Dawno, dawno temu (a dokładniej w latach 80.), za górami, za lasami (ściślej rzecz biorąc – w Hollywood), pojawił się zadziwiający trend. Otóż cały szereg świetnych i przebojowych filmów akcji (a nierzadko dramatów z elementami akcji) doczekał się sequeli, których twórcy próbowali drastycznie obniżyć klasyfikację wiekową. W najlepszym wypadku następowało to kosztem przemocy. W najgorszym – ogólnej kohere… spójności fabularnej i dojrzałości poruszanych tematów. I podczas gdy oryginalne filmy odnosiły sukces zarówno kasowy, jak i artystyczny, z sequelami już tak wesoło nie było. Taki właśnie los spotkał Rambo, Robocopa, Predatora, Mad Maxa 2 (za sequel uważamy tu część trzecią – jedynka trafiła do USA dużo później), Ghostbusters czy Nieśmiertelnego. Nie ominął on również Conana.
Po fenomenalnej części pierwszej przyszła pora na rozczarowującą kontynuację. W wyniku zawirowań związanych z produkcją zmienił się reżyser (błyskotliwego Miliusa zastąpił solidny, ale nie mający do produkcji serca Fleischer) oraz scenarzyści (Miliusa i Stone’a zastąpiła cała grupa ludzi odpowiedzialnych za komiksy Marvela o Conanie). Ale przede wszystkim zmieniły się wytyczne ze studia. Cel był jeden – obniżyć klasyfikację wiekową z „R” (dla dorosłych) na „PG” (za wiedzą rodziców), aby pozyskać nową widownię. I niestety widać to niemal na każdym kroku. Kompromisy, nie widownię. Conan Niszczyciel to film o zupełnie innym tonie od Barbarzyńcy. Lovecraftowskie nuty toną tu pod sporą dawką dość topornego high fantasy (choć gwoli ścisłości – zobaczymy co nieco z Lovecrafta/Howarda w zakończeniu). Brutalna opowieść o zemście zostaje zastąpiona historią o drużynie poszukującej magicznych artefaktów. Pojawia się średnio trafiony humor. Drastycznie spada ilość rozłupywanych czaszek.
Ale może zacznijmy od fabuły. Oto Conan Cimmeryjczyk oraz jego nowy kumpel Malak (pełniący rolę obowiązkowego śmieszka) z polecenia królowej Taramis (mrau!) mają eskortować księżniczkę Jehennę (też chciałem powiedzieć „mrau!”, alem się szybko zorientował, że w momencie kręcenia filmu była tuż po swoich 15 urodzinach…) i zabrać czarownikowi magiczny klejnot. A potem przy pomocy klejnotu odzyskać magiczny róg, należący do boga, którego czci Taramis. Wszystko to trochę niepotrzebnie skomplikowane i sprowadza się do przemieszczania z miejsca na miejsce, o czym nie ma co się rozgadywać. Dość powiedzieć, że Taramis zaoferowała Conanowi, iż wskrzesi Valerię, więc Barbarzyńca zgadza się podjąć zadania. Oprócz księżniczki i Malaka towarzyszyć będą mu kapitan straży królewskiej Bombaata, przypadkowo napotkany przyjaciel Conana – czarownik Akiro, a także uwolniona z niewoli wojowniczka Zula. Oczywiście królowa Taramis zamierza Conana zdradzić…
Brzmi jak sztampowe fantasy? Bo to jest sztampowe fantasy. I to nie jedyny problem tego filmu. Równie istotny jest fakt, że przy sporym nagromadzeniu postaci, nikt nie zostaje prawidłowo przedstawiony, nikt nas szczególnie nie interesuje, a o istnieniu niektórych bohaterów w ogóle przez pół filmu nie pamiętamy (Zula, Malak). Co ciekawe zmienił się też sposób realizacji zdjęć. Przede wszystkim pod względem rozłupywanych czaszek – jest ich znacznie mniej niż w pierwszej części. Ale cały film ma też bardziej klaustrofobiczny klimat. Niby cały czas ludzie wędrują, ale jakoś nie czujemy tych pokonywanych przestrzeni.
Dość nierówne są także efekty specjalne. Do miniatur budowli przyczepić się nie można. Ba, zaryzykuję stwierdzenie, że ruiny wyglądają w Conanie Niszczycielu lepiej niż w niejednej nafaszerowanej CGI superprodukcji. No, ale do tego dochodzi niejednokrotnie żenujący greenscreen (podczas przeprawy łodzią!), oraz słabo wyglądające gumowe monstra. Walka Conana z Toth-Amonem jest po prostu komediowa. Dagoth w końcówce prezentuje się lepiej… szkoda, że się ledwo rusza.
Oczywiście nie wszystko w filmie wypada słabo. Za muzykę nadal odpowiada Basil Poledouris, który wpasował się wprawdzie w nowy ton filmu, ale jednocześnie dostarczył naprawdę świetnych utworów. Film nie wygląda też źle aktorsko – choć po prawdzie niewiele było do zagrania. A w samej końcówce powraca na króciutką chwilę mroczny świat nieludzkich bogów. Wraca nawet – dość niespodziewanie – brutalność.
Największym problemem tej produkcji (obok braku rozłupywania czaszek) jest jej zestawienie z poprzednią częścią. Conan Barbarzyńca naprawdę był filmem wyjątkowym, Conan Niszczyciel, pomimo pewnych zalet, kojarzy się przede wszystkim ze zmarnowanym potencjałem. To nie jest film zły. Ale na pewno rozczarowuje. Nie winię tu ani reżysera, ani scenarzystów. Wprawdzie chyba brakło im talentu Miliusa i Stone’a, ale to nie oni nadali filmowi ostateczny kształt. Ba, istnieją sygnały, że inaczej sobie całą produkcję wyobrażali (przykładowo – w oryginalnym scenariuszu jest scena miłosna pomiędzy Conanem a królową Taramis, niewątpliwie dodająca głębi „kuszeniu” Cimmeryjczyka). Winę ponosi studio De Laurentiis, które poświęciło zasady filmowego rzemiosła na ołtarzu większych zysków. Film został jednak kiepsko przyjęty tak przez krytyków, jak i publiczność. Zarobił mniej. A zniechęcony Arnold Schwarzenegger zrezygnował z prac nad trzecią częścią. To by była dobra nauczka… gdyby hollywoodzkie szychy potrafiły wyciągać wnioski z własnych błędów.
Conan Niszczyciel (1984)
-
Ocena DaeLa - 6/10
6/10
Niestety hollywoodzkie szychy nie tylko nie wyciągają wniosków, ale jeszcze popadają w coraz większy absurd. Teraz każdy film chcieliby zrobić na PG-13.
„No dobra… Mrau…”
https://i.kym-cdn.com/photos/images/original/000/815/652/694.jpg
mają eskortować księżniczkę Jehennę (też chciałem powiedzieć “mrau!”, alem się szybko zorientował, że w momencie kręcenia filmu była tuż po swoich 15 urodzinach…)
W tym samym roku zagrała w Bolero przecież.
https://www.filmweb.pl/film/Bolero-1984-105969
https://www.filmweb.pl/person/Olivia+d%27Abo-43275/discussion/Ona+w+%22Bolero%22+mia%C5%82a+14+lat+o-1765722
A tak BTW
Zgodnie z akurat naszym prawem (gdzie nielegalne to jest, kiedy nieletni nie ma ukończonych lat piętnastu) jak najbardziej masz prawo mówić mrau – skoro sam piszesz, że już była po tychże urodzinach.
A tak drugie BTW
A pamiętasz polską „Sarę” ?
Tam sceny są o wiele bardziej „eksponujące”, niż to, co ostatecznie pokazuje Olivia d’Abo w Bolero. I co ty na to?
A film moim zdaniem (znaczy ten powyżej recenzowany Conan 2) całkiem spoko. Walka z gorylomutantem z luster całkiem klimatyczna – i świetnie podkreślona muzycznie. W ogóle cały ten etap na wyspie na jeziorze całkiem klimatyczny. Do dziś niewiele pozostaje filmów fantasy, które mogłyby poszczycić się równie sprawnym budowaniem klimatu takiej magiczności i niepokoju w fantasy.
