Są różne powody, dla których warto poznać mitologię nordycką.
Podejrzewam, że wiele osób sięgnie po nią po lekturze dzieła któregoś ze współczesnych nam autorów, który wiele z niej zaczerpnął. Być może przeczytawszy Pieśń Lodu i Ognia ktoś zauważy lub dowie się, że właśnie te opowieści były wśród źródeł inspiracji George’a R.R. Martina, i postanowi, że musi je poznać. Być może miłośnik uniwersum Marvela zechce przekonać się, jak wyglądali bogowie i herosi stanowiący pierwowzór niektórych bohaterów z komiksów i filmów. Być może ktoś pod wpływem twórczości J.R.R. Tolkiena dojdzie do wniosku, że sam musi zaznajomić się z opowieściami, które tak bardzo poruszyły pisarza, wywierając przemożny wpływ na jego dzieła. Być może ktoś interesujący się dziejami i kulturą średniowiecznej Skandynawii dojdzie do wniosku, że nie wystarczają mu pojawiające się od czasu do czasu w książkach historycznych wzmianki na temat mitologii stanowiącej spuściznę wikingów. W przypadku jeszcze kogoś innego impulsem do zagłębienia się w świat północnych mitów będą zainteresowania literackie lub językowe.
Motywacji może być wiele, ale bez względu na to jakie one są, wiele z takich osób stanie przed następującym problemem: od czego zacząć?
Oczywiście, w idealnym świecie każdy sięgnąłby po pieśni Eddy poetyckiej, teksty Eddy prozaicznej Snorriego Sturlusona i islandzkie sagi. Jednak, dawna poezja może okazać się trudna w odbiorze, a momentami wręcz niezrozumiała, ze względu na liczne niejasne dla współczesnego czytelnika nawiązania, aluzje, specyficzny rodzaj metafor zwanych kenningami¹, a także aliterację (która na ogół przepada w tłumaczeniu i poetycki tekst staje się prozą ułożoną w wersy i strofy). Podobnie, opowieści Eddy prozaicznej są pełne szczegółów, które dzisiejszemu czytelnikowi, o ile nie jest znawcą, nic nie mówią oraz aluzji, które jedynie pogłębiają jego zagubienie.
¹ od stosunkowo jasnych, takich jak miejsce „gdzie wieloryb sunie” = morze, „żeglować po kąpielisku głuptaka” = pływać po morzu, przez bardziej enigmatyczne „krwawy łabędź” = kruk, „pot miecza” = krew, „sopel krwi” = miecz, po takie, które stanowią zagadki, których czytelnik nie rozwiąże bez znajomości (niekiedy bardzo szczegółowej) mitów i sag: „włosy Sif” = złoto, „zguba Baldra” = jemioła, „czaszka Ymira” = niebo, „córki Aegira” = fale, „nasiona z Fyrisvellir” = złoto.
Na domiar złego, wszystkie te historie nie tworzą jednego spójnego obrazu, pojawia się wiele niespójności i rozbieżnych wersji. Wiele zależy również od jakości tłumaczenia, które wybierze czytelnik. Nie chcę, by mnie źle zrozumiano. Eddy i sagi to fascynujące teksty, obawiam się jednak, że można je docenić dopiero, gdy posiądzie się już sporą wiedzę. Jak zatem zacząć swoją przygodę z nordycką mitologią? Cóż, zawsze można sięgnąć po jedno z suchych, encyklopedycznych opracowań. Nie wydaje mi się jednak, by takie rozwiązanie było dobre. Mity są czymś więcej niż zapiskami, w których wspomnienia jakichś historycznych wydarzeń pomieszały się autorowi z opowiadaniami o bogach i legendarnych bohaterach. Z opracowania być może ktoś dowie się, jakie podobieństwa z innymi wierzeniami ludów indoeuropejskich wykazują te historie, lub co mówią nam o społeczeństwie wczesnośredniowiecznej Islandii, jednak zagubione zostanie to, co najważniejsze. Mity nie są prymitywnymi kronikami, zbiorem pewnych faktów ułożonych chronologicznie. W zamyśle twórców to opowieści, które miały głęboko poruszać słuchacza.
Moim zdaniem jeśli sięgnięcie bezpośrednio po pierwotne teksty nie wchodzi w grę, powinno się szukać mitów w takiej wersji, w której autor dysponujący dużą wiedzą na temat oryginałów opowiedział je na nowo – oczywiście, pod względem języka i narracji, nie sedna. Jedną z takich prób połączenia rozproszonych opowieści w jeden ściśle połączony fabularnie ciąg są Mity skandynawskie Rogera Lancelyna Greena. (Wydane pierwotnie w 1960 roku jako The Saga of Asgard, co w późniejszych edycjach zmieniono na Myths of the Norsemen). Ten pisarz – jeden z Inklingów, czyli grupy literackiej, której najbardziej znanymi członkami są J.R.R. Tolkien i C.S. Lewis – jak sam wyjaśnia, napisał dzieło „będące próbą scalenia zachowanych mitów skandynawskich w jedną opowieść, od stworzenia świata po wizję ragnaröku”.
Poszczególne rozdziały książki Greena są oparte przede wszystkim na opowieściach z Eddy poetyckiej i Eddy prozaicznej, jednak w niektórych miejscach autor wykorzystał informacje zawarte w sagach, takich jak Saga rodu Wölsungów, i innych źródłach.
W północnych krainach lato jest krótkie, a zima długa i mroźna. Życie jest nieustanną walką z bezlitosnymi siłami natury: z chłodem i mrokiem, z zimowymi śniegami i lodem, z przeszywającym wiatrem, z nagą skałą, na której nie wyrośnie nic zielonego, z grozą ciemnych gór i głębokich parowów zamieszkanych przez wilki.
Ludzie żyjący tam w zaraniu dziejów musieli być silni i wytrzymali, aby w ogóle przetrwać. (…)
Nawet jeśli nie musieli walczyć z dzikimi zwierzętami lub jeszcze dzikszymi ludźmi, same żywioły zdawały się olbrzymami wytaczającymi przeciw nim oręż wiatru, mrozu i śniegu. Był to okrutny świat niemający wiele do zaoferowania, a jednak istniały w nim miłość i honor, odwaga i wytrwałość. Dokonywano tam wielkich czynów, a bardowie i skaldowie śpiewali o nich, by nie zaginęła pamięć o bohaterach.
—Mity skandynawskie, Roger Lancelyn Green, przekład Zbigniew A. Królicki. Wyd. Zysk i S-ka—
Jaki jest efekt tych działań? Czytelnik otrzymuje składającą się z piętnastu rozdziałów-opowiadań historię o wydarzeniach od powstania świata aż po jego koniec w dzień ragnaröku. Odbywa się to kosztem pewnych uproszczeń, w niektórych momentach Green jest zmuszony dodać coś od siebie, by połączyć w ciąg przyczynowo-skutkowy dwa wydarzenia. W rezultacie pojawiają się wątki, które przewijają się przez całą książkę, takie jak: wędrówki Odyna, rosnąca nikczemność Lokiego, ciąg rozejmów i nowych sporów z olbrzymami, gromadzenie sojuszników przez bogów, wreszcie wiszące nad wszystkim złowrogie widmo ragnaröku. Ceną za taką spójność jest, jak wspomniałem, konieczność pominięcia pewnych postaci i zdarzeń z mitów.
Na przykład, według Eddy poetyckiej rękę córki Thora przyrzeczono karłowi Alvíssowi, jednak bóg nie chciał się zgodzić na to małżeństwo i oznajmił, że dojdzie do skutku jedynie wówczas, gdy uchodzący za mędrca Alvíss prawidłowo odpowie na wszystkie pytania. U Greena pytającym jest Odyn (który, prawdę mówiąc, lepiej pasuje na rywala mędrca niż Thor, przedstawiany raczej jako ktoś niezbyt rozgarnięty), a karzeł domaga się ręki Frei, na dodatek wydarzenia z poematu Alvíssmál zostają umieszczone w opowieści o kradzieży Mjollnira, choć w mitach nie mają związku z tą historią.
Jednak trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do niektórych pisarzy, którzy „opowiadanie mitów na nowo” traktują bardzo dosłownie, wtrąceń Greena jest niewiele. Nawet jeśli pisarz dodaje coś, czego nie było w Eddach, na ogół jego źródłem jest saga, późniejsza ludowa ballada lub wersje z dzieł takich jak Czyny Duńczyków (jednak w tym ostatnim przypadku Green odziera opowieść z dodatków „historycznych” – np. Baldr i Hodr jako „Balderus” i „Høtherus”, śmiertleni wojownicy walczący o rękę córki króla Norwegii).
Jeszcze inne opowieści zostają uproszczone (jak skomplikowane dzieje rodu Wölsungów, którym Green poświęca tylko jeden rozdział), a w kilku przypadkach drastyczne elementy oryginału ulegają „wygładzeniu”, jak w opisie uwiedzenia księżniczki Rindy przez Odyna (wersja Saxo Gramatyka z Gesta Danroum nie stawia wszechojca w najlepszym świetle).
Jednakże, nie zmienia to mojego zdania, że Green podjął słuszną decyzję, dzięki czemu czytelnik szukający wstępu w temat mitologii nordyckiej ma okazję poznać te opowieści w formie zbliżonej do oryginału i zachowującej jego ducha. Jego książkę, liczącą w polskim wydaniu ponad 260 stron czyta się przyjemnie. To lektura, która nie wymaga zbyt wiele czasu, co czyni ją doskonałym rozwiązaniem dla tych, którzy nie są w stanie sięgnąć po cały ogrom tekstów eddyckich i sag (oraz dołączonych do nich komentarzy i objaśnień). Pozostawia jednak odbiorcę z dobrym ogólnym wyobrażeniem o mitologii nordyckiej, i stanowi doskonały punkt wyjścia do dalszego ich poznawania. Dzięki takiej formie, czytelnik może polubić, a nawet pokochać te historie – co nie jest takie łatwe, gdy poznaje je w suchej, sterylnej wersji pozbawionej uroku, który był oczywisty dla pierwotnych słuchaczy i czytelników (a nawet późniejszych odbiorców, takich jak Tolkien, który głęboko je pokochał).
Poniżej przytaczam spis rozdziałów-opowiadań Mitów skandynawskich Greena. W nawiasach podałem tytułu poematów i innych źródeł, na których najprawdopodobniej są oparte (w niektórych przypadkach mogę się mylić, gdyż Green mógł skorzystać z innej wersji tej samej opowieści). Warto również wspomnieć, że opisując dane wydarzenie, autor często sięga po informacje z wielu źródeł, próbując pogodzić ewentualne sprzeczności.
- Yggdrasil – drzewo świata (Völuspá, Rígsþula)
- Odyn poszukuje mądrości (Völuspá, Bragarödur w Skáldskaparmál)
- Jabłka Idunn (Bragarödur)
- Loki i olbrzymi (ballada z Wysp Owczych Loka Táttur, Gylfaginning – rozdział 43)
- Nikczemność Lokiego (Gylfaginning – rozdział 34, Skáldskaparmál)
- Freja oblubienica (Sörla þáttr z Sagi o Olafie Tryggvasonie, Skírnismál, Þrymskviða, Alvíssmál)
- Wizyta Thora w Utgardzie (Gylfaginning – rozdział 44)
- Odyn wyrusza na wędrówkę (Grímnismál, Vafþrúðnismál, Skáldskaparmál)
- Geirrod, władca trolli (Þórsðrápa, Księga VIII Gesta Danorum – podróż Thorkila)
- Klątwa pierścienia Andvariego (Reginsmál, Völsunga saga)
- Kocioł Aegira (Hymiskviða, Hárbarðsljóð)
- Śmierć Baldra (Baldrs draumar, Gylfaginning)
- Wali mściciel (Księga III Gesta Danorum)
- Loki ukarany (Lokasenna)
- Ragnarök (Völuspá, Edda prozaiczna)
W ten sposób książka Greena stanowi wspaniałe wprowadzenie w świat opowieści dawnej Skandynawii: nordyckiej kosmogonii, różnych sposób na zdobycie wiedzy, których próbował Odyn, jego wędrówek po świecie ludzi i przygód z Hoenirem oraz Lokim, perypetii Thora z olbrzymami, tragicznej historii Sigurda, Gunnara, Gudrun i Brunhildy. Tragedia przeplata się z komedią, a przez cały czas nieuchronnie zbliża się złowieszczy ragnarök. Czytelnik pozna losy postaci takich jak: Odyn i Frigg, Hoenir, Thor i Sif, Bragi i Idunn, Tyr, Heimdall, Baldr i Hodr, Nanna, Forseti, Njord i Skadi, Frej i Freja – a także ich rywali, Hel, Jormunganda, Fenrira, Thjaziego, Hrungnira, Suttunga, Thryma i wielu innych. A pomiędzy nimi wszystkimi nieustannie będzie krążył przebiegły Loki.
Wprawdzie nie daje pełnego obrazu tej mitologii, ale jestem zdania, że jeśli ktoś chce poznać przynajmniej niektóre z tych historii, sięgnięcie właśnie po Mity skandynawskie jest dobrym pomysłem.
Mity skandynawskie (Roger Lancelyn Green)
-
Ocena Bluetigera - 8/10
8/10
***
By uniknąć nieporozumień, wyjaśniam, że w polskim wydaniu książki pojawiają się ilustracje Alana Langforda, jednak wykorzystane dla zilustrowania tego artykułu grafiki (Jesion Yggdrasil i Odyn) nie pochodzą z tego dzieła.
No dzięki, mój chłop przeżywa właśnie renesans fascynacji tą mitologią po ograniu God of War i marudzi o odświeżeniu sobie tematu – na (ekhm.. 🙂 ) boże narodzenie będzie prezencik jak znalazł.
A czytałeś Mitologię nordycką Gaimana? Jestem ciekaw, jak ona się ma do pierwowzorów i do opisywanej tu książki. Słuchałem jej w formie audiobooka i chociaż miło spędziłem przy tym czas, to całość wydała mi się dość mocno uproszczona. Kiedyś, pewnie jeszcze w podstawówce, czytałem jakieś poważniejsze opracowanie na ten temat, ale za nic sobie nie przypomnę, co to mogło być. Wtedy wydawała mi się tamta książka bardzo „naukowa”, bo autor nie tylko przytaczał te historie, ale również objaśniał kontekst ich powstania. Chętnie bym coś takiego przeczytał jeszcze raz, bo niewiele dziś pamiętam.
Nie, jakoś nigdy po nią nie sięgnąłem. Trochę się obawiam, że autor potraktował pierwotne wersje zbyt swobodnie, bo w tych kilku recenzjach na które rzuciłem okiem, często przewijają się wyrażenia „modern liberties” i „creative liberties”. A przy okazji, na stronie księgarni obejrzałem kilka przykładowych stron z książki Gaimana i okazuje się, że we wstępie wspomina właśnie o „Mitach skandynawskich” Rogera Lancelyna Greena…
Gaiman świetnie porządkuje wcześniej zdobytą wiedzę w spójną historię. Polecam czytać go w przerwie od Edd i innych opracowań.
Dziękuję za rekomendację, może kiedyś sięgnę po Gaimanową mitologię
Ręka w górę kto fascynację mitologią nordycką zaczął od Thorgala 🙂
Fanom lżejszej wersji mitologii różnorakich polecam serię 'Kroniki żelaznego druida’ Kevina Hearne’a. Jej trzeci tom- 'Między młotem, a piorunem’ skupia się właśnie na mitologii nordyckiej.
Wersję Gaimana czytałem i bardzo mi się podobała.
Roger Lancelyn Green – jak dla mnie autor najfajniejszej książkowej wersji przygód Robin Hooda 🙂 Chyba tylko Kubusia Puchatka przeczytałem więcej razy jako dziecko 🙂