Taniec z Mitami: Zielony Rycerz i Zimnoręki

Od chwili, gdy Zimnoręki wjechał na swoim niezwykłym wierzchowcu na scenę Pieśni Lodu i Ognia powstało wiele teorii, których autorzy próbują odpowiedzieć na pytanie o jego tożsamość – czyją twarz skrywa czarny szal zasłaniający jego usta? Na wstępie tego artykułu, który jest moim drugim tekstem poświęconym tej postaci, który ukazał się na FSGK, zastrzegam, że nie podejmę się próby udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Nie wiem, kim jest – a może raczej, kim był – Zimnoręki. Nie jestem też pewien czy jest to w ogóle istotne. Sądzę jednak, że jestem w stanie powiedzieć coś na temat szerszej literackiej tradycji, z której wyrasta ten bohater. Jej przejawy można również dostrzec w innych elementach opisanego przez George’a R.R. Martina świata, więc wspomnę tu także o postaciach takich jak Renly Baratheon czy tajemniczy członkowie Zakonu Zielonych Ludzi strzegący Wyspy Twarzy. Na początku skupimy się jednak na samym Zimnorękim i poprzednich ogniwach literackiego łańcucha, na którego końcu znajduje się on sam. W lipcu 2019 roku przedstawiłem Wam mój pogląd, że postać ta została celowo stworzona w taki sposób, by pod wieloma względami przypominać pewnego Tolkienowskiego bohatera, jednocześnie będąc w pewnych aspektach jakby jego lustrzanym odbiciem, jego inwersją.

Spójrzmy zatem pokrótce na podobieństwa pomiędzy Zimnorękim i Tomem Bombadilem, gdyż to właśnie o nim tu mowa. Tak jeden, jak i drugi ratują kogoś o imieniu Sam przed upiorami – zagadkowy brat Nocnej Straży ocala Samwella Tarly’ego, zaś Tom Samwise’a Gamgee. W PLIO mamy tu upiory (wights), u Tolkiena zaś Upiora Kurhanów (Barrow-wight). Zimnoręki zna „jakiś niezwykły język”, niezrozumiały dla Brana i jego towarzyszy, Bombadil śpiewa w „niezrozumiałym dla hobbitów, dziwnym języku, w starożytnej mowie”. Obaj wędrują przez las i stają się przewodnikami dla naszych bohaterów – Bombadil jest mieszkańcem Starego Lasu na wschód od Shire’u, Zimnoręki przeprowadza Brana Starka przez Nawiedzany Las. Stary Las jest oddzielony od hobbickich osad w Bucklandzie wysokim Żywopłotem, za którym drzewa wyrąbano w taki sposób, że powstał „długi pas ziemi na wschód od Muru”. Zimnoręki przebywa za Murem, w pobliżu którego Nocna Straż również wycięła las w taki sposób jak hobbici. I Bombadil, i Zimnręki nie chcą lub nie są w stanie opuścić swojej krainy. Wreszcie, samo imię Coldhands (Zimnoręki) może stanowić odniesienie do pieśni, którą u Tolkiena śpiewa pokonany później przez Bombadila upiór. Zaklęcie zaczyna się słowami „Cold be hand”, czyli dosłownie „Zimna niech będzie ręka”.

Istnieje jednak pewna fundamentalna różnica pomiędzy Martinowskim zwiadowcą i Tolkienowskim śpiewakiem. Bombadil jest w pewnym sensie duchem pełnego życia i zieleni Starego Lasu, miejsca o którym Merry Brandybuck stwierdził: „można by powiedzieć, że wszystko żyje w nim bujniej i śledzi czujniej wydarzenia, niż my przywykliśmy w Shire”. Lecz Zimnoręki przemierza mroźny, pozbawiony życia Nawiedzany Las w nieprzyjaznej krainie na północ od Muru. W moim tekście wyjaśniłem, że uważam tę jedną kluczową różnicę za coś w najwyższym stopniu zamierzonego – George R.R. Martin wspominał w wywiadach, że postać Bombadila nigdy nie przypadła mu do gustu i nie brakowało mu jej w filmowym „Władcy Pierścieni”, więc być może postanowił także i w tym miejscu „odpowiedzieć” Tolkienowi, tworząc swojego własnego „ducha miejsca”, czy też swoją własną „personifikację lasu”. Jednak o ile las Bombadila jest wiosenny, letni i jesienny, puszcza Zimnorękiego znajduje się w okowach wiecznego chłodu, panuje w nim nieustanna zima. Tom jest wesoły, wręcz jowialny, i przede wszystkim pełen życia. Zimnoręki – wręcz przeciwnie. Dużo milczy, a gdy się już odzywa, jego głos jest nieprzyjemny, charczący i szorstki: „ochrypły głos płynął z gardła, brzydki i cienki jak jego właściciel”. Bombadil ubiera się w jaskrawe barwy i ma rumianą twarz. Zimnoręki nosi czarne szaty brata Nocnej Straży, zaś jego twarz skrywa kaptur. Jeden jest pełen witalności i ciepła, drugi jest najwyraźniej wskrzeszonym umarłym, a jego dłonie się w dotyku zimne i twarde.

Walter Moras (1856 – 1925), “Jesienny las” (Wikimedia Commons).

Jednak dokonując tej inwersji niektórych cech Bombadila, by stworzyć własnego bohatera, George R.R. Martin w pewnym sensie wrócił do korzeni samego Toma. Nie wiem, czy zrobił to świadomie, czy też jest to dziełem przypadku, niemniej jednak, w ten sposób Zimnoręki stał się częścią liczącej sobie wiele wieków tradycji. Co ciekawe, odniesienia do tej tradycji być może widzimy także w innych miejscach w Pieśni Lodu i Ognia. Sam Zimnoręki posiada cechy, które pozwalają patrzeć na niego i jak na „odwróconego” Bombadila, i jak na bezpośrednie nawiązanie do postaci, na których wzorowany może być sam Tom. Jeśli te powiązania są celowe, to nasz autor mógł zadecydować, że opisując tę postać jednocześnie dokona trzech rzecz: złoży hołd Tolkienowi, wejdzie z nim w dialog przedstawiając „swoją wersję” jednego z bohaterów stworzonych przez poprzednika i samemu zaczerpnie z tego źródła inspiracji, które wcześniej pobudziło wyobraźnię Tolkiena. Jeśli zaś mamy tu do czynienia jedynie z przypadkiem – cóż, w takim razie jest to naprawdę nadzwyczajny i zadziwiający zbieg okoliczności.

Tradycja o której tu piszę jest związana z postacią „zielonego człowieka”. W średniowiecznej sztuce jest to element architektoniczny przedstawiający ludzką twarz otoczoną liśćmi i pnączami. Jednak w szerszym rozumieniu można tu zaliczyć także liczne postaci z folkloru i literatury. Gdybyśmy chcieli wymienić jakieś cechy wspólne tych bohaterów, najprościej byłoby powiedzieć, że są najczęściej związani z płodnością, odrodzeniem i witalnością, często ubierają się na zielono, a niekiedy sama ich skóra jest zielona. W sensie symbolicznym są uosobieniem świata przyrody, czasem można ich postrzegać jako personifikacje konkretnych lasów lub okolic.

Opowiem tu o jednym z takich bohaterów, zielonym człowieku par excellence, gdyż ma on bezpośredni związek z Tomem Bombadilem, a być może także z Zimnorękim. Mam tu na myśli Zielonego Rycerza, postać z czternastowiecznego romansu rycerskiego Pan Gawen i Zielony Rycerz (ang. Sir Gawain and the Green Knight). Badaczem tego napisanego aliteracyjnym wierszem poematu o tematyce arturiańskiej był J.R.R. Tolkien, który również przełożył go z języka średnioangielskiego. Nie będę tu streszczał całej fabuły opowieści i ograniczę się jedynie do wydarzeń w których zawiązuje się akcja.

Newell Convers Wyeth (1882 – 1945), ilustracja do “The Boy’s King Arthur” przedstawiająca Zielonego Rycerza” (Wikimedia Commons).

Otóż, w Kamelocie król Artur świętuje Boże Narodzenie ze swoimi dworzanami i rycerzami. Pośród licznych wystawnych uczt i wspaniałych walk turniejowych zjawia się niespodziewany gość. Jego wygląd wprawia zgromadzonych w zdumienie. Przybysz to przystojny rycerz niezwykle wysokiego wzrostu, jednak tym co przykuwa uwagę patrzących jest coś innego – kolor skóry, która jest zielona. Także cały ubiór Zielonego Rycerza jest tej barwy, podobnie jak jego wierzchowiec. W jednej dłoni wędrowiec trzyma gałązkę ostrokrzewu, rośliny zielonej także zimą, w drugiej zaś błyszczy ostry topór. Zielony Rycerz wyjaśnia, że przybył do Kamelotu, by przekonać się, czy wśród rycerzy króla Artura znajdzie się człowiek dość mężny, by wziąć udział w zaproponowanej przez niego grze. Gra polega na tym, że śmiałek będzie mógł tu i teraz zadać jeden cios w szyję Zielonemu Rycerzowi, pod warunkiem, że gdy upłynie rok i jeden dzień związany przysięgą rycerz stawi się przy Zielonej Kaplicy i pozwoli, by tym razem to on otrzymał cios toporem. Na wezwanie stawia się Gawen, wzór wszelkich cnót. Reprezentant Artura składa obietnicę, że za rok wyruszy i stawi się na wyznaczonym miejscu. Następnie chwyta w dłonie topór i uderza Zielonego Rycerza, który odsłonił nagą szyję. Ostrze przecina skórę i kość, głowa przybysza pada na ziemię i toczy się po podłodze. Jednak Zielony Rycerz stoi niewzruszony, po czym podchodzi i podnosi z posadzki swoją głowę. Trzymając ją za włosy, wsiada na swojego konia, pewnie trzyma się w siodle i odjeżdża.

Dwanaście miesięcy później także i Gawen opuszcza Kamelot, by odszukać swojego przeciwnika i spełnić przysięgę, choć – jak podejrzewa – będzie go to kosztowało życie.

Zanim wyjaśnię, jaki związek ma Zielony Rycerz z Tomem Bombadilem, wspomnę, że według Roberta Gravesa w przytoczonej powyżej historii widzimy postaci reprezentujące dwa archetypy. Jego zdaniem w mitologii i folklorze można dostrzec postaci, w których przejawia się pierwotny bohater nazwany „Królem Dębu”. Uosabia on płodność i żyzność, a przede wszystkim lato. Jego rywalem jest „Król Ostrokrzewu”, władca zimy. Te dwie postaci toczą ze sobą nieustanną walkę, pojedynkując się w dni przesilenia – zimowego i letniego – personifikując w ten sposób ciąg zmieniających się pór roku. Wśród przykładów takich par Graves podaje właśnie sir Gawena i Zielonego Rycerza, którzy jego zdaniem nawiązują odpowiednio do Króla Dębu i Króla Ostrokrzewu (którego gałązkę trzyma w ręce zielony olbrzym). Można się spierać, czy archetypy zaproponowane przez Gravesa rzeczywiście istnieją w mitologii, jednak dla nas nie jest to aż takie istotne – nas będzie ciekawiło przede wszystkim to, jak przejawiają się one w dziełach pisarzy fantasy, którzy mogli się zainspirować opisanym przez niego wzorem, bez względu na to, czy jest on prawdziwy. Według pewnych ciekawych teorii, o których wspomnę nieco później, George R.R. Martin prawdopodobnie zna opisane przez Gravesa archetypy i nawiązuje do nich w  Pieśni Lodu i Ognia.

Na razie wróćmy jednak do Bombadila i spróbujmy zrozumieć co ma wspólnego z Zielonym Rycerzem. W książce Droga do Śródziemia znakomity badacz twórczości Tolkiena, doktor Tom Shippey, sugeruje, że jednym ze źródeł postaci Bombadila mogą być rozważania, do jakich skłoniła pisarza zagadkowa postać Zielonego Rycerza. Shippey wyjaśnia, że zdaniem wielu krytyków Rycerz jest uosobieniem „dzikiego, zimowego krajobrazu z którego się wyłania”. Jest więc genius loci, duchem miejsca. W ten sam sposób można patrzeć także na Bombadila, jednak w przeciwieństwie do Zielonego Rycerza, który jest personifikacją „jałowej ziemi” na wrzosowiskach w Górach Pennińskich (w północnej Anglii), bohater Tolkiena reprezentuje pełne życia doliny i lasy krainie English Midlands lub samą dolinę Tamizy. Shippey przytacza tu słowa Tolkiena, który stwierdził w liście 19, że Bombadil to „duch (zanikającego) krajobrazu Oksfordu i Berkshire”. Warto dodać, że pierwotnie Tom Bombadil był bohaterem wierszy niezwiązanych z mitologią tworzoną przez Tolkiena, dopiero później został włączony do Śródziemia, gdy pojawił się we „Władcy Pierścieni”. Jednak w tej opowieści dalej pełni swoją rolę ducha miejsca (w szczególności zaś ducha lasu i nadrzecznej doliny), jednak chodzi tu o Stary Las.

George Wooliscroft Rhead i Louis Rhead, Turniej w Kamelocie (Wikimedia Commons)

Tak więc, pierwowzorem Bombadila mógł być (do pewnego stopnia) Zielony Rycerz. Jednak zauważmy, czego dokonał tu Tolkien: Zielony Rycerz jest uosobieniem zimowego i jałowego miejsca, więc bardzo się różni od ducha lasu letniego i bujnego. Tolkien „odwraca” pewne cechy Rycerza, żeby stworzyć Toma. Jednak kluczowa cecha pozostaje bez zmian – mamy tu do czynienia z duchem miejsca. Po prostu autor dostosowuje swojego „ducha” do warunków panujących w danej okolicy. Dokładnie tak samo robi George R.R. Martin, który wychodzi od Bombadila – „letniego”, wesołego i pełnego życia (tak jak jego las) – i kończy z Zimnorękim, duchem „zimowym”, ponurym i nieumarłym.

Porządkując te trzy postaci w kolejności chronologicznej doskonale widzimy ten cykl „odwracania do góry nogami”, te inwersje pewnych cech związane z charakterem danego miejsca. Na początku mamy Zielonego Rycerza (zima), potem jest Bombadil (lato), wreszcie Zimnoręki (znów zima). Nie wiemy oczywiście, czy GRRM wie o interpretacji, w której Zielony Rycerz to duch zimowego krajobrazu. Na pewno czytał inną książkę Shippeya o Tolkienie – tę pod tytułem „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia”, którą polecał na swoim blogu w 2001 roku (czyli już po ukazaniu się Nawałnicy mieczy, gdzie debiutuje Zimnoręki, jednak na długo przed Tańcem ze smokami, gdzie razem z Branem dowiadujemy się nieco więcej o zamaskowanym zwiadowcy). Niestety,  nie mamy takiej pewności w stosunku do wcześniejszej Drogi do Śródziemia – a to właśnie tam pojawiają się te obserwacje na temat roli Zielonego Rycerza przy powstaniu Bombadila. W Pisarzu stulecia także jest mowa o tej postaci, ale ta konkretna informacja nie pada, jest jednak fragment o Bombadilu jako genius loci Oksfordu i Berkshire. Shippey zwraca też uwagę na inne takie genii we Władcy Pierścieni – „szalone Bombadile” i „genii okrutnego i nieludzkiego krajobrazu”, które być może zamieszkują Caradhras, szczyt którego skutą lodem przełęcz daremnie usiłuje pokonać Drużyna Pierścienia.

Jednak nawet jeśli GRRM nie wiedział o związku Zielonego Rycerza z Tomem Bombadilem, nie oznacza to, że wśród inspiracji dla Zimnorękiego (być może wzorowanym, jak już opisałem, na Tomie) nie było enigmatycznej postaci ze średniowiecznego poematu. Autor mógł po prostu wykorzystać przy tworzeniu tego bohatera dwa źródła, nie wiedząc o ich wzajemnym związku, a w każdym razie nie będąc świadomym aż tak bliskiego powiązania. Krótko mówiąc, Zimnoręki mógł być w zamierzeniu George’a odbiciem Bombadila – a więc duchem zimowego lasu – i jednocześnie nawiązaniem do tradycji związanych z zielonymi ludźmi. Ponieważ doskonałym przykładem takiego zielonego człowieka jest Zielony Rycerz, łatwo zrozumieć, w jaki sposób interesujący się tym motywem GRRM mógł poznać wydarzenia średnioangielskiego romansu, nawet jeśli wcześniej go nie znał (a możliwe przecież, że miał z nim styczność choćby w czasie studiów). Do Zielonego Rycerza George mógł również dotrzeć za pośrednictwem Roberta Gravesa i jego teorii na temat Króla Dębu i Króla Ostrokrzewu.

Walter Moras, “Zimowy las” (Wikimedia Commons).

Powiedziałem, że GRRM najwyraźniej interesuje się motywem zielonego człowieka. Skąd ta pewność? Otóż, w Pieśni Lodu i Ognia mamy już postaci zwane zielonymi ludźmi, które na dodatek idealnie pasują do obrazu znanego z folkloru. Według westeroskich legend Zakon Zielonych Ludzi powstał po zawarciu paktu pomiędzy Pierwszymi Ludźmi i Dziećmi Lasu, a zadaniem tego bractwa było pilnowanie czardrzew na których wyryto twarze. Ich siedzibą była znajdująca się pośrodku jeziora, nad którym wznoszą się czarne muru Harrenhal Wyspa Twarzy, równie zagadkowa jak oni sami. Warto zauważyć, że Zieloni Ludzie nie są jakimś późnym dodatkiem do Martinowskiego świata, są wspomniani już na samym początku pierwszego rozdziału Catelyn w Grze o tron. W Świecie Lodu i Ognia maester Yandel pisze:

Nie jest jasne, czy zieloni ludzie nadal istnieją na swej wyspie, choć od czasu do czasu słyszy się, że jakiś młody, lekkomyślny lord z dorzecza popłynął tam swoją łodzią i ujrzał ich przelotnie, nim rozszalał się wicher albo przegnało go stamtąd stado kruków. W bajkach opisuje się ich jako rogatych i zielonoskórych, co zapewne stanowi wypaczenie prawdy wyglądającej tak, że nosili zielone szaty oraz ozdobione rogami nakrycia głowy.
—Świat Lodu i Ognia—

Poza zielonymi ludźmi z Wyspy Twarzy, którzy są doskonałym ucieleśnieniem tradycyjnego motywu, w PLIO widzimy także Gartha Zielonorękiego, który według niektórych opowieści był zielonoskóry.

