KsiążkiSeriale

Szalone Teorie: Lancelot i tajemnica krypt Winterfell

Był najsłynniejszym fikcyjnym rycerzem średniowiecza. Przystojnym, walecznym, niemal niezwyciężonym. Choć niekoniecznie rozsądnym, i na pewno nie do końca cnotliwym. Jego historia narodziła się jeszcze w czasach przedchrześcijańskich, wraz z postaciami bohaterów takich jak irlandzki Lienlleawg czy walijski Llwch Llawwynnauc. Z tradycji ustnej do kultury Christianitas przeniósł go Chretien de Troyes, autor dwunastowiecznego romansu rycerskiego „Lancelot z Jeziora czyli rycerz na podwodzie”. Od tego momentu Lancelot staje się nieodłącznym elementem mitu arturiańskiego. Ale na tym się nie skończyło. Historia Lancelota została połączona z poszukiwaniem Świętego Graala w „Le Morte d’Arthur” Thomasa Malory’ego, a rycerz pojawiał się też gościnnie w szeregu innych średniowiecznych romansów (m.in. w tekstach o Percivalu).

Postać wielkiego rycerza ze skazą fascynuje do dziś. Lancelot regularnie pojawia się we współczesnych filmach, serialach, grach i książkach. W pewien przewrotny sposób zagościł też na kartach „Pieśni Lodu i Ognia”. A zrozumienie paralel pomiędzy losem Lancelota oraz dwóch martinowskich postaci, pozwoli nam odkryć sekret jednej z nich. Nie zwlekajmy więc. Na koń!

Lancelot na turnieju rycerskim.
Rhaegacelot

Podobieństwa pomiędzy Rhaegarem i Lancelotem z Jeziora aż krzyczą do nas od momentu, kiedy po raz pierwszy słyszymy targaryeńskim księciu. Obydwaj byli niezwykle urodziwymi, przystojnymi mężczyznami. Obydwaj byli książętami (Lancelot to syn króla Bana). Obydwaj byli wybitnymi rycerzami (Rhaegar Targaryen nie zasłużył wprawdzie na tytuł największego rycerza swoich czasów, ale nikt nie może zaprzeczyć, że był świetnym wojownikiem).

Obydwaj dzielili też fascynację światem nadnaturalnym. Sir Lancelot niemal oszalał doświadczając wizji Świętego Graala. To on namówił innych rycerzy by wyruszyli na poszukiwanie kielicha. Ale rycerz, choć przekonany o swej ogromnej roli, nigdy tak naprawdę nie dostał w swe ręce mistycznego pucharu. W zależności od tego z którą wersją arturiańskiego mitu mamy do czynienia, zdobywcą Graala będzie Percival albo… syn Lancelota, sir Galahad. Również Rhaegar, zafascynowany proroctwami, okazał się nie być Księciem Którego Obiecano.

Lancelot przed Kaplicą Św. Graala.

Ale tym, co najbardziej łączy postacie Rhaegara i Lancelota, jest zakazana miłość. Oczywiście nie pomiędzy obydwoma mężczyznami (którzy przecież nie dzielą jednego uniwersum). Obydwaj rycerze poddali się uczuciu do kobiet, których kochać nie mogli. Poddali się uczuciu, które miało zgubić królestwo. Jedną z pierwszych przygód Lancelota było wybawienie żony króla, Ginewry z rąk Malaganta. Sir Lancelot ratuje królową, ale przy okazji zakochuje się w niej na zabój. A i królowej rycerz nie pozostaje obojętny. Pierwotnie tłumione uczucie przeradza się w romans. Królowa zdradza swego męża. Rycerz zdradza swego suzerena. Kiedy romans wychodzi na jaw, królestwo staje na skraju przepaści. Giną rycerze Okrągłego Stołu. Królowa zostaje skazana, ale w ostatniej chwili wybawia ją jej ukochany. Razem uciekają do zamku Lancelota. Niegdyś nazywał się Dolorous Gard. Strażnica Cierpiętnicza. Ale Lancelot zmienia jego nazwę na Joyous Gard. Strażnica Radosna.

Czy w przypadku Rhaegara i Lyanny również mieliśmy do czynienia z ratunkiem, który doprowadził do romansu. Sądzę, że tak. Jak pisałem w tekście o Rycerzu Roześmianego Drzewa, moim zdaniem Rhaegar odkrył, kto ukrywa się za za źle dopasowaną zbroją. Ale świadom szaleństwa, jakie trawiło Aerysa, pomógł Lyannie ukryć swą tożsamość. Niewykluczone, że również ich drugie spotkanie, które przerodzić się miało w porwanie, było w istocie rzeczy ratunkiem. Kto wie jakich informacji mógł Aerysowi II dostarczyć Pająk?

