Seriale

Zadzwoń do Saula (sezony 1-6)

Sequele, prequele, spin-offy, franczyzy – te wszystkie brzydkie słowa są dziś chlebem powszednim przemysłu rozrywkowego i niestety rzadko przynoszą jakikolwiek pozytywny efekt. Z reguły oznaczają żerowanie na sukcesie pierwotnego dzieła i odcinanie kuponów od znanej marki. Ze świecą szukać przykładów, kiedy taka kontynuacja dorównuje oryginałowi, a sytuacje, gdy go przewyższa, to ewenement na skalę światową. Dlatego kiedy po obejrzeniu Breaking Bad, a byłem chyba ostatnią osobą na Ziemi, która tego serialu nie obejrzała, znajomy polecił mi Zadzwoń do Saula, byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Owszem adwokat spod ciemnej gwiazdy dodawał kolorytu przygodom Waltera i Jessego, ale czy to dobry materiał na cały serial? W dodatku naprawdę pokaźnych rozmiarów, bo trwający już 6 sezon? Trudno mi było w to uwierzyć, ale ciekawość przeważyła.

Tu lojalnie uprzedzam, że poniżej znajdziecie pewne spoilery dotyczące zarówno Better Call Saul, jak i Breaking Bad. Starałem się unikać tych poważniejszych, ale jeśli dopiero planujecie rozpocząć swoją przygodę w świecie rzeczonych seriali i nie chcecie znać żadnych szczegółów, ostrzegam przed dalszym czytaniem.

Jedna z najlepszych serialowych par w historii telewizji.

Zadzwoń do Saula, dzieje się kilka lat przed Breaking Bad. Saul nie jest jeszcze Saulem, a jedynie skromnym, rozpoczynającym karierę adwokatem, Jimmym McGillem. Pracuje w kancelarii swojego brata, a po zdaniu egzaminu rozpoczyna solową karierę, stosując niekonwencjonalne metody i dość luźno interpretując przepisy i obowiązujące w sądach zasady. Przypadkowo poznaje też niejakiego Michaela Ehrmantrauta, kolejnego dobrego znajomego z Breaking Bad. Losy tej dwójki będą się przeplatać przez całą fabułę, która wreszcie musi w pewnym momencie dogonić swój serial macierzysty, gdy Saul spotkał głównych bohaterów tamtej produkcji. No i jest jeszcze dodatkowy epizod. Każdy sezon rozpoczyna czarno biała sekwencja pokazująca Jimmy’ego/Saula ukrywającego się pod nową tożsamością już po wydarzeniach z finału Breaking Bad. Zakładam, że na zakończenie Better Call Saul również ten wątek zostanie jakoś domknięty i będzie pewną klamrą zamykającą całą sagę. Jesteśmy bowiem aktualnie w przerwie między dwiema częściami finałowego, szóstego sezonu. Ostatnie 6 odcinków zostanie wyemitowanych w lipcu i sierpniu, po raz kolejny zrywając z tradycją udostępniania przez Netflix wszystkiego na raz. Trochę to irytujące, ale macie z tego powodu okazję do nadrobienia zaległości, a jeśli ktoś, podobnie jak ja na początku, waha się, czy warto, odpowiem od razu: bardzo warto!

Koncepcja Zadzwoń do Saula jest podobna do jego poprzednika, chociaż sezony są nieco krótsze – pierwszych pięć miało po 10 odcinków, ostatni 13, podzielonych na dwie mniejsze serie. Historia jest spójna i ciągła, pomimo kilku niewielkich skoków czasowych i pokazuje drogę Jimmy’ego do stania się Saulem Goodmanem. Tłumaczy też, w jaki sposób został współpracownikiem mafii i skąd zna się część bohaterów Breaking Bad. Równolegle obserwujemy też jak Mike – były policjant a obecnie cieć na sądowym parkingu, staje się prawą ręką narkotykowego bossa. Łatwo byłoby tu popaść w “disneyozę”, czyli nachalne wpychanie wszędzie, gdzie tylko się da, ordynarnych nawiązań do BB, ale tu objawia się pierwszy dowód na geniusz scenarzystów. Owszem, odkryjemy wiele ciekawostek na temat ludzi, miejsc, czy przedmiotów, które już widzieliśmy, ale żadne (powtarzam – żadne!) z tych nawiązań nie wydaje się na siłę. Zawsze ich pojawienie się wynika logicznie z fabuły i wpasowuje się niczym tetrisowy długi klocek w większą całość. Idzie za tym druga rzecz – jeszcze bardziej niż w Breaking Bad, tu wszystko dzieje się na skutek działań i wyborów bohaterów, a nie dlatego, że w scenariuszu ktoś tak napisał. I o ile przygody Waltera kilkukrotnie zbliżały się do przeskoczenia rekina, nigdy tego na szczęście nie robiąc, to Saulowi nie można pod tym względem zarzucić absolutnie nic. Fabuła jest precyzyjna niczym turecki dron, a wszystko doskonale umotywowane.

Mike z dobrego gliny przeistacza się w niezbyt dobrego bandytę.

Oczywiście nie obyło się bez typowo filmowych akcji, kiedy wszystko dzieje się na styk, w stylu pamiętnego skoku na pociąg w wykonaniu Heisenberga i spółki, lecz zawsze jest to pokazane realistycznie i w pełni prawdopodobnie. Tego typu sekwencji jest zresztą w Zadzwoń do Saula dużo więcej. Twórcy od początku mówili, że nie chcą pisać dramatu prawniczego ani kopiować Breaking Bad. Dzięki temu mamy wszystkiego po trochu. Trochę o prawnikach i walce w sądzie, trochę o handlarzach narkotykami, a trochę o… przekrętach w stylu Va banque i Ocean’s Eleven. Ton opowieści jest nieco bardziej pogodny i lekki, coś pomiędzy pierwszymi dwoma sezonami BB, a mroczną końcówką, chociaż wzorem pierwowzoru, im dalej w las, tym bardziej ponuro. W pierwszych dwóch sezonach wątki dopiero się zawiązują i nie są ze sobą aż tak bardzo powiązane. Dopiero później okazuje się, jak poważne niosą ze sobą konsekwencje. Przypadkowo poznane postacie powracają w nieoczekiwanych momentach, a akcja gęstnieje z każdą złą decyzją coraz bardziej. Kulminacja w szóstym sezonie zapowiada się naprawdę mocno, bo finał 7 odcinka, ostatniego przed przerwą, zakończył się naprawdę potężnym akcentem. Niby można się było spodziewać, że prędzej czy później dojdzie do takiej sytuacji, ale chyba mało kto myślał, że tak szybko.