Szczególnie interesujące dla nas jest tutaj fakt, że Bran wiąże postać Zimnorękiego z zielonymi ludźmi. Gdy młody Stark i jego kompani  dowiadują się od spotkanego w Nocnym Forcie Sama o tajemniczym zwiadowcy, wywiązuje się następująca rozmowa:

– On tak mówił? – Jojen zmarszczył brwi. – Ten… Zimnoręki?
– To nie jest jego prawdziwe imię – wyjaśniła Goździk, kołysząc się w przód i tył. – Nazwaliśmy go tak z Samem. Ręce miał zimne jak lód, ale uratował nas przed umarłymi, on i jego kruki, a potem przywiózł nas tu na łosiu.
– Na łosiu? – zapytał oszołomiony Bran.
– Na łosiu? – powtórzyła zdumiona Meera.
– Kruki? – zdziwił się Jojen.
– Hodor? – rzekł Hodor.
– Czy był zielony? – zainteresował się Bran. – Czy miał poroże?
– Łoś? – zapytał zbity z tropu grubas.
– Zimnoręki – wyjaśnił zniecierpliwiony Bran. – Stara Niania opowiadała, że zieloni ludzie jeżdżą na łosiach. Czasem mają też poroża.
—Nawałnica mieczy, tom II, Bran IV—

W eseju „Ostatni Bohater i Król Ziarna” LML stwierdza, że to skojarzenie Brana może służyć jako wskazówka, że Zimnoręki jest związany ze zmiennoskórymi i zielonowidzami. LML pisze także, że „Zielony Człowiek” może być jednym z aspektów szerszego archetypu „Króla Ziarna”, o którym na FSGK pisał DaeL. W skrócie, Król Ziarna jest personifikacją świata roślinności, a przede wszystkim jego cyklicznego obumierania (jesienią) i powrotu do życia (wiosną). Z tego powodu w opowieściach „Królowie Ziarna” bardzo często umierają, by potem się odrodzić. GRRM zdaje się bezpośrednio nawiązywać do tego archetypu opisując Gartha: „Kilka bardzo starych opowieści o Garthcie Zielonorękim opowiada o zdecydowanie mroczniejszym bóstwie, które domagało się od czcicieli ofiar z ludzi, mających zapewnić dobre żniwa. W niektórych opowieściach zielony bóg umiera każdej jesieni, gdy drzewa tracą liście, by odrodzić się z nadejściem wiosny.” Patrząc na Zimnorękiego z tej perspektywy, można powiedzieć, że jako duch Nawiedzanego Lasu utożsamia on tę część roku, kiedy przyroda pozostaje „martwa” – zimę. Jednak nadal pozostaje on duchem roślinności, która choć uśpiona, zachowuje w sobie drobną iskierkę życia, która wiosną rozpali potężny płomień. Symbolizować może to gałąź ostrokrzewu, który pozostaje zielony przez cały rok, a także jemioła – której zieleń szczególnie rzuca się w oczy wtedy, gdy wszędzie dokoła widać tylko nagie gałęzie. W Złotej gałęzi sir James George Frazer pisze, że w dawnych wierzeniach jemioła mogła być postrzegana jako „dusza” drzewa na którym rośnie, przedmiot, do którego roślina przenosi na zimę swoje siły witalne, by tam przetrwały okres chłodu.

Julius Arthur Thiele (1841 – 1919), “Jelenie w zimowym lesie” (Wikimedia Commons).

W „Ostatnim Bohaterze i Królu Ziarna” uwaga zostaje zwrócona także na to, że jako duch zimowego lasu Zimnoręki ma swojego poprzednika w postaci z angielskiego folkloru znanej jako Hern Myśliwy (o którym na FSGK pisała Lai w tekście Symbolika jelenia). Hern, który według opowieści galopuje o północy po Lasku Windsorskim w okolicach przesilenia zimowego. W jednej z legend Hern był pierwotnie łowczym króla Ryszarda II, który został zamordowany przez pozostałych leśników zazdrosnych o łaski jakimi obdarzał go monarcha. W innej wersji zmarł od ran zadanych przez rogi jelenia. Myśliwego do życia przywrócił czarownik, który przyczepił mu do głowy poroże. Hern miał popaść w szaleństwo i powiesić się na rosnącym w Windsorze dębie, zaś po śmierć stał się zjawą nawiedzającą las, szczególnie zimą. Hern bywa też wyliczany wśród członków Dzikiego Gonu.

LML pisze, że także Zimnoręki prawdopodobnie stał się strażnikiem Nawiedzanego Lasu po swojej śmierci i wskrzeszeniu, zaś pierwotnie mógł przypominać bardziej typowego zielonego człowieka. Byłby więc kimś podobnym do Gartha Zielonorękiego lub Zielonych Ludzi z Wyspy Twarzy, być może nawet jednym z nich.

Dla mnie szczególnie ciekawe jest to, że Hern najwyraźniej jest kolejnym „genius loci” przyjmującym cechy lasu, którego personifikację stanowi. Co więcej, Windsor skąd jakoby pochodzi Hern znajduje się w hrabstwie Berkshire, czyli dokładnie w miejscu, którego uosobieniem według Tolkiena był Tom Bombadil. Zielonych Ludzi odnajdujemy jednak także gdzie indziej – na przykład w Górach Pennińskich, których duchem jest według Shippeya Zielony Rycerz. Do tradycji zielonego człowieka bywa też włączany Robin Hood, który w takim układzie byłby duchem Sherwood w Nottinghamshire.

Newell Convers Wyeth, Robin Hood (Wikimedia Commons).

Skoro mowa o Sherwood, pozwolę sobie na małą dygresję. Przeczytałem niedawno na w anglojęzycznej Wikipedii, że nazwa Sherwood oznacza „shire (sher) wood”, czyli las hrabstwa (w domyśle: Nottinghamshire). Nie udało mi się jak dotąd ustalić, czy taka etymologia jest poprawna, ale zacząłem się zastanawiać, czy może mieć znaczenie w kontekście „Władcy Pierścieni”. Otóż, Tolkien wspomina, że hobbici są doskonałymi strzelcami, a podczas jednej z wojen z Angmarem wysłali jako wsparcie oddział łuczników. Podejrzewam, że autor nawiązuje tu do słynnych angielskich długich łuków i ich roli w bitwach Wojny Stuletniej (Shire jest w końcu obrazem wiejskich okolic Anglii). Możliwe jednak, że chodzi tu także o Robin Hooda. Zanim tereny Shire’u stały się krainą hobbitów, były to po prostu tereny łowieckie królów Arthedainu. Także Sherwood jest królewskim lasem (ang. royal forest lub kingswood – jak Królewski Las w Westeros), czyli obszarem zachowanym, by polować mogli tam monarchowie. Jeśli Shire to „Sherwood”, łatwo zrozumieć, do czego nawiązuje przejęcie władzy w Shire przez zbirów Sarumana i kontrolowanych przez niego szeryfów – to słynna wrogość pomiędzy kompanią Robin Hooda a szeryfem z Nottingham. Co ciekawe, gdy Frodo, Sam, Merry i Pippin wracają, by zacząć „porządki w Shire”, wśród szeryfów którzy próbują ich aresztować i odeskortować do Sarumana jest niejaki Robin Smallburrow. W późniejszej bitwie hobbitów z ludźmi Sarumana kluczową rolę odgrywają, co nie jest zaskoczeniem, właśnie łucznicy.

Zostawiając Shire, Shirewood i Sherwood za sobą, wróćmy do naszych zielonych ludzi. Na przykładach Bombadila, Zielonego Rycerza i Herna widzieliśmy, że poszczególni zieloni ludzie dostosowują się wyglądem i charakterem do krajobrazu, w którym żyją. Możemy więc spojrzeć na Zimnorękiego jak na kogoś pokrewnego Zielonym Ludziom (pisząc z wielkiej litery mam na myśli bractwo z PLIO) lub nawet na jednego z nich – na pewno w sensie symbolicznym, być może także w dosłownym. Odziany w czerń zwiadowca jest dokładnie taki, jaki powinien być ktoś w rodzaju Gartha, gdyby zawędrował na północ… albo umarł i został wskrzeszony.

LML sugerował, że właśnie tak się stało, zaś pozostałością po tym wydarzeniu jest blizna, którą Zimnoręki może skrywać pod swoim czarnym szalem – poderżnięte gardło lub rana odniesiona w okolicach szyi wyjaśniałaby także dziwne brzmienie jego głosu (wystarczy porównać go choćby z Panią Kamienne Serce). Może to być także nawiązanie do Herna, który powiesił się na dębie, po czym z pewnością mógł zostać na jego szyi ślad.

Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na to, że także inni „zieloni ludzie” odnoszą rany w tych okolicach – wspomnijmy choćby Zielonego Rycerza, któremu Gawen ucina głowę toporem (później wraca ona na swoje miejsce). Być może nawiązuje do tego postać ser Arysa Oakhearta (z zielonymi liśćmi w herbie), któremu głowę ścina topór Areo Hotaha, po czym wpada ona do rzeki o nazwie Zielona Krew. Ciekawym symbolicznym powiązaniem jest to, że puste po śmierci Oakhearta miejsce w gwardii królewskiej zapełnia ser Robert Strong, który według wielu teorii ma przyszytą głowę lub jest nieumarłym ożywionym przez Qyburna. Być może widzimy tu „Zielonego Rycerza”, który traci głowę i „odjeżdża”, po czym znów się zjawia, z głową na nowo doczepioną.

Julius Lange (1817 – 1878), “Jeleń szlachetny nad strumieniem” (Wikimedia Commons).

W „Ostatnim Bohaterze i Królu Ziarna” pojawia się interesująca interpretacja sceny śmierci Renly’ego. Młody Baratheon, który prowadzi armię „Rycerzy Lata”, nosi zieloną zbroję i hełm ozdobiony porożem, reprezentuje kogoś w rodzaju „zielonego człowieka”. Także on zostaje zabity ciosem w szyję, a dokładniej w gardło, ostrze – czy raczej, cień ostrza – z łatwością przecina ryngraf. LML wiąże to ze sposobem, w jaki składa się ofiary starym bogom (por. wizja Brana o kobiecie z sierpem). Symbolicznie umiera tu władca lata, Król Dębu, zabity przez swojego zdradzieckiego brata, Króla Ostrokrzewu (w wielu wersjach rywale są braćmi). Ostatnie słowo Renly’ego to „zimno…”. Umierający król Robert – również noszący hełm ozdobiony porożem i zielony strój – wypowiada słowa „dlaczego tu tak zimno?”. Także o zimnie „myśli” tracący przytomność Jon Snow – „nigdy nie poczuł czwartego noża, tylko zimno”. Według LML-a chodzi tutaj o to, że wraz ze śmiercią symbolicznego króla lata nastaje panowanie zimy. Tak odchodzą Królowie Ziarna, Królowie Dębu – by użyć terminologii Gravesa.

Jednak zwycięstwo nie trwa wiecznie – cykl pór roku musi trwać dalej i Król Dębu odzyskuje siły i powraca, by pokonać swojego zabójcę. Tak w „Ostatnim Bohaterze” zostaje odczytana scena bitwy na Czarnym Nurcie, kiedy armia Stannisa zostaje pokonana przez „ducha” Renly’ego, którym w rzeczywistości jest Garlan Tyrell (a więc ktoś pochodzący z Wysogrodu, dawnej siedziby Gartha).

Sam pisałem także o tym, że rywalizacja pomiędzy Stannisem i Renlym może nawiązywać do opowieści o rudziku i strzyżyku, w której według Gravesa również widzimy Króla Dębu i Króla Ostrokrzewu. Szerzej opowiadam o tym w artykule W(renly), który ukazał się w październiku ubiegłego roku.

Wreszcie, bardzo dobrą analizę tego motywu braterskiej walki, która symbolizuje cykl pór roku przeprowadziła Crowfood’s Daughter, pisząc choćby o tym, że w PLIO taką parą mogli być pierwotnie Garth Zielonoręki i jego przeciwnik, postać którą Żelaźni Ludzie znają jako Szarego Króla.

Wracając do Zimnorękiego, również uważam, że jest wysoce prawdopodobne, że noszony przez niego szal skrywa ranę na szyi, być może cała jego głowa jest przyszyta. Takie przypuszczenie ma sens w kontekście tego, co wiemy o jego sposobie mówienia, lecz również tego co wiemy o sposobie w jaki Pierwsi Ludzie składali ofiary starym bogom. Zimnoręki byłby więc kimś złożonym w ofierze, czy to symbolicznie, czy dosłownie – taki scenariusz sugeruje autor „Ostatniego Bohatera”. W taki sposób giną u Martina „Królowie Lata”. W Pentos w taki sposób uśmierca się księcia, za którego panowania doszło do klęski suszy i głodu (co prawdopodobnie stanowi nawiązanie do Złotej gałęzi i koncepcji „świętego króla” opisanej przez Frazera). Być może w ten sposób składano także ofiary Garthowi Zielonorękiemu. Po takiej śmierci bohater powraca, czy to odrodzony wiosną, czy już zimą – po przemianie, stając się duchem tej pory roku. Sądzę więc, że LML może mieć rację, sugerując, że Zimnoręki jest nieumarłym Zielonym Człowiekiem, który był kiedyś „zielony” – związany z płodnością, bujną roślinnością itd. Śmierć zaś sprawiła, że stał się taki, jak jest – „zimowy”. Możliwe także, że po prostu od samego początku był duchem zimowego lasu i pełnił na północy taką rolę, jaką na południu odgrywał Garth. Kto wie, może Zimnoręki jest „bratem” Zielonorękiego. A może samym Garthem, którego zmieniła śmierć. Oczywiście, wiele z tych powiązań może dotykać jedynie symboliki i może się okazać, że Zimnoręki to postać znacznie bardziej bliższa czasom Wojny Pięciu Królów.

Rana na szyi ma także sens w kontekście związków Zimnorękiego z Zielonym Rycerzem, który w spektakularny sposób traci głowę, a mimo to żyje nadal. Możliwe, że GRRM inspirował się właśnie średnioangielskim romansem rycerskim, gdy zdecydował, w jaki sposób zginie Renly – warto dodać, że w pierwszej scenie, w której widzimy Renly’ego (w rozdziale, gdy Sansa spotyka jego i ser Barristana), zanim jeszcze padnie jego imię, jest on opisany jako „zielony rycerz” (ang. the green knight). Poza Renlym, to wyrażenie jest użyte do opisu tylko jednej postaci – ser Galtry’ego z Tajemniczego rycerza. W trzecim opowiadaniu o Dunku i Jaju jest on uczestnikiem turnieju lorda Butterwella, który staje w szranki z ser Johnem Skrzypkiem, przez którego zostaje pokonany. Nie wiem, czy można temu przypisywać tak duże znaczenie, ale poza Skrzypkiem jedynym bohaterem o imieniu John jest jeden z synów Gartha, John od Dębu, założyciel rodu Oakheartów i jakoby pierwszy rycerz w Westeros. Możliwe, choć nie jest to zbyt prawdopodobne, że pojedynek Skrzypka i Galtry’ego to rekonstrukcja starcia Gawena (wg. Gravesa „Króla Dębu”) i Zielonego Rycerza – „Johna Skrzypka” za pośrednictwem Johna od Dębu można by powiązać z panem Gawenem z legend arturiańskich, rycerzem idealnym. Imię Gwayne (które może być wariantem „Gawaina”) w PLIO nosił ser Gwayne Corbray, członek gwardii królewskiej, który podczas bitwy na Polu Czerwonej Trawy stoczył słynny pojedynek z pretendentem Blackfyre’em. W Świecie Lodu i Ognia pojawia się wzmianka, że pierwszym królem z rodu Gardenerów, który urodził się w Wierze Siedmiu i został rycerzem był Gwayne V. Z kolei odnośnie imienia John wspomnę, że według Gravesa jednym z symbolicznych „Królów Dębu” jest święty Jan Chrzciciel (ang. St. John the Baptist), który – warto dodać – także zostaje ścięty. (Chodzi tutaj chyba nie tyle o życie samego świętego, co o sposób w jaki jego postać była przedstawiana w folklorze z powodu bliskości wigilii św. Jana – tak zwanej nocy świętojańskiej – oraz przesilenia letniego).

Newell Convers Wyeth, pojedynek króla Artura z Mordredem (Wikimedia Commons).

Wydaje się, że obaj Królowie – Dębu i Ostrokrzewu – giną w ten sam sposób, przez ścięcie. Można powiedzieć, że taką śmierć ponoszą postaci uosabiające roślinność. W romansie arturiańskim głowę traci Zielony Rycerz – jak najbardziej dosłownie – ale także Gawen ma otrzymać cios w szyję. Jeśli GRRM nawiązuje do tych tradycji, nie powinniśmy się dziwić, jeśli okaże się, że także Zimnoręki stracił kiedyś głowę, lub odniósł poważną ranę w okolicach szyi.

W PLIO „Zielonym Rycerzem” może być także ser Guyard Morrigen, zwany Zielonym, jeden z gwardzistów Renly’ego. Po śmierci swojego suwerena przechodzi on na stronę Stannisa i zostaje – zgodnie z poetycką sprawiedliwością – zabity przez przebranego za Renly’ego ser Garlana. Garlan może tu odpowiadać Gawenowi, idealnemu rycerzowi, który pozbawia głowy Zielonego Rycerza. Niestety, nie dowiadujemy się, jak dokładnie zginął Guyard. W gwardii Renly’ego znajduje się także inna postać mogąca stanowić nawiązanie do tych tradycji – ser Robar Royce (Czerwony). Jego imię może odnosić się do wyrazu „robur”, czyli dąb, o czym wspomina Graves wyjaśniając dlaczego „Królowie Dębu” noszą imiona takie jak Robin. Prawdziwa etymologia jest – przynajmniej z tego co wiem – inna, ale GRRM i tak mógł nawiązać do tego, o czym pisze Graves. Robar Royce „Czerwony” może nawiązywać do rudzika czerwonopierśnego (ang. Robin Redbreast), Króla Dębu, który w jednej z opowieści zabija swojego rywala strzyżyka (ang. wren). Jeśli moja teoria na temat pochodzenia imienia Renly od wyrazu „wren” jest prawdziwa, łatwo zrozumieć symboliczne znaczenie ciągu wydarzeń po śmierci Renly’ego – po śmierci Baratheona Loras wpada w furię i zabija ser Robara, tak jakby był on za nią odpowiedzialny. W sensie symbolicznym rzeczywiście tak jest – Robar to rudzik, który zabija Renly’ego-strzyżyka. W opowieściach ludowych dwa ptaki walczą ze sobą w dzień Świętego Szczepana (26. grudnia) – czy jest przypadkiem, że ojciec Renly’ego i Stannisa nosi imię Steffon, wariant imion Stefan i Stephen – a święty Szczepan to właśnie St. Stephen (Stephanos).

Tradycja zielonych ludzi przejawia się zatem w PLIO na przeróżne sposoby. Sądzę, że można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że należy do niej także Zimnoręki. Po pierwsze, w samych książkach jest bezpośrednio powiązany z Zielonymi Ludźmi z Wyspy Twarzy przez Brana. Po drugie, według mojej teorii jest Martinowską odpowiedzią na Toma Bombadila, który z kolei jest – według Toma Shippeya – wzorowany po części Zielonym Rycerzu, genius loci Gór Pennińskich. Zimnoręki jest także odpowiednikiem Herna Myśliwego, ducha zimowego Lasku Windsorskiego. Rana, jaką zapewne odniósł zamaskowany zwiadowca zdaje się nawiązywać i do Zielonego Rycerza, i do Herna i do sposobu, w jaki giną u Martina „Królowie Ziarna”, czy też Królowie Dębu i Ostrokrzewu. Być może niektóre z tych nawiązań są dziełem przypadku – jednak nawet jeśli tak jest, nie pozostaje nam nic innego jak zdziwić się tym, jak doskonale zbieg okoliczności (a może jakiś zbiór archetypów w zbiorowej nieświadomości, jak chcą niektórzy) dopasował Zimnorękiego do liczących sobie wiele wieków tradycji. Sądzę jednak, że znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że George R.R. Martin celowo opisał swojego genius loci tak a nie inaczej, pamiętając o sposobie, w jaki motyw zielonych ludzi wcześniej przejawiał się w mitologii, folklorze i literaturze. Krótko mówiąc, Zimnoręki jest własną wersją Toma Bombadila, którą stworzył GRRM w odpowiedzi na postać z dzieł Tolkiena, za którą szczególnie nie przepada. Jednak Zimnoręki jest także jego osobistym Zielonym Rycerzem. Pewne cechy zwiadowcy mogą pochodzić bezpośrednio od postaci z legend arturiańskich, inne zawdzięcza temu, w jaki sposób Rycerzem inspirował się sam Tolkien. Choć na pierwszy rzut oka może wydawać się to dziwne, pomimo dzielących ich lat i faktu, że występują w dziełach tak odmiennych, wszystkie te postaci – Bombadil, Zimnoręki, Garth, Zieloni Ludzie, Hern i adwersarz pana Gawena – należą do tego samego grona, można by wręcz rzec – rycerskiego zakonu Zielonych Ludzi.

-->

Bluetiger

Zainteresowania: Legendarium J.R.R. Tolkiena; twórczość George'a R.R. Martina; historia i literatura - zwłaszcza średniowieczna - Wysp Brytyjskich i Skandynawii; mitologie i języki. Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą wkraść się błędy.

Kilka komentarzy do "Taniec z Mitami: Zielony Rycerz i Zimnoręki"

  • 18 kwietnia 2020 at 12:06
    Permalink

    Odpowiedzi do krzyżówek tolkienowskich (z 04.04 i 10.04.2020) oraz krzyżówki martinowskiej: (wszystkie można zobaczyć tutaj: https://fsgk.pl/wordpress/2020/04/dwie-krzyzowki-tolkienowska-i-martinowska/ )

    Krzyżówka martinowska (10.04.2020):

    Spoiler! Pokaż

    Hasło główne:

    Spoiler! Pokaż

    Krzyżówka tolkienowska 2 (10.04.2020):

    Spoiler! Pokaż

    Hasło główne:

    Spoiler! Pokaż

    Krzyżówka tolkienowska 1 (04.10.2020):

    Spoiler! Pokaż

    Hasło główne:

    Spoiler! Pokaż
    Reply
  • 18 kwietnia 2020 at 12:33
    Permalink

    Pod piątą częścią trzeciego odcinka Q&A napisałem:

    PS. Nie zapomniałem o pytaniu dotyczącym Toma Bombadila, które pod Tolkienowskim Q&A 2 zadał w grudniu Tytok. Nie odpowiedziałem na nie ani od razu w komentarzu, ani w Q&A 3, ale jak najbardziej o nim pamiętam. Zamierzam w niedalekiej przyszłości napisać tekst, w którym będzie mowa m.in. o Bombadilu, więc zdecydowałem, że najlepiej odpowiedzieć na to pytanie właśnie wtedy.

    Miałem wtedy na myśli ten tekst, który właśnie dzisiaj się ukazał – ale postanowiłem, że jednak zostawię to pytanie na inną okazję (prawdopodobnie Q&A 4), bo nie skupiłem się tutaj aż tak bardzo na Bombadilu i jest mowa ogólnie o motywie “zielonego człowieka”.

    Reply
  • 19 kwietnia 2020 at 13:25
    Permalink

    Po co się tak upajac Gravesem, który na zasadzie luźnych skojarzeń łączył wszystko ze wszystkim? Co innego Frazer, który też pisał o krolach ostrokrzewu i dębu

    Reply
    • 19 kwietnia 2020 at 16:03
      Permalink

      Nie przypominam sobie, żeby u Frazera był taki podział. Nawet na szybko zerknąłem sobie przed chwilą na rozdział o walce zimy z latem w “Złotej gałęzi” i tam pojawia się tylko jedna postać “Król Lasu”. A walka dwóch postaci reprezentujących Zimę i Lato jest wyjaśniona tak, że to nowy Król Lasu (duch roślinności) musi zabić starego, żeby zająć jego miejsce – co jest konieczne, gdyż z czasem stary król zaczyna obumierać i trzeba na nowo wyzwolić skryte w nim życie. Królowie Ostrokrzewu i Dębu są dopiero u Gravesa, który rozwija myśl Frazera (w tym przypadku akurat jego nowe propozycje mają sens, w wielu miejscach – przynajmniej jak dla mnie – wcale nie). No i oczywiście dopiero Graves podaje tu przykład Gawena i Zielonego Rycerza.

      A co do innych koncepcji Gravesa, cóż – myślę, że Graves tak się zapętlił, że nieświadomie stworzył własną mitologię, ale przedstawił ją jako rzekome autentyczne wierzenia. Szczególnie wątpliwa jest ta jego metoda, według której w pierwotnych mitach zawsze było na odwrót niż w tych wersjach, które do nas dotarły. Niemniej jednak, ta “mitologia Gravesa” miała wielki wpływ na pisarzy fantasy – w tym na GRRM-a, jak sądzę.

      Dlatego podałem takie zastrzeżenie:

      Można się spierać, czy archetypy zaproponowane przez Gravesa rzeczywiście istnieją w mitologii, jednak dla nas nie jest to aż takie istotne – nas będzie ciekawiło przede wszystkim to, jak przejawiają się one w dziełach pisarzy fantasy, którzy mogli się zainspirować opisanym przez niego wzorem, bez względu na to, czy jest on prawdziwy. Według pewnych ciekawych teorii, o których wspomnę nieco później, George R.R. Martin prawdopodobnie zna opisane przez Gravesa archetypy i nawiązuje do nich w Pieśni Lodu i Ognia.”

      PS. Taka ciekawostka: imię Garth ma dwie etymologie. Ta pierwsza łączy je ze słowem “garth” – ogród, wewnętrzny dziedziniec, co łączy się z nazwami Midgard, Asgard itd. (Z tego co widzę w Wikisłowniku, garth pochodzi od zapożyczonego ze staronordyjskiego garðr. Garth ma wspólne korzenie z angielskim yard (od staroangielskiego ġeard), gdyż i ġeard i garðr pochodzą od pragermańskiego *gardaz. Czyli Garth ma związek z garden (ogród), ale również z nazwami światów (Asgard, Midgard) – być może do tego nawiązuje Highgarden (Wysogród), gdzie rośnie potrójne czardrzewo (być może symbol Yggdrasila, drzewa świata). Forumowicze Isobel Harper, Giant Spyder i Voice of the First Men zauważyli, że “garth” może być też określeniem pułapki na ryby umieszczanej w rzece (coś w rodzaju płotu lub ogrodzenia, na którym zatrzymują się ryby). Inna nazwa takiej pułapki to “weir” – stąd prawdopodobnie “weirwood” (czardrzewo). Czyli “weirwood” to inaczej “garthwood” – Garth Zielonoręki ma zatem naturalny związek z czardrzewami.

      Ale w niektórych przypadkach imię Garth pochodzi od imienia Gareth – a Gareth, co ciekawe, jest rycerzem Okrągłego Stołu i co najważniejsze, bratem Gawena. Też pojedynkuje się z Zielonym Rycerzem, choć nie jest to ten sam Zielony Rycerz co w “Sir Gawain and the Green Knight”.

      Reply
  • 20 kwietnia 2020 at 19:36
    Permalink

    Dziękuję za przyjemne popołudnie z twoim artykułem.

    Trochę obok tematu, ale w duchu forum – w tym roku możemy doczekać się ekranizacji Pana Gawaina i Zielonego Rycerza:
    https://www.filmweb.pl/video/Teaser/nr+1-52961

    Reżyser: David Lowery. A obsada bardzo ciekawa, m.in. Dev Patel (Slumdog), Alicia Vikander, Joel Edgerton.

    Reply
    • 20 kwietnia 2020 at 19:54
      Permalink

      Cieszę się, że tekst się podobał 😉

      Dziękuję za link dotyczący ekranizacji/adaptacji poematu – niedawno DaeL podesłał mi link do trailera filmu, sam też wcześniej o nim słyszałem, ale nie wiedziałem, że prace są już tak daleko posunięte. Z tego co widać w zwiastunie, twórcy stawiają na aspekt związany z cyklem pór roku i przemijaniem – pewnie dojdzie do tego motyw świata pozbawionego równowagi. Zastanawiam się, czy nie ucierpi na tym aspekt pierwowzoru związany z ideałami rycerkimi… ale tak czy inaczej, może być ciekawie. Przyjemnie byłoby zobaczyć udaną ekranową wersję tego średniowiecznego tekstu. W tej z1984 roku (z Seanem Connerym i Peterem Cushingiem) poczynione zostały tak daleko idące zmiany w fabule, że w zasadzie trudno to nazwać przeniesieniem “Pana Gawena i Zielonego Rycerza” na ekran.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków