Koniec wakacji oznacza, że wytwórnie filmowe powoli mobilizują siły przed sezonem nagrodowym. W związku z tym na jesieni jak zwykle czeka nas wysyp filmów niekoniecznie nastawionych na miliardowe zyski, za to czasem nawet z większymi ambicjami. Postanowiliśmy więc w gronie redakcyjnym przyjrzeć się kilku nadchodzącym produkcjom i zastanowić, na co warto czekać, a co prawdopodobnie okaże się klapą. Zapraszamy na pierwszy odcinek Filmołaza FSGK.PL
Ad Astra – Brad Pitt leci w kosmos szukać Tommy’ego Lee Jonesa, który podobno zagraża całemu światu. Interstellar? Armageddon? A może nowa Odyseja kosmiczna?
Crowley: Trailery nie zapowiadają niczego nadzwyczajnego, ale pierwsze recenzje festiwalowe są pozytywne.
Cherryy: Brad Pitt i ‘’realistyczne sf’’ wraca do łask? Z wielką chęcią obejrzałbym coś w stylu Neilla Blomkampa, ale na razie ten tytuł to dla mnie wielka zagadka. Oby tego nie zepsuli.
Crowley: A czy Blomkamp będzie w końcu robił swojego Obcego?
SithFrog: Nie. Ridley Scott spełnia się w roli mesjasza i nauczyciela (“Prometeusz”) albo dobrego wujka nasłuchującego głosu fanów (“Alien: Covenant”). Wychodzi coraz gorzej, ale prędko nie odpuści. Niestety. Co do “Ad Astra”: zwiastun mnie nie oczarował, wygląda jak chaotyczny zlepek oklepanych motywów. Liczę na pozytywne zaskoczenie, ale nie czekam z wypiekami na twarzy.
Crowley: No właśnie. Zwiastun sugeruje odgrzewanie oklepanych wątków, a tymczasem recenzje z Wenecji wspominają nawet Solaris Soderbergha.
Rambo: Ostatnia krew (Rambo – Last Blood) – Człowiek o twarzy kartofla po raz najostatniejszy zmierzy się z Bardzo Złymi Ludźmi. Tym razem w kapeluszu i na ranczu, po raz kolejny z łukiem w ręku.
Cherryy: Ile Rambo w Rambo? Szacun dla Stallone’a, być w takiej formie w jego wieku, to coś co nie zdarza się zwykłym śmiertelnikom. Pewnie obejrzę, mimo że John Rambo to film, o którym chcę zapomnieć.
Crowley: Muszę się przyznać do czegoś wstydliwego: podobał mi się John Rambo.
SithFrog: Z Creed się udało, ale tutaj będzie dużo trudniej. Dobry Rambo to “Pierwsza Krew”. Reszta była tylko odcinaniem kuponów i produkowaniem coraz głupszych filmów akcji.
Crowley: Mnie Creed nie ujął. To już wolałem autoparodię, czyli część 4. Tu zapowiadają Drużynę A na emeryturze i obawiam się, że przekroczą granicę śmieszności.
Razorblade: Crowley, high five – też podoba mi się John Rambo. Więc wstydzić będziemy się razem. Ale generalnie uważam podobnie jak Żaba – “Pierwsza Krew” postawiła poprzeczkę wysoko, a reszta od niej odstawała i odcinała kupony pchając serię w granice obłędu. Dość policzyć “liczbę trupów”. Liczę jednak że uda im się godnie pożegnać Johna.
Crowley: Odejdzie jak Luke w Ostatnim jedi. Chociaż nie, to głupi przykład.
Razorblade: Nie wiem o czym mówisz. Matematyka jest prosta: 4, 5, 6, 1… 2 i 3 nigdy nie powstały. 7 i 8 tym bardziej.
Crowley: To jak z Matrixem. Komuś się pomyliło, że było coś poza częścią pierwszą i teraz gadają o czwartej, zamiast drugiej.
Pralnia (The Laundromat) – Steven Soderbergh przed kamerą, Antonio Banderas, Gary Oldman i Meryl Streep przed kamerą, a w tle przekręty na wielką kasę. Nowe Ocean’s Eleven?
Crowley: Film z taką trójką głównych aktorów nie może się nie udać. Nie może, prawda?
Cherryy: Mam słabość do takich filmów, gwiazdorska obsada, plot twisty, już sama muzyka wprowadza mnie w dobry klimat. Must see.
SithFrog: Ostatnio Netflix to pasmo filmowych porażek (“Potrójna granica”, “Operacja bracia”) więc w ogóle się nie napalam. Imponująca obsada to nie wszystko.
Crowley: Zastanawiałem się, kto ogląda te wszystkie kiepskie filmy Netflixa. Teraz wiem.
SithFrog: Niech ryczy z bólu ranny Frog, zwierz zdrów przemierza knieje. Ktoś ogląda, żeby oglądać nie musiał ktoś, a Crowley się z tego śmieje.
To: Rozdział 2 (IT: Chapter 2) – Kontynuacja najbardziej kasowego horroru w historii i jednocześnie jednej z najbardziej udanych adaptacji powieści Stephena Kinga. Czy przeniesienie akcji kilkadziesiąt lat do przodu i zastąpienie młodych aktorów doświadczonymi gwiazdami sprawi, że box office znowu zostanie rozgrzany do czerwoności?
Cherryy: Zapowiedź jedynki mocno mnie grzała, a w kinie poczułem spory zawód (tak chyba było z każdym horrorem do tej pory, więc nic nowego). Dwójkę sobie odpuszczam, masochistą nie jestem.
Crowley: Nie lubię horrorów, lubię Stephena Kinga. Pierwsza część o dziwo dała radę.
SithFrog: Nie widziałem pierwszej części. Zanim w ogóle pomyślę o seansie – muszę nadrobić pierwszą odsłonę. Nadal pałam miłością do “It” z lat 90tych mimo wad, jakie miały obie części.
Crowley: Serialu nie widziałem, ale część pierwsza była na tyle wierna duchowi pierwowzoru (chociaż bez seksu grupowego z udziałem nieletnich…), że miło byłoby, gdyby część druga utrzymała poziom.
Razorblade: Zaraz zaraz… jak to Żaba nie widział pierwszej części?!?! Gdzie jest policja ja się pytam?! No dobra, ja też nie widziałem, ale tylko dlatego że chciałem obejrzeć obie części za jednym posiedzeniem. Za to książka to dla mnie majstersztyk (co starałem się przekazać w jej recenzji przy okazji pierwszej części filmu) więc czekam z niecierpliwością…
Crowley: Żaba nie widział, bo oglądał w tym czasie kiepskie filmy na Netflixie.
SithFrog: Touche!
Judy – Biografia Judy Garland, której twórcy ewidentnie celują w Oscara dla Rene Zellweger.
Crowley: Po trailerach odniosłem wrażenie, że gdyby Zellweger bardziej starała się udawać Garland, to z wysiłku wypłynął z niej cały botoks.
Cherryy: Nie słuchajcie Crowley’a. Zellweger z Oscarem, pewniak!
SithFrog: Możecie mnie oskarżyć o jakiś szowinizm, ale odkąd Rene przestała wyglądać jak Rene i straciła mimikę twarzy – nie mogę na nią patrzeć.
Crowley: Ty męska szowinistyczna żabo! Ale to naprawdę zastanawiające, że ta niebrzydka przecież i utalentowana aktorka kilkoma dziwnymi decyzjami sprawiła, że więcej mówi się o jej policzkach, niż o filmach, w których występuje.
Joker – Czy rola najbardziej charakterystycznego czarnego charakteru spod znaku DC Comics znowu przyniesie Oscara aktorowi, który się w niego wcieli? Joaquin Phoenix słabej roli jeszcze nie zagrał, ale czy scenariusz też trzyma poziom?
Cherryy: To filmowe uniwersum zdążyło mnie znudzić i kompletnie nie czekam na ten film. Sam się sobie dziwię.
SithFrog: Odseparowanie od uniwersum DC, Joaquin Phoenix, świetne zwiastuny i entuzjazm widowni w Wenecji. Bardzo się pilnuję, żeby nie przegrzać oczekiwań, ale na podstawie dotychczasowych doniesień czuję, że będzie dobrze.
Crowley: Trochę się obawiam, czy aby to nie będzie film o tym, że można usprawiedliwić bandytę złym wpływem społeczeństwa.
DaeL: Pierwsze recenzje są bardzo zachęcające, choć niestety grupa recenzentów była mocno wyselekcjonowana, więc nie mam do tych opinii pełnego zaufania. Ale Phoenix mnie jeszcze nigdy nie zawiódł, więc jestem dobrej myśli. Swoją drogą to wspólne uniwersum DC jest już chyba pogrzebane. I dobrze! Shazam i Joker po prostu nie sprawdzają się w tym samym filmowym świecie.
Crowley: Szkoda tylko, że Prince nie napisał muzyki do filmu.
Nazywam się Dolemite (Dolemite is My Name) – Mieliśmy już kiedyś bardzo udaną parodię klasycznych filmów spod znaku blacksploitation – Black Dynamite. Jeśli nowy film z Eddiem Murphym będzie trzymał podobny poziom, czeka nas niezły ubaw.
Crowley: Nie ufam Eddiemu, bo od dawna nie zagrał w niczym dobrym, ale trailer zapowiada coś naprawdę zabawnego.
Cherryy: Zaskakująco dobra zapowiedź. Biorąc pod uwagę inne zapowiedzi na jesień, Netflix w formie?
SithFrog: Mnie nie śmieszy. Taki ze mnie mąciwoda.
Crowley: Bo pewnie nie widziałeś oryginalnego Dolemite’a. To jest film (i postać), która z dużą dozą prawdopodobieństwa zainspirowała Samuela L. Jacksona do madafakowania. Gdybyś czytał moje recenzje, to byś wiedział.
Bliźniak (Gemini Man) – Nowy film Anga Lee na podstawie scenariusza Davida Benioffa ma opowiadać o mordercy, na którego poluje jego młodsza wersja z przeszłości. Czy świat jest gotów na podwójną dawkę Willa Smitha?
DaeL: Na podstawie scenariusza Davida Benioffa? Hmmm… Ostatni raz udało mu się stworzyć dobry, oryginalny scenariusz 17 lat temu. Potem były takie kwiatki jak X-Men Origins: Wolverine no i finałowe sezony Gry o Tron.
Crowley: Świat może i jest gotów, ale ja nie. Will skończył się na Kill ‘Em All.
Cherryy: Nie czekam.
SithFrog: Scenariusz od Davida Benioffa? To ten od “Danerys zapomniała o żelaznej flocie?” Brzmi jak “Looper” tylko słabszy. Podziękuję.
Crowley: A gdyby tak zrobić film o Willu Smisie uwięzionym w szalupie z innymi Willami Smithami?
Jay and Silent Bob Reboot – Świat potrzebuje Jaya i Cichego Boba, ale czy Kevin Smith jeszcze potrafi nakręcić dobry film?
https://youtu.be/_Pb9gg8j0uk
Crowley: Wietrzę skok na kasę.
Cherryy: Może się komuś narażę, ale nigdy nie byłem fanem tego duetu. Chyba jako jedyny wśród rówieśników. Nic w tej materii się nie zmieniło, więc nie obejrzę.
Crowley: Ale Clerks był fajny!
SithFrog: Cherryy, od jutra nie mówisz mi cześć tylko dzień dobry. Inna sprawa, że nie ufam ostatnimi czasy Smithowi, a tę inicjatywę odbieram jako desperacką próbę powrotu na szczyt. Szanse powodzenia oceniam na 5%.
Razorblade: Też obawiam się skoku na kasę. A jednocześnie czekam niecierpliwie. Uwielbiam filmy Kevina Smitha za humor (nawet jeśli bywa prostacki), przekraczanie granic, poruszanie mało popularnych tematów i brak poprawności politycznej. A jednak “Jay i Cichy Bob kontratakują” był chyba jego najsłabszym filmem i obawiam się że “Reboot” może jego notowania na mojej liście poprawić… Mam nadzieję że jednak się mylę.
Crowley: A czy ktoś oglądał w ogóle ostatnie dokonania Smitha?
Razorblade: Matko przypomniałeś mi zły człowieku o „Tusku”… I dlaczego nie odważyłem się obejrzeć Yoga Hosers. Cofam złe słowa o „J&CB kontratakują”. Ale „Zack i Miri” było rewelacyjne!
Jojo Rabbit – Taika Waititi i historia niemieckiego chłopca, którego wyimaginowanym przyjacielem jest niejaki Adolf Hitler. Co może pójść nie tak?
Crowley: Nie widziałem wcześniejszych filmów Waititiego, ale Thorem kupił mnie całkowicie. Kibicuję.
Cherryy: Będzie hit.
SithFrog: Waititi pod pewnym względem przypomina mi Tarantino. Jego filmy mogą się podobać albo nie, ale zawsze są “jakieś”. Temat kontrowersyjny, ale z jego wyczuciem to może być strzał w dziesiątkę. Czekam!
Crowley: A mi, nie wiem czemu, kojarzy się przede wszystkim z Wesem Andersonem.
Razorblade: A ja się jednak boję takiego podejścia do tematu nazizmu. Oby niepotrzebnie.
SithFrog: Spokojnie, “Bękarty Wojny” czy “Życie jest piękne” pokazały, że można trochę postawić temat na głowie jednocześnie nie przekraczając granicy dobrego smaku.
Razorblade: Niby masz rację ale jednak… zarówno „Bękarty” jak i „Życie jest piękne” pokazywały temat II WŚ od innej strony. Trailerowe „definitely not a good time to be a nazi” dla mnie zalatuje granicą dobrego smaku jednak… i mam nadzieję że to tylko przez wyrwanie z kontekstu odczucie albo jakieś dziwne, niczym nie uzasadnione przewrażliwienie.
Crowley: Myślę, że to będzie dobry moment na sprawdzenie, czy Waititi potrafi coś więcej niż szalone wygłupy. Wybrał temat z grubej rury, jakimś cudem dostał zielone światło od dużej wytwórni. Thorem wsadził nogę w drzwi Hollywoodu, jeśli teraz podoła, otworzy je do końca i wejdzie do Ligi Mistrzów. Ale jeśli nie, będzie to bolesny upadek.
Umm, czyli co, dyskusja z forum przenosi się na główną?
Tu nie ma ThimGrima, Polityki i kłótni o aborcji i LGBT więc sam rozumiesz…
I tak źle się to czyta. Chaotyczny zlepek zdań. Nie idźcie tą drogą. Już lepiej niech każdy osobno napiszę na co czeka. Jak to kiedyś zrobiliście z tekstami o muzyce filmowej.
Następnym razem będzie lepiej. Musimy dopracować formułę, ale myślę, że sam pomysł zebrania i krótkiej analizy kilku ciekawych zapowiedzi ma potencjał. Tej analizy pewnie trochę zabrakło, ale od czego mamy czytelników i ich nieocenione komentarze! 😉
Zdecydowanie się nie zgadzam. Mi się forma podoba, a nie wszyacy mają czas na siedzenie na forum
Czekam tylko na jokera. Co do netflixa to zatrudnia on do słabych filmów aktorów z najwyższe pulki ktorym nie chce sie w tych filmach za bardzo grać. Co do bliźniaka widziałem ten zwiastun akurat tak sie zlozylo ze niestety bardzo dużo razy i za każdym razem nie mogli uwierzyć w pomyśl i wykonanie. A co do nagród za ten rok do sam probuje sie przekonywac w dwóch kwestiach. Pierwsza to Robert Downey jr. – za caloksztal wykreowanej perfekcyjnie postaci i jej perfekcyjne zakończenie. Druga to Sean Pean i kapitalna rola w niszowym Professor and the madmann. Nie wiem, ale zastanowiłbym sie czy któryś z nich nie zasluzyl na uznanie za ciezka wspaniala prace. Jeszcze kwestia pewnego razu w Hollywood – film wyśmienity i niesamowicie rozbrajajacy, ale tutaj byli aktorzy dla filmu a nie film dla aktorow. Sharoon tate wcale tez dużo nie zagrala podobnie jak Polański. Wielkie brawa dla Tarantino bo udowodnił swoje nieprzeciętne umiejętności choc scena rozbijania glowy rudowlosej sekciarce o parapet i telefon przez brata pitta nawet dla mnie byla odrobine za mocna.
Myślę, że dla skamieniałej Akademii Phoenix, który ma spore szanse nie tylko na nominację, ale na statuetkę, to i tak będzie wystarczający ukłon w stronę filmów komiksowych, więc RDJ raczej nie ma co liczyć na nagrodę.
Penna nie widziałem, ale on zawsze trzyma poziom. Podobno Banderas zagrał koncertowo u Almodovara i w tej chwili jest typowany jako główny kandydat do Oscara.
Wydaje mi się, że Ból i blask to film jakich juz było wiele w kinie latynoskim zwłaszcza hiszpańskim, ten sam klimat i jak nie malarz to reżyser, a innym razem znowu pisarz. Mogę się mylić, ale to trochę sztampa. Banderas ma w sobie taki dziwny styl bycia przed kamerą – często zachowuje się i gra jak lekko opóźniony wariat, wolniej mówi długo myśli, nerwowo łapie kwestie jakby zapomniał tekstu. W wielu filmach może się to podobać, ale powtarzalność trochę nudzi – aczkolwiek Bólu i blasku nie oglądałem w Polsce z półroczną obsuwą w stosunku do światowej premiery, choć ta pewnie miała miejsce na jakimś festiwalu dla zamkniętego grona. Pożyjemy zobaczymy – jak dla mnie na razie S. Pean (choć temat niszowy, a w filmie grają w większości Brytyjczycy) a za całokształty odwalonej roboty Robert D. Jr mógłby znaleźć się w gronie wyróżnionych jakąś nominacją.
z trailerow to tylko Jojo Rabbit wydaje sie byc obiecujace.
Co do Jokera to z tego co czytam i słucham film absolutnie nie jest w uniwersum DC, ma być traktowany jak jednostrzałówka bez sequela, zamknięta całość. Powiedziałbym, że to film wymarzony dla kogoś kto uniwersum DC nie polubił.
Tak samo powinno być z Birds of Prey i The Suicide Squad – miękkie rebooty/niezauważalne kontynuacje które będą stać na własnych nogach, bez odniesień do wcześniejszych filmów.
Co do samego DC Universe, ono stricte zakończyło się po Justice League, kolejne filmy idą już swoim torem a jedyna seria, która ma jakieś tam powinowactwo to Aquaman, który i tak robił co mógł by odciąć się od balastu, a dwójka pewnie pójdzie tym tropem jeszcze bardziej.
Bo z tymi całymi „uniwersami” trzeba umieć planować. Marvelowi udało się tylko dzięki Feigowi i jego konsekwentym budowaniu zależności między postaciami i trzymaniu spójnej wizji. Przypominam, że pierwsze marvelowe filmy wcale nie miały oszałamiających wyników, a i z wysoką jakością nie było im po drodze. Dopiero pierwszy Avengers zebrał to wszystko do kupy i rozpoczął prawdziwy szał, który potem umiejętnie kontynuowano.
Wszystkie inne „uniwersa” do tej pory okazały się mniejszymi lub większymi porażkami. Gwiezdne wojny zdechły po trzech filmach i Disney będzie je wskrzeszał serialami. Dark Universe padło zanim się zaczęło. DC niby jakoś dalej ciągnie, ale wydaje się, że turla się to siłą rozpędu i wyrobioną przez komiksy marką. Nie widać w kolejnych produkcjach żadnej spójnej wizji, a Justice League zamiast być zwieńczeniem jakiegoś etapu, z niewiadomych przyczyn miał być punktem wyjścia dla kolejnych historii, przez co nikt oprócz fanów nie wiedział, o co chodzi.