Eduardo Salamanca, ale możecie mówić na niego Lalo. Będziecie się go bać.

No właśnie, ponieważ z czasem coraz bardziej zbliżamy się do  Breaking Bad, a nie wszystkie postacie z Zadzwoń do Saula występowały w tamtym serialu, pojawia się pytanie: co z nimi? O ile brak kogoś z drugiego planu łatwo wytłumaczyć, w końcu Saul w BB sam jest gdzieś obok głównych bohaterów, to kilka z nich ewidentnie musi w pewnym momencie zniknąć. Przede wszystkim Nacho Varga i Kim Wexler. Przez tego pierwszego losy bohaterów krzyżują się z kartelem, ta druga jest… hmmm. W zasadzie ciężko powiedzieć, kim jest Kim. Partnerką Jimmy’ego, ale czy to jest miłość? W pewnym sensie na pewno i to niesamowita miłość ponad wszelkie przeciwności. Ale oni nigdy sobie nie powiedzieli, że się kochają, chociaż nawet biorą w pewnym momencie ślub. Żyją trochę razem, a trochę obok siebie, dopełniają się, chociaż pod wieloma względami są swoim przeciwieństwem. Ale to Kim często budzi w Jimmym szlachetnego rycerza, kiedy indziej ciągnąc go na manowce. Fantastycznie jest zresztą przedstawiona ewolucja bohaterki, trwająca na oczach widza. Wzorem Breaking Bad twórcy dali sobie sporo swobody w kwestii kształtowania charakterów swoich postaci. Jeśli w trakcie sezonu ktoś wpadał na nowy pomysł, jak mają potoczyć się czyjeś losy, to nie wahano się zmieniać wcześniejszych planów. W ten sposób brat Jimmy’ego Chuck stał się jego przeciwnikiem na śmierć i życie, a Howard Hamlin zamiast oczywistym antagonistą, kimś z pogranicza przyjaciela i wroga. Postacie są pełne sprzeczności, wad i zalet, dzięki czemu relacje między nimi są bardzo autentyczne. Kierują się może pokrętnymi zasadami, ale ich wybory mają zawsze jakieś podłoże inne niż “bo tak nam pasowało w scenariuszu”. Ale wracając do pytania z początku akapitu, co z ludźmi, których nie było w Breaking Bad? Czy tragiczna postać Nacho ma szansę ujść z życiem z pułapki, w którą sam się wpędził? I przede wszystkim, co się stanie z Kim? Najoczywistszą odpowiedzią byłoby, że żyje gdzieś pod zmienionym nazwiskiem i ratowanie jej było pierwszym spotkaniem Saula ze sprzedawcą odkurzaczy. Ewentualnie może nie żyć, co na pewno złamałoby Jimmy’ego.

Jimmy/Saul odprawiający modły nad telefonem – na pewno nie jest to najdziwniejsze, co zdarza mu się robić.

Ale co ja mówię? Jak to nie żyje? Przecież to miał być serial lekki i przyjemny, a ja tu o jakichś trupach. Ano tak to już bywa z ludźmi robiącymi szemrane interesy, że prędzej czy później wplątują się w kłopoty i tak też jest z Saulem, Mikem i ich znajomymi. Nie zdradzę raczej wielkiego sekretu, jeśli powiem, że w pewnym momencie na scenę wkracza kultowy Gus Fring, tym razem w pewnym sensie po dobrej stronie barykady. To znaczy nadal jest bezwzględnym handlarzem narkotyków i geniuszem zbrodni, ale w tym serialu zdecydowanie ma powody, żeby przeciwstawiać się kartelowi. Obserwujemy, jak Gus wypracował sobie pozycję, w jakiej był, kiedy los spotkał go z Walterem. Zadziwiające jest również, jak dobrze udało się scenarzystom zapełnić lukę po tak znakomitym antagoniście. Myślę, że nie tylko ja byłem mocno zawiedziony, kiedy w 5 sezonie Breaking Bad wrogami Waltera była banda obdartusów zamiast jakiegoś kolejnego arcyłotra godnego zapamiętania. Ten błąd został w Zadzwoń do Saula naprawiony z nawiązką. Początkowo wydawało się, że złem wcielonym będzie Hector Salamanca, wtedy jeszcze niebędący warzywem, bezwzględny boss narkotykowej mafii. Jednak dopiero kiedy na scenę wkracza jego bratanek Lalo, poznajemy prawdziwe nemesis głównych bohaterów. O tak, Lalo to złoczyńca, jakiego się nie spodziewaliśmy i na jakiego nie zasługujemy. Jowialny, luzacki śmieszek-psychopata to zdawałoby się kompletne przeciwieństwo Fringa, ale za zawadiackim wąsem kryje się analityczny umysł diablo skutecznego bandyty, który jest kimś znacznie więcej niż tylko bezwzględnym mordercą. Lalo przeraża, a jednocześnie roztacza czar szarmanckiego latynosa, który uwiódłby wam mamę, siostrę i żonę w czasie jednego popołudnia. Jest w pewnym sensie kwintesencją całego serialu, gdzie komedia miesza się z dramatem, niemal nikt nie jest jednoznacznie dobry ani zły i nigdy nie można być pewnym, co się za moment wydarzy.

Tych gagatków fani Breaking Bad znają bardzo dobrze.

Czekam na finałową część szóstego sezonu z dużą niecierpliwością. Serial zacząłem oglądać niedawno i zdziwiłem się, że udało mi się go dogonić zanim wyemitowano wszystkie odcinki. Pięć i pół sezonu trzasnęło w mgnieniu oka, a historia wciągnęła mnie jak rzadko kiedy. Na pewno bardziej niż Breaking Bad, który chociaż w całości jest znakomity, to miewał mielizny, nudniejsze fragmenty i słabsze odcinki. Zadzwoń do Saula, chociaż brakuje w nim pichcenia mety i bohatera pokroju Waltera, to nadrabia na wszystkich pozostałych polach. Jest równy, bardziej spójny i precyzyjniej napisany. Starzy bohaterowie zyskali kolejne wymiary, a nowi wcale nie są gorsi. Ba, Kim czy Lalo to jedne z najlepszych serialowych postaci, jakie znam. Twórcom udała się niebywała sztuka dorównania oryginałowi, a w moim odczuciu prześcignięcia go. Uważam, że całościowo Zadzwoń do Saula jest serialem lepszym i bardziej kompletnym od Breaking Bad i niech to będzie najszczerszą rekomendacją z mojej strony. Zaznaczam przy tym, że zdecydowanie warto najpierw poznać całą historię Waltera White’a i dopiero wtedy zabierać się za Saula. Pewnie da się to oglądać bez znajomości pierwowzoru, bo serial sam w sobie jest angażujący i znakomity pod względem realizacji, ale tak naprawdę jest to przecież kontynuacja tamtej historii i trzeba je rozpatrywać wspólnie. Lepszym pytaniem byłoby chyba, czy jako prequel, warto zacząć od Better Call Saul i kontynuować potem Breaking Bad? Według mnie nie. Tak jak Gwiezdne wojny należy oglądać w kolejności, w jakiej były kręcone, żeby znać kontekst historyczny pewnych wydarzeń, tak samo tu łatwiej będzie zrozumieć pewne wydarzenia, mając wiedzę, do czego ostatecznie doprowadzą. To powiedziawszy muszę zaznaczyć, że chociaż nawiązań do Breaking Bad jest całe multum, to jednak Zadzwoń do Saula jest pełnoprawną produkcją, a nie żadnym projektem pobocznym. To nie spin-off, ani inny projekt poboczny, tylko serial z krwi i kości, po prostu toczący się w tej samej rzeczywistości, co wspomniany drugi tytuł, pod wieloma względami przewyższający go dojrzałością i poziomem filmowego rzemiosła. Polecam każdemu miłośnikowi Breaking Bad, jak i dobrego kina w ogóle. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł czuć się zawiedziony po seansie.

  • Ocena Crowleya - 9/10
    9/10

*Wystawiam ocenę w połowie ostatniego sezonu, nie czekając na finał. Być może będzie tak słaby, że odjąłbym jedno oczko, może również być tak genialny, że rozważyłbym 10. Obie opcje są mało prawdopodobne, najwyżej będę się później tłumaczył.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 39

  1. przez ten serial skonczylem subskrybowac Netlifxa. Tak nocno czekalem na ostatnie odcinki ze ogladalem je na „internecie” bo premiera na Netflixie wychodzila z 2 dniowym opoznieniem:)

    podobno w ostatnich odcinak ma pojawic sie ikoniczne Duo czyli Jessie i Walter, nie moge sie doczekac!

    Co zas do smialej tezy ze BCS jest lepsze od BB, coz niby jest to serial podobny, bo traktuje przeciez o przemienie bohaterow, ale z drugiej strony przemiany sa mniej oczywiste.

    To ze Walter przemieni sie w bossa, bylo latwe do przewidzenia, chociaz nie mielismy pewnosci.
    W BCS niby wiemy kim zostanie Jimmy, ale i tak otrzymujemy wiecej niuansow. Poza tym moim zdaniem to nie jest serial o Jimmym. Bardziej o Kim, poczatkowo wygladalo na to ze Jimmy spycha Kim ku zlemu, teraz nie wiadmo kto kogo popycha w strone „zla”.
    Tworcy obok watku glownego dotyczacego Soula przemycaja OGROM tresci. Ciezko o serial w tkorym postacie drugoplanowe sa tak dopracowane, tak przemyslane.

    SPOILER uwaga SPOILER

    nazwa 7 odcinka czy plan i wykonanie, a z angielskiego EZGEKUCJA planu, to jeden z lepiej bawiacych sie slowem tytulow jaki widzialem, potwierdza jak na kazdym kroku tworcy graja na oczekiwaniach widza i robia to wysmienicie.

    Nalezy wspomniec o rezyserii i symbolice. W odcinku z Nacho, koles spozywa ostatni posilek i odchodzi na wlasnych warunkach, jako JEDYNY w calym uniwersum, bo jako jedyny poswiecil sie dla ojca -> skojarzenia z Jezusem? chyba jak najbardziej na miejscu

    Ogolnie czekam na kolejne dzielo tworcow. Mega mnie ciekawi za co sie zabiora nastepnym razem.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. W ogóle jeśli robilibyśmy podtytuły przy recenzjach, to w przypadku BTC dodałbym „sztuka pisania scenariuszy”. Bo to naprawdę ewenement, żeby postacie i wydarzenia zostały tak dobrze, precyzyjnie i wiarygodnie rozpisane. Co ciekawe, od trzeciego sezonu za sterami historii stoi sam Peter Gould i od tego czasu serial tylko zyskał w moim odczuciu.

      Co do występów Waltera i Jessego, to podejrzewam, że będą to malutkie epizody, gdzieś w tle, a nie spotkania twarzą w twarz z głównymi bohaterami. Coś w stylu Waltera myjącego Jimmy’emu samochód w myjni, albo Saula broniącego któregoś z kumpli Jessego.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Scena Lalo z Kim 🥶🥶🥶 I później to co działo się na pustyni…
    Wspaniały serial. Według mnie na pewno lepszy niż Breaking Bad(według mnie miano najlepszego serialu grubo przesadzone) i jeden z lepszych w ostatnim 10-leciu. A przede mną jeszcze 6 sezon. Nie wiem o co chodzi w tej bombie teraz, ale mogę się tylko spodziewać. Pewnie i tak będę zszokowany. Taki to serial.
    Ostatni jaki oglądam w zatoce piratów, choć od 5 sezonu tyle minęło, że nie wiem czy będę umiał znaleźć 🤣

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  3. MOŻLIWE SPOILERY

    Ani BB ani BCS nie uważam za serial wszechczasów, jednak oba to kawał świetnego telewizyjnego dramatu i również czekam z niecierpliwością na finał sezonu.

    Co mnie uderzyło podczas oglądania BCS to to, jak twórcy (znowu) manipulują widzem, skłaniając nas do polubienia głównego bohatera. Jimmy nigdy nie posunął się do tak dużych zbrodni jak Walter, ale prawdą jest to co mówił Chuck (który jest notabene znienawidzony przez fandom prawie jak Skyler): Jimmy nigdy nie powinien był zostać prawnikiem, nie z jego brakiem poszanowania zasad i etyki. Co do Kim – to ona jest Walterem w tej części i nie mam złudzeń, że stacza się na dno. gdy Jimmy pokazuje jej „magię przekrętów” Kim zaczyna to rajcowac; zwróćcie uwagę, że po każdym nieczystym wspólnym zagraniu następowało jakieś bara bara i umocnienie więzi, bo łączył ich brudny sekrecik. Nie pamiętam w którym sezonie, w ich związku zabrakło na chwilę szwindli i nasza para oddaliła się od siebie, mieszkali razem ale jakby osobno.

    No a Howarda szkoda 🙁

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. O tak. Jimmy’ego nie sposób jednoznacznie ocenić. Niby faktycznie nie zrobił nikomu złośliwie krzywdy, ale przecież to krętacz i oszust. Czasem wręcz szlachetny, ale kiedy indziej zwykła szuja. I Chuck faktycznie miał rację, ale sam był po prostu chory z zawiści. Straszna postać.

      Za to hejtu na Skyler nigdy nie zrozumiem. Dla mnie to była jedna z niewielu postaci w całym BB, o której można było powiedzieć, że jest pozytywna. Oprócz niej jeszcze Hank, ale też nie od samego początku, tylko potem. Owszem, była irytująca, jak to baba, ale to Walter był czarnym charakterem tak naprawdę. Ona musiała wytrzymać najpierw jego chorobę, potem pichcenie po kryjomu, następnie sama zaoferowała się pomóc z kasą, za co spotkał ją jedynie gniew psychopatycznego męża. #sprawiedliwoscdlaskyler
      W ogóle dużą różnicą BTC w stosunku do BB są właśnie bohaterowie. W pierwszym serialu w zasadzie wszyscy byli negatywni w gruncie rzeczy. W czwartym sezonie życzyłem wszystkim, żeby Hank im zrobił wjazd z ekipą SWAT i pozamykał wszystkich, których nie uda się zastrzelić. To była banda szumowin, bandytów i w ogóle paskudnych ludzi, którzy na wszystkich wokół sprowadzają same nieszczęścia. Natomiast w Saulu chyba tylko Chucka szczerze nienawidziłem (chociaż miał rację co do Jimmy’ego!). Kim jest fantastyczna, Jimmy jest uroczy, Mike robi wszystko dla synowej i wnuczki, Gus ma powody, by nienawidzić kartelu, Nacho to postać wybitnie tragiczna, Howard tyle razy wyciągał do Jimmy’ego rękę, że nie sposób go nie szanować. Ba! Nawet Lalo roztacza wokół swój urok i jest kimś znacznie więcej niż psycholem z bronią.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja nie lubilem Skyler. Zachowywala sie jak okropna baba -> kocha wtedy gdy to wygodne, a jak tylko sie poczula smutna raz dwa rozlozyla nogi. Walter robil wszystko z dobrych intencji, a ona? Zdradzajac meza? Kierowaly nia dobre pobudki? -> to raz. Nie znosze ludzi, ktorzy sa swietnie jak jest swietnie, a gy jest kiepsko swoja zdrade / brak pomocy tlumacza wszystkim tylko nie podlych charakterem.
        Ponadto z jenej strony CIAGLE biadolila, z drugiej korzystala z pieniedzy.

        Lalo to prawdziwy biznesmann, dba o biznes. Chcialbym miec takiego szefa.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Z dobrych intencji xd „jak to kochanie nie podoba ci się mój narkobiznes, przez który wszyscy jesteśmy narażeni na śmierć w męczarniach przez kartel ewentualnie długoletnie wiezienie?! REEEE”

          przypominam, że Skyler chciała separacji z Waltem, chciała żeby się wyprowadził, a on tego do wiadomości nie chciał przyjąć. Przespała się z tamtym kolesiem żeby Walt się wreszcie odpierdolił i się wyprowadził, bo w tamtym momencie nie było czego ratować (a że się potem zeszli to już inna inszość).

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. Skyler była bardzo normalną postacią w BB, powszechny hejt na nią świetnie pokazał jak wiele mizoginizmu i szowinizmu jest wśród współczesnych odbiorców.

              BB mnie osobiście rozczarowało – oglądałem „after hype”, trudno tam sie doszukać wybitności – serial jest bardzo dobry owszem, ale Ozymandiasz jako najlepszy odcinek w historii telewizji (tak był nazywany :D)? please, overhype na ten serial był taki, że musiałem zrobić dwie długie przerwy podczas oglądania. W BB właściwie mają miejsce dwa-trzy wydarzenia fabularne, a serial ma 6 sezonów. Nie zrozumcie mnie źle, jest świetnie napisany, fajnie bawi się konwencją, ale jest też cholernie nudny. W gruncie rzeczy to historia dwóch kolesi (i jednej rodziny), wktórych życiu dzieją się dosłownie dwa-trzy tematy, a 60% reszty to powtarzalne i nudne sekwencje o nieradzeniu sobie z konsekwencjami.

              I chyba dlatego do BTS w ogóle nie usiadłem. Tempo twórców jest zbyt powolne jak na mój gust. Kto widział wszystkie sezony „The Wire” ten się takimi BB podniecał już nie będzie 🙂

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Zgadzam się praktycznie ze wszystkim. Choć warto usiąść do Saula, zaręczam 🙂
                Ja podczas Breaking Bad raz usnąłem. Ale mimo wszystko cały serial można ocenić na bardzo dobry. Ale gdzie mu w ogóle do Top 10 czy nawet top 20. Hype straszny i też oglądałem na jego fali. Tylko w tamtym czasie oglądałem kilka innych fajniejszych seriali. Później powstała chociażby genialna Gomorra. Były takie serialu jak The Americans, American Crime Story, Fargo czy brytyjski Luther albo Broadchurch. Breaking Bad mógłby co najwyżej aspirować do zasiadania w tym gronie, ale na pewno nie do bycia najlepszym.
                Saul z kolei mógłby konkurować do takiej topki.

                Skyler? Gdzie jej przepraszam do takiej Lori z Walking Dead. Ona denerwowała, bo jest takim typowym hamulcem dla narwanego chłopca, który myśli, że to co robi jest ok, a ona zła chce mu tylko przeszkadzać.

                The Wire jest wybitne i taki serial nigdy nie powstanie. Sami jego twórcy nie są w stanie nigdy nawet się zbliżyć do tego ideału. Polecam gorąco książkę Wydział Zabójstw jednego z autorów scenariusza, na podstawie której powstał serial.
                Podobnie jest z Sopranos.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. The Wire rzeczywiście takie dobre? Bo słyszałem, ze w tym serialu po prostu się NIC nie dzieje, dlatego do dzisiaj mam problem żeby się za niego zabrać.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Nie wiem od kogo to słyszałeś, ale już ich nie słuchaj 🙂 To tak jakby powiedzieć, że nic się nie dzieje Sopranos.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
          1. Możesz robić złe rzeczy powodowany dobrymi intencjami:
            – gotuje narkotyki, żeby zapewnić byt rodzinie

            Możesz robić dobre rzeczy ze złych intencji:
            – przeznaczam dużo pieniędzy na filantropie, aby nikt mnie nie podejrzewał o bycie narkotykowym baronem

            Możesz tez być Skyler, czyli robić głupie rzeczy z powodu głupoty:
            – co chwile zmienia zdanie, zdradza męża, „gardzi” pieniędzmi Waltera ale bez jego zgody udziela pożyczek swojemu kochankowi, który przypominam nie spłaca długów…

            Dzięki Slyler walter ma coraz więcej problemów, popełnia błędy itd.

            Ooo już są głosy o showinizmie! Tak na bank kest „mizoleszczem” bo nie podoba mi się Slyker jako osoba, na 100% misze nienawidzieć skrycie kobiet i nimi gardzić bo nie lubię jednej kobiecej postaci z serialu.

            Nie lubię tez syna Waltera wiec pewnie nienawidzę niepełnosprawnych i do tego nastolatków. Nie podoba mi się również dom Waltera, wiec pewnie skrycie nienawidzę budownictwa i budowlańców.

            Serio skończcie zarzucać komuś nienawiść, tylko dlatego ze się z Wami nie zgadza.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Moim zdaniem za mało uwagi poświęca się na to by postawić się w skórze osoby, która musi żyć z takim człowiekiem. Perspektywa opowieści jest ze strony Walta, co wypacza jej obraz.
              I często tak jest w serialach. Dlatego wielu ich nienawidzi, tych durnych bab, ale część broni biedne pokrzywdzone sierotki 😛
              Powody nienawiści są różne. Na pewno mizoginia jest częścią z nich, ale raczej głównym jest po prostu fakt, że widzowi ta postać przeszkadza, jak bohaterowi. I tyle.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Widziałem jakiś czas temu klip z jego monologiem do Skyler – „I am the danger!”.
                Jezu jakie to groteskowe było. Postaw się jej sytuacji, to może zmienisz zdanie.

                Pamiętasz Sopranos i Carmelę?

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. najgorzszą, najgłupszą i najbardziej przeszkadzająca postaciąw serialu Breaking Bad był Walter White. Skyler i jej pomyłki to wyżyna białostocka w porównaniu z himalajami głupoty WW.
                  I tak, gdyby nie plot armor ten gość nie dożyłby połowy drugiego sezonu, a już ostatnia akcja w finałowym odcinku serii ([spoiler]rkm w bagażniku[/spoiler] to była taka groteska, że w żadnym nieoverhypowanym serialu nie przeszło by na minimalnym poziomie przyzwoitości ekranowego realizmu.

                  także tego. Skyler też nie lubiłem, natomiast nie miałem na myśli jednego komentarza tutaj tylko ogólny i powszechny, bardzo mizoginistyczny hejt który się przelał i do dzisiaj wraca w memach.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
        2. „Walter robil wszystko z dobrych intencji”

          W którym sezonie jest scena z dziewczyną Jessiego? Jak się dławi przez sen i umiera, a ten skurwysyn patrzy na to z satysfakcją? Sorry, ale Walter to jest uosobienie bohatera pozytywnego, który przechodzi (niezauważalną dla siebie samego) przemianę z człowieka na życiowym zakręcie w potwora z najgorszych koszmarów. Mówienie o humorach Skyler czy w końcu jej zdradzie przy tym co wyczyniał WW to dowód na to jak doskonale twórcy zmanipulowali widownię, bo porównujemy nieporównywalne.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Satysfakcja to chyba przesada. Raczej wykalkulował, że tak będzie lepiej.

            Nie pamiętam dobrze wszystkich akcji, ale było coś z małym chłopcem, który przez niego umarł. I też tyczyło się Jessego?

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Jak to nieporównywalne? Przecież właśnie teraz to porównujemy!

            Porównujesz działania w oparciu o moralność. Ja używam innej miary.

            Nie twierdze ze Walter jest dobry, nie idealizuje go. Twierdze ze trzyma się swoich postanowień. Jest pragmatyczny. Zabił / nie pomogl dziewczynie Jessiego bo to uderzalo w jego biznes, a co za tym idzie jego cel. Myslisz ze cokolwiek, co ma jakaś wartość zostało osiągnięte bez poświeceń? Walter poświecił swoja dusze, poszedł na zatracenie, ale intencje miał szlachetne. Czy było warto? Czy robil słusznie? Nie wiem, tego nie potrafie ocenic. Za to potrafie ocenic jego konsekwencje oraz motywy.
            Motywy Skyler to kpina.

            Rozumiem ze w nazwijmy to ludzkiej „skali” zgoda na śmierc, a seks z dawna sympatia stoja od siebie bardzo daleko, nie neguje tego. Jednak zdrada budzi we mnie większa odrazę. Dla Waltera dziewczynka była cpunka, problemem i przeszkoda, nie obiecywal jej milosci przed ołtarzem. Gdyby zdrada Skyler mogla cos uzyskać, może dla dzieci, może komuś pomoc, wtedy inaczej bym to ocenił.

            Nie bez powodu w 9 kregu piekla znajduja się zdrajcy.

            Ktos pewnie powie Ok, w takim razie Walter „zdradzil” Jessiego. I tak i nie. Walter nie ukrywal jaki ma cel nadrzędny. Co innego przysiega zlozona zonie, co innego partner w biznenie, no i Jessie wielokrotnie obiecywal ze się poprawi ze nie będzie cpal itd ( zdradza pierwszy)

            Aha, nie czuje się zmanipulowany przez tworcow. Postawe bohaterow ocenilem w sposób, który nie odbiega on moich innych ocen, czyli nie nagiąłem swojej „miary”, także ciężko mowic o zmanipulowaniu. Nie wiem po co takie wycieczki osobiste?
            Wczesniej się z kims nie zgadzałem, to już był temat showinizmu. Kolejna osoba z która się nie zgadzam implikuje, ze Ci co msyla inaczej niż ona (czyli np ja) padli ofiara zręcznej manipulacji…

            Serio ludzie, to ze się nie zgadzamy w tak zlozonym temacie jak ocena NIEOCZYWISTYCH postaci, wcale nie znaczy ze mamy sobie umniejszać. Przynajmniej ja nie zamierzam i szczerze pozdrawiam tych co maja inne zdanie!

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Walter i szlachetne intencje, obejrzyj jeszcze raz ostatni odcinek w którym w końcu sam przed sobą przyznaje się że nie robił tego dla rodziny i pieniędzy, tylko ponieważ czuł władzę i mógł podbudować swoje ego. Reszta to była wymówka i kłamstwo przed samym sobą.
              A Twoja argumentacja przeciw Skyler opiera się głównie na fakcie że zdradziła Walta. Jak ktoś wcześniej to napisał, zrobiła to tylko po to aby się go pozbyć. To był desperacki krok, alternatywą było tylko wydanie Walta, które w jej mniemaniu zniszczyłoby rodzinę.
              Skyler jest świetną postacią, właśnie przez jej dylemat moralny i całkowity brak mocy sprawczej, przez który z czasem akceptuje kryminalne życie Walta i ostatecznie staje przy nim w konfrontacji z Hankiem.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  4. Jestem po 3 odcinku. Wiadomo jaka akcja tu dominowała, ale i tak najbardziej rozwaliła mnie Kim w biurze rachunkowym.
    Piękny serial. Szkoda, że takich już praktycznie nie robią.
    Mike jak zwykle top. Szkoda tylko, że zarówno Jonathan jak i Bob nie są w stanie na ekranie oszukać Ojca Czasu. Zwłaszcza ten pierwszy.

    W ogóle przypomniała mi się taka świetna scena z wczesnych sezonów, gdy Mike miał interakcje z gościem od broni (aktor grający Boba w Supernatural). To są takie momenty które uwielbiam w serialach/filmach.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. ,,takich seriali już nie robią” =/= dopiero co premiera ostatniego sezonu. Trochę sprzeczność 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  5. Jestem po ostatnim odcinku. Ja pier… nie mam pytań. To jest ten perfekcyjny „setup and payoff” o którym mówił Critical Drinker.
    Po prostu perfekcja w każdym calu.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Spoiler UWAGA SPOILER

      Mi szkoda Howarda, w gruncie rzeczy to był porządny facet, podobają mi się tez smaczki np Kim która jadąc na spotkanie w sprawie funduszy do jej pomysłu nagle skręca gwałtownie i zawraca wykonać plan, ot zwykle scena ale fajnie pokazuje ze „skręca” ku złemu, wybiera co dla niej ważniejsze. To zabawne bo ciagle gada o tym żeby pomagać biednym, zwalnia się z dobrze płatnej pracy, ale gdy trafia się realna okazja by rozkręcić pomysł, poświęca to na rzecz prywatnej zemsty. No i sam Jimmy rozmawiając z nią sugeruje żeby jechała, zajęła się czynieniem dobra, ale nie! „Plan musi być zrobiony!”

      Ogólnie w BCS Kim przypomina Waltera White a Jimmy Jesseigo. To kim jest zdecydowana i wie czegoś chce, dominując w relacji. Tak jak Jessie wprowadzał Walta w przestępczy światek, a później szybko Walter przerósł go w wiedzy / praktyce bycia tym złym, tak tutaj Kim zachowuje się podobnie. Niby na początku chodzi o zapewnienie bytu rodzinie, ale później Walter daje sek wciągać, podoba mu sie nowy on, z kim jest analogicznie. Zaś Jimmy ma wątpliwości ( tak jak Jessie)

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Szkoda szkoda. Aczkolwiek fajnie że się tak szybko zorientował o co chodzi. Zachował w tej całej sytuacji godność, nawet jeśli tylko sam przed sobą. Ilu jest ludzi tak manipulowanych w realnym życiu, że nie tylko ludzie mają ich za wariatów, a nawet oni sami zaczynają mieć wątpliwości. Gaslighting to się nazywa. Perfidny sposób.
        Poza tym super tip Howarda z puszką napoju. Przetestowałem dziś na grillu.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  6. Wspaniałe to było zakończenie. Jednocześnie mi smutno, bo nie ma obecnie serialu, który mógłby temu poziomowi dorównać.
    Jeden mały minus, to że bez znajomości Breaking Bad się traci na oglądaniu. BB oglądałem prawie 10 lat temu i niektóre rzeczy dopiero zrozumiałem bo czytaniu recenzji odcinków. Nawet nie pamiętałem o tych Emiliach, Combach czy Krazy coś tam. Pojawienie się Waltera aż tak mnie nie podnieciło jak wielu ludzi. Dla mnie to nie był wybitny serial.
    Better Caul Saul już na takie miano bardziej zasługuje. Wspaniałe postacie, wspaniali aktorzy, wspaniały scenariusz, scenografia. Na koniec serialu po prostu zbliżyli się do ideału według mnie.
    Te ostatnie czarno-białe epizody były naprawdę wspaniałe. Dobrze, że zapowiedzieli koniec tego uniwersum, bez dojenia krowy, psucia bohaterów i potencjalnej tragedii jak w Star Wars czy przyszłym Rings of Power.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Serial wspaniały, ale wg mnie to akurat zakończenie nie jest ani w ogóle satysfakcjonujące
      [spoiler]Jimmy w ostatnim odcinku to już jest parodia postaci. Gość, który przez wiele lat oszukiwał sprawiedliwość, doradzał swoim kryminalnym klientom jak od niego uciec nie tylko prawnie, ale również fizycznie, daje się w śmieszny sposób osaczyć i znaleźć w śmietniku, po naprawdę krótkim pościgu. Jednocześnie ten sam Jimmy obmyśla genialny plan krótkiego wyroku w doprawdy rajskich warunkach. Wszystko to porzuca by zostać uznanym przez Kim nawet nie wiedząc, czy na pewno się spotkają jeszcze kiedykolwiek w samotności. Ten sam Jimmy, który od czasu rozwodu skontaktował się zaledwie jeden raz z Kim, wydaje się, że przestał ją kochać i sobie o niej nagle przypomniał, gdy już naprawdę wszystko stracił; ten sam Jimmy, który po niedługim czasie od uzyskania nowej tożsamości szybko skręcał w stronę Slippy Jimmy. Ten sam Jimmy śmieje się Marie w twarz po negocjacjach. Na sam koniec nagle w myślach w czasie rozprawy stwierdza, że woli być bohaterem w pierdlu, szanowanym przez całe więzienie i Kim poza nim!!!. I natychmiast się bohaterem staje po wyroku. To nie jest żadna kara dla tej postaci, do tego jeszcze nagroda z wizytą Kim. To w pewnym aspekcie budzi niesmak. Dla niego najgorszą rzeczą, jaką mogło go spotkać, to życie jako Gene, ciągle w ukryciu przed prawem, ciągle w obawie przed ujawnieniem, w samotności. Ta postać wybitnie na to zasłużyła. Zakończenie, w którym żyje sobie jak pączek w maśle pośród sobie podobnych ziomków, jest w pewnym sensie rozczarowaniem i niesprawiedliwością.

      Inne, ciekawe alternatywne zakończenie, byłoby w którym faktycznie idzie na ugodę i ostatecznie podsumowuje system prawny, ośmieszając go do końca. Przezwycięża go, staje się „bohaterem”, ale przemiana się dokonała i jest już tylko tym Saulem, kreacją, w którą się przeobrażał z każdym życiowym niepowodzeniem coraz bardziej. Kimś, kogo media kochają, ale świat nienawidzi i gardzi – zbyt dużym, by jakaś kryminalna organizacja wzieła go pod swoje skrzydła, kimś zbyt umoczonym aby być ponownie prawnikiem, może jako SIC polityk? w realiach USA ciężko sobie wyobrazić ale w niektórych krajach, w których cywilizacja dociera z opóźnieniem… to mogłoby być smutną prawdą.[/spoiler]

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. UWAGA SPOILER:

        ja z kolei calkowicie kupuje przemiane glownego bohatera. Nie wiem czy rozmawiales kiedys z ludzmi, ktorzy mieli problem z nałogami typu hazard, adrenalina ( nie mowie o narkotykach, bo to inna para kaloszy) -> ogolnie Ci ktorzy zerwali z nalogiem zrobili to jakis przyczyn i nie wszystkie sa widowskowe, spektakularne nadajace sie na film. Znam goscia, ktory przestal jezdzic motocyklem, nie dlatego ze mial wypadek, ale obejrzal z dzieciem krola lwa i nagle pojal, ze nie chcialby aby przez niego dziecko poczulo sie jak simba. Dorosly facet. Tylko, ze przez lata jezdzil, martwil zone, mial swoich kumple itd i przez lata wydawal sie byc z tego zadowolony, a jednak jak sie okazalo cos w nim peklo.

        Podobnie z Saulem, pozornie byl Saulem, ale to byla tylko maska, która zakladal.

        Co zaś do wyrokowania odnosnie co jest sprawiedliwe, a co nie to wrzycam cytat z dosc nieznanego filmu:

        „Many that live deserve death. Some that die deserve life. Can you give it to them mr „Bem z Karholdu?
        Do not be too eager to deal out death and judgment”

        -> czyli w luznym tlumaczeniu „nie pier… ześ mądry”

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Zgadzam się z Panem Szalone Majty.
          [spoiler]Usłyszał w samolocie co zrobiła Kim i momentalnie zburzył się jego budowany latami świat Saula. I wcale nie przestał być Śliskim Jimmym. Przecież resztę życia spędzi pewnie jako szef jakiejś szajki w więzieniu.
          Chodzi o jego relację z Kim. Ich wspólny związek wprowadził go na wyższy level bycia Saulem. Ona miała chyba jeszcze więcej w sobie tej Śliskości niż on. Dobrze pamiętam, że od dziecka była tak wychowana? W momencie gdy złamała mu serce, to przeszedł w fazę Full Saul. Później gdy usłyszał przez telefon by się poddał policji, to zareagował jak każdy nałogowiec, który nie chce przyjąć czegoś do wiadomości.
          A gdy na koniec usłyszał, że Kim zeznała prawdę o Howardzie, to po prostu pękł. To jest taki moment jak opisano wyżej. I one zazwyczaj takie są. To nie filmowe akcje, jakieś wielkie debaty i twisty w sądach, czy racjonalne argumenty. Po prostu jakiś jeden drobny szczególik, który przestawia wajchę, lub zbija szklaną ścianę. To jak mały kamyczek, który spowodował lawinę. Jak już cytujemy najwspanialsze dzieło nowoczesnej kulty 🙂

          Dotarło do niego, że ten Saul był gówno wart. On nie był nic wart bez Kim. Pewnie latami myślał, że ona gdzieś tam na Florydzie dalej odwala różne numery. Ale gdy dotarło do niego, że jest inaczej, to zdał sobie z tego właśnie sprawę.

          Co do ujęcia w śmieciach. A czemu właściwie nie? Przecież to takie prawdziwe. Wszyscy najwięksi przestępcy świata mieli widowiskowe ujęcia czy może jednak wiele razy to były sytuacje uwłaczające godności człowieka, bo przestępca tej godności się powoli wyzbywał?

          [/spoiler]

          Uwielbiam ten serial, bo zamiast silić się na coś spektakularnego pokazał coś co mogę uznać z całą pewnością za coś realnego. Świetne dopracowany w każdym szczególe.
          O jeden numer za daleko i lądujesz w śmieciach 🙂

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Myśle ze kolorystyka również ma znaczenie. Czarno – białą akcję można interpretować jako „okres przejściowy” dla Kim i Jimmiego. Egzystuja, wiodąc bezbarwne życie. Życie pozbawione emocji, pozbawione sensu. Puste. Tlący się papieros (jedyny w kolorze) może symbolizować powrót do życia, powrót do emocji. Naturalnie ow powrot to nagroda za przyznanie się do win, wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny. Stary jak świat motyw odkupienia/ pokuty/ katharsis. Dodatkowo papieros świetnie odwołuje się do relacji między dwójka bohaterów, dopinając całość fabularną klamrą.

            I to co mi się bardzo podoba -> twórcy nie idą w happy end.
            Jasne nastąpiła „spowiedz”, mamy piękne pojednanie, ALE świat w okól dalej jest czarno – biały. Nie ma powrotu to tego co było kiedyś. Mimo pokuty, otoczenie pozostanie czarno – biale. Jedyne co im pozostało to ich własna miłość, ktora moga wreszcie znowu sie podzielić, niczym papierosem właśnie. Zobacz, ze bez pytania przekazują, wymieniają sie papierosem, mega symboliczne.

            Aha czy ich relacja, to dużo? Może niedużo? To słodkie, a moze gorzkie? Twórcy równiez nie odpowiadaja, pozwalaja nam ocenić.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
        2. [spoiler]Poza tym. Ten Howard na pewno uwierał Jimmy’ego latami. Wiedział, że to jego wina. Gryzło go sumienie, ale nie chciał tego zaakceptować. Racjonalizował, że to przypadek i nie on pociągnął za spust. Jak z Walterem. On nie zabijał, tylko pomagał prać pieniądze.
          [/spoiler]

          Ta czarno-biała scena z Kim w autobusie. Dla mnie to była jedna z najmocniejszych rzeczy w całym serialu. Jakie to było mocne, prawdziwe i wymowne. Jedno ujęcie twarzy, które mówiło tysiąc słów. Dlatego ten serial jest tak wspaniały.
          I takich kurde już nie robią.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Scena płaczu, pelna zgoda, istny kocur!

            Odnosnie scen, zauwazylem, ze ludzie komentując scene nowego i poukładanego zycia Kim (praca bez celu, imprezy bez emocji, seks jako pewnego rodzaju rutyna) wspolczuja Kim, sa przerażeni takim życiem bez sensu / celu…
            Tylko, że! Tylko, ze przecież zdecydowana większość osob wlasnie takie zycie prowadzi z jedna mala roznica, NIE widza, ze w gruncie rzeczy do niczego nie daza. Poza tym stabilizacja, bezpieczeństwo finansowe oraz związek -> to sa cele większości ludzi, to z tego ludzie sa dumni, do tego daza i według takiego schematu oceniają szczęście innych😊 większość ogladajac w jaki sposób wygląda zycie Kim, wspolczuje jej, zupełnie nie widzac analogii, zabawne.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
    2. nie wiem jak Ty, ale ja autentycznie sie wzruszylem, scena w tym pokou do wizyt. Raz, ze tlący sie papieros był w kolorze, jakby symbolizowal uczucie ktore w nich jest, ktore nie odeszło i pomimo czarno – bialej, czyli z zasadzie szarej rzeczywistosci jest wciaz prawdziwe, co z kolei potwierdza napiecie miedzy Jimmem a Kim. I jeszcze te ujecia, a la takie stare filmy, swietnie komentujace sytuacje! piekne, po prostu piekne.

      Aaaa i jeszcze Kim, ktora wchodzac rzuca niby niewinne, ale jakze wymowne Hi Jimmy, mowilem juz ze sie wzruszylem?

      No i pozniej, jak sobie stoja podzielenie kratka bedac jednoczesnie:
      – tak blisko a tak daleko (fizycznie)
      – tak daleko, ale wreszcie znowu blisko, bo dzieli ich mur, dzieli ich wiezienie, ale prawdziwe wiezienie ( bycie saulem ) minelo, mur runal, mega wymowne

      No i scena z bratem rzucajace nieco inne spojrzenie na Chucka + scena z Walterem tez na wielki plus, no i ksiazka wehikul czasu u brata, ogolnie same plusy

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  7. [spoiler]
    A co do czarno-białych odcinków, to akurat wg mnie to są najgorsze odcinki tego sezonu. Nie tylko przez to, że rozczarowujące jest zakończenie, co wg mnie w tej formie zupełnie niepotrzebne, w moim odczuciu przesadzone albo zbyt naciągane. Tutaj nie trzeba było nic robić, tylko skończyć tak, jak zaczynał się Breaking Bad. Paradoksalnie może dla tego zakończenia w tej formie, w jakiej przedstawili obecnie twórcy, brakowało mi jeszcze jednego odcinka? Pewne rzeczy zdarzyły się za szybko.

    Dla mnie najlepsze odcinki tego sezonu to są:

    – pierwsze 2 z próbą ucieczki Nacho, z jego spektakularną śmiercią. Z wszystkich postaci, które wybrały życie kryminalne – jego najbardziej żal. Do samego końca starał być się uczciwy i chronić ojca za wszelką cenę. Potem odcinki z śmiercią Howarda – podoba mi się, jak ukazano sk@$^%synskie działania Kim i Jima, które doprowadziły do tego, że przypadkowo znalazł się on w bardzo złym miejscu i czasie. Rujnowali mu życie zawodowe, rodzinne, psychikę. Gość był całkowicie niewinny i nie powinien tak skończyć. Co do Lalo – fantastyczna kreacja, aktor wyciągnął naprawdę wszystko z tej postaci. To chyba jedyna postać, której Gus naprawdę się bał. Konfrontacje z nim to świetne widowisko, którego nigdy bym nie chciał widzieć na żywo. Niestety, sposób w jaki go ubito, jest dosyć hmm dziwny i przypadkowy? dokładnie tam gdzie potrzebował wcześniej Gus zostawił rewolwer.I dokładnie do pralni się udał, kiedy zorientował się o możliwym planie Lalo. Potem Lalo zamiast go po prostu zabić, jak zabił Howarda, wolał się z nim niańczyć i liczyć na to, że zdąży wszystko nagrać na czas i uciec. Nieprzekonujące to jest, naciągane to. Lepiej już aby Mike ubił go w jakiś sposób, ostatecznie przekonując Gusa, by był jego prawą ręką, niż aby Gus w „rewolwerowym pojedynku”, strzelając na ślepo, go zabił. I wreszcie, jedna z puent serialu i esencja beznadziejności działań Mike’a, to jak podszedł do ojca Nacho poinformować o śmierci syna, obiecując zemste na Salamankach. Ojciec Nacho wspaniale spuentował beznadzieje, bezsensowność działań tej postaci od samego początku jako upadłego gliny, do na końcu postaci, która stała się ochroniarzem barona narkotykowego. Potem jeszcze z ciekawszych scen była scena z Walterem, śmiem twierdzić JEDYNA, która nie była tanim fan-service postaci z Breaking Bad w tym sezonie i która jest dopełnieniem zarówno postaci Waltera, jak i Jimmiego.[/spoiler]

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button