Dziś tylko dwie informacje, ale jedna – potencjalnie – zapalna.
Rycerz Siedmiu Królestw potwierdzony
Kilka tygodni temu informowałem o plotkach, wedle których HBO miało przymierzać się do realizacji serialu opartego na trzech nowelkach opowiadających o przygodach Dunka (czyli ser Duncana Wysokiego) oraz Jaja (czyli młodego księcia Aegona Targaryena, późniejszego króla Aegona V). Plotki ostatecznie zostały potwierdzone. W wywiadzie dla serwisu TV Line, Casey Bloys (odpowiedzialny za treści prezentowane w HBO) powiedział:
Oczywiście wiemy, że George stworzył niesamowity świat, z bogatą i skomplikowaną historią i masą postaci. Staraliśmy się podejść z rozmysłem do tego, które spośród nich można opowiedzieć. Które byłyby ekscytujące? Które pokochaliby fani? Dunk i Jajo jest jedną z tych opowieści, ale nie jedyną.
Innymi słowy – Rycerz Siedmiu Królestw jest już prawie pewny (o ile nie dojdzie do problemów takich jak z Krwawym Księżycem), ale możemy spodziewać się kolejnych zapowiedzi.
Casting do Domu Smoka
Nie byłem szczególnie podekscytowany ostatnimi doniesieniami na temat castingu do nowego serialu HBO (gwoli przypomnienia Matt Smith wciela się w rolę księcia Daemona Targaryena, Olivia Cooke zagra królową Alicent Hightower, a Emma D’Arcy Rhaenyrę Targaryen. No to teraz robi się coraz weselej. Dostaliśmy bowiem cztery nowe informacje na temat doboru aktorów. Wiemy już, że Steve Toussaint zagra Morskiego Węża, czyli lorda Corlysa Velaryona, Eve Best wcieli się w księżniczkę Rhaenys Targaryen (oj, jestem ciekaw co zrobią, żeby widzom nie myliło się jej imię z Rhaenyrą!), Rhys Ifans to nasz Otto Hightower, a Sonoya Mizuno będzie Mysarią.
Zacznijmy może od jednej roli co do której raczej zastrzeżeń mieć nie można. Rhys Ifans pasuje na Otto Hightowera. Rhaenys wyobrażałem sobie inaczej (tak jak w przypadku trójki wcześniej wzmiankowanych postaci), ale powstrzymam się z ostateczną opinią dopóki nie zobaczę jej na ekranie. Nieco problematyczna jest kwestia Sonoyi Mizuno. Aktorka ma bardzo ciekawą historię rodzinną – jej ojciec jest Japończykiem, a matka pochodzi z mieszanej, pół-angielskiej, pół-argentyńskiej rodziny. Czy Sonoya wygląda tak, jak Martin opisywał Mysarię? Nie. Czy wygląda tak jak Lyseńczycy? Nie. Spośród wszystkich Wolnych Miast, to właśnie Lys pod względem etnicznym przypominało Valyrię. Czy to bardzo przeszkadza? Trochę, ale można na to przymknąć oko.
No to teraz wejdźmy na grunt jeszcze bardziej grząski. Steve Toussaint, czyli nasz Corlys Velaryon jest czarnoskóry. Gwoli przypomnienia – Velaryonowie są niższą valyriańską szlachtą. Z kolei Valyrianie zostali celowo ukazani przez GRRM-a jako ucieleśnienie „aryjskiego” ideału rasowego, tylko że działającego na „magicznych sterydach”. Valyrianie nie byli dobrymi ludźmi, niszczyli i niewolili swoich oliwkowoskórych sąsiadów, więc wyglądali jak wycięci z nazistowskich plakatów. Nie była to może ze strony Martina jakaś subtelna gra symboliką, ale ten prosty środek jakoś działał. A czarnoskóry Valyrianin w kontekście martinowskiego świata jest tym samym czym byłby czarnoskóry oficer gestapo.
