Filmy

Kapitan Marvel (2019) – dwugłos SithFroga i DaeLa

„Kapitan Marvel” to najnowsza adaptacja komiksu zrealizowana przez studio Marvel. To zarazem pierwsza produkcja studia, w której kobieta jest główną i tytułową bohaterką. Pierwsze doniesienia na temat filmu były niepokojące. Pojawiały się głosy mówiące o tym, iż film jest przepełniony mizandrią, a Bree Larson nie sprawdza się w roli superbohaterki. DaeL i SithFrog byli w kropce. Nie czuli się kompetentni, by film ocenić. I dopiero po popołudniu spędzonym w SPA i wychyleniu kilku kolorowych drinków z parasolką, zebrali w sobie niezbędną odwagę. Oto ich dyskusja na temat filmu widzianego męskim okiem.


SithFrog: Kapitan Philips, Kapitan Ameryka, Kapitan Kloss, Kapitan Fantastic, Kapitan Majtas… Kapitanów ci u nas dostatek, ale i Kapitan Marvel przyjmuję jako wróżbę zwycięstwa nad kinowym patriarchatem! Zmiecie ona z powierzchni ziemi szowinizm, seksizm i… no dobrze, bez żartów. Na plakatach dystrybutor podkreśla, że chodzi tym razem o bohaterKĘ, ale film nie opiera swojej promocji na idiotycznej walce płci (pozdrowienia dla Ghostbusters 2016!). Czy dlatego, że Sony się na tym przejechało? A może Disney po prostu wierzył, że najnowsza produkcja z MCU obroni się sama?

DaeL: Wytwórnia nie popełniła tego błędu, być może nauczona przykładem nie tylko Ghostbusters, ale również aktualnym stanem Gwiezdnych Wojen. Natomiast odtwórczyni głównej roli – Brie Larson – pozwoliła sobie na kilka dość niefortunnych wypowiedzi na temat „białych mężczyzn”. Więc pewna część fanów Marvela i tak na samym starcie była już wobec filmu uprzedzona.

Yonn-Rogg i Vers.

SithFrog: Od tego się pewnie nie da uciec, choć trzeba spróbować. Nie można w końcu oceniać filmu przez pryzmat prywatnych poglądów aktorki. Postawmy więc pytanie następujące – czy Carol Danvers godna jest wstąpić w poczet najlepszych kapitanów Hollywood?

DaeL: Mam wątpliwości. Zarówno wobec bohaterki jako ikony feminizmu, jak i jej dalszej przyszłości w świecie Marvela. Przez pierwsze minuty wszystko wyglądało naprawdę dobrze – ot, klasyczna i w sumie wciągająca geneza superbohatera. Ale mniej więcej w połowie seansu ten film zaczął się samookaleczać. No bo dydaktyka dydaktyką, feministyczne przesłanie feministycznym przesłaniem, ale gdybym oglądając „Spider-Mana” Raimiego słyszał passus o odpowiedzialności co trzy minuty, to bym zwariował. A „Kapitan Marvel” niestety ten błąd popełnia. Po prostu w pewnym momencie film traci grację w poruszaniu tematu równouprawnienia kobiet. Staje się ze swoim przesłaniem wręcz natrętny. Ale wiesz, myślę, że zanim zaczniemy wytykać błędy, pomyłki i rzeczy nietrafione, powinniśmy wspomnieć o rzeczach, które się nam w opowieści o super-hiper-wojowniczce z Kosmosu podobały.

Strój służbowy.

SithFrog: Racja. Nie zaczynajmy od minusów. Mnie na przykład pozytywnie zaskoczyła wspomniana Bree Larson. W zwiastunach wyglądała trochę nijako, a tymczasem filmowa Carol Danvers to sympatyczna, pyskata i niedająca sobie w kaszę dmuchać dziewucha. Potrafi rzucić sucharem, one-linerem czy zgasić ciętą ripostą nawet takich kozaków jak Nick Fury. To zresztą kolejny plus. Samuel L. Jackson w roli młodego agenta S.H.I.E.L.D. wygląda jakby na plan przyszedł imprezować – ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Sprawia wrażenie człowieka, który po prostu świetnie się bawi. Do tej dwójki dorzuciłbym jeszcze Bena Mendelsohna – równie solidna kreacja, szkoda tylko, że sporo czasu spędza pod maską Skrulla.

DaeL: Pełna zgoda. Ze swojej strony wspomniałbym jeszcze o dość zabawnym kocie… I świetnym hołdzie dla Stana Lee.

Ben Mendelsohn to jeden z jasnych punktów filmu.

SithFrog: Oj tak. Urzekła mnie już standardowa animacja tytułowa Marvela, w której wszystkich bohaterów zastąpił poczciwy twórca komiksów, ale jego „cameo” w filmie to już mistrzostwo świata. Szczególnie jeśli wyłapie się, co w tym momencie czytał.

DaeL: Natomiast co do Bree Larson – przyznam, że byłem mile zaskoczony. Nie była to może wielka kreacja, ale przynajmniej na początku można było poczuć do niej sympatię. Jej Vers (a tak naprawdę – Carol Danvers) to oczywiście najnowsze kobiece wcielenie jednego z najsilniejszych superbohaterów w komiksowym uniwersum Marvela. Vers zaczyna film jako wojowniczka Kree szkolona przez Yonn-Rogga (w tej roli Jude Law). Wskutek zasadzki walczących z Kree Skrullów, Vers trafia na ziemię w latach 90. I przez dobre 20 minut mamy komedię akcji, o przedstawicielu obcej rasy, który nie kuma za bardzo ziemskich realiów…

 

SithFrog: Przy okazji, dzięki osadzeniu akcji w latach dziewięćdziesiątych, twórcy umiejętnie połechtali starsze pokolenie nostalgią. I to w taki sposób, że do niektórych piosenek nóżka sama zaczyna wybijać rytm. Jednocześnie nie przesadzono z wpychaniem widzowi do gardła tony gadżetów i motywów z ostatniej dekady XX wieku.

DaeL: Tak, i to zdecydowanie najlepsza część filmu. Zabawna, pełna napięcia, bawiąca się naszą nostalgią. A potem, niemal w połowie seansu, Carol Danvers odwiedza koleżankę. I wszystko bierze w łeb…

W trybie full power Kapitan Marvel jest jak Superman… tylko że nie ma jeszcze swojego kryptonitu.

SithFrog: Mam podobne odczucia, choć wydaje mi się, że film tak nieodwracalnie się psuje trochę później. Wspomniałeś o wątku z kotem, a moim zdaniem on stanowi ilustrację wszystkich problemów z filmem. Pomysł na jego wykorzystanie jest przewidywalny, ale świetnie poprowadzony, rozgrywany przez jakiś czas całkiem zabawnie i z ikrą. Ale w pewnym momencie scenarzyści przesadzili i po prostu przegrzali temat. Zamiast bawić, futrzak zaczyna po prostu męczyć i przynudzać. I tak jest z całym filmem, zbyt wiele tu zbędnych scen akcji i rwanej narracji. Brakuje spójności i jakiegoś centralnego punktu historii, który byłby swoistą emocjonalną kotwicą dla widza.

DaeL: A ja pamiętam doskonale moment, w którym straciłem zainteresowanie filmem. Otóż na przestrzeni jakichś dziesięciu minut, obserwujemy dwie sceny. W pierwszej z nich dziecko zostaje wzięte na zakładnika, a jego matka zachowuje spokój… do momentu, dopóki „złoczyńca” nie odnosi się do niej w sposób lekceważący dla kobiet. Wtedy matka, nie zważając na dziecko w niewoli, odgryza się. Chwilę później to samo dziecko nakłania matkę do zaryzykowania życia, bo tylko w ten sposób będzie wzorem do naśladowania. Wniosek jest bardzo prosty – i matka, i córka, to jakieś socjopatki. Oczywiście wiem o co chodziło, ale poświęcanie wiarygodności postaci na ołtarzu przesłania to jest grzech dla twórcy niewybaczalny. Od tego momentu cały obraz obiera niewłaściwy kierunek – triumfy wydają się proste i niezasłużone, sceny akcji przestają trzymać w napięciu, a ciekawy (i skomplikowany) czarny charakter zamienia się na moment w swoją karykaturę, byleby można się było w samym finale pośmiać. Oczywiście mówię to tylko dlatego, że jestem nikczemnym facetem.

Ziemska psiapsiółka jest w filmie zbędna. Od momentu odwiedzin u niej wszystko się w filmie psuje.

SithFrog: Chciałbym pomóc, ale też jestem białym facetem w średnim wieku. Sceny, o których mówisz, są sztuczne, przekombinowane i bardzo nienaturalne. Scena namawiania mamy przez córkę wypada koszmarnie i żaden rodzic nie uwierzy w szczególnie niemądry finał tego dialogu. Wbrew swojej okropnej (hue hue) naturze lubię filmy, które potrafią sprzedać „girl power” w mądry sposób. Ot, taka Furiosa w doskonałym „Mad Max: Fury Road”, albo nawet Tom w dopiero co opisanym przeze mnie „Zatrzyj ślady”. W „Kapitan Marvel” ktoś miał dobre chęci, ale przeszarżował w tej kwestii. Zabrakło wyczucia.

DaeL: Przede wszystkim. Choć nie tylko. W końcówce filmu naprawdę logika tego, co dzieje się na ekranie, nie trzymała się kupy. I ani przez moment nie miałem wrażenia, że toczy się gra o wielką stawkę.

Według pierwszych przecieków Jude Law miał grać Mar-Vella, czyli pierwszego Kapitana Marvela, który przekazuje swą moc Carol Danvers. Ostatecznie wciela się w Yonn-Rogga. Mar-Vell się pojawia, ale tak jak Danvers… jest kobietą.

SithFrog: Ha! Właśnie! Stawka! Dopiero Twoje wspomnienie o tym sprawiło, że w ogóle się nad tym zastanowiłem. Jakbyś mnie spytał zaraz po wyjściu z kina – pewnie nie odpowiedziałbym bez grubszego zastanowienia. A kiedy już się zastanowiłem, to właściwie nie wiem, czemu mi miałoby zależeć…

DaeL: Scenarzyści byli tak zadowoleni ze zwrotu akcji (przewidywalnego dla każdego kto widział „Strażników Galaktyki”), że zapomnieli, iż powinniśmy czuć się emocjonalnie zaangażowani w cele bohaterki. Poza tym widoczne były też wady znane z innych produkcji Marvela… Sztampowość z jednej strony, pewne niedopracowanie wizualne z drugiej.

SithFrog: Zdecydowanie zabrakło paru grubszych dolarów na efekty specjalne. Im bliżej końca tym wizualne fajerwerki wyglądają coraz mniej przekonująco. Wielki „CGI-fest” momentami razi sztucznością i niedopracowaniem. Coś się ostatnio psuje w filmach MCU, bo podobne objawy widać było w „Czarnej Panterze” i „Ant-Manie i Osie”. Czyżby cała para poszła w thanosowy gwizdek i reszta produkcji miała obcinane budżety?

DaeL: To może być skutek produkcji seryjnej. Marvel Studios wielkie nie jest, a robi trzy blockbustery rocznie. Więc pewnie goście od efektów specjalnych zasuwają 24 godziny na dobę i nie mają czasu na dopieszczanie detali. Efekt jest taki, że np. zbroja Iron Mana najlepiej wyglądała w pierwszym filmie z serii. Ale być może to zmniejszanie budżetu to również antycypowanie spadku zainteresowania kinem superbohaterskim? Westerny też trzymały się mocno, aż tu nagle widownia im wyparowała. Więc lepiej ciąć koszty zawczasu.

Zielony kostium jest na szczęście tymczasowy.

SithFrog: Swoją drogą to zobaczymy, jak będą wyglądały wyniki drugiego tygodnia wyświetlania filmu. Pierwszy weekend wypadł bardzo dobrze, ale było już kilka produkcji superbohaterskich, na które po tygodniu już chętnych nie było.

DaeL: Bez względu na to, jak wypadnie „Kapitan Marvel” pod względem finansowym, to moim zdaniem film jest symptomem problemów Marvela. Robi się z tego masowa produkcja.

SithFrog: Tak, „Kapitan Marvel” przypomina te wszystkie filmy z MCU, gdzie reżyserom nie dano swobody twórczej (albo w połowie pracy ich zwolniono). Weźmy na przykład oba „Ant-Many”, „Iron Mana 2”, „Dr Strange’a”, dwa pierwsze „Thory” – z perspektywy czasu filmy nijakie i do zapomnienia.

DaeL: Będę bronił pierwszego Ant-Mana i pierwszego Thora jak niepodległości. Ale poza tym masz rację…

W filmie zobaczymy starych znajomych. To Ronan, którego widzieliśmy w „Strażnikach Galaktyki”.

SithFrog: Historia Carol Danvers niestety idealnie wpisuje się w ten trend. Podczas seansu bawiłem się nieźle, ale zapamiętam jedynie kilka żartów i główną bohaterkę. Liczę też po cichu, że Kapitan Marvel (niczym Steven Strange w „Infinity War”) spektakularnie zaznaczy swoją obecność między Mściwojami w nadchodzącym „Avengers: Endgame” i będzie jasnym punktem najważniejszej produkcji Marvela od początku istnienia MCU.

DaeL: A ja obawiam się, że uniwersum może na tym stracić. Jakoś wolę opowieści o alkoholiku, który buduje robo-zbroję, albo nastolatku huśtającym się na pajęczynach, niż o istotach z boskimi mocami, którym nic nie grozi. Ale może nowi „Avengersi” zmienią moje zdanie. Czas pokaże.

Kapitan Marvel (2019)
  • Ocena SithFroga - 6/10
    6/10
  • Ocena Daela - 6/10
    6/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 39

    1. A co się stało, że ktoś Neesona hejtuje?

      A Larson trochę sama się prosiła o krytykę (ale nie hejt, hejt jest obrzydliwy zawsze i wszędzie, żeby było jasne).

      Chciała powiedzieć: „potrzebujemy większej różnorodności wśród krytyków”, a wyszło jej „chrzanić białych krytyków po 40-tce, bo kogo obchodzi ich zdanie” 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Neeson udzielił wywiadu, w którym opowiedział, że ktoś z bliskich mu osób został zgwałcony przez czarnoskórą osobę. Dostało mu się głównie za dwie wypowiedzi: jedna, że zapytał czy sprawca był czarny, a druga, że wyszedł na miasto z kijem szukając zaczepki i licząc, że zaczepi go czarnoskóry a on go zabije. Trochę to może okrutne, ale przypomniała mi się historia snu z Deadpoola, gdy tytułowy bohater opowiadał swój (rzekomy) sen, że porwał Liamowi córkę, a ten go ścigał chcąc zabić, dlatego przebudził się ze strachu.
        Ale tak na poważnie- nie oglądałem jeszcze kapitan Marvel, ale odniosę się do tego co napisaliście. Obawiam się, że to jest problem praktycznie wszystkich nowych produkcji- coraz częściej widzę filmy napisane pod jakiś polityczny dyktat, zaś sam czuję się oglądając go jak na jakimś wiecu Fidela Castro, do którego muszę klaskać i się uśmiechać. Nie jestem na tyle naiwny, aby nie zauważać tych samych problemów z produkcji lat wcześniejszych, ale po pierwsze- były one znacznie rzadsze, czasami umotywowane książką, na podstawie której powstawały, a nieraz po prostu zawierały szczere i ogólne przesłanie łączące wszystkich- tak jak zresztą doskonale to przedstawiliście w recenzji Conana Barbarzyńcy. Teraz lewica filmowa stacza się coraz bardziej w jakąś chorą wersję komunizmu, waląc nas cepem po głowie polityczną poprawnością na każdym kroku, a rezultat zaczyna im się coraz bardziej wymykać spod kontroli. Rację mogli mieć Ci, co pisali, że wiek XXI będzie wiekiem dyktatury. Zaznaczam, że drugiej strony sporu również nie cierpię, ale z innych względów. Wracając jednak na ziemię- strasznie psuje to oglądanie filmów, szczerze mówiąc z ostatnich hitów które oglądałem, to chyba najlepsze wrażenie robił Blade Runner 2049. Autentycznie świetny film, dający szansę obejrzeć sztukę filmową w takim zakresie, do jakiego została stworzona. A jeżeli mam od filmu dostawać wypracowanie na temat tego jak się powinienem zachowywać to sorry, ale nie mam już pięciu lat. Jest to tym bardziej śmieszne biorąc pod uwagę, jakie kwiatki nieraz wychodzą o tych twórcach kultury- vide niedawne o Jacksonie (nic nowego co prawda, ale teraz trochę lepiej udokumentowane), który jedyny przecież nie jest, a w filmografii to jest ich cała masa zgodnie ze słowami Elijaha Wooda. Dobra, starczy, musiałem trochę z siebie wyrzucić ;).

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Z tym Neesonem to niezły brain-fuck. Szczególnie, że z rasizmem to nie ma wiele wspólnego.

          A z polityczną poprawnością trochę masz rację, ale ja wierzę, że prawdziwa sztuka sama się obroni. Jedna Furiosa z Mad Maxa jest lepsza niż całe zastępy Ocean’s 8 czy Ghostbusters a.d. 2016 (tfu!). Ba! W Czarnej Panterze 2 czy 3 damskie postaci były fajniejsze niż tytułowy bohater moim skromnym zdaniem.

          Bo czym innym jest napisać dobrą, ciekawą postać z interesującą historią, a co innego wziąć znaną i lubianą markę, zmienić aktorów na aktorki, napisać byle jaki scenariusz i krytyków walić po łbie kijami z napisem „seksizm”, „szowinizm” i „patriarchat”. Myślę, że niektórzy będą wrzeszczeć zawsze, ale księgowi szybko p;policzą, że to się nie opłaca. Ghostbusters czeka właśnie reboot, a nie sequel. O jakimkolwiek dalszym ciągu Ocean’s 8 nie am nawet mowy.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. Nie cierpię komiksów (może z wyjątkiem Tytusa oraz Kajka i Kokosza), które uważam za popłuczyny prawdziwej sztuki, a filmy nawiązujące do komiksów to już popłuczyny popłuczyn, toteż o powyższym filmie dyplomatycznie nie powiem nic. Ale z ogólnym przesłaniem posta kolegi muszę się w pełni zgodzić. Nie sposób nie zauważyć, że współczesne kino popularne idzie zdecydowanie w złym kierunku. Propagandowe hucpy trafiały się i wcześniej, ale zawsze stanowiły tylko nikły margines kina rozrywkowego. Tymczasem w ostatnich latach praktycznie każdy nowo wychodzący film wali nas po łbie politycznie poprawnościową agitacją, żeby nie powiedzieć wręcz, że lewacką ideologią. Żadna gala filmowa nie obejdzie się bez odpowiednich incydentów, a każdy wypowiadający się aktor ma ambicję przynajmniej dowalić prezydentowi Trumpowi. Wspomniana panienka niestety nie jest żadnym wyjątkiem. Wyjątkami są raczej aktorzy potrafiący zachować się z klasą. Można udawać, że nic się nie dzieje i wierzyć, że prawdziwa sztuka sama się obroni, ale ja jeszcze w miarę dobrze pamiętam czasy kinematografii radzieckiej i możecie mi wierzyć, że od tamtych standardów upolitycznienia przekazu dzieli nas tylko mały kroczek. Mam wrażenie, że demiurdzy Nowego Wspaniałego Świata chyba w końcu dostrzegli potencjał wpływania kina rozrywkowego na umysły ludzkie i postanowili brutalnie go wykorzystać.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. panienki to sobie w gaciach poszukaj, dla ciebie Pani Aktorka.
            przypomnijmy, że dowodem na brak klasy aktora jest dla tego pana to, że ktoś woli jedną fikcyjną postać (Szatana) niż drugą (nielewackiego Pana Boga).

            a co do artykułu, to nienajgorzej. Można krytykować lewicowe wątki bez popadania w żenujące prawiczenie? Można! Brawo Dwugłos!

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Wiesz, Pani Aktorka trochę się jednak zachowała jak panienka. Widziałeś te jej wypowiedzi? Chciała apelować o większą różnorodność wśród krytyków, a przejechała się po 40-letnich białych kolesiach. Prawie jak mąż z dowcipu, co chciał, powiedzieć żonie „podaj mi sól”, a wyszło: „stara k…o zmarnowałaś mi 20 lat życia”.

              Probelmy mam z tym dwa:

              1. brzydki, agresywny język
              2. hipokryzja jak stąd do USA, jak 40-letni biali kolesie oceniali jej rolę w Room wysoko i przyznali jej Oscara (bo tak wygląda większość członków Akademii) to sikała po nogach ze szczęścia, a mogła powiedzieć, że ma gdzieś ich zdanie i olać nagrodę.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
      2. Hejt, hejt, hejt… Ale, że na Larson? Chyba się komuś coś przebiegunowało. „Większa różnorodność” wśród krytyków to waszym zdaniem cóż by innego niż luźne wrzucenie tam miernych przyklaskiwaczy ze środowisk wiadomych przy jednoczesnym wywaleniu na bruk zdolnych ludzi, którzy poświęcili cześć życia dla zdobycia tej posady. Przy zastosowaniu tylko jednego oświeconego i zupełnie nie atakującego białych mężczyzn kryterium. A wszystko to, by przy nowym gronie filmy z propa… SJW zyskały trochę więcej ciepełka i reklamy. No, bo przecież nie chodzi o podkręcenie ich krytyki… hahaha.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Mnie bardziej ciekawi jakim cudem ci okropni biali krytycy po 40ce doceniali i doceniają takie filmy jak Filadelfia, Moonlight, Wife, Widows, Tangerine, Call me by your name. Przecież tam też albo kobiety, albo LGBT, a jednak opinie tych krytyków dobre i chwalące. Może dlatego, że filmy były dobre?

          Larson chciała powiedzieć coś dobrego, ale zaczęła od d strony i wyszło dokładnie odwrotnie.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  1. A mnie się wydaje, że mimo wszystko i tak za bardzo patrzycie na ten film pod pryzmat tej całej otoczki wokół seksizmu itd.

    Też jestem białym facetem po 30-tce, ale zupełnie niezwracającym uwagi na to co Larson mówiła w wywiadach itd. itp – patrzę na sam film, który bardzo mi się podobał. Do mnie bardziej trafił wątek o wielokrotnym upadku Vers jako człowieka, który się podnosi z kolan a nie przez pryzmat szykanowanej kobiety (choć oczywiście były tam motywy, stricte związane z jej płcią).

    Ja minusy znalazłem tylko dwa: o ile czarnoskóra przyjaciółka głównej bohaterki wg mnie nie zasłużyła na wycięcie z filmu o tyle rzeczywiście jej dialog z córką trochę nie pasuje. Druga kwestia to trochę zbyt szybkie pozamiatanie przeciwników, szczególnie zmuszenie Ronana do wycofania się.

    Poza tym – dobry film od Marvela, jako że ciągle do mnie trafiają te filmy to jak dla mnie solidne 7+/naciągane 8, na pewno lepsze od najsłabszych moim zdaniem Thora 2 i Hulka.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ależ ja kompletnie nie patrzyłem na ten film przez taki pryzmat. Akcja jest poszatkowana, narracja też. Veers na dzień dobry nie budzi sympatii i ciężko się z nią związać emocjonalnie.

      Gdyby narracja była chronologiczna to może kibicowałbym jej bo nie miała wcześniej lekko, ale trochę za późno wchodzi jej przeszłość. Cały film ma niezłe pomysły, ale ich realizacja sprawia, że zadu nie urywają i brakuje tu sensownego planu na pokazanie całej historii w spójny sposób. To bardziej zestaw scen niż koherentna fabuła. A jeśli się widziało pierwszych Strażników to i główny plot-twist nie działa.

      Natomiast 6/10 to niezła ocena i w pełni się zgadzam, że „na pewno lepsze od najsłabszych moim zdaniem Thora 2 i Hulka”. Bezdyskusyjnie lepsze!

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Filmu nie widziałem ale skoro mówicie, że z łatwością rozkłada swoich przeciwników to może jest to celowy zabieg. Wydaje mi się że w Endgame pokażą siłę Thanosa na przykładzie jego walki z Carol gdzie ta będzie dostawać łomot. Widz złapie się za głowę i powie: ja piiiiiiii, po tym co widziałem w kapitan Marvel myślałem ze wpadnie, pozamiata i powie „ja tu tylko sprzątam” 😀

      A może to tylko moja wyobraźnia xd

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ten akurat wątek był już pokazany w infinity war, gdzie takową rolę dostał Hulk mający roznieść wszystko i wszystkich, a jak było wszyscy wiemy.
        Szczególnie po hajp scenie z pierwszych Avengersów, gdzie Czarna Wdowa proponuje Bannerowi uratowanie świata, na co ten odpowiada że robi to każdego dnia.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Nie no, celowy na pewno, ale w komiksach było to samo. Pani Marvel to marvelowy odpowiednik Supermana. Lasery z rąk, a nie z oczu, ale siła, moc, latanie, wszystko inne się zgadza. Mocno przegięta dlatego dla mnie mało interesująca (Supcio też). Wolę bohaterów z problemami 😉

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. W końcu nazywa się tak samo jak fabryka superbohaterów, która ją stworzyła, to musi być przekosem nad przekoksami. Coś mi mówi, że na samym początku „Endgame” poprztyka się z Thorem i spuści mu łomot. Inna sprawa, to źródło jej mocy. Nie bardzo mi się klei, żeby mogła pokonać Thanosa dysponującego mocą WSZYSTKICH kamieni nieskończoności.

          Dlaczego Endgame podobno ma być ostatnim filmem w którym Chris Evans zagra Kapitana Amerykę? Bo za wtopę w Wakandzie zdegradują go do porucznika.

          Ba dum tsss.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Hahaha, to by było dobre. Kolejny film z serii: „Porucznik Ameryka: decydujące starcie”, szkoda, że nie kapral 🙂

            Mi się wydaje, że ona nie pokona Thanosa sama. Raz, że pewnie przesłanie będzie jak zwykle „united we stand,m divided we fall”, czyli to będzie praca zespołowa. Dwa, że rękawica po „snap” się spsuła i pewnie będzie coś o jej słabszej mocy.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
    3. My patrzymy? Nie ma co zakłamywać rzeczywistości czy odwracać flerkena ogonem. Ten film miał taką reklamę i był z niej dumny.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Biali mężczyźni po 40-tce pani Wielkiej Aktorce się nie widzą? Więc może niech krynicami życiowej mądrości zostaną czarne dziewczyny przed 20-ką? Oddajmy im władzę i niech nas prowadzą ku powszechnej szczęśliwości.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Mnie bardziej bawi, że nie miała z tymi panami problemu jak ją chwalili za Room i docenili Oscarem. Mogła im powiedzieć, żeby sobie wsadzili go w d, ale nie. Przyjęła, wzruszyła się i szczerzyła do kamer 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. W sumie to ja nie wiem czemu filmy o super bohatyerach sa po prostu głupie. Czy nie mozna jakos tego troche pokomplikowac i rozbudować psychologicznie? A tak to konstrukcja cepa. Czasem lubie cos tam pogladac ,ale trzeba to przepuscic wszystko poprzez sito logicznosci . Najbardziej chyba lubie spider -mana. Xmanów lubie ,ale oni nie sa w sumie super bohaterami;). No i Patric Steward robi w X- manach wieka prace aktorsko bo jest wieki.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. X-Meni generalnie sa z innej bajki, bo mają farta do dobrych aktorów. Stewart, ale też McAvoy, Fassbender czy Jackman, Jenssen, Lawrence. Świetni aktorzy, świetne kreacje.

      Jak chcesz komiksowo, ale z głębią to pierwsze dwa Batmany Nolana dają radę i obowiązkowo Watchmen.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  4. Po tym filmie trochę nie klei mi się scena kłótni w pierwszych Avengers. Fury na zarzut o produkcję broni z tesseractu odpowiada, że to wina Thora, bo rok wcześniej pojawił się na środku pustyni i okazało się że ludzie nie są sami we wszechświecie. Można podciągnąć to pod tajemnice i robienie z boga młotków kozła ofiarnego, ale mnie to trochę gryzie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Racja, zapomniałem o tym, ale w sumie przy tak rozbudowanym uniwersum nie da się skleić sensownie wszystkich wątków. Mi zresztą nie podobał się motyw z wyjaśnieniem oka Fury’ego. Myślałem, że on weteran i ma ranę po walce, a to kotecek go drapnął.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Też mnie to trochę razi. Zwłaszcza gdy porówna się Furego z Kapitan Marvel z Furym z np. Zimowego Żołnierza.

        Jeszcze jedną rzecz sobie przypomniałem. Czy aby w pierwszym Thorze nie było motywu z rozwleczoną nazwą agencji i koniec końców ktoś wymyślił S.H.I.E.L.D? W najnowszym filmie rzucają tym skrótem jak Kapitan Ameryka nie powiem czym.

        Byłem na wersji z napisami, ale niech mi ktoś powie, że w wersji z dubbingiem, w scenie gdy Fury wsiada do samochodu z niby Coulsonem ktoś dodał kwestię „Siadaj Kulson!” Nie było widać twarzy Fury’ego, więc tłumacz mógłby pokusić się o taki żarcik. Abstrahując od polityki, to byłoby fajne puszczenie oka do widza.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Hahaha, pomysł z „Siadaj Kulson!” przedni, ale obawiam się, że dubbing kierują do młodszej widowni, która w ogóle tego nie sklei.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  5. Po przeczytaniu waszej recenzji spodziewałam się czegoś gorszego i w sumie film lekko mnie pozytywnie zaskoczył – nie był aż tak zły.
    Najgorsze były chyba sceny walki, ale już od dawna nie zdarzyło mi się natrafić na żadną naprawdę wciągającą, więc w sumie zdążyłam przywyknąć.
    Moim zdaniem film wyszedłby o wiele lepiej gdyby wprowadzili jedną poprawkę:
    [spoiler]
    W ramach Epic Final Battle mamy najpierw długą nawalankę Carol z tym oddziałem z Kree a potem małą scenkę w której w stylu Indiany Jonesa w Egipcie spuszcza łomot swojemu byłemu dowódcy.
    Zamieniłabym te sceny: najpierw jednym ruchem ręki ciska cały oddział w najbliższą ścianę, ale potem można było zrobić porządną konfrontację z jej dowódcą – nie tylko na poziomie fizycznym ale też emocjonalnym.
    Wszyscy wiedzą że Kapitan Marvel jest OP i że jeśli chodzi o moc i umiejętności nikt nie może jej dorównać. Natomiast ten dowódca był przez ostatnie kilka lat jej mentorem, lubiła go i ufała mu, on zresztą też był z nią widocznie związany. To mogła być jedyna naprawdę emocjonująca scena walki w całym filmie, a kompletnie zmarnowali jej potencjał
    [/spoiler]

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Najgorsze były chyba sceny walki, ale już od dawna nie zdarzyło mi się natrafić na żadną naprawdę wciągającą, więc w sumie zdążyłam przywyknąć.”

      Bez przesady, a pojedynki w „Black Panther”? A walki w „Infinity War”?

      A co do finału – masz rację. Walka w kosmosie powinna być bajerem i śmiesznostką, a walka z wiadomo-kim punktem zwrotnym i emocjonalną piąchą, a wyszły z tego dwa groteskowe i nijakie pojedynki bez żadnej stawki. Po prostu ich sprała, zabrakło muzyczki z Benny Hilla.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  6. Powiedziałbym, że Kapitan Marvel nie wnosi żadnego powiewu świeżości, ale jest kolejną solidną produkcją MCU. Podczas seansu kilka elementów nie do końca mi pasowało ale w efekcie o nich nie pamiętam. W każdym razie film polecam!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button