Właściwie gier również się to tyczy.
Tak teraz sobie myślę – po napisaniu tego komentarza – że tak właściwie w ogóle cały ten etap na tym zamku na jeziorze, u tego czarnoksiężnika mocno odstaje chyba od reszty filmu. Jest jakiś taki zdecydowanie bardziej magiczny i enigmatyczny. No taki klimatyczny.
„A tak BTW
Zgodnie z akurat naszym prawem (gdzie nielegalne to jest, kiedy nieletni nie ma ukończonych lat piętnastu) jak najbardziej masz prawo mówić mrau – skoro sam piszesz, że już była po tychże urodzinach.”
Zdaję sobie z tego sprawę – art. 200 kk. Ale powiedzmy, że przepisy to jedno, a niefajność ślinienia się na widok dziewczyny, która ma mniej niż połowę Twoich lat to kwestia odrębna.
A co się tyczy erotycznego pokazywania nagości w filmach – wyjdę na straszną konserwę, ale uważam, że 18 lat to naprawdę nie jest głupia granica. I tak, widziałem Sarę, zresztą jak widziałem po raz pierwszy to 16-letnia w filmie Włodarczyk była ode mnie starsza ;), ale uważam, że to nie na miejscu.
przepisy to jedno, a niefajność ślinienia się na widok dziewczyny, która ma mniej niż połowę Twoich lat to kwestia odrębna
Dobra, dobra. A pod zdjęciem po chwili co napisałeś? 😉
Osobną kwestią jest, że ona nie wygląda na aż tak młodą. Jak najbardziej – nie znając jej wieku – ktoś mógłby być w zupełności przekonany, że spokojnie ma koło dwudziestki, albo nawet i powyżej.
„Dobra, dobra. A pod zdjęciem po chwili co napisałeś? ?”
Na zdjęciu są trzy osoby. Kto mi udowodni, że to „mrau” nie dotyczyło Bombaaty? 😀
Z kontekstu wynika, że jednak dotyczy omawianej dopiero co blondynki.
Zacytuję cię dokładnie:
też chciałem powiedzieć “mrau!”, ale…
A po kilku zdaniach:
No dobra… Mrau…
Co niby miało oznaczać to całe „no dobra” ? Ewidentnie ni mniej ni więcej, jak tyle, że jednak ostatecznie – zdecydowałeś się – pomimo wahań – powiedzieć to całe „mrau” odnośnie obiektu, co do którego przed chwilą wyraziłeś wahanie. 😉
Gdyby wywalić precz postaci tego nieszczęsnego Malaka i Zuli (nie nazwę tej pani aktorką – jej umiejętności plasują ją na etapie kina niemego; mogłaby grać co najwyżej rozwrzeszczaną dzikuskę w jakimś starym Tarzanie) i bardziej rozbudować rolę Taramis to może dałoby się to jeszcze obejrzeć. Dalej poziomem nie stałoby koło pierwszego Conana, ale na tle innych ówczesnych produkcji fantasy nie byłoby tak źle. Jest fajna muzyka, jest w sumie naprawdę niezły Bombata, jest jakaś tam szczątkowa fabuła, którą można by podrasować, rezygnując z czasu poświęconego tej dwójce błaznów i groteskowo idiotycznym czarodziejom. Gdyby Arnold nie musiał snuć się z miną „co ja tu robię?”, gdyby rozbudowano postać i dano więcej czasu Taramis, gdyby Jenna miała więcej do zagrania, gdyby, gdyby… Niestety, spośród filmów ze świata Conana ten jest najgorszy. Nie tylko po oryginale, ale i po Conanie 3D, po Czerwonej Sonji, a nawet po tym Kull’u z Sorbo.
Zgadzam się. Chociaż z Conanem 3D to się lekko zapędziłeś. Jedyną dobrą rzeczą w tym filmie był Momoa. A Kulla to nawet nie oglądałem, ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że Sorbo wystąpił w czymś, co nie trąciło tandetą.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie twierdzę, że Conan 3D prezentuje porównywalny poziom z Conanem Barbarzyńcą. Twierdzę jednak, że jest lepszy niż Czerwona Sonja i znacznie lepszy niż Conan Niszczyciel. Nie wspominając już nawet o tym koszmarnym serialu z Rolfem Moellerem. Zresztą, Conan 3D to nie tylko Momoa – niezła jest też np. para jego głównych antagonistów. Miałbym więcej argumentów na jego obronę, ale chyba lepiej z tym poczekać aż będziemy tenże film omawiać, a nie tak przy okazji innego. Zaś film z Sorbo, owszem, trąci tandetą. Ale czy Conan Niszczyciel nie? Kull Zdobywca ma natomiast tę przewagę, że gra tam wspaniała Tia Carrere. Nie żartuję, to chyba jej życiowa rola. Jest w niej znacznie lepsza niż Taramis w Conanie. I o wieeele ładniejsza… 😉
Dziwne.
Zacząłem pisać swój komentarz co najwyżej pół godziny temu, a twojego tutaj z niby 16:58 jeszcze nie było.
Przecież nie jest na tyle długi, by czekał w moderacji. Mój znacznie dłuższy i jakoś wszedł od razu.
Jak to możliwe?
FSGK to magiczne miejsce.
Dobra. Pomyłka. Po prostu dałem „Reply” pod komentarzem DaeLa i dlatego w trakcie pisania komentarza miałem cały czas jego komentarz tuż nad tym właśnie pisanym.
I dlatego, jak go zamieściłem, to zdziwiło mnie, skąd się jakiś komentarz nagle wziął między tymi dwoma – moim i tym, pod którym przecież „bezpośrednio” go pisałem.
A, że napisałeś o kilku rzeczach, o których ja napisałem również, to mnie to skonfundowało, jak to w ogóle możliwe.
A wychodzi na to, że po prostu nie przeczytałem wszystkich komentarzy, tylko od razu zabrałem się za pisanie swojego – w efekcie niektóre rzeczy niepotrzebnie na to wychodzi, że googlałem, podczas gdy było już to napisane (jak nazwisko tego aktora od Conana z czaszką).
Akurat Mamoa miał ten problem w tym filmie, że od kiedy tylko się w nim pojawił, od razu musiał zmierzyć z kreacją dzieciaka, który zagrał młodego Conana dopiero chwilę przed nim, ustawiając khalowi Aquamenowi chyba ciut za wysoko poprzeczkę. 😉
Nie wiem, jak teraz, ale zaraz po seansie to była chyba dosyć powszechna opinia, krążąca wśród wszystkich oglądających – mianowicie: Kto był najlepszym Conanem? – Dzieciak, który zagrał młodego Conana w tym filmie z Mamoą. 😉
Oprócz wspomnianego młodego odtwórcy roli Conana, w tym całym 3D ciekawy był pomysł na antagonistę – i ogólnie cały design ojca z córką.
No i odtwórca roli tegoż antagonisty – aktor, którego w sumie można rzec, że odkryliśmy dopiero na starość. Szkoda nie zagościł na dłużej w blockbusterach w Hollywood.
(chociaż podobno w Avatarze 2 mają go wskrzesić – ale to brzmi trochę, jak głupawy fanfickowy żart – więc nie liczyłbym jednak na to)
Kull – kiedyś to leciało czasem bodajże na TVN7. Czy jakoś tak. Dziwne, że nigdy się nie natknąłeś.
Ale w sumie zgodzę się z twoimi przewidywaniami – nie było to nic szczególnego.
Jeśli jednak miałbym sam ustawić taką topkę „filmów z uniwersum Conana” – to dla minie mimo wszystko Niszczyciel byłby jednak drugi, zaraz po Barbarzyńcy. Nie jest przecież taki zły. To całe 3D – ale tylko za zalety, który wymieniłem powyżej – ostatecznie chyba by się załapało na trzecie miejsce podium. Sonię za słabo pamiętam, żeby jednoznacznie stwierdzić, czy była głupsza od Kulla. Więc nie będę się silił tutaj.
Z uniwersum Conana to był jeszcze serial z Ralfem Moellerem – z którego pamiętam tyle, że głównym antagonistą bała tam nieustannie knująca, gadająca czaszka, zamieszkująca garnek z jakimś magicznym wywarem (chyba utrzymującym ją przy życiu).
To tak gwoli szukania najgłupszych Conanów. 😉
jakoś mi się nie chce wierzyć, że Sorbo wystąpił w czymś, co nie trąciło tandetą
Na przełomie gimnazjum i liceum oglądałem taki serial kosmiczny z nim, na Tele5 bodajże. Andromeda się nazywał.
Jak ktoś sobie wygoogla, to na pierwszy rzut oka może mu wydawać się dzisiaj faktycznie tandetny, ale (przynajmniej w pierwszych sezonach) był całkiem fajny.
Ostatnio z kolei widziałem z nim w telewizji tak już z ładnych parę lat temu taki niby-to-horror o motocykliście-wilkołaku. Grał tam razem z Niną Dobrev. I w sumie najbardziej intrygującą w tym seansie kwestią byłaby próba rozstrzygnięcia – które z nich gra bardziej sztucznie.
Tutaj tak myśl mnie nachodzi przy okazji – ciekawe, kiedy nasza GOTowa Danka skończy ostatecznie w takich niskobudżetowych tandetnych produkcjach dla słabych aktorów (z których tak na marginesie się wywiodła zresztą).
Owszem, młody Conan z początku filmu to właśnie jeden z tych dodatkowych argumentów na jego obronę, o których wspominałem. Też mi się podobał.
Źle pamiętasz serial. Głównym antagonistą był ten siwy władca, Hissah Zul. Czacha w garnku mu pomagała, i to nie z własnego wyboru.
Warto wspomnieć, że postać bombaty grał były koszykarz NBA,wilt chamberlain, nie dość że wielki to jeszcze podobno bardzo silny jeżeli wierzyć choć w połowę historii o nim.Patrzac na niektóre filmiki to chyba rzeczywiście był tak silny jak mówią.
Jak byłem młodszy, to uważałem 'Niszczyciela’ za film równie dobry, co 'Barbarzyńcę’. Niedawno odświeżałem i teraz widzę różnicę między nimi. Na korzyść filmu Miliusa of kors. Może dlatego dwójka mi się podobała, bo o efektowne filmowe fantasy z dużo ilością magii i miecza i wtedy i teraz było ciężko.
Czekam na tekst o 'Red Sonii’ z uwzględnieniem powiązań Kalidora z Conanem. Za młodu katowałem ten film na vhs i dalej uważam go za znakomity.
Drugie części Predatora i Highlandera (wersja reżyserska!) były świetne, więc nie wrzucaj tych wszystkich sequeli do jednego worka.
Dobrze, że piszesz na fsgk, bo w Stanach za to 'mrau’ dotyczące 15- latki już byś miał przerąbane. Ostatnio i za mniejsze przewiny można się załapać na lincz 🙂
TOP Conana. 1. Barbarzyńca; 2. Red Sonia; 3. Niszczyciel; 4. Serial z Mollerem; 5. Conan 3D. Były jeszcze seriale animowane, ale ich nie pamiętam.
Dołączam się do petycji w sprawie recenzji „Red Sonii” i powiązań tego filmu z cyklem o Conanie. Jak dla mnie ten film jest nieoficjalną, 3 częścią jego przygód, gdzie występuje pod przykrywką innego imienia.
Z tego co wiem, to miała to być trzecia część 'Conana’, ale się współtwórcy pokłócili o prawa autorskie. A imię Conanowi zmieniono, by procesów nie prowokować. Ale może artykuł DaeLa lepiej to wyjaśni.
W Niszczycielu podobała mi się najbardziej choreografia. Obecnie często idzie spotkać w filmach/serialach taką, która w porównaniu do tego filmu wychodzi żenująco słabo.