FilmyRecenzje Filmowe

Top Gun: Maverick (2022)

Pierwsze pięc minut „Top Gun Maverick” może wprawić w osłupienie. Dostajemy niemal kropka w kropkę te same sceny, które znamy z oryginału, okraszone dla efektu kultowym utworem Kenny’ego Logginsa „Danger Zone”. O nie – pomyślałem – bezczelna jazda na nostalgii i próba wyciśnięcia paru zielonych z dzisiejszych 40-50latków? Tak. I nie. Obie odpowiedzi są poprawne.

Pete „Maverick” Mitchell mimo upływu lat, nie zmienił się zbyt mocno. Jest starszy, odrobinę poważniejszy, zęby mu się wyprostowały (serio, obejrzyjcie oryginał…), ale nadal jest tym samym ryzykantem i macho, który zawsze dociśnie mocnej, bardziej, żeby tylko sprawdzić czy maszyna wytrzyma i żeby zaspokoić swoje ego i adrenalinowy głód. Z tego powodu nadal jest jedynie kapitanem.

Kadr z filmu "Top Gun: Maverick"
Tom Cruise to skarb. Jedna z ostatnich gwiazd kina, której nazwisko przyciąga widzów do kin. Dodatkowo jego fiksacja na wierności przekazu i praktycznych efektach to piękna rzecz w dobie wszędobylskiego CGI.

Kiedy go spotykamy znów odstawia typową dla siebie, niebezpieczną akcję, po której zostaje uziemiony. Ostatnia szansa na powrót w przestworza pojawia się wraz z misją, której detale docenią wszyscy fani „Gwiezdnych Wojen”. Zadanie niebezpieczne, niewykonalne dla dronów, wymagające obłędnego panowania nad samolotem i niespotykanej precyzji. Dwunastu śmiałków, elita sił powietrznych trafia więc pod (nomen omen) skrzydła Mavericka, żeby przygotować się do (hue hue) niemożliwej misji. Żeby nie było zbyt łatwo, wśród pilotów jest Bradley „Rooster” Bradshaw*, syn Goose’a, a kim był Goose chyba nie muszę wyjaśniać**?

Pod kątem audiowizualnym nowy „Top Gun” zasługuje na dziesiątkę. Większość scen nakręcono podczas lotów myśliwcem, CGI użyto w niewielu ujęciach, a i tak bardzo ciężko stwierdzić, w którym miejscu mamy do czynienia z efektami specjalnymi, a nie prawdziwymi samolotami. Dzięki temu wszystkie sceny walk, ćwiczeń i przelotów na małych wysokościach dosłownie wciskają w fotel. Kilka razy złapałem się na tym, że – tak jak pilotom – zaczyna mi brakować oddechu i nerwowo zaciskam pięści. Ekipa od zdjęć, kaskaderzy, aktorzy i montażyści zrobili tu niesamowitą rzecz, dawno nie miałem w kinie tylu wrażeń, takiego poczucia bardziej bycia częścią historii niż tylko oglądania jej z boku.

Kadr z filmu "Top Gun: Maverick"
Początek filmu to kropka w kropkę kopia pierwszej części z sensownymi zmianami.

Duża w tym zasługa Toma Cruise’a, bo nie do dziś wiadomo jakiego hopla ma na punkcie wiarygodności historii i używania efektów generowanych na komputerach. Nie dość, że tradycyjnie sam wykonuje swoje ujęcia kaskaderskie to jeszcze tym razem powsadzał do kokpitów młodych aktorów i pokazał im starą szkołę Hollywood. Efekt – jak pisałem – jest piorunujący. Sam Cruise powinien też dostać specjalne wyróżnienie za naleganie by czekać z premierą do końca pandemii. „Top Gun Maverick” jest od pierwszej do ostatniej sceny stworzony z myślą o gigantycznym ekranie i doskonałym dźwięku kinowych instalacji, a nie o kanapie w salonie, niezależnie od tego jak fantastyczny macie sprzęt.

Kadr z filmu "Top Gun: Maverick"
Sceny z kokpitu wgniatają w fotel.

Przy okazji dobra rada od niżej podpisanego: jeśli środki czasowe, finansowe i „odległościowe” pozwalają wam wybrać się na sequel „Top Gun” do IMAXa – nie zastanawiajcie się ani chwili. Jeśli cokolwiek w tym roku warto zobaczyć właśnie w tym formacie to zdecydowanie wybrałbym tę produkcję. Sam rozważam drugi seans w IMAX 4DX, może być ciekawie…

Fabuła – jak wspominałem – należy do tych prostszych, ale nie jest prostacka. Założenia misji wytłumaczono na tyle dobrze, że przez resztę filmu widz raczej zapina pasy i leci z pilotami niż zastanawia się „gdzie tu sens?”. Mamy kilka scen ewidentnie nawiązujących do pierwszego „Top Gun” zupełnie serio, kilka innych to swego rodzaju autoironia (mecz na plaży), ale najważniejszym jest, że nostalgia jest tu narzędziem, a nie celem. Każda z tych scen wnosi coś do historii, nie jest jedynie rzuconym w eter „ej, a pamiętacie to?” co jest bolączką wielu tzw. legacy sequeli (tak najnowszy „Matrixie„, o tobie mowa).

Kadr z filmu "Top Gun: Maverick"
Autoironiczne nawiązanie do kultowej sceny gry w siatkówkę plażową.

