Czarna Kompania (Glen Cook)

Wyobraźcie sobie, że czytacie historię Władcy Pierścieni spisaną przez kronikarza kompanii najemniczej, która miała ten niefart, by znaleźć się na kontrakcie u jednego ze służących Sauronowi Nazguli. W serii książek o Czarnej Kompanii Glena Cooka świat jest wprawdzie nieco inny i autorski, ale podstawowe założenia są podobne. Oto jedna z ostatnich armii najemniczych – sławetna i starożytna Czarna Kompania – pracuje jako gwardia władcy miasta Beryl. Najemnicy są pozbawieni złudzeń co do nadchodzącej rewolucji, pacyfikowanie buntowników jest zadaniem niewdzięcznym, a na dodatek po mieście grasuje potwór nazywany forwalaką. Kiedy więc pojawia się sugestia, że zewnętrzna siła mogłaby usunąć problem pracodawcy i zapewnić Czarnej Kompanii nowy kontrakt, mimo pewnej dozy ostrożności, najemnicy na to rozwiązanie przystają. Niestety pasuje tu powiedzenie “z deszczu pod rynnę”, bo tym samym trafiają pod rozkazy Duszołapa, jednego z dziesięciu Schwytanych – nieumarłych czarnoksiężników służących tajemniczej i bezwzględnej Pani.

Zło jest pojęciem względnym, kronikarzu. Nie można zawiesić na nim wywieszki. Nie można go dotknąć, posmakować czy ciąć go mieczem. Gdzie jest zło, zależy od tego, w którym miejscu stoisz, wskazując oskarżycielsko palcem.
—Glen Cook, Czarna Kompania—

I tak oto rozpoczyna się epopeja spisana przez Konowała – lekarza i kronikarza Czarnej Kompanii. Będziemy obserwować przygody narratora oraz szeregu barwnych postaci – Kapitana, czarowników Milczka, Goblina i Jednookiego, sierżanta Elmo, tajemniczego Kruka i wielu innych. Nasza dzielna kompania będzie uczestniczyć w porachunkach pomiędzy Schwytanymi (ich patron – Duszołap – ma na pieńku z innym czarnoksiężnikiem, Kulawcem), ale jeszcze częściej odwali brudną robotę stając naprzeciw słusznym buntom i szlachetnym ludziom próbującym walczyć z pradawnym złem tajemniczej Pani. No, z tą szlachetnością to może lekka przesada, czarodzieje i bohaterowie próbujący obalić Panią też tacy zupełnie bez skazy nie są, aczkolwiek w umysłach najemników nigdy nie ma tu większych wątpliwości co do tego kto reprezentuje dobro, a kto zło. Ale wiadomo, Czarna Kompania ma pewną renomę, więc musi należycie wypełniać swój żołnierski fach. Czasem będzie to nawet robić z entuzjazmem (i sporą dawką czarnego humoru), wciągając stojących po stronie dobra bałwanów w przeróżne pułapki.

– Halo! – wrzasnąłem. – Pali się! Zamieszki w Jęku! Tańce u Bram świtu!
(…) Kapitan zachował spokój. Nie uchylił powieki ani nie uśmiechnął się.
– Jesteś bezczelny, Konował. Kiedy nauczysz się korzystać z drogi służbowej?
Droga służbowa oznacza, że należy najpierw zawracać łeb porucznikowi i nie przerywać drzemki kapitana.
—Glen Cook, Czarna Kompania—

Okładka pierwszego tomu. Można też znaleźć inne wydania. Istnieje również wydanie zbiorcze pt. Kroniki Czarnej Kompanii obejmujące pierwsze trzy tomy powieści.

Czyta się to – przyznam szczerze – wprost wyśmienicie. Nie żeby to była jakaś wielka literatura, ale Glen Cook zdecydowanie potrafi w sposób angażujący czytelnika oddać sposób myślenia prostych żołnierzy, którzy dostają niewdzięczną robotę i muszą ją podjąć z odrobiną humoru, przy okazji kombinując jak tu wyjść z kolejnych opresji. W końcu nie dość, że muszą walczyć z buntownikami, to i nigdy nie mogą być pewni, czy nie spotka ich jakaś zdrada ze strony Schwytanych. No i sama kompania jest po prostu pełna sympatycznych gości. Nie są to może nadzwyczaj skomplikowane charaktery, ale jak w dobrym filmie wojennym, w lot rozumiemy czego się po kim spodziewać i zaczynamy naszych bohaterów po prostu lubić.

Jednooki był w wyjątkowej formie. Dym buchnął mu z uszu. Nietoperz wyleciał mu z wrzaskiem z ust.
– Coś dzisiaj taki nerwowy?
—Glen Cook, Czarna Kompania—

Dlatego właśnie początek mojej przygody z Czarną Kompanią uważam za bardzo udany. Przede mną jeszcze bodaj osiem powieści połączonych w trzy główne cykle (Czarna Kompania to pierwszy tom Ksiąg Północy, a są jeszcze cykle pt. Księgi Południa i Lśniący Kamień), nie licząc pojedynczych opowiadań i dwóch książek nie należących do żadnego cyklu. Ale już teraz czuję, że towarzyszenie niesfornym najemnikom będzie pyszną zabawą.

-->

Kilka komentarzy do "Czarna Kompania (Glen Cook)"

  • 30 grudnia 2020 at 13:30
    Permalink

    Uuuuu, wytoczono poważne klasyki, szacun!

    Reply
  • 30 grudnia 2020 at 13:41
    Permalink

    Cały cykl jest bardzo nierówny, długi, przeciągnięty i bardzo bardzo nierówny. Pamiętam kapitalne akcje, świetne sceny, ale pamiętam też mrowie bezsensownego ganiania się w te i we wte no i zakończenie całości raczej pozostawia duży niedosyt. Dużo sprzeczności połączyło się w tej książce, ale mimo wszystko w wielu miejscach można odczuć zmarnowanie potencjału.

    Reply
  • 30 grudnia 2020 at 15:35
    Permalink

    Solidna pozycja. Ja osobiście zawiodłem się najbardziej na tomie trzecim. Poza tym Sauron w spódnicy jakiś taki mniej straszny.

    Reply
  • 30 grudnia 2020 at 17:13
    Permalink

    Właśnie jestem w trakcie czytania drugiego tomu, na razie jest dobrze. Trochę martwią mnie opinie, że to nierówny cykl.

    Reply

Skomentuj kuba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków