Wieści z Cytadeli #67: Samotny GRRM

A w życiu osobistym…

Na wstępie – serdeczne dzięki za wszystkie miłe słowa po tym, jak ostatnio dotknął mnie (trochę pośrednio) mały pożar. Jeszcze raz chciałbym rzecz wyjaśnić – nie paliło się moje mieszkanie, ale niestety ze względu na pożar musiałem przeprowadzić duży remont. Postanowiłem też przyjąć przydomek Niespalonego.

A tak trochę bardziej poważnie – piszę te słowa grubo po północy w (oby) przedostatnim dniu remontu. To niestety jedyny czas, kiedy jestem w stanie usiąść na chwilę do komputera. Po prawdzie remont miał się skończyć w zeszłym tygodniu, ale po drodze pojawił się szereg opóźnień. Jeśli jednak ekipa remontowa nie skończy w czwartek tego co obiecała, to im urządzę defenestrację przez nowo wstawione okna. Enough is enough. Dobrze, to tyle prywaty, przechodzimy do Martina.

Samotny George

Zapewne większość z Was słyszała już o notatce, jaką GRRM zamieścił na swoim blogu pięć dni temu. Do mnie przynajmniej wiadomość ta dotarła kilka razy. Najpierw z serwisów zagranicznych, potem z polskiego fandomowego internetu, jeszcze potem z serwisów mainstreamowych mylących fakty i nazwy własne (czemu się dziwić nie trzeba, wszak na największych portalach newsy od sztancy robią stażyści), a w końcu z clickbaitowego internetowego ścieku, który celowo przeinacza słowa pisarza. Skoro więc cały ten cykl mamy za sobą, możemy na notkę Martina spojrzeć chłodnym okiem.

I od razu wyjaśniam – nie, GRRM nie chwali się swoim cudownym życiem z wieloma asystentami i licznymi biznesami. Raczej przyznaje to, co wiele osób (w tym niżej podpisany) sugerowało od dawna. Mianowicie, że Martin nie jest w stanie niczego napisać, gdy przytłaczają go inne obowiązki. Potrzebuje izolacji, a pandemia SARS-CoV-2, to najlepsze co go mogło – z literackiego punktu widzenia – spotkać. No, ale przejdźmy do rzeczy. Martin zaczyna tak oto:

Znów jestem w mojej fortecy samotności, odizolowanej górskiej chacie. Wróciłem z krótką wizytą do Santa Fe, po to, by spędzić trochę czasu z Parris, zająć się kilkoma sprawami, które nagromadziły się przez ostatnie miesiące i oczywiście by spełnić moje obowiązki związane z CoNZealand, wirtualną wersją WorldConu. Ale to wszystko już za mną i jestem znów na górze. Co znaczy, że wróciłem do Westeros i znów ruszam z Wichrami zimy.

To zaskakujące jak zmieniło się moje życie. Dawno temu pisywałem książki i opowiadania w domu, w którym mieszkałem. Ale parę dekad temu, pragnąc więcej spokoju, kupiłem dom po drugiej stronie ulicy i uczyniłem go moim pisarskim kurortem. Nie mogłem już pisać cały dzień w czerwonym, flanelowym szlafroku, musiałem się ubrać, założyć buty i przejść przez ulicę. Ale przez jakiś czas to zdawało egzamin.

 

Taka tam przykładowa górska chatka w Nowym Meksyku – stanie, w którym mieszka GRRM.

W dalszej części tekstu opowiada o powolnych zmianach w jego życiu. Zmianach związanych z sukcesem jego książek. Mówi m.in. o tym, jak zatrudnił pierwszego asystenta. I konkluduje tak:

Teraz mam pięciu asystentów… a po drodze pozyskałem w jakiś sposób również kino, księgarnię, fundację charytatywną, inwestycje, zarządcę moich licznych interesów… i pomimo tej całej pomocy, wciąż tonąłem, dopóki nie znalazłem swej górskiej chatki.

Życie tutaj jest wyjątkowo nudne. Prawdę mówiąc, to ciężko nawet powiedzieć, bym miał jakieś życie.

Tu Martin opisuje swój aktualny tryb życia. Ma przy sobie jednego asystenta (zmieniającego się co dwa tygodnie), wstaje rano i od razu zaczyna pisać, nie licząc przerw na posiłki, potrafi to robić do samego wieczora. Niektóre popołudnia spędza odpowiadając na e-maile i telefony. Ale generalnie nie ma żadnych zmartwień i nic go nie rozprasza. Asystent zajmuje się jedzeniem, a Martin po prostu pisze. I trochę czyta.

Czas leci tak szybko. Jest już sierpień, a ja nie wiem, co się stało z lipcem. Ale to dobre dla mojego pisania. I teraz, gdy tak o tym myślę, dochodzę do wniosku, że to zawsze była moja metoda. Przeprowadziłem się do Santa Fe z Dubuque w stanie Iowa pod koniec 1979. Moje pierwsze małżeństwo rozpadło się przed przeprowadzką, więc w nowym domu byłem sam, a w mieście nie znałem prawie nikogo. Był tu Roger Zelazny, i został moim przyjacielem i mentorem, ale Roger był żonaty i miał małe dzieci, więc nie widywaliśmy się często. W Santa Fe nie było wówczas fandomu, na spotkania z fanami trzeba było jechać godzinę, do Albuquerque. Chodziłem na spotkania klubowe, ale tylko raz w miesiącu, bo to oznaczało dwie godziny w drodze. No i nie miałem stałej pracy, która pozwoliłaby mi poznać nowych ludzi.

Na szczęście Martin wspomina później o tym, jak Parris przeprowadziła się do Santa Fe i o licznych konwentach, w których uczestniczył w latach 80. Ale stwierdza przy tym jednoznacznie, że okres samotności był dla niego niezwykle produktywny.

Czy wszyscy pisarze tak mają? A może tylko ja? Zastanawiam się, czy kiedykolwiek poznam sekret posiadania normalnego życia i pisania książek w tym samym czasie. Na razie tego nie rozgryzłem.

I tyle. Czy to znaczy, że Martin skończył Wichry – jak twierdzą jedni? Nie. Czy ta notka to kolejne faux pas, bo autor narzeka na fantastyczne życie? Bzdura. To po prostu szczera próba rozliczenia się z dotychczasowym, koszmarnym tempem prac nad Wichrami. A jednocześnie, daje nam Martin promyczek nadziei. Bo skoro powróciwszy do starego trybu życia znów pisze tak jak kiedyś, to są nadzieje na to, że jeszcze Wichry zimy zobaczymy.

 

-->

Kilka komentarzy do "Wieści z Cytadeli #67: Samotny GRRM"

  • 20 sierpnia 2020 at 12:44
    Permalink

    Nie wiem, wydaje mi się, że dziadek po prostu wypalił się artystycznie i cieplarnianymi warunkami pracy próbuje wymusić na sobie wenę. Wątpię, żeby to się udało. Jak się ma wenę, to się myśli o książce w każdych warunkach. Pomysły przychodzą i w pracy i w podróży, podczas snu, posiłków, jazdy rowerem i na sraczu. A notatki robi się na czym się da, w zeszycie, na komórce, a nawet na tych przysłowiowych serwetkach, jak pani Rowling swego czasu. I nie potrzeba człowiekowi pięciu asystentów. W sumie współczuję mu. Strasznie mozolnie idzie takie pisanie bez weny. Niby i tak się da, ale to jednak nie to. Ogólnie jednak wierzę mu, że chce dokończyć PLiO i trzymam kciuki.

    Reply
    • 20 sierpnia 2020 at 12:45
      Permalink

      nie no pomysłów to on ma mnóstwo. Wydaje, że brakuje mu chęci do ułożenia tego w logiczne rozdziały.

