FilmoBiografia Kubricka to cykl artykułów poświęcony jednemu z najwybitniejszych najwybitniejszemu reżyserowi wszystkich czasów, Stanleyowi Kubrickowi. Tematem przewodnim serii jest życie i twórczość nowojorskiego artysty, w głównej mierze jego 11. filmów pełnometrażowych, z których każdy zostanie poddany osobnej analizie. Celem cyklu jest nie tylko przedstawienie widzowi opinii na temat filmów należących już dzisiaj do klasyki kina, ale też przybliżenie postaci Kubricka, poszczególnych etapów jego kariery, a także ciekawostek z życia zawodowego i osobistego. W pracy nad tekstami autor posiłkuje się różnorakimi źródłami internetowymi, a także wiedzą zaczerpniętą z publikacji książkowych dotyczących reżysera i historii kina.
Finansowe niepowodzenie „Barry’ego Lyndona”, który mimo aplauzu krytyków nie odniósł kasowego sukcesu, spowodowało, że kolejne lata bohater naszego cyklu spędził na poszukiwaniu swojego miejsca w kinowym mainstreamie. Biografowie podają, że w 1977 roku Kubrick odrzucił propozycję zrealizowania drugiej części „Egzorcysty” Williama Friedkina, który jak wspomniałem, został wybrany kosztem nowojorczyka do realizacji kultowego horroru. Lata 70. to okres prosperity kina grozy – czas, w którym „Egzorcysta” właśnie, jako pierwszy przedstawiciel gatunku został nominowany do Oscara w kategorii Filmu Roku. Drzwi na szczyt popularności otwierał gatunkowi również Roman Polański, tworząc w 1969 roku kultowe „Dziecko Rosemary”, a w Europie triumfy swoim autorskim kinem święcił Dario Argento (wspaniała „Głęboka czerwień”). Nie dziwi więc fakt, że wielkie wytwórnie producenckie w tamtym czasie przychylnym okiem patrzyły na projekty oscylujące w tym gatunku.
Kubrick, rozczarowany widownią poprzedniego filmu, postanowił zrealizować rzecz, która jak sam określał, miała mieć przede wszystkim wymiar komercyjny, a w założeniu – przywrócić mu okupowane przez poprzednie dwie dekady miejsce na szczycie najważniejszych i najpopularniejszych twórców filmowych. W tym celu zamknął się w swojej posiadłości w Abbot’s Mead (okolice Liverpoolu) wraz z kilkoma pudłami nabytych okazyjnie książek spod znaku horroru. Jego sekretarka po latach wspominała, że Stanley losowo wybierał pozycję ze stosu rozrzuconego na podłodze i po jakimś czasie – po zapoznaniu się wstępnie z lekturą – ciskał książką o ściany gabinetu. Pewnego dnia dźwięk odrzucanych w ten sposób pozycji przestał wydobywać się z pokoju, zastąpiony przez niespodziewaną ciszę. Zaniepokojona tym stanem rzeczy pracownica wparowała do biura swojego szefa i zastała go siedzącego na podłodze, pogrążonego w lekturze „Lśnienia” Stephena Kinga ♠.
#9 Lśnienie (1980)
Istnieje jeszcze jeden utwór, który miał ostatecznie wpłynąć na decyzję o realizacji prozy Kinga. Był to krótki film ukazujący nowoczesną technologię nagrywania ruchomych zdjęć przy pomocy stabilizatora obrazu. Kubrick obejrzał go w 1977 roku i błyskawicznie nawiązał kontakt z wynalazcą urządzenia pozwalającego na wykonywanie płynnych ruchów kamery na planie. Człowiekiem tym był Garret Brown, a jego wynalazek to oczywiście Steadicam. Filmik, w którym Brown nagrał swoją dziewczynę biegającą po schodach w Filadelfii, posłużył również jako inspiracja do zrealizowania kultowej sceny filmu „Rocky”, dokładnie w tym samym miejscu. W niektórych opracowaniach dotyczących „Lśnienia” pojawiają się błędne informacje, że był to pierwszy film wykorzystujący Steadicamy. Sprawę należy jednak rozstrzygnąć w inny sposób: istotnie pierwsze użycie tej nowatorskiej techniki miało miejsce właśnie w „Rockym” (a później w kilku innych filmach). Natomiast sam wynalazca stwierdził, że to właśnie w „Lśnieniu” po raz pierwszy wykorzystano pełny potencjał jego dzieła. Krótką prezentację, która zauroczyła Kubricka, można obejrzeć na YouTube.
Szaleństwo na planie
Reżyser, zafascynowany umiejscowieniem akcji powieści w ogromnym, nawiedzonym hotelu, dostrzegał ogromne możliwości wykorzystania techniki Steadicama, a dodając do tego skomplikowane studium charakterów postaci ujętych w książce, która to tematyka była stałym motywem przewijającym się w jego poprzednich produkcjach, bez wahania podjął decyzję o realizacji filmu. Poprzeczkę zawiesił sobie bardzo wysoko, zgodnie zresztą z ambicjami towarzyszącymi mu przez całą karierę. Jeszcze przed premierą „Lśnienia” mówił, że jego celem było stworzenie najstraszniejszego na świecie filmu, w którym poszczególne wydarzenia i sceny będą wywoływać koszmary senne wśród widowni jeszcze długo po seansie♣. Determinacja w osiągnięciu tego celu, wywołana chęcią powrotu na szczyt zawodowej formy, w połączeniu z osławionym perfekcjonizmem reżysera sprawiła, że ekipa realizująca do dzisiaj wspomina pracę na planie jako koszmarny okres wyczerpującego poświęcenia.
