Gdzież teraz jeździec i koń? Gdzież róg, co graniem wiódł w pole?
Gdzież jest kolczuga i hełm, i włosy rozwiane na czole?
O, gdzie jest harfa i dłoń, gdzie ogień złotoczerwony,
Gdzie jest czas wiosny i żniw, gdzie zboża dojrzałe plony?
Wszystko minęło jak deszcz, jak w polu wiatr porywisty,
Na zachód odeszły dni, za góry mroczne i mgliste…
Któż będzie zbierał dym, martwego lasu, co zgorzał,
Któż ujrzy mijanie lat, co powracają od Morza?
—J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni (Dwie Wieże), księga III, rozdział VI: Król ze Złotego Dworu, wiersz przełożył Włodzimierz Lewik—
Takie właśnie tłumaczenie starego rohańskiego lamentu podał Aragorn, kiedy Legolas przyznał, że nie rozumie słów pieśni, którą ten zanucił, gdy jadąc wśród porośniętych kwiatami simbelmynë kurhanów dawnych królów Rohanu zbliżali się do Edoras, gdzie wznosiła się siedziba Theodena. W ten sposób J.R.R. Tolkien wprowadza czytelnika w atmosferę krainy Władców Koni, czyli Rohirrimów, którzy zostaną w innym miejscu opisani jako lud dumny i uparty, lecz o szczerych sercach, zuchwały, lecz nie okrutny, mądry, chociaż nieuczony, który nie pisze ksiąg, lecz śpiewa wiele pieśni.
* Gorąco polecam niesamowite wykonane „Gdzież teraz jeździec i koń” zespołu Clamavi De Profundis: The Lament for the Rohirrim (kanał Clamavi De Profundis na YouTube)
Legolas zauważa, że pieśń odśpiewana przez Aragorna była podobna do samej krainy, w której powstała, czasem bujnej i rozkołysanej, a kiedy indziej surowej i poważniej jak góry. Elf nie potrafił domyślić się znaczenia usłyszanych wersów, jednak stwierdził, że była ona „nabrzmiała od smutku śmiertelnych ludzi”. I rzeczywiście, opowiada ona o zaginionej, utraconej na zawsze przeszłości, która „ginie we mgle przeszłości”. Nawet imię poety, który napisał ten lament zostało zapomniane. Kimkolwiek jednak był, chciał w ten sposób wyrazić poczucie żalu po Eorlu Młodym, założycielu Rohanu, który przybył z północy na wspaniałym rumaku o imieniu Felaróf. Ale to było wieki temu, heroiczna epoka dobiegła końca, i wydaje się, że królewski ród i całe państwo wkrótce również przepadną. „Gdzież teraz jeździec i koń?”.
Jednocześnie, możemy podejrzewać, że poemat wyraża nie tylko tęsknotę fikcyjnego twórcy za odchodzącą w cień przeszłością. Najprawdopodobniej słyszymy tu również głos samego Tolkiena, który ubolewa nad tym, że również w jego kraju niemal zupełnie zapomniano dawną literaturę, kulturę i mowę. „Wszystko minęło jak deszcz, jak w polu wiatr porywisty”… Te słowa zdają się również odnosić do tego okresu w historii Anglii, który pisarz tak szczególnie ukochał. Do epoki anglosaskiej.
***
*Mitologia Śródziemia
Tolkien zwrócił uwagę na ubóstwo swojego kraju pod względem takich opowieści, które rzeczywiście byłyby związane z jego mową i klimatem. Miał dostęp do mitów i legend greckich, romańskich, celtyckich, germańskich (w znaczeniu: Germanów kontynentalnych), fińskich, skandynawskich… jednak nie były one angielskie. Opowieści arturiańskie, choć porywające i obszerne, nie mogły wypełnić tej pustki. Dotyczyły Brytanii, ale nie germańskich Anglików, lecz celtyckich Brytów. Wprawdzie w średniowiecznej Anglii cieszyły się wielką popularnością, jednak ich korzenie leżały wśród przekazów Walijczyków i Bretończyków (czyli Celtów, którzy po przybyciu na wyspy Anglów, Sasów i Jutów wyemigrowali na kontynent, gdzie osiedli w krainie nazywanej dziś Bretanią).
Badając przeróżne staroangielskie teksty, Tolkien natrafiał wciąż na niezrozumiałe dzisiaj wyrażenia, porównania, nawiązania, aluzje i tym podobne. Na przykład, autor „Beowulfa” nazywa pewien miecz „enta œrgerweorc”, dziełem entów. Ale czym lub kim są „entowie”? Chodzi tu zapewne o olbrzymów, ale jakiego rodzaju? Gdzie indziej, w poemacie „Christ I”, Tolkiena szczególnie poruszyły słowa: „Eálá Earendel engla beorhtast / Ofer middangeard monnum sended” – „Chwała ci Earendelu, najjaśniejszy z aniołów / ponad śródziemie dla ludzi wysłany”. Kim jednak był Earendel? Czy to przydomek Jana Chrzciciela? Samego Chrystusa? Poetycki opis Gwiazdy Wieczornej? Przyszły autor „Władcy Pierścieni” czuł, że tuż za zakrętem, przesłonięty jedynie cienką zasłonką, kryje się wspaniały świat opowieści, które czytelnicy „Beowulfa” i innych zachowanych do naszych czasów utworów staroangielskich doskonale znali. Z tych zaginionych legend czerpali anglosascy poeci, i to do nich nawiązują te liczne fragmenty, które współczesnemu czytelnikowi nic nie mówią.
Tolkien zamierzał „zrekonstruować” utraconą mitologię. I rzeczywiście, przynajmniej w początkowym etapie prac nad Śródziemiem, szukał sposobów na połączenie zamierzchłej przeszłości, w której toczyły się wojny elfów z Mrocznym Władcą, z tymi czasami, którym tak wiele uwagi poświęcił jako filolog, profesor języka anglosaskiego w Oksfordzie. Hengest i Horsa, pieśniarz Heorrenda i minstrel Deor, miasto Warwick, najazdy wikingów – te wszystkie postaci, miejsca i wydarzenia miały znaleźć swoje miejsce w legendarium Śródziemia. Łącznikiem z Pierwszą, Drugą i Trzecią Erą miał być Eriol, żyjący w V wieku człowiek, który dopłynął na Tol Eressëę (wyspę elfów), gdzie poznał prawdziwe dzieje świata. W innej wersji taką rolę odgrywał Ælfwine, Anglosaski żeglarz żyjący jakoby na przełomie IX i X wieku.
***
„Anglia” w Śródziemiu
Czy Tolkien spełnił swój zamiar? Tom Shippey, autor książek „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia” oraz „Droga do Śródziemia” stwierdza, że chyba raczej nie. Zamiast stworzyć mitologię dla Anglii, pisarz stworzył coś w rodzaju uniwersalnej mitologii, do której przeniósł Anglię, a w zasadzie jej najbardziej ukochane cechy. Co więcej, Tolkien uczynił to dwukrotnie. Jedna z tych „Anglii” w Śródziemiu jest zdecydowanie bardziej anglosaska, podczas gdy druga – choć pod wieloma względami również nawiązuje do okresu staroangielskiego – jest zamieszkana przez bohaterów wyraźnie stanowiących odpowiednich współczesnych autorowi rodaków.
Właśnie na ten temat porozmawiamy w dzisiejszym odcinku – spojrzymy na dwie krainy Śródziemia, Rohan i Shire, rozglądając się szczególnie za tym, co zainspirowała w nich historia i kultura staroangielska. Jednak to nie wszystko. W „Przedmowie” do „Tolkienowskiej Pieśni Lodu i Ognia” napisałem, że niezwykle interesujące są te źródła, z których czerpali i J.R.R. Tolkien, i George R.R. Martin. Anglosaska Heptarchia jest jednym z nich, więc gdy już opuścimy Śródziemie, na chwilę wpadniemy również do Westeros. Mam nadzieję, że również jesteście ciekawi, w jaki sposób każdy z tych dwóch wybitnych pisarzy wykorzystał ten sam materiał wyjściowy.
Nim rozpoczniemy tę podróż, muszę jeszcze poczynić jedno zastrzeżenie – w tym przypadku będzie interesowała nas nie tyle rzeczywista historia, co raczej to, jakie wyobrażenie o wszystkich tych wydarzeniach długo utrzymywało się – a w zasadzie nadal się utrzymuje – w kulturze, którą dziś nazywamy anglosaską, choć lepszym określeniem jest chyba słowo „anglojęzyczny”. Co mam przez to na myśli? Otóż, jak dobrze wiedzą czytelnicy „Pieśni Lodu i Ognia”, twórcy pieśni i kronikarze nie zawsze trzymają się wiernie tego, co naprawdę miało miejsce, a na dodatek często ich wiadomości są albo niekompletne, albo tak pogmatwane, że trudno ułożyć to wszystko w spójną całość. Ponadto, ludzie zazwyczaj preferują proste wyjaśnienia, zwłaszcza gdy w ten sposób otrzymuje się opowieść, którą można nazwać sensacyjną, epicką albo romantyczną. Przypomnijcie sobie choćby krążące po Westeros historie o tym, że król Aegon Zdobywca nie postawił stopy w Westeros przed dniem rozpoczęcia Podboju. W rzeczywistości, przyszły monarcha odwiedził w młodości liczne miejsca w Siedmiu Królestwach, jak choćby Stare Miasto.
***
Hengest i Horsa
Podobnie jest z dziejami anglosaskiej Anglii. Znacznie prościej i przyjemniej jest powiedzieć, że Anglowie, Sasi i Jutowie najechali Wielką Brytanię w roku 449, pokonując celtyckich Brytów i zakładając swoje własne królestwa. Jednak jak wskazują badania, na wyspie już wcześniej osiedlali się Germanowie, w tym również Sasi – choćby z tego prostego względu, że wielu służyło tam w rzymskiej armii (jako foederati), po czym otrzymali na własność ziemię, gdzie zamieszkali razem z rodziną. Również sama data najazdu jest wątpliwa. Niezwykle ciekawie o tych kwestiach opowiada profesor Wojciech Lipoński w swoim wybitnym dziele „Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich”.
Tutaj jednak musimy zadowolić się legendami, a w najlepszym wypadku uproszczonym spojrzeniem na historię. Pozwolę sobie zatem przedstawić pokrótce taką wersję początków Anglii, jaka rysuje się przed nami na ich podstawie. Wielka Brytania była – przynajmniej w znacznej części – rzymską prowincją od roku 43 naszej ery aż do roku 410. Po utracie tych ziem przez Rzym, wyspą władali celtyccy władcy, tacy jak król Brytów Vortigern. Jego ziemie były ustawicznie nękane przez Piktów i Szkotów (a być może również targała nimi wojna domowa, gdyż w niektórych źródłach Vortigern jest określany jako tyran i uzurpator) więc monarcha postanowił sprowadzić sobie na pomoc ludzi, których dziś nazwalibyśmy najemnikami – saskich wojowników dowodzonych przez braci Hengesta i Horsę.
Przybysze rzeczywiście pomogli królowi uporać się z przeciwnikami, ale pojawił się ten – zresztą dość łatwy do przewidzenia – problem, że znalazłszy się już na wyspie, Sasi nie mieli ochoty wracać do domu. Na początku było ich ponoć tylu, ilu mogły pomieścić trzy okręty. Potem nadpłynęło kolejnych szesnaście, później czterdzieści… Vortigern podarował wciąż rosnącym w siłę przybyszom wyspę Thanet u wybrzeży Kentu. Wówczas zaczęły przybywać rodziny saskich wojowników, w tym córka Hengesta Rowena. Jak chce legenda, król Vortigern zakochał się w niej do szaleństwa i w przypływie wyjątkowej bezmyślności oddał jej ojcu całe królestwo Kentu. Według innej opowieści podstępny Hengest ogłosił, że pragnie pokoju pomiędzy swoim ludem a Brytami. Została zwołana wielka narada, na której zgromadzili się przywódcy obu grup. Przywódca Sasów polecił swoim ludziom przynieść ukryć w butach sztylety. Na umówiony sygnał rozpoczęła się masakra, nazywana potem Zdradą Długich Noży. Oszczędzono jedynie króla Vortigerna, którego pojmano w nadziei uzyskania znacznego okupu.
Po wielu latach dalszych zmagań, wśród których były ponoć również zwycięstwa Brytów – jak to pod Badon Hill, gdzie Ambrozjusz Aurelianus i król Artur mieli pobić Anglosasów – ostatecznie triumfowali Germanie. Epoka staroangielska rozpoczęła się na dobre. Anglowie, Sasi i Jutowie utworzyli na zajętych terenach liczne drobne państewka, które stopniowo jednoczyły się albo były wchłaniane przez potężniejszych sąsiadów. Ostatecznie wyłoniło się siedem znaczących królestw, które nazywa się heptarchią (od greckiego „hepta” – siedem oraz „arche” – władza). Zalicza się do niej: Kent, Mercję, Wessex, Sussex, Essex, Anglię Wschodnią i Nortumbrię.
Anglosaskie państwa toczyły liczne wojny, a monarcha tego, które w danym okresie wysunęło się na czoło był zwany bretwaldą. Czasem hegemonię osiągała Mercja, kiedy indziej Nortumbria… ale ostatecznie triumfował Wessex, który najskuteczniej opierał się najazdom wikingów. W końcu uformowało się królestwo Anglii, którego tron w 1066 roku zdobył po bitwie pod Hastings Wilhelm, książę Normandii. Epoka staroangielska dobiegała końca, i na kilka wieków to język francuski (oraz mówiący nim wielmoże i duchowni) mieli odgrywać dominującą rolę w państwie.
Spójrzmy zatem jakie elementy fascynującego staroangielskiego okresu stały się podstawą dla worldbuildingu J.R.R. Tolkiena. Moim głównym źródłem będą tutaj dwie książki Toma Shippeya – „Droga do Śródziemia” i „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia” – w których autor poświęca wiele uwagi inspiracjom Tolkiena.
***
Éothéodzi i Wędrówki Ludów w Śródziemiu
Zaczniemy od Rohanu… a właściwie nie od samej krainy Władców Koni, lecz raczej od przeszłości ludu, którego domem się stała. Korzeni Rohirrimów należy bowiem szukać gdzie indziej. Ich przodkami byli Ludzie Północy, spokrewnieni z Dunedainami z Numenoru (a później Arnoru i Gondoru). Od tej samej grupy wywodzą się między innymi Beorningowie (lud którego wodzem został znany z „Hobbita” Beorn), ludzie z Dale oraz mieszkańcy Miasta na Jeziorze. W zamierzchłej przeszłości Ludzie Północy zamieszkiwali w Wielkim Zielonym Lesie (później znanym jako Mroczna Puszcza) oraz w Rhovanionie, czyli rozległej krainie której granice stanowiły: Góry Mgliste na zachodzie, śródlądowe Morze Rhûn na wschodzie, Góry Szare i Żelazne Wzgórza na północy, zaś na południu równina Dagorlad i wyżyna Emyn Muil. Ściśle mówiąc, należy powiedzieć, że Mroczna Puszcza również jest częścią Rhovanionu (inaczej „Dziczy”), jednak ze względu na szczególne warunki wspomniałem o niej osobno, gdyż w ten sposób łatwiej zrozumieć skąd pochodzą ludzie tacy jak Beorn i ci mieszkańcy osad na skraju lasu, których mają zamiar napaść wargowie i gobliny w „Hobbicie”.
W XIII wieku Trzeciej Ery najpotężniejszym władcą Ludzi Północy był książę Vidugavia, który nazywał siebie „Królem Rhovanionu”. Jego państwo było wiernym sojusznikiem Gondoru, którego ówczesny monarcha wysłał swojego syna Valacara na dwór Vidugavi. Ambasador i następca tronu zakochał się z wzajemnością w córce gospodarza, księżniczce Vidumavi, i para się pobrała. Ich synem był Eldacar, noszący w języku matki imię Vintiharya. Po śmierci ojca to właśnie on miał zasiąść na tronie jako 21 król Gondoru, jednak nie spodobało się to części szlachty, która nie chciała zaakceptować człowieka w którego żyłach nie płynęła czysta krew Numenoru jako swojego króla. Na czele tej frakcji stanął Castamir, Kapitan Okrętów, czyli wielki admirał Gondoru. Jako potomek jednego z wcześniejszych władców ten dowódca wojskowy ogłosił się królem i wybuchła brutalna krwawa wojna, w czasie której armia uzurpatora splądrowała stolicę – Osgiliath – i popełniła wiele okrucieństw, między innymi zabijając pojmanego syna Eldacara. Król musiał ratować się ucieczką, jednak po kilku latach wrócił wzmocniony przez posiłki rodaków matki. W Gondorze lojaliści monarchy wzniecili powstanie, i ostatecznie niepopularny uzurpator został zabity.
W XVII wieku Ludzie Północy zostali dotknięci Wielką Zarazą, która zabiła połowę ich populacji. Jak później podejrzewano, epidemię wywołał Sauron, i był to jeden z wielu etapów jego długofalowego planu osłabienia Dunedainów, elfów i ich sprzymierzeńców. Nawet po upływie ponad dwóch wieków królestwo Rhovanionu nie podniosło się zupełnie po tej katastrofie, więc stanowiło łatwy łup dla nowego plemienia Easterlingów, które wkroczyło, a raczej wjechało, na scenę tej części Śródziemia. Woźnicy, gdyż tak nazywano tę konfederację groźnych wojowników pędzących do boju na rydwanach, podbili Rhovanion i zamienili jego mieszkańców w niewolników.
Król Gondoru Narmacil II poprowadził armię przeciwko Woźnikom, jednak jego zastęp został przez nich unicestwiony w wielkiej bitwie. Wśród sojuszników monarchy, którzy stanęli u jego boku w tej zakończonej klęską kampanii był potomek Vidugavi, Marhari, który również poległ. W tej sytuacji syn Marhariego, Marhwini, poprowadził niedobitki swego ludu na zachód, gdzie osiedli w dolinie Wielkiej Rzeki Anduiny. Od tego czasu to plemię Ludzi Północy nazywano Éothéodami, co w języku staroangielskim oznacza „lud koni”. To właśnie od nich pochodzą Rohirrimowie.
W jaki sposób Éothéodowie z północy znaleźli się w Rohanie? By odpowiedzieć na to pytanie musimy wspomnieć o kolejnym plemieniu, które nadciągnęło ze wschodu (przypuszczalnie z podburzenia Saurona, który choć nie ujawnił jeszcze swego powrotu, stopniowo osłabiał swoich przeciwników), Balków. W roku 2510 Trzeciej Ery Balkowie, który nadciągnęli niespodziewanie wielkim zastępem, zdołali zająć niemal cały Rhovanion i poważnie zagrozili Gondorowi. Najeźdźcy opanowali wyludnioną krainę zwaną Calenardhonem, czyli Zieloną Prowincją. Namiestnik Cirion zebrał wszystkie dostępne siły i wyruszył im na przeciw, jednak jego położenie było beznadziejne, a przewaga nieprzyjaciela ogromna. W desperacji, Cirion wyprawił posłów do Éothéodów, którzy żyli w przyjaźni z Gondorem. Władcą ludu jeźdźców był wówczas Eorl Młody, który zdecydował się odpowiedzieć na rozpaczliwą prośbę. Zgromadziwszy siedem tysięcy konnych i kilka setek konnych łuczników, Eorl pogalopował na odsiecz, pozostawiając jedynie symboliczne siły do obrony własnego ludu – wiedział, że jeśli Gondor upadnie, taki sam los wkrótce czeka Éothéodów.
Tymczasem Północna Armia Gondoru, na której czele stał namiestnik, została zupełnie odcięta od Południowej i mając przed sobą wrogów, zaś za plecami rzekę, była bliska unicestwienia. Wtedy jednak zjawił się Eorl i szarża jego jazdy rozbiła zaskoczonych nieprzyjaciół. Gondor został ocalony, a wdzięczny Cirion oddał cały Calenardhon Éothéodom, jednocześnie zawierając z Eorlem przysięgę wiecznego przymierza pomiędzy nowo powstałym królestwem a jego państwem. Ten sojusz wciąż obowiązywał 509 lat później, w przededniu Wojny o Pierścień, zaś Eorl jest uznawany za pierwszego króla Rohanu (co oznacza „krainę koni” w sindarinie, jednym z elfickich jezyków), który sami mieszkańcy nazywali Riddermarchią, czyli Marchią Jeźdźców. O wszystkich tych wydarzeniach opowiada tekst „Cirion i Eorl. Przyjaźń Rohanu z Gondorem” w „Niedokończonych opowieściach”.
***
Marchia Jeźdźców
To właśnie Rohan jest Anglią okresu staroangielskiego „przeniesioną” do Śródziemia. Wymieńmy zatem paralele pomiędzy tymi miejscami. Zacznijmy od samej nazwy „Riddermarchia” lub „The Mark”. Tom Shippey zwraca uwagę na to, że używając tego określenia Tolkien pokazuje nam dokładnie które wchodzące w skład heptarchii królestwo jest wzorem krainy Władców Koni. Chodzi tu o Mercję – a możemy się tego domyślić na tej podstawie: „Mercja” (ang. „Mercia) nie jest rzeczywistą nazwą tego państwa, a jedynie zlatynizowaną formą słowa, jakim określali je sąsiedzi z Wessexu (to w dialekcie zachodniosaskim z Wessexu zachowało się najwięcej tekstów). Według Shippeya zachodniosaską nazwą „Mercji” było „Myrce”, która to nazwa gdyby przetrwała w języku staroangielskim, a nie w łacinie, brzmiałaby „*Mearc”. Jednak nadal jest to nazwa Mercji w mowie Wessexu, a nie jej rodzimych mieszkańców. By poznać tą drugą wystarczy pozbyć się zachodiosaskiego dyftongu i przejść na dialekt mercjański. Otrzymujemy „*Marc”, którego współczesną wymową byłoby „Mark”.
Rohan – Riddermark – jest zatem niczym innym jak obrazem Mercji, w której skład wchodziły ukochane przez Tolkiena tereny Midlands, między innymi Warwickshire, Oxfordshire i Worcestershire. Potwierdzają to również imiona, jakie noszą Rohirrimowie. Wielu zwróciło uwagę na to, że są staroangielskie, jednak niewielu zdało sobie sprawę, że są podane w dialekcie mercjańskim, a nie dominującym w zachowanej literaturze zachodniosaskim. Shippey zwraca również uwagę, że imiona które noszą władcy Rohanu nie są przypadkowe – to staroangielskie określenia księcia, króla lub lorda.
Znany z kart „Władcy Pierścieni” Théoden był siedemnastym królem z rodu Eorla, zaliczanym do drugiej dynastii (w Rohanie nowa dynastia zaczynała się wówczas, gdy następcą monarchy został ktoś inny niż jego męski potomek – w obu przypadkach był to syn siostry zmarłego władcy). Jego poprzednicy to (od najbliższych po najwcześniejszych): Thengel, Fengel, Folcwine, Folca, Walda, Brytta Léofa i Fréaláf Hildeson – pierwszy monarcha z drugiej dynastii, syn Hildy, która była siostrą ostatniego władcy pierwszej, oraz jego poprzednicy: Helm Żelaznoręki (w oryginale Hammerhand, Młotoręki – na którego część nazwano Helmowy Jar), Gram, Déor, Goldwine, Fréawine, Fréa, Aldor Stary, Brego, wreszcie Eorl Młody – syn Léoda, władcy Éothéodów. Wszystkie te imiona to, jak wspomniałem, wyrażenia określające w języku staroangielskim monarchę. Tom Shippey wspomina jednak o jednym wyjątku – Eorlu, pierwszym królu. Jego imię jest spokrewnione ze słowem „earl”, szlachcic. Eorl reprezentuje bowiem epokę, kiedy nie było jeszcze królów.
Sama chorągiew Rohanu – z białym rumakiem na zielonym polu – nawiązuje do Mercji. Wprawdzie biały koń na czerwieni widnieje w godle Kentu, jednak to właśnie na terenach należących do tego pierwszego królestwa odnajdujemy słynny geoglif (wizerunek powstający poprzez usunięcie warstwy gleby i roślinności z wapiennego podłoża) stworzony przez Celtów, Białego Konia z Uffington. Miejscowść Uffington leży w Oxfordshire, a więc w pobliżu miasta z którym Tolkien był związany przez większą część życia.
Cała kultura Rohirrimów jest przesiąknięta anglosaskimi zwyczajami – warto tu wspomnieć choćby o tym, że niektóre wersy poematu „Gdzież teraz jeździec i koń?” nawiązują do staroangielskiego utworu „The Wanderer” (Wędrowiec), choć Tolkien inspirował się tu również przedstawieniem dworu króla Hrothgara, Heorotu, w „Beowulfie”. Siedziba Theodena, Meduseld, jest w oczywisty sposób odbiciem wspomnianej halli – sama jej nazwa to staroangielski odpowiednik skandyanwskiej mead hall. Gdybym miał określić czym jest Rohan, powiedziałbym, że jest to połączenie Mercji z Heorotem, z dodatkiem pewnych autorskich pomysłów Tolkiena (o jednym z nich opowiem już za chwilę).
Tolkienowscy „Ludzie Północy” to zapewne odpowiednik Germanów (imiona z Rhovanionu takie jak: Marhari, Vidumavi, Vidugavia, Vinitharya czy Marhwini zdają się być gockie, np. Vidugavia = Widugawja = Pan Lasu; Vidumavi = Widumavi = Leśna Panna; Marhari = Konny Wojownik; Marhwini = Przyjaciel Koni). Warto tu jednak wspomnieć o niezwykle interesującej koncepcji polskiego tolkienisty Galadhorna, który w jednym ze swoich teksów sugeruje, że wymieniona imiona są tak naprawdę jedynie podobne do gockich, a tak naprawdę stanowią dokonaną przez Tolkiena rekonstrukcję hipotetycznego języka ingweońskiego, mowy Germanów Morza Północnego, od których pochodzą staroangielski i starofryzyjski. Wysoce przekonującym jest argument związany z trudnością wyjaśnienia dlaczego znawca języków germańskich taki jak Tolkien miałby doprowadzić do sytuacji w której z rhovaniońskiego „gockiego” (języka wschodniogermańskiego) miałby się rozwinąć „staroangielski” z Rohanu.
Tak czy inaczej, nie ma wątpliwości, że opis migracji Ludzi Północny w obrębie Rhovanionu ma nawiązywać do Wędrówki Ludów, zaś osiedlenie się Éothéodów w Rohanie to przybycie Anglów, Sasów i Jutów do Wielkiej Brytanii. Zauważmy również, że Wielka Brytania – przyajmniej w większej części – była w V wieku opuszczoną rzymską prowincją, podczas gdy Rohanem stał się Calenardhon, czyli wyludniona prowincja Gondoru (który pełni tutaj funkcję Rzymu, jako tego bardziej zaawansowanego cywilizacyjnie państwa, które wywiera silny wpływ na wszystkich sąsiadów – w takim razie sprzymierzeni z Dunedainami Ludzie Północy = barbarzyńscy foederati walczący w rzymskich armiach).
Anglosasi wyparli Brytów, i jak się okazuje, Rohirrimowie uczynili coś podobnego – z Władcy Pierścieni” dowiadujemy się, że Saruman podburzył mieszkańców Dunlandu, sąsiadów Władców Koni, podsycając stare żale, iż przybysze przywłaszczyli sobie należące do nich ziemie, gdyż Dunlendingowie osiedlili się niegdyś w części Calenardhonu.
Docieramy już do końca tematu związanego z Rohanem, jednak zanim przejdziemy do Shire’u, wspomnę jeszcze o najważniejszej różnicy pomiędzy Rohirrimami i Anglosasami – paradoksalnie, dotyczy ona czegoś kluczowego, najbardziej charakterystycznego dla tych pierwszych. Otóż, jak zauważa doktor Shippey, podczas gdy Władcy Koni są doskonałymi jeźdźcami, Anglosasi byli raczej kiepscy w konnej walce – w poemacie „Bitwa pod Maldon” czytamy, że gdy armia angielskiego wodza Byrhtnotha dotarła na miejsce, gdzie miała stanąć przeciwko zastępowi wikingów, wojownicy zsiedli ze swoich wierzchowców. Wygląda na to, że niemal każda próba wykorzystania kawalerii kończyła się dla Anglosasów opłakanie.
Autor „Pisarza stulecia” sugeruje, że być może Tolkien kreśli tu alternatywny scenariusz historii – taki, w którym Anglosasi zostają na kontynencie europejskim i nie docierają na wyspy, i zamieszkując na równinach stają się doskonałymi jeźdźcami. Shippey zaznacza, że w angielskim nie ma w zasadzie rodzimego słowa na określenie stepu – jedynie zapożyczenia takie jak „sawanna”, „preria” czy właśnie „step”. Jednak Tolkien konstruuje takie określenie – „emnet”, w staroangielskim „*emn-mœp” (even meadow, równa łąka = równina). Właśnie ten wyraz pojawia się w nazwach dwóch regionów Rohanu – Eastemnetu i Westemnetu. Jego Rohirrimowie mogą zatem być Anglosasami, którzy dotarli w końcu właśnie na „emnet” i rozwinęli kulturę opartą na jeździectwie.
Tom Shippey zastanawia się również, czy to możliwe, że Rohan to taka Anglia z fantazji Tolkiena, w której dzięki rozwiniętej kawalerii Harold Godwinson wygrywa w 1066 roku bitwę po Hastings, przez co podbój normański nie dochodzi do skutku. Tą myślą kończymy omawianie Rohanu.
***
Holbytla: staroangielscy hobbici
Drugą „Anglią” w Śródziemiu jest Shire. Sama jego nazwa, tłumaczona na polski jako „hrabstwo”, pochodzi od staroangielskiego słowa „sćir”, które oznacza wydzielony administracyjnie obszar. Jednak podobieństwa pomiędzy krajem hobbitów a ojczyzną Tolkiena bynajmniej na tym się nie kończą.
Choć hobbici wrośli w ziemię Shire’u tak głęboko, że sami niemal zupełnie zapomnieli, że pierwotnie mieszkali gdzie indziej, również i oni mieli swój odpowiednik wędrówki ludów – Dni Wędrówki. Najwcześniejsza historia hobbitów ginie w mroku dziejów, i nie wiemy dokładnie jakie więzy pokrewieństwa łączą ich z innymi ludami północnej części Śródziemia. Wiemy jednak, że są ludźmi. W tym okresie, który stanowi najwcześniejszą znaną nam część ich historii, zamieszkiwali w dolinie Wielkiej Rzeki Anduiny, wchodząc od czasu do czasu w kontakt z Ludźmi Północy, i najwyraźniej zetknęli się z przodkami Rohirrimów, gdyż Władcy Koni zachowali jakieś mgliste wspomnienie o holbytla (staroangielski „przodek” wyrazu hobbit, który oznacza „budowniczy nory”, w liczbie mnogiej holbytlan).
Obawiając się przybywających wciąż nowych grup Easterlingów, hobbici zdecydowali się opuścić swoje nadrzeczne siedziby – choć część jednego z ich plemion, Stoorów, pozostała w pobliżu pierwotnych osad. To właśnie od nich pochodził klan Sméagola-Golluma. Pozostali hobbici przedostali się na drugą stronę Gór Mglistych i osiedli w Eriadorze, pomiędzy łańcuchem górskim a rzeką Brandywiną. Dzielili się wówczas na trzy szczepy: Fallohidów, Harfootów i Stoorów. Za datę założenia Shire’u przyjmuje się rok 1601 Trzeciej Ery, kiedy to dwaj fallohidzcy bracia, Marcho i Blanco, poprowadzili grupą hobbitów z Bree na drugą stronę rzeki, gdzie za zgodą króla Arthedainu (jednego z trzech królestw na które rozpadł się Arnor, północny odpowiednik Gondoru założony przez Dunedainów) osiedlili się na stałe.
Gdy spojrzymy na znaczenie imion Marcho i Blano w języku staroangielskim, okaże się, że hobbiccy bracia to nikt inny jak odpowiednicy Hengesta i Horsy, przywódców Anglosasów. Wszystkie cztery wyrazy – Marcho, Blano, Hengest, Horsa – oznaczają po prostu konia. Również podział hobbitów na trzy szczepy odpowiada trzem germańskim plemionom, które zapoczątkowały heptarchię – Anglom, Sasom i Jutom.
Także kalendarz Shire’u odpowiada kalendarzowi Anglosasów, który opisał święty Beda Czcigodny – jednak omówię tę kwestię dokładniej w osobnym odcinku poświęconym rachubie czasu w Śródziemiu. Ponadto, przyglądając się ustrojowi Shire’u, widzimy liczne zapożyczenia ze staroangielskiego: mamy „thana” (od „þegn”, czyli możnowładcy, poplecznika monarchy) oraz „szeryfów” (ang. sheriff to skrócona forma „shire-reeve”, od staroang. scīrgerefa, czyli określenia urzędnika królewskiego w danym shire). Również stolica Shire’u i siedziba burmistrza – Michel Delving – nosi staroangielską nazwę. Także starożytna tradycja gry w zagadki, którą spotykamy zarówno w Shire, jak i u Golluma – potomka dawnych Stoorów – jest nawiązaniem do podobnych wierszowanych staroangielskich łamigłówek. Niektóre z tych, które słyszymy w „Hobbicie” są w istocie oparte na istniejących naprawdę, choćby tych z utworu Salomon i Saturn.
Tolkien zadbał również o to, by tak jak w Anglii przetrwały pewne nazwy miejscowe z języków celtyckich, tak w okolicach Shire można było odnaleźć ślady dawnych mieszkańców – samo „Bree” (miasteczko które słynie z gospody „Pod Rozbrykanym Kucykiem”) pochodzi od brytońskiego „brill” (wzgórze). Również sąsiednie osady – Archet, Combe i Chetwood – pochodzą z języków celtyckich, przy czym „Chetwood” jest jedną z tych nazw, które stanowią w zasadzie pleonazm – gdyż późniejsi przybysze nie zrozumieli znaczenia pierwotnego określenia „chet” = „las”, i najwyraźniej uznając posplite określenie za nazwę własną, pochodzącą na przykład od imienia jakiegoś Cheta, dodali do niej właśnie „wood”, czyli również „las”. W ten sposób „Chetwood” to nonsensowny „Las-las”. Tolkien dokładnie odtworzył tu nieco zabawny proces, który wielokrotnie zaszedł w rzeczywistości.
Zastanawiam się również, czy królestwo Arnoru ma odpowiadać w tym układzie Rzymowi, a także, czy jakieś znaczenie mają wzmianki o tym, że hobbici w pewnej bitwie przeciwko Angmarowi wsparli Dunedainów oddziałem łuczników – w czasie Wojny Stuletniej Anglia zasłynęła ze swoich długich łuków (pierwotnie walijskich).
Wreszcie, opisując wędrówki hobbitów Tolkien posłużył się lingwistycznym żartem. Otóż, przed przybyciem do Shire’u Stoorowie na dwa stulecia zatrzymali się w części Eriadoru zwanej „Angle” (ang. kąt), klinie ziemi wciśniętym pomiędzy rzeki Loudwater i Hoarwell. Tak się składa, że przed przybyciem na wyspę Anglowie również zamieszkiwali „klin” – półwysep Anglen, po łacinie Anglia pomiędzy rzeką Eider a zatoką Shlei w Szlezwiku. To właśnie stamtąd najwyraźniej przybyli Anglowie, i to właśnie geografii tego regionu zawdzieczają swoją nazwę. „Angeln” jest spokrewnione ze słowem „angle”, które oznacza wędkę… To raczej nie przypadek, że Tolkien uczynił ze swoich Stoorów – którzy mieli przenieść się potem do Angle, by ostatecznie trafić do Shire’u – właśnie plemię rybaków.
***
Heptarchia Westeros
W ten właśnie sposób J.R.R. Tolkien wykorzystał anglosaskie inspiracje tworząc dwie krainy swojego Śródziemia. Teraz poświęćmy chwilę temu, co uczynił z tym źródłem George R.R. Maritn.
Siedem Królestw Westeros to najprawdopodobniej nawiązania do Anglosaskiej Heptarchii, podczas gdy Pierwsi Ludzie odpowiadają Celtom, zaś Andalowie Anglosasom (choć sama ich nazwa to „Vandal” bez pierwszej litery). Północ jest zapewne odpowiednikiem Szkocji, zaś Mur to Wał Hadriana. W Westeros odnajdujemy również nawiązanie do królestwa Nortumbrii (staroang. Norþanhymbre = „na zachód od rzeki Humber”) w postaci rodu Umberów. Mamy również Żelaznych Ludzi jako wikingów, których najazdy przez wiele wieków zagrażały królestwom heptarchii, doprowadzając do upadku niektórych z nich. Wreszcie, choć najwyraźniej Andalów podczas ich migracji nie prowadzili żadni bracia odpowiadający Hengestowi i Horsie, w „Świcie Lodu i Ognia” słyszymy o tym, że niektórzy monarchowie Pierwszych Ludzi sprowadzali na swoje ziemie andalskich najemników, by wspomogli ich w starciach z lokalnymi rywalami. Jak wiemy z historii o królu Vortigernie (albo z dziejów Konrada Mazowieciego), takie pomysły często doprowadzają do katastrofy.
Na pozór mogło by się wydawać, że tak jawnie nawiązujące w nazwie do heptarchii Siedem Królestw będzie w większym stopniu oparte na anglosaskiej Anglii. Najwyraźniej tak się jednak nie stało – wygląda na to, że George R.R. Martin skupił się na tym wydarzeniach, które zna lepiej – przede wszystkim na Wojnie Dwóch Róż, ale również panowaniu Henryka VIII, wojnie domowej pomiędzy cesarzową Matyldą i królem Stefanem w XII wieku, a także na samym podboju normańskim.
Choć ciekawe, te sprawy nie należą już jednak to naszego dzisiejszego tematu. Pozostaje mi zatem podziękować Wam, Czytelnicy i Czytelniczki, i mieć nadzieję, że dobiegający końca odcinek okazał się interesujący.
Bluetiger
Najbardziej zaintrygował mnie fragment w którym Tolkien używa różnych oznaczeń „króla” do wymieniana imion kolejnych władców. Musiał się doskonale przy tym bawić, zaś 99 procent czytelników nie ma pojęcia z istnienia tego „żartu”.
W książkach Tolkiena jest mnóstwo takich zabaw ze znaczeniem słów. Na przykład w jednej z ostatnich scen „Hobbita” Bilbo wraca do domu i trafia na aukcję własnego dobytku… ale „auction” wymawia się tak samo jak „okshen”, rzadkie słowo, które w dialekcie Huddersfield oznacza również „bałagan”. Tak się składa, że Tolkien zajmował się kiedyś tym dialektem i napisał przedmowę do jednego z jego glosariuszy… Jeśli był kiedykolwiek pisarz, u którego każde słowo ma znaczenie, to był nim właśnie Tolkien.
Znany z kart “Władcy Pierścieni” Théoden był siedemnastym królem z rodu Eorla, zaliczanym do drugiej dynastii (w Rohanie nowa dynastia zaczynała się wówczas, gdy następcą monarchy został ktoś inny niż jego męski potomek – w obu przypadkach był to syn siostry zmarłego władcy). Jego poprzednicy to (od najbliższych po najwcześniejszych): Thengel, Fengel, Folcwine, Folca, Walda, Brytta Léofa i Fréaláf Hildeson – pierwszy monarcha z drugiej dynastii, syn Hildy, która była siostrą ostatniego władcy pierwszej, oraz jego poprzednicy: Helm Żelaznoręki (w oryginale Hammerhand, Młotoręki – na którego część nazwano Helmowy Jar), Gram, Déor, Goldwine, Fréawine, Fréa, Aldor Stary, Brego, wreszcie Eorl Młody – syn Léoda, władcy Éothéodów. Wszystkie te imiona to, jak wspomniałem, wyrażenia określające w języku staroangielskim monarchę. Tom Shippey wspomina jednak o jednym wyjątku – Eorlu, pierwszym królu. Jego imię jest spokrewnione ze słowem “earl”, szlachcic. Eorl reprezentuje bowiem epokę, kiedy nie było jeszcze królów.
Przypadkiem zauważyłem, że w artykule o Anglii, czyli Englaland, staroangielska Wikipedia używa słowa „Brego” na określenie Premiera Geāned Cynerīce (Zjednoczonego Królestwa). W innym artykule premier to Forma Þegn, czyli „Pierwszy Than”. Czyli UK ma thana, tak jak Shire 😉
Rzeczpospolita Polska to „Polisce Cyneƿise”, a samo „Polska” to „Polaland”. Województwo śląskie to „Sysylaland voivodscip”.
Off top, ale konieczny – czy dałby ktoś linka do mapy całej Ardy (nie tylko Śródziemia) , ale nie fanowskiej wersji, ale oficjalnej ?
Hmm… Najlepsze są tutaj chyba mapy Karen Wynn Travis w „Atlasie Śródziemia”. Nie jest to „oficjalna” publikacja w tym sensie jak dzieła Tolkiena wydane za życia albo pośmiertnie, ale autorka wzięła pod uwagę najdrobniejsze detale i ściśle trzyma się tego, co napisał albo narysował Tolkien.
Na TolkienGateway można zobaczyć szkic Ardy wykonany przez samego JRRT:
http://tolkiengateway.net/w/images/f/f2/J.R.R._Tolkien_-_Ambarkanta_Map_%28colorized%29.gif
Ale mamy tu tylko Pierwszą Erę, późnej wiele się zmieniło, zwłaszcza w linii brzegowej zachodniego Śródziemia. No i oczywiście pojawiły się te nowe lądy, które zastapiły Valinor po zagładzie Numenoru.
Dzięki wielkie, choć tyle to dla mnie dużo 🙂
Ciekawe bardzo, dzięki!
Tylko parę literówek by można poprawić:
poprowadził armię przeciwko Woźników
Anglosasi wyprali Brytów
geogafii tego regionu
własnie (to parę razy)
doprowadzją
I przecinki stawiane czasem tak bardziej zgodnie z zasadami angielskimi niż polskimi, ale chwała w ogóle za używanie przecinków 😉
Przepraszam za bardzo spóźnioną odpowiedź i dziękuję za wyłapanie tych błędów. „Anglosasi wyprali Brytów” – wyobraziłem sobie taką scenę i obraz jest dość zabawny 😉 . A pisząc o „geogafii” chyba nieświadomie ukułem nowy termin – może „geogafią” nazwiemy taki świat fantasy, w którym ukształtowanie terenu nie ma zbyt wiele sensu?
” poprowadził armię przeciwko Woźników” – raczej Woźnikom
„wiedział, że jeśli Gondor upadnie, taki sam wkrótce czeka Éothéodów.” – zjadłeś „los” 😉
„Tymczasem Północna Armia Gondoru, na której czele stał namiestnik, została zupełnie odcięta od Południowej i mając wszędzie dokoła wrogów, a za plecami rzekę, była bliska całkowitego unicestwienia.” – strasznie razi w oczy. Moim skromnym zdaniem, powinno być: Tymczasem Północna Armia Gondoru, na której czele stał namiestnik, została zupełnie odcięta od Południowej mając dokoła wrogów, a za plecami rzekę, była bliska unicestwienia. „całkowite unicestwienie” – to trochę masło maślane 😉 Swoją drogą, że jeżeli ten fragment miałby zostać to „całkowitemu unicestwieniu” jest poprawnie.
Nie nowo-powstałym, a nowo powstałym. Tak, wiem tu się można spierać, zważywszy na to, że forma przez myślnik, niestety też jest dopuszczana.
„każda próba wykorzystania kawaleria ” – kawalerii”
„własnie” – właśnie
Mam nadzieje, że nie odbierzesz mojego komentarza negatywnie. Piszesz bardzo porządnie, co nie znaczy, że nie możesz tego robić jeszcze lepiej. Tak jak pisałam wcześniej – korekta, korekta i jeszcze raz korekta 😉
😉 Bardzo dziękuję za wyłapanie tych pomyłek, w wolnej chwili wszystkie poprawię. Wielu z tych błędów udałoby sie uniknąć, gdyby nie moja przypadłość dokańczania tekstów w ostatniej chwili (czasem dosłownie), tak że na jakiekolwiek poprawki nie ma już czasu. Oczywiście, mógłbym przecież zająć sie tym już po tym, jak dany tekst pojawi się na stronie, ale oczywiście jestem zbyt leniwy 😉
„Tymczasem Północna Armia Gondoru, na której czele stał namiestnik, została zupełnie odcięta od Południowej i mając wszędzie dokoła wrogów, a za plecami rzekę, była bliska całkowitego unicestwienia.” – strasznie razi w oczy”
Samo sforumłowanie „wszędzie dokoła” jest tutaj chyba niezbyt niefortunne, chyba zmienię to na „mając z trzech stron wrogów”.
Tak, a to swoją drogą, że te dookoła mi nie pasowało, ale tak jak pisałam po poprzednim artykułem, nie czytałam nic Tolkiena, więc nie wiedziałam ile było armii i jaki rozkład terenu 🙂
Właśnie poprawiłem te literówki, które wskazali hke i Amelié. Bardzo dziękuję za zwrócenie mojej uwagi na te błędy. I oby w przyszłości jak najczęściej udało się ich uniknąć 😉
Fascynujące, szczególnie etymologia słów „emnet” i „Chetwood”. Czekam na kolejne odcinki! 🙂
Obie te informacje pochodzą z książek Toma Shippeya – „Drogi do Śródziemia” i „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia”, które gorąco tu polecam.
Zgadzam się, że tego typu drobne „smaczki” są fascynujące, podobnie jak to, że czasem pojedyczne słowo pomaga nam rzucić nieco światła na te okresy i punkty w dziejach, które z braku źródeł spowija mrok. Na przykład w „Drodze do Śródziemia” Shppey wspomina o tym, jak bardzo Tolkiena poruszyła wzmianka o tym, że imię „Attila” (Attyla) może pochodzić z języka gockiego, gdzie słowo to byłoby zdrobnieniem od wyrazu „atta” (ojciec). Zatem „Attila” to „tatuś, ojczulek”… i tak oto staje nam przed oczami tragiczna historia o podziale wśród Gotów: niektórzy sprzymierzyli się z Attylą i nawet obdarzyli go czułym przydomkiem, podczas gdy inni stawiali zaciekły opór. I rzeczywiście, historia potwierdza taką wizję. Na Polach Katalaunijskich w 451 roku po jednej stronie – tej samej co rzymski wódz Aecjusz – stali Wizygoci króla Teoderyka (do którego może nawiązywać Tolkienowski król Theoden), zaś po przeciwnej Ostrogoci.