Wszystkiego najlepszego, kaseto wideo!

„Ta technologia zrobi przemysłowi filmowemu to, co Bostoński Dusiciel (działający w latach 60. seryjny morderca – przyp. DaeL) robił kobietom”. Autorem tej barwnej wypowiedzi był szef Motion Picture Association of America (stowarzyszenia reprezentującego interesy największych amerykańskich studiów filmowych). A dotyczyła wynalazku, który obchodzi właśnie 50 urodziny. Kasety wideo.

Żeby nikt nie miał wątpliwości – doprecyzuję o jaką kasetę chodzi. To jeszcze nie znana nam wszystkim kaseta VHS. Mowa jednak o technologii, na której VHS miała się kilka lat później oprzeć. W maju 1970 roku firma Philips opracowała bowiem swój standard analogowego zapisu obrazu na taśmie magnetycznej umieszczonej w plastikowej kasecie, przy pomocy stosunkowo niewielkich rozmiarów urządzenia, które mogło trafić do zwykłego konsumenta. Standard ów nazywał się VCR, i nazwa ta przylgnęła na całe dziesięciolecia do wszystkich amerykańskich magnetowidów, nawet jeśli używały standardu VHS lub Betamax. U nas mówiło się jednak po prostu: wideo. Precyzując dalej – nie był to pierwszy domowy sposób zapisu obrazu na taśmie magnetycznej. Istniały już wcześniej magnetowidy szpulowe. Ale miały szereg wad. Były zawodne, niewygodne, drogie… do tego najczęściej czarno-białe. VCR od Philipsa był game changerem. Do tego stopnia, że wielu próbowało jego życie skrócić.

Jeden z pierwszych komercyjnie dostępnych modeli VCR.

Popularne wideo przeżyło w latach 70. cztery polityczne zamachy. Za każdym razem argumenty były identyczne – magnetowidy nie tylko odbierają widzów kinom, ale wprost zachęcają do piractwa. Różniły się jednak propozycje na uporanie się z tym problemem. Na początku w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej wystartowała kampania mająca na celu całkowity zakaz sprzedaży magnetowidów. Kiedy mimo milionów dolarów zainwestowanych w lobbing pomysł ten spalił na panewce, przemysł filmowy złagodził żądania. Chciano już tylko: wprowadzenia specjalnej licencji na produkcję magnetowidów (ograniczającej ilość sztuk tego urządzenia), obłożenia czystych taśm wideo dodatkowym podatkiem (wpływy z którego trafiałyby do MPAA) i prowizji od każdej wypożyczonej taśmy. Śmierć magnetowidu w Stanach Zjednoczonych oznaczałaby koniec tego standardu na całym świecie. Co nas uratowało? Zadziwiająca odporność polityków na lobbing i kilka werdyktów amerykańskiego Sądu Najwyższego, który w latach osiemdziesiątych powściągał zapędy MPAA.

Tak kiedyś wyglądały wypożyczalnie kaset wideo. To już nie wróci… Chlip, chlip.

Gdy stan prawny kasety wideo został unormowany, nic już nie mogło jej powstrzymać, a magnetowidy trafiły do każdego domu. Choć nie były to już magnetowidy korzystające z formatu VCR. Przez kilka lat rywalizowały ze sobą standardy VHS od JVC oraz Betamax od Sony. Ostatecznie zatriumfował ten pierwszy. A możliwość nagrywania programów telewizyjnych oraz oglądania na małym ekranie niedawnych przebojów kinowych, stała się czymś powszechnym. Nie tylko w Ameryce. Do PRL-u kaseta wideo zawitała na większą skalę w roku 1983. Szacuje się, że było wówczas w obiegu około 150 tysięcy kaset. Rok później wynik ten potroił się. A na przełomie lat 80. i 90., film na kasecie wideo obejrzał już chyba każdy Polak. Był to wprawdzie film piracki… ale i tak pozwolił zasmakować Zachodu.

