Przy okazji premiery ostatniego numeru CD-Action wspominałem, że wkrótce kilka moich tekstów pojawi się również w magazynie miłośników mangi i anime – Kawaii. Tym z Was, którzy rozważają zakup pisma, chciałbym przybliżyć mój wkład w najnowszy numer.
Zacznijmy od recenzji Goblin Slayera – nowego i kontrowersyjnego serialu dark fantasy, który szczególnie przypadł mi do gustu. Anime (wbrew wrażeniu, jakie można odnieść zerkając na pojedyncze grafiki) jest zdecydowanie skierowane do dojrzałego widza. Dalej w numerze znajdziecie moją recenzję Made in Abyss – jednego z najgłośniejszych anime ostatnich lat, serialu roztaczającego przed widzem wizję fantastycznej przygody, ale wkrótce okazującego się być dziełem głębokim (jak tytułowa otchłań) i poważnym.
W tekście Musashi Miyamoto – Święty Miecz opisałem historię legendarnego japońskiego ronina, twórcy szkoły walki dwoma mieczami i – jak twierdzą niektórzy – najlepszego szermierza wszech czasów. Jeśli interesuje Was opowieść o człowieku, który drewnianym kijem zabijał największych wojowników swoich czasów, to tekst na pewno przypadnie Wam do gustu. A na kolejnych dwóch stronach znajdziecie artykuł dość niespodziewany, bo traktujący o europejskiej i azjatyckiej mitologii… w serialu Sailor Moon. Zarówno fani Czarodziejki z Księżyca jak i miłośnicy mitów i legend powinni być zadowoleni. Miłej lektury.
Oj, cieszę się, że postulaty z nowymi materiałami redakcja wzięła sobie do serca, ale szkoda, że nowe materiały są o tematyce Mangi i Anime.
P.S. Daelu nie bierz tego do siebie po prostu nie spodziewałem się, że interesujesz się tą tematyką. Może nawet spróbujesz przekonać do Anime swoich czytelników ? 😀
Nie nazwałbym się fanem mangi i anime jako takich, ale uwielbiam horror (w tym horror azjatycki), lubię fantastykę (a spora część mangi i anime podpada pod tę kategorię), no i pasjonuje mnie japońska historia i mitologia. Więc znalazło się dla mnie miejsce wśród autorów Kawaii. W poprzednim numerze też zresztą były dwa moje artykuły – recenzja Junji Ito Collection (ekranizacji dzieł mistrza horroru) i artykuł o historii japońskich bogów śmierci (shinigami). I w następnym numerze też się parę moich tekstów pojawi. Natomiast chyba nie bardzo byłbym w stanie pisać o mandze i anime tutaj, bo… po prostu nie konsumuję mangi i anime w takich ilościach, aby wystarczyło na FSGK i Kawaii ;).
Chociaż… w sumie to z chęcią przybliżyłbym czytelnikom sylwetkę Junji Ito. Więc być może za jakiś czas powstanie artykuł o tym (piszę to bez przesady) wybitnym artyście.
Goblin Slayer to takie RPG 😉
Mam nadzieję na dwa słowa w ostatnim artykule Kawaii o moich ulubieńcach Shitennou☺
Szczerze mówiąc, to spotkałem się z opiniami, że ten cały Goblin Slayer jedynie próbuje pozować na taką dojrzałą produkcję – poprzez epatowanie ostentacyjną brutalnością i erotyką – pod tą powłoką jednak będąc taką samą infantylną RPG-podobną bajeczką o Wielkim Małomównym Rycerzu i bandzie zapatrzonych w niego dziewczątek, które łażą za nim krok w krok, zachwycając się nim nieustannie.
W skrócie – standardowa haremówka fantasy – z tą różnicą, że (starając się podążać za tym, co w mniemaniu twórców dzisiaj jest modne) stawiająca otwarcie na wulgarną goliznę i przesadną przemoc.
Można mieć takie wrażenie po pierwszym odcinku. Zresztą dokładnie o tym pisałem w recenzji. Na szczęście później okazuje się, że w Goblin Slayerze chodzi jednak o co innego.