Jedno jest pewne – miejsce, do którego Rhaegar udał się z Lyanną nieprzypadkowo kojarzy nam się z arturiańskim Joyous Gard.

Joncelot

Ale jak wspomniałem wcześniej, nie jeden Lancelot gości na stronicach „Pieśni Lodu i Ognia”. Również Jon Snow został przez Martina obdarzony pewną charakterystyczną cechą Lancelota. Ukrytą tożsamością. Lancelot był synem króla Bana z Benwick i lady Elaine. Król ów został wyparty ze swych ziem przez wroga i musiał uciekać wraz z żoną oraz nowonarodzonym Lancelotem. W nocy dziecko uprowadziła (dla jego bezpieczeństwa) Pani Jeziora. W niektórych wersjach mitu, uprowadzającą jest siostra żony króla, Evaine. Pani Jeziora miała wychować młodego Lancelota i wysłać go na dwór króla Artura. Nigdy jednak nie wyjawiła mu tajemnicy jego pochodzenia.

Lancelot porwany przez Panią Jeziora.

Sekret ów sir Lancelot odkrył dopiero zdobywszy wspomnianą Strażnicę Cierpiętniczą. A sposób w jaki to zrobił daje nam wskazówki dotyczące tego, jak o swojej tożsamości dowie się bękart w Winterfell. Zapowiedź tego zdarzenia mieliśmy zresztą już w jego snach.

Śniło mu się, że wrócił do Winterfell i kuśtyka obok zasiadających na swych tronach kamiennych królów. Ich szare, granitowe oczy poruszały się, śledząc jego kroki, a szare, granitowe palce zaciskały się na rękojeściach zardzewiałych mieczy spoczywających na ich kolanach. Nie jesteś Starkiem – mamrotały ciężkimi, granitowymi głosami. Nie ma tu dla ciebie miejsca. Odejdź. Zapuszczał się coraz głębiej w ciemność.
– Ojcze? – zawołał. – Bran? Rickon? – Nikt mu nie odpowiadał. Czuł na karku zimny powiew. – Stryju? – nie ustępował. – Stryju Benjenie? Ojcze? Ojcze, proszę cię, pomóż mi. – Na górze słyszał bębny. W Wielkiej Komnacie trwa uczta, ale nie jestem tam mile widzianym gościem. Nie jestem Starkiem i nie ma tu dla mnie miejsca. Jego kula pośliznęła się i upadł na kolana. W kryptach było coraz ciemniej. Światło gdzieś odeszło.
—Nawałnica mieczy—

„Nie ma tu dla ciebie miejsca. Odejdź.” Cóż za ciekawe sformułowanie! Czy Królowie Zimy mówią o Winterfell? Czy odrzucają Snowa jako swego krewnego? Czy odmawiają mu nawet prawa wejścia do krypt? A może chodzi o coś o wiele bardziej prozaicznego? Tylko Stark może spoczywać w kryptach Winterfell. A Jon, tak jak Lancelot, ma tam już swój nagrobek…

Bo dokładnie w ten sposób o swym pochodzeniu dowiedział się rycerz Okrągłego Stołu. Lancelot z Jeziora, zdobywszy Strażnicę Cierpiętniczą, udał się na jej cmentarz. Tam też odsłonił wielką płytę, którą według legendy przesunąć mógł tylko zdobywca zamku. A następnie odczytał napis na nagrobku.

Tu leżeć będzie Lancelot z Jeziora, syn króla Bana.

To mogłoby nas oczywiście pchnąć ku konkluzji, że Jon mógłby odkryć swoją tożsamość dopiero w Wieży Radości. Ale w moim przekonaniu Martin obdzielił arturiańską symboliką Joyous Gard zarówno dornijską wieżę, jak i krypty Winterfell. Świadczy o tym kilka rzeczy.

Rickon w kryptach Winterfell.

 

Po pierwsze, to właśnie do krypt Winterfell, nie do dornijskiej wieży, ściągają Jona jego sny.

– Nawet kruki opuściły gniazda, a stajnie są pełne kości. Zawsze mnie to przeraża. Wtedy zaczynam biec, otwieram drzwi, biegnę na górę po kilka stopni i krzyczę, wołając ich. Później dochodzę do drzwi krypty. W środku jest ciemno, a ja widzę schody w dół. Czuję, że muszę tam zejść, choć nie chcę. Boję się tego, co mogę spotkać na dole. Są tam dawni Królowie Zimy, siedzą na kamiennych tronach, u ich stóp leżą kamienne wilki, a na ich kolanach spoczywają żelazne miecze, jednak nie ich się boję. Krzyczę głośno, że nie jestem ze Starków, że to nie jest moje miejsce… próżno. Muszę tam iść, więc ruszam w dół, trzymając się ściany, ponieważ nie mam światła. W miarę jak schodzę, robi się coraz ciemniej, aż mam ochotę krzyczeć. – Zamilkł, zawstydzony. – Wtedy się budzę.
—Gra o tron—

Po drugie – Winterfell z Joyous Gard łączą również inne elementy arturiańskiego mitu. Poprzednim władcą zamku był Ranny Król (znany też jako Król Rybak), który wskutek zdradzieckiego pchnięcia włócznią (albo ugodzenia strzałą) stracił władzę w nogach. Co ciekawe Ranny Król z mitów arturiańskich to tak naprawdę postać zaczerpnięta w całości z mitologii celtyckiej, a dokładniej z Triad galijskich. Tam jednak nosi inne imię. Bran Błogosławiony.

I wreszcie po trzecie – czytając „Grę o tron” odnosimy wrażenie, że Ned złamał jakieś tabu związane z kryptami. Pierwotnie sądziłem, że dotyczyło one pochówku Lyanny i Brandona. Ale jak się później okazało, w kryptach spoczywają też inni, nie będący Królami Zimy ani lordami Winterfell Starkowie. Wszyscy jednak są Starkami… Jeśli więc lord Eddard nakazał wykonanie dla swego siostrzeńca nagrobka, to mógł Królów Zimy rozgniewać.

 

Szedł przez podziemną kryptę w Winterfell, tak jak robił to setki razy przedtem. Królowie Zimy przyglądali mu się lodowymi oczyma, a wilkory u ich stóp obracały ogromne kamienne głowy i warczały.
—Gra o tron—

Czy sporządzenie przez lorda Eddarda nagrobka dla swego siostrzeńca jeszcze za jego życia, byłoby czymś niewiarygodnym? Raczej nie. Jak zapewne pamiętamy (po prawdzie z serialu, ale w tym wypadku twórcy nie popełnili błędu) kamieniarze nie potrafią czytać, ani pisać, wykuwają więc tekst nie wiedząc co on znaczy. Co więcej, kamieniarz przygotowujący nagrobki w kryptach Winterfell, pracuje pod ziemią.

Rickon pokazał im nawet ukryte głęboko pod ziemią krypty, w których kamieniarz rzeźbił grobowiec ich ojca.
—Starcie królów—

A wreszcie miejsce, do którego jakaś siła wzywa Jona, położone jest głęboko, w starej, częściowo zawalonej części krypty, z dala od ciekawskich oczu. Cóż, Jonowi nie pozostaje teraz nic innego, jak zmartwychwstać, zdobyć Winterfell i odnaleźć swój grób. Czego tak jemu, jak i Wam życzę.


Więcej Szalonych Teorii znajdziecie TUTAJ.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 47

  1. Tak z innej beczki- w Nawałnicy Mieczy, gdy Aryia dociera do miejsca, gdzie odbyła się bitwa dzwonów, jest wspomniane, że Jon Connigton wcale nie zmierzył się w niej bezpośrednio z Robertem Baratheonem („zabiłby też namiestnika, ale nie spotkali się w boju”), natomiast już w Tańcu Smoków, gdy mamy wspomnienia Connigtona pojawia się informacja, że Robert go o mało co nie pozbawił tam życia, przy czym opis sugeruje raczej bezpośrednie starcie niż przenośnie przegranej bitwy („… Omal nie zabił Jona na schodach starego septu”). Ciekaw jestem, co o tym sądzicie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Connington wspominał jak razem ze swoimi ludźmi przeszukiwał
      budynki w Kamiennym Sepcie. Jon i Robert przypadkowo minęli się na schodach burdelu. Gdyby Connington w porę zorientował się kogo mija doszło by do starcia, a tak Robert mu się wymknął.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jon nie kapnął się, że wielki typ ponad 2m to może być Robert? Martin chyba za dużo wypił pisząc ten fragment 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Connington kapnął się, tylko trochę za późno :). Gdy się mijali Robert zamachnął się na niego mieczem, po czym uciekł.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  2. „Sir Lancelot ratuje królową, ale przy okazji zakochuje się w niej na zabój. A i królowa nie pozostaje mu obojętna.”