      Reply
      • 20 sierpnia 2020 at 13:38
        Permalink

        Pomysłów może ma i faktycznie mnóstwo, problem w tym, że niekoniecznie dotyczących PLiO. 🙂

        Reply
    • 21 sierpnia 2020 at 23:05
      Permalink

      Bardzo cię proszę nie porównuj Rowling do Martina bo to nie ta liga. Rowling tworzyła swój cykl o HP dla dzieci. Po ponownym czytaniu jej książek widać wiele błędów i nieścisłości fabularnych. Nawet przy HP i kamieniu filozoficznym wręcz urywała wątki i przeskakiwała pomiędzy linijkami tekstu co jest bardzo męczące dla kogoś kto już wie jak pisana jest książka. U Martina nigdy nie było tego problemu nieścisłości. Rowling osiągnęła sukces ponieważ stworzyła ciekawy świat ale jej bohaterowie są bardzo płascy i nieskomplikowani. Martin z kolei stworzył inny bogatszy świat dla dorosłych pełen wątków i złożoności. Co do tych serwetek to słyszałem że była to ściema ale bardzo chwytliwa i medialna. Uwielbiam HP ale nigdy nie robiłbym jakichś porównań z PLIO. No może tylko to że Rowling szybko ukończyła cykl a spokojnie mogłaby pisać dalej tylko pewnie nie chciała już wracać w te same tory i wolała zająć się innymi tematami. Martin mógłby wziąć z niej przykład i dokończyć to co zaczął.

      Reply
      • 22 sierpnia 2020 at 11:18
        Permalink

        Mógłbyś wskazać, w którym momencie porównuję Martina do Rowling, albo HP do PLiO? 🙂 Nie mógłbym tego robić choćby ze względu, że HP nie czytałem i czytać nie zamierzam (sukces p. Rowling szanuję, ale to opowieść zupełnie nie z mojej bajki). Wspomniałem tylko o tych serwetkach w kontekście problemów z weną pana Martina. Być może w przypadku pani Rowling to rzeczywiście tylko chwyt reklamowy, ale jestem skłonny jej uwierzyć. Gdy sam jeszcze trochę pisałem to też zdarzało mi się zapisywać nagłe pomysły na fabułę i dialogi w różnych dziwnych miejscach – papierowych torebkach, paragonach, albo nawet na pudełkach od zapałek.

        Reply
  • 20 sierpnia 2020 at 12:44
    Permalink

    no to mam bardzo podobnie z moim doktoratem. Dzięki pandemii zostałem odcięty od świata i wreszcie zacząłem na serio to pisać. Pewnie jedyna różnica to to, że ja właściwie już skończyłem, a Martin pewnie jeszcze trochę będzie walczył. No ale jest jednak nadzieja, że uda mu się skończyć w tym roku. Fantastycznie by było gdyby wyszła zaraz po mojej obronie na przełomie października/listopada…

    Reply
    • 20 sierpnia 2020 at 14:44
      Permalink

      A z czego ten doktorat, jeśli można wiedzieć i gdzie? Za moich czasów to trzeba bo co najmniej 200 stron sieknac, a że głównie to kompilatorka jak na mgr to się nie zdecydowalem. A namawiali mnie profesorowie, zwłaszcza promotor magisterki szukał kadry na swoją przyszłą katedrę. Co zresztą później udało mu się zorganizować.

      Nie żałuję, bo patrzę na zarobki wykładowców i mi się płakać chce. Chyba lepiej na tym wyszedłem w sektorze prywatnym 🙂

      Niemniej szacunek za zacięcie, liznąłem temat dosyć mocno i wiem jak bardzo niewdzięczne i nieoplacalne (przynajmniej przez pierwsze lata) jest w tym kraju robić doktorat. Powodzenia na obronie (jeżeli będzie zdalna, to pikuś) 🙂

      Reply
      • 21 sierpnia 2020 at 01:04
        Permalink

        Ja odpusciłem doktorat bo znalazłem wtedy pracę ale też promotor proponował. Kolega zrobił inie narzeka bo w tym samym czasie robiąc doktorat łatwiej mu było nawiązać kontakty z firmami i tam pracował na “fakturze”. To chyba kwestia branży i okolicy a ja mówię o IT/programowanie na Śląsku.

        Reply
    • 21 sierpnia 2020 at 15:11
      Permalink

      Ja widziałem fragment jego wypowiedzi z przed kilku dni, która brzmiała nieco bardziej optymistycznie. Wypowiedź G.R.R.Martina z 17 sierpnia 2020….. “”Moje życie jest bardzo nudne, jeśli mam być szczery. Ciężko nawet powiedzieć, że mam życie. Siedzi ze mną przez cały czas jeden asystent (nazywam go sługusem). Każdego ranka budzę się, podchodzę do komputera, wtedy też mój sługus przynosi mi trochę kawy i soku, a czasami nawet i lekkie śniadanie. Potem czas na pisanie. Zwykle do późnej nocy. Śpię. Następnego dnia budzę się i robię to samo. I tak w kółko. Przed koronawirusem wychodziłem raz na tydzień do kina lub restauracji. To wszystko skończyło się w marcu. To właśnie od tego miesiąca nie opuszczam mojego gabinetu i nie widzę żadnej ludzkiej twarzy (oprócz mojej służby} Tracę poczucie czasu, dnia, tygodnia, miesiąca. Teraz mamy sierpień, nawet nie wiem, co stało się z lipcem. Ale to dobry znak dla książki. “”……….Pandemia sprawiła że “Wichry zimy” będą w 2021 🙂 Gdyby miał kolejne 10 lat pisać finałowy tom “Sen o wiośnie” to może nie zdążyć. On sam mówi, że pokpił trochę sprawę, że nie pisał szybciej i więcej, gdy mu głowa sprawniej jeszcze pracowała za czasów “Uczty dla wron” i “Taniec ze smokami. Większość czytelników od jakiegoś czasu nie wierzy już w “Sen o wiośnie” widząc jak długo nie wydaje 6 tomu. Ale “Wichry zimy” zawsze twierdziłem, że są pewne. A są tacy, którzy nawet w ten tom nie wierzą 🙂 W każdym razie przez skalę popularności serialu i tym samym zwiększenie ilości sympatyków sagi o ok 5 razy ta książka “Wichry zimy” urosła do miana legendy 🙂 “Sen o wiośnie” w teorii łatwiej napisać, bo po pierwsze pisanie o wojnie z Innymi to mimo wszystko jest znacznie prostsze w porównaniu do opisywania wnikliwego intryg, polityki, ekonomii, relacji rodzinnych itd. Po drugie wiele postaci zostaje wykoszonych w Wichrach więc zostanie mniej na ostatni tom, a losy wielu połączą się razem. Po trzecie finałowy los większości ważnych postaci on ma pewnie w głowie. Chyba, że ma zamiar coś zmieniać. Ale najtrudniej będzie mu poprowadzić to przez dwie książki spójnie i ciekawie jak wcześniej. Zakończenie jest najtrudniejsze, bo najłatwiej nim rozczarować fanów. Pokończyć wszystkie wątki zgrabnie nie będzie prosto.

      Reply
  • 20 sierpnia 2020 at 14:07
    Permalink

    Z tej krótkiej wiwisekcji wnioskuję, że sława i sukces tak zmieniły życie, ale i również jego samego, że o “Śnie o wiośnie” możemy zapomnieć. Wielkim wysiłkiem dokończy Wichry, zrobi sobie zasłużony odpoczynek, który się troszkę przeciągnie, świat wróci na dawne tory, pojawią się stare i nowe “rozpraszajki”, kolejnej epidemii ani końca świata nie będzie i dziadek nie wróci już do pisania. Tak to widzę. Straciłem już resztki nadziei i pozbyłem się złudzeń.

    Reply
    • 20 sierpnia 2020 at 14:28
      Permalink

      zawsze możemy liczyć na Daela, że po analizie Wichrów Zimy będzie już wszystko wiedział i nam w odcinkach Szanowny Kolega zreferuje 🙂

      Reply
    • 21 sierpnia 2020 at 15:21
      Permalink

      Możesz mieć rację. Niepotrzebnie pisał “Ogień i krew część 1” zamiast skupić się w 100% na kończeniu sagi. Do tego w poprzednim roku mówił, że nadal nie wie co będzie jego celem po wydaniu “Wichrów zimy”, a ma zamiar wybrać jedno z trzech – “Sen o wiośnie”, “Ogień i krew część 2” lub kolejną opowieść z Siedmiu Królestw o Dunku i jaju. Już sama taka myśl źle wróży i wskazuje, że możemy nie doczekać zakończenia literackiego PLIO lub dokończy ktoś za niego jak “Koło czasu” po śmierci Jordana dokończył Sanderson. Z każdym rokiem co raz mniejsze szanse na “Sen o wiośnie”. Niestety. Chyba, że siódmy tom zajmie mu o wiele mniej czasu od szóstego 🙂 Stawiam, że Wichry zimy wreszcie pojawią się w 2021 w dużej mierze dzięki pandemii, gdzie w USA jest nieciekawie i on z racji wieku boi się.