A ja, będąc w latach 90. wciąż stosunkowo małym szkrabem, mogłem dzięki kasetom wideo rozkochać się w fantastyce. Na VHS-kach obejrzałem po raz pierwszy Gwiezdne Wojny czy Conana Barbarzyńcę. Urzekły mnie swoją magią. Nawet jeśli w tej pierwszej obejrzanej przeze mnie wersji Star Warsów piracki lektor zagłuszał nawet eksplozje, a R2D2 nazywał Arturem. Nie wątpię, że wielu z Was ma podobne doświadczenia i równie wiele zawdzięcza kasetom. Zachęcam Was do podzielenia się najwcześniejszymi wspomnieniami związanymi z “widełem”. A jego wynalazcom powiadam po prostu – dzięki!

 

-->

Kilka komentarzy do "Wszystkiego najlepszego, kaseto wideo!"

  • 22 maja 2020 at 13:25
    Permalink

    W moim domu była obowiązkowa biblioteczka z początku lat 90tych a na niej m.in. schludnie ułożone rzędy kaset. Pamiętam Króla Lwa w oryginalnym pudełku oraz firmy przyrodnicze z National Geographic, ale najwcześniej wspomnienia dotyczyły trzech tytułów:

    Oba Batmany Burtona katowałem niezliczoną ilość razy.

    Terminatora 2 uwielbiałem – przez ten fantastyczny film bardzo długo nie obejrzałem Łowcy Androidów – Terminator był nagrany na dalszym etapie taśmy i zawsze przewijałem Łowcę nieświadomy jaki film mnie omija.

    Trzeci przykład to Bond – nie wszystkie, ale 10-11 filmów z pierwszej piętnastki to miałem na kasetach. Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy odkryłem będąc juz w gimnazjum, że istnieje oficjalna kolejność tych filmów (dla mnie obowiązującą kolejnością była ta na półce 😉 ) oraz fakt, że istnieją filmy, których jeszcze nie widziałem.

    Należę do osób, które wolą obejrzeć 10x coś co bardzo lubią niż sięgną po coś nowego, więc oprócz Bladerunnera omijała mnie cała masa hitów i “hitów” jak właśnie Conan czy Wykidajło 😀

    Reply
  • 22 maja 2020 at 13:42
    Permalink

    Jeśli miałbym wskazać jakieś najmilsze wspomnienie z dzieciństwa, to na podium, a może i na szczycie listy znalazłoby się buszowanie między półkami wypożyczalni kaset. Zwłaszcza kiedy przychodziły ferie albo wakacje i z bratem oraz kuzynem urządzaliśmy sobie maratony filmowe (bo jak się brało dwie kasety, trzecia była za darmo, więc nierzadko braliśmy 6). I potem ten dreszcz emocji, czy co lepsze tytuły nie będą zbyt mocno zajechane.
    Obejrzałem w ten sposób mnóstwo filmów, a cały proceder zapoczątkował mój tata, który przynosił mi Gwiezdne wojny, Powrót do przyszłości, Niekończącą się opowieść i… animowane Transformery.
    No i do dziś bezinteresownie i szczerze nienawidzę ludzi, którzy wtedy nie przewijali kaset przed oddaniem.

    Reply
  • 22 maja 2020 at 14:15
    Permalink

    Wypożyczalnie kaset wideo to było złoto, no i jeszcze to nagrywanie filmów na kasete z tv i wyłączanie nagrywania na czas reklam. Miałem Breavehearta na kasecie, pierwsze dwa bloki reklamowe wyłączone, trzecie i czwarte już nie bo zasnąłem i potem podczas oglądania zawsze te same reklamy, a po filmie nagrał się jeszcze następny, bo to była chyba kaseta pięciogodzinna. Potem nawet jeszcze przez chwilę były wypożyczalnie dvd, ale to już nie było to samo. W ogóle to pierwsze wideo musieliśmy oddawać chyba kilka razy do naprawy, bo brat ciągle wpychał jedzenie tam gdzie powinno wkładac sie kasety.