Młodzi aktorzy spisali się świetnie, Miles Teller jako Rooster wygląda i zachowuje się dokładnie tak jakbym oczekiwał po młodym i narwanym pilocie, który nosi w sobie traumę i jednocześnie wielki żal do Mavericka. Bardzo podobał mi się też Glen Powell, jego „Hangman” to lustrzane odbicie „Icemana” z oryginalnej produkcji.

Tom Cruise wypadł rewelacyjnie. Wrócił do roli na 100% i nie było to jego typowy występ w filmie akcji, ale kreacja pełna pasji i zaangażowania. Plus zaskoczyło mnie uwspółcześnienie motywu „macho”. Obowiązkowy element kina akcji z lat 80tych tutaj nie jest już pokazany tak jednoznacznie. Z jednej strony Maverick ciągle chce być tym młodym narwańcem i twardzielem, z drugiej: świat mu pokazuje, że czasem to jest nie na miejscu, czasem nieodpowiedzialne, a czasem po prostu… żałosne? Odważnie!

Kadr z filmu "Top Gun: Maverick"
Jedyny wątek, bez którego film spokojnie by sobie poradził.

Jeśli miałbym się czepiać, wskazałbym dwie zasadnicze wady. Pierwszą jest postać Penny. Bardzo lubię Jennifer Connelly, ale gdyby zniknęła ze scenariusza nikt by nie zauważył. Jest w filmie tylko po to, żeby Pete Mitchell miał kogoś do romansowania. Drugi problem to nierówny ton finału gdzie naprawdę świetnie zrealizowane i dramatyczne sceny przeradzają się nagle w komedię a’la „Szpiedzy tacy jak my”.

Nie będzie zaskoczenia jeśli na koniec napiszę: idźcie do kina, koniecznie! Dla fanów „Top Gun z 1986” nowa część to pozycja obowiązkowa. Dla wszystkich innych seans będzie okazją do spędzenia świetnych dwóch godzin napakowanych akcją, niezłą historią i zrealizowanych z takim rozmachem, że ręce same składają się do braw. Na koniec pozwolę sobie zacytować opinię o filmie ManJAka, mojego guru pisania, absolutnego mistrza publicystyki z ukochanego Świata Gier Komputerowych: „Od licealnych czasów nie miałem tylu orgazmów jednego dnia.”. Howgh!

Top Gun: Maverick (2022)
  • Ocena SithFroga - 9/10
    9/10
Kadr z filmu "Top Gun: Maverick"
Hangman jako nowy Iceman wypada rewelacyjnie, czekam na kolejną częśc i pogłębienie jego relacji z Roosterem. Maverick może powoli zamieniać się w biernego mentora.

* – tak bardzo upodobnili go do filmowego ojca, że aż przesadzili, okazało się, że z pokolenia na pokolenie przechodzą nie tylko lekko przypałowe wąsy, ale też hawajskie koszule

** – jeśli jednak muszę: Nick „Goose” Bradshaw latał jednym F-14 z Maverickiem i zginął w wypadku podczas ćwiczeń, Maverick, jak prawdziwy hollywoodzki twardziel, obwiniał siebie

Kadr z filmu "Top Gun: Maverick"
Jeszcze jedno ujęcie z samolotu, bo czemu nie? Pół filmu można tak zatrzymywać i oprawiać w ramki kolejne klatki. Petarda!
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 60

  1. Dalej czekam na recenzję Wikinga 😉

    Co do nowego Top Guna, to oceniam go tak samo jak starego Top Guna. Sceny akcji wyszły świetnie, samoloty są wspaniałe, a fabuła jest o poziom niżej i co najwyżej nie przeszkadza w akcji.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Recenzja Wikinga się pisze, niełatwo jest.

      Z Top Gunem się nie zgadzam, moim zdaniem chcący lub niechcący, ale zrobili ciekawszą historię i odrobinę bardziej zniuansowaną niż się spodziewałem (choćby Mitchel biorący na siebie hejt młodego i ukrywający, że to matka go prosiła o zablokowanie kandydatury Roostera).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Nie lubiłem starego Top Guna, więc nowego tym bardziej bym nie polubił. Nie znoszę tego całego trendu w amerykańskim kinie, tego wymachiwania gwiaździstym sztandarem, tych wszystkich pilotów i marines trzaskających obcasami i tego „kopania tyłków” jakimś przedstawicielom trzeciego świata z karabinami na sznurku. :/
    Zobaczymy czy wszyscy oni naprawdę się sprawdzą, gdy nadejdzie dzień prawdziwej próby. Tak jak sprawdzili się ich dziadkowie podczas II WŚ. O nich można robić filmy, chętnie je oglądam. O tych dzisiejszych „bohaterach” za wcześnie. W Afganistanie jakoś nie błysnęli. Gdyby Ukraińcy mieli tyle sprzętu i dolarów, ile Jankesi porzucili w Afganistanie, kacapy byłyby już pobite. 😛

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Wiesz co? W tym nowym filmie to Amerykanie są niedofinansowani i latają na starym sprzęcie, musząc mierzyć się z lepiej wyposażonym wrogiem. Taka ironia.
      Ale rozumiem zarzut. Sam nie przepadam za pierwszą częścią. Wczoraj byłem w kinie na drugiej i początkowo nie byłem przekonany, ale jak samoloty zaczęły wypluwać flary, a na plecach czułem każde uruchomienie dopalaczy, to mój wewnętrzny dzieciak był w pełni zadowolony.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Znam to uczucie. Miałem podobnie, gdy po raz pierwszy byłem na Gwiezdnych Wojnach (choć ja akurat naprawdę byłem wtedy dzieciakiem). Kino to jednak kino. 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Oni tu odwalają kopię ataku na pierwszą gwiazdę śmierci, dosłownie. Tylko zamiast X-Wingów mają F-18. Porównanie bardzo na miejscu.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    2. No właśnie nie do końca. Są gwiaździste sztandary i generalna napinka, ale jest też sporo scen czy dialogów, które sugerują, że to wszystko jest mocno niedzisiejsze, bo drony, IT, elektronika i w ogóle komu potrzebny stary twardziel-kogucik Tom Cruise. I nawet jak się okazuje potrzebny to nadal z lekką sugestią, że może już ostatni raz musi ratować zady.