    Chyba „A i królowej rycerz nie pozostaje obojętny” – bo inaczej zdania znaczą praktycznie to samo 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  3. Jon na pewno zejdzie do krypt pogadać sobie z Nedem ale czy będzie chciał iść gdzieś dalej, głębiej, przy okazji znajdując swój? Nie wiem w sumie po co. Chyba, że nagle coś usłyszy i będzie chciał to sprawdzić.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Może będzie chciał odtworzyć swój sen… Sprawdzić, co ciągnie go do najciemniejszego zakamarka krypt.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    1. no wlasnie ja tez nie przypominam sobie czegos takiego, jakis cytat naa potwierdzenie by sie przydal, albo cala teoria wezmie w leb xd

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Nie przegapiłeś. To jest część teorii, która opiera się na paraleli. Historia Jona powtarza historię Lancelota, więc nie jest aż takim przeskokiem logicznym założenie, że powtórzy ją i w tym aspekcie.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. skoro tak, to powinno byc o tym wspomniane w tekscie, a z teorii wynika ze to fakt, ze tak bylo

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. „Czy w przypadku Rhaegara i Lyanny również mieliśmy do czynienia z ratunkiem, który doprowadził do romansu. Sądzę, że tak.”
    „Podobieństwa pomiędzy Rhaegarem i Lancelotem z Jeziora aż krzyczą do nas od momentu, kiedy po raz pierwszy słyszymy targaryeńskim księciu.”
    niemazaco

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. Jeżeli w kryptach jest już gotowy nagrobek Jona z wyjaśnieniem, że jest on synem Lyanny, to Ned nie pomyślał co stałoby się, gdyby Robert będąc z wizyta w Winterfell zobaczył kim jest matka Snowa. Mógłby się mocno zdziwić. Szczególnie, że posąg Jona powinien być koło niej (w końcu rodzice byli tam obok dzieci), a przecież wiadomo, jaki grób chciał zobaczyć Baratheon.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Prawdopodobieństwo jest tak znikome, że praktycznie nie istnieje. Krypty są gigantyczne, wielopoziomowe i mają powierzchnie większą niż samo Winterfell. W dodatku Jona ciągnie do jakiegoś częściowo zagrodzonego, ciemnego miejsca.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    1. Podwód to była jedna z posług feudalnych, polegająca na tym, że chłopi dostarczali na żądanie dworu wóz wraz z koniem. W pierwszej historii o Lancelocie, rycerz maskuje się na jednym z takich wozów (co jest straszliwym dyshonorem), po to, żeby odbić Ginewrę Malegantowi.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  6. Krypty w Winterfell muszą kryć w sobie jakąś tajemnicę, za często związane są one ze snami głównych postaci czy ważnymi wydarzeniami. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz czytałam PLiO bardzo mnie one interesowały i brakowało mi postaci, która przeszukałaby je. Kto wie co kryje się w tych tunelach.

    Bardzo ciekawa teoria!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  7. Ale jak nie jest Starkiem? Może z nazwiska, jednak płynie w nim krew Starków. Bo jeżeli tak zakładamy to i Lyanna i pewnie inni nie mieliby prawa tam mieć nagrobków. Coś tu jest chyba nadinterpretacją.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dokładnie, Ned w takim razie musiał wiedzieć, ze jego siostra w chwili pogrzebu to Lyanna Targaryen a nie Lyanna Stark.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Nie do końca. To jest sposób patrzenia na świat, który nie tylko pasuje do naszego średniowiecza, ale został już w książkach wyraźnie zaakcentowany. W stosunku do dam z wysokich rodów równie często jak nazwiska męża, używa się nazwiska panieńskiego. Stąd na przykład często słyszymy o Cersei Lannister, nie Cersei Baratheon. Z drugiej strony przynależność dziecka do rodu ojca jest na tyle oczywista, że nawet ustanowienie przez Joffreya herbu osobistego będącego połączeniem herbów ojca i matki, jest traktowane ze zdziwieniem i podejrzliwością.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. A Starkówna żona dzikiego (Baela?)z którym ukrywa się w kryptach,o której opowiada Jonowi Ingrid jest prawdziwą postacią? Jeśli tak i ich syn miałby być Starkiem i dziedzicem to rzeczywiście nie ma tu precedensu.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. A używanie nazwiska panieńskiego nie odnosi się raczej tylko do żon królów? Takie odniosłam wrażenie. Cersei Lannister ale Catelyn Stark, Elia Martell ale Lysa Tully czy Olenna Tyrell.
        Mam wrażenie że wżeniając się w ród „królewski” (w końcu Elia poślubiła księcia nie króla) zostaje się przy swoim nazwisku. Ani razu przez nikogo Elia ani Cersei nie zostały nazwane nazwiskiem męża. Nawet chyba o Jeyne dalej mówiło się Westerling, ale tego to już nie pamiętam i na Północy mogli mieć inne zwyczaje.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ale mamy też Sylese Baratheon zamiast Florent. Być może odmienność nazwisk jest podkreśleniem niedziedziczenia władzy po mężu (na tej zasadzie funkcjonuje choćby monarchia angielska), być może też manifestem rodu królowej dodającym prestiżu.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Sylese stała się Baratheon gdy wyszła za lorda Stanisa. Musiałaby wrócić do nazwiska panieńskiego po wielu latach gdy nagle Stanis ogłosił się królem.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Selyse jest chyba jedynym wyjątkiem od reguły niezmieniania nazwiska, ponieważ występuje w książce pod obydwoma. Teoretycznie, ponieważ poślubiła młodszego brata panującego króla, powinna zachować nazwisko Florent. Trzeba by prześledzić, kto ją nazywa Baratheonem, bo to może wiele wyjaśnić – na przykład, czy mówiący jest sprzymierzeńcem Stannisa, albo czy jest zaznajomiony z zasadami regulującymi królewskie małżeństwa. Wbrew pozorom, tytulatura jest ważna (patrz: Littlefinger uparcie odmawiający Cat przynależności do Starków – już coś nam to o nim mówi, prawda?).

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  8. Szczerze mówiąc, to pierwsza teoria, co do której mam wątpliwości. Myślałem, że Jon dowie się o swoim pochodzeniu w Dorne, od Dayne’ów, którzy rozwialiby bzdury o Wylli. Bo to, że trafi do Starfall, jest wysoce prawdopodobne, w końcu Światłonośca musi w jakiś sposób trafić w jego ręce.
    Zakładając oczywiście, że Dayne’owie znają prawdę, ale to uważam za pewne.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ja bym bardziej obstawiała że Światłonośca trafi do Jona przez Edrica Dayne’a, który nam jakoś zniknął z tego Bractwa bez Chorągwi i możliwe, że zachciało mu się wrócić do domu. Ale pewnie jeszcze się pojawi. 😀

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  9. Bardziej spodobałoby mi się jakby Jon w tym swoim „grobowcu” znalazł jeszcze coś ciekawszego, np. harfę Rhaegara, bo to byłby już jednak jakikolwiek namacalny dowód 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  10. Kurcze, jesli Martin faktycznie przedstawi dalsze losy Jona w ten sposób, a Ty to odkryłeś to podejrzewam, że zakończenie też możesz odkryć analizując i porównując. (A może i nawet masz już jakąś tezę) 😀 Krypty są w książkach przedstawiane tak często, że nie mogą być bez znaczenia. A do tej pory jedyną ważną rolę pełniły „przechowując” Brana i resztę, a to za mało. 🙂 Świetna teoria 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  11. Teorie mają to do siebie, że mogą się sprawdzić, ale nie muszą :). W tym tekście o wiele bardziej niż konkluzja podoba mi się poszukiwanie nawiązań do mitu arturiańskiego. Świetna robota. A to, że Martin czerpie garściami z kanonów kulturowych i bawi się nimi, tworząc historie swoje bohaterów, doskonale udowodniłeś w tekście o micie bohaterów indoeuropejskich w kontekście Jona i Daenerys (od tego zaczęła się moja przygoda z Szalonymi Teoriami i FSGK – uważam, że to jeden z lepszych Twoich tekstów.)
    Wracając do meritum – nawet dziwne byłoby by, gdyby Martin nie sięgnął do chanson de geste. Nawiązania do historii Lancelota są bardzo subtelne, ale są. Czy Jon faktycznie odnajdzie swój grób w kryptach Wintefell? Wątpię. Bo co miałoby być na nagrobku, żeby go przekonać – „Tu spoczywać będzie A…. Targaryen, syn Lyanny Stark i Rhaegara Targaryena, znany jako Jon Snow”? ;). To, że znajdzie tam jakąś wskazówkę, to niemal pewne, ale co nią będzie, to sam Martin raczy wiedzieć….
    Za to Ty, DaeLu, doskonale wyciągasz takie smaczki i potrafisz z nich niezły koktajl przyrządzić :)… i gratuluję znajomości GoT i świetnego pióra (i kota – Bąbel jest absolutnie zachwycający!)

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  12. Już w starożytności kamieniarze wykonujący inskrypcje potrafili pisać. Są oczywiście znane przypadki, gdzie np monety były podrabiane przez niepismiennych barbarzyńców, ale wtedy z łatwością można zauważyć, że ktoś nie potrafił pisać, bo są nieczytelne. Oczywiście PLiO to nie historia, a seria fantasy, więc jest to realne. Jeśli Martin zdecyduje się na coś takiego to nie przypadnie mi takie rozwiązanie do gustu, gdzie Eddard chowa tajemnice w kryptach i każe wykuć posąg Jonowi Snow gdy ten jest dzieckiem. Come on.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Zgadza się. Ci kamieniarze ktorzy wykonywali epigrafy umieli pisać. Choć niekoniecznie rozumieli treść. Dowodem na to są błędy w łacińskich inskrypcjach nowożytnych. Z kolei każdy mistrz kamieniarski potrafiłby skopiować pojedyńczą literę co możemy wnioskować po precyzji wykonywanych przez nich gmerków. Sztuka epigrafii polega przede wszystkim na komponowaniu napisu i ustawieniu światła między literami , ich profilowaniu itd. i od tego byli osobni rzemieślnicy.
      Co mnie natomiast powstrzymuje przed akceptacją wizji pełnego pomnika Jona to to że w warunkach technologii przednowoczesnej nie dałoby się granitowego posągu zrobić w ukryciu. Sprowadzić nagle dwa bloki granitu zamiast jednego i znieść go po schodach kilka pięter w dół? Kamieniarze musieliby siedzieć w kryptach dwa razy dłużej czyli nie (przy szybkim tempie)cztery miesiące a nie dwa. Ponadto gdy niebyło dłut widiowych kamieniarz musiał ciągle korzystać z kuźni żeby ostrzyć i przekuwać dłuta. Co więcej z uwagi na problemy z transportem bloki kamienia dostarczano z kamieniołomu na miejsce pracy rzeźbiarza częściowo obrobione żeby zmniejszyć ich masę. Pomnik zasadniczo odpada. Może inskrypcja na jakiejś płycie mogła by być, ale jaka? Jon jako Brat Z Nocnej Straży powinien być pochowany cmentarzu na murze. Więc może rzeczywiście ta harfa w kamiennej skrzyni opatrzonej inskrypcją? . W końcu to harfa pomogła R uwieść L.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Tak, ale Ned nie planował wycieczki Jona na Mur 😉 Na coś liczył co do jego przyszłości – czego nie wysłowił, bo zgasił go Luwin i jego inteligentna inaczej żonka.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Pełna zgoda co do techniki wykonania. Należy jednak zaznaczyć, że w świecie Martina jeden zdolny kamieniarz mógłby to zrobić, bo to jednak świat fantasy. Tę teorię wg mnie obala raczej logika, gdzie Ned kazałby wykonać pomnik swojego bękarta. BYć może tajemnica leży w grobie Lyanny. Może tam należy szukać odpowiedzi? Wreszcie, czy ktoś wie gdzie został pochowany Raegar? Czy po prostu zaginął w nurcie Trydentu.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  13. A ja się zastanawiałam, dlaczego mi ten Rhaegar tak wadzi 😉 Ot, i mam odpowiedź, po prostu jest Lancelotem (którego nie znoszę). Piękne dzięki za uświadomienie 🙂

    Mylnie sądziłam, że na wzmiankę zasłuży imiennik owego rycerza, Lancel Lannister. O ile pamięć nie myli, Lancelot po rozstaniu z Ginewrą został mnichem. Miał romans z królową. Związał się się inną kobietą (bez uczuć romantycznych). Może nie spodziewajmy się od razu, że Bramna Ami urodzi nam Galahada, ale podobieństwo między imiennikami mogło zostać również wspomniane jako ciekawostka, choćby nawet Lancel miał nie odegrać już żadnej roli.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button