      Reply
    • 20 sierpnia 2020 at 16:53
      Permalink

      I wyjdzie takie straszydło jak kontynuacje “Diuny”. Dziękuję, postoję.

      Reply
  • 20 sierpnia 2020 at 15:42
    Permalink

    Daj Boże żeby skończył pisać mógłby od razu dwa tomy machnąć

    Reply
  • 20 sierpnia 2020 at 16:26
    Permalink

    Martin zawsze może wrócić do formy z lat 90-tych i po Wichrach napisać Sen o Wiośnie w 2 lata 😀 Wychodzi na to ,ze jeśli chce się zobaczyć prawdziwy koniec Pieśni lodu i ognia ,trzeba kibicować pandemii.2021 to idealny rok na wydanie Wichrów ,10 lecie od ostatniej książki ,10 lecie serialu ,jeśli nie wyda tego w 2021 ,można definitywnie pożegnać się z nadzieją na Sen o Wiośnie

    Reply
    • 20 sierpnia 2020 at 16:55
      Permalink

      Nie wróci do formy z lat 90, bo jest coraz starszy, bogatszy i popularniejszy. O to się rozchodzi.

      Reply
  • 21 sierpnia 2020 at 02:59
    Permalink

    Czytałem gdzieś teorie, że oba tomy są skończone tylko Martin czeka na zakończenie serialu, żeby nie spojlerować. Jak myślicie, może tak być czy ktoś głupoty gada?

    Reply
    • 21 sierpnia 2020 at 12:13
      Permalink

      Myślę, że coś w tym jest, tylko nie wiem, o który serial może chodzić. Może “Moda na Sukces”?

      Reply
    • 21 sierpnia 2020 at 15:32
      Permalink

      Skoro minął już rok od końca serialu, a książki nadal nie wydane, to chyba jasne, że ta teoria jest wyssana z palca.

      Reply
  • 21 sierpnia 2020 at 07:56
    Permalink

    Gdyby tak było to wydałby Wichry Zimy zaraz po ostatnim odcinku serialu bo nie byłoby sensu dłużej czekać. Patrząc na jego metody pisania ( mam na myśli to że, musi mieć cały dzień spokój żeby coś napisać ) to po prostu ma duże problemy w ukończeniu Wichrów niestety wątpię żeby podczas pandemii udało mu się skończyć oba tomy. Miejmy nadzieję że, uda mu się chociaż Wichry skończyć do końca roku.

    Reply
  • 21 sierpnia 2020 at 12:13
    Permalink

    Pytanie do daela dotyczące tanca smoków kim był szpieg Daemon Targaryen w radzie zielonych po smierci króla viserysa i czemu deamon go nie wykorzystał ?

    Reply
    • 22 sierpnia 2020 at 04:34
      Permalink

      zadaj te pytanie pod wpisem “pytania do maesterow” to byc moze pojawi sie odpowiedz w jednym z kolejnych odcinkow 😛

      Reply
  • 23 sierpnia 2020 at 00:40
    Permalink

    Za to co ten czlowiek zrobil z czytelnikami powiem tak nie bede kupowal wiencej jego ksiazek. RZADNEJ! Nie bede finansowal jego cudownego zycia a on bedzie mnie mial w d.. I wam radze zrobic to asmo!!!! 10lat czekania na ksiazke czy wy rozumiecie to jak mozna tak traktowac fanow z kturych ma sie piniedza. Sprawa jest prosta albo wydaje albo niewydaje i nie moze byc tak ze jakis amerykanski lewak bedzie nas tak traktowal nas POLAKOW.Czolem wielkie POLSCE precz z KOMUNOM!!!!

    Reply

Skomentuj Drugi Mit Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków