Jako obrazka wyrożniającego użyto mapy Gondoru w roku 1050 Trzeciej Ery autorstwa Smeagola (źródło: Wikimedia Commons, licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)
***
George R.R. Martin o Władcy Pierścieni
1. Drużyna Pierścienia / Dwie Wieże / Powrót Króla
Podejrzewam, że mógłbym umieścić je na liście jako moje Top 3, ale tak naprawdę są jednym długim filmem (bardzo długim, jeśli obejrzy się wersje reżyserskie ze wszystkimi dodatkowymi materiałami, a to właśnie je wolę), tak jak „trylogia” Tolkiena, która była w rzeczywistości jedną długą powieścią pociętą na trzy części ze zrządzenia wydawców. Władcę Pierścieni długo uznawano za niemożliwego do zekranizowania, a przeróżne animowane próby Ralpha Bakshiego i Rankin-Bass zrobiły wiele, by to potwierdzić, ale wspaniały epos Petera Jacksona udowodnił wszystkim krytykantom, że nie mieli racji. Elijah Wood był bardzo dobry jako Frodo, a Sean Astin był jeszcze lepszy jako Sam. Viggo Mortensen nie pasował do wyobrażenia Obieżyświata, jakie miałem w głowie, lecz i tak wkrótce mnie przekonał. Sean Bean był świetnym Boromirem, a Ian McKellen doskonałym Gandalfem. Kunszt z jakim stworzono Golluma nadal zadziwia. Tak, pominięto Toma Bombadila i Porządki w Shire. Brakowało mi tego drugiego (pierwszego nie aż tak bardzo). To była tak wierna i pełna szacunku adaptacja, jak to tylko możliwe. Jeśli nie lubicie tych filmów, nie lubicie fantasy.
—George R.R. Martin, artykuł 'Game of Thrones’ Author George R.R. Martin’s Top 10 Fantasy Films (Daily Beast, 17.06.2017)—
Tymi słowami George R.R. Martin rozpoczął swoją listę dziesięciu filmów, które uznaje za najlepsze w historii kina fantasy. Artykuł z którego pochodzą z pewnością jest bardzo interesujący dla wszystkich fanów jego twórczości – daje wgląd w gusta autora, można się również pokusić o analizę wpływu wymienionych dzieł na jego własną twórczość, przede wszystkim Pieśń Lodu i Ognia. Jednak nie z tego powodu przytoczyłem tutaj ten cytat. W kontekście mojego dzisiejszego tekstu jest ciekawy przede wszystkim dlatego, że zawiera wzmiankę o Tomie Bombadilu, jeden z wielu postaci z Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena, która nie znalazła się w filmowej trylogii na podstawie tej książki.
Nie jest to jedyne miejsce, gdzie GRRM wspomina tego bohatera. W wywiadzie udzielonym Hypable w 2012 roku autor wspomina, że gdy po raz pierwszy czytał Drużynę Pierścienia, epizod z Tomem Bombadilem nieomal sprawił, że odłożył książkę i cały cykl. (Stwierdził również, że jego ulubioną postacią był Boromir, co raczej nie jest niespodzianką dla czytelników PLIO).
Niechęć jaką George odczuwał w stosunku do Toma Bombadila jest wzmiankowana również w pierwszym tomie zbioru jego wczesnych opowiadań, przeplatających się z wspomnieniami i komentarzami pisarza.
Autor opowiada, jak pewnego dnia, gdy wracał autobusem do tomu, zabrał się za czytanie pewnej opasłej czerwonej książki. Dość szybko w jego głowie zrodziła się myśl, że chyba popełnił błąd sięgając po tę powieść. Drużyna Pierścienia bardzo się różniła od wszystkich innych opowieści fantasy, z jakimi GRRM miał wcześniej styczność. W gruncie rzeczy, zupełnie ich nie przypominała. „O co chodziło z tym fajkowym zielem, do licha?” – pytał się przyszły autor Pieśni Lodu i Ognia. W porównaniu z dziełami Roberta E. Howarda poświęconymi Conanowi Barbarzyńcy, pierwsze rozdziały powieści Tolkiena przypominały raczej historyjkę dla najmłodszych. W opowiadaniach o Conanie już na samym początku pojawiał się monstrualny wąż lub rozbita ciosem topora głowa. U Tolkiena było urodzinowe przyjęcie i hobbici o owłosionych stopach, którzy na dodatek pletli ciągle o „pyrkach”. GRRM nabrał podejrzenia, że weseli mieszkańcy Shire’u urwali się z serii Beatrix Potter o Piotrusiu Króliku. „Conan przerąbałby sobie krwawą drogę przez całe Shire. Gdzie są zaduma i dzika radość?” – zastanawiał się nasz autor.
Jednak czytałem dalej. Prawie poddałem się przy Tomie Bombadilu, gdy zaczęło się „Hej, chodź, derry do! Tomek Bombadillo!”. Jednak przy kurhanowych wzgórzach zrobiło się bardziej interesująco, a w Bree jeszcze bardziej, gdy na scenę wkroczył Obieżyświat. Do czasu, gdy dotarliśmy na Wichrowy Czub, Tolkien mnie kupił. „Gil-galad królem elfów był”, wyrecytował Sam Gamgee, „Smutny śpiewają o nim rym”. Przeszedł mnie dreszcz, jakiego Conan i Kull nigdy nie wywołali.
—Retrospektywa—
GRRM wspomina następnie, że gdy skończył Drużynę, musiał czekać na amerykańskie wydanie Dwóch Wież, a później na Powrót Króla. (Czytelnicy PLIO znają ten stan aż za dobrze). Gdy wreszcie trzymał w rękach kolejny tom, odkładał na bok wszystkie inne sprawy i pogrążał się w lekturze. Jednak gdy doszedł do połowy Powrotu, zwolnił, gdyż uświadomił sobie, że zostało tylko kilkaset stron, a gdy one miną, wszystko się skończy, i już nigdy nie będzie czytał Władcy po raz pierwszy. Oczywiście, chciał poznać zakończenie (które, jak wiemy z innych źródeł, uznaje za doskonałe i słodko-gorzkie, dowodzące mistrzostwa Tolkiena), ale jednocześnie, nie chciał żeby to unikatowe doświadczenie się skończyło.
Jako czytelnik wręcz kochał tę powieść, ale jako pisarz, czuł obawę – gdy czytał Howarda, mówił sobie, że może pewnego dnia napisze coś równie dobrego. Gdy czytał Lina Cartera albo Johna Jakesa, czuł, że w każdej chwili byłby w stanie stworzyć coś lepszego. Ale gdy czytał Tolkiena, popadał w rozpacz, bo wiedział, że nigdy się do niego nie zbliży. Uznał go za mistrza fantasy.
Nic dziwnego, że dzieła z Legendarium Profesora Tolkiena były dla niego bardzo często źródłem inspiracji, zaś Pieśń Lodu i Ognia i inne osadzone w jej świecie utwory są pełne nawiązań do Śródziemia. W moim cyklu The Tolkienic Song Of Ice and Fire (Tolkienowska PLIO) staram się zidentyfikować przynajmniej niektóre z nich, a także pokazać w jaki sposób w swoich dziełach GRRM prowadzi literacki dialog z Tolkienem i jego ideami.
Jednak dziś skupimy się tylko na jednym takim nawiązaniu, które pozornie nie powinno istnieć. Przytoczone powyżej cytaty pokazują, że postać Toma Bombadila nie przypadła George’owi do gustu, wręcz go nie znosił. Gdy po raz pierwszy czytał Władcę, rozdziały z Bombadilem były miejscem, w którym prawie porzucił lekturę. Wiele lat później, pisząc słowa poświęcone ekranizacji tej powieści wspomniał, że nie tęsknił za Bombadilem, który w filmie się nie pojawia.
Jak napisałem w pewnym tekście z grudnia 2017 roku, gdzie po raz pierwszy zająłem się tym tematem: Można by więc przypuszczać, że w jego własnej Pieśni Lodu i Ognia nie znajdziemy nawiązań do nielubianej przez George’a postaci. A co gdybym Wam powiedział, że takie nawiązanie istnieje, i że jest nim tajemniczy zwiadowca noszący czerń Nocnej Straży, którego Samwell Tarly nazywa Zimnorękim?
To właśnie tej teorii poświęcony jest dzisiejszy odcinek.
***
Stary Las
Filmowy Władca Pierścieni jest chyba szerzej znany, przynajmniej obecnie, od książkowego oryginału (niestety!). Zapewne słysząc imię „Tom Bombadil” wielu Czytelników, którzy nigdy nie czytali powieści Tolkiena, ale znają ekranizację, zadało sobie pytanie o kogo chodzi. Kim jest Tom Bombadil – to dobre pytanie, na które zapewne nikt nie może z całą pewnością odpowiedzieć. Można jednak streścić wydarzenia, w których bierze udział w pierwszej z sześciu ksiąg składających się na wydanego w trzech tomach Władcę. Tak właśnie uczynimy. Mam nadzieję, że takie przypomnienie okaże się przydatne również dla tych, którzy czytali powieść, ale dawno temu.
Sądzę, że najlepiej zacząć od szóstego rozdziału, zatytułowanego Stary Las. Frodo, Sam, Merry i Pippin opuszczają Ustroń (Crickhollow) w Bucklandzie, rządzonej przez ród Brandybucków krainy pomiędzy rzeką Brandywiną na zachodzie a Starym Lasem na wschodzie, nieco na wschód od właściwego Shire’u. Po wyjeździe z Bag End, które zostało sprzedane krewnym Froda i Bliba z rodziny Bagginsów z Sackville, Frodo zakupił rezydencję w Ustroni, dość odludnej osadzie. Przeprowadzka w to miejsce miała stanowić wyjaśnienie przyczyny dla jakiej opuszcza Hobbiton i udaje się na wschód. Spędziwszy tam zaledwie jedną noc, Frodo i jego towarzysze skierowali się w kierunku Bree, gdzie zgodnie z planem miał czekać na nich Gandalf (jak to często bywa, nie poszło tak łatwo). Przyjaciel Froda, Fredegar Bolger, miał za zadanie mieszkać w nowym lokum młodego Bagginsa i zachowywać pozory, że gospodarz rzeczywiście tam przebywa, dla opóźnienia pościgu Czarnych Jeźdźców.
Frodo i jego kompani wkraczają zatem do Starego Lasu, nie chcąc podróżować gościńcem, gdzie tropiący ich nieprzyjaciele z łatwością mogliby ich dopaść. Od Starego lasu Buckland oddzielał wysoki, pielęgnowany przez wiele pokoleń Żywopłot, zwany Zielonym Murem (ang. the Hedge, the High Hay). Według krążących w tych stronach legend, drzewa z tego lasu są dziwne, i nie darzą miłością obcych, którzy się do niego zapuszczają.
Prawda jednak, że las jest niesamowity. Można by powiedzieć, że wszystko żyje w nim bujniej i śledzi czujniej wydarzenia, niż my przywykliśmy w Shire. Drzewa nie lubią obcych. Patrzą na ciebie. Zazwyczaj poprzestają na tym i póki słońce świeci, nie robią nic więcej. Tylko od czasu do czasu któreś, bardziej od innych złośliwe, rzuci gałąź pod nogi, wysunie korzeń na ścieżkę, oplącze cię powojem. Nocą jednak bywa podobno gorzej. Sam ledwie raz i drugi znalazłem się w lesie po zmroku, a i to na skraju, tuż za Murem. Zdawało mi się, że drzewa szepczą coś między sobą, przekazują jakieś nowiny, zmawiają się w niezrozumiałym języku; gałęzie kołysały się i gięły, chociaż wiatru nie było. (Merry)
—Drużyna Pierścienia, przełożyła Maria Skibniewska (wszystkie cytaty z tej powieści za tym tłumaczeniem)—
Przytoczyłem ten fragment, ponieważ doskonale pokazuje, jak wiele Tolkienowskich motywów związanych z drzewami pojawia się również o Martina. Sam język, którego używają dwaj pisarze jest podobny – warto wspomnieć choćby przytłaczającą i złowieszczą atmosferę Nawiedzanego Lasu w prologu Gry o tron, albo starych bogów i ich szepczące czardrzewa.
Drzewa ze Starego Lasu ponoć napadły kiedyś na Buckland:
Rzeczywiście, przed laty zaatakowały kiedyś Zielony Mur: stanęły tuż, schyliły się ponad nim aż na drugą stronę. Przyszli jednak zaraz hobbici z siekierami, wyrąbali setki drzew, rozniecili wielkie ognisko w lesie, wyrąbali długi pas ziemi na wschód od Muru. (Merry)
—Drużyna Pierścienia—
To właśnie przez ten niezwykły gąszcz wędrują czterej hobbici, i rzecz jasna, wkrótce gubią drogę i tracą orientację. Dochodzą do wniosku, że muszą nieco odpocząć. Merry i Pippin zasypiają oparci o wiekową wierzbę. Niespodziewanie, drzewo wciąga hobbitów do środka i usiłuje ich zgnieść. Sam Gamgee rozpala ogień i zamierza podpalić pień, jednak z wnętrza dobiegają głosy uwięzionych, którzy błagają, by tego nie robić. Nagle gdzieś w oddali daje się słyszeć jakiś głos.
Frodo odwrócił się i wsłuchał, nie mógł dłużej wątpić: ktoś śpiewał. Głęboki radosny głos śpiewał wesoło i beztrosko, ale bez sensu:
Hej dol merry dol … dziń-dzi-dziń-dillo
Ding i dong, hop w snop – wierzbo wydziwillo
Tom Bom, zuch ten Tom, Tomek Bombadillo!
—Drużyna Pierścienia—
W ten sposób na scenę wkracza jedna z najbardziej barwnych i tajemniczych postaci Władcy Pierścieni, Tom Bombadil.
Nieznajomy ma na sobie stary, pognieciony kapelusz z wetkniętym we wstążkę niebieskim piórkiem. Jest wyższy i cięższy od hobbita, ale mniejszy od przeciętnego człowieka. Jednak robi tyle hałasu do człowiek (a nawet więcej). Tupie wielkimi żółtymi butami, podśpiewuje. Jednym słowem robi taki zgiełk jak „krowa gnająca do wodopoju”. Ubiera się w niebieski kubrak, na który opada mu bujna kasztanowa broda. Ma też niebieskie oczy i rumianą twarz.
Frodo i Sam wyjaśniają zaistniała sytuację i błagają obcego, który przedstawia się po prostu jako Tom Bombadil, o pomoc. Ten, słysząc do zaszło, wesoło podskakuje i stwierdza, że to tylko Stara Wierzba (w oryginale Old Man Willow, Starzec Wierzba) znów płata figle. Przy pomocy dość absurdalnych działań (nucenia do dziury w pniu, okładania drzewa złamaną gałęzią, rozkazów w stylu „Jedz ziemię! Drąż głęboko! Pij wodę! Śpij! Bombadil do ciebie przemawia) udaje mu się doprowadzić do uwolnienia Merry’ego i Pippina. Tom Bombadil zaprasza cała czwórkę do swojego domu.
***
W domu Toma Bombadila
Tytułu siódmego rozdziału, W domu Toma Bombadila, nie trzeba tłumaczyć. Nasi bohaterowie poznają w nim małżonkę Bombadila, Złotą Jagodę, która nazywa siebie Córką Rzeki. Nocą Froda dręczą mroczne sny o Czarnych Jeźdźcach. Nazajutrz zaczyna padać deszcz, więc hobbitom czas upływa na słuchaniu opowieści gospodarza, który zdradza im historię Starego Lasu, a także położonych dalej na wschód Kurhanowych Wzgórz i nawiedzających je upiorów. W pewnym momencie Frodo zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że Bombadil jest kimś więcej niż nieco zwariowanym, lecz dobrotliwym odludkiem żyjącym w głuszy. Pyta: ‘Kim jesteś Panie’, i otrzymuje następującą odpowiedź:
– Co takiego? – rzekł Tom, prostując się w fotelu i błyskając oczyma w mroku. – Czyż nie znasz mojego miana? W nim cała odpowiedź. Powiedz mi, kim ty jesteś, ty sam, bezimienny? Ale ty jesteś młody, a ja – stary. Najstarszy, zważcie moje słowa, przyjaciele. Tom był tu wcześniej niż rzeka i drzewa, Tom pamięta pierwszą kroplę deszczu i pierwszy żołądź. Tom budował ścieżki wcześniej niż Duzi Ludzie i był tutaj, kiedy przyszli Mali Ludkowie. Był wcześniej niż królowie i groby, i upiory Kurhanów. Kiedy elfowie wędrowali na Zachód, Tom już tu był, zanim powierzchnia mórz się zakrzywiła. Znał ciemność gwiezdnych nocy, gdy jeszcze nie było w nich strachu – zanim Czarny Władca przybył spoza Granic.
—Drużyna Pierścienia—
Wynika stąd, że Bombadil jest starszy od Shire, Cardolanu, Rhudauru i Arthedainu, Arnoru. Wygląda na to, że pamięta czasy, gdy przodkowie Númenorejczyków, Edainowie, przez pewien czas zamieszkiwali w tych okolicach, gdzie pozostawili liczne grobowce i megality na nekropolii, która później stała się Kurhanowymi Wzgórzami – co miało miejsce w Pierwszej Erze, nim ludzie wkroczyli do Beleriandu na zachodzie Śródziemia i pojawili się w historii zawartej w Silmarilionie. Żył również wówczas, gdy Elfowie zwani Eldarami odbywali swoją Wielką Wędrówkę znad wód Jeziora Przebudzenia, Cuiviénen, do Valinoru za morzem. Pamięta nawet czasy, nim Melkor (Morgoth, pierwszy Mroczny Władca) przybył na Ardę (niestety, nie jest jasne, czy mowa tu o jego pierwszym nadejściu, czy też jego powrocie zza Murów Nocy, gdy zniszczył Dwie Lampy Valarów i wzniósł fortecę Utumno). W każdym razie, Tom Bombadil jest wręcz niewyobrażalnie stary.
Później Frodo opowiada gospodarzowi o Czarnych Jeźdźcach. Niespodziewanie, Bombadil prosi go, by pokazał mu „ten bezcenny Pierścień„. Frodo, choć sam jest tym zdziwiony, natychmiast spełnia tę prośbę i podaje Tomowi Jedyny Pierścień. Ten, śmiejąc się, obraca złotą obrączkę w palcach i zakłada ją na palec, jednak nie znika. Pierścień nie ma nad nim władzy, co niezmiernie dziwi Froda (a także czytelników). Teraz Baggins jest już zupełnie pewny, że Tom Bombadil jest kimś niezwykłym.
Gdy hobbici opuszczają jego dom i wyruszają w drogę do Bree, która powiedzie ich przez Kurhany, Bombadil uczy ich słów piosenki, którą mają zaśpiewać, gdyby spotkały ich jakieś kłopoty – wtedy on przyjdzie im z pomocą.
Ho, Tomie Bombadilu, Bombadilu Tomie
Na wierzbę i na rzekę, na wodę i płomień
Na słońce i na księżyc – posłuchaj sąsiedzie,
I przybądź do nas Tomie, bo jesteśmy w biedzie
—Drużyna Pierścienia, wiersz przełożył Włodzimierz Lewik—
***
Mgła na Kurhanach
Rozdział ósmy, ostatni który tutaj streścimy, nosi tytuł Mgła na Kurhanach.
Kurhanowe Wzgórza (Barrow-downs) były miejscem, gdzie wznosiły się liczne grobowce, megality i kopce. W Pierwszej Erze była to nekropolia Edainów, zaś gdy ich dalecy potomkowie, Númenorejczycy (Dunedainowie) prowadzeni przez Elendila przybyli na te ziemie pod koniec Drugiej Ery, wrócili do Śródziemie po zagładzie Númenoru, rozpoznali groby swych praojców i otoczyli je szacunkiem. Znów zaczęto tu grzebać zmarłych królów, książęta, wojowników i inne ważne osobistości. Po podziale królestwa Arnoru na Arthedain, Rhudaur i Cardolan, Kurhanowe Wzgórza przypadły Cardolanowi, który miał tam swoja stolicę. Po upadku tego królestwa, Czarnoksiężnik z Angmaru, przywódca Nazguli, obłożył Kurhany klątwą i przy pomocy mrocznych czarów przywołał upiory (ang. Barrow-wights).
Wydaje się, że inspiracją Tolkiena były tutaj istoty zwane draugr, nieumarli z legend Skandynawii. To dzięki Tolkienowskim barrow-wights to słowo wight stało się popularne w fantasy – spotykamy je w Pieśni Lodu i Ognia, gdzie termin ten oznacza nieumarłe istoty służące Innym. Z kolei Kraina Kurhanów (Barrowlands), jeden z regionów Północy, rządzony przez ród Dustinów z Barrowton, może stanowić nawiązanie do Kurhanowych Wzgórz.
W dużym skrócie, w rozdziale Mgła… nasi czterej hobbici gubią się wśród Kurhanów i zostają pojmani przez Upiora, który służy Czarnym Jeźdźcom i ma zamiar odprawić jakiś straszliwy rytuał: Sam, Merry i Pippin zostają przybrani w białe szaty, podobne do całunów, i obwieszeni złotem i klejnotami. Otrzymują również miecze i tarcze. Upiór gładzie na ich szyjach w poprzek jeden długi, obnażony miecz.
Wtem w mrocznych podziemiach ciszę przerywa złowieszcza pieśń, słowa jakiejś inkantacji:
Zimna niech będzie kość, serce i ramię,
zimny niech będzie sen pod ciężkim głazem,
nigdy niech nie zbudzą się na łożu kamienia,
póki słońce nie zgaśnie, nie przepadnie księżyc.W czarnej wichurze wszystkie zgasną gwiazdy,
a oni nadal spać będą wśród skarbów,
nim czarny władca nie wzniesie swej ręki
nad martwym morzem, spostoszoną ziemią.
—Drużyna Pierścienia, wiersz przełożył Tadeusz A. Olszański—
Na szczęście Frodo budzi się i przypomina sobie wiersz, której nauczył ich przed wyjazdem Tom Bombadil. Zaczyna ją śpiewać. Daje się słyszeć rumor, do krypty wpada snop światła, otwierają się drzwi w kamiennej ścianie i do środka wkracza Tom. Przy pomocy kolejnej piosenki wypędza Upiora. Hobbici zostają uratowani. Następnie Bombadil odprowadza ich aż do granicy Kurhanowych Wzgórz, skąd do Bree i gospody Pod Rozbrykanym Kucykiem już blisko. Frodo i jego kompani proszą go, by wstąpił z nimi do tej oberży, ale Tom odmawia ze śmiechem i zawraca do domu:
Tu się kończy kraj Toma, który stąd zawróci,
Bowiem w domu nań czeka już Złota Jagoda.
—Drużyna Pierścienia, wiersz przełożył Włodzimierz Lewik—
Osoba Bombadila jest również wspomniana w rozdziale Narada u Elronda, gdzie gospodarz Ostatniego Przyjaznego Domu wspomina, że wśród Elfów upiory kurhanów są znane pod wieloma imionami, zaś o Starym Lesie krąży wiele legend. Jest on ostatnią pozostałością po wielkiej prastarej puszczy, która niegdyś porastała tę część Śródziemia. Elrond przypomina sobie również Bombadila, „tego samego cudaka, który kręcił się po lasach i górach przed wiekami, a wówczas już był najstarszy wśród starców”. Elfowie nazywali go Iarwain Ben-adar, czyli Najstarszy i Niemający Ojca. Znały go wszystkie ludy północy – dla krasnoludów był Fornem, Należącym do Dawnych Dni; zaś dla ludzi Oraldem. Najprawdopodobniej to hobbici z Bucklandu nadali mu imię Tom i nazwisko Bombadil.
Zdaniem Elronda Bombadil to „wielki dziwak”, ale zastanawia się, czy należało by go zaprosić na naradę. Gandalf odpowiada na to, że Tom i tak by nie przyszedł. Erestor, jeden z doradców pana Rivendell, uważa, że warto by mieć ze sobą kogoś, kto ma władzę nad Pierścieniem. Jednak czarodziej wyjaśnia, że należy powiedzieć raczej, że Jedyny nie ma władzy nad Tomem. Bombadil odizolował się od świata w swojej małej domenie i nie obchodzą go sprawy innych krain.
***
Zagadki istnieją zawsze
Kim jest Tom Bombadil – na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Sam Tolkien wolał, by pochodzenie tej postaci nie zostało wyjaśnione, gdyż w każdej opowieści muszą pozostać pewne tajemnice. Jak napisał w liście, który w Listach J.R.R. Tolkiena można odnaleźć pod numerem 144: „Uważam, że opowieści jako takiej służy pozostawienie wielu spraw niewyjaśnionych (…) A nawet w mitycznej Epoce muszą pozostać jakieś zagadki, jako że one istnieją zawsze. Jedną z nich (celową) jest Tom Bombadil”.
Oczywiście, nie powstrzymało to fanów od stworzenia wielkiej liczby teorii, w których autorzy proponują taką, czy inną prawdziwość tożsamość Bombadila. W zależności od tego kogo się zapyta, Tom jest: samym Ilúvatarem (choć sam Tolkien sugerował w liście, że tak nie jest); personifikacją przyrody Śródziemia; pomniejszym Maiarem; jakimś Ainurem, który zstąpił na Ardę jeszcze przed Melkorem i pozostałymi Valarami; jednym z Błękitnych Czarodziejów; duchem Muzyki Ainurów; jednym z Valarów (w jednym z wariantów tej teorii Tom to Aulë Kowal, zaś jego małżonka Złota Jagoda to Yavanna; w innym Bombadil jest Oromëm, a ona Váną, w jeszcze innej parą ze Starego Lasu są Manwë i Varda).
Roztrząsanie tej kwestii nie jest tematem niniejszego tekstu, więc powyższe przykłady przytaczam jedynie po to, by pokazać jak zagmatwane i niejasne jest pochodzenie Bombadila, którego autor celowo nie chciał przedstawić. Zachęcam do podzielenia się w komentarzach Waszymi przemyśleniami, opiniami i teoriami na ten temat. Jeśli o mnie chodzi, odrzucam wersje o Ilúvatararze (jeśli Stwórca miał wejść w Ardę to tylko w taki sposób, jaki został opisany w Athrabeth Finrod ah Andreth w Historii Śródziemia), Valarach i Błękitnych Czarodziejach. Najbardziej prawdopodobnym wydaje mi się to, że Bombadil i Złota Jagoda to Maiarowie, którzy pełnią rolę obrońców natury.
Tak więc, nie można stwierdzić, kim jest Tom Bombadil w realiach Świata Przedstawionego, w jego wnętrzu. Można jednak zastanawiać się, do jakich literackich i mitologicznych tradycji nawiązywał Tolkien, i skąd zaczerpnął inspirację dla tego bohatera. W liście 19 Profesor pisze:
Czy sądzi Pan, że Tom Bombadil, duch (zanikającego) krajobrazu Oksfordu i Berkshire, mógłby zostać bohaterem jakiejś opowieści?
—Listy J.R.R. Tolkiena, list 19—
Oczywiście, skoro te słowa pochodzą z roku 1937, sprzed powstania Drużyny Pierścienia, Bombadil o którym tu mowa, bohater kilku wierszy (które wydano później w Opowieściach z Niebezpiecznego Królestwa), nie jest całkowicie tożsamy z Tomem z Władcy. Tolkien włączył później te poematy do „kanonu” Śródziemia, ale jako „niedbale zanotowane na marginesach i pustych miejscach stron” opowieści o Upadku Władcy Pierścieni, w Czerwonej Księdze Marchii Zachodniej (dzieła istniejącego wewnątrz świata przedstawionego, zawierającej to co znamy jako Hobbita, Władcę Pierścieni, a także Tłumaczenia z elfickiego Bilbo Bagginsa, źródło wiedzy o Pierwszej i Drugiej Erze). Tom z wierszy, które ma na myśli Tolkien w przytoczonym powyżej cytacie to raczej wyobrażenie jakie o Bombadilu mieli hobbici, to w jaki sposób jego osoba była postrzegana w legendach i folklorze.
Jednak, Tom z wierszy został włączony do Śródziemia. Owszem, z pewnymi zmianami i dostosowaniami, ale to w gruncie rzeczy ten sam bohater. Można zatem stwierdzić, że Bombadil jest zakorzeniony w tej samej tradycji literacko-mitologicznej co niezliczone duchy i bóstwa pełniące rolę opiekunów przyrody. Stoi w jednym szeregu z Dionizosem, Bachusem, Adonisem, Baldurem (Złota gałąź Frazera), Król Ostrokrzewu i Król Dębu (Roberta Gravesa), Herne Łowcą , Zielonym Rycerzem z Pana Gawena i Zielonego Rycerza (tę opowieść doskonale znał J.R.R. Tolkien, który przełożył ją z języka średnioangielskiego) i inne personifikacje lasów. Czy obok Toma Bombadila stoi Zimnoręki George’a R.R. Martina?
***
Zimnoręki
Uważam, że tak.
Według mojej teorii, Zimnoręki jest odpowiedzią George’a na Tolkienowskiego Toma, jednym z elementów jego długiego literackiego dialogu z wielkim poprzednikiem. Jest to odpowiedź w iście Martinowskim stylu – GRRM, któremu Bombadil nie przypadł zbytnio do gustu, postanowił pokazać, jak jego zdaniem powinien wyglądać tego typu bohater. Jego Zimnoręki to pod wieloma aspektami inwersja, przeciwieństwo Bombadila, jego obraz w krzywym zwierciadle.
Tom to jowialny cudak, Zimnoręki jest ponury i milczący. Z jego ust zamiast śmiechu wydobywa się grzechocząca mowa. Bombadil ubiera się w jaskrawe kolory, tajemniczy zwiadowca jest od stóp do głów odziany w czerń Nocnej Straży. Ten pierwszy jest strażnikiem pełnego życia lasu. Lasu wiosennego, letniego i ewentualnie jesiennego. W świecie Bombadila zima jest traktowana tak, jakby jej nie było – w jego piosence padają słowa „Poro wiosny i lata, i znów czasie wiosny!” (w oryginale „O spring-time and summer-time, and spring again after!„) Z kolei Zimnoręki wędruje samotnie po mroźnym, martwym Nawiedzanym Lesie, tak jak legendarny Herne Łowca z Lasku Windsorskiego. Co ciekawe, rzeczony las znajduje się na terenie hrabstwa ceremonialnego Berkshire, zaś Tolkien wspomina, że Bombadil to „duch (zanikającego) krajobrazu Oksfordu i Berkshire”.
