Good Time (2017)

Connie to nie jest typ, którego byście polubili. Cwaniak, który myśli, że ma plan. Myśli, że jest mądrzejszy od innych i panuje nad sytuacją. Trochę pyskaty, trochę brutalny, ale ma też w sobie trochę dobroci. Kocha swojego upośledzonego brata Nicka (Benny Safdie, jeden z reżyserów) nad życie i nie ma takiej rzeczy, której by dla niego nie zrobił. Na przykład zabiera go z terapii, która (zdaniem Conniego) jest szkodliwa i razem idą obrabować bank, a potem… potem wszystko trafia szlag.

“Good time” – wbrew ironicznemu tytułowi – jest typową opowieścią o tym, jak jedna zła i nieprzemyślana decyzja powoduje lawinę nieszczęść i kolejnych nietrafionych wyborów. Z deszczu pod rynnę, spod rynny pod ceber, spod cebra pod wodospad. Connie nie jest dobrym człowiekiem, ale stara się robić (prawie) wszystko z myślą o bracie i w dobrej wierze. Niestety, przypomina w tym trochę Waltera White’a. Dobrymi chęciami wiadomo, gdzie się kładzie drogi.

Kadr z filmu "Good time"
Miłość braterska ponad wszystko.

Bracia Safdie (Benny i Josh, ten drugi dodatkowo współtworzył scenariusz) wyreżyserowali dobre i trzymające w napięciu kino… akcji? Nie znajdziecie tu efekciarskich pościgów i spektakularnych strzelanin, ale mimo to napięcie ani na chwilę nie spada. Akcję obserwujemy często z bardzo bliska. Wąskie, klaustrofobiczne ujęcia pomieszczeń, zbliżenia na twarze, które niemal wychodzą z ekranu. Zabiegi te dają poczucie bycia w centrum akcji, więc mimochodem zaczyna widz przeżywać kolejne wydarzenia razem z bohaterami. Udziela się frustracja Conniego i niepewność tego, co jeszcze może pójść nie tak.

Realizacja ma dodatkowy plus: bardzo mocno kojarzy się z fantastycznym “Drive” Nicolasa Winding Refna. Tempo jest zdecydowanie wyższe, dzieje się więcej, nie ma tylu spowolnień, co w filmie z Ryanem Goslingiem, ale jest bardzo podobny klimat. Jaskrawe światło, neony i nastrojowa muzyka oparta na syntezatorowych podkładach. Czuć, że nie ma tu ani przypadkowych kadrów, ani przypadkowych scen-zapychaczy, ani nawet przypadkowego oświetlenia. Wszystko współgra ze sobą idealnie.

Kadr z filmu "Good time"
Pattinson w roli Conniego jest fantastyczny.

Jeśli uważacie, że Robert Pattinson to blady playboy-krwiopijca z sagi “Zmierzch” i jego rola w nadchodzącym “Batmanie” Matta Reevesa to pomyłka – obejrzyjcie “Good time”. Pattinson pokazuje szeroki warsztat aktorski, całą gamę emocji i jest w tym naprawdę przekonywający. A materiału do pokazania się ma sporo, bo praktycznie przez cały seans nie znika z ekranu. Warto przy okazji wspomnieć, że Connie po drodze spotyka Raya (to, jak się poznali, jest trochę naciągane i zaliczam in minus), którego portretuje Buddy Duress. Rola drugoplanowa, ale niemal tak samo dobra jak główna autorstwa Pattinsona. Epizodycznie pojawiają się Jennifer Jason Leigh i Barkhad Abdi (znany z roli dowódcy somalijskich piratów w “Kapitanie Phillipsie”).

“Good time” nie jest wiekopomnym dziełem, o którym będziemy pamiętać latami. Warto jednak obejrzeć, chociażby dla kreacji aktorskiej gościa kojarzonego głównie ze “Zmierzchem”. Albo dla fantastycznej muzyki i świetnej stylizacji, która może zahipnotyzować. Jeśli to nadal za mało, żeby was przekonać, co powiecie na ukryty gdzieś pod fabułą komentarz podobny do tego z “Parasite” o społecznych skutkach rozwarstwienia ekonomicznego? Ze swojej strony mogę z czystym sercem polecić. Nie będziecie zawiedzeni.

Kadr z filmu "Good time"
Stylizacja w wielu miejscach przywodzi na myśl “Drive”.
-->

Kilka komentarzy do "Good Time (2017)"

  • 13 listopada 2019 at 12:35
    Permalink

    Pattison zostaje coraz częściej dostrzegany przez twórców. Ostatnio bardzo fajna choć zupełnie przerysowana i niehistoryczna postać w Królu, widzę dobre oceny również w tym filmie, a na horyzoncie Batman. Gość wreszcie wybija się ponad sagę Zmierzch i kilka ról młodych wyrachowanych podrywaczy.

    Reply
    • SithFrog
      14 listopada 2019 at 10:08
      Permalink

      Trochę jak z Leonardo DiCaprio kiedyś, trochę musiał pracować, żeby zrzucić z siebie łatkę kochasia z Titanica czy Romeo i Julii…

      Reply
      • 14 listopada 2019 at 11:23
        Permalink

        Jeszcze mu zejdzie, i oby nie został tak jak di Caprio nagrodzony za jedną ze swoich słabszych ról w słabym filmie praktycznie bez historii i czegokolwiek, poza widokami i zaskakującym realizmem scen. Pattison jeszcze ma czas, jak widać talent i tak jak mówię zaczął być dostrzegany, a żeby wyrwać się ze Zmierzchu, który był jakimś dla mnie nieprawdopodobnym fenomenem to trzeba naprawdę dużo ciężkiej pracy.

        Reply
  • 13 listopada 2019 at 23:49
    Permalink

    Chyba ostatnie 7 lat przesiedziałeś pod lodem albo raczej- jak na żabę przystało- pod kamieniem, jeśli wciąż kojarzysz Pattinsona tylko ze ‘Zmierzchem’ 🙂

    Reply
    • SithFrog
      14 listopada 2019 at 10:08
      Permalink

      Ja nie, ale czytałeś może komentarze w CAŁYM necie po jego nominacji na Batmana? 🙂

      1. Nie umie grać
      2. Jak już gra to tylko wampiry ze Zmierzchu

      Reply
      • 14 listopada 2019 at 23:38
        Permalink

        To komentowali pewnie ci sami, którzy pisali, że Vikander ma za małe cycki jak na Larę Croft. Preferuje równianie w górę, nie w dół.

        Reply
        • SithFrog
          15 listopada 2019 at 09:32
          Permalink

          Nie chodzi o równanie w dół tylko ‘rozmawianie’ z wszystkimi, a nie tylko – jak Ty czy ja – ludźmi zafiksowanymi na kinie w ogromnym stopniu. Spytaj na ulicy, albo na konwencie DC ludzi o takie filmy jak (pozwolę sobie zacytować 🙂 ):

          “Cosmopolis, Mapy gwiazd, Rover, Zaginione miasto Z, Good time, Król i Lighthouse”

          Jak na 100 osób jakieś 10 powie, że w ogóle kojarzy tytuł (a nie, ze oglądało) to będę pozytywnie zaskoczony 😉

          Reply
          • 15 listopada 2019 at 23:35
            Permalink

            Może zacznijmy od tego, że ci ‘z ulicy’ raczej nie zaglądają na fsgk i nie będą czytać recenzji jakiegoś ‘Good time’ 🙂

            Reply
    • 14 listopada 2019 at 11:19
      Permalink

      Nie pamiętam od czasu Zmierzchu ani jednej roli, która choćby w jednym procencie dorównywała popularnością i rozpoznawalnością tamtej ze Zmierzchu, którego nomen omen nie oglądałem i nie zamierzam nigdy oglądać. Pattison jest kojarzony przez 99,9 procenta ludzi z Wampirem ze Zmierzchu.

      Reply
      • 14 listopada 2019 at 23:43
        Permalink

        Cosmopolis, Mapy gwiazd, Rover, Zaginione miasto Z. Good time akurat nie oglądałem. Warto wspomnieć, że dostał nomkę do Independent w kat. najlepszy aktor (to takie niezależne Oscary).

        Król i Lighthouse jakoś teraz mają premiery, a za ten drugi film może go zgłoszą do wyścigu oscarowego.

        Tyle tytułów starczy?

        Reply
        • SithFrog
          15 listopada 2019 at 09:33
          Permalink

          Króla jeszcze nie widziałem, Lighthouse na dniach, ale resztę warto, popieram Atosa!

          Reply
          • 15 listopada 2019 at 11:00
            Permalink

            Dwa z tych filmów są nowe wiec to tak jakby sie nie liczy do tej dyskusji. A te cztery pierwsze to nie są filmy, które przynoszą sławę i rozpoznawalność. Jeden to z tego co widzę jakaś proba odświeżenia pierwszego MadMaxa. A reszta no przeciętny człowiek obejrzy i zapomni, albo powie no grał tam ten no jak mu tam bylo, no ten wampir ze Zmierzchu.

            Reply
            • 15 listopada 2019 at 23:39
              Permalink

              Odpowiedziałem na to powyżej Żabolowi. Targetu fsgk raczej nie stanowią ludzie mówiący: ‘ten ze Zmierzchu’. A ‘Król’ do dyskusji jak najbardziej się liczy, bo to w miarę popularny film, coś tam się o nim mówi.

              Clue jest taki, że nawet jeśli Pattinson się ze ‘zmierzchoszuflady’ jeszcze nie wyleczył, to kuracja przebiega obiecująco. To samo można powiedzieć o Kirsten Stewart.

              Reply
              • 16 listopada 2019 at 14:42
                Permalink

                To właśnie napisałem, że powoli to wszystko idzie w dobrym kierunku, a Król napisałem, że dlatego do dyskusji się nie liczy, ponieważ jest film świeży i tak jak pisałem wreszcie taki, o którym usłyszy szersza publiczność. A co do samej roli to tak jak też pisałem zagrał ją świetnie, aczkolwiek została przez reżysera i piszących scenariusz przerysowana no i całkowicie niehistoryczna tak jak o losy prawdziwego delfina.

                Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków