, nie wypytywałby tylko służby, ale także świtę królewską. W królestwie panuje pokój. Nie ma żadnych skandali, wojen. Ostatni namiestnik umarł, ale był już stary. To była długa podróż i pewnie wiadomość o soczewce mogła się zaginąć, wypaść po drodze. Może to prezent od Wielkiego Maestra? Ale Luwin natychmiast podejrzewa nieczystą grę i szuka ukrytych wiadomości. Skąd ta paranoja? Drzemał, jakiś sługa z świty dostarczył pudełko, wiadomość pewnie zaginęła w transporcie. Skąd Baelish wiedział, że Luwin będzie paranoikiem, który będzie szukał ukrytych wiadomości w czasie pokoju? A może Baelish wie coś o Luwinie, czego my nie wiemy. Może dobrotliwy maester już wcześniej dostawał ukryte wiadomości?

    Kolejna sprawa to incydent z wilkorami. Nagle Ogar robi sobie wolne, zamiast pilnować księcia. Nawet nie protestuje, że nie wypada, żeby książę i jego narzeczona błąkali się sami w drogocennych ubraniach, mogąc się stać przedmiotem ataku bandytów. Cersei nagle odwołuje spotkanie z Sansą, aby konferować w jakiejś błahej sprawie. Chociaż powinna głównie zajmować się poznaniem przyszłej królowej, skoro tak bała się przepowiedni. Ale ona ignoruje Sansę i woli zajmować Renly’m, Barristanem i Paynem… mimo, że traci okazję, aby samotnie porozmawiać z obiema córkami Neda Starka, gdy ich ojciec jest na polowaniu. Incydent z wilkorem jest świetny dla Baelisha! Lwy i wilki rzucają się sobie do gardeł.

    Dael kiedyś mówił o sprawie sztyletu.

    Także fakt, że żaden usłużny sługa nie doniósł Nedowi Starkowi, że Baelish chwalił się publicznie, że zabrał dziewictwo obu damom z rodu Tully.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Co do soczewki i ukrytej wiadomości, to ja zakładam, że wiadomość była ukryta tak, żeby łatwo ją było znaleźć. Może fałszywe dno odstawało? Oczywiście pozostaje pytanie – co, jeśli pudełko otworzyłby ktoś inny? Cóż, wiadomość była od Lysy, czy też raczej za taką uchodziła. Lysa ma już opinię osoby lekko niezrównoważonej, a poza tym siedzi w Orlim Gnieździe, skąd możnaby ją wyciągnąć chyba tylko głodem. Więc odkrycie wiadomości przez kogoś niepowołanego przyniosłoby jedynie więcej plotek.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja bym z tym wiecznym fartem u Baelisha polemizował. Jak dla mnie on po prostu wypuszcza sporo próbnych balonów, które czasami okazują się udane. Żeby tylko wymienić te nieudane: zamach na Tyriona podczas bitwy, ślub z Sansą czy przekonanie Neda do posadzenia na tronie Renly’ego. Baelish wiedział, że przy Tywinie będzie mu ciężko coś osiągnąć, więc już w SK kombinował, jak urządzić sobie wyprowadzkę do Doliny. A jeśli Szalona Teoria – „Klątwa Harrenhal” się potwierdzi to niedługo będzie po Littlefingerze. Petyra może uratować tylko śmierć Martina.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ale jakoś autor dość mocno idzie mu na rękę, w przeciwieństwie do Starków.

          Nikt nie donosi królowi, ani lordowi Starkowi, co Baelish wygaduje o dwóch damach z rodu Tully.

          Tyrion woli się bawić w detektywa, ale mógłby skrócić Baelisha o głowę. I powinien to zrobić. Bo tak stworzył czas dla Littlefingera na ucieczkę.

          A to tylko dwa przykłady! Normalnie w Grze o Tron, jeśli popełniasz błąd to dość szybko otrzymujesz konsekwencje tego. Starkowie dość boleśnie to odczuli, a Littlefinger pływa sobie swobodnie po fabule 5 książek i dopiero koniec przyjdzie z powodu Sansy. Ale on już kilka razy wcześniej powinien zbankrutować.

          Dlatego pytam się, czy na Planetos jest jakaś bogini szczęścia, zioła, magia na takie sprawy? Bo Littlefinger zagina dosłownie zasady.

          Także trochę inny przykład. Lannisterowie oddają Dorzecze, Baelishowi! Rozumiem, dlaczego nie nagradzać zdrajców takich jak Freyowie, to źle wygląda politycznie. Ale są inne rody, które mogłyby zyskać. Harrenhal jest zrozumiałe, bo to ruiny. Ale oddawać Baelishowi całe Dorzecze za nic? Poza tym pokazuje jak głupi są Freyowie z Czerwonymi Godami. Wzięli na siebie odium zdrajców i łamaczy praw boskich, a korzyść będzie miał Baelish. Walder Frey musiał bardzo się bać Tywina, że nie zażądał gwarancji posiadania Dorzecza przed dokonaniem zdrady.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Myślę teraz o tym Walderze Freyu, który praktycznie wszystko zrobił za Tywina, wziął na siebie odium zdracy i łamacza boskich praw i praktycznie nic za to nie dostał. To, co zrobił było nie tylko złe, ale i głupie.

            Mógł zażądać wielu rzeczy i Tywin musiałby się zgodzić. Panowanie nad Dorzeczem, więcej małżeństw, a może nawet małżeństwo między Tommenem a jakąś swoją wnuczką czy prawnuczką! Miejsce w Małej Radzie, przedstawicielstwo w stolicy…można tak wymieniać i wymieniać. Bolton trochę lepiej wyszedł na zdradzie, bo nominalnie dostał Północ. Jednak on też musiał wiedzieć, że to rozwiązanie tymczasowe, bo córka Neda Starka jest w stolicy jako żona Lannistera.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Kiedyś był juz poruszany wątek ceny Freya, ze za to co zrobił powinien zarządzać znacznie więcej.

              Sprzedał się tanio owszem, ale należy wejść w skore (nie mylić z wargowaniem) Freya. Koleś całe, cholernie długie życie żywił urazę do większych rodów. Żal, złość, gniew, bezsilność, bolesne kucie dumy, wynikające z nazwiska oraz miejsca w hierarchii społecznej. Tacy ludzie choć nastawieni niezwykle bojowo do swych „panów”, choć lubią wygłaszać hasła o tym, ze wcale nie są gorsi, ze czuja się tak samo ważni, a nawet w pewnych okolicznościach potrafią podnieść rękę na „pana” -> zupełnie nie kwestionują podziałów społecznych. Frey nie twierdzi ze wszyscy ludzie są tacy sami, niezależnie od urodzenia. On akceptuje system, tyle ze chciałby być wyżej. Dlatego w negocjacjach z Tywinem, negocjował tak jak kierownik z szefem innej firmy , a nie jak równy z równym. Po prostu zmienił szefa, zupełnie nie zauważając, nie biorąc pod uwagę, ze mógł negocjować jak prezes z prezesem. Kwestia mentalności.

              Trochę tak jak Oskar w The Office, który w pewnym odcinku miał bardzo dużo do powiedzenia szefom firmy, ale zaprowadzony przed ich oblicza wymiękł.

              Czyli u Freya mamy pewien schemat myślenia stawiający go w kiepskiej pozycji do rozmów (z jednej strony narzeka na system, z drugiej narzekania wywodzą się bezpośrednio z akceptacji systemu) Dodaj do tego ŚWIEŻĄ chęć zemsty, posłuch Tywina oraz wyjątkowa sytuacja i masz odpowiedz czemu sprzedał się tak tanio.

              Wyjątkowa sytuacja rozumiem jako wielka szanse na zmianę. Wiesz jemu nikt, nigdy wcześniej nie proponował zostania tak istotnym elementem, tak ważna personą.

              To tak jakby ktoś śpiewał na weselach i zarabiał miesięcznie X. Nagle otrzymuje propozycje, ze bedzię śpiewał w drogich restauracjach / bankietach za 1,5X! Brzmi extra. Nie Dość ze 50% więcej kasy to jeszcze większy prestiż. Wreszcie ktoś Cię docenił, wreszcie się liczysz i idziesz w gore! Bierzesz w ciemno. Dopiero później ogarniasz, ze średnia stawka dla piosenkarza na bankietach wynosi 5X.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
      2. Z tego, co pamiętam to Luwin musiał zniszczyć to pudełko, żeby znaleźć wiadomość. Nie pokazał pudełka Starkom, prawda? On od razu skacze do wniosku, żeby niszczyć opakowanie i szukać ukrytych wiadomości… dość dziwne zachowanie. Jest pokój i Winterfell to nie Królewska Przystań, gdzie intrygi i spiski to chleb powszedni. Dlaczego nie zacząć wypytywać świty królewskiej, skąd pochodzi tajemnicza paczka? Czy to prezent od Pycelle’a? Zresztą, gdyby tak to zrobili, to plan Littlefingera mógłby spalić na panewce. Bo okazałoby się, że Lysa Arryn jest w Orlim Gnieźnie, a pudełko jest z stolicy. Oczywiście pewnie Lysa napisała list i dała go Baelishowi, a potem uciekła… Ale niezgodność miejsc, mogłaby zaalarmować Catelyn, że coś się dzieje.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Jeśli dobrze pamiętam to z jakiejś szalonej teorii wynikało, że to rzekomo Joffrey gwizdnął sztylet Petyrowi i to on kazał zamordować Brana, tak?(jeśli się mylę to proszę mnie poprawić 🙂). Nie kupuję tej teorii. Jak dla mnie o wiele bardziej prawdopodobne jest, to że Littlefinger po prostu wysłał do Winterfell za świtą króla swojego człowieka, który miał poczekać na okazję i po prostu uszkodzić jakiegoś Starka tak by tenże sztylet dostał się, jako dowód, w ich ręce. Później Petyr mógł już zmyślać do woli. Jako, że Tyriona akurat nie było w stolicy to zrzucił winę na niego. Pewnie gdyby Tyrion wrócił razem z resztą wycieczki, Paluch wymyśliłby jakąś kradzież czy coś innego by tak czy inaczej skierować podejrzenia, w stronę Lannisterów…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Z tego co wiem, jedynym dowodem Tyriona było to, że Joffrey powiedział, że nie jest obcy valyriańskiej stali… tylko, że Tyrionowi nie przyszło do głowy, że Joffrey widział jak olbrzymi miecz Neda Starka odcina mu głowę. Tyrion, od razu skoczył do wniosku o sztylecie. A wiemy, że Tyrion nie jest nieomylny. Nie zauważył, że Littlefinger próbuje go dwa razy zamordować, od czasu sprawy sztyletu(atak podczas oblężenia i występ karłów na weselu).

        A kiedy Jaime wypytywał się o tę sprawę, Cersei powiedziała, że Tyrion ją o to pytał… tylko, że nie widzieliśmy tego z jego punktu widzenia. Całkiem możliwe, że Cersei w całej tej rozmowie okłamała brata, aby odrzucić jego podejrzenia.

        Oprócz Littefingera, dobrym kandydatem byłby też Mance Rayder. Jakoś nie sądzę, aby ryzykował schwytanie przez wrogów, tylko po to, aby spojrzeć Robertowi Baratheonowi w twarz. Poza tym, Mace mówił, że miał przy sobie srebro – a co zostało znalezione w stajni? Srebrne jelenie. Może kazał komuś zabić jakieś dziecko Starka i podłożyć sztylet, aby wywołać wojnę. Mance chciałby, aby Starkowie walczyli na Południu, aby mógł szturmować Mur. Poza tym zabójca mówi, że to miłosierdzie. W filozofii dzikich, zabicie chorego czy kalekiego dziecka to litość.

        A Littlefinger wcale nie musiał kłamać w sprawie sztyletu, aby zyskać! Wystarczyło powiedzieć, że pochodzi ze zbrojowni Roberta, ale oczywiście Lannisterowie mają do tego dostęp. Dziwne, że Varys nie skorygował kłamstw Baelisha. Littlefinger nie musiał kłamać, aby tu zyskać. Prawda była też obciążająca.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Myślę, że trudno co do próby zabójstwa Brana podważać inicjatywę po stronie przyszłego dobrego króla Joffreya. Rozważania w powyższej nitce zupełnie pomijają dwie najważniejsze możliwości zakończenia historii z Branem: zamach się udaje i zabójca znika albo zabójca zostaje schwytany żywcem. W przypadku powodzenia zamachu Starkowie nie dysponują żadnym wiarygodnym dowodem przeciwko zleceniodawcy, natomiast jakby go złapali to cóż…. myślę, że przy odpowiedniej „zachęcie” zamachowiec wyznałby wszystko. Czy w takim przypadku można podejrzewać o zamach Cersei? Mieliśmy już przykład zabójstwa z polecenia Cersei – śmierć wielkiego septona, ale wyglądająca na naturalną; poderżniętego gardła u Brana nie dałoby się ukryć. Littlefinger odpada, bo poza rozmowami z Sansą zawsze działa tak, aby go nie powiązać. Mance Rayder jak dla mnie odpada z powodu charakteru – to nie ten typ co by wysyłał na kalekie dziecko zabójcę.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Mało. Dla Manca Rydera (i Littlefingera też, choć on mógł już wtedy nie mieć kontroli nad zabójcą) korzystniej byłoby, gdyby Bran przeżył, bo mógłby opowiedzieć kto go zepchnął z wieży i powód do wojny jak malowanie. Mance raczej zabiłby jakiegoś nietkniętego Starka, gdyby już miał to robić.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
        2. Tyrion wtedy miał już taką obsesję na punkcie Cersei i Joffrey’a, że jeszcze trochę i oskarżyłby siostrę o wywołanie rebelii Roberta. Lubię go, ale od bitwy nad Czarnym Nurtem aż do (mniej więcej) spotkania z Młodym Gryfem jest nie do wytrzymania.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  8. Zgadzam się z Sigyn. Baelish ma plot armor ze szczęścia. Choć podejrzewam, że Martin robi to tylko po to, żeby w końcu spektakularnie pokazać, że jadąc ciągle na farcie w końcu nogi się zaplączą i zjedzie się ryjem po schodach.
    Co zaś do starego Freya, to można wzorem kolegi CrazyPantsa próbować jakoś racjonalizować jego postępowanie, ale niestety prawda jest taka, że to skrajny idiota. :/ Cóż, są tacy w prawdziwym życiu, więc i muszą być w dobrej powieści.

    Co do sztyletu. Po kiego czorta Littlefinger miałby wysyłać kogoś z tym sztyletem do mordowania Starków? Jakie byłyby wtedy szanse na to, że ten sztylet w końcu trafi w ręce Catelyn, a ona zapyta właśnie jego? Żadne. To intryga w stylu dzika Cersei. Baelish lubi serfować na fali. Zobaczył sztylet u Catelyn i błyskawicznie dostrzegł szansę.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Tylko, że Baelish nie zleci ze schodów, z powodu braku szczęścia…ale z powodu własnej głupoty. Uczyć Sansę intryg i jednocześnie ją molestować? Przecież każda kobieta w takiej sytuacji będzie szukać sojuszników i wyjścia z matni. Albo powinien zostawić ją nieuświadomioną albo nie molestować. Albo robi z niej córkę i intrygantkę albo zakochaną przyszłą żonę. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka! I przez to zapętlenie, że on traktuje ją jednocześnie jak córkę i jak zastępcę Cat, daje jej powody do nienawiści i sztylet do rąk. Trzeba było nie dawać albo powodów, albo sztyletów. Gdyby uratował ją, ale nie molestował, to Sansa byłaby mu wdzięczna i nie kombinowała o jego upadku. Gdyby nie uczył ją intryg, to ona nie wiedziałaby jak mu zaszkodzić.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja akurat nie jestem pewien czy upadek Baelisha nastąpi przez Sansę, ale owszem, to bardzo prawdopodobne.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Myślę, że u Petyr działa głównie to, że jest „Paluszkiem”. Nie dość że ubogi i nisko urodzony, to jeszcze (o ile dobrze pamiętam) raczej drobny. Wygląda niegroźnie…

      Patrząc na sprawę z punktu widzenia mieszkańców Westeros, Baelish JEST niegroźny. Nie ma własnych pieniędzy, bo obraca środkami korony. Nie ma wasali, nie ma zbyt wielu poddanych. Jak sam powiedział „W całej Królewskiej Przystani nie znajdziesz ani jednego człowieka z wyszytym na piersi przedrzeźniaczem” – oficjalnie nie ma własnych ludzi.

      I nie ma chyba w Czerwonej Twierdzy osoby, która odczuwałaby przed nim respekt. Ba, trudno będzie znaleźć kogoś, kto by go choć trochę szanował! Dla nich Petyr jest narzędziem. Przydatnym, owszem, ale czy ktokolwiek słyszał, by narzędzie zwróciło się przeciw majstrowi?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Fakt, że nie wzbudza grozy, jeszcze nie oznacza, że mu ufają. Ned mu nie ufał, Varys mu nie ufa, Tyrion też zdaje się uprzedzał przed nim. Tylko takie ślepe komendy, jak Cersei, ufają Littlefingerowi.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 1
  9. Myślę, że plot armor u Baelisha jest i tak dużo słabszy niż u takiego Sama Tarly’ego, więc Martin nie zrobił dla Littlefingera jakiegoś wyjątku w książkach

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button