W XXII wieku ludzkość zaczęła kolonizację Kosmosu. Olbrzymie statki wyruszyły do obcych systemów gwiezdnych. Jeden z nich – Aurora – dotarł na orbitę oceanicznej planety 4546B. Załoga okrętu miała dwa zadania. Pierwszym była budowa specjalnych wrót, które przyspieszyłyby podróż pomiędzy systemami gwiezdnymi. Drugim – odnalezienie poprzedniej ekspedycji badawczej (ze statku Degasi), która wiele lat temu lądowała awaryjnie na planecie. Ale żadnej z tych misji nie było dane Aurorze wykonać. Podczas obniżania lotu nad planetą coś poszło nie tak. Płonący okręt runął w stronę oceanu. W ostatniej chwili udało ci się dotrzeć do kapsuły ratunkowej. Ale lądowanie na 4546B to dopiero początek walki o przetrwanie.
Najpierw musisz ugasić pożar. Potem zacząć szukać wody pitnej i pożywienia. Dobra wiadomość: spora część fauny i flory nadaje się do jedzenia. Zła wiadomość: pewna część flory i fauny chce zjeść ciebie. Kolejnym krokiem będzie naprawa systemów Twojej kapsuły ratunkowej. Dobra wiadomość: masz do dyspozycji fabrykator przypominający replikator ze Star Treka, zdolny do wytworzenia dowolnych przedmiotów czy narzędzi. Zła wiadomość: musisz najpierw pozyskać ich plany i niezbędne surowce. No dobrze, dorzućmy jeszcze kilka złych wiadomości – jak się wkrótce przekonasz, pozostałe kapsuły ratunkowe spotkał niewesoły los; we wraku Aurory są radioaktywne przecieki, które (jeśli nie załatasz reaktora) wybiją całe okoliczne życie; na domiar złego skaner wykrywa w twoim ciele jakąś podejrzaną infekcję. Na ratunek z zewnątrz nie licz – nie będę zdradzał dlaczego, ale powiedzmy, że katastrofy okrętów Degasi i Aurora nie były tak do końca przypadkowe. Zaczyna się wyścig z czasem!
Ale nie łam się! Z replikatorem, pomysłowością i odrobiną desperacji możesz odzyskać kontrolę nad swoim losem. Zamiast gnieść się w kapsule ratunkowej, zaczniesz budowę bazy. Miast przemierzać ocean żabką, zmontujesz kolejne pojazdy – najpierw podwodny skuter, potem batyskaf, a w końcu pełnoprawny okręt podwodny i egzoszkielet. Ulepszysz swój ekwipunek. Zadbasz o energię, założysz własną hodowlę podwodnych kartofli, zaczniesz eksplorować pozostałości po ekspedycji Degasi… oraz po tajemniczej obcej cywilizacji. A w największych głębinach spotkasz gadziny tak straszne, że nic tylko brać płetwy za pas.
I tylko na płyciznach złapiesz na chwilę oddech, by podziwiać piękno tej gry. A pod względem oprawy audiowizualnej gra jest po prostu cudowna. Podwodne krajobrazy bywają bajkowe, bywają też koszmarne, ale zawsze zapierają dech w piersiach. Z kolei „śpiew” co groźniejszych lewiatanów sprawia, że dreszcze przeszywają człowiekowi cały kręgosłup. Subnautica potrafiłaby mnie przykuć do monitora na długie godziny, gdyby oferowała tylko i wyłącznie możliwość eksploracji tego nieziemskiego (dosłownie) oceanu.
A tymczasem gra oferuje znacznie więcej. To fenomenalnie zaprojektowany survival, który zaskakuje chociażby tym, iż mapa gry nie jest generowana proceduralnie. Od płycizn aż po największe głębiny, każdy metr kwadratowy powierzchni planety został zaplanowany przez designerów. W grach survivalowych to rozwiązanie nietypowe… tym razem sprawdziło się jednak wyśmienicie. Dzięki starannemu dopracowaniu położenia flory, fauny, rud metalu, minerałów, baz, wraków, jaskiń, artefaktów, etc… twórcy gry sprawili, że chcąc poczynić krok w stronę ucieczki z planety (to jest zdobyć potrzebne surowce albo plany), zawsze będziemy musieli wyjść poza strefę naszego komfortu. Jednego razu będzie to oznaczać zanurzenie do granicy wytrzymałości naszego pojazdu, innego razu zapuszczenie się w obszary, gdzie grasują niebezpieczne monstra, albo znów eksplorację pogrążonego w ciemności wraku, w którym łatwo stracimy orientację i wyczerpiemy zapas tlenu. Nie przypominam sobie żadnej innej gry, która tak sprawnie przenosiłaby mnie pomiędzy nastrojem odprężenia i błogości, a napięciem tak silnym, jak gdybym naprawę walczył o swoje życie.
Muszę też wspomnieć parę słów o fabule. Otóż walcząc o przetrwanie będziemy rozwiązywać tajemnicę zniszczenia Aurory i losów poprzedniej ekspedycji. Odwiedzimy nawet bazę obcej cywilizacji, która wylądowała tu przed nami. Spróbujemy też zrozumieć, dlaczego większa część oceanu na 4546B jest zupełnie martwa, a życie tętni tylko w niewielkiej strefie pomiędzy dwiema pływającymi wyspami (w której to strefie mieliśmy szczęście wylądować). Wszystkie te sekrety zgłębimy słuchając audiologów, czytając fragmenty korespondencji, odszyfrowując komunikaty radiowe, a przede wszystkim badając naszą okolicę. I zapewniam, że będzie to wyjątkowo satysfakcjonujące.
Czy mamy zatem do czynienia z grą idealną? Och, jakże bym chciał. Naprawdę Subnautica ma niezliczone atuty. Sprawdza się jako survival. Daje masę radości z eksploracji głębin. Nieraz potrafi człowieka solidnie wystraszyć. Zaspokaja nawet potrzebę kreatywności (szczególnie podczas budowy i wyposażania bazy).
Niestety ma też niezliczoną masę bugów. Żaden z nich nie popsuł mi zupełnie zabawy, ani razu też gra się nie zawiesiła. Ale uprzykrzających życie drobnostek była masa. A to nie wczytywały się jakieś tekstury, a to znów szalał „draw distance”, sprawiając, że w jednej chwili widziałem skały oddalone o dziesiątki metrów, by po chwili mieć zasięg wzroku kilkumetrowy (bez zmiany głębokości czy oświetlenia). Od czasu do czasu przez bazę przepływały mi małe rybki.
Dwa czy trzy razy gra obraziła się też na mój generator termiczny umieszczony na dnie gejzera i nie uwzględniała dostarczanej przez niego energii. No i wreszcie zdarzyło mi się utknąć moim okrętem podwodnym (ORP Rumburak) w miejscu, gdzie teoretycznie nie było żadnych przeszkód terenowych. Męczyłem się z dziesięć minut, by jakoś się oswobodzić, bo nie podobała mi się perspektywa budowy nowego okrętu.
Jak już tak narzekam, to muszę wspomnieć o jeszcze jednym problemie. Otóż o ile decyzja, aby gra nie miała wewnętrznej mapy jest zrozumiała, o tyle brak wystarczającej liczby punktów orientacyjnych to pewien problem. W zasadzie w grze istnieje tylko jeden obiekt widoczny na (prawie) całym obszarze gry (pod warunkiem, że jesteśmy na powierzchni) – jest to wrak Aurory. Natomiast dwie wyspy, z niewyjaśnionych przyczyn, bardzo szybko znikają nam z oczu. Nawigacja jest przez to nieco utrudniona. A jeszcze trudniejsze jest spamiętanie, gdzie znajdują się pokłady co rzadszych surowców. Rozwiązania, które gra nam tutaj oferuje, to znaczy radiolatarnie oraz budowa modułu skanującego w bazie, są niestety niedoskonałe. W końcu każdy się skusi i poszuka mapy w sieci…
Ponarzekałem? Ponarzekałem. Ale przy wszystkich swoich wadach, Subnautica pozostaje jedną z najlepszych gier wydanych w zeszłym roku i produkcją, w którą każdy, kto posiada odpowiedni sprzęt (czyli przynajmniej średnio-mocnego peceta albo konsolę nowej generacji), powinien zagrać. Gra jest piękna, innowacyjna i – kiedy trzeba – przerażająca. Warto dać nurka w ten świat. Nie będziecie żałować.
Subnautica
-
Ocena DaeLa - 9/10
9/10
Ale mnie DaeL zaskoczył! Moja ulubiona gra zrecenzowana na FSGK 🙂
Fakt, ma kilka błędów, a niektóre potrafią być uciążliwe. Na przykład grając w trybie ekstremalnym (śmierć oznaczała koniec gry i skasowanie postępów) chciałem zejść kombinezonem PRAWN do jaskini z fioletowymi grzybami. Zeskoczyłem do dziury i gdy miałem wylądować na dnie gra postanowiła nie wczytać tekstur i zacząłem spadać w nicość bez możliwości ucieczki. Na szczęście niezawodny Alt+F4 pozwolił mi oszukać grę i straciłem raptem kilkanaście minut 🙂
Innym razem eksplorowałem jeden z większych wraków, gdy w jego środku wyczerpała mi się bateria w latarce. Niby drobnostka, ale nie miałem zapasowej i po utracie orientacji zginąłem z braku tlenu. Dopiero po czasie dotarło do mnie, że mogłem przełożyć baterię z innego urządzenia 😀
Gra jest świetna. Na początku wygląda niemal cukierkowo, a z czasem zmienia się w prawdziwy horror.
Mimo błędów ode mnie 10/10
Niecierpliwie czekam na dodatek „Below Zero”
Dawno nic mnie tak nie pochłonęło jak podwodne krajobrazy Subnautica. Chęć poznawania kolejnych głębin, odkrywanie nowych schematów, całkiem ciekawa fabuła, przerażające potworności w co ciemniejszych miejscach i masa radości z budowania baz. Naprawdę, kiedy po kilku godzinach wracania do mikroskopijnej kapsuły, zbudowałem wreszcie pierwszą bazę i do niej wszedłem, poczułem się jak w najbardziej realnym domu. Grze cały czas towarzyszy ciekawość, chęć do odkrywania kolejnych miejsc i wyrwania się z tej cholernej planety. Jednocześnie gigantycznym plusem jest dla mnie fakt, że całe to craftowanie, zbieranie surowców naprawdę ma sens. Nie trzeba zbierać pierdyliona surowców, ale czasem trzeba się nieźle napocić, żeby wyrwać co bardziej wartościowe kamienie. Kolejne pojazdy nie przestają być przydatne po wynalezieniu nowszych, wręcz przeciwnie, uzupełniają się. Logiczne też, że potrzeba ołowiu do stroju przeciwpromiennego, albo gumy do płetw.
Gra jest fantastyczna i wciąga jak wentylator. Epic zrobił graczom cudowny prezent, udostępniając ją za darmo.
W subnauticę zagrałem, gdy została wypuszczona za darmo. Grafika jest piękna, a klimat jest rzeczywiście świetny, ale…
Nie grałem wiele a bardzo szybko zauważyłem kilka wad. Największą z nich jest pewnie grind – żeby zbudować bazę musimy nazbierać mnóstwo surowców. Są też inne mniejsze – niski poziom trudności i wysoka powtarzalność rozgrywki (spodziewałem się bardziej sandboxu niż gry z takim skupieniem na wątku fabularnym), gdy po pierwszym zapisie stworzyłem kolejny było to aż nazbyt widoczne. Nie podobał mi się też brak możliwości przygotowania filetu z rekina i to że jedyną bronią jest nóż (żadnych laserów górniczych? mini okrętów, które można wykorzystać jako torpedy?). Rozumiem, że taki był zamysł twórców, ale nie kupił mnie on.
Grind to trochę w początkowej fazie gry, gdy nie bardzo wiesz gdzie znajdować złoża i trochę zbierasz wszystko na oślep. Potem, jak już masz swoją bazę, to produkcję żywności, wody i soli można zautomatyzować, a złoża (przynajmniej pobliskie) lokalizować w pokoju ze skanerem. No i zawsze masz pod ręką jakiś schowek, czy to w batyskafie, czy w egzoszkielecie, czy w końcu w łodzi podwodnej (w tej ostatniej to chyba nawet 6 czy 8 dużych schowków – to praktycznie ruchoma baza.
Co do broni – ależ jak najbardziej się pojawia. Sam nóż można upgrade’ować (można zamontować „gorące ostrze”), a potem masz jeszcze kilka innych podręcznych broni. W batyskafie możesz zamontować wyrzutnię torped albo działko elektryczne. A egzoszkielet na wiertła, które pomagają walczyć z drapieżnikami. Choć gwoli ścisłości – z największymi lewiatanami to nie ma za bardzo co walczyć, trzeba zmykać, bo choć zabić je można, to w zasadzie nie ma z tego żadnego pożytku, a ryzyko duże.
Twoje zastrzeżenia na serio sprowadzają się tylko do pierwszego etapu gry, kiedy rzeczywiście jest dość łatwo. Ale im dalej w las, tym się robi ciekawiej, a różnych strasznych monstrów przybywa. Nie ma to jak zostać „wyteleportowanym” z własnego batyskafu na głębokości 500 metrów 🙂
Daj grze jeszcze jedną szansę, a szybko się wciągniesz. A jeśli nie lubisz gry na oślep, to zawsze możesz korzystać z wiki i internetowych mapek.
A jak wygląda sprawa z wymaganiami sprzętowymi?
Wymagania minimalne: 4GB RAM, procesor 2-rdzeniowy, ale co najmniej 4-wątkowy, grafika Intel HD 4600 – to jest absolutne minimum. Ale przypuszczam, że raczej do grania w 720p, ja bym się w każdym razie ze zintegrowanym chipsetem graficznym nawet za tę grę nie brał. Rekomendowane wymagania to procek 4-rdzeniowy, 8GB RAM, GTX 550Ti. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że na GTX 970, który jest sporo szybszy od rekomendowanego 550Ti, było bardzo płynnie, ale w paru miejscach grafiki nie wymaksowałem. Swoją drogą to będę chyba musiał w tym roku zainwestować w nowego kompa 😐
Na moim dziewięcioletnim starociu (Phenom II X2 550, 12 GB RAM, GF 750) da się grać w średnich ustawieniach, o ile nie przeszkadzają okazjonalne spowolnienia przy szybkim przemieszczaniu się w różnych kierunkach (pewnie ma miejsce jakieś doczytywanie tekstur albo geometrii w miejsca gdzie się wcześniej nie patrzyło). Generalnie każdy sprzęt z ostatnich 5 lat, z jakąś normalna kartą graficzną, bez problemu powinien wystarczyć.
Heh, na początku myślałem że to gra w która grałem jakieś 12 lat temu którą kupiłem wraz z jakąś gazetą z grami(pewnie cdplay czy coś takiego) i nie mogę sobie przypomnieć tytułu. Zorientowałem się, że jest to co innego, dopiero jak przeczytałem że jest to gra z 2018 . No i z tego co pamiętam nie można tam było wypływać na powierzchnię co przeczyło trochę screenom zamieszczonym w tekście xd Może ktoś kojarzy co to za gierka? Podejrzewam że wyszła między 2003-2006 rokiem. Niestety i gazety, i większość gier wyrzuciłem i nie mogę sobie przypomnieć co to za gierka 🙁
Masz szczęście, że trafiłeś na eksperta od gier wydanych na przełomie stuleci :). Jest kilka tytułów, które mi się nasuwają. Są podobne do Subnautica o tyle, że toczą się pod wodą, aczkolwiek pływało się w nich łodziami podwodnymi i strzelało albo handlowało.
Mój pierwszy typ to Sub Culture z 1997, bo i mnie się ten tytuł jako pierwszy z Subnauticą skojarzył. Aczkolwiek był bardziej czymś w rodzaju podwodnej wersji Elite albo Privateera. Ale była też inna, podobna gra. To Archimedean Dynasty – podwodna strzelanka/symulator z 1996. A jeśli jesteś pewien, że gra została wydana w tym stuleciu, to obstawiam na którąś z części AquaNox (to też strzelanki).
Aquanox był na płycie w czasopiśmie Play z 2002 roku. Obstawiam, że to to.
„Niestety i gazety, i większość gier wyrzuciłem”
cooo? jak mogles to zrobic!
Bo to zła kobieta była.