Czwarta seria, czwarty odcinek… cztery pytania i cztery odpowiedzi.
Aquilae ex machina
Te wędrówki po świecie Tolkiena są wspaniałe. Pamiętam gdy jako dzieciak czytając Hobbita, najbardziej uwielbiałem właśnie motyw wędrówki, który prowadził do kulminacyjnego momentu. Rozwiązania fabularne na koniec nie powinny być oceniane jako same przez się, tylko czy mają sens i uzasadnienie po przebytej wędrówce. To Bluetiger wyjaśnił doskonale.
Dlatego uważam, że ostatnie sezony GoT to skandal. Postawiono na same rozwiązania fabularne (absurdalne czy nie) kosztem wędrówki. Zapożyczono rozwiązanie z “orły nadlatują” całkowicie olewając wędrówkę, która do tego miejsca prowadziła. Zaprzepaszczono kompletnie pierwotny styl.
Chciałbym w końcu dołączyć do Q&A i zadać pytanie. Może w sumie nie tyle pytanie co prośbę o rozprawienie się z pewnym mitem. Powstał on jako żart zapewne, ale w ostatnich latach zdobywa fanów, zapewne właśnie przez stawianie na tylko i wyłącznie rozwiązania fabularne w wielu produkcjach/utworach. Mianowicie, dlaczego cała wyprawa Drużyny Pierścienia lub do Ereboru nie mogła się odbyć na orłach. Wiadomo, że orły nie mogłoby polecieć do samego Mordoru i byłyby wytropione przez Nazguli. To nawet miłośnicy tych teorii wiedzą. Twierdzą jednak, że mogłyby pomóc Drużynie Pierścienia dotrzeć bezpiecznie do Gondoru, a krasnoludom do Ereboru, bez przeżywania traumatycznych historii. Według mnie to mrzonki, nie tylko ze względu na potrzeby historii i motywu wędrówki, ale też z uwagi na bezpieczeństwo obu wypraw. Kojarzę też informacje, że orły nie angażują się w tamtym świecie, nikomu nie służą, a sporadycznie pomagały ze względu na przyjaźń z Gandalfem. Poproszę o wyjaśnienie i ewentualne sprostowanie. Dzięki! (pyta Iluvatar)
Czy jest jakieś śródziemne wytłumaczenie tego, że cała, żmudna trasa z LotR nie została wykonana z pomocą orłów? Z punktu widzenia samej historii to oczywiste, bo nie byłoby o czym pisać. (pyta devastator)
BT: Zacznę od chyba bardziej kontrowersyjnej pod tym względem wyprawy z Władcy Pierścieni, a do tej z Hobbita przejdę później. Tutaj przyczyn, dlaczego nie skorzystano z pomocy orłów może być kilka. Na samym początku warto podkreślić, że rozwiązanie, w którym z Pierścieniem wysyła się tylko Wielkie Orły (tj. bez żadnych pasażerów) odpada z tego prostego względu, że Sammath Naur – Szczeliny Zagłady – gdzie Pierścień trzeba by dostarczyć znajdują się głęboko pod Górą Przeznaczenia. Nie można nadlecieć nad Orodruinę i zrzucić Pierścienia, konieczne jest skorzystanie z podziemnych korytarzy… w których orzeł mógłby się zaklinować, jeśli w ogóle zdołałby przekroczyć bramę (w co wątpię). Zatem, konieczne jest zabranie przynajmniej jednego elfa, hobbita, krasnoluda lub człowieka. (Można się też zastanowić, w jaki sposób orzeł miałby sam nieść Pierścień – tj. można by pewnie zawiesić mu go na odpowiednich rozmiarów łańcuchu, albo np. orła zaobrączkować, ale jak ptak miałby sam go sobie w odpowiednim momencie ściągnąć i cisnąć w ogień?).
Konieczność zabrania “pasażera” stwarza nowe problemy. Choćby taki, że orzeł może się po prostu zmęczyć. Warto zauważyć, że kiedy orły zabierają nieprzytomnych Froda i Sama ze stoków Góry Przeznaczenia, muszą ich jedynie donieść do miejsca, gdzie zostały wojska Aragorna, czyli tuż pod Morannon. Dystans jest nieporównywalnie mniejszy niż ten, który “Powietrzna Drużyna” musiałaby pokonać w drugą stronę (startując w najlepszym wypadku z Gondoru). W innych opisanych przypadkach, gdy orły kogoś przenoszą, odległość jest zwykle stosunkowo niewielka. W Hobbicie orły zabierają Kompanię Thorina z polanki, gdzie otoczyły ich gobliny i zanoszą ich do swojego gniazda, czyli nie opuszczają nawet wschodniego skraju Gór Mglistych. Potem, po nocnym odpoczynku, odstawiają ich nieco dalej, na Carrock. Gdy Gwaihir ratuje Gandalfa z Orthanku, czarodziej pyta się go jak daleko będzie w stanie go nieść, a orzeł odpowiada, że “nie na koniec świata”, po czym zostawia go w Rohanie, gdzie ten przesiada się na konia… i to konno dalej podróżuje, chociaż bardzo zależy mu na czasie (co sugeruje, że gdyby do Rivendell miał go zabrać Gwaihir, trwałoby to jeszcze dłużej, choćby przez same postoje i odpoczynki). Po tym, jak Gandalf wraca do życia na szczycie Celebdilu, Gwaihir zabiera go stamtąd do Lórien, położonego tuż na wschód od gór. Z tego co pamiętam, w Pierwszej Erze nie było przypadku, żeby orzeł poniósł elfa lub człowieka na większą odległość niż wtedy, gdy Thorondor zabrał ciało Fingolfina spod bram Angbandu i zaniósł w góry w pobliżu Gondolinu, gdzie Turgon pochował ojca. Thorondor był największym z orłów, przypuszczalnie znacznie silniejszym od Gwaihira czy Landrovala i nie wiemy, czy ta dwójka również by temu podołała.
Orzeł niesie swojego “pasażera” w szponach, co po pierwsze nie jest zapewne szczególnie wygodne dla podróżującego, a po drugie, z oczywistych względów ptak nie może wtedy wykonywać ryzykownych manewrów (np. wymijając Nazgûle). Nie jest też możliwe wykorzystanie szponów do obrony lub ataku, więc orzeł staje się niemal bezbronny, może jedynie używać dzioba. Wydaje się też, że skrzydlate bestie Upiorów Pierścienia są w stanie lecieć przynajmniej porównywalnie szybko jak wielkie orły, możliwe nawet, że nieco szybciej – startując z Morannonu, to Nazgûle pierwsze nadlatują nad Górę Przeznaczenia (choć możliwe, że orły rozpoczęły swój lot nieco później, były też zmęczone po dłuższej podróży z zachodu). Gdyby wyprawa w celu zniszczenia pierścienia miała się odbyć na orłach (przynajmniej ostatni jej etap), świadomie poświęcono by korzyści jakie daje zaskoczenie lub zmylenie Saurona, zdając się zupełnie na prędkość… a wcale nie ma gwarancji, że orły uciekną Nazgûlom. Konieczne mogłyby być różne manewry, cały czas z pasażerami w szponach… a gdyby misja się powiodła, wycieńczone orły musiałyby jeszcze wszystkich zanieść z powrotem. W książce widzimy, jak orły wdzierają się w “przestrzeń powietrzną” Mordoru w chwili, gdy obrona już się chwieje, a Upiory nawet nie próbują ich zatrzymać, bo pędzą przed nimi w nadziei, że uda się im ocalić pierścień… Gdyby nie ten chaos, orły musiałyby pewnie przedzierać się nie tylko przez powietrzną blokadę, lecz również byłyby narażone na zestrzelenie przez łuczników.
Efekt zaskoczenia byłby zupełnie zaprzepaszczony od chwili, gdy orły przeleciałyby nad górami otaczającymi Mordor. I to w najlepszym wypadku, prawdopodobnie dostrzeżono by je dużo wcześniej (szpiedzy, ptaki, Nazgûle). Wystarczyłoby, żeby jeden Nazgûl popędził ku Górze Przeznaczenia i np. stanął w korytarzu prowadzącym do Sammath Naur, podczas gdy pozostałe zatrzymywały by orły.