Ten problem można – jeśli ktoś naprawdę chce kombinować – obejść. Możemy na przykład stwierdzić, że matka Corlysa pochodziła z Wysp Letnich. Sensu w tym mało, ale można próbować. Natykamy się tu jednak na dwa inne, gigantyczne problemy. Po pierwsze – małżeństwa z Velaryonami były dla Targaryenów sposobem na utrzymanie valyriańskiego wyglądu. Tak, na wypadek gdyby ktoś zapomniał, Targaryenowie też albo byli rasistami, albo przynajmniej uważali swój charakterystyczny wygląd za użyteczne narzędzie. Większość wojen okresu dynastii targaryeńskiej bezpośrednio (bunt Wiary) albo pośrednio (rebelie Blackfyre’ów) wiąże się z kwestią czystości valyriańskiej krwi. Czarnoskórzy Velaryonowie straciliby dla Targaryenów swoją przydatność.
Drugi problem jest jeszcze poważniejszy. Co stanowi główną przyczynę konfliktu pomiędzy Zielonymi i Czarnymi? Tak, oczywiście sukcesja! Ale jakie wydarzenie poprzedza sukcesję i prowadzi do zaciekłej nienawiści pomiędzy członkami rodu? Oczywiście kwestia ojcostwa dzieci Rhaenyry. Ta trudna do zgłębienia tajemnica i te wszystkie plotki – czy ojcem jest Leanor Velaryon czy może Harwin Strong. Niezbyt porywająca zagadka, jeśli jeden z potencjalnych ojców ma czarny kolor skóry. Gdyby casting Gry o Tron przeprowadzono w ten sam sposób, to pewnie Lena Headey nadal byłaby Cersei, a Jack Gleeson Joffreyem, ale już w Roberta Baratheona wcieliłby się – dajmy na to – Idris Elba. I byłoby śmiechu co niemiara, że nie wie, iż mu przyprawiono rogi.
No więc to by było tyle z mojej strony. Wybaczcie, że tekst informacyjny zmienił się w takie narzekanie. Zazwyczaj nie pomstuję na pewne mechanizmy związane z obsadzaniem ról w amerykańskich filmach i serialach. Rozumiem, że sama Ameryka jest o wiele bardziej multietniczna i multikulturowa niż kiedyś, a oglądanie na ekranach wyłącznie białych ludzi może wydawać się współczesnym Amerykanom dziwaczne. I musimy się z tym pogodzić, że dla przezwyciężenia tego uczucia będą dokonywać zmian w adaptacjach. Ale obawiam się, że casting w Domu Smoka wchodzi na wyższy poziom absurdu. Co troszkę zabija mój entuzjazm wobec tej produkcji.
Cóż, trudno się z Twoim narzekaniem nie zgodzić. Polityczna poprawność za wszelką cenę, co nawet niedawno wzbudziło podobne kontrowersje w innym castingu do serialu (Anna Boleyn grana przez Jodie Turner-Smith). Nie mam nic do zróżnicowania koloru skóry aktorów, o ile nie psuje to historii opowiedzianej na ekranie. No a tutaj jest to ewidentnie niemożliwe do pogodzenia. Wniosek jest prosty – serial będzie bardziej dla „mas” niż dla fanów. Z punktu widzenia marketingu i sprzedaży ma to sens, ale z punktu widzenia fandomu, to już dużo mniej. I czuję, że takimi pomysłami zarzyna się franczyzę – czym mają się w takiej sytuacji bronić te seriale, jeśli atut pod nazwą „świat Martina” jest tutaj w ten sposób zabijany? Będzie kolejny serial jakich wiele.
Poza tymi wstawkami o „aryjskości” Velarionów, które pasują do średniowiecza i starożytności, jak pięść do nosa (rasizm to wynalazek czasów nowożytnych), trudno się nie zgodzić z autorem. Choć ja akurat zaskoczony nie jestem. Od początku podejrzewałem, że ten serial to będzie przeładowane efektami specjalnymi, polit-poprawne badziewie. Akurat coś, jak ostatnie sezony GoT. Smoki, smoki, brak sensownej fabuły, smoki. 🙂 Miałem nadzieję na Rebelię Blackfyre’ów, ale po zapowiedziach tego Dunka i Jaja (co za kretyńskie pseudonimy) zaczynam ją tracić. W ogóle, jak to wszystko pójdzie jeszcze bardziej w tę stronę, co teraz, to chyba dam sobie spokój z telewizją. :/ I jak zwykle uważam, że DaeL nie ma racji, motywując poprawnościowe wygłupy Amerykanów multikulturowością Ameryki i chęcią dostosowania swego obrazu świata do tego co widzą za oknem. Po pierwsze to ogólnoświatowy trend i poza produkcją azjatycką obowiązuje wszędzie, nawet już w Polsce. Po drugie, Ameryka – poza Nowym Jorkiem i Kalifornią – wcale nie jest aż tak multikulturowa, jakby się wydawało (czarni to wciąż niecałe 13% ludności). Po trzecie, dlaczego ta rzekoma „multikulturowość” w kinie dotyczy tylko czarnych? Gdzie indiańscy rycerze, skośnookie angielskie damy dworu, albo meksykanie jako elfy? 😛 Jankesi po prostu leczą sobie naszym kosztem swoje kompleksy związane z niewolnictwem i tyle. To rzeczywisty powód tej hucpy, kolejnej po rozdawaniu domów, zasiłków i studiów, akcji afirmatywnej.
W sprawie imion:
– Aegon – w skrócie dla dziecka Aeg – w wymowie brzmi podobnie do Egg – po polsku Jajo
– a Dunk, to prosty chłopak, który przerobił swoje imię na dłumnie brzmiący Duncan Wysoki (pewnie ma to jakieś odniesienie do mitologii)
Nie no, domyślam się od czego pochodzą te ksywki. Po prostu uważam, że brzmią idiotycznie i gówniarsko, jak na bohaterów heroic fantasy. Dunk i Jajo. A gdzie „gruby”, „ryży” i „miszczu”? 😛
co do skośnokich dam dworu to rasa żółta też jest na cenzurowanym u zachodniej skrajnej lewicy 😉
Nic dziwnego. Dla lewaków są za pracowici, za dobrze się uczą i mają smykałkę do interesów. Za bardzo przypominają nas. 🙂 Może powinni zacząć rapować?
Podpisać się można rękami i nogami, może te ksywy mi aż tak nie przeszkadzają jedynie.
Kto zakłada sie o szesciopak, że Dunk i Jajo to bedą wesołe przygody czarnego i białego?
Taka Zabójcza Broń tylko z młodszymi postaciami.
Czarny potomek Brienne? Nie sądzę 🙂
Chociaż po historii z Corlysem, to wszystko jest możliwe.
Tfuuu…przodek. 😆
Jeśli Dunk byłby czarny, to ze względu na jego średni intelekt i tak pojawiłyby się głosy o rasizm,
Prędzej zrobią czarnego Aegona i będą się chwalić jacy to są postępowi
A Nettles będzie? Ona powinna wystarczyć jako czarny element + jakiś Letniak i inni z południowych wysp. Skoro jest potrzeba wielokulturowości w serialu, to wystarczy użyć wyobraźni zamiast komplikować historię. W Dorne można użyć też trochę „kolorów” 🙂
Ta sprawa z Velaryonem jest żenująca szczerze mówiąc. Skoro Linda i Dael mają z tym problem, to coś jest na rzeczy. I Martin na to traci czas zamiast na Wichry?
A Dunk i Jajo to zajebiste historię oraz duże pole do popisu. Tu się przyda kreatywność scenarzystów dużo bardziej niż przy historii Tańca Smoków czy Gry o Tron.
Tylko, ze Martin milczy o projekcie co mu się wczesniej nie zdarzało. Wyglada to tak jakby miał wyjebane jak na Got po 4 sezonie, choć byl podekscytowany wczesniej.Tu mamy informacje za informacją a on nic.
Dla książek w sumie dobrze.Gorzej jak ktoś oczekiwał dobrego serialu, jak ja….
Hm, jeśli dobrze kojarzę, to w czasie trwania Tańca Corlys miał kuzynów, którzy rościli sobie prawa do Driftmarku. Ciekawe czy się pojawią a jeśli tak się stanie, to kto czy też będzie jakiś nieoczekiwany casting. No i pamietajmy, że była jeszcze Daenaera, przyszła żona Aegona III. Ciekawe czy zmienią jej imię, by się nie myliło z Daenerys (pewnie zmiana imienia dotknie pierworodnego syna lorda Cregana, bo co poniektórym rozsadziło by czaszki, jakby było dwóch Rickonów) 🙂
Najlepiej niech zmienią nazwiska zielonych bo jak to tak tu Targaryen i tam Targaryen z innym herbem.
jest dramat:)
Politpoprawność to rak.
To już nawet Dedeki potrafili lepiej „wsadzić” czarnoskórych aktorów w rolę różnych postaci, tak aby pasowało to do świata przedstawionego w serialu.
