FilmyRecenzje Filmowe

Jumanji: Następny poziom (2019)

Jumanji: Przygoda w dżungli” z 2017 roku szturmem wdarło się na szczyty box office’u mimo potężnej konkurencji w kinach (na przykład małej, niezależnej produkcji pt. „Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi„). Powodów było kilka. To nie był po prostu tani i nieprzemyślany remake popularnego filmu sprzed ponad 20 lat. Zmiana gry planszowej na grę komputerową (czy tam wideo) zadziałała na formułę odświeżająco, dołożono masę humoru, trochę efektownej akcji i niezłych aktorów, z uwielbianym przez wszystkich The Rockiem na czele. Po dwóch latach na ekrany wchodzi trzecia odsłona Jumanji (w podobnej sytuacji: grudzień, konkurencja w postaci „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie„) i… poza powracającą obsadą nie ma żadnej z zalet swojej poprzedniczki.

Kadr z filmu "Jumanji: Następny poziom"
Dołożenie starszych osób miało odświeżyć formułę. Nie wyszło.

Fabuła jest pretekstowa i uzasadnienie powrotu czwórki przyjaciół do gry jest obrazą dla inteligencji nawet w kinie stricte rozrywkowym. Żeby nie było dokładnie tak samo, mamy urozmaicenie w postaci Eddiego (w tej roli Danny DeVito) – dziadka jednego z bohaterów i Milo (Danny Glover) – przyjaciela/byłego wspólnika tegoż dziadka . Zabieg skutki ma raczej opłakane. Masa żartów, a raczej „żartów”, bazuje na tym, że starzy ludzie mają przytępiony słuch, nie pamiętają, co się do nich mówiło, często są niezdarni i się przewracają. Boki zrywać…

Dorzucono konflikt między Eddim i Milo, którzy – jak się okazuje – mają burzliwą historię. Problem w tym, że motyw ten sztucznie znika co jakiś czas, żeby znów wrócić nie wiadomo po co i dlaczego. Morał z tego mógłby być wcale niezły, ale ostateczne rozwiązanie wątku woła o pomstę do nieba scenarzystów. Napiszę pod recenzją w ramce spojlerowej, ale przyznam szczerze, że nie wierzyłem na gorąco, że to się naprawdę wydarzyło. Że ktoś pomyślał „o, dobry pomysł” i nikt inny po drodze nie oponował. Szok.

Kadr z filmu "Jumanji: Następny poziom"
Stary spór między dziadkami przenosi się do gry, a finał tego wątku… słów brakuje.

Sceny akcji pojawiają się nagle i są sztucznie poupychane w miejsca, gdzie scenariusz już kompletnie nie ma pomysłu na siebie. Jeśli jakaś postać blisko finału ma za dużo żyć (pamiętne paski-tatuaże na rękach), to ad hoc dokłada się tor przeszkód, który ma zredukować liczbę „respawnów” do jednego, żeby stawka ponownie była wysoka.

Aktorzy robią co mogą, ale to co było silną stroną poprzedniej, teraz nie jest już tak idealne. Danny DeVito śmiesznie gada i przewraca się, bo ma chore biodro. Karen Gillan nie dostała nic ciekawego do zagrania. Jej postać jest tu zbędna. Podobnie postać Nicka Jonasa (Seaplane). Bardzo miłym zaskoczeniem jest występ Awkwafiny. Wnosi sporo świeżości jako jedna z dwóch nowych postaci w grze i bywa naprawdę zabawna (np. kiedy jest tylko „naczyniem” dla Eddiego). Fantastycznie spisuje się Kevin Hart, bo jego imitacja Milo czy po prostu Danny’ego Glovera to najzabawniejszy element filmu. Najtrudniej ma jednak Dwayne „The Rock” Johnson, któremu kazano… grać. O ile nieźle wychodzi mu robienie z siebie wielkiego niezdary w ciele olbrzyma, o tyle jego wersja DeVito… Ojojoj. Nie chcę się nad Johnsonem pastwić, ale ogląda się to niezbyt dobrze. Ewidentnie się chłop męczy, a warsztatu/talentu brakuje, oj brakuje. Najlepiej widać to, kiedy wspomniana Awkwafina robi to samo i mamy porównanie.

Kadr z filmu "Jumanji: Następny poziom"
Awkwafina wniosła swoją postacią trochę humoru, ale też nie dostała zbyt wiele czasu na ekranie.

Dla fanów „Gry o tron” ciekawostka: czarny charakter, Jurgen The Brutal, to nasz stary dobry znajomy Rory McCann, czyli Ogar aka Sandor Clegane. Chciałbym więcej napisać o jego udziale, ale jest typowym złoczyńcą do zapomnienia. Jest zresztą scena w filmie, w której macha ręką na bohaterów i… wychodzi. Też miałem ochotę wyjść, ale z sali kinowej.

Poprzednie Jumanji miało jakiś pomysł, wnosiło nowe elementy do gry i pachniało świeżością. „Następny poziom” to po prostu skok na kasę. Sony postanowiło spieniężyć chodliwą markę jeszcze raz, zanim ludzie o niej zapomną. Szkoda czasu, chyba że naprawdę wam się nudzi, ale i w takiej sytuacji jest wiele ciekawszych filmów do obejrzenia.

Kadr z filmu "Jumanji: Następny poziom"
Kiedy Johnson jest typowym Johnsonem – jest zabawnie. Kiedy próbuje być Dannym DeVito – jest żenująco.
Jumanji: Następny poziom (2019)
  • Ocena SithFroga - 3/10
    3/10
Spoiler

Milo i Eddie prowadzili kiedyś restaurację. W końcu Milo zdecydował o emeryturze (chciał spędzać starość z żoną i cieszyć się wspólnym czasem) i (chyba) sprzedali lokal, bo (chyba) Eddie nie mógł prowadzić go sam? W każdym razie poróżnili się na 10 czy 15 lat i teraz Milo szuka pojednania. Niby bez powodu, ale po czasie kumpel grany przez DeVito domyśla się, że coś nie gra. Okazuje się, że Milo ma raka i niewiele czasu.

Motyw ograny, ale to mi nie przeszkadza. W trakcie filmu wciągnięty do gry Milo zostaje… koniem. Pegazem, żeby być dokładnym i… na sam koniec postanawia nie wracać do świata realnego? Rozumiecie, prawda? Facet, który jest umierający, woli być w grze skrzydlatym koniem niż spędzić ostatnie chwile życia mając odnowiony kontakt z przyjacielem. O powrocie do ukochanej żony, o której tyle mówi – nawet nie wspomina. Rzadko bywam w kinie aż tak zażenowany, dawno nie widziałem tak źle poprowadzonego wątku.

[collapse]

Related Articles

Komentarzy: 35

  1. [spoiler] Nie do końca się zgodzę jeśli chodzi o Miło. Pojednal się z przyjacielem, żona która najpewniej wie o jego stanie, jest już z tym pogodzona. On zostając w grze zyskuje inne życie. minusem dla fabuly jest, że nie dowiaduje się o przygodzie bohatera gry granego w „realnym” świecie przez C. Hanksa, który spędził tam 20 lat a potem bez konsekwencji wrócił do swoich lat. Wtedy jego decyzja miałaby więcej sensu. [/spoiler]

    1. [spoiler] „Pojednal się z przyjacielem, żona która najpewniej wie o jego stanie, jest już z tym pogodzona.”

      To chyba tak nie działa w związkach. 'Skoro jesteś śmiertelnie chory i jestem z tym pogodzona to zniknij’ 😉

      „On zostając w grze zyskuje inne życie.”

      Końskie 😛

      „minusem dla fabuly jest, że nie dowiaduje się o przygodzie bohatera gry granego w „realnym” świecie przez C. Hanksa, który spędził tam 20 lat a potem bez konsekwencji wrócił do swoich lat. Wtedy jego decyzja miałaby więcej sensu.”

      TAK! Wtedy mógłby powiedzieć: pohasam tu jakiś czas, a potem wrócę w to samo miejsce w czasie, z którego zniknąłem. Chociaż wtedy trochę się sypie logika filmu, bo jak oni wrócili to on w tym samym momencie powinien nawet jeśli w grze był 20 lat.
      [/spoiler]

      1. [spoiler]
        „To chyba tak nie działa w związkach. ‘Skoro jesteś śmiertelnie chory i jestem z tym pogodzona to zniknij’ 😉”

        Oczywiście, że nie. Przynajmniej w normalnych relacjach, a zakładamy, że takie właśnie mieli. Gdzieś już ktoś napisał w komentarzach o śmierci jego żony. ja tego nie wylapalem, ale jeśli faktycznie było to zmienia to trochę postać rzeczy.

        ” Końskie 😛”

        Pegazie😅

        „TAK! Wtedy mógłby powiedzieć: pohasam tu jakiś czas, a potem wrócę w to samo miejsce w czasie, z którego zniknąłem. Chociaż wtedy trochę się sypie logika filmu, bo jak oni wrócili to on w tym samym momencie powinien nawet jeśli w grze był 20 lat.”

        Do końca nie wiemy jak działa wyjście z gry. W pierwszej części wyszli wszyscy, ale wszyscy tego chcieli. Z tym, że logika się sypie, bo powinien wyjść z nimi w tym samym czasie mógłbym się zgodzić, ale mieliśmy na końcu scenę, gdzie gra” wchodzi” w realny świat i to może być powodem czemu nie wrócił z nimi [/spoiler]

        1. [spoiler]„śmierci jego żony. ja tego nie wylapalem, ale jeśli faktycznie było to zmienia to trochę postać rzeczy.”

          „Pegazie😅”

          Touche!

          „ale mieliśmy na końcu scenę, gdzie gra” wchodzi” w realny świat i to może być powodem czemu nie wrócił z nimi”

          No tak, wygląda na to, że nawet jeśli poprzednio były jakieś zasady to właśnie zostały złamane. Być może właśnie przez to, że Milo został?

          [/spoiler]

    1. Zamiast narzekać, napisz dlaczego lubisz ten film. SithFrog często odpowiada na komentarze, więc będzie okazja na wymianę zdań.

    2. Nazywanie hejtem każdej krytyki, nawet w recenzji podpartej przykładami, to już spora przesada. Może to słowo dla niektórych fajnie brzmi, ale nie mylmy pojęć.

      1. Celna uwaga i to zupełnie pomijając nasze komentarze tutaj. Gorn221napisał ironicznie, ale naprawdę dużo osób myli hejt z konstruktywną krytyką.

        1. W rzeczy samej. Do tego ludzie zapominają też, że można mieć opinie (która też błędnie zrównywana jest do finalnej recenzji). Opinie, która może kształtować się jeszcze przed wyjściem filmu, serialu, książki, gry, … i zmienić całkowicie po wyjściu ww. Błąd wynika prawdopodobnie z wspólnych celów wyrabiania opinii i czytania recenzji czyli inwestycji czasu w dany produkt.
          Jeśli zaś chodzi o hejt i krytykę cechą wspólną może być wyrażenie niepochlebnego zdania, ale w istocie chodzi o eliminację niezadowolenia, bezkrytyczne uwielbienie każdego badziewia i średniaka dla mas. By zgadzał się hajs i popularność czy to w skali Youtube (skąd wziął się ten „hejt”) czy Hollywood.
          Czasy uśmiercania rozumu, gustu i smaku z jakże mocnym plebejskim uzasadnieniem: bo emołszyns, ładne widoczki, wybuchy i nie podoba się to nie oglądaj/zrób lepsze.
          Sith nie przejmuj się za bardzo i kontynuuj serię recenzji w swoim stylu. Myślę, że takie recenzje to jedne z rzadszych i najbardziej pożądanych przypraw, gdy zasiadam do kulturalnego stołu celem zjedzenia w miarę szybko, ale też smacznie i zdrowo.

          1. Jeśli to nie jest wyrafinowany trolling*, a założę na własne potrzebny, że nie… to przeczytałem jedną z najmilszych rzeczy od kiedy piszę. Czuję, że to niewystarczające, żeby wyrazić wszystkie emocje po przeczytaniu tego komentarza, ale: bardzo dziękuję. To dużo dla mnie znaczy.

            * – przepraszam za zakładanie takiej opcji, ale w bardzo cynicznych czasach przyszło nam żyć

    3. Ja w większości przypadków zgadzam się z recenzjami SithFroga (jedyną poważną różnicę zdań mieliśmy w przypadku nowego Mad Maxa, ale to inna historia). To obiektywny krytyk. Ma wychwalać filmy tylko za to, że dadzą się obejrzeć? Takich robi się setki. Moim zdaniem film potrzebuje czegoś więcej, żeby nazwać go dobrym.

      1. ja mam podobnie. Do tego muszę dodać, że Sithfrog nie kieruje się nadmierna poprawnościa polityczna jak wielu innych recenzentów z youtuba. Co do samego filmu to moim zdaniem został trochę za bardzo zjechany. ja się sporo razy śmiałem w czasie seansu, a to w sumie najważniejsze, kiedy ogląda się komedie. Tak samo jak strach w trakcie seansu horroru czego w najnowszej klątwę nie ma co szukać

        1. Gdyby wszyscy zgadzali się ze sobą, to jaki byłby sens dyskusji i krytyki? Najważniejsze przy pisaniu i ocenianiu jest być konsekwentnym. Sith Frog czy DaeL napisali tu już na tyle dużo, że chyba wszyscy stali czytelnicy wiedzą, co lubią, a czego nie. Recenzja z negatywną oceną mówi dokładnie tyle samo co pozytywna – jeśli mam podobny gust do recenzenta, pewnie ocenię podobnie, jeśli do tej pory się nie zgadzałem z jego ocenami, to pewnie i przy kolejnej okazji będzie podobnie. I zawsze (ZAWSZE) opisujemy tu własne odczucia i całkowicie indywidualne i prywatne spojrzenie na film, książkę, czy grę. Nasze teksty są w 100% subiektywne i nikt się tego nie wstydzi (bo i nie ma czego).
          Nie sztuką jest zachwycać się byle czym, ani też potępiać w czambuł co się da. Wszystkie teksty na FSGK.PL powstają w 100% hobbystycznie. Nikt tu nie czerpie zysków z kryptoreklamy ani taniej sensacji (no, chyba że hejtujemy nowe Gwiezdne wojny dla szpanu 😉 ). Internetu w ten sposób nie zawojujemy, ale fajnie jest móc publikować coś, co trafia do całkiem sporej grupy odbiorców. A na dyskusję i odmienne zdania jesteśmy zawsze otwarci. Dopóki szanujemy się wzajemnie, można tu wyrażać dowolne opinie.

          1. Dzięki Crow Ley, ale za KAŻDYM razem jak piszesz Sith Frog zamiast SithFrog gdzieś na świecie umiera mały kotek 😛

            „chyba że hejtujemy nowe Gwiezdne wojny dla szpanu”

            Chciałbym, żeby to był jedyny powód 🙂

      2. Co do filmów: pełna zgoda, co do SithFroga: niekoniecznie. Nie nazwałbym się obiektywnym, bo chyba nie istnieją tacy. To czy coś nam się podoba jest determinowane przez tak wiele czynników (gust, osobiste preferencje, nawet miejsce,w którym się wychowaliśmu, a także przeżycia dobre i złe czy nawet traumy*), że każda opinia jest siłą rzeczy subiektywna.

        Ale dziękuję za dobre słowo, aż się chce dalej pisać 😉

        * – inaczej odbierze film o powstaniu warszawskim taki właśnie SithFrog, bo się czepi czerstwych dialogów i słabego rysu charakterologicznego bohaterów, a inaczej osoba starej daty, która to przeżyła; albo mniej drastycznie: inaczej Historię małżeńską odbieram ja, a inaczej ktoś rozwiedziony, a jeszcze inaczej ktoś, kogo rodzice się rozwiedli.

        1. Pewnie masz rację, choć przez „obiektywny” rozumiem raczej kogoś, kto po prostu nie kieruje się w ocenach względami niemerytorycznymi – poprawnością polityczną, aktualną modą, źle rozumianym pojęciem oryginalności itd. itp.

          1. No tak, ale to są też czynniki obiektywne. Chociaż ja naprawdę nie pojmuję jak można na przykład skrytykować dobry film, bo nie ma w nim kobiet. Albo czarnoskórych. W sensie: różnorodność jest fajna jak ma sens i reżyser tego chce, ale nie za wszelką cenę.

            Stephen King ostatnio powiedział bardzo mądrą rzecz i oczywiście został zjedzony 🙂

            „…w przypadku sztuki nigdy nie brałbym pod uwagę różnorodności. Tylko jakość. Jak dla mnie, robić inaczej, to błąd – mówi King”

            1. Takie nastały czasy. Resident Evil 5 i bialy bohater walczący z czarnoskórymi zombie w Afryce? Rasizm. Afroamerykanin mordujący białych policjantów, oraz Latynosów w San Andreas? Wszystko wporzadku.

              Taka mała dygresja w temacie S Kinga. Kilka dni temu czytałem książkę „Instytut” jego autorstwa i zwróciłem uwagę na taki fragment „(…) podczas drugiej wojny światowej Niemcy prowadzili obozy koncentracyjne, w których udało im się zabić siedem milionów Żydów. A także Cyganów i gejów”

              1. „Niemcy prowadzili obozy koncentracyjne, w których udało im się zabić siedem milionów Żydów. A także Cyganów i gejów””

                Pfff, ciekawy dobór słów.

    4. Jeeez, ja tu sobie rzucam żarcikiem a w odpowiedziach pogadanka o zasadności krytyki, poprawnym nazewnictwie i sensie życia xddd

    1. To jeszcze ktoś się przejmuje Oscarami? Myślałem, że po tym co ostatnimi czasy odwala Akademia Filmowa, na nagrody patrzy się z dystansem 😛

        1. Dokładnie, znaczenie marginalne i głównie marketingowe, ale można sobie popisać dlaczego się z nimi nie zgadzamy.

  2. Mi też się film podobał, ale nie będę się kłócił, każdy ma swoje zdanie. Natomiast jestem prawie pewien, że w filmie jest powiedziane, że żona Milo już nie żyje.

    1. No właśnie nie jestem pewien, ale nie będę za wszelką cenę obstawiał, że to pada czy nie pada. Wydaje mi się, że nie i dlatego mnie jego decyzja tak uderzyła, ale być może przeoczyłem.

  3. ’Skok na kasę’. Aktualny boxoffice: 671 mln dolców. Także ten tego… Skok udany 😀

    1. No, niestety 🙁 W sensie: kiepskie kino zarabia miliony baksów, ale też fajnie, że Sony zarobi, bo będzie kasa na takie projekty jak Into the spiderverse 😉

      1. Oby tylko inne projekty związane ze Spiderverse były tak dobre jak ten pierwszy film. Zrobienie filmu na tym samym poziomie może być bardzo trudne

        1. Prawda, ważne, żeby Lloyd i Miller trzymali rękę na pulsie. Jak odejdą to będzie jak z sequelem „Pacific Rim” bez Del Toro na pokładzie 🙁

          1. Zgadzam się. Co prawda drobna kontrola od czasu do czasu też im wyjdzie na plus. Póki co wszystko wskazuje, że dostali dość spory budżet na swoje projekty i trzeba czekać co z tego wyjdzie

            1. Kontrola musi być, bo SW to najlepsze „case study”. Jak masz zero kontroli, a reżyser jest bogiem to wychodzą prequele. Jak odwrotnie to się zwalnia uznanych i utalentowanych reżyserów, bierze Rona Howarda i wychodzi Solo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button