Do realizacji skryptu Kubrick zaprosił Diane Johnson – literaturoznawczynię, autorkę jednej z jego ulubionych książek „The Shadow Knows”, którą notabene również planował zekranizować. Prace nad scenariuszem prowadzone były niezależnie przez obu scenarzystów. Johnson przerabiała książkowe sceny na filmowy scenopis, to samo robił Kubrick. Ostateczną decyzję co do wyboru jednej z dwóch wersji reżyser podejmował sam, a w wielu przypadkach były to teksty kompilujące pracę obu scenarzystów.
Obsadę aktorską skompletowano dość szybko, chociaż wybór Jacka Nicholsona do kultowej już dzisiaj kreacji Jacka Torrence’a pozostaje do dziś kwestią dyskusyjną. Kubrick w wywiadach chwalił Nicholsona za jego profesjonalizm i nieprzeciętny talent (wybitna rola niezrównoważonego psychicznie protagonisty w „Locie nad kukułczym gniazdem” Milosa Formana)♠.
W niektórych źródłach można znaleźć informację, że do głównej roli Kubrick rozważał też Roberta DeNiro, ale ten nie przypadł mu do gustu w trakcie przesłuchań. Innym kandydatem miał być Robin Williams, z którego Kubrick zrezygnował ze względu na przesadną i zbyt przerażającą ekspresję prezentowaną podczas prób. Trzecie nazwisko, które pojawia się w kontekście tej roli to Harrison Ford. W źródłach czytamy również, że wszyscy wymienieni, poza Nicholsonem, zostali odrzuceni przez Kinga, który zanim sprzedał prawa do ekranizacji powieści, zagwarantował sobie wpływ na obsadę filmu odpowiednim zapisem kontraktowym♠.
Po latach okazało się, że była to decyzja najlepsza z możliwych. Portret stworzony przez Nicholsona stał się ikoną popkultury, a jego zaimprowizowane zawołanie „Here’s Johnny!” doczekało się dziesiątek tysięcy parafraz i zastosowań w kulturze masowej. Sam Nicholson nienawidził współpracy z Kubrickiem, po zakończeniu zdjęć zażądał od swojego agenta, aby „nigdy więcej nie kontaktował go z tym tyranem”♦. Wynikało to oczywiście z metodologii pracy Kubricka, do której przejdziemy w dalszej części tekstu.
Główną obsadę „Lśnienia” uzupełniają Shelley Duvall, Scatman Crothers oraz sześcioletni Danny Lloyd. Z każdą z tych postaci wiąże się co najmniej kilka ciekawych historii z planu filmowego. Pani Duvall na przykład, od początku zupełnie nie przypadła do gustu reżyserowi, zresztą – z najgorętszą możliwą wzajemnością. Kłótnie pomiędzy nimi były stałym elementem dnia zdjęciowego, Kubrick miał również celowo izolować aktorkę i wymagać wielokrotnego powtarzania scen, w których prezentowała rozpacz i granice szaleństwa. Duvall była do tego stopnia zestresowana pracą na planie, że traciła włosy na głowie, a jeszcze kilka miesięcy po zakończeniu zdjęć pozostawała pod opieką terapeuty.
Scatman Crothers, który w momencie kręcenia „Lśnienia” był już świeżo po 70-tce, również został przez Kubricka wpędzony w problemy psychiczne. Scenę, w której komunikuje się z młodym Dannym za pomocą tytułowego „lśnienia”, reżyser kazał powtarzać ponad 100 razy, poszukując jak najbardziej wiarygodnego przedstawienia telepatycznej komunikacji pomiędzy bohaterami. Z kolei niezwykle sugestywna i pełna wzrastającego napięcia scena, w której Jack Torrance uderza granego przez Crothersa Dicka Hallorana toporem, powtarzano ponad czterdzieści razy. W pewnym momencie kolejnego „dubla” odmówił sam Nicholson, sugerując Kubrickowi, że Crothers nie przeżyje kolejnego uderzenia improwizowaną bronią. Kubrick ostatecznie się opamiętał, choć ta historia wiele mówi o podejściu do pracy reżysera, którego ambicje coraz silniej przeszkadzały mu w racjonalnym podejściu do współpracowników.
Danny Lloyd z kolei, został przez Kubricka otoczony szczególną opieką i wielokrotnie później powtarzał, że pobyt w studiu filmowym EMI Elstree w Borehamwood (gdzie nakręcono większość scen) był dla niego świetną zabawą. Kubrick nigdy nie poinformował Lloyda, że gra w filmie grozy – sam aktor twierdzi, że dowiedział się tego kilka lat później, będąc nastolatkiem♥. Reżyser otoczył go opieką i skrupulatnie pilnował, aby pięcioletni wtedy Lloyd nie był świadkiem żadnych brutalnych i zawierających przemoc scen realizowanych na potrzeby filmu. Dzisiaj Lloyd jest nauczycielem, po „Lśnieniu” wystąpił jeszcze tylko w telewizyjnym filmie dotyczącym afery Watergate – „Will: G Gordon Liddy” w 1982 roku.
Zło (nie)ludzkie
Główną osią fabularną filmu jest pobyt w hotelu Overlook, położonym wysoko w górach potężnym budynku, pozostawionym w opiece Jacka Torrence’a przez właścicieli i pracowników w czasie przerwy pomiędzy sezonami turystycznymi. Jako najęty opiekun posiadłości, Jack wprowadza się do Overlook na całą zimę wraz z żoną Wendy (Shelley Duvall) i synem Dannym (Danny Lloyd). Rodzina ma zapewnione komfortowe warunki bytowania, a jej kontaktem ze światem zewnętrznym pozostaje umieszczone w hotelu radio oraz osoba zarządcy, Dicka Hallorana, który przebywa w swoim domu położonym niżej w górach.
Jack jest zmagającym się z niemocą twórczą pisarzem, dla którego praca w Overlook jawi się jako szansa na odnalezienie weny twórczej, inspiracji do stworzenia kolejnego dzieła. Jack jest również alkoholikiem, a jego nałóg doprowadził w przeszłości do kilku incydentów związanych z najbliższymi. Z tego powodu nieufna wobec męża Wendy, również traktuje pobyt w Overlook z naiwnym optymizmem: szuka w nim szansy na odbudowanie stosunków w rodzinie, nadziei na odszukanie szczęścia zagubionego gdzieś w przeszłości.
Danny jest introwertycznym dzieckiem, które utrzymuje regularny kontakt ze swoim wyimaginowanym przyjacielem Tonym, który odradza mu przyjazd do hotelu. A zwłaszcza wizytę w pokoju 237. Tylko skąd wyimaginowany przyjaciel pięcioletniego dziecka może wiedzieć o istnieniu hotelu i pokoju, w którym chłopiec nigdy nie był?
W tym miejscu trzeba napisać, że „Lśnienie” w wersji Kubricka znacząco różni się od powieści Kinga. Pisarz w trakcie pracy nad powieścią sam zmagał się z alkoholizmem, dlatego ten wątek pełni jedną z wiodących ról w jego historii. Ponadto, jako zgodnie z kanonem swojego gatunku, pisarz nieskrępowanie wykorzystał w książce wszelkie charakterystyczne dla niego elementy, również te fantastyczne. Oznacza to, że powieściowy Overlook to hotel nawiedzony przez duchy, zjawy z przeszłości, upiory i inne diabelsko-demoniczne siły. Kubrickowi nie były potrzebne, bo ciężar opowieści rozłożył na zupełnie inne akcenty, a elementy fantastyczne nie pasowały do koncepcji filmu, którą sobie wykoncypował.
„Lśnienie” Kubricka bywa nazywane opowieścią o przesiąkniętej złem ludzkiej duszy. Wielu krytyków i filmoznawców polemizuje na temat pochodzenia zaprezentowanej w filmie siły pchającej ludzi do szaleństwa. Większość staje na stanowisku, że źródłem wszystkiego, co zepsute, jest dla Kubricka natura człowieka. Co więcej, niektórzy zarzucają reżyserowi niekonsekwencje w tym przedmiocie, sugerując, że niejasność i brak koherencji w prezentowanych wydarzeniach świadczy o warsztatowej porażce reżysera ◊. W moim przekonaniu są to jedynie przejawy braku zrozumienia dla autorskiej wizji, jaką Kubrick zdecydował się zaprezentować w „Lśnieniu”. A ta, jak niemal zawsze w jego filmografii, nie jest osadzona na jednoznacznych tezach i budowaniu dydaktycznej dialektyki, którą tak często (i zupełnie niepotrzebnie) przypisywano jego dziełom, od „Odysei”, po „Mechaniczną Pomarańczę”.
„Lśnienie” posiada wiele płaszczyzn interpretacji, z których każda prezentuje się wyśmienicie. Na pierwszym planie oglądamy historię człowieka, którego zżerają demony zamieszkujące mury hotelu – Jack Nicholson został w tej roli poprowadzony przez Kubricka z niewypowiedzianym kunsztem. Zbudował kreację budzącej się bestii, bohatera-protagonisty, który z biegiem wydarzeń ekranowych staje się w jednym z najbardziej charakterystycznych i zapadających w pamięć psychopatów w kinematografii. Jego umiejętności mimiczne, tembr i modulacja głosu – wszystko to posłużyło jako wyraziste barwy na płótnie, tworzące obraz magnetyzujący i przerażający za jednym razem.
Na drugim planie obserwujemy portret kobiety będącej na skraju poczytalności. Shelley Duvall, bez względu na to, ile rola Wendy kosztowała ją poświęceń, stworzyła w „Lśnieniu” postać pomnikową, której obserwacja dostarcza widzowi potężnego ładunku emocjonalnego. Kobieta, która zaczyna swoją filmową drogę pełna nadziei na lepsze jutro, jowialnie posłuszna i usłużna apodyktycznemu mężowi, w której oczach stopniowo budzi się strach, przerażenie i bezsilność.
Jedną z moich ulubionych scen, nie tylko w tym filmie, ale też w całej filmografii Kubricka, jest fenomenalnie nakręcona słynna sekwencja z kijem bejsbolowym. Zaczyna się od spokojnego dialogu pomiędzy małżonkami, który stopniowo przeradza się w sprzeczkę, otwarty konflikt, a ostatecznie – walkę na śmierć i życie. Całość została zrealizowana jednym, kilkuminutowym ujęciem kamery podążającej na Steadicamie za bohaterami – najpierw w ogromnym hallu, później w górę schodów. Jest to maestria zarówno w dziedzinie kadrowania i operatorki, jak w warstwie aktorskiej – Nicholson i Duvall dają w niej prawdziwy popis umiejętności.
Jest to również scena dzierżąca rekord Kubricka w ilości dubli – większość źródeł podaje, że reżyser kazał ją powtarzać aż 127 razy. Efekt trzeba zobaczyć na własne oczy, ale moim zdaniem – było warto.
W dalszej perspektywie, a zwłaszcza przy ponownym (i każdym kolejnym) obejrzeniu, „Lśnienie” odsłania zakodowane w nim treści i wskazówki, mówiące o rzeczywistym pochodzeniu problemów rodziny Torrance’ów. Dość szybko okazuje się, że bynajmniej nie jest nią jedynie nawiedzony przez złe siły Overlook Hotel. Na przykład, analizując wszystkie sceny, w których Jack prowadzi dialogi z domniemanymi duchami rezydującymi w gmachu, dojdziemy do wniosku, że w każdym z tych przypadków rozmawia on z własnym odbiciem – czy to w lustrze, czy na ścianie baru w Złotej Sali, czy na drzwiach chłodni w spiżarni.
Inną wskazówką do interpretacji są słowa Dicka Hallorana, z którym Danny rozmawia jeszcze przed zamieszkaniem w Overlook. Zarządca informuje chłopca, że również potrafi „lśnić” (ang. shine) i wszystkie wizje, których doświadcza, „nie są prawdziwe. To tylko obrazy w Twojej głowie”. Ta wskazówka została przez wielu interpretatorów potraktowana jako punkt wyjścia do analizy znaczenia całego filmu. Kubrick miał postawić w nim tezę o antropologicznej naturze zła, które jest zakodowane w istnieniu każdego człowieka.
W ten sposób Kubrick miał stworzyć – poza horrorem, dostarczającym jak najbardziej zgodnych z gatunkiem wrażeń – pesymistyczny traktat o niemalże nietzscheańskich proweniencjach, nawiązujący do ideologii dekadenckich i pozbawiający człowieka jakiejkolwiek mocy sprawczej. Wynika z niej, że celem ludzkiego życia jest walka z rodzącym się wewnątrz złem, które stopniowo przejmuje kontrolę nad zachowaniem i umysłem ludzkim.
Interesujących wniosków dostarcza również zakończenie filmu, w którym widzimy, że Jack Torrance to niekoniecznie ludzki bohater. Jest niczym zło, obecne zawsze w historii człowieka – tak jak Jack obecny jest na zdjęciach wiszących na ścianach Overlook. Nie oznacza to, że film ma wydźwięk jednoznacznie pesymistyczny. Stałoby to w sprzeczności nawet z kształtem pierwotnego scenariusza, zaprezentowanego podczas premiery filmu. Kubrick zdecydował się wyciąć ostatnie dwie minuty taśmy, już tydzień po oficjalnym otwarciu – wyobrażacie to sobie w dzisiejszych czasacg? Usunięte sceny dotyczyły rekonwalescencji Wendy w szpitalu po ucieczce z hotelu. W filmie oglądamy więc okrojoną, słodko-gorzką wersje zakończenia.
W moim przekonaniu, głównym celem Kubricka w „Lśnieniu” jest inteligentna zabawa z widzem, któremu reżyser rzucił wyzwanie odczytania opowiadanej historii na własny sposób. Tylko tyle i aż tyle – dorabianie do kształtu tej opowieści dodatkowych, dydaktycznych wartości jest po prostu niezgodne ze świadomie kreowaną przez lata twórczością. Kubrick podjął drogę obraną w poprzednich dziełach, gdzie jego głównym celem było pobudzenie odbiorcy do intelektualnego wysiłku, nie zaś udzielanie mu lekcji filozofii.
Warsztat przerażania
Zastosowanie Steadicama pozwoliło na realizację niezwykle sugestywnych i budujących niepowtarzalną atmosferę ujęć – w pamięci masowej najbardziej zapadły sekwencje przejazdu Danny’ego na trójkołowym rowerze. Penetrując ogromne wnętrza hotelu z perspektywy żabiej, Kubrick wprowadza dodatkowy niepokój przy użyciu dźwięków – warto zwrócić uwagę na odgłosy dywanu i posadzki, po której toczą się koła małego rowerku. Jest to jeden z pierwszych znanych mi przypadków horroru, w którym dziecięca i beztroska zabawa została zaprezentowana w sposób budzący jawny niepokój i dyskomfort.
Kultowe już dzisiaj ujęcie krwi wylewającej się z hotelowej windy realizowano z kolei przez cały okres zdjęciowy – od maja 1978 do kwietnia 1979 roku. Przygotowanie tej sceny zajmowało ekipie realizatorskiej około tydzień, a każda kolejna wersja nie satysfakcjonowała pedantycznego już wtedy Kubricka. Ostatecznie wybrał jedno z dwunastu przygotowanych ujęć i uczynił zeń oficjalny trailer filmu, który możecie obejrzeć choćby na YT. Co ciekawe, pozostałe sceny były realizowane w kolejności chronologicznej , co może mieć związek ze wzrastaniem frustracji wśród aktorów pracujących na planie. Reżyser nie odpuszczał i nie chciał przejść do kolejnych etapów produkcji, dopóki nie osiągnął pożądanego efektu – standardem w branży jest z kolei realizowanie scen w kolejności ułatwiającej zestawienie poszczególnych scenografii, czy wykorzystanie odpowiednich warunków na zewnątrz.
Do oprawy muzycznej Kubrick zatrudnił znanych sobie współpracowników – Wendy Carlos (wtedy jeszcze Waltera) oraz Rachel Elkind, z którymi współtworzył ścieżkę „Mechanicznej pomarańczy”. Opracowali oni stylistycznie modernistyczne kompozycje, wśród których należy szczególnie zwrócić uwagę na niepokojące dźwięki towarzyszące wielu scenom – dzisiaj wykorzystanie takich wysokich tonów dla podkreślenia atmosfery grozy wydaje się oczywiste (vide: charakterystyczny motyw z „Piątku Trzynastego”), wtedy – była to nowa forma wywoływania dyskomfortu wśród widzów. Kubrick ponownie zdecydował się uzupełnić ścieżkę dźwiękową kompozycjami muzyki klasycznej – w wielu scenach możemy usłyszeć naszego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego, który wraz z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Narodowej wykonał fragmenty swojej „Jutrzni” – kompozycji liturgicznej uważanej za jedną z najwybitniejszych w dorobku mistrza.
Scenariusz filmu, opracowany w duecie z Johnson, ulegał nieustannym zmianom – sens niektórych scen był zmieniany na kilka minut przed rozpoczęciem zdjęć. Z tego powodu Jack Nicholson w pewnym momencie kazał zniszczyć wszystkie przygotowane wersje scenariusza i przestał uczyć się swoich kwestii – przekonany o tym, że i tak ulegną zmianie. „Lśnienie”, mimo kontrowersji związanych z wielokrotnym powtarzaniem ujęć i reżyserską precyzją w ich realizowaniu, jest filmem, w którym Kubrick pozwolił na najwięcej improwizacji aktorom, bywa też nazywany najbardziej naturalistycznym filmem Kubricka. Wiele, jeżeli nie większość emocji prezentowanych przez Nicholsona, Duvall, czy Crothersa na ekranie jest autentyczna – powodowana czy to frustracją, złością czy przerażeniem i lękiem, jakie wśród pracowników wywoływała niekończąca się gehenna współpracy z Kubrickiem.
Recepcja Overlook
Efekty przerosły oczekiwania wszystkich pracujących nad „Lśnieniem” – może poza Kubrickiem, którego buńczuczne zapowiedzi okazały się prorocze. „Lśnienie” zadebiutowało w amerykańskich kinach w maju 1980 roku, a w zmienionej wersji na początku czerwca. Otwarcie było raczej umiarkowane, jednak w miarę upływu czasu stało się jednym z największych hitów sezonu. Ostatecznie film zarobił w USA około 45 mln $, co stanowi drugi – po „Odysei Kosmicznej” – wynik w dorobku reżysera. Po uwzględnieniu inflacji, współcześnie byłaby to kwota oscylująca w granicach 140-160 mln $, a do niej należałoby dodać wpływy z dystrybucji poza Stanami Zjednoczonymi – w tym zakresie niestety nie dysponujemy żadnymi konkretnymi kwotami. Pewne jest natomiast, że „Lśnienie” było również frekwencyjnym sukcesem w kinach w Wielkiej Brytanii oraz w innych krajach Starego Kontynentu.
Krytycy odnieśli się do filmu – po raz kolejny w karierze, a pierwszy od 1971 roku, z dużą rezerwą i raczej krytycznie. Utyskiwano na niejednoznaczny wydźwięk i przekombinowanie filmu, chwaląc przy okazji warsztatową wirtuozerie i realizatorski kunszt, nad którym Kubrick tak bezceremonialnie pracował.
Innym ważnym faktem jest powszechne wśród krytyków zdanie, że horror nie jest odpowiednim (w sensie – zbyt trywialnym) gatunkiem filmowym dla takiego specjalisty jak Kubrick. Z tego powodu wielu krytyków wyrobiło sobie zdanie na temat produkcji jeszcze przed jego seansem. Roger Ebert, jeden z najważniejszych krytyków filmowych XX wieku, początkowo dał filmowi dwie gwiazdki (na cztery możliwe). Po kilkudziesięciu latach zrewidował jednak swoją opinię pisząc drugą recenzję i przyznając dziełu Kubricka maksymalną notę*. Wspominam o tym, aby zwrócić Czytelnikom uwagę, jak bardzo zróżnicowane mogą być sposoby percepcji konkretnego dzieła, nawet jeśli chodzi o ten sam utwór i tego samego odbiorcę. Stanley Kubrick zdawał sobie z tego sprawę, świadomie używając wielu narzędzi oddziałujących na różnych płaszczyznach dzieła filmowego. Nie wszystkie te narzędzia trafiały na podatny grunt, co wywoływało rozczarowanie i kpiny niektórych przedstawicieli branży. Dość powiedzieć, że „Lśnienie” nie doczekało się nominacji do Oscara, czy Złotego Globu. Wręcz przeciwnie – w 1981 roku film otrzymał dwie nominacje… do Złotych Malin (reżyseria i aktorka pierwszoplanowa).
Autor materiału źródłowego – jak zwykle w przypadku ekranizacji kubrickowskich – nie był zadowolony z ostatecznego kształtu filmu. Stephen King narzekał na wykastrowanie jego historii z najważniejszych dlań wątków alkoholizmu i rodzącego się w samotności szaleństwa Jacka. W wywiadach po premierze skarżył się, że Kubrick „nie dawał mu spokojnie spać”, wielokrotnie dzwoniąc w środku nocy (w Wielkiej Brytanii, gdzie film powstawał panował dzień) by zapytać o interpretacje poszczególnych scen.
Kiedy King zapoznał się z ostateczną wersją filmu, był rozczarowany i wielokrotnie później podkreślał, że „nienawidzi” tego filmu. Co więcej, wydając w 2013 roku kontynuację „Lśnienia” („Doktor Sen”), w posłowiu ponownie skrytykował ekranizację, wyrażając zdziwienie dla uznających ją za udany horror. Animozje pomiędzy Kubrickiem a Kingiem nawarstwiały się przez lata wprost proporcjonalnie do legendy, jakimi obrosły postaci obu tych twórców. Dzisiaj trzeba chyba powiedzieć, że w przypadku „Lśnienia” możemy mówić o dwóch niezależnych, autonomicznych dziełach. O skoncentrowanej na alkoholizmie, samotności i niemocy twórczej, świetnej gatunkowo książce Kinga, oraz opowiadającym zupełnie inną, lecz równie przerażającą historię, filmie Stanleya Kubricka.
Triumf okupiony
Wiele rzeczy dotyczących omawianego tutaj tytułu wciąż pojawia się w mojej głowie i nie pozwala z satysfakcją zakończyć niniejszego tekstu – nie wspomniałem w nim ani o słynnej rymowance zapisanej na maszynie do pisania przez samego Kubricka w ponad pięciuset egzemplarzach, ani o teoriach doszukujących się różnorakich znaczeń numeru słynnego pokoju „237”.
Opowieść o „Lśnieniu” mógłbym snuć jeszcze przez wiele tysięcy znaków, jednak prawdopodobnie nigdy nie dobrnąłbym do końca. Jest to dzieło wielowymiarowe, dające się również oglądać zupełnie powierzchownie – za każdym razem dostarczając wrażeń właściwych dla gatunku grozy. Jest kolejnym filmem, w którym Kubrick zastosował nowatorskie rozwiązania technologiczne i – używając ich jako jeden z pierwszych – zrobił to na poziomie wyznaczającym standardy przyszłym twórcom.
Bez wątpienia jest też „Lśnienie” przypadkiem kontrowersyjnym, w którym apodyktyczne i pedantyczne zapędy reżysera momentami przejęły kontrolę nad produkcją, skutkując niemal traumatycznymi przeżyciami aktorów pracujących na planie. Być może właśnie dlatego Stanley Kubrick pozostał po premierze „Lśnienia” nieaktywny przez kolejne kilka lat, a jego wyniszczająca metodologia pracy nigdy później nie przybrała na takiej sile, jak w 1978 roku.
Chociaż… na przykład takie „Oczy szeroko zamknięte” były w zasadzie wiwisekcją małżeństwa Toma Cruise’a z Nicole Kidman. Małżeństwa zakończonego niedługo po premierze filmu. Zanim jednak do tego dojdziemy, czeka nas „Full Metal Jacket”. Kubrickowska podróż do „Jądra ciemności” Jospeha Conrada. Ruszamy niedługo.
Lśnienie (1980)
-
Ocena Pquelima - 10/10
10/10
Box Office Note
Budżet: 19 mln $
Przychód (USA): ~45 mln $
Różnica: 220%
Zysk netto: ~8 mln $
♠ – podaję za: LoBrutto, Vincent (1999), „Stanley Kubrick: A Biography”, Da Capo Press.
♣ – tłumaczenie własne na podstawie: Baxter John (1997), „Stanley Kubrick: A Biography”, Harper Collins.
♦ – Elliott, Mark (2013), „Nicholson. Biografia”, Axis Mundi.
♥ – Clarke, Cath (2017), „Danny Lloyd – the kid in The Shining: ‘I was promised that tricycle after filming but it never came’” [online], guardian.com, https://www.theguardian.com/film/2017/oct/27/danny-lloyd-the-kid-in-the-shining-i-was-promised-that-tricycle-after-filming-but-it-never-came.
◊ – takie konkluzje wysnuwa między innymi Marta Kolorz z filmowo.net – [link]
* – Obie recenzje do przeczytania po angielsku: tutaj i tutaj
Poprzedni odcinek: FBK #8 – Barry Lyndon
Następny odcinek: FBK #9 – Full Metal Jacket (wkrótce).
Wszystkie odcinki FilmoBiografii Stanleya Kubricka.
jak dla mnie film przez wiekszosc czasu jest niepokojacy i trzymajacy w napieciu (wiec 10/10 mozna w tym momencie dac), jednak pod koniec gdy dzieje się sama „akcja” przestaje taki byc, robi sie nużący (wiec ocenka spada do 9/10). no i plot armor glownych postaci niezle kontrastuje ze scatmanem – gdy tylko staruszek wszedl do budynku zostal od razu zaciukany, tymczasem rodzinka przez pol filmu sobie ucieka xd scena w labiryncie tez mi srednio podeszla. ok, zakonczenie watku jacka spoko, ale to, ze rodzince akurat udalo sie uciec, juz niekoniecznie. jakby na sile mialbyc ten „happy” end.
W pierwotnej wersji, która Kubrick skrócił tydzień po premierze, zakończenie było jeszcze dłuższe. Dodatkowa scena odbywała się w szpitalu, gdzie mr Ullmann (właściciel) odwiedzał Wendy, mówił jej że ciała Jacka nie odnaleziono, a Danny’emu przekazywał piłeczkę tenisową tatusia.
Swoja drogą, znamienne jest, że SK mógł sobie po prostu zedytować własny film na tydzień po oficjalnej premierze 🙂
ta pierwotna wersja jest dostepna czy gdzies o tym czytalem i moj mozg dopowiedzial sobie, ze to widzialem?
jeżeli widziałeś, to raczej nie w telewizji/dvd/kinie – wersja poprawiona jest jedyną znajdującą się w dystrybucji.
mogę jedynie poczęstować Cię fragmentami scenariusza zawierającymi to oryginalne zakończenie: https://www.youtube.com/watch?v=Eyonv6zzeb4
Ja zawsze uważałem scenę śmierci Crothersa za mały przytyk w stronę Kinga 😉
A czy reszta ma takie plot armory? w sumie tylko raz na końcu próbował ich pozabijać, a że dzieciak był sprytniejszy to cóż …
wątek powrotu scatmana do hotelu był tylko po to, by rodzinka miala mozliwosc ucieczki, i to jest imo slaby motyw
Wątek był też po to, aby potwierdzić możliwości „lśnienia”, nadać całej historii jeszcze jedne motyw do intepretacji.
Zwróć uwagę, że w tym filmie wszystko, co nakręcono w „normalny’ sposób jest w istocie odrealnione, a elementy „fantastyczne” znajdują swoje potwierdzenia: Tony istnieje naprawdę, Danny i Halloran rzeczywiście się komunikują.
Poza tym, mnie to nie wydawało się słabe. Kubrick ewidentnie chciał zakończyć film w tradycyjny sposób, kulminacją i wyciszeniem. Ta decyzja pomogła filmowi, bo nakłada się na jeden z powierzchownych – lecz zrozumiałych i atrakcyjnych dla szerszej widowni – sposobów jego rozumienia.
„Dość powiedzieć, że “Lśnienie” nie doczekało się nominacji do Oscara, czy Złotego Globu. Wręcz przeciwnie – w 1981 roku film otrzymał dwie nominacje… do Złotych Malin (reżyseria i aktorka pierwszoplanowa).”
xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
ciezko to inaczej skomentowac
Była to pierwsza zorganizowana Gala Złotych Malin. Kubrick był nominowany w zacnym gronie, m.in. obok Johna Avildsena, Brana De Palmy i Williama Friedkina.
Wśród laureatów byli: Lawrence Olivier, Neil Diamond, czy Brookie Shields.
wiki: https://en.wikipedia.org/wiki/1st_Golden_Raspberry_Awards
moze to za wczesnie, ale jakim tworca zajmiesz sie w Filmobiografii po Kubricku?
To raczej nie będzie nic w formacie FBK. Mało jest reżyserów z tak niewielkim, a jednocześnie wybitnym dorobkiem.
Myślę jednak o czymś w rodzaju „najlepszych filmów” spod danej ręki. Chciałbym, żeby była to – jak przy okazji Kubricka – filmografia zapraszająca w podróż po historii kina. Nie zdecydowałem jeszcze, czy lepiej zająć się kolejnym klasykiem (Hitchcock byłby tu jednym z moich faworytów), czy może skupić się na kimś łączącym złotą erę lat 70. ze współczesnością – w tej kategorii są szansę na kogoś z moich ulubieńców: Spielberga, Scorsese.
Kusi mnie zwłaszcza ten ostatni, kilka jego filmów uważam za fenomenalne. Nieoczywistym, lecz myślę, że interesującym tematem byłby też Terry Gilliam.
Jak widać kilka pomysłów jest, ale dobrych nigdy za wiele – jestem otwarty na propozycję.
Jestem za Hitchcockiem.
David Lean?
Lawrence z Arabii, Most na Rzece Kwaii i Doktor Zywago. W sumie bardzo dobre filmy, ale moim zdaniem tez archaiczne, warte uwagi glownie pod wzgledem realizatorskiego rozmachu.
Hitchcock lepszy 🙂
Prawie się zgadzam. Tylko Lynch, a nie Lean 🙂
za postmodernistów dziękuję, postoję 🙂
Szkoda 🙁
Jak dla mnie Film Legenda, absolutne mistrzostwo!
Jednak nie jest to dla mnie typowy horror, a raczej film psychologiczny, mało jest tutaj typowo strasznych momentów, za to cała atmosfera jest … niepokojąca, jakby widz nie ma pewności co się właściwie dzieje, co jest prawdą, a co nie. Tworzy to genialny efekt! A scena na z kijem baseballowym jest oszałamiająca, ale dla mnie najlepsza jest z napisem Redrum 😉
Świetny film, świetny trailer i świetny artykuł !!!
„Na przykład, analizując wszystkie sceny, w których Jack prowadzi dialog z domniemanymi duchami rezydującymi w gmachu, dojdziemy do wniosku, że w każdym z tych przypadków rozmawia on z własnym odbiciem – czy to w lustrze, czy na ścianie baru w Złotej Sali, czy na drzwiach chłodni w spiżarni.”
a gdy spotyka „młodą kobietę w wannie”? 😛
To własnie w lustrze widzi jej prawdziwe odbicie – jest ciało jest martwe i częściowo rozłożone.
Istnieje interpretacja, o tutaj:
https://reelclub.wordpress.com/2011/03/20/reflections-mirrors-in-the-shining/
gdzie pada twierdzenie, że lustra służa w „Lśnieniu” jako filtry rzeczywistości. I wszystkie wydarzenia ukazane przez „lustro” są wiarygodne, natomiast poza lustrami mamy do czynienia z wpływem hotelu (szaleństwa) na umysły bohaterów. I tak: to przy lustrze Tony informuje Danny’ego o niebezpieczeństwach Overlook, rozmowa Wendy z Jackiem przy śniadaniu jest częściowo wytworem ich imaginacji, barman Lloyd to w istocie sam Jack gadający do siebie, a napis Danny’ego na ścianie RED RUM odsłania prawdziwe znacznie w lustrze.
„Lśnienie” można intepretować na wiele sposóbów. „Incepcja” to przy tym filmie pikuś.
O patrz. Kolejny powod zeby jeszcze raz obejrzec 🙂
Moja ulubiona seria. Lsnienie uwielbiam zarowno w wersji ksiazkowej, jak na ekranie.
Pelna zgoda, ze sa to odmienne sprawy i tak wlasnie najlepiej je odbierac. Zupelnie innny wydzwiek ma ksiazka, gdzie wszystko jest bardziej 'znormalizowane’, jesli mozna tak powiedziec. Zagrozenie wynika z sil panujacych w hotelu, tory wybudowano na jakichs szamansich ruinach. Do tego historia Jacka,n ktory 'zmaga sie ze swoimi wlasnymi demonami i przegrywa te walke’
Ciekawe czy ktos zgadnie sskad ten cytat wyzej 😛
pewnie z tolkiena hehe
Rozwiazanie zagadki to :j intro do Diablo 2.
Moje ulubione intro w grach w ogole filmiki Blizzarda zawsze byly zacne.
a wlasnie. jakim cudem jack otworzyl drzwi od spizarni od srodka? same sie otworzyly?
uwielbiam tę scenę, zwłaszcza ujęcie kręcone od dołu na twarz Jacka Nicholsona przykutego do drzwi. Na podłodze, tuż obok obiektywu kamery leżał Kubrick i bacznie analizował grę aktora.
Niektórzy twierdzą, że Wendy nie zamyka drzwi starannie, co widać na ekranie.
Inne teorie mówią o tym, że cała konfrontacja ma miejsce tylko w głowie bohaterów, jeszcze inne, że Wendy wcale nie było na miejscu…
W książce sprawa jest jasna: duch Grady’ego wypuszcza Jacka. Ale, ze Kubrick niemal całą książkę zekranizował odwrotnie niż ją King napisał (duchy w hotelu vs duchy w głowach, etc), można przypuszczać, że np. Jack sam się wydostał, ponieważ tak naprawdę nie był w ogóle zamknięty.
Mnie podoba się koncepcja, że Jack potrafi „lśnić” jak Danny, a co za tym idzie przesuwać obiekty i po prostu sam się uwolnił. Chociaż niekoniecznie w prawdziwym, realnym świecie 🙂
Najwybitniejszy horror wszechczasów. Kropka. Świetny tekst Pq.
To jedna z nielicznych ekranizacji książki, gdzie zmiany z książką potrafiły wychodzić obronną ręką. Czuć rękę geniusza. Miniserial z 1997 jest wierniejszy książce, ale blado wypada na tle filmu Kubricka.
W ogole King jest jedynym znanym mi przypadkiem pisarza, ktorego ksiazki wsa gorsze od filmow na ich podstawie.
Oczywiscie nie wszystkie, ale killka klasykow mozna w ten sposob podac: Skazani na Shawshank sa srednia minipowiescia, w ktorej ucieczka Andy’ego jest oczywista mniej wiecej od polowy lektury. Lsnienie to tez dobry przyklad, bo film Kubricka jest jakis taki 'bardziej’ niepokojacy, powazniejszy niz walka z demonami opisana w ksiazce.
Carrie jako ksiazka bylo obrzydliwe, ale malo straszne. Podobnie 'Misery’, gdzie w filmie popis dali Kathy Bates i James Caan.
Nie dziwi mnie wiec, ze King sie na Kubricka obrazil. Bo ten wzial jego pomysl i zrealizowal go lepiej 🙂