FilmyRecenzje Filmowe

Kos (2023)

„Polska to jest wielka rzecz” – Dlaczego myśląc o filmie Kos, mam skojarzenia z „Weselem” Wyspiańskiego? Być może dlatego, że w tym filmie więcej jest teatru niż akcji, więcej jest rozmowy niż działania, wreszcie więcej jest formy, postaw, kreacji, niż rzeczywistej treści.

To wszystko wynika z prostej rzeczy. 60 lat temu w Stanach Zjednoczonych urodził się Quentin Tarantino, człowiek, który stworzył swój niepowtarzalny styl kręcenia filmów. Reżyser-samouk i niekwestionowany wizjoner, który zainspirował całą rzeszę młodych twórców. No bo na kim się wzorować jeśli nie na największych. Paweł Maślona jest jednym z takich młodych twórców zainspirowanych przez Tarantino. I postawił przed sobą niezwykle ambitny cel. Stworzyć film właśnie w stylu Tarantino, o wybitnej i rozpoznawalnej postaci z historii Polski. Czy to się udało? I tak, i nie. Maślona nasładował Tarantino tak, jak to możliwe w określonych warunkach. A te warunki to rzecz istotna. W kwestii budżetu nie ma za bardzo czego porównywać, bo ogromny w skali Polski budżet na poziomie 22 mln złotych wypada blado przy 175 mln złotych (44 mln dolarów) Nienawistnej ósemki. To samo tyczy się czasu, jaki dostał Maślona. Kos trwa 124 minuty. To aż o 63 minuty mniej niż film, na którym niewątpliwie się wzorował.

Od tych porównań nie uciekniemy. A dlaczego wspomniałem akurat Nienawistną ósemkę? (swoją drogą uważam ten film za zdecydowanie najsłabszy w jego dorobku). Bo Kos w wielu miejscach go do złudzenia przypomina. Miejscami mamy zwyczajne kalki, mniej lub bardziej udane kopie. Jest podobny styl, podobne tempo, podobne sposób budowania napięcia, podobnie wielowątkowe zagmatwanie relacji między siedzącymi przy stole ludźmi. To udało się doskonale. Ten film momentami mógłby (bez cienia przesady) stawać w szranki z amerykańskimi produkcjami. Sceny kameralne są – od strony scenariuszowej – wręcz obłędne. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć co stanie się za kilka sekund, zresztą czasem napięcie budowane jest tylko po to, by finalnie nie doszło do wybuchu.

Niestety  Maślona za bardzo zagonił się w naśladowanie jednego konkretnego filmu, chwilami trąci to pójsciem na łatwiznę. Jest świeżość w naszej rodzimej myśli reżyserskiej, ale brakuje tej świeżości w rozumieniu globalnym. Każdy kto widział „Nienawistną ósemkę” prawdopodobnie nie będzie mógł w pełni cieszyć się filmem Kos. Inną sprawą jest, że kiedy próbuje dodać coś od siebie, nie zawsze wychodzi to dobrze. Napisałem nie zawsze, bo jest tutaj jedna scena, na którą warto zwrócić uwagę i którą warto podkreślać. Kościuszko rozmawia z polską szlachtą. Michał Czernecki doskonale oddaje przerysowany (a może i nie) obraz typowego szlachcica. Hasło „Szlachta na koń wsiędzie i jakoś to będzie” doskonale oddaje mentalność ludzi tamtej epoki, co oczywiście może nie spodobać się tym, którzy nie dopuszczają do siebie myśli, że jedną z głównych przyczyn upadku wszystkich polskich powstań były wewnętrzne animozje. Jednak to nie zawsze nie wystarcza, a pierwszy akt filmu jest jednak chaotyczny, nieco nudny i mało interesujący.

Rozczarował mnie także Jacek Braciak. Tadeusz Kościuszko był wielkim mówcą. Przez cały film Maślona próbuje przemycić sens słów generała: „Za samą szlachtę bić się nie będę, chcę wolności dla całego narodu i dla niej wystawię tylko me życie.”, a jednak po zakończeniu sensu nie miałem wrażenia, że ten przekaz w choćby najmniejszym stopniu wybrzmiał. Braciak wydaje się być zmęczony, znudzony, kompletnie nie sprzedał roli Kościuszki. Zagrał tę postać z taką manierą, że ani przez moment nie miałem wrażenia, że jest to Tadeusz Kościuszko, który mógłby porwać tłum, który ma już za sobą dowodzenie w wielkich bitwach, który samą tylko charyzmą zyskał sobie tytuł dyktatora ogromnego ogólnonarodowego zrywu. Kościuszko Maślony jest kimś zupełnie innym, amerykańskim rewolwerowcem, (prawie)samotnym wilkiem, który rzuca wyzwanie ciemiężycielowi społeczeństwa.

Jak u Tarantino, tak i u Maślony jest dużo zabawy konwencją, naginania historii do własnej wizji. Miałem tutaj skojarzenia z „Bękartami Wojny”, w którym Tarantino bawił się postaciami Hitlera, czy Goebbelsa, a jednocześnie dał nam jedną z najwspanialszych (i w jakimś sensie prawdziwych) postaci w historii kina – Hansa Landę. W Kosie jest podobnie. Zdecydowanie lepiej od protagonisty wypada antagonista – rosyjski rotmistrz Iwan Dunin. Robert Więckiewicz jest w przeciwieństwie do Braciaka niezwykle przekonujący, jest sukinsynem z krwi i kości. Jego szyderczy uśmieszek, jego zwyczajnie złe spojrzenie, jego brutalność ukryta pod udawaną kindersztubą to jest coś, co zdecydowanie podnosi poziom tego filmu. Dunin jest tutaj Landą (toutes proportions gardées). Niezwykle rzadko zdarza się w naszym kinie tak świetnie napisany czarny charakter. Trzeba też wspomnieć o Agnieszce Grochowskiej, która się stara, ale aktorsko wypada to co najmniej średnio. Niestety nie równa ona do Więckiewicza, raczej daje ponieść się brakowi charyzmy Braciaka. Z kolei Piotr Pacek gra poprawnie i wywiązuje się ze swojej roli, która, choć w całej historii jest dość ważna, to jednocześnie przez reżysera zmarginalizowana. Moim zdaniem wynika to z braku czasu (jeszcze raz wspomnę, że film, na którym ewidentnie się wzorowano, trwał o 63 minuty dłużej!). Z tego samego powodu naprawdę brak tu postaci drugiego planu. Pojawiają się na ekranie, ale nie otrzymują wystarczającej przestrzeni, by odpowiednio zabłysnąć.

No i wreszcie można przejść do prawdziwego głównego bohatera filmu. Bo to nie Kościuszko otrzymuje najwięcej czasu ekranowego, tylko bękarci syn szlachcica Ignac, grany przez Bartosza Bielenię. Osobiście mam ogromny problem z tym aktorem i jego grą, ale odkładam to na bok. W Kosie widzimy perypetię chłopaka związane z uznaniem go (bądź nie) przez umierającego ojca-szlachcica. Przez większą część seansu ten wątek mocno mnie zmęczył i tylko finalna scena z odczytaniem pewnego dokumentu daje malutką satysfakcję, że twórca filmu tak pięknie, w iście Tarantinowskim stylu, postanowił widza oszukać. A skoro piszę tyle o stylu Tarantino, to muszę też dodać, że nawet brutalność jest tutaj Tarantinowska. Dla widza polskiego kina to coś nowego, ale oczywiście nie będzie to odkrywcze dla miłośników twórczości wielkiego reżysera zza oceanu.

I to właśnie cały film Maślony. Nie zliczę ile razy w recenzji padło nazwisko Quentina Tarantino. Ale zapożyczeń z jego stylu jest w Kosie jeszcze więcej. I choć Maślona  nie jest polskim Tarantino, to stworzył film w stylu przypisanym na długie lata wyłącznie do tego wspaniałego reżysera. Moim zdaniem niepotrzebnie poszedł tak daleko w naśladowanie Nienawistnej ósemki tak dosłownie, w paru miejscacach ocierając się o kalkowanie scen. A jednak, mimo słabej roli Jacka Braciaka, mimo większych i mniejszych wpadek, ten film jak na nasze polskie warunki jest naprawdę dobry. Po prostu się broni. Panu Maślonie trzeba życzyć, by rozwijał się i zdobywał powoli swój własny styl, niech się wzoruje na Tarantino, ale dodaje do tego więcej własnego głosu. Bo dla mnie seans był frajdą – zwłaszcza jego drugi akt, z napiętą, gęstą atmosferą, zwrotami akcji i komedią omyłek. Dlatego Kosa polecam. Polska szkoła filmowa idzie w niezłym kierunku.

  • Ocena Kuby - 7/10
    7/10

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 27

  1. Zobaczyłem murzyna w obsadzie i od razu na nie. Że też z publicznych pieniędzy (5 mln z PISF) kręci się takie barachła…

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
        1. Przepraszam, że się wcinam ale, o którym ordynansie Kościuszki mówicie? Agrippa Hullu czy Domingo? Pierwszy pozostał w USA a drugi pracował jako księgowy w Polsce…

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  2. Zaraz przyjdzie ten trep Robert Snów i będzie się pluł, że jak chcieli cos zmieniać w historii Kościuszki to trzeba było swojego Kosciuszke wymyślić i ze w ogóle Polaków obrażają znowu ojkofoby. Już jeden ananas z tym murzynem wyżej rzygnal jak chory w kubeł

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Na razie to ty tu przylazłeś mendo i rozsiewasz wokół ten swój smród patentowanego trolla. Nie posłuchałeś jak ci kazałem spierdalać. :/
      A Robert Snow o filmie nic nie powie, bo na razie go nie widział. A że zna poziom polskiego kina ostatnich lat, to pewnie jeszcze długo nie zobaczy.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Widzicie Towarzyszu, do czego prowadzi ten wasz terror poprawności politycznej? Jak pojawia się coś nietypowego to nikt w to nie wierzy, bo myśli, że to kolejny wasz głupi wymysł – jak w bajce Ezopa z chłopcem i wilkami i tak samo jak tam wilki was pewnie wreszcie pożrą 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Ale do jednego muszę się czepić jeszcze bez oglądania. 🙂 Naprawdę Braciak w głównej roli? LOL, kogoś tam nieźle popieprzyło. Widać nie mają co z kasą zrobić. Zawsze mówiłem, że trzeba odebrać wszelkie dotacje na kulturę. Niech zarabiają na siebie albo niech bawią się w autorskie wizje za prywatne pieniądze. Braciak Kościuszką. Dlaczego nie Michał Wójcik z kabaretu Ani Mru-Mru?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Komentarz dość krzywdzący dla Jacka, który moim zdaniem dowozi swoje role, zazwyczaj drugoplanowe, sprawdza się w rolach komediowych i dramatycznych, a w dorobku ma kilka Orłów i nominacji do nich. Nie można mówić, że to wyłącznie aktor komediowy, bo to znacznie większy rozmiar kapelusza.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Nie mówię, że to zły aktor. Tylko że z zupełnie innej bajki. A już zwłaszcza dla Polaków. Usłyszysz głos Jacka Braciaka i uwierzysz, że to mówi Kościuszko? Ma swój repertuar ról, w którym się sprawdza i spoko. Fresk historyczny niestety do nich nie należy. Poprzednio miałem taki dysonans przy Zamachowskim jako Wołodyjowskim czy Borysie Szycu w tej 1920 Bitwie Warszawskiej. Każdy powie, że nie były to udane castingi.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Robert Snow podchodzi do kucharza na szlacheckim dworze. W powietrzu unosi się zapach pomidorów i gotowanej kapusty.
          – Cóż Wasciowie uczynicie z tak sensualnymi ingridiencjami? – zapytał umorusanego tłuszczem kuchmistrz, gdy ten przenosił wielki gar sypkiego ryżu.
          – Zali wedle rozkazu Pana, ulepimy z tego papkę z mięsem, by potem zawinięte liściem kapusty gotować do pierwszych nieszporów, Wacpanie.
          – cóż za wymyśl! Jakże to, mięso z ryżem mieszać, w naszym dworze? Jak pastuchy kozackie jadąc będziem? Nie mówię, że to zła kuchnia. Tylko że z zupełnie innej bajki. A już zwłaszcza dla Polaków.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Nie mówiło się „waściowie”, a słowo „zali” oznacza „czyż”. Pasuje w tym zdaniu jak pięść do nosa. Poza tym phi i wzruszenie ramion.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  4. Nie lubię Tarantino więc dla mnie minus. Nie potrafię oglądać tego misz maszu który nazywa swoimi filmami. Nie lubię Kościuszki jako postaci historycznej. Według mnie jego powstanie to zmarnowana szansa na doczekanie śmierci Katarzyny. Potem planował wywołanie powstania przeciwko wszystkim trzem zaborcom jednocześnie ! Wkurza mnie obecne skupianie się wśród wad szlachty akurat na pańszczyźnie która nie odbiegała traktowaniem od innych krajów naszej części Europy (a na tle Rosji odbiegała in plus). Gorszą wadą herbowych był ich totalny brak realizmu politycznego,
    dyplomatycznego i ekonomicznego oraz posunięte do absurdu przywiązanie do tradycji. I to już w XVI wieku. (Polecam artykuły Przemysława Szpaczyńskiego dotyczące porównania Zygmunta III z innymi naszymi królami). Powinno się zekranizować mityczny złoty wiek i ruch egzekucyjny to byłaby dopiero parodia i tragedia, wystarczyłoby 1:1 przepisać źródła. W filmie wkurza mnie też jak czytam, że Rosjanin chce zapobiec wybuchowi powstania jakby było jakimś wielkim zagrożeniem dla Rosji. Tak więc może obejrzę ale nie nastawiam się zbyt pozytywnie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. Dobrze rozumiem, że zakładasz, że to Kościuszko był głównym inicjatorem powstania, i że bez jego udziału powstanie by się w ogóle nie odbyło? Chyba grubo przeceniasz chłopaka, który w całej aferze był raczej hamulcowym. Warto zapoznać się z jego sylwetką i dokonaniami. W historii mało jest osób, których nie trzeba tłumaczyć i wybielać.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  6. Obejrzałem – mimo wszystko polecam.