Nie wiemy też, czy w takim scenariuszu w ogóle byłoby możliwe startowanie z Gondoru… którego ocalenie przed armią Czarnoksiężnika jest w dużej mierze konsekwencją wyprawy Drużyny! Uleczenie Théodena, ocalenie Rohanu, uratowanie południowych prowincji Gondoru przez korsarzami, zburzenie Isengardu i pokonanie Sarumana, zabicie Balroga… tego wszystkiego mogłoby nie być, gdyby nie Dziewięciu Piechurów. Nawet gdyby Gondor jeszcze wtedy się opierał, nie wiemy, jak zachowałby się Denethor… gdyby wielkie orły wylądowały na przedpolach Minas Tirith, mógłby nie tylko nie udzielić im żadnego wsparcia, lecz nawet próbować wyprawę przerwać i przywłaszczyć sobie Pierścień (jak Boromir). Wyobraźmy sobie, że łucznicy dostają rozkaz otoczyć odpoczywające orły albo je wystrzelać…
Wyprawa na orłach to również wielkie wyzwanie logistyczne. Orły muszą przecież coś jeść, a biorąc pod uwagę ich konflikt z ludźmi z Mrocznej Puszczy, który oskarżali je o kradzież trzód, ich zapotrzebowanie może być całkiem spore. Byłoby jeszcze większe przez trud związany z niesieniem pasażera (oraz prowiantu dla niego, ewentualnego uzbrojenia, sprzętu itd.). Ciągłe postoje, odpoczynki, szukanie jedzenia… z szybkiego lotu, którzy niektórzy sobie wyobrażają, wyprawa stałaby się równie mozolna jak ta opisana przez Tolkiena. A cały efekt zaskoczenia prawie natychmiast by odpadł. Dziewięciu pieszych może się ukryć przed ptakami szpiegującymi dla Sarumana, albo przez skrzydlatymi Nazgûlami… ale jak schować wielkiego orła albo kilka?
Jest też oczywiście kwestia tego, czy orły wiedząc o Pierścieniu zdołałyby się mu oprzeć. Z jednej strony, są być może Majarami albo potomkami Majarów (a pokusa dla Majara byłaby ogromna, sam Gandalf obawiałby się, czy zdoła wytrwać). Z drugiej zaś są nieujarzmione i niezależne. To niebezpieczna mieszanka – wielka moc w połączeniu z dzikością.
A co do wyprawy do Ereboru w Hobbicie: sam Wielki Orzeł kategorycznie odmawia zapuszczenia się nad obszary zamieszkane przez ludzi (z którymi jego plemię ma zatarg), których cisowych łuków orły się obawiają. Zresztą z ich punktu widzenia całe przedsięwzięcie Thorina i jego kompanów to jakaś krasnoludzka awantura, z którą nie mają nic wspólnego. W tym przypadku nie chodzi o los Śródziemia, tylko o odzyskanie złota i zgładzenie smoka (co zresztą nie wydaje się zbyt prawdopodobne). Po prostu uratowały krasnoludy przed goblinami i wargami, których nie znoszą. Wielki Orzeł miał też dług wdzięczności wobec Gandalfa. Możliwe również, że orły obawiają się o własne gniazda, które byłyby narażone na atak goblinów, gdyby orły w większej liczbie odleciały na dłuższy czas na wschód. Gdy biorą udział w Bitwie Pięciu Armii, praktycznie całe siły goblinów i wargów są pod Ereborem, więc tego zagrożenia nie ma.
Jeszcze wracając do orłów w WP: jeśli te mieszkające w Śródziemiu w Trzeciej Erze nadal podlegają Manwëmu, jak orły z Beleriandu i Númenoru, mogły mieć zakaz angażowania się w wydarzenie w zbyt dużym stopniu. Valarowie nie są od tego, żeby wszystko załatwiać za Dzieci Ilúvatara, a cała sprawa z Pierścieniami Władzy to skutek tego, że część elfów nie chciała się pogodzić z koniecznością odejścia ze śmiertelnych krain, które miały przypaść ludziom. Oczywiście Valarowie nie są obojętni, zdecydowali jednak, że już nie będą działać bezpośrednio – w Trzeciej Erze czynią to za pośrednictwem specjalnych emisariuszy, czarodziejów, na których celowo zostały nałożone różne ograniczenia (nie mogą np. korzystać ze swojej mocy, żeby podporządkować sobie innych). Mają wspierać różne wysiłki przeciwko Sauronowi, pokrzepiać, służyć radą – ale nie robić wszystko za elfów i ludzi. Z orłami mogło być podobnie, zresztą widzimy, że często pomagały właśnie czarodziejom, być może właśnie taka była ich własna misja.
Śmierć Czarnoksiężnika i pozostałych Nazgûlów
Czy Nazgule są nieśmiertelne (tzn póki istnieje Jedyny Pierścień)? Gandalf mówi że nie tak łatwo zabić Nazgula i po ich utonięciu po jakimś czasie się odrodziły. Czy oznacza to że Nazgula trzeba zabić “konwencjonalne” tj. bronią białą aby jego umarł “na serio”? Jak wygląda sytuacja z Czarnoksiężnikiem z Angmaru? Czy jako jedyny jest śmiertelny a jeśli tak to dlaczego? Czy może po jego zabiciu przez Eowine nie zdążył się odrodzić (jak Sauron po upadku Numenoru) zanim Pierścień został zniszczony więc jego śmierć była “trwała” (tzn. Gdyby Frodo nie wrzucił Pierścienia do Góry przeznaczenia po jakimś czasie Wódz Nazguli by się zregenerował)? (pyta Wojtekg1998)
BT: Nazgûle nie zginęły, gdy uderzyła w nie potężna fala, po prostu straciły swoje wierzchowce (które były zwykłymi końmi, choć specjalnie wytresowanymi, bo zwierzęta panicznie bały się Upiorów Pierścienia). Dziewięciu straciło też swoje “odzienie” i musiało wrócić do Saurona, żeby otrzymać nowe. Ciała Nazgûlów cały czas istniały, ale przeniosły się w wymiar Niewidzialnego (ang. Unseen) i nie były w stanie normalnie wchodzić w interakcje ze zwykłymi przedmiotami czy osobami w materialnym świecie. Dla kogoś, kto nie widział Niewidzialnego (np. dzięki mocy Jedynego Pierścienia), pod szatami lub zbrojami Upiorów była tylko pustka. Jednak Nazgûle cały czas były istotami cielesnymi, po prostu ich ciała “przeniosły się” w inny wymiar rzeczywistości, nie istniały na tej samej płaszczyźnie co np. ciało Froda. Bez tych wszystkich fizycznych powłok “nałożonych” na ich ciała Nazgûle byłyby nie tylko niewidzialne, ale również niezdolne do działania, mogłyby się tylko błąkać jak duchy (choć ich obecność nadal byłaby wyczuwalna i wzbudzałyby w przebywających w pobliżu strach). Przy czym trzeba zaznaczyć, że Nazgûle nie były duchami.
Żeby zranić Nazgûla, konieczne było użycie broni, która istnieje również w wymiarze Niewidzialnego – a tak właśnie było ze sztyletami, które hobbici zabrali z kurhanu. Pochodziły one z okresu, który Dúnedainowie toczyli wojny z królestwem Angmaru, gdzie władał jeden z Upiorów, Czarnoksiężnik. Specjalnie wykonany oręż był w stanie dosięgnąć niewidzialne ciało przeciwnika, “rozdzierając upiorne ciało, niszcząc zły urok, który niewidzialne ścięgna łączył ze źródłem woli” (z rozdziału o bitwie na polach Pelennoru). Cios tego ostrza sprawił, że ciało Czarnoksiężnika się rozpadło.
Pozostaje pytanie, czy już wtedy naprawdę umarł i jego duch opuścił świat, czy też przez jakiś czas był w stanie istnieć, bo ze Śródziemiem wiązał go pierścień. Tolkien wspominając o Nazgûlach po pokonaniu Czarnoksiężnika mówi już nie o Dziewięciu, lecz o Ośmiu, gdyż ich wódz stracił całą swą moc. Nie wiem, czy Czarnoksiężnik byłyby w stanie się po tym odrodzić – tj. odbudować swoje ciało. Skłaniam się ku temu, że raczej nie, dusze ludzi nie mają chyba takiej mocy, w przeciwieństwie do dusz Majarów (takich jak Sauron), którzy są w stanie istnieć na Ardzie bez ciała, a ich dusza potrafi sama “wytworzyć” dla siebie nową fizyczną powłokę przypominającą takie ciała, jakie mają elfowie i ludzie (choć Sauron utracił tyle mocy, że w Trzeciej Erze nie zdołałaby wrócić bez Pierścienia, który wiązał go z materialnym światem, a gdyby pozostał tylko duchem, Valarowie pewnie mogliby go bez trudu wyekspediować do Pustki, gdzie dołączyłby do ducha Morgotha).
Wracając do Upiorów Pierścienia: wiemy, że wszystkie Pierścienie Władzy miały moc spowalniania rozkładu i przemijania, przypuszczam więc, że to właśnie w ten sposób ciała Nazgûlów były w stanie przetrwać tak długo. Jednak Pierścienie nie dawały im prawdziwej nieśmiertelności, a chociaż ich ciała nie uległy w pełni rozkładowi, to jednak zupełnie zanikły w widzialnym świecie i przypuszczalnie ten proces stale postępował, coraz trudniej było im utrzymać więź łączącą materię ich ciała ze “źródłem woli”. Mogło być tak, że w przypadku Czarnoksiężnika cios niezwykłego mieczyka Merry’ego rozerwał ciało Nazgûla tak dotkliwie, że nawet moc jego pierścienia nie była w stanie już dłużej utrzymać go razem, co i tak było już bardzo trudne, biorąc pod uwagę jak daleko posunięty był proces zaniku, i przeciwnik się “rozsypał”.
Ciekawe jest również to, że Nazgûle być może nie zostały unicestwione natychmiast, gdy tylko zniszczony został Pierścień. Już po tym, jak Jedyny wpadł w ogniste czeluści Sammath Naur spóźnione Upiory Pierścienia nadleciały nad Orodruinę, jednak “porwane w wir walących się gór i rozszalałego nieba one także rozprysły się, spopielały, zginęły”. Trudno stwierdzić, czy to oznacza, że Upiory przeżyły zniszczenie Pierścienia, bo wydarzenia te dzieją się niemal równocześnie. Jednak przynajmniej we wcześniejszym szkicu było to możliwe – jeden z Nazgûlów miał przetrwać i usiłować zabić Froda i Sama, których uratowałyby orły. Przypuszczam, że wyjaśnienie tej sytuacji jest następujące: wraz ze zniszczeniem Jedynego moc pozostałych pierścieni zaczęła wygasać, ale nie zniknęła natychmiast, dlatego Upiory były w stanie jeszcze chwilę funkcjonować. Jednak zapewne bardzo szybko by zginęły, gdyż już nic nie byłoby w stanie zatrzymać, czy choćby spowolnić, procesu ich zaniku i rozkładu. Tak czy inaczej, w ostatecznie wydanej wersji książki Upiory giną, wpadając w ognistą zamieć, która rozszalała nad Górą Przeznaczenia (przypuszczać można, że gdyby stało się to przed tym, jak pierścień został unicestwiony, zniszczeniu uległaby tylko ich widzialna i namacalna powłoka, a niewidzialne ciało zdołałoby się uratować). A dusza Czarnoksiężnika albo już wcześniej opuściła Ardę, albo była na niej zatrzymana mocą pierścienia. Przypuszczam jednak, że nawet gdyby Jedyny istniał dłużej, Wódz Nazgûlów i tak już nigdy by fizycznie nie powrócił. To była zupełnie inna sytuacja niż wtedy, kiedy Upiory zniknęły w odmętach rzeki – wtedy straciły te fizyczne powłoki (płaszcze itd.), ale niewidzialnym ciałom nic się nie stało, w ogóle nie istniały w tym samym wymiarze co woda. Tutaj unicestwione zostało to pierwotne ciało Czarnoksiężnika, którego rozkład przez wieki spowalniał jego pierścień.
Skąd wzięli sie orkowie?