Ostatnio w Krytyce Politycznej był artykuł który zestawiał czarne elfy z Wiedźmina z czarną Anną Boleyn. Autor podsumowuje, że czarny Kazimierz Wielki byłby ciekawym pomysłem. Fantastycznie ahistoryczne pomysły. A może Stalin też mógłby być czarny? i bez wąsa? a w ogóle to dlaczego nie mógłby być kobietą. Teraz wydaje nam się to śmieszne, ale za sto lat masy będą uczyć się historii z takich filmów i będą przekonani o multikulturowych średniowiecznych dworach.
Co do fantasy to sprawa wygląda trochę inaczej. Wszak jest to wszystko w sferze fantazji. Tak jak Legolas potrafił lewitować tak i elfy mogą być ciemnoskóre. Tylko że w przypadku Velaryonów jak trafnie zauważa Dael jest to absurdalne. Może nie w związku z ich aryjskością, co wydaje mi się nie do końca trafionym porównaniem, ale z ksenofobią. Ta jest dosyć dobrze zbadana w kontekście starożytnych Greków, którzy dzielili świat na Hellenów i barbarzyńców. Nawet pod panowaniem rzymskim uważali się za lepszych niż Rzymianie, których również zaliczali do barbarzyńców. Dlatego mi osobiście Targaryenowie pasują do Ptolemeuszów, którzy jako Grecy czuli wyższość nad panowanym przez siebie ludem Egiptu, a do tego jako Faraonowie nie stronili od kazirodztwa.
Dobre porównanie do Ptolemeuszy. Też kiedyś o tym pomyślałem. 🙂 I owszem – starożytność i średniowiecze to ksenofobia, nie rasizm. Tacy np. Grecy uważali się za lepszych, nie z powodu koloru skóry, tylko helleńskiej kultury. Jeszcze lepiej widać to u Rzymian. Rzymianinem mógł zostać każdy, o ile podporządkował się rzymskiej władzy i przyjął rzymską kulturę. Takie podejście zaczęło zmieniać się dopiero w epoce wielkich odkryć geograficznych. No, a formę pseudonaukowego rasizmu, którą znamy dzisiaj, przyjęło pod koniec XIX.
Nie zgodzę się za to w sprawie czarnych elfów. Elfy, jakie znamy dziś (czyli humanoidalna rasa, nie skandynawscy półbogowie i nie infantylne skrzydlate karzełki), zostały stworzone przez Tolkiena. I tam na pewno nie są czarne, bo Tolkien nie zapomniałby o tym wspomnieć, jak wspominał o kolorze skóry innych ras, gdy nie były białe. Owszem, można powiedzieć, że to fantasy i każdy może robić takie elfy, jakie chce. To prawda, można również dać ludziom rogi i ogony. Kto autorowi zabroni, jeżeli on sam uważa się przebija z takim nowatorskim podejściem. Jednak elfy Sapkowskiego ewidentnie są wzorowane na elfach Tolkienowskich. Zarówno pod względem języka i kultury, jak i wyglądu, bo również Sapkowski wielokrotnie opisywał swoje elfy i ani razu nie zająknął się o jakiejś skórze ciemniejszej niż przeciętna. Zło jednak się stało. Możemy więc tylko przyjąć, że albo wzmiankowane stworzenie nie było elfem, albo serial Netflixa nie ma nic wspólnego z prozą Sapkowskiego. Ja na razie przychylam się do tej drugiej ewentualności. Zobaczymy po drugim sezonie.
Oczywiście Elfy w zamysłach tych autorów były jasne. Również wolałbym żeby postacie książkowe odgrywali aktorzy jak najbardziej do nich podobni. Dlatego podobał mi się od początki Dinklage jako Tyrion i tych trzech olbrzymich aktorów jako Góra.
Natomiast w świecie fantasy nie przeszkadza mi kolor skóry/płeć/ orientacja/wzrost/wiek tak długo jak nie ma to wpływu na fabułę. Dlatego czarny Velaryon nie, a czarne Elfy mogą być.
Jak powiedziałem powyżej, nie przeszkadzałyby mi czarne elfy w jakimś świecie autorskim, stworzonym na potrzeby tego filmu. Jednak, gdy mamy do czynienia z ekranizacją książki, to chcę zobaczyć jej możliwie najwierniejsze odwzorowanie, a czyjeś durne wariacje na temat, jak wspomniana przez DaeLa Balladyna na motorach. :/
Pytanie teraz czy autorzy pójdą po rozum do głowy, czy będą uparcie brnąć w polit-poprawne szaleństwo? Bo sytuację z czarnym elfem łatwo jeszcze można odkręcić. Wystarczy przecież powiedzieć, że tenże jest pół-elfem. Elfy Sapkowskiego mogą mieć dzieci z ludźmi, a czarnoskórzy ludzie w jego świecie także występują, więc żaden problem.
Trochę śmiesznie, trochę strasznie. Groteskowość konfliktu o to kto jest ojcem można chyba łatwo rozwiązać. Niech Strong też będzie czarny 🙂
Może będzie😁
Liczyłem że będziemy mieli serial godny 4 sezonów gry o tron, ale dostaniemy kolejne gówno poprawności politycznej. Tu nie chodzi o rasizm, nie o tolerancję a nawet o równość. Próbują ukryć przeszłość i nawet nie próbują nawiązać dyskusji o tym. Szkoda czasu na ten serial
Skoro tworzą takie historie i cuda to ja to sobie odpuszczę. A mam pytanie jaka jest ta 3 nowelka, o Dunku były trzy a nie dwie?
Tajemniczy Rycerz (The Mystery Knight)
Coś czuję, że następni twórcy jak Martin, Tolkien, czy Sapkowski, jeśli będą chcieli by ich świat po ekranizacji zachował realizm etniczny, będą musieli osądzać historie w swoich wymyślonych światach daleko na południu. Wtedy pół akcji będzie działo się w quasi afrykańskim królestwie, np w takiej Wakandzie, imperium, gdzie wszyscy są czarni, a druga połowa na północy, gdzie wszyscy są biali, też w imperium, by było po równo.
Tylko w takiej konfiguracji będziemy mieli pewność że etniczność w adaptacjach będzie poprawnie zachowana, bo nie trzeba będzie tworzyć dziwnych zmian w bohaterach z północy, skoro przeciwagą dla nich będzie pełno bohaterów z południa, innych etniczne.
Dodać do tego jeszcze jedno portowe miasto kupieckie położone pośrodku wszystkich lokacji, gdzie zobaczymy dosłownie każdą mniejszość, co zresztą będzie uzasadnione i pyk, mamy Święty spokój, północne dynastie pozostaną tak białe jak w oryginale.
To nic nie da. Żadna rewolucja nie powie: „dosyć, osiągnęliśmy już wszystko” i nie zadowoli się takim podziałem. To jak z Trumpem. Nie wystarczyło wygrać wyborów. Trzeba było jeszcze przeprowadzić impeachment, usunąć mu, jego rodzinie i współpracownikom konta społecznościowe (a z tego co słyszałem to nie tylko społecznościowe), wywalić ze wszelkich możliwych funkcji i stanowisk, a na koniec jeszcze usunąć zdjęcia z serwisu Reutersa. I na wszelki wypadek uniemożliwić używanie niezależnego serwisu, żeby czasem tam się nie wypowiedzieli. Nie było, nie ma i nie potrzeba – że zacytuję klasykę. Lewacy tak naprawdę w dupie mają równość. Zaraz by się zaczęło, że królestwo na północy jest bogatsze, częściej świeci tam słońce, trawa jest zieleńsza, a jego mieszkańcy piękniejsi i szczęśliwsi. I że to rasizm i trzeba coś z tym zrobić. Np. przedstawić ich jako wrednych nazistów, których trzeba pokonać. Ale to też by nie zaspokoiło roszczeń poprawnościowców. Rewolucja nigdy się nie kończy. Nie zadowoliłby ich nawet świat, w którym wszyscy są czarni i homoseksualni, bo kolor skóry i orientacja to tylko pretekst. Tak, jak dla ich dziadków pretekstem było dobro robotników. Pretekst, w którym szczuje się jednych na drugich, żeby rozwalić wszystko co od wieków scalało ludzkość. Rodzinę, społeczność, kulturę, tradycję i wiarę. Wszystko co czyniło ją czymś więcej niż stadem bydła, które można dowolnie strzyc, doić i rządzić nim batem. Lewactwo to aberracja. To rak na zdrowym ciele ludzkości. Wirus, który trzeba wypalać ogniem, a nie wciąż ustępować mu pola w nadziei, że kiedyś się wreszcie zadowoli i da nam spokój. Nie da.