      Dałbym szansę tylko się nie nastawiaj od razu na nie, bo wtedy nic nie wejdzie…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Tom Cruse przyciąga widzów do kin? Nie pamiętam dobrego filmu z tym gościem. (Poza Ostatnim Samurajem, gdzie akurat gra inaczej niż zwykle). Robi z siebie superbohatera, superagenta, który potrafi się super bić i wykonywać misje niemożliwe do wykonania, a tymczasem w każdym z tych filmów wygląda groteskowo. MI to jest dla mnie porażka, JR to samo. Chłop jest takim typowym amerykańskim playboyem, z niby zawadiackim uśmiechem, a udaje marines’a i wychodzi to pokracznie komediowo.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. a no przyciaga bo filmy z jego udzialem dobrze zarabiaja. Czy go lubisz czy nie, czy masz slusznosc w ocenie jego osoby czy nie, koles przyciaga ludzi do kina, co jest po prostu faktem.

      Ogolnie koles pozostaje wierny swoim przekonaniom, moze nie przekonaniem ale swojemu stylowi. Kreci, starajac sie unikac CGI za co ode mnie ma szacun. Nie wiem ile on ma lat, ale na bank ma tyle pieniedzy ze wcale nie musi ryzykowac zdrowiem przy wyczynach kaskaderskich, ALE jednak ryzykuje. Nazwij to jak chcesz, ale ja to interpretuje jako milosc do kina. Mysle ze mu zalezy na kinie, w pewnym sensie jest ostatnim bastionem „dawnego stylu” i o ile o tych wszystkich „aktorach” z Marvela nikt nie bedzie pamietal, tak Tom Cruise za X lat bedzie omawiany we wszystkuch filmowkach.

      Gdy bylem WEWNATRZ tego duzego budynku po ktorym on skakal na ZEWNATRZ to malo mi sie glowwie nie zakrecilo patrzac w dol. Niby wiesz ze szyba jest solida ale malo kto sie na niej opieral, raczej wiekszosc kroczek obok, jakby byli obok przerpasci, a Tom SKAKAL na ZEWNATRZ. Ktory z tych wyrzezbionych pizdusiow z Hollywood dalby rade?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. nie przesadzalbym z iloscia wybitnych aktorow w Marvelu. Poza tym wezmy na przyklad Natalie Portman. Potrafi zagrac, ale udowodnila to w innych produkcjach a nie w Marvelu.

          Ogladalem kulisy filmow marvela. Zielony Ekran powinine byc nominowany nie jako efekty specjalne ale jako NAJWAZNIEJSZY aktor.

          Z wiadomych przyczyn ogladalem ostatnia kikla scen z Chlopakow z Ferajny. To takie dlugie ujecie, jaaa Ciiiiieeee, ziomek! Czego tam nie ma? Muzyka swietna, BRAK ciec, zaskoczona, podekscytowana dziewczyna, tetniaca zyciem restauracja, w pewnym momencie mialem wrazenie, ze zaraz dosiade sie do przyniesionego przez kelnera stoliku! czulem jak zyly domagaja sie pierwszej dawki alkohlu, jak ludzie z zaciekawieje spogladaja na niespodziewanych gosci, cos pieknego.

          Albo scena w ktorej Pan Joe Pesci IMPROWIZUJE i pyta „mlodego” w jaki sposob jest smieszny? To jest aktorstwo! po czyms takim zapamietuje sie aktora, a nie po obowiazkowym pokazanie golej klaty… widziales nowy zwiastun Thora? na koniec pokazuja golego chlopa i caly stadion podnieca sie golym chlopem bo to w koncu goly chlop:)

          Przeciez ten aktor grajacy Thora jest trktowany jako produkt, nie jak artysta, doslownie zarabia gola dupa i rygorystyczna dieta a nie aktorstem

          takze jesli lubisz Marvela to spoka, ja tez lubie, ale nie probuj mnie przekonac ze Marvel tworzy kino ambitne. Zeby bylo jasne Tom Cruise tez nie tworzy kina ambitnego, ale ma przynajmniej tyle ambicji zeby NIE isc na latwizne (zielony ekran)

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Nie rozumiem ani jednego twojego argumentu. Udowodnili to w innych filmach a nie w Marvelu, (nie rozumiem)? Nazywasz aktorów z Hollywood pizdusiami, tez nie wiem dlaczego? Skoro widziałeś jak sie kręci filmy Marvela to zapewne widziałeś, że wcale nie jest to takie łatwe mimo green-screnna. Ilość sznurków, linek, podwieszania pod sufitem, skoków, latania. Jest to łatwiejsze niż to co robie według ciebie Cruise, ale to nie jest lenienie się na planie. A teraz wybitni aktorzy w Marvelu: Anthony Hopkins, Scarlett Johannson, Hugh Jackman (nie MCU ale Marvel, myslisz, że jego nikt nie zapamięta), Michael Douglas, Tommy Lee Jones, Ben Kingsley, Robert Redford, Samuel L. Jackson (ma pewnie z piętnascie filmow Marvela na koncie), Mark Ruffalo, Robert Downey Jr (Myślisz, że ludzie zapomną jaką wspaniałą postać wykreował), Paul Bettany, Tom Hiddlestone, Hugo Weaving, Mickey Rourke, Idris Elba, Stellen Skarsgard, Jerzy Skolimowski. To tak na szybko

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Anthony Hopkins udowodnil swoj poziom aktorstwa w milczeniu owiec, w Marvelu po porstu zagral Odyna. Fakt, ze jest SWEITNYM aktorem nie oznacza ze w kazdym filmie gra sweitna role. Robert De Niro ze wsieklego byka, to niby ten sam robert de Niro co w filmach z zaciem Efronem, ale… chyba nie musze dalej tlumaczyc.

              Scarlet to zagrala sweitna role u boku Drivera w histori malzenstwiem, w Marvelu wypina tylek w latexie, prosze Cie, myslisz aktorstwo z wskoczeniemw stroj bohatera.

              Myslze, ze za X lat, ktos inny bedzie gral powiedzmy Nicka Furrego i bedzie sie mowic o Nicku Furrym nie o Samuelu. W Marvelu wsytepuje bardziej postacie, bohateroie a nie aktorzy. Idac na film z marvela idziesz na powiedzmy na spieder mana idac na nowego top guna idziesz na Tom Cruise, TO JEST ROZNICA. Tom cruise jest w swoich filmach nie do zastapienia, W Marvelu kazdeog mozesz zastapic.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Kto za X lat będzie pamiętał o Crusie, ludzie będą mylić MI z F&F, bo w tych filmach chodzi totalnie o to samo. Aktorstwo w MI albo w Jacku Reacherze, aktorstwo w „Na skraju jutra” albo „Niepamięci”. Co ty masz z tymi tyłkami i dupami. Scarlett to dla ciebie w MCU tylko tyłek w lateksie, gratuluje. Zobacz sobie jak wiele treningów musiała przejść i jak wiele ćwiczyć, żeby robic w MCU to co robiła. Tysiące godzin pracy, żeby to tak wyglądało. Nie tylko święty Tom Cruise ciężko haruje na planie filmowym te pizdusie z Hollywood też to robią, poza ryzykowaniem własnego życia, jeśli uważasz, że Tom rzeczywiście to robi.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. co bedzie za X lat zobaczymy. Na ta chwile, Moje przypuszczenia sa tyle warte co Twoje, czyli guzik:) czas zweryfikuje. Ale zdania nie zmieniam. Wedlug mnie Tom cruise za to co robi, zostanie zapamietany.

                  Scarlet w Histori Malzenskiej, a Scarllet w Marvelu to inne role. Jedna wymaga aktorstwa, wykreowwania postaci, przekazania emocji za pomoca gestow, mowy ciala, dialogow, a niekiedy nawet ciszy.
                  Druga rola WYMAGA latexu. Powtarzam, druga rola WYMAGA latexu.
                  Scarllet nie otrzymallaby roli gdyby nie zgodzila sie na zalozenie lateoowe stroju podkreslajacego jej kobiece ksztalty. Gdyby zaproponowala ze zagra „czarnowatosc” czarnej wdowy aktorstem, to nie otrzymalby tej roli, bo ( nie wiem czy wspominalem ) ta rola WYMAGA latexu:)

                  Pisalem ze Tom Cruise ogranicze CGi jak moze i ze za to go szanuje. Bo MOIM zdaniem w dzisiejszych czasach potwierdza to jego pasje do kina.
                  – Nie pislaem, ze jest swiety.
                  – nie pisalem tez ze tylko on ciezko pracuje na planie filmowym

                  chyba nie czytasz uwaznie

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
      1. Tom Cruise nie należy do moich ulubionych aktorów, ale doceniam jego zaangażowanie. Chociaż jak na ironię najbardziej lubię go w „Wojnie Światów”, a tam nie kopie tyłków złolom, nie ma nawet broni. 🙂 Film taki sobie, ale Tom świetnie oddał ojca rodziny, walczącego o przetrwanie tej rodziny w czasie, gdy wali się świat. Chwilami bezradnego, a chwilami zmuszonego do dokonywania rzeczy strasznych (zakładam, że Ray Ferrier nigdy wcześniej nie zabił człowieka gołymi rękami). Obyśmy my nigdy nie musieli uciekać przed żadnymi „marsjanami”…

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Wojna światów to BARDZO słaby film z dość poprawną rolą Cruisa. Ja uwielbiam Ostatniego Samuraja, tam widać ta pracowitość i dbałość o szczegóły, która była wyżej wymieniana, ale to jeden film w karierze, który naprawdę można oglądać kilkanaście razy.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Polecam Magnolię, tam dał czadu. Na skraju jutra i Niepamięć były niczego sobie, a Zakładnik i Raport mniejszości to nawet bardziej niż niczego sobie. Nie jestem jakimś wielkim fanem Tomka, ale tak jak pisał Robert Snow powyżej, doceniam zaangażowanie. Taki trochę amerykański Jackie Chan. Ostatnie Mission Impossible były całkiem porządnymi akcyjniakami ze świetnie zrobionymi scenami… akcji. 😀 Bez CGI i latających ludzi. To narcyz, w dodatku mocno skrzywiony przez tych całych scjentologów, ale karmi to swoje wielkie ego w twórczy sposób i za to go lubię.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. A ja właśnie nie cierpię Ostatniego Samuraja. Ale bynajmniej nie przez Cruise’a. Nie leży mi temat. Nie znoszę tych wszystkich „Shogunów”, „Legend kung fu” i „Ostatnich samurajów”, gdzie Jankes lub Angol odstawia Wielkiego Białego Myśliwego i radzi sobie lepiej niż krajowcy. Wydarzenia o których opowiada „Ostatni samuraj” są ciekawym okresem w historii Japonii, ale naprawdę nie można było zrobić głównym bohaterem Japończyka? Taki typowy blackface. :/

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. to raz, bo tak jak mowisz 15 lat treningow to 15 lat treningow, 9 miesiecy treningu nwwet kogos bardzo zdolnego raczej nie zrobi z Ciebie mistrza

              poza tym w mojej ocenie samurajowie w tamtych czasach powstrzymywali postep, ktory wcale nie byl zly, przypominali bardziej polska szlachte plawiaca sie w przywilejach niz szlachetnych wojownikow

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
                1. Ostatniego Samuraja należy traktować jak romantyczny epos typu Pan Tadeusza. Wychwala pewien sposób życia zamknięty w przeszłości w niezwykle wyidealizowany sposób. Jeśli się na to nie zwraca uwagi to naprawdę świetny film, z przemianą bohatera, poświeceniem, patosem itp. Jak natomiast myśli się o kontekście historycznym i szerszym umiejscowieniu bohaterów w realiach; to Ostatni Samuraj wypada bardzo źle. Więc wszystko zależy od podejścia.
                  Z polskiego podwórka, na Czterech Pancernych też można się dobrze bawić, albo nie móc znieść ilości radzieckiej propagandy włożonej w ten serial.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. co to niby znaczy „nalezy traktowac” ?
                  Ja filmy odbieram rowniez przez pryzmat czasow, w ktorych sa osadzone. Przed rozpoczeciem filmu nie ma notki od rezysera proszącej o przymruzenie oka na historie.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Czterej Pancerni to wiadomo, że tępa propaganda. Nawet moja znajoma Rosjanka śmiała się z tego serialu. 🙂 Jednak nie w tym rzecz. Nie lubię pewnego zjawiska, które kiedyś zachodziło w Hollywood i jak widać wciąż zachodzi. Zaczęło się chyba od wykopania Bruce’a Lee z serialu Kung Fu i zastąpienia go Davidem Carradinem. A potem to już stało się nagminne. „Wicie rozumicie, Azjata jako główny bohater to może lepiej nie, ale dobry będzie biały, którego wychowała japońska czy tam chińska rodzina.” Sam już nie policzę, ile takich filmów widziałem. A Ostatni Samuraj niestety wpasowuje się w ten motyw.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. To chyba zalezy od intencji tworcow i od filmu.

                  Amerykanom latwiej zidentyfikowac sie z bialym to raz, a dwa ze gdyby dac azjatyckiego bohatera ktory uczy sie kung fu to o czym mialby byc film?

                  Jesli masz bialego bohatera, ktory zwykle jest niepokorny i przez nauke kung – fu, poznaje rowniez wschod, uczy sie cierpliwosci, filozofii i wartosci odmiennych niz te zachodnie, wtedy widz razem z bohaterm dobywa pewnego rodzaju wedrowke

                  Co innego jesli zmieniaja kolor postaciom historyczny, tego nie cierpieni, niezaleznie od koloru

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Jak im łatwiej zidentyfikować się z białym to niech robią filmy o białych. Problem leży chyba w tym, że choć Amerykanie są ciekawi świata i nowych kultur, to ciągle gdzieś za kołnierzem siedzi im ten rasizm. Japońskie realia OK, ale główny bohater musi być „nasz”.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. ok tylko, ze wiekszosc filmow „karate” ktore kojarze opiera sie na pewnym schemacie:

                  bialy chlopak / mezczyzna -> wpada w problemy -> jest butny, pelen gniewu, co tylko poglebia problemy -> znajduje mistrza -> uczy sie pokory, uczy sie AZJATYCKIEGO podejscia do zycia, ktore okazuje sie LEPSZE -> gdy pojmuje lekcje, odnosi sukces

                  Zauwaz ze mistrzami sa AZJACI, czyli bialy uczy sie od zoltego a nie na odwrot

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                7. Hmm, oglądałem dobre filmy karate, w których główne role grali Azjaci. Zresztą nie chodzi mi tylko o filmy karate, które mają już swój utarty schemat (który przecież z czegoś się wziął – wspomniałem wyżej o serialu Kung Fu), ale również o historyczne i przygodowe. Zaczynając od Tarzanów, przez niezliczonych Indian (np. Człowiek zwany koniem) i Shogunów, po Ostatniego Samuraja, a ostatnio nawet jakichś wikingów.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                8. w takim razie sie zgadzamy, bo nie lubie PRZEKOLORYWOWANIA ( o ile istnieje takie slowo) czy to z zolteg na biay, czy z bialego na zolty, ŻADNEGO.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                9. Faktycznie ,,należy traktować” mogło zabrzmieć za ostro. Lepsze byłoby słowo ,,można”.

                  Chodziło mi ogólnie, że do Ostatniego samuraja można podejść na różne sposoby. Albo zwracasz baczną uwagę na kontekst historyczny epoki i wypominasz błędy. Albo możesz to potraktować jak romantyczny epos. W tym drugim wypadku film wypada świetnie.
                  Rozumiem co masz na myśli mówiąc o trendzie, że amerykanie muszą wrzucić swojego człowieka do innej kultury i wychodzi ,,biały wśród dzikusów”. Może Ci się ten trend nie podobać, ale jest to praktycznie archetyp. W ten sposób po prostu można ciekawie opowiedzieć historię, ekspozycja innej kultury wypada wtedy w sposób naturalny i łatwo przeprowadzić przemianę bohatera. Filmy jednak nie są dokumentami historycznymi, nie mają one na celu przedstawienie prawdy bezwzględnej, tylko ciekawą fabułę. Nie istnieją filmy 100% zgodne historycznie.
                  A w Ostatnim samuraju na umiejscowieniu Amerykanina jako głównego bohatera zbudowana jest cała historia. Bo jej złożoność poznajemy właśnie wraz z poznawaniem jej przez Cruisa. Gdyby jego postać wyciąć to ciężko byłoby przedstawić ten romantyczny etos samurajski, bo dla postaci japońskich powinien on być codziennością i dopiero ktoś z zewnątrz mógł na to zwracać uwagę.
                  Ostatni samuraj to nie jest dokument o końcu feudalnej Japonii, tylko o spotkaniu kultur, honorze oraz wypieraniu starych tradycji przez postęp. Japonia jest tylko pasującą scenerią, zamiast niej mogły być Chiny albo Turcja i rdzeń historii nie uległ by znaczącym zmianą.

                  ,,Japońskie realia OK, ale główny bohater musi być “nasz”.” – tylko właśnie w przypadku Ostatniego samuraja wokół tej kwestii zbudowana jest cała historia. W innym przypadku powstałby zupełnie inny film.

                  ,,Zaczynając od Tarzanów, przez niezliczonych Indian…” – bo to właśnie pewien archetyp opowieści. Wrzucamy bohatera w nieznane środowisko i widzowie razem z nim je odkrywają.
                  A jeśli chodzi Ci o to że jest to w pewien sposób traktowanie innych kultur z góry przez Amerykanów (lub szerzej ludzi zachodu) to masz rację, tylko wchodzimy w dużo głębszą dyskusję o kolonializmie, rasizmie, brzemieniu białego człowieka i fascynacji szeroko pojętym orientem. Tylko według mnie dyskusja na ten temat dotyka samego rdzenia kultury zachodniej i bezkrytyczna krytyka takiego zachowania podważa sam jej sens.
                  No tylko właśnie wchodzilibyśmy tutaj na bardzo głębokie wody dyskusji akademickich, gdzie ciężko się odnaleźć bez odpowiedniego zaplecza informacyjnego i metodologicznego. Więc raczej nie szedł bym w tym kierunku i zatrzymał się na tym, że dla niektórych wsadzanie Amerykanina do obcej kultury jest ok zabiegiem, a innym się po prostu nie podoba.
                  Dla niektórych Indiana Jones to symbol lekkiego kina przygodowego, dla innych symbol reżimu kolonialnego i nie idźmy dalej 😉

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                10. @EJM
                  Jest jednak różnica, kiedy wrzucenie białego człowieka służy ciekawszemu i bardziej zrozumiałemu przedstawieniu obcej kultury i ewentualnych różnic, nieporozumień oraz kulturowych zderzeń, a kiedy nie służy niczemu, poza podbudowywaniem amerykańskiego ego. Co straciłby serial „Kung Fu”, gdyby zagrał w nim – jak pierwotnie planowano – Bruce Lee? O takich produkcjach jak koszmarne „47 Roninów” z Keanu nawet nie będę wspominał.
                  Druga rzecz, iż to wcale nieprawda, że nie da się ciekawie pokazać jakiejś przygodowej historii z całkiem obcej kultury bez wtryniania tam białasa. Wystarczy wymienić takie filmy jak „Apocalypto” Gibsona albo „Rapa Nui” Reynoldsa. Nie ma tam ani jednego białego, a filmy ciekawe i całkowicie zrozumiałe. Trzeba tylko chcieć.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                11. Robert Snow
                  Oczywiście że jest różnica, ale na pewno nie 0-1 dobrze-źle. Tego serialu nie znam (za samym Lee nie przepadam), a od 47 roninów trzymam się zdaleka 😉

                  Przywołujesz Apocalypto, ja przywołam jeszcze Wikinga Eggersa jako przykłady że można. Tylko że celem tych filmów właśnie było pokazanie obcego świata w maksymalnie obcy sposób (w pierwszym językowo, w drugim mentalnie). Natomiast w Ostatnim samuraju to nie był cel główny, ewentualnie jeden z pobocznych. Historia tam nie opiera się na japońskości, tylko na niezrozumieniu i zderzeniu tradycji z nowoczesnością. A taką perspektywę idealnie pokaże ktoś kto zna oa światy (jeden poznaje w trakcie). Pewnie wysokobudżetowy film o końcu feudalnej Japonii bez amerykanów byłby ciekawy, ale byłby to zupełnie inny film. Podobnie Tańczący z wilkami mógłby być o po prostu wymieraniu Indian. Ale dzięki umiejscowieniu amerykanina w centrum historii możemy powoli poznawać walory tej kultury (również wyidealizowanej), zamiast być uderzeni od początku znokautowani obcością kultury jak w Apocalypto.
                  Po prostu uważam że jest miejsce na oba rodzaje filmów.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
        2. marsjanie sa zieloni, ten kolor budzi we mnie spokoj. gorzej z czerownym, tak! czerwonych do chetnie bym pogonil

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Użyłem „marsjan”, żeby utrzymać się w temacie, ale najbardziej rozpowszechnioną teraz nazwą są „orkowie’. 😉

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. a co jesli Putin jest wielkim fanem Tolkiena i zamierza w pewien sposob zekranizowac ksiazke, tyle ze jakby na Zywo…. i jak czytal to mu sie cos pomylilo i kibicowal nie tym co trzeba?

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  4. Dodam mega plus za brak p…ej poprawności politycznej, w ostatnim czasie wszędzie masowo wkładanej!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Miałem o tym pisać. Bo niby na pierwszy rzut oka jest właśnie na odwrót. Przeglądamy akta pilotów, a tam wiadomo – jak nie baba (pardon), to inny latynos, czy zbieg z Afryki. A potem w toku akcji nikt nie próbuje do tego dorabiać ideologii. Jest jedna dziewczyna pilot, ale nie gada, jaka to z niej silna i niezależna kobieta, tylko po prostu lata samolotem. Skoro tam jest, znaczy że jest jedną z najlepszych. Proste jak budowa cepa. Nie ma jakichś wydumanych problemów, tylko normalni ludzie biali czarni i kolorowi. To film o samolotach i… latają w nim samolotami. Tak po prostu. 😀

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jak to mawiał, pewien polityk ze wsi. Proste jak budowa cepa? To powiedz no mi proszę z czego jest zbudowany cep.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
          1. A jak te kije sznurkiem połączysz. Sznurek to by ci długo przy młóceniu nie posłużył. A i kije nie mogą być tak po prostu kijami, bo ci nic z roboty nie wyjdzie.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
              1. Nie ma tam sznurka, a sama budowa nie jest taka prosta jakby się wydawało. Ja tylko nawiązuję do rozmowy jakiej kiedyś byłem świadkiem na jednej z można powiedzieć wiejskich imprez.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. chodzi tylko o to, że ludzie używają tego terminu, a tak naprawdę nikt z tych osób nie potrafiłby zbudować dobrze działającego cepa mimo, że niby ma prostą budowę.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. skoro sie czepiasz slowek / drobiazgow to prosze bardzo:

                  „chodzi tylko o to, że ludzie używają tego terminu, a tak naprawdę nikt z tych osób nie potrafiłby zbudować dobrze działającego cepa mimo, że niby ma prostą budowę.” -> nikt? ja znam osobe ktora uzywa tego zwrotu i potrafi zrobic cep!

                  i co teraz?

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Jest to związek frazeologiczny. Nie trzeba znać się na budowaniu cepów, żeby go używać w zdaniu. 😉

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  5. Ja pierdziele. Jeśli ktoś pisze, że nie podobało się znaczy nie oglądał. Ten film ocenia się po seansie a nie przed na podstawie utartych schematów. Mnie brakowało pasów w fotelu kinowym. Absolutne mistrzostwo świata w czasach marazmu pandemicznego i może najlepsze efekty bez cgi. Miłość do samolotów może zepchnąć fabułę na plan drugi

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. CGI trochę było, ale bardzo sprytnie zrobionego. Wszystkie te rakiety, pociski i wybuchy dodano na komputerach. Nie wszystkie sceny z kokpitów nagrywano w powietrzu, część z nich to stary dobry green screen. Ale właśnie chodzi o to, żeby tych efektów nie było widać i to im się udało zrobić perfekcyjnie (może poza tymi tomahawkami lecącymi na lotnisko). Myślę, że dla prawie wszystkich z nas seans Top Guna będzie czymś najbliższym prawdziwemu lotowi odrzutowcem, co kiedykolwiek przeżyją.

      A z ciekawostek: Mustang, którego Maverick trzyma w hangarze, to prywatna maszyna Cruise’a i w scenie zamykającej, to on siedział za sterem.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  6. Nie ma miejsca na odpowiedź. Do CrazyPants!
    Gratuluję. I w jaki sposób go robi, bierze dwa dowolne kije z podwórka i łączy je sznurkiem?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. nie inteersuje mnei dyskusja o robieniu cepa, we wczesniejszym wpisie interesowalo mnie utarcie Ci nosa, bo czepiajac sie slowek, nie zauwazyles ze sam napisales „glupotke”

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Dobra wracając do aktorów to napisałeś, że Tom jest OSTATNIM bastionem dawnego stylu, a potem „Ktory z tych wyrzezbionych pizdusiow z Hollywood dalby rade?” Czyli nie ma według ciebie w Hollywood aktorów poza Tomem. I nie rozumiem nadal dlaczego nie doceniasz ciężkiej pracy włożonej w rolę w MCU, ograniczasz rolę Scarlett do jej tyłka, jak chcesz być takim człowiekiem proszę cię bardzo. Ja uwielbiam aktorstwo, a tego w MCU jest jak na lekarstwo, ale, że nie ma go tam wcale. Hoppkins kilka swoich popisowych ruchów przemycił w swojej roli Odyna, śmierć Starka to aktorsko mistrzostwo, Tom Holland aktorsko zwłaszcza w FFH totalnie daje radę, ta scena na polu tulipanów jest tak świetnie aktorsko zagrana, Całe WandaVison to aktorskie popisy duetu Bettany&Olsen, Tom Hiddlestone aktorsko stworzył niesamowitego Lokiego. Czekam teraz na Gora w wykonaniu Christiana Bale’a. Jednak uważanie Tom Cruise przerasta Hollywood, przerasta wszystkich obecnych aktorów i, że poza nim zostały tam same pizdusie, chyba nie jest do końca sprawiedliwe dla wielu przedstawicieli świata aktorskiego.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Mylisz lubienie postaci z dobrym aktorstwem. W MCU są postacie które się lubi i na przywiązaniu widza do nich jest wszystko zbudowane. Dobre aktorstwo to coś więcej, tam wszystko opiera się na niuansach i oddaniu emocji.
          Śmierć Starka w Endgame jest dobra, ale głównie ze względu na to, że jest on postacią której się kibicuje; wybitnego aktorstwa nie ma tam aż tyle. Porównaj ze sceną śmierci Hauer w Łowcy androidów. Tam ilość emocji przekazanych w lekkich drgnięciach twarzy i tonie głosu jest większa niż w jakimkolwiek filmie Marvela.
          Przywołujesz rolę Hopkinsa jako Odyna. Był to na pewno poprawny występ, ale w żadnym momencie nie zbliżyła się do Milczenia Owiec, bo też nie było takiej potrzeby. Doglas tak samo zagrał poprawnie Pyma, ale nie doszedł z tą postacią do poziomu z Gry czy Nagiego Instynktu.
          Ale też pojawia się pytanie, czy jest to złe? W Gwiezdnych Wojnach też nie było nie wiadomo jak dobrych występów aktorskich, a postacie są ikonami popkultury. Podobnie jest w Marvelu. Więcej, zbyt dobre występy aktorów mogłyby nawet zepsuć te filmy. Bo najlepsze popisy aktorskie często pojawiają się w filmach zbudowanych wokół nich. Przykładowo poza Day-Lewisem w Aż poleje się krew lub Pacino w Zapachu kobiety nie wiele pozostaje. A w filmach Marvela całościowe widowisko jest najważniejsze.
          A Tom Cruise jest ok aktorem, miał parę znanych ról w akcyjniakach, które nie wymagały wielkich umiejętności(większość MI, Edge of tomorrow), miał kilka słabszych występów (Mumia, Firma), ale miał też kilka naprawdę dobrych ról (Oczy szeroko zamknięte, urodzony 4 lipca). Na pewno są inni uzdolnieni w Hollywood, ale jemu też talentu nie brak.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      2. To miała być tylko i wyłącznie ciekawostka na temat tego, że coś co jest czasami takie oczywiste wcale takie nie jest. Potrzeba dwóch kijów jeden dużo dłuższy od drugiego, drugi musi być szerszy i łączone za pomocą skóry nie sznurka.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. wyobrazilem sobie, ze kiedys kiedys namowiles zone / dziewczyne na jakis kurs robienia cepow. Ona chciala do spa na weekend, ale udalo sie Ci ja przekonac. Obiecales ze na bank to Wam sie przyda, ze na pewno nie pozalujecie i ogolnie niedlugo masz urodziny.

          I teraz po tym jak wyjasniles na forum FSGK (zupelnie nie zapytany przez nikogo) jak zrobic cep wolasz ja do monitora i odstawiasz taniec zwyciestwa krzyczac „widzisz?! widzisz?! mowilem ze sie przyda! mowilem!”

          – mowiles… mowiles…
          – ha ha! Zobacz jakie barany! zaden nie wiedzial jak zrobic cep, a ja widzielem!
          – moj omnibus…

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Świetna historia, dałbym naprawdę wszystko, z ręką na sercu, kompletnie bez żadnych żartów, żeby wydarzyła się naprawdę.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. o chuj! to zabrzmialo, jakbys mial zone, ktora zmarla, albo stalo sie cos okropnego, jesli sprawilem przykrosc to wybacz, szczerze przepraszam

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  7. dalej czytasz nieuwaznie:
    – nie napisalem ze Tom cruise jest ostatnim bastionem, napisalem „Nie wiem ile on ma lat, ale na bank ma tyle pieniedzy ze wcale nie musi ryzykowac zdrowiem przy wyczynach kaskaderskich, ALE jednak ryzykuje. Nazwij to jak chcesz, ale ja to interpretuje jako milosc do kina. Mysle ze mu zalezy na kinie, w pewnym sensie jest ostatnim bastionem “dawnego stylu”
    – nie napisalem tez ze nie ma w Hollywod aktorow poza Tomem
    – nie napisalem, ze nie doceniam pracy wlozonej w role czarnej wdowy ( napisalem o roznicy w rolach)
    – nie ograniczam roli Scarlett do jej tylka, podkreslam ze aby dostac role czarnej wdowy musiala zgodzic sie na latex i wiele ujec podkreslajacej jej kobiece ksztaly

    wybacz, ale nie bede czytal dalej Twojego posta, to nie ma sensu. Albo przeinaczasz to co napisalem swiadomie, albo nieswiadomie. W obu przypadkach nie chce mi sie tego ciagnac.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. Śmieszą mnie komentarze podważające warsztat aktorski Toma Cruise’a. Widać, że widzowie nieopatrzeni, oceniający na podstawie własnej pamięci i krótkiej świadomości jego filmów.

    Rain Man
    Urodzony 4 lipca
    Firma
    Ludzie honoru
    Wywiad z wampirem
    Jerry Maguire
    Oczy szeroko zamknięte
    Jaja w tropikach

    No soreczka, ale pisać o tym gościu że jest słabym aktorem to takie samozaoranie :p

    A nowy Top Gun rzeczywiście świetny.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  9. Ja tam jestem w niebo wzięty przez ten film, taka nostalgia mnie złapała. Pamiętam jak mój tato potrafił oglądać ten film cały czas. Jednego tygodnia nawet oglądał go codziennie XD Mi też się bardzo podobała 1 część, a Maverick to już przeszedł samego siebie 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  10. Ja tam jestem w niebo wzięty przez ten film, taka nostalgia mnie złapała. Pamiętam jak mój tato potrafił oglądać ten film cały czas. Jednego tygodnia nawet oglądał go codziennie XD Mi też się bardzo podobała 1 część, a Maverick to już przeszedł samego siebie 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button