    Flm Maślony filmem wybitnym nie jest.
    Gdyby to był czysty Tarantino, to nawet byłbym się cieszył, ale niestety – największy zarzut do tego filmu – brakuje mu lekkości narracji tego reżysera. Chociażby – choć leją się te same litry sztucznej krwi co u Amerykanina, to mordowaniu towarzyszy jazgotliwy jazz Trzaski, a nie lekka muza z bazy (np. polskiej) popkultury…
    I nawet parę udatnych grepsów tego ciężaru nie zdejmuje.

    Co do Kościuszki – konwencja mrukliwego generała-rewolwerowca pasuje do tego rodzaju filmu i tę konwencję w takim wydaniu kupuję. (Brakowało jeszcze tego, żeby Braciak-Kościuszko prawił jakieś moralniaki i kazania panom braci szlacheckiej.) Tytuł może zmylić, ale to nie biografia. Ja Braciaka (jako aktora, nie „autorytet moralny” – bo plecie kocopały) całkiem lubię i dla mnie rola spoko.

    Co do krytyki społecznej Rzeczpospolitej Obojga Narodów czyli modnej ostatnio dekonstrukcji narracji historycznej o przewodniej i światłej roli szlachty, (jakkolwiek to chwytliwe) to dla historyka, czy osoby w miarę obeznanej z omówieniami nauk./publicystyki hist. tej epoki, jest to wyważanie otwartych drzwi. Znacznie lepiej i zręczniej to samo wypadło w serialu Netflixa „1670”.
    I moment hist. na taką krytykę trafniej wychwycony i forma udatniejsza.

    Niemniej brawa dla reżysera za udany film z epoki, cokolwiek nim powodowało.
    Mam nadzieję, że za nim pójdą inni.

    P.S. Czarnoskóry aktor na siłę? – Trochę tak, ale gdyby nie był takim pociesznym grubaskiem, tylko szorstkim twardzielem jak reszta bohaterów, pewnie bym tę jego postać kupił…

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Przeczytałem recenzje z linku:
      Na moje w pierwszym akapicie za dużo „”to” i „ten”. Sporo też osobistych poglądów, wygłaszanych jako prawda, a nie osąd. Dla przykładu:
      „Ostatecznie, gdy były niewolnik i pańszczyźniany chłop podciągną koszule, to obaj mają na plecach blizny. Nie ma znaczenia czy biją cię pałką czy batem, na plantacji czy na podwórku szlacheckiego dworu. Skóra bliźni się tak samo, zostawiając na całe życie znaki.”
      Nie twierdzę, że to źle, czy dobrze. Osobiście wolę recenzje, które stawiają pytania.

      Filmu nie widziałem, ale bardziej zachęciła mnie recenzja z FSGK, właśnie przez dużo wstawek o Tarantino. Ciekawi mnie jak wypadła „Tarantinowska” forma na polskim podwórku.
      Nie mniej, recenzja z linku, całkiem zgrabnie napisana.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Słowem nic nowego. Historia zatoczyła koło. Pamiętam z podstawówki (przełom lat 70 i 80) nauki komunistów. Wtedy też Kościuszko nie lał ruskich, tylko wyzwalał chłopów spod ucisku polskich panów. Znowu jesteśmy w czarnej dupie. :/

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  7. Najlepszą formą propagandy nie jest kłamstwo, które łatwo zdemaskować, tylko takie przedstawienie prawdy, jakie nam pasuje. Przykładowo przychodzę na eleganckie przyjęcie z kobietą. Przedstawiam ją jako szlachetną damę z towarzystwa o wysokich przymiotach osobistych. Albo wręcz przeciwnie, jako dziwkę wynajętą na autostradzie za pięć dych. To diametralnie zmienia nastawienie obecnych i do mnie i do tej pani. Ale prawdą jest tu tylko to, że przyszedłem na przyjęcie z kobietą. Żeby poznać całą prawdę trzeba by pytać nie mnie, ale tej damy. Nie poznamy prawdy o chłopach w I Rzeczypospolitej badając przekazy szlachty ani tym bardziej państw nam nieprzychylnych czy wręcz jawnych wrogów. Trzeba by badać chłopów. Tymczasem jedyne co mamy w naszej kulturze z perspektywy chłopów to powieść „Chłopi” i dotyczy czasów jednak już zupełnie innych. Toteż ja osobiście wolę bezpiecznie uważać, że prawda leży pośrodku. Los chłopa wszędzie był nie do pozazdroszczenia, na Zachodzie również. Jednak z faktu, że u nas nigdy nie było buntów i wojen chłopskich, jak na Zachodzie Europy, można wysnuć przypuszczenie, że w porównaniu z innymi nie było u nas tak najgorzej. Reszta to tylko propaganda nienawidzących nas zamordystów. A już stawianie naszych chłopów w jednym rzędzie z ludźmi porwanymi ze swego świata i wywiezionymi za ocean to czysty idiotyzm.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. A gdzie napisałem, że Kościuszko został przywódcą wbrew sobie? Powstanie organizowały różne ośrodki konspiracyjne już od 1792 r. (Kołłątaja, Potocki, Działyński, Prozor). Przyjęto konsensusu, że Polska powinna wystąpić zbrojnie, a przywódcą powstania powinien zostać Kościuszko. Generał zgodził się i przygotował instrukcje. Osobiście starał się pozyskać wsparcie jakobińskiej Francji. We wrześniu 1793 z powodu małego zaawansowania przygotowań i geopolityki postanowił o odłożeniu powstania na czas nieokreślony (w instrukcji do przywódców konspiracji). Na początku 1794 r. zaborcy zadecydowali o zmniejszeniu polskiej armii o połowę i wcieleniu pozostałych żołnierzy do armii Prus i Rosji, co było bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania. @Tywin, pytanie, czemu nie lubisz Kościuszki, jako postaci historycznej? Dlatego, że historycy nazwali powstanie jego imieniem?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  9. W I RP nie było istotnych / powszechnych buntów chłopskich, a wyłącznie lokalne rozruchy. Chyba, że za bunty chłopskie uznamy powstania kozackie, w których chłopi brali czynny udział. Brak powstań nie wynikał z łagodności szlachty, bądź prawa. Sytuacja polskich chłopów była zbliżona do tych z Europy Zachodniej. Dopiero XVIII w. oznaczał pogorszenie ich sytuacji względem Zachodu. Z czego wynikał zaś brak powszechnych buntów? Uważa się, że z małej gęstości zaludnienia, możliwość ucieczki na królewszczyznę lub Ukrainę (magnaci kolonizujący te tereny udzielali ochrony), charakteru chłopów (raczej nie przykładali się do pracy i kombinowali) oraz naturalne z pijaństwa.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  10. Obejrzałem na VOD. Film mocno mnie rozczarował. O Tadeusz Andrzeju jest tam strasznie mało treści. Generał robi wyłącznie za haczyk do złowienia takich jeleni jak ja. O planowaniu powstania nie ma nic, a scena ze szlachtą i zardzewiałą bronią jest żenująca – rozumiem, że szlachta be i fe, no ale aż tak? Wątek chłopów wydaje się przerysowany, zwlaszcza scena z bażantem (przecież, to nawet nie był jego chłop) – trudno wierzyć później w kolejne sceny. Film wygląda jak kopia Hateful 8 – ej daj odpisać – ok, tylko trochę pozmieniaj – jasne, przecież wiem. Skoro nie ma nic z prawdy historycznej, nic o kulturze tego okresu, a dialogi i aktorstwo są półki niżej od pierwowzoru, to uważam, że lepiej było sięgnąć po Tarantino. Na plus – scena w karczmie – gdyby film był o Rabacji Galicyjskie i Powstaniu Krakowskim, to pewnie mniej bym się rozczarował, a wątek chłopów byłby bardziej na miejscu.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button