Jak rozmnażają się orki? Czy wygląda to tak jak u ludzi? Jeśli tak to czy istnieją orczyce czy może orki rozmnażają się wykorzystując porwane kobiety ludzi i elfów? Czy istnieją dzieci orków (orczątka) w Hobicie jest mowa o “małym goblinku” którego zjadł Gollum? (pyta Wojtekg1998)
BT: Dotykamy tu jednego z najbardziej zagmatwanych zagadnień w całym legendarium, któremu poświęcono wiele dyskusji i tekstów, sam autor też długo nad tą kwestią myślał, jednak najwyraźniej nigdy nie zdecydował się na jedno wyjaśnienie. W największym skrócie rzecz przedstawia się następująco:
Na samym początku (wczesny etap Księgi Zaginionych Opowieści), orkowie zostali stworzeni przez Melka (późniejsza forma: Melkora), który ulepił ich z błota i szlamu. Tutaj orkowie są jedynie kukiełkami, całkowicie bezwolnymi i niezdolnymi funkcjonować bez jego nadzoru. Tolkien stwierdził jednak, że to nie pasuje to jednej z najważniejszych filozoficznych koncepcji stojących za jego mitologią: że zło nie ma mocy stwórczej, może jedynie przedrzeźniać. Dlatego to wyjaśnienie pochodzenia orków zostaje zarzucone. Zresztą zupełnie nie zgadzałoby się z tym, co widzimy w późniejszych utworach, gdzie orkowie np. w Hobbicie działają niezależnie od Mrocznego Władcy i mają własnych przywódców (jak Wielki Goblin czy Bolg). Był też pomysł, że orkowie pochodzą od zwierząt, ale to też rodziłoby podobne problemy.
Później Tolkien skłaniał się ku temu, że orkowie pochodzą od elfów, którzy zostali porwani przez Morgotha. Tak jest to wyjaśnione w oficjalnej wersji Silmarillionu, opracowanej przez Christophera Tolkiena. W Morgoth’s Ring [Pierścień Morgotha], dziesiątym tomie Historii Śródziemia, pojawiają się sugestie, że w późniejszym okresie niektórzy orkowie mogli pochodzić również od ludzi. Są też wzmianki o pomniejszych Majarach, którzy przyjęli postać orków i byli nazywani Boldogami. Byli oni znacznie mniej potężni od Saurona i Balrogów. Prawdopodobnie to właśnie Boldogami byli orkowie stojący na czele poszczególnych armii Morgotha podczas walk w Beleriandzie. Możliwe, że ich potomkami są wodzowie orków z późniejszych okresów, np. Azog i Bolg (co wyjaśniałoby długowieczność tego ostatniego, który w chwili śmierci podczas Bitwy Pięciu Armii miał przynajmniej 142 lata).
Mamy zatem przynajmniej trzy prawdopodobne wyjaśnienia:
a) orkowie < elfowie
b) orkowie < ludzie
c) orkowie (przywódcy) < upadli Majarowie
To pierwsze rozwiązanie jest podane jako “kanoniczne” w opublikowanym Silmarillionie, przy czym trzeba zauważyć, że nie wyklucza to w żaden sposób dwóch pozostałych opcji (tej z ludźmi choćby z tego powodu, że o orkach pochodzących od elfów jest mowa w momencie, gdy ludzie jeszcze się w ogóle nie pojawili). Nie jest to może idealne rozwiązanie, ale sam przypuszczam, że wszystkie trzy powyższe teorie są poprawne. Po prostu różne grupy orków w różnym okresie mają różne pochodzenie i mogą nie być w ogóle spokrewnieni z innymi. W każdym razie w kontekście powyższego pytania najważniejsze jest dla nas to, że każda z teorii na temat orków (poza tą o szlamie i błocie, którą odrzucił sam autor) sugeruje, że rozmnażają się oni płciowo – zresztą wiemy na pewno, że przynajmniej Azog miał syna, który na dodatek odziedziczył jego władzę. To z kolei nasuwa wniosek, że istnieją orkowie-kobiety i orkowie-dzieci. Nie wiadomo, dlaczego nie pojawiają się w samych książkach – być może mamy tu do czynienia z podobną sytuacją jak u krasnoludów, u których kobiety i mężczyźni podczas np. podróży noszą identyczne stroje, więc obcy nie są w stanie ich odróżnić. Możliwe również, że po prostu rzadko opuszczają swoje siedziby, a inne ludy na ogół mają kontakt z orkami jedynie w kontekście militarnym.
Pośmiertny los orków
Jak to jest odnośnie losu duszy orków po śmierci? Osobiście nie dowiedziałem się nic ponad “Autor sam nie był pewien”. (pyta PuddingMonster)
BT: W odpowiedzi na wcześniejsze pytanie opisałem pokrótce trzy teorie na temat pochodzenia orków, które rozważał Tolkien, a które ja sam uznaję za prawdopodobne i mogące współistnieć. Los dusz orków jest zapewne taki sam jak los dusz przedstawicieli trzech grup, od których mogą pochodzić (Majarów, elfów i ludzi).
Boldogowie, czyli orkowie będący wcielonymi Majarami, po śmierci ciała najpewniej trafiają do Zewnętrznej Pustki, gdzie wygnani zostali również Morgoth i Sauron. Fëar (dusze) orków pochodzących od elfów przypuszczalnie udają się od Mandosu. Elfowie są związani z Ardą tak długo jak będzie ona istniała, w przeciwieństwie do fëar ludzkich nie są w stanie jej opuścić. Stan oddzielenia fëa od hröa (ciała) jest dla nich nienaturalny i bardzo dotkliwy, więc Valarowie pozwalają elfom opuścić Mandos w nowym ciele – o ile odpokutowali już za popełnione wcześniej złe czyny (Fëanor uparcie tego odmawiał, więc nie powrócił). Po buncie przeciwko Valarom na Noldorach ciążyła klątwa, z powodu której ich dusze musiały pozostać w Mandosie. Być może los tych orków jest podobny – ich dusze będą tam przebywały aż do końca świata. Co do dusz orków pochodzących od ludzi, można założyć, że podobnie jak fëar ludzi opuszczały fizyczny wszechświat i udawały się tam, gdzie przebywa Ilúvatar.
Z tematem tym bezpośrednio związane jest pytanie, czy wszyscy orkowie byli źli. Tolkien doszedł do wniosku, że istnienie grupy z góry skazanej na potępienie byłoby kłopotliwe z punktu widzenia filozofii i teologii. Być może niektórych orków dało się “uleczyć”, zapewne dużą wagę miała tu osobista wina danego orka – np. widzimy we Władcy, że część orków jest przymuszana do walki za Saurona, a inni okrutnie ich traktują. Zapewne ich odpowiedzialność byłaby mniejsza niż np. Boldogów, którzy z własnej woli przeszli na stronę Morgotha i stali na czele jego wojsk. W książce J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia Tom Shippey ciekawie zauważa, że orkowie nie są zupełnie pozbawieni moralności, lecz jest ona w ich przypadku całkowicie wypaczona. Podaje tam przykład orków z Cirith Ungol, którzy sądzą, że pojmany przez nich Frodo został porzucony przez towarzyszącego mu “wielkiego wojownika elfów” (za którego biorą Sama). Takie zachowanie uważają za godne pogardy… a jednocześnie są jakby zupełnie ślepi na to, że sami czynią podobnie – opowieść o orku porzuconym przez kompanów na pastwę Szeloby budzi u nich rozbawienie. Można się zastanawiać, czy orkowie sądzą, że wszyscy wrogowie Saurona są potworami, a oni sami są “dobrzy”. Interesujące jest też pytanie, czy orkowie mają jakieś uczucia w stosunku do własnego potomstwa, a jeśli tak, to jakie (Czy np. Azog dbał o małego Bolga?).
Jak zawsze świetne wyjaśnienie 🙂 Dzięki!
Międzyczasie natknąłem się na jeszcze jedno świetne wytłumaczenie (na jednym z żartobliwych FP Władcy Pierścieni na FB), które się pokrywa z tym powyżej w kilku sprawach.
„Manwë does not wish the Eagles to do so and intervene, because he knows the design of Eru and everything is supposed to play out the way it does in the end as that is Eru’s Plan, Manwë commands them to help only when the Design of Eru requires it…and the other arguments like Sauron and the Palantír, Eagles would easily be spotted by Sauron as they are powerful beings and with the Ring they would shine like freaking beacons to Sauron(it is also why Glorfindel was not allowed to go with the fellowship) if he concentrated on them, also I suspect that the stronger Sauron is, and the closer the Ring is to him, the stronger the controlling/corrupting power gets, so the Eagles in Mordor would probably suffer greatly mentally which I believe would destroy them, in the very least weaken them enough to not be able to go near Orodruin…Sauron never expected that Hobbits(he barely heard of them until Pippin revealed himself to him through the Palantír), he expected that Ring would be used against him as a weapon. It is as simple as that. No need to even talk about some Mordor air defence or such”
„choć Sauron utracił tyle mocy, że w Trzeciej Erze nie zdołałaby wrócić bez Pierścienia, który wiązał go z materialnym światem, a gdyby pozostał tylko duchem, Valarowie pewnie mogliby go bez trudu wyekspediować do Pustki, gdzie dołączyłby do ducha Morgotha”
ojjj nie Bluetigerqu -1
Sauron w czasie akcji Władcy Pierścieni posiada materialną postać. JRRT w Liście 200 napisał „It was because of this pre-occupation with the Children of God that the spirits so often took the form and likeness of the Children, especially after their appearance. It was thus that Sauron appeared in this shape. It is mythologically supposed that when this shape was 'real’, that is a physical actuality in the physical world and not a vision transferred from mind to mind, it took some time to build up. It was then destructible like other physical organisms. But that of course did not destroy the spirit, nor dismiss it from the world to which it was bound until the end. After the battle with Gilgalad and Elendil, Sauron took a long while to re-build, longer than he had done after the Downfall of Númenor (I suppose because each building-up used up some of the inherent energy of the spirit, which might be called the 'will’ or the effective link between the indestructible mind and being and the realization of its imagination). The impossibility of re-building after the destruction of the Ring, is sufficiently clear 'mythologically’ in the present book.”
W liście 246 „In his actual presence none but very few of equal stature could have hoped to withhold it from him. Of 'mortals’ no one, not even Aragorn. In the contest with the Palantír Aragorn was the rightful owner. Also the contest took place at a distance, and in a tale which allows the incarnation of great spirits in a physical and destructible form their power must be far greater when actually physically present. Sauron should be thought of as very terrible. The form that he took was that of a man of more than human stature, but not gigantic. In his earlier incarnation he was able to veil his power (as Gandalf did) and could appear as a commanding figure of great strength of body and supremely royal demeanour and countenance.”
I tu miał być cytat gdy w samym Władcy Pierścieni Gollum mówi Frodowi że Sauron ma nadal tylko 4 palce u dłoni, ale z niewiadomych i przyczyn nie mogę go tu wkleić bo system nie pozwala mi napisać komentarza, ale nietrudno ten cytat znaleźć
xDDD
Dobra, teraz zauważyłem że miałem zaćmienie mózgu i wcale nie zaprzeczasz że Sauron miał forme materialną xd
😉
Bez wątpienia miał cielesną formę, ale najwyraźniej nie byłby w stanie jej wytworzyć i utrzymać gdyby Jedyny Pierścień przestał istnieć.
1. Czy nie uważa Pan części wypowiedzi postaci we Władcy Pierścieni za sztuczne? Czasami odnosiłem wrażenie, jakby bohaterowie odczytywali z kartki przygotowane przemowy. W innych przypadkach było wręcz przeciwnie: jakby autor przepisał dialogi ze szkolnych wypracowań, np. Sam: „Wyjeżdzam i zobaczę elfów? Hurra!!!” Czy na prawdę ktoś w taki sposób wyraża zadowolenie? 😉
2. Czy bohaterowie, szczególnie członkowie drużyny pierścienia, nie są zbyt czarno-biali?
Silmarile vs. Serce Góry („Hobbit”)
Według Quetna Silmarillion, w ostatnim rozdziale jeden z synów Feanora, Maedhros rzuca się „do ziejącem ogniem przepaści. (…), a Silmaril przez niego zagarnięty wchłoneło łono ziemi” (Silmarillion, Skibiniewska, 1990 Czytelnik).
Krasnolody z Samotnej Góry, by go odnalazły? 🙂