Garth Zielony z Reach to archetypiczne bóstwo zieleni, życia i obfitości, wesoła (choć nieco mroczna) postać. Wesołe przyśpiewki Bombadila mogły zainspirować piosenki błazna na dworze Stannisa Baratheona, Plamy. Lecz za Murem nie ma miejsca dla Toma Bombadila. Jest za to miejsce dla Zimnorękiego.
Zatem, Zimnoręki to zamierzona inwersja Toma, odpowiedź na tę postać. Obaj pełnią identyczną rolę, ducha-obrońcy lasu, z tą różnicą, że las Bombadila jest letnio-jesienny, zaś las tego drugiego zimowy, wiecznie zamarznięty. Na tym podobieństwa pomiędzy nimi się nie kończą.
Bombadil ratuje hobbitów, wśród których jest Samwise „Sam” Gamgee przed Upiorem Kurhanów (Barrow-wight), Zimnoręki wybawia z podobnej opresji Samwella „Sama” Tarly’ego, a także Goździk (to zresztą bardzo hobbickie imię). Wydaje się, że cała postać Sama Zabójcy jest w pewnym stopniu Samem świata Westeros, więc takie nawiązanie do historii Gamgee’ego w wątku Tarly’ego nie powinno dziwić. Krótko mówiąc, obaj uratowali kogoś o imieniu Sam przed upiorami. Na dodatek Martinowskie wights to oczywiste nawiązanie do Tolkienowskich barrow-wights. Z kolei czardrzewo pod którym Samwella i Goździk osaczają upiory może być odpowiednikiem groźnej Starej Wierzby – GRRM po prostu połączył dwie sceny, w których Bombadil ratuje hobbitów w jedną.
Tak Zimnoręki, jak Bombadil znają dawno zapomniane języki, których ich towarzysze (Bran, Jojen, Meera; czterej hobbici) nie rozumieją:
Minęło dwanaście dni, odkąd łoś padł na ziemię po raz trzeci i ostatni. Zimnoręki uklęknął w zaspie obok zwierzęcia, wyszeptał błogosławieństwo w jakimś niezwykłym języku i poderżnął mu gardło.
—Taniec ze smokami, tom I, Bran II—
Zaś we Władcy czytamy:
Tom prawie nieustannie śpiewał, lecz przeważnie od rzeczy albo może tylko w niezrozumiałym dla hobbitów, dziwnym języku, w starożytnej mowie, której wszystkie niemal słowa wyrażały podziw i radość.
—Drużyna Pierścienia, Mgła na Kurhanach—
Obaj są bardzo starzy – Tom sięga pamięcią początków historii Ardy, Zimnoręki według długowiecznych Dzieci Lasu został zabity „dawno temu” (jeśli jego „starożytna mowa” to Stara Mowa Pierwszych Ludzi albo Prawdziwa Mowa Dzieci, zwiadowca może mieć kilka tysiecy lat).
Obaj żyją w krainie za „Murem” – Zimnoręki za tym lodowym, Bombadil za Żywopłotem, Zielonym Murem (w oryginale nie ma tu skojarzenia „Mur”, gdyż jest to the High Hay albo the Hedge – jednak pod taką czy inną nazwą, Żywopłot jest podobny do Muru, gdyż odgradza mieszkańców Bucklandu od niebezpieczeństw Starego Lasu, tak jak Mur broni Siedem Królestw przed istotami z Nawiedzanego Lasu). Podobnie jak hobbici z Bucklandu, którzy „wyrąbali setki drzew, rozniecili wielkie ognisko w lesie, wyrąbali długi pas ziemi na wschód od Muru”, budowniczowie z Nocnej Straży nie pozwalają, by drzewa zbytnio zbliżały się do podnóża Muru.
Zimnoręki nie jest w stanie przekroczyć Muru i udać się na południe, zaś Bombadil nie chce (lub nie może) wyjść poza swój Stary Las – „Tu się kończy kraj Toma, który stąd zawróci, Bowiem w domu nań czeka już Złota Jagoda”.
Tom Bombadil „utrzymuje stosunki” z Elfami, którym w świecie Martina odpowiadają Dzieci Lasu (ci pierwsi to Quendi; Mówiący, ang. Those Who Speak With Voices, ci drudzy to Those Who Sing the Song of Earth, Ci, którzy śpiewają pieśń ziemi).
Wziąwszy wszystkie te podobieństwa pod uwagę, można dojść do wniosku, że Zimnoręki jest odpowiedzią George’a R.R. Martina na Toma Bombadila – bohatera, którego jako czytelnik Władcy Pierścieni darzy nieszczególną sympatią i za którym nie tęskni. W jego Westeros nie spotkamy wesołkowatego Toma, chyba że w osobie Gartha lub w piosenkach Plamy. Jest jednak równie tajemniczy Zimnoręki. Bombadil to opiekun zielonego lasu, Zimnoręki pełni wieczną wartę w martwej, mroźnej puszczy. Można się zastanawiać, czy podobnie jak pochodzenie Toma Bombadila, przeszłość zwiadowcy na zawsze pozostanie tajemnicą. Interesującym jest również rozważanie, czy kiedyś, przed śmiercią i wskrzeszeniem, Zimnoręki był tak jak Tom. Czy był Zielonym Człowiekiem, Garthiem Zielonym, którymś z jego dzieci albo zielonowidzem?
Ciekawy jest również pierwszy wers zaklęcia Upiora Kurhanu:
Zimna niech będzie kość, serce i ramię,
zimny niech będzie sen pod ciężkim głazem,
nigdy niech nie zbudzą się na łożu kamienia,
póki słońce nie zgaśnie, nie przepadnie księżyc.
—przełożył Tadeusz A. Olszański—
W oryginale:
Cold be hand and heart and bone,
and cold be sleep under stone:
never more to wake on stony bed,
never, till the Sun fails and the Moon is dead.
—The Fellowship of the Ring—
Cold be hand… Zimna niech będzie ręka. Czy to właśnie stąd pochodzi angielskie imię Zimnorękiego – Coldhands?
George R.R. Martin wspomina w Retrospektywie rozdział Mgła na Kurhanach jako ten, gdy podczas pierwszej lektury Władca zaczął być dla niego interesujący. Być może Coldhands jest tego pamiątką.
W przyszłości w Tolkienowskiej Pieśni Lodu i Ognia poszukamy kolejnych takich pamiątek, nawiązań i zapożyczeń z Legendarium Profesora Tolkiena. Szczególnie godne uwagi są podobieństwa w motywach obydwu opowieści, a także kolejne elementy toczącego się dialogu z wielkim poprzednikiem, o którym GRRM wspomniał w jednym z wywiadów: „Gdy czytam książki fantasy innych autorów, w szczególności Tolkiena i niektórych z tych, którzy go naśladowali, z tyłu głowy zawsze mam to pragnienie, by im odpowiedzieć: 'To jest dobre, ale ja zrobił bym to inaczej’ albo 'Nie, tu popełniłeś błąd’. (…) Istnieje ten dialog, który trwa pomiędzy mną i Tolkienem” (wywiad dla TIME). Sądzę, że sprawa Zimnorękiego i Toma Bombadila to jedno ze zdań w tej rozmowie.
Być może kolejne tomy sagi George’a pokażą nam więcej dowodów, że tak jest w istocie – na przykład, jeśli poznamy przeszłość Zimnorękiego. Można się jednak zastanowić, czy nie lepiej trwać w niepewności i tworzyć teorie? Czy czasem tajemnica nie jest lepsza? Czy rację ma Jaime Lannister, który spoglądając na drzewo w wiosce Pennytree, do którego przybito wiele monet, zastanawia się „O co z tym chodzi? Chłopak Blackwoodów mógłby mu powiedzieć, gdyby Jaime go zapytał, ale to popsułoby tajemnicę”.
Albo, jak napisał J.R.R. Tolkien w liście 96 do swojego syna Christophera:
„Istnieją dwa całkiem różne uczucia: jedno, które porusza mnie w najwyższym stopniu i które potrafię wzbudzić bez trudności: rozdzierające serce poczucie zaginionej przeszłości (najlepiej wyrażone słowami Gandalfa o palantirze), oraz drugie, „zwyklejsze” uczucie, tryumf, patos, tragizm postaci. Uczę się je wzbudzać, w miarę jak poznaję swoich bohaterów, ale nie jest ono tak bliskie mojemu sercu i jest mi narzucane przez podstawowy dylemat literacki. Opowieść trzeba opowiedzieć, bo inaczej nie będzie opowieścią, a mimo to najbardziej poruszające są opowieści nieopowiedziane. Sądzę, że porusza Cię „Celebrimbor”, ponieważ wzbudza nagłe poczucie niekończących się, nieopowiedzianych opowieści; gór widzianych w oddali, na które nie można się wspiąć, odległych drzew (…) do których nie można się zbliżyć”.
—Listy J.R.R. Tolkiena, list 96—
***
Bibliografia
Poniżej znajduje się lista źródeł, z których pochodzą przytoczone w artykule cytaty oraz materiałów, z których korzystałem tworząc ten tekst:
Artykuł Game of Thrones’ Author George R.R. Martin’s Top 10 Fantasy Films z The Daily Beast (17.06.2017)
Wywiad Game of Throne author George R.R. Martin: 'Tolkien would be appalled at my work’ dla Hybable.
Wywiad George R. R. Martin on the One Game of Thrones Change He ‘Argued Against’ dla TIME
Książki George’a R.R. Martina:
Retrospektywa
Taniec ze smokami (tłum. Michał Jakuszewski)
Powieści i inne dzieła J.R.R. Tolkiena:
The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (tłum. Maria Skibniewska), w tym wiersze w przekładzie Włodzimierza Lewika oraz Tadeusza A. Olszańskiego.
Listy (opracował Humphrey Carpenter przy współpracy Christophera Tolkiena, tłum. Agnieszka Sylwanowicz) – listy 19, 96 i 144.
Tak bez związku z powyższym tematem, ale – ostatnio zacząłem się zastanawiać czy twórcy serialu nie potwierdzili w pewnym sensie teorii o pięciu małżeństwach Sansy. Dlaczego? Nieraz zżymaliśmy się za oderwany od rzeczywistości, sztucznie wywołany konflikt pomiędzy Sansą a Daenerys. Jednak gdyby przyjąć, że ostatnim „małżonkiem” Sansy będzie fałszywy Targaryen, Aegon, wówczas konflikt pomiędzy bez wątpienia konkurentem do tronu (bo nie wierzę żeby zakosztowawszy władzy, chciał ustępować) a Deanerys będzie obijał się także o walkę pomiędzy paniami. Co więcej, kandydatura na małżonkę Aegona w postaci Arianne Martell moim zdaniem odpada z jednej przyczyny- Jona Connigtona. W jego rozdziale jest wspomniane, że uważał małżonkę Rhaegara, Elię, za niegodną jego ręki i bez wątpienia nie będzie chciał powtórzyć, w jego mniemaniu, błędu. A wpływ na Aegona ma nadal duży.
Zgadzam się, że Arianne odpada, ale z paru innych przyczyn. I biorę tu pod uwagę wersję oficjalną, gdy Aegon jest tym, za kogo się podaje.
a) jest jego bliską krewną, na co wyznawcy Siedmiu krzywo patrzą, a Młody Gryf ma być władcą utrzymującym dobre relacje z Wiarą
b) dodatkowo, biorąc pod uwagę powyższe, Arianne i Doran powinni go poprzeć przez sam fakt bycia synem Elii; Viserys i Danuta to dziesiąta woda po kisielu, trzeba więc było wzmocnić sojusz, ale Aegon Rhaegara to sąsiednia gałąź drzewa genealogicznego
c) armia Dorne jest bardzo mała. Po co marnować małżeństwo na najsłabszego i najpewniejszego sojusznika?
Dodatkowo, czy mamy pewność, że Doran chce wydać Arianne za Aegona? Viserys jaki by nie był, to nikt nie miał wątpliwości co do jego pochodzenia, tak samo było z Daenerys. A Doran nie z tych, co wybierają wątpliwych sojuszników. No i w Dorne raczej nie praktykuje się tak bliskich związków, prawda? Oba rozdziały Arianne z Wichrów sugerują, że ona jedzie na rozpoznanie, rozważa uwiedzenie Jona Conningtona, ale z małżeństwem raczej spieszyć się nie będzie, zwłaszcza, że gdzie nie zajedzie, to nie trafia na właściwą osobę. Zanim dotrze do Końca Burzy, Szalona Mysz może tam już dostarczyć Sansę, i skończą się możliwości.
Kiedyś widziałem takie porównanie że historia Sansy jest o tańczeniu. I w pewnym sensie weźmie ona udział w nadchodzącej powtórce tańca ze smokami, ponieważ zawalczy o smoka, a jej partnerem do tańca będzie Arianne. I czy nie było by to w stylu Martina oraz genialnie by się nie wpasowywało w ironię pieśni lodu i ognia gdyby targaryen(aka Blackfyre) znowu wybrał Starkówne zamiast Martellówny, co by czyniło historie Arianne podobną do jej brata którego tak darzy zawiścią ponieważ choć Arianne kieruje ambicja a Quentynem obowiązek, to oboje nie chcą zawieść ojca i w pewnym momencie swojej historii próbują zdobyć smoka, przez co ponoszą klęske. Choć jedno dla Arianne uda się napewno: Aegon w rozmowie z Tyrionem pokazał że da się nim zmanipulować, a nasza Arianne jest w tym mistrzynią, więc najpewniej podburzy ona go przeciwko deanerys i jej bratu, a ziarna chęci nie bycia gorszym od młodszego brata i rzekomego odebranego dziedzictwa zasianne w dzieciństwie z wini przesadnej ostrożności Dorana z biorą swoje żniwo.
Nie, żebym w nią nie wierzyła, ale nie wiem, czy to jest rola Arianne, by młodego podburzać przeciwko Daenerys. Jeśli Tyrion faktycznie dostarczy smoka, to Danka już im do niczego nie będzie potrzebna. Cały obóz Aegona chce go posadzić na tronie, a nie przy tronie, a to ewidentnie będzie przyczyną konfliktu z ciotką (to, co powiedzieli Tyrionowi, prawie na pewno było kłamstwem – akurat będą się chwalić prawdziwymi planami Lannisterowi).
Co nie znaczy, że Arianne nie odegra ważnej roli – musi, za długo już Dorne nic nie robiło, a wycięcie jej i Quentyna z serialu zepsuło cały wątek. Wcale nie musi być żoną młodego, może zasiadać wśród doradców. No i czy ona w ogóle chce być królową? Całe życie przygotowywała się do bycia księżną Dorne, samodzielną władczynią – o Viserysie też dowiedziała się późno, i nie pamiętam, żeby się jakoś specjalnie ucieszyła, że mogła być królową. Nie, Arianne musi rządzić Dorne, nie ma innej opcji. Uczynienie z niej królewskiej małżonki prowadzi donikąd – tymczasem jako księżna jest konkretnym sojusznikiem, nie to, co jakiś bezimienny książę z ostatniego odcinka. A jako sojusznik może się wykazać.
Nie miałem na myśli tego że to byłby główny powód, a raczej jeden z wielu tych mniejszych. Zdaje sobie sprawę że Tyrionowi nie powiedziano prawdy, a prawdziwe intencje Varysa i Ilyrio, a także ich wcześniejsze plany i w ogóle do czego zmierzają wątki fakaegona i dorne doskonale wyjaśnił Bryndenbfish w swojej serii essay’ów Blood and conqueror. Swoją drogą czy w planach jest jakaś spekulacja jak będzie wyglądać zdobycie królewskiej przystanii przez frakcje Aegona bo jakby nie patrzeć Martin zostawił na ten temat dużo wskazówek? Jednak nie zgadzam się z Tobą w kwestii Arianne, czytając jej działy wcale nie sprawia wrażenia jakby wiedziała dużo o rządzeniu bo w istocie nie była do tego przygotowywana do tego tylko do bycia królową, a według Arianne żoną jakiegoś starca, a przynajmniej tak myślała przez połowe swojego życia co odcisnęło na niej ogromne piętno. Potem zdaje się że Arianne zmądrzała, a Doran zrozumiał swoje błędy wychowawcze i zaczyna wdrażać ją w swoje plany lecz jej działy z TWOW pokazują że przeszłość będzie miała jednak swoje konsekwencje. Widzimy w nich sytłacje polityczną w krainach burzy, a także w pewnym sensie śledzimy kampanię Aegona, ale najważniejszy w nich jest rozwój postaci Arianne, zaczyna się ona zastanawiać jaki był viserys, przypisuje mu pozytywne cechy w przeciwieństwie do danki którą chce widzieć jako szaloną, złą. Możemy przeczytać jej monologii wewnętrzne na temat brata, w których sama siebie próbuje przekonać że ona go przecież kocha i chce by wrócił. Myślę że dobrze je podsumowuje myśł którą się pojawia w OBU działach „ach król quentyn, jak to głupio brzmi”. A zainteresowanie Arianne głównie skupia właśnie się na Aegonie I bardzo możliwe że swojego „utraconego dziedzictwa” doszuka się w bycie królową siedmiu królestw. Dlatego właśnie Arianne wyśle ojcu list o treści SMOK, a nie wojna, choć wcale to nie będzie quentyn ani deanerys. Jednak podkreślam, że wciąż szanuje twoją opinie i też ubolewam na tym co zrobili z Dorne w serialu ;(
O, chętnie się zapoznam, bo nie miałam dotąd okazji, a temat mnie interesuje.
To też nie jest tak, że właśnie ja muszę mieć rację, tak sobie tylko spekuluję, ale jednak odczytałam rozdziały Arianne trochę inaczej. Tak, długo była utrzymywana w niewiedzy, a Doranowi pewnie podobałoby się mieć córkę na tronie. Tyle że plany Dorana są na tyle zachowawcze, że wystarczą mu wnuki na tronie, a jedno z dzieci jako małżonek/małżonka panującego smoka. A Arianne chce czegoś więcej. Czuje się, i słusznie, dziedziczką Dorne, i chce rządzić, nie siedzieć na tyłku i rodzić dzieci. Czy sobie poradzi, okaże się, bo przyspieszony kurs gry o tron w odosobnieniu to trochę mało, nawet w cyvasse ciągle przegrywa. Co nie znaczy, że nie ma umiejętności przekonywania, a czasami wystarczy trafić na odpowiednią osobę.
No i Viserys. Myślę, że teraz, gdy facet dawno nie żyje, a ona dopiero się dowiedziała o niedoszłym małżeństwie, bardzo łatwo go idealizować. A żadną tajemnicą nie jest, że Arianne lubi przystojnych mężczyzn 🙂 I jeżeli Danuta jest tą, która prawdopodobnie spowodowała, że tego mężczyzny nigdy nawet nie poznała, to za co ma ją lubić? Więc jeśli chodzi o Arianne, to zgadzam się, że jej sympatie skłaniają się raczej ku Aegonowi, ale wątpię, by chciała się za niego wydać (mimo że takiego młodego łatwo by zmanipulować). A nawet gdyby chciała, to do tanga trzeba dwojga, a Sansa za chwilę znów będzie na rynku 🙂
Osobiście uważam, że nigdy nie powinniśmy poznać wyjaśnienia wielu zagadek z Sagi. To właśnie ta tajemnica jest tym co jest najciekawsze. Do dziś trwają spekulacje co do zawartości walizki Marcellusa Wallace’a. Wyjaśnianie wszystkiego odbiera ten pierwotny, ciekawy aspekt. Dla przykładu, Mark Frost, moim zdaniem zniszczył „Twin Peaks” pisząc książki o kosmitach, tajnych eksperymentach i wyjaśniając genezę Czarnej Chaty. Podobnie następcy Lovecrafta, którzy rozwijając jego mitologię, w każdym kolejnym utworze dodawali pewien „ludzki pierwiastek” do Przedwiecznych. Hannibal Lecter(Lord Vader w sumie też pasuje do tego) był fascynującą postacią, kiedy ze strzępków informacji mogliśmy mgliście wyobrazić sobie jego genezę, co zmieniło się kiedy wprost przedstawiono nam jego historię na ekranie. Chodzi mi o to, że pewne historie nigdy nie powinny być wyjaśnione. W serialu HBO rozumiem decyzję scenarzystów o uczynieniu Benjena Coldhandsem, ale w książce powinno to pozostać w sferze domysłów.
Zgadzam się. Domysły są czasem bardziej intrygujące niż rozwiązana tajemnica :V I mam tutaj jedno porównanie chyba tutaj pasuje 😀 To jak z kobiecym ciałem i bielizną – im więcej zakrywa tym bardziej działa na naszą wyobraźnie i to tak naprawdę jest fajne 😀
A tekst kozak. Jak zawsze zresztą.
Bombadila nie było w filmie, a Zimnorękiego w serialu(Benjen się nie liczy). Przypadek?
Swoją drogą, też miałem dość książki gdy czytałem rozdziały z Tomem. Do dziś Drużynę Pierścienia przeczytałem tylko raz, podczas gdy resztę conajmniej kilka razy. Zapewne dlatego wiele mi już umknęło i ten tekst mi to przypomniał.
W ogóle, tekst super. Czekam na więcej powiązań z Tolkienem.
Chyba coś faktycznie jest z tą pierwszą książką… Przeczytałam ją w podstawówce i stwierdziłam, że dalej czytać nie będę. Tylko że teraz mam wrażenie, że sporo mnie omija 😉 Chyba czas na przemęczenie się z nią raz jeszcze, a nuż starej babie bardziej się spodoba, niż małolacie 🙂
Ogólnie mam wrażenie, że postaci o tajemniczym, niewyjaśnionym pochodzeniu sporo tracą po przeniesieniu na ekran. Benjen był takim nachalnym fanserwisem, że ciężko było to oglądać, ale przecież jak można było po prostu pozwolić wujkowi Benowi zginąć za Murem i nigdy się nie odnaleźć? Z podobnego powodu nie wprowadzono zapewne Ducha Wysokiego Serca ani Plamy i spłycili wizytę w Domu Nieśmiertelnych – bo zabierają czas antenowy, a wnoszą tylko zagadki bez rozwiązania. Materiału i tak było po kokardkę, więc trzeba było coś uciąć, a coś wyjaśnić, żeby nikt się ich nie czepiał („no to w końcu kim jest ten Zimnoręki?”). A pisarzy jednak mniej się czepiają niż serialowców, bo pisarz ma luksus bycia rozwlekłym i tajemniczym, a serialowcy nie. Czasem nie mają też talentu, ale to druga sprawa.
Odnośnie teorii o pochodzeniu Bombadila, to jako Maiar mnie nie przekonuje, chyba że jakiś o specjalnych uzdolnieniach. Saruman i Gandalf też byli Maiarami, jeden pragnął Pierścienia nawet bez styczności z nim, a drugi nie odważył się nim zająć. Niefrasobliwość Toma i jego niewrażliwość na działanie Pierścienia trochę tu nie pasują.
Saruman i Gandalf byli „wcielonymi” Majarami.
Tolkien pisał:
oraz
Coś tam pewnie przekręcę, bo czytałem to wieki temu na forum Tolkiena – Tom Bombadil to była nazwa ulubionej maskotki jego dziecka i dlatego umieścił taką postać w swojej powieści.
Rzeczywiście, pierwsze wiersze o Tomie Bombadilu (z lat 30) były zainspirowane zabawką jednego z synów Profesora. Ale tamten Tom nie jest w 100 procentach Bombadilem z „Władcy”. To „duch zanikajacej przyrody Oxfordu i Berkshire”. Wiersz „Przygody Toma Bombadila” z „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa” pochodzi z tego etapu.
Potem JRRT postanowił umieścić Bombadila w świecie Śródziemia i zrobił „retcon” – starsze wierszyki stały się hobbickimi legendami o tej postaci.
Niby inny Tom, ale nadal Tom. Ja to traktuję jako duży easter egg na zasadzie „dodam Toma, bo mogę” i „dla syna”. Tom ma przesadzone zdolności, robi z pierścieniem co chce i ma go gdzieś, ale dla fabuły nie jest istotny. Później jedynie Gandalf na naradzie mówi, że Toma to olać, bo Tolkien musiał zamknąć temat i tyle. Szukanie miejsca dla tej postaci w uniwersum Władcy Pierścieni nie ma sensu, bo do tego świata nie należy. „Jest, bo jest”. Jak Kermit w Świecie lodu i ognia. Każda teoria na temat Toma to jedynie błądzenie we mgle kolejnego fana, który ma wewnętrzną potrzebę uporządkowania wszystkiego w swoim ukochanym uniwersum. Tom takiemu fanowi pokazuje faka i biegnie sobie dalej w siną dal.
W sumie jedynym argumentem, że to nie Benjen jest Zimnorękim są słowa GRRM w liście do wydawcy (o ile dobrze pamiętam). Dżordż mógł mydlić oczy. On często gada, co mu ślina na język przyniesie. Moim zdaniem to nie jest serialowy fanserwis. Nie po to się wprowadza do sagi i daje zaistnieć takiej postaci jak Benjen, by nie dać jej jakiegoś ciągu dalszego.
Brawa za artykuł!
Dziękuję!
Nie jestem w stanie złożyć postaci Zimnorękiego w spójną całość. Ukrywa twarz tak jakby ktoś go mógłby rozpoznać. Jeśli jest taki stary to nie ma takiej potrzeby.Chyba że wygląda tak przerażająco. Przyznaje Branowi, że jest potworem. Jego potworem! O co tu chodzi? Dodatkowo mam wrażenie, że celowo błądzi prowadząc do Bloodravena. Tylko po to by przygotować i zmusić Brana do jedzenia przyjaciela.
Mnie zastanawia też jaki był pierwotny plan Bloodravena.
1. Jako Trójoka Wrona pojawiać się w snach Brana i obecywać mu, że będzie latał.
2. Przysłać Jojena, żeby podsunać Branowi pomysł wyprawy za Mur.
3. ??? Czy Bloodraven wiedział, że Theon zajmie Winterfell, a Ramsaya potem je spali? Bez tego Bran raczej nigdy nie wyruszyłby na północ. Czy BR miał jakiś udział w doprowadzeniu do tych wydarzeń? Czy wpłynął jakoś na Theona albo Ramsaya?
4. Wysłać Zimnorękiego, żeby przejął Brana & Co. w Nocnym Forcie.
5. ??? Zimnoręki nie może przejść przez Mur, a Bran nie wie jak otworzyć sekretne drzwi w podziemiach. W tym momencie potrzebny jest jakiś „żywy” (w sensie nie będący nieumarłym) pomocnik – Sam. Skąd Bloodraven wiedzial, że Sam trafi do Nocnego Fortu? (Prawda, zaprowadził go tam Zimnoręki. Ale gdyby nie wydarzenia u Crastera, Sam i reszta ocalałych z Pięści Pierwszych Ludzi trafiliby do Czarnego Zamku) Żeby to zagwarantować, BR musiał albo wiedzieć o buncie w Twierdzy Crastera, albo wręcz ją wywołać.
W swoich podkastach „Bloodraven’s secret plan”i „What does Bloodraven want?”niejaki”In Deep Geek” (ktore serdeczenie polecam)sugeruje że Bloodraven nie szukał konkretnie Brana, tylko wysyłał ten sam sen do różnych osób o odpowiednich zdolnościach. Np do Eurona. I nie tylko. Mnóstwo osób – odbiorców tego snu nie przeszło próby i zginęło: ” Teraz widział pod sobą tylko śnieg, zimno i śmierć, zmarznięte pustkowie,z którego wznosiły się ostre, błękitnobiałe iglice. Pędziły ku niemu niczym dzidy. Ujrzał wbite na ich szpice kości tysięcy innych śniących. Przeraził się bardzo.”
Kojarzę „In Deep Geek”, prowadzący ten kanał współpracował kiedyś z Mityczną Astronomią.
I rzeczywiście, jego teorie warto poznać.
Myślę, że Bran jest jednak wyjątkowy, i Bloodravenowi na nim zależało. Wydaje mi się, że z Euronem było trochę tak jak z hrabią Dooku i Sidiousem. Sidious od początku chciał mieć Anakina jako ucznia, ale potrzebował kogoś kto tymczasem będzie realizował jego wolę. Albo, Euron to taki zapasowy uczeń, na wypadek gdyby nie udało się Brana doprowadzić do jaskini zielonowidzów. Albo, Euron był przez pewien czas najpotężniejszym zielonowidzem i Bloodraven myślał, że znalazł odpowednią osobę, ale potem urodził się Bran i Trójoka Wrona przestała odwiedzać Eurona. Albo, Bloodraven już wcześniej zrozumiał, że Greyjoy się nie nadaje.
A ci inni martwi śniący wbici na iglice??Skąd się wzięli?
5″Żeby to zagwarantować, BR musiał albo wiedzieć o buncie w Twierdzy Crastera, albo wręcz ją wywołać.”Raczej nie musiał wywoływać buntu u Crastera. Po prostu sytuacja była taka, że jego wybuch był bardziej prawdopodobny niż brak buntu. Wszystko przez skąpstwo Crastera i opłakaną sytuacje straży.Śmierć Mormonta jest w tym scenariuszu prawie pewna.A potem już tylko pchnąć Sama w drogę.Piszę już od dłuższego czasu teorię o pewnym działaniu BR, może jak skończę coś się wyjaśni.
„Teraz widział pod sobą tylko śnieg, zimno i śmierć, zmarznięte pustkowie,z którego wznosiły się ostre, błękitnobiałe iglice. Pędziły ku niemu niczym dzidy. Ujrzał wbite na ich szpice kości tysięcy innych śniących. Przeraził się bardzo.”
Moim zdaniem to po prostu ogólna wizja wszystkich zielonowidzów, którzy żyli przed Branem. Biorąc pod uwagę jak nikły procent mieszkańców Westeros to zmiennoskórzy, a ilu spośród zmiennoskórych ma potencjał, by stać się zielonowidzami… nie wydaje mi się, żeby Bloodraven – nawet gdyby bardzo chciał – był w stanie znaleźć sobie więcej niż kilku uczniów w ciągu tych 48 lat, gdy przebywał za Murem.