Nauka i Historia

Niedzielne Fiszki: Słowiańscy wikingowie

Jest rok 1135. Mieszkańcy Konungaheli, jednego z największych miast portowych Norwegii* co najmniej od pół wieku nie trudnią się już napadami łupieżczymi na zamorskie kraje z południa i zachodu. Ale nadciągająca ze wschodu flotylla ma im przypomnieć, że era wikingów jeszcze nie dobiegła końca. Tyle, że tym razem to oni zasmakują wikińskiego miecza Morskiego Króla i jego pogan. Będą ofiarami Racibora I z rodu Gryfitów.

Gwoli ścisłości trzeba dodać, że Słowianie łupieżczymi wyprawami trudnili się nie od wczoraj. Twardzi Pomorzanie łupili, palili i gwałcili nie gorzej od swoich kolegów ze Skandynawii, aczkolwiek ograniczając się w swych wyprawach do basenu Morza Bałtyckiego, i co najwyżej towarzysząc Norwegom czy Duńczykom w dalszych eskapadach jako najemnicy. Szturm na Konungahelę był jednak wyjątkowy. Nie tylko ze względu na skalę ataku, która czyniła go jedną z największych wypraw wikińskich w historii, ale również przez kontekst polityczny. Norwegowie dostali bowiem podwójnym, a może nawet potrójnym rykoszetem.

Przyczyną całej wyprawy była polityka Bolesława Krzywoustego… prowadzona na Węgrzech. Polski władca w tamtejszym sporze dynastycznym stawiał na Borysa. Cesarstwo, Czesi oraz węgierscy możnowładcy – na Belę. Nie wdając się przesadnie w szczegóły, wystarczy powiedzieć, że Krzywousty dostał nad rzeką Sajo spore bęcki, a cesarz Lotar III planował rozprawę z krnąbrnym księciem i ostateczne podporządkowanie polskiego kościoła Magdeburgowi. Uderzenie miało nastąpić z północnego-zachodu, połączonymi siłami Marchii Północnej pod wodzą Albrechta Niedźwiedzia i duńskiego króla Eryka II. Ale Krzywousty miał już plan awaryjny. Posłużył mu do tego lennik – pomorski książę Racibor I, nazywany też Morskim Królem.

Słowiańska łódź bojowa (źródło: Muzeum Archeologiczne w Gdańsku)

Duńczycy rozważali właśnie niemiecką propozycję, gdy doszła ich wieść o wielkiej słowiańskiej flotylli przepływającej przez ich cieśniny. Jak wielka była to flota? Jedne źródła mówią o 650 łodziach, inne o 780. To liczby – najprawdopodobniej – co najmniej dwukrotnie zawyżone. Tak samo jak zawyżona jest rzekoma liczba 44 wojów i dwóch koni na każdym ze statków. To powiedziawszy – Pomorzan było bardzo wielu. Na tyle wielu, że Duńczycy przepuścili ich bez walki, trwożliwie patrząc, jak okręty kierują się ku wybrzeżom Norwegii, która właśnie złożyła królowi Erykowi hołd lenny.

Na początku sierpnia 1135 roku słowiańscy wikingowie dotarli do celu – Konungaheli, jednego z głównych norweskich portów, budząc przerażenie jego mieszkańców. Trzeba bowiem dodać, że chrzest na Pomorzu przyjął się raczej słabo, a ludzie Racibora wyznawali cokolwiek szczególną religię synkretyczną, w której znajdowało się miejsce i dla Chrystusa, i dla Świętowita, a Trójcę często utożsamiali z Trygławem. Okręty ozdabiali zagrabionymi relikwiami chrześcijańskimi, ale też rękami boga i kołowrotem. Flota obronna miasta dzielnie walczyła przy palach, zadając Słowianom ciężkie straty i pozwalając mieszkańcom miasta zabrać kosztowności i uciec do warownego zamku. Ale nie walczyła długo. Po wyjściu na brzeg, ludzie Racibora splądrowali wszystko co pozostało w mieście, a następnie doszczętnie spalili. Ale nie byli zadowoleni. Łupów było mało, straty duże. Więc rozpoczęli oblężenie.

„Konungahela” dzisiaj.

Pod murami zamku walki były długie i zaciekłe. Wojownicy Racibora dwukrotnie musieli zmierzyć się z próbą odsieczy ze strony Norwegów (próbowały ich zaatakować dwie grupy po kilkuset zbrojnych i rycerzy, obydwie zostały rozbite bez potrzeby odchodzenia od oblężenia), ostatecznie, po dzikim szturmie w nocy 9 sierpnia 1135 roku, mieszkańcy przystali na propozycję Racibora I, który obiecał, że pozwoli im zachować życie, wolność i majątek, jeśli się poddadzą. A gdy otwarto bramy, Pomorzanie wikińskim zwyczajem ujawnili, że to tylko takie żarty były, po czym bez skrępowania wybili część mieszkańców, wzięli kilka tysięcy niewolników i doszczętnie splądrowali zamek. Wrócili bogatsi, a przy okazji uratowali skórę Bolesławowi Krzywoustemu, bo po demonstracji siły w Konungaheli, Duńczycy stracili ochotę na wchodzenie z Niemcami w antypolską koalicję, więc na zjeździe w Merseburgu w 1138 roku – mimo węgierskiej klęski – pozycja negocjacyjna polskiego księcia była zaskakująco dobra.

A najciekawszym aspektem całej historii jest fakt, iż Racibor I został podwójnie unieśmiertelniony w islandzkich sagach. Po pierwsze – jego rzeczywiste wyczyny zostały opisane przez Snorriego Sturlusona. Po drugie zaś, spalenie Konungaheli dało początek legendy o straszliwych Jomswikingach mieszkających u ujściach Odry, która także przewija się tu i ówdzie przez islandzkie teksty.

*Dziś Konungahela leży w Szwecji i nazywa się Kungälv.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 13

    1. Chciałbym kiedys przeczytac kompleksowe dzielo opisujace wpływ wikingów na powstanie polski

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ten wpływ raczej był znikomy. Poza (raczej pewną) obecnością niektórych jednostek wśród książęcej drużyny (z której mogły wyrosnąć późniejsze elity, patrz ród Awdańców), nie ma wiarygodnych dowodów na to, że Skandynawowie maczali palce w powstaniu Polski.
        Ich znaczny wpływ można jedynie zauważyć w przypadku niektórych kategorii zabytków (np. broń), choć warto mieć na uwadze również to, iż zasięg tych wpływów kulturowych należy ograniczyć jedynie do Pomorza i Wielkopolski. Sami Skandynawowie też czasami importowali coś od Słowian – był okres, kiedy w niektórych częściach Skandynawii popularna była słowiańska ceramika.
        Za to na bank Słowianie korzystali ze skandynawskich nowinek w dziedzinie żeglarstwa, dzięki którym mogli angażować się w tego typu akcje jak ta przedstawiona w tekście powyżej.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Możesz napisać coś więcej o tych nowinkach w żeglarstwie? Bo z tego co się orientuję konstrukcje łodzi wikińskich i słowiańskich dość znacznie się różniły (choćby sposób spajania kadłuba i poszycia – u nich żelazny, u nas drewniany).

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  1. Zastanawiające, że na Zachodzie do dziś pokutuje wiara w istnienie tego Jomsborka i jakichś Jomswikingów. Wiadomo, przecież Słowianie byli tacy głupi, że trzeba ich było nauczyć chodzenia w gaciach na rzyci, a co tam mówić o pływaniu po morzu i wyprawach…

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. Czy określenie tych ludzi Norwegami jest poprawne? Moim zdaniem Norwegowie to współczesny naród a to byli Wikingowie

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Wikingowie to też określenie niepoprawne, bo wikingami (nawet w złotym okresie ery wikingów) była tylko część skandynawskiej społeczności. To tak jakby nazywać mieszkańców średniowiecznej Polski rycerzami. Natomiast nazywanie tamtejszej ludności Norwegami na sens, bo raz że istniało już wówczas państwo Norwegia, a dwa, że kształtowały się już pewne zauważalne różnice między mieszkańcami Norwegii, Szwecji i Danii (w zwyczajach, języku, etc…). Wciąż niewielkie, ale już były.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Poza tym według obecnej wiedzy archeologicznej duże grody w Wielkopolsce zaczęły powstawać w latach 930-940, czyli jeżeli ktoś był Wikingiem to nie Mieszko (jak w popularnej teorii) a jego ojciec, poza tym Wikingowie raczej wyprawiali się na bogate terytoria a w
    I połowie X wieku Wielkopolska raczej nie przedstawiała się interesująco w tym aspekcie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  4. Jak tym Niemcom i innym Wielkim Ludziom Zachodu nie może przez gardło przejść, że na Wschód od Odry nie mieszkają jacyś Papuasi, tylko tacy sami ludzie jak oni. 🙂 Gotowi tworzyć najdziwniejsze wygibasy historyczne, żeby tylko tego nie przyznać. Jak nie oni sami nas cywilizowali, to może przynajmniej Wikingowie? Może chociaż jeden? Ech, ręce opadają. Właśnie to nasi przodkowie nazywali krzyżacką butą. Nie, Mieszko nie był Wikingiem. Ani żaden z jego przodków. Pora wreszcie raz na zawsze wysłać tę teorię między pseudonaukowe bzdury, gdzie jej miejsce. :/
    Wikingowie na tych terenach bywali co najwyżej najemnikami i kupcami. Jedna dynastia zainstalowała się na Rusi, bo tamtędy wiódł ważny szlak handlowy do Konstantynopola, ale to wszystko. I proszę – zachowały się na ich temat wszelkie dane historyczne, łącznie z imionami kolejnych władców, ich żon, dzieci, oraz ich dokonaniami, a także tym jak zmarli. U nas nie ma nawet słowa o jakichkolwiek Wikingach. Ani wśród Piastów, ani Popielidów, ani jakichkolwiek innych władców na terenie określanym dzisiaj jako Polska. Byli tu incognito? W odróżnieniu od Rusi nie ma też w rodzinach naszych władców pozostałości wikińskich imion, tych różnych Olegów czy Igorów. Trafiają się tylko czasem imiona niemieckie, jako że niektórzy Piastowie mieli niemieckie żony, ale o tym wiadomo.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Pełna zgoda. Wkurzają mnie te niemieckie pseudoteorie. Różnymi sposobami chcą pokazać niższość Słowian

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button