Dzisiejsza Obłąkana Spekulacja będzie dość nietypowa, bowiem konsekwencje trzeciej ofiary dla smoka dotyczą dwóch postaci. Dotychczasowe teksty o Shireen i Theonie wskazują nam, że droga do osiągnięcia celu zawsze wiąże się z wyrzeczeniami i poważnymi konsekwencjami, zaś w „wielkiej grze” nie ma miejsca na sentymenty. Tragedia, która naznaczyła życie Stannisa i Theona, wynikała z ich błędnych przekonań o wiodącej roli własnej osoby w przyszłych wydarzeniach. Stannis, przekonany o konieczności poprowadzenia ostatecznej bitwy oraz Theon, egoistycznie uważający czerwoną kometę za symbol swojej wielkości, będą musieli w rezultacie poświęcić to, co dla nich najcenniejsze. W ten sposób po raz kolejny zgodnie z teorią DaeLa, Martin w prześmiewczo-cierpki sposób ukazał nam losy ludzi dążących do celów, których nigdy nie osiągną. Jest przy tym jeszcze jedna postać, której konsekwencje własnych czynów uniemożliwiają osiągnięcie katharsis – Jaimie Lannister.
George R. R. Martin przez dotychczasowe książki ukazał nam jak Jaimie, niczym sienkiewiczowski Kmicic, stara się zmierzyć z wyborami, które podjął w przeszłości, by w rezultacie przypomnieć sobie, co tak naprawdę oznacza bycie rycerzem.
– Tak wiele przysiąg… ciągle każą człowiekowi coś przysięgać. Broń króla. Bądź mu posłuszny. Dochowuj jego tajemnic. Wykonuj jego polecenia. Oddaj za niego życie. Ale słuchaj ojca. Kochaj siostrę. Broń niewinnych. Opiekuj się słabymi. Szanuj bogów. Przestrzegaj praw. Jest tego zbyt wiele. Bez względu na to, co człowiek uczyni, musi złamać jakiś ślub.
— Starcie królów—
Tak jak Kmicica, Jaimiego ścigają konsekwencje własnych czynów, od których nie może się uwolnić.
Urswyck pochylił się w siodle i spoliczkował go leniwie. Jego niedbała bezczelność bolała bardziej niż sam cios.
Nie boi się mnie – zrozumiał Jaime. Przeszył go dreszcz.
– Słyszałem już wystarczająco dużo, Królobójco. Musiałbym być doprawdy wielkim głupcem, by wierzyć w obietnice takiego wiarołomcy jak ty.
Kopnął konia i pogalopował naprzód.
Aerys – pomyślał ze złością Jaime. Wszystko zawsze wraca do Aerysa.
—Nawałnica mieczy—
Jedynym ratunkiem dla Jaimiego staje się rycerz, który nigdy nie pasowany, zdaje się jak jego przodek nigdy nie zapominać o swoich ślubach – Brienne z Tarthu. Wiemy o tym z jego snu, w którym walczy z widmami pod Casterly Rock.
– Siostro, dlaczego ojciec nas tu sprowadził?
– Nas? To twoje miejsce, bracie.
Jej pochodnia była jedynym źródłem światła w jaskini. Cersei odwróciła się, by odejść.
– Zostań ze mną – błagał Jaime. – Nie zostawiaj mnie tu samego. – Wszyscy już jednak odchodzili. – Nie zostawiajcie mnie w ciemności! – Na dole czaiło się coś strasznego. – Dajcie mi chociaż miecz.
– Już ci go dałem – oznajmił lord Tywin.
Oręż leżał u jego stóp. Jaime szukał go ręką w wodzie, aż wreszcie wyczuł rękojeść. Dopóki mam miecz, nie muszę się niczego bać. Kiedy go uniósł, na sztychu broni zapłonął blady, wąski jak palec płomień, który popełzł wzdłuż klingi, zatrzymując się na dłoń przed rękojeścią. Następnie ogień przybrał kolor samej stali. Płonął srebrnobłękitnym blaskiem, który rozproszył czerń. Jaime krążył pochylony wokół, nasłuchując uważnie, gotowy na spotkanie z wszystkim, co mogło wychynąć z mroku. Przejmująco zimna woda wlewała się mu do butów, sięgając kostek. Strzeż się wody – powtarzał sobie.
W głębinach mogą się kryć różne stwory…
Za jego plecami rozległ się głośny plusk. Jaime odwrócił się błyskawicznie w tamtą stronę… i ujrzał w bladym świetle Brienne z Tarthu. Jej ręce skuwały ciężkie łańcuchy,
– Przysięgłam, że będę cię strzegła – powtarzała uparcie dziewka. – Przysięgłam uroczyście. – Naga, wyciągnęła dłonie ku Jaime’owi. – Ser. Proszę. Gdybyś był taki łaskaw.
Stalowe okowy ustąpiły łatwo jak jedwab.
– Miecz – błagała Brienne i nagle znalazł się w jej ręku, z pochwą, pasem i całą resztą. Zapięła sobie pas na grubej talii. W półmroku Jaime ledwie ją widział, choć dzieliło ich od siebie zaledwie kilka stóp. W tym świetle można by ją niemal wziąć za piękność – pomyślał. W tym świetle można by ją niemal wziąć za rycerza. Miecz Brienne również rozjarzył się srebrnobłękitnym ogniem. Ciemność cofnęła się nieco dalej.
– Dopóki ogień będzie się palił, będziesz żył – usłyszał wołanie Cersei. – Kiedy zgaśnie, będziesz musiał umrzeć.
– Siostro! – krzyknął. – Zostań ze mną. Zostań!
Jedyną odpowiedzią był cichy dźwięk oddalających się kroków. Brienne poruszała mieczem w obie strony, śledząc migotanie srebrzystych płomieni. Na dole, w płaskiej, czarnej tafli wody lśniło gorejące odbicie. Była tak samo wysoka i silna, jak ją zapamiętał, wydawało mu się jednak, że nabrała bardziej kobiecych kształtów.
(…)
Brienne dotknęła jego ramienia.
– Jest ich więcej.
On również ich widział. Wydawało mu się, że wszyscy mają zbroje ze śniegu, a z ramion spływają im pasma mgły.
Zasłony hełmów mieli opuszczone, lecz Jaime Lannister nie musiał widzieć twarzy, żeby ich rozpoznać.
Pięciu z nich było ongiś jego braćmi. Oswell Whent i Jon Darry. Lewyn Martell, książę Dorne. Biały Byk, Gerold Hightower. Ser Arthur Dayne, Miecz Poranka. A obok nich, w koronie z mgły i żałoby, jechał powiewający długimi włosami Rhaegar Targaryen, książę Smoczej Skały i prawowity dziedzic Żelaznego Tronu.
– Nie boję się was – zawołał, obracając się wokół, gdy rozdzielili się na dwie grupy, by go otoczyć. Nie wiedział, w którą stronę patrzeć. – Mogę walczyć z wami po kolei albo ze wszystkimi razem. Kto jednak stoczy bój z dziewką? Będzie zła, jeśli ją pominiecie.
– Przysięgłam go strzec – zawołała do cienia Rhaegara. – Złożyłam świętą przysięgę.
– Wszyscy złożyliśmy przysięgi – odparł z wielkim smutkiem ser Arthur Dayne.
Cienie zsiadły z widmowych koni i bezszeletnie wydobyły miecze.
– Chciał spalić miasto – bronił się Jaime. – Zostawić Robertowi tylko popioły.
– Był twoim królem – odparł Darry.
– Przysiągłeś dbać o jego bezpieczeństwo – rzekł Whent.
– I o bezpieczeństwo dzieci – dorzucił książę Lewyn. Książę Rhaegar gorzał zimnym blaskiem, to białym, to czerwonym, to znowu ciemnym.
– Zostawiłem w twoich rękach żonę i dzieci.
– Nie przypuszczałem, że zrobi im krzywdę. – Miecz Jaime’a płonął teraz słabiej. – Byłem z królem…
– Zabijałeś króla – wskazał ser Arthur.
– Podrzynałeś mu gardło – uściślił książę Lewyn.
– Króla, za którego przysiągłeś zginąć – dodał Biały Byk.
Ogień przebiegający po jego mieczu przygasał już. Jaime przypomniał sobie słowa Cersei. Nie. Na jego gardle zacisnęła się dłoń przerażenia. Potem jego miecz zgasł i palił się już tylko oręż Brienne. Duchy rzuciły się do ataku.
– Nie – zawołał – nie, nie, nie. Nieeeeeeeee!
—Nawałnica mieczy—
Od tego momentu instynktownie wyczuwamy, że jedynym sposobem dla Jaimiego na odkupienie dawnych win jest pomoc Brienne. Choć wątpliwe, aby tragedia Jaimiego doczekała się szczęśliwego zakończenia. Wbrew naiwnym deklaracjom, do Brienne zaczyna docierać, że bycie jedyną prawą osobą w świecie zdominowanym przez kłamców nie należy do łatwych, a życiowe wybory niosą za sobą konsekwencje, których nie można uniknąć. Złapana przez Bractwo bez Chorągwi oraz Panią Kamienne Serce decyduje się na zdradę – prowadzi Jaimiego prosto w sidła zasadzki.
Oczywiście Pani Kamienne Serce, przekonana przez Roose’a Boltona o udziale Lannistera w Krwawych Godach, nie będzie chciała wysłuchać jakichkolwiek słów na jego obronę. Jaimiemu pozostanie zatem próba szukania ratunku w jeden jedyny znany sobie sposób – sądzie bożym. Nie oszukujmy się – Jaimie nie jest Tyrionem, który mógłby próbować się wykręcić gładkimi słówkami, nie jest też jednak takim wojownikiem, jakim był przedtem. Taka decyzja będzie spowodowana jedynie chęcią znalezienia godnej śmierci. Pani Kamienne Serce, choć przestała przestrzegać jakichkolwiek reguł, w tym wypadku może to jednak zrobić, bowiem ryzyko wygrania przez Jaimiego należy określić jako minimalne. Nie jest wykluczone, że w akcie desperacji to sama Brienne dla przekonania o prawdziwości jej słów o zmianie w zachowaniu Lannistera, poprosi o możliwość starcia z Jaimiem. Ale może to być po prostu próba. DaeL spekulował na ten temat w jednym ze starszych tekstów, sugerując, że Brienne podczas pojedynku zapewne miałaby na głowie znajdujący się w posiadaniu Bractwa… hełm Ogara. A kłamliwe plotki o udziale Sandora Clegane’a w masakrze w Solankach oraz podobne „gabaryty” obu postaci mogą przekonać go, że w rzeczywistości mierzy się z młodszym bratem Góry. Na to rozwiązanie wskazuje jeszcze jedno. Przepowiednia. Zwróćmy teraz uwagę, z jaką tarczą Brienne porusza się po Dorzeczu…
Godłem Tarthu była podzielona na cztery części różowo-lazurowa tarcza ozdobiona żółtym słońcem i sierpem księżyca, ale Brienne nie odważy się z nim pokazywać, dopóki ludzie będą ją uważać za morderczynię.
— Twoje drzwi przypomniały mi starą tarczę, którą kiedyś widziałam w zbrojowni ojca.
Najlepiej jak potrafiła, opisała siostrze kapitana herb. Kobieta skinęła głową.
— Mogę to namalować od ręki, ale farba będzie musiała wyschnąć. Wynajmij pokój „Pod Siedmioma Mieczami”, jeśli łaska. Rano przyniosę ci tarczę. (…)
— Piękna robota — powiedziała, gdy kobieta pokazała jej świeżo pomalowaną tarczę. To był raczej obraz niż typowy herb. Jego widok sprawił, że Brienne cofnęła się myślą o wiele lat, do chłodnej, mrocznej zbrojowni ojca. Przypomniała sobie jak przebiegała palcami po spękanej, wyblakłej farbie, po zielonych liściach drzewa i drodze spadającej gwiazdy.
—Uczta dla wron—
…i przyjrzyjmy się jeszcze raz proroctwu dotyczącemu Azor Ahaia.
Widziałam to w płomieniach, wyczytałam w starożytnym proroctwie. Gdy popłynie krew czerwonej gwiazdy i zbiorą się ciemności, Azor Ahai narodzi się ponownie pośród soli i dymu, by obudzić śpiące w kamieniu smoki.
„(…) gdy popłynie krew czerwonej gwiazdy…” – czyżby znowu daliśmy się złapać w wieloznaczność słów, sądząc, że ten fragment odnosi się do komety? Jest to możliwe. Czerwień spadającej gwiazdy może bowiem dotyczyć krwi na tarczy, na której wymalowano spadającą gwiazdę. Nie wiemy co prawda ze względu na konstrukcję powieści, w jakim momencie dojdzie do tych wydarzeń, jednak śmiało możemy przyjąć, że wszystkie trzy sytuacje będą miały miejsce w tym samym czasie.
Czy możemy przewidzieć wynik starcia? W tym celu moim zdaniem musimy odpowiedzieć sobie na jedno pytanie – w jakim celu George R. R. Martin wprowadził bohaterkę, która tak mocno opiera się na postaci Ser Duncana? Moim zdaniem nie chodzi tylko o ukłon w stronę czytelników Rycerza Siedmiu Królestw. Wprowadzenie Brienne miało wymiar symboliczny. Dzięki swojemu poświęceniu Brienne, podobnie jak jej przodek, ocali życie smoka.
„-Gdybym nie stanął do walki, kazałbyś mi uciąć rękę i stopę. Kiedy tak sobie siedziałem pod drzewem, czasami spoglądałem na swe stopy i zadawałem sobie pytanie, czy rzeczywiście nie mógłbym jednej poświęcić. Jak moja stopa może być warta życia księcia? I obu Humfreyów też. Oni również byli dobrymi rycerzami.
Ser Humfrey Hardyng zmarł od ran ostatniej nocy.
– I jaką odpowiedź dało ci drzewo?
– Nie usłyszałem żadnej. Ale stary, ser Arlan, zawsze pod wieczór mawiał: “Kto wie, co też przyniesie nam jutro?”. Nie wiedział tego, nikt z nas tego nie wie. Ale może kiedyś nadejdzie taki dzień, że będę potrzebował obu stóp? Że królestwo będzie potrzebowało tej stopy bardziej niż życia księcia?”
—Rycerz Siedmiu Królestw: Wędrowny Rycerz—
Jak wiemy z teorii DaeLa, odwaga lorda dowódcy ser Duncana pozwoliła na ocalenie z płonącego pałacu nowo narodzonego smoka, Rheagara Targaryena, prawdziwego ojca Jona Snowa. Kogoś przekonanego o własnej istotnej roli, sądzącego, że to w jego żyłach połączyła się magia starych bogów i dawnej Valyrii, aż w końcu rozumiejącego, że to nie on poprowadzi ludzkość w ostateczny bój z ciemnością. Co więcej, taka interpretacja ma wymiar symboliczny:
- płonący ogień – spalenie Shireen, nawiązanie do ogni i magii Valyrii;
- krew Theona – zgodnie z zapiskami maestera Gyldayna zawartymi w Świecie lodu i ognia, „krew smoka skupiona w jednym” miała posłużyć do wyklucia nowych smoków (w tym wypadku w jednej osobie- dotyczy to zarówno Theona, jak i Jona Snow), a śmierć Theona przy czardrzewie dopełni przepowiedni o połączeniu magii Valyrii i Dzieci Lasu;
- śmierć Brienne – ocalenie przez osobę powiązaną więzami krwi z Ser Duncanem Wysokim.
Spójrzmy wreszcie na to z perspektywy osobowości Brienne. Pomyślmy o tym, jak ważne jest dla niej dochowanie wierności. A śmierć w pojedynku to jedyny sposób, by wypełniła swoje przyrzeczenia wobec Catelyn Stark, a także ocaliła Podricka oraz mężczyznę, którego prawdopodobnie kocha.
Co ciekawe, starcie Jaimiego z Brienne oraz powrót do żywych Jona Snowa niesie ze sobą prawdopodobnie jeszcze jedno istotne wydarzenie. Przypomnijmy sobie bowiem pewien sen, jakiego Jaimie doznał w Uczcie dla wron.
Nocą śniło mu się, że znowu znalazł się w Wielkim Sepcie Baelora i pełni straż przy zwłokach ojca. W sepcie było ciemno i cicho. Nagle z cieni wynurzyła się jakaś kobieta, która podeszła powoli do mar.
– Siostro? – przywitał ją.
Ale to nie była Cersei. Kobieta była milczącą siostrą, spowitą w szary strój. Kaptur i zasłona ukrywały jej twarz, widział jednak odbicia świec w zielonych sadzawkach jej oczu.
– Siostro, potrzebujesz czegoś ode mnie? – zapytał.
Jego ostatnie słowa poniosły się echem po sepcie:
– emnieemnieemnieemnieemnie.
– Nie jestem twoją siostrą, Jaime. – Uniosła delikatną, białą dłoń i zdjęła kaptur z głowy. – Czy już mnie zapomniałeś?
Jak mogłem zapomnieć kogoś, kogo nigdy nie znałem? Te słowa uwięzły mu w gardle. Znał ją, ale minęło już tak wiele czasu…
– A czy pana ojca też zapomniałeś? Zastanawiam się, czy w ogóle go kiedykolwiek znałeś.
– Miała zielone oczy, a jej włosy wyglądały jak złote nici. Nie potrafił określić jej wieku. Może mieć piętnaście lat – pomyślał. Albo pięćdziesiąt. Weszła na stopnie i stanęła obok mar.
– Nigdy nie potrafił znieść, gdy ludzie się z niego śmiali. Tego właśnie nienawidził najbardziej.
– Kim jesteś?
Musiał to usłyszeć z jej ust.
– Pytanie brzmi, kim ty jesteś?
– To sen.
– Czyżby? – Uśmiechnęła się ze smutkiem. – Policz swoje ręce, dziecko.
Jedna. Miał tylko jedną rękę, mocno zaciśniętą na rękojeści miecza.- W snach zawsze mam dwie ręce.
Uniósł prawą rękę i bez zrozumienia wpatrzył się w brzydki kikut.
– Wszyscy śnimy o tym, czego nie możemy mieć. Tywin marzył o tym, że jego syn zostanie wielkim rycerzem, a córka królową. O tym, że będą tak silni, odważni i piękni, iż nikt nigdy nie odważy się z nich śmiać.
– Jestem rycerzem – stwierdził Jaime. – A Cersei jest królową.
Po jej policzku spłynęła łza. Kobieta uniosła kaptur i odwróciła się do niego plecami. Jaime ją zawołał, ale już się oddalała. Szelest jej ocierającej się o posadzkę spódnicy brzmiał jak kołysanka. Nie opuszczaj mnie – pragnął zawołać, ale oczywiście opuściła ich już dawno.”
—Uczta dla wron—
To oczywiście dość daleko posunięta interpretacja, wymagająca osobnego tekstu, ale wydaje mi się, że Martin sugeruje tu, iż Jaime i Cersei mogą nie być dziećmi Tywina. Jedynym kandydatem, który wchodzi w tym przypadku w grę, jest Obłąkany Król – Aerys II, którego żądze do Joanny Lannister poznaliśmy dzięki wspomnieniom ser Barristana. DaeL sugerował wcześniej, że wszystko tu pasuje, z wyjątkiem następstwa zdarzeń zaprezentowanego w Świecie Lodu i Ognia, które raczej zaprzecza obecności Aerysa i Joanny Lannister w jednym miejscu na 9 miesięcy przed narodzinami bliźniąt. Choć to oczywiście nie jest odpowiedź ostateczna. Być może i Jaimie jest kamiennym smokiem, który nie zna swojej prawdziwej tożsamości. Ale to o wiele bardziej skomplikowany temat, który jeszcze kiedyś poruszymy. Pewni możemy być tylko jednego. Banda R’hllorystów nieświadomie doprowadzi do śmierci kobiety z gwiazdą w herbie, tuż przed wskrzeszeniem Jona Snow. Oto trzecia ofiara dla smoka.
„Oczywiście Pani Kamienne Serce, przekonana przez Roose’a Boltona o udziale Lannistera w Krwawych Godach, nie będzie chciała wysłuchać jakichkolwiek słów na jego obronę.”
info od boltona, seems legit xD
W sumie może tak myśleć, bo ostatnie słowa, jakie usłyszała od Boltona (mimo, że wypowiedział je do Robba) to „Lannisterowie przesyłają pozdrowienia”, stąd mogła założyć, że Jaime został zgarnięty przez Boltona (albo Bolton przez ludzi Lannisterów czy nawet samego Tywina) gdzieś koło Harrenhall lub na linii frontu (w końcu Cat nie jest aż taka nieobeznana w realiach wojny) i panowie jakoś się dogadali.
Powiedział- „Jaimie Lannister przesyła pozdrowienia.”. Stąd też uważa go za współkonspiratora Krwawych Godów, nie chcąc jednocześnie uwierzyć Brienne, a być może nawet mając ją za cichą wspólniczkę (w to ostatnie wątpię, ale lepiej napisać).
Chodzi oto ze roose bolton w ksiazce przed wbiciem sztyletu w serce robba starka powiedzial „Jamie Lannister przesyla pozdrowienia” , w serialu oczywiscie zmienili to na slowa „Lannisterowie przesylaja pozdrowienia”
Jamie w swojej glupocie podczas opuszczania harrenhal jak juz roose przeszedl na strone lanisterow i wyslal jamiego do krolewskiej przystani powiedzial do roosa boltona ktory wybieral sie na slub zeby przeslal pozdrowienia od niego dla krola polnocy 😀
Jak zwykle proszę po raz trzeci by ktoś dodał to do spisu obłąkanych spekulacji na głównej stronie z teoriami z PLiO, wszystkie trzy części tego tekstu.
Nie dodając tam tego systematycznie, tracicie potencjalnych czytelników.
nic nie tracą, bo i tak zaglądacie do nowych wpisów, kłamczuszki xD
Ja zaglądam, ale kiedyś nie zaglądałem, stąd moje pretensje. Pozatym inni tak jak ja kiedyś, mogą tylko na główny spis zaglądać.
A skoro tego tam nikt nie wrzuca, to po co wogóle zrobiono tam miejsce dla obłąkanych spekulacji? Od czegoś tamta strona chyba w końcu jest.
Jeśli komuś naprawdę zależy, aby nie przegapić żadnego wpisu, to wchodzi tutaj z kanału RSS, a nie odświeża jakąś tam ręcznie aktualizowaną podstronę 😉
Coś wątpię by Catelyn w aktualnym stanie postanowiła dać Jamie’ mu jakąkolwiek szansę na uratowanie życia. Szczególnie, że już jeden Lannister wymknął się jej przez próbę walki. Chociaż nie jest to niemożliwe.
A mi się wydaje, że śmierć przez powiszenie to dla Jaimego byłby akt łaski- przynajmniej w oczach Pani Kamienne Serce.
A łaska to ostatnie, co chciałaby mu ofiarować.
Wszystko pięknie i ładnie, ale w oczy koli mnie jedna rzecz. Nasz ulubiony Lannister to nie Jaimie, a Jaime. Tak samo nie piszemy „Jaimiego”, a „Jaime’a”.
Racja, nie wiem co ja z tym Jaimiem, jakoś mi tak chyba fonetycznie bardziej pasuje. Dzięki za zwrócenie uwagi.
Jakoś mi się to wszystko kupy nie trzyma. Z poświeceniem Shireen jeszcze ok, to w sumie wiadomo od dawna… ale Jaime i Theon? Nie ma na to żadnych dowodów, te wszystkie przykłady wyglądają dla mnie jak celowe dopowiadanie sobie przez autora teorii pewnych rzeczy. I czemu mają być aż trzy ofiary? Berick był wskrzeszany tyle razy i nie potrzebował do tego tak dużej ofiary, a jego celem jak się okazało było tylko wskrzeszenie Lady Stoneheart.
*Brienne oczywiście, nie Jaime.
Dlatego jest to też obłąkana spekulacja, nie zaś szalona teoria. Szanuje odmienne w tym względzie stanowiska, dobrze że chcecie dyskutować ;). Jeżeli zaś chodzi o trzy ofiary- to jednak wskrzeszenie Azora Ahai powinno powodować więcej trudów, niż przywrócenie do życia „zwykłego” człowieka. Spójrzmy na cały mit Azora Ahai- gdziekolwiek nie zerkniemy tam mowa jest o ogromnym trudzie i poświęceniu ostatniego bohatera. Tak jest, gdy udaje się w poszukiwaniu Dzieci Lasu i po kolei giną jego towarzysze, a jemu samemu ledwo udaje się ujść z życiem, tak samo jest w przypadku poświęcenia Nissy Nissy. Oczywiście są to metafory, ale tak samo metaforyczne są wizje wskrzeszenia Jona. Wielokrotnie zresztą podkreślano, że tego rodzaju działania wymagają wielkich ofiar. A być może także i to pozwoli zachować Jonowi świadomość w przeciwieństwie do Bericka czy Lady Stoneheart.
Po ostatnim sezonie serialu zakładanie, że w ogóle JEST jakiś Azor Ahai to nadużycie. Serialowe Westeros obyło się bez niego. Być może legenda o nim zostanie wykorzystana przez głównego złego PLiO (Brana) do przejęcia tronu, którego tak bardzo pożąda? W końcu do wskrzeszenia Jona zostanie wykorzystana potomkini Baratheonów, a to już krok bliżej do przejęcia tronu przez Brana, co jest jego ostatecznym celem. Następnie „Azor Ahai” (który je Branowi z ręki) zostanie przez niego wykorzystany do zabójstwa Daenerys i wprowadzenia go na tron. A do pokonania Innych w zasadzie potrzebne są smoki i valyriańska stal. Tyle, że spryciarz Bran zdecyduje się namieszać i za pomocą swoich zdolności oraz niejasnych legend, utoruje sobie drogę do przejęcia tronu i wprowadzenia tyranii, jakiej nie znał nawet Maegor Okrutny.
Niby tak, ale w micie o OB i AA to oni są wystawieni na cierpienie, sami muszą coś poświęcić. AA pozbawił życia własną ukochaną, OB dwunastu towarzyszy i psa?.
Nawet jeśli Jon zmartwychwstanie, cóż dla niego będzie znaczyć śmierć Theona i Brienne? Tak właściwie to kto w ogóle przejmie się ich śmiercią? Zwłaszcza, że nie zostaną zamordowani celowo po to, aby Jon mógł żyć. Shireen to inna para kaloszy, bo śmierć dziecka w płomieniach pewnie Jona wyprowadzi z równowagi.
A skoro do wykucia Światlonoścy wystarczyła jedna śmierć okupiona wielkim cierpieniem i poświęceniem, to do wskrzeszenia Jona też powinna, o ile w ogóle jest potrzebna- bo przy Lordzie Błyskawicy jakoś się obeszło bez?
Ciekawa jestem, kogo będzie musiał poświęcić Jon, by uzyskać Światłonoścę… Oby nie Ducha. Albo Aryę…
Jeżeli chodzi o Azora Ahai to myślę, że to poświęcenie będzie się w jakiejś części wiązało z tym co zobaczyliśmy w ostatnim sezonie serialu, więc jego droga „w cierpieniu” nie jest jeszcze zakończona. Jeżeli chodzi o Brienne i Theona- można by spekulować o określeniu Dziecię Trojga, które wstępnie w te spekulacje było włączone. Ale może stanie się kanwą kolejnych teorii, to nie chcę tu sobie albo komuś innemu psuć roboty.