    Reply
    • 22 maja 2020 at 16:37
      Permalink

      Czasem mam wrażenie, że jestem jedyną osobą na świecie, która regularnie korzystała z wypożyczalni DVD. 😀

      Reply
      • 22 maja 2020 at 17:05
        Permalink

        To takie jeszcze istnieją? W moim mieście wszystkie padły dobre kilka lat temu

        Reply
      • 22 maja 2020 at 18:53
        Permalink

        Ja korzystałem, ale dość krótko. Bo późno w naszym domu cos takiego jak dvd sie pojawilo. Ale Van Helsinga, czy wszystkie trzy części Parku Jurajskiego to właśnie z wypożyczalni dvd bralem i trzeba bylo sie spieszyc bo tylko na jeden dzień wypozyczali.

        Reply
  • 22 maja 2020 at 15:33
    Permalink

    Pamiętam dobrze VHS-y. Był początek lat 90 (miałem z 5-6 lat), kiedy mój ojciec przyniósł do domu wideo. Pamiętam masę filmów, które na nich obejrzałem, takich jak Robocop (wtedy oglądałem go w innej, złagodzonej i mniej brutalnej wersji), kreskówki o Rambo (tak, tak, były takie), Transformerach, Johnym Questcie (szkoda że dzisiaj w telewizji nie ma już miejsca dla tej animacji) i Gi-Joe, serial Star Trek (z jego powodu długo marzyło mi się zostanie astronautą), Predatora i wiele, wiele innych. Pamiętam też oskarżenia o piractwo, jakie padało wobec VHS-ów i sceny z “Wiadomości”, gdy walec drogowy przejeżdżał po pirackich kasetach. Najbardziej zapadł mi jednak w pamięć pewien epizod. Gdy moi dziadkowie wrócili z wczasów nad morzem, przywieźli mi w prezencie kasetę z “bajkami”. Gdy ją włączyłem, na ekranie telewizora pojawiła się mówiąca po niemiecku para, która była sobą “bardzo zajęta” ;). Mina rodziców i dziadków bezcenna. Pamiętam też, że jeden z moich kolegów miał podobnie. Film Disneya przerywał się w połowie i zamiast niego pojawiał się jakiś pornos. Niestety, kupowanie kaset na bazarach niosło ze sobą pewne ryzyko, że można było nabyć coś innego, niż chciało się kupić.

    Reply
  • 22 maja 2020 at 15:59
    Permalink

    Najlepsze było jak się od kogoś pożyczyło kasetę, kończył się nagrany film i okazywało się, że wcześniej był tam nagrany film hmm… przyrodniczy, z którego jeszcze została końcówka.

    Reply
  • 22 maja 2020 at 17:01
    Permalink

    Najwcześniejszych obejrzanych filmów nie pamiętam za to pamiętam rozpacz jak jeden taki dzieciak z rodziny wsadził moją kasetę i wciskał różne guziki. Nagrał reklamy, wiadomości, pogodę, więcej reklam i kawałek jakiegoś teatru. Do dzis czuję tamtą złość chociaż nie pamiętam jaki to był film, tyle tylko, że wtedy był ulubiony 😂😃
    A najbardziej się cieszyłam, że mam swoją Komunię i część przyjęcia komunijnego na kasecie. Pierwsza w rodzinie 😁😁😁😂😂

    Reply
  • 22 maja 2020 at 17:56
    Permalink

    Dzięki kasetom wideo obejrzałam ze starszym bratem po 30 razy “Parszywą dwunastkę”, “Złoto dla zuchwałych” i “Nieśmiertelnego”😄😄😄 To były czasy…

    Reply
  • 23 maja 2020 at 09:43
    Permalink

    Daelu, czytałem kiedyś, że standard Betamax, który przegrał rywalizację z VHS, charakteryzował się lepszą jakością. Możesz coś na ten powiedzieć? Czy ktokolwiek z obecnych tutaj oglądał jakiś film w nim?

