Filmy

Alien 2: On Earth (1980)

-Buongiorno Biagio! – powiedział Ciro Ippolito wymachując rękami.
-Buongiorno Ciro! – odparł Biagio Proletti, również wymachując rękami. – Jesteś dziś w wyjątkowo dobrym humorze. I nie wnioskuję tego po wymachiwaniu rękami, które jest przecież naturalne, jako że jesteśmy Włochami.
-Rzeczywiście Biagio. A czy domyślasz się powodu mojej radości?
-Mamma mia! Powód może być tylko jeden. Hollywoodzcy producenci nie zarejestrowali jeszcze generycznie brzmiącego tytułu filmowego jako znaku towarowego, co daje nam krótkie okienko na zrealizowanie sequela, luźno opartego na wcześniejszej książce pod podobnym tytułem. Ty osobiście napiszesz scenariusz, a także wyreżyserujesz i wyprodukujesz film. A ja będę współreżyserował, ale koniec końców będzie mi tak wstyd, że poproszę, aby moje nazwisko nie znalazło się w oficjalnych materiałach.
-Si! W Kosmosie nikt nie usłyszy jak naruszasz prawa autorskie – odparł Ciro Ippolito, po czym wskoczył na swoją Vespę i odjechał wąskimi uliczkami Rzymu, obcierając po drodze lusterkiem co drugi zaparkowany na jezdni samochód.

Tak mniej więcej przebiegła pierwsza rozmowa dwóch Włochów odpowiadających za celuloidową zbrodnię nazwaną Alien 2: On Earth (na niektórych rynkach – Alien Terror). I pomyśleć, że setki tysięcy fanów Aliena domagały się, by ksenomorf dotarł na naszą planetę, nie zdając sobie nawet sprawy, że już tam był.

Sceny kręcone w jaskiniach wyglądają nie najgorzej (może wyjąwszy kwestię nienaturalnego oświetlenia).

Na Ziemię wraca kosmiczna misja, czego dowiadujemy się z dużej ilości stockowego materiału (pierwszy znak ostrzegawczy wskazujący na budżet, z jakim mamy tu do czynienia). Jak się okazuje, z kapsuły, która wróciła na Ziemię, zniknęli kosmonauci. Podejrzane? Owszem. W tym samym czasie Thelma Joyce nagrywa wywiad, w którym opowiada o swojej pasji do eksploracji jaskiń. Niestety, doświadczywszy potwornej wizji, przerywa wywiad dla telewizji (rym wyszedł przypadkiem). Tak, nasza bohaterka jest też kimś w rodzaju medium. Niedługo potem Thelma wraz z mężem i przyjaciółmi wybierają się na wycieczkę do wielkiej groty. Po drodze zatrzymują się by kupić jedzenie, a jeden z grotołazów znajduje koło toalety przy stacji benzynowej interesujący kamień i zabiera go ze sobą. Tak. Zabiera kamień z powierzchni i bierze go do jaskini. Powiedziałbym, że to absurd, ale inny koleś w filmie bierze do jaskini maszynę do pisania, więc nie będę się czepiał. Widać obciążenie im nie przeszkadza. W samej grocie Thelma ma złe przeczucia, którymi dzieli się z mężem. I rzeczywiście nie były bezpodstawne. Znalezisko zaczyna pulsować, a w końcu uwalnia zamkniętego w środku obcego, który nijak nie przypomina ksenomorfa z Aliena nawet w formie facehuggera). Obcy atakuje jedną z przyjaciółek Thelmy – Jill. Potem wszystko toczy się już przewidywalnie, w stylu horroru klasy B, acz z efektami specjalnymi równie krwawymi, co żenującymi. Choć muszę przyznać, że pomysł, aby główna bohaterka była telepatką, to jeden z tych idiotyzmów, które naprawdę trudno zrozumieć. Nie zrozumcie mnie źle, w filmie jest cały szereg głupot. Ale zważywszy na zakończenie,

Spoiler

w którym okazuje się, że gdy nasza ferajna była pod ziemią, inny kosmici wybili całą ludzkość,

[collapse]
te moce paranormalne nie są zbyt skuteczne. Bo Thelma tego w ogóle nie przeczuwa.

Niestety większość „podziemnych” ujęć była tak naprawdę realizowana w studiu.

Cóż jeszcze mogę o filmie powiedzieć? Złe jest tu prawie wszystko. No, może muzykę nazwałbym znośną. I niektóre zdjęcia z jaskini (piszę niektóre, bo większość ujęć realizowano w studiu). Poza tym jest dramat. A najgorsze są oczywiście dialogi, choć w tym wypadku nie mam pewności, czy nie jest to kwestia tłumaczenia. Mam za to stuprocentową pewność, że ludzie nie rozmawiają ze sobą tak, jak to robią bohaterowie filmu. Czy mam coś jeszcze do dodania? Hmmm…

-Buongiorno Ciro! – krzyknął Biagio Proletti. – Dokąd tak pędzisz?
-Do sądu, drogi Biagio.
-Czyżby pozwała cię wytwórnia Fox?
-Skądże znowu – odrzekł uśmiechnięty Ciro Ippolito. – To przecież było 25 lat temu, wszyscy już zapomnieli o numerze, jaki wykręciliśmy. Ale teraz mamy rok 2005 i w kinach pojawił się film The Descent, opowiadający o grupie grotołazów walczących z dziwnymi monstrami w jaskiniach.
-No i co z tego? – spytał zaskoczony Biagio.
-Jak to co? Naruszają moje prawa autorskie. Pędzę ich pozwać.*

  • Ocena DaeLa - 3/10
    3/10

*To nie żart. To się zdarzyło naprawdę.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 4

    1. No, to mały spoiler, ale tak. Wychodzą z jaskiń, idą do kręgielni (sic! Widać nie mieli innej lokacji), ale ona też opustoszała, i tam też jest to monstrum co pod ziemią. A w ostatniej scenie bohaterka sama biegnie jakąś ulicą, ale nigdzie nie ma ludzi.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  1. Eee, co to za naruszenie, skoro już robiono filmy będące w istocie luźnym zlepkiem scen z innych filmów? Oni przynajmniej swój film sami nakręcili. 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button