    Reply
    • 9 czerwca 2020 at 01:37
      Permalink

      Betamax miał wyższą rozdzielczość (wg Wiki 270 linii), podczas gdy standardowy VHS tylko 240. Pamiętam jak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych regularnie bywałem u kolegów, których rodzice pracowali w Telewizji Polskiej i mieli magnetowid Betacam (profesjonalny standard oparty na Betamax o wyższej jakości obrazu i dźwięku hi-fi używany do edycji wideo przez większość ówczesnych telewizji) – to było dopiero zdziwko, że coś takiego istnieje. Używali go do zgrywania materiałów z tunera satelitarnego do m.in. programu Bliżej Świata (czasza anteny 180 cm zdominowała ich ogródek, ale mieli dwa konwertery na antenie, więc wszystkie satelity łapali i nawet ruchoma ta antena chyba była 🙂 ). Ale do oglądania filmów z wypożyczalni właściwie jedynym dostępnym był VHS, który przede wszystkim był tańszy i licencyjnie i ogólnie w produkcji.

      Reply
  • 24 maja 2020 at 14:24
    Permalink

    Kurczę kasety to fajne wspomnienia, pamiętam jak tylko moja mama zaczęła pracować za granicą i bardzo ciężko było ogarnąć tam polską telewizję (właściwie to na tamte lata w ogóle to nie było możliwe) tak więc rodzicielka wysyłała listy filmów, które chciała by mieć i w osiedlowej wypożyczalni trzeba było buszować, żeby te tytuły ogarnąć, a jedna lista to było ok.15-20 filmów. Facet z wypożyczalni zawsze się dziwił, czemu te kasety wraz z siostra kupujemy, a nie wypożyczamy jak normalni ludzie.

    A co do filmów z kaset, to najmilsze wspomnienia mam z Batmanami Burtona (które obejrzałam z kaset, które kupiłyśmy z siostrą rodzicielce, podczas naszego pierwszego pobytu za granicą), “Asterixem i Obelixem: Misja Kleopatra” i komedią romantyczną “Ja Cię kocham a Ty śpisz” z Sandrą Bullock, Billem Pullmanem i Peterem Gallagherem, która swoją drogą, ma wysoka ocenę jak na komedie romantyczną. Kilka kaset (ok.20-25) dalej posiadam, chociaż miałam kiedyś ich pełne półki, odtwarzacz DVD stoi i się kurzy, ale szkoda mi się tego pozbyć, bo to jeden z pierwszych “reliktów” moich czasów, obok walkmena, kaset magnetofonowych, komórek wielkości cegły i mp3 (tak jak po pradziadkach zostały mi stare krosna, maselnice, magiel, sierpy itp.), tak to kiedyś zachowam dla przyszłych pokoleń 🙂 (tak myślę przynajmniej hahaha)

    Reply
  • 10 czerwca 2020 at 10:22
    Permalink

    Coś fenomenalnego. Właściwie po prostu fenomen VHS, o ktorym nawet pisałem pracę magisterską na filmoznawstwie 🙂

    Była to fajna zbiorowa szajba, co ciekawe w Polsce wiele tytułów miało w ten sposób swoją pierwszą oficjalną dystrybucję (nie grali ich w kinach). Zresztą, nawet mnóstwo kinowych hitów tylko przemykali przez nasze ekrany rodzime. I dopiero po kilku latach filmy te robiły kariery i obrastały mitami.

    Tak było właściwie z większością filmów z van Damme, Stallone, Brudem Lee czy Schwarzeneggerem. Nawet Matrix się u nas na erę kaset załapał, pomimo premiery w 2000 równocześnie z dvd, ale ten format w Polsce był jeszcze relatywnie mało popularny (drożyzna).

    Reply
  • Pingback: Speed: Niebezpieczna prędkość (1994) – FSGK.PL

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków