Filmy

Złote Globy 2019 – komentarz

W nocy z 6 na 7 stycznia odbyła się 76-sta Ceremonia wręczenia Złotych Globów – niemal najważniejszych branżowych nagród filmowych, przyznawanych przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej. Gala przyniosła wiele zaskoczeń, a przeglądając tytuły internetowych odpowiedników prasy bulwarowej i tabloidów – wygląda na to, że większość z nich wypadła in minus. A to prowadzący event Sandra Oh i Andy Samberg nie potrafili rozbawić widowni, a to kreacje zaprezentowane na czerwonym dywanie mało wyszukane, aż wreszcie – same werdykty globowego jury nie zadowoliły chyba nikogo. I my skupimy się na tym ostatnim aspekcie, chociaż nie odmówię sobie uszczypliwego komentarza w kierunku Stefanii Germanotty. Lady Gaga zaprezentowała się w Hiltonie w Beverly Hills w takim oto anturażu:

Lady Gaga na 76-stej Gali rozdania Złotych Globów w The Beverly Hilton Hotel (zdjęcie należy do Steve Granitz/WireImage).

Biorąc pod uwagę wydźwięk filmu „Narodziny gwiazdy„, w którym Gaga zaprezentowała wiarygodną kreację niezwykle utalentowanej młodej gwiazdy wciąganej przez producenta w nurt kiczowatego showbiznesu, to aktorko-piosenkarka chyba niewiele sobie z tej gorzkiej puenty filmu zrobiła. Kreacja jest ponoć stylizowana na „disneyowską księżniczkę”, chociaż mnie bardziej kojarzy się z pretensjonalną tandetą. Szkoda, że Gaga wciąż  konsekwentne buduje taki właśnie wizerunek, przecież jej występ u boku Bradleya Coopera wyraźnie pokazał, że w artystce drzemie znacznie większy potencjał.

Przechodząc już do nagrodzonych filmów – tutaj pełna lista laureatów z portalu imdb.com. Pamiętacie, kiedy w komentarzu po rozdaniu zeszłorocznych Oscarów uknułem tezę, że Akademia uprawiała asekuranckie rozdawnictwo na zasadzie „każdemu po jednym”? W tym roku Złote Globy poszły dokładnie tą samą ścieżką.

Jedynym wyraźnym zwycięzcą jest Alfonso Cuarón, którego „Roma” wyrasta do rangi głównego faworyta w wyścigu po oscarowe statuetki. Inaczej nie można zinterpretować podwójnego zwycięstwa Meksykanina, który z Hiltona wyszedł ze statuetkami za Najlepszy Film Zagraniczny i Reżyserię. A szansę miał jeszcze w kategorii scenariusza, gdzie ostatecznie przegrał z filmem „Green Book” Petera Farelly’ego. Opowiadająca o niezwykłej podróży pianisty Dona Shirleya (Mahershala Ali) i jego bodyguarda Tony’ego Lipa (Viggo Mortensen) po tzw. „bawełnianych stanach” południowej Ameryki, komedia zgarnęła najwięcej statuetek – trzy sztuki. Oprócz scenariusza, zwyciężył w kategorii Komedii/Musicalu Roku oraz w drugoplanowej roli męskiej – ta padła łupem Mahershali Alego.

Alfonso Cuarón z dwoma Globami – jako producent i reżyser meksykańskiej „Romy”. Czy uda mu się powtórzyć ten sukces na gali rozdania Oscarów? A może ustrzeli hattricka, dorzucając jeszcze statuetkę za scenariusz, którego jest autorem?

Właśnie te dwie produkcje, standardowo związane z odmiennością kulturową i etniczną, wyrastają na głównych faworytów Oscarowych. Ale tutaj poczyniłbym jednak, może nieco zbyt ostrożne, zastrzeżenie: Akademia Filmowa lubi się z werdyktami Złotych Globów nie zgodzić. Dlatego też, wzorem mojego ostatniego tekstu, utrzymuję, że faworytami do oscarowych głównych kategorii pozostają również „Vice” oraz „Narodziny gwiazdy”.

Ten ostatni film na niedzielnej gali mógł poczuć się największym przegranym. Mimo sześciu nominacji, statuetkę zdobyła tylko piosenka „Shallow” (zupełnie zasłużenie zresztą). Smakiem musieli obejść się zarówno Bradley Cooper, jak i Gaga. Drugim przegranym, być może jeszcze większym, został „BlacKkKlansman” Spike’a Lee, który mimo czterech nominacji opuścił Hiltona z pustymi rękami. Film recenzowałem niedawno, a ten kto czytał ów tekst wie, że jestem jak najbardziej za pominięciem go we wszelkich branżowych rozdaniach – ze względu na zupełnie niepotrzebny propagandowy wydźwięk, który mu przyprawiono w ostatnich minutach seansu.

Zasada „każdemu po jednym” zaowocowała uwzględnieniem na liście wszystkich najważniejszych: po Globie dostały zarówno filmy Lanthimosa (Olivia Coleman za pierwszy plan w musicalu/komedii „Faworyta„), jak i Adama McKaya (Christian Bale za rolę Dicka Cheneya w „Vice”). Chociaż ten ostatni uchodził za nieco większego faworyta – mimo sześciu nominacji, zdobył tylko jednego Globa.

Paradoksalnie wyglądają nagrody rozdane dla aktorów. Wspominany Bale wygrał w kategorii Najlepszego Aktora w Musicalu/Komedii – za film będący biografią polityczną. Z kolei Najlepszym Aktorem w Dramacie został… Rami Malek, który zagrał Freddy’ego Mercurego w „Bohemian Rhapsody„. W ogóle to „Bohemian Rhapsody” dostało też drugą statuetkę, właśnie za Najlepszy Dramat. Nie zrozumcie mnie źle, biografię Queenu bardzo chwaliłem przecież na naszych łamach, a i występ Maleka uważam za wart wszelkich laurów – spodobał mi się bardziej niż Bradley Cooper – ale… film muzyczny dramatem? Kiedy obok ustanowiona jest kategoria dla… filmów muzycznych? Serio?

Rami Malek z Globem za świetną kreację Freddy’ego Mercurego.

Wśród kobiet wielkiego tryumfu dostąpiła legenda kina Glen Close. Weteranka pogodziła zarówno Nicole Kidman („Destroyer”), jak i Germanottę zgarniając Globa za najlepszą rolę w Dramacie. Komedią/Musicalem nazwano „Faworytę” Lanthimosa, gdzie triumfowała wspomniana Olivia Coleman. Do tego w kategorii drugoplanowej również zwyciężyła Afroamerykanka Regina King – jest to jedyny Glob, jakim uhonorowano typowane do roli czarnego konia „If Beale Street Could Talk„.

Pewnym zaskoczeniem można nazwać rozstrzygnięcie w kategorii Filmu Animowanego – wystylizowana „Wyspa Psów” Wesa Andersona musiała uznać wyższość marvelowskiej superprodukcji „Spider-Man: Uniwersum„. Przyznaję, że jestem bardzo ciekaw tego filmu. Z redakcyjnych kuluarów natomiast wiem, że Sithfrog już widział i przymierza się do recenzji – powinna niedługo pojawić się na naszym portalu. Jednego Globa otrzymał również bardzo dobrze przyjęty przez widzów, a nieco pominięty przez branżę „Pierwszy człowiek” – za najlepszą ścieżkę dźwiękową.

Reasumując powyższą wyliczankę, chyba należy stwierdzić, że w 2018 roku najlepszego filmu nie było. Jest wiele niezłych produkcji, kilka wyróżniających się kreacji, ale każdej z tych propozycji bardzo daleko jest do miana absolutnego hitu i pozycji spod znaku „must see” dla przeciętnego widza. W tej sytuacji wyraźnie przebijają się polityczno-społeczne wątki, w których Amerykanie wciąż starają się wypracować jednoznaczne stanowisko i ustalić kształt narodowej tożsamości. Zajmujące to jest dla widzów na miejscu, jednak trudno oczekiwać wzmożonego zainteresowania tymi produkcjami wśród opinii publicznej zza Oceanu.

To był – według prasy tabloidowej – jeden z najbardziej emocjonujących momentów ceremonii: Christian Bale w swojej przemowie po otrzymaniu Globa za rolę w „Vice” podziękował… szatanowi.

Na murowanych kandydatów do Oscara wytypowałbym „Green Book”, „Narodziny Gwiazdy” i „Romę”. Wśród aktorów wydaje mi się, że walka rozegra się pomiędzy namaszczonymi właśnie Ramim Malekiem, a Christianem Balem. Ciekawi mnie również, jak poradzą sobie „Bohemian Rhapsody” (kibicuje mocno) i „BlacKkKlansman” (wręcz przeciwnie).

Do tematu powrócimy prawdopodobnie na początku lutego – nominację do Oscarów poznamy 22 stycznia, a w tak zwanym międzyczasie spróbujemy na FSGK opisać część z wymienionych wyżej tytułów. W kilku przypadkach wciąż czekamy na ich premiery w Polsce – ale też nie przesadzajmy z tą anonimowością wymienianych produkcji. W moim przypadku problemem jest raczej brak możliwości czasowych, niż technicznych, związanych z datami premier. Na koniec tekstu przygotowałem zestawienie wspomnianych w tekście filmów – większość z nich można już w naszym kraju obejrzeć legalnie. Czekamy dosłownie na cztery tytuły.

Zainteresowanych wyścigiem oscarowym zapraszam do komentowania i śledzenia nowych informacji: już jutro (9.01.2019) ogłoszone zostaną nominację do BAFT-y, która to jest wyraźnym (i często bardziej adekwatnym niż Złote Globy) kierunkowskazem w sprawie ostatecznych werdyktów jury Akademii Filmowej. Oficjalna strona nagród przyznawanych przez Brytyjską Akademię Sztuk Filmowych i Telewizyjnych znajduje się pod tym linkiem. Osobiście liczę na nominację (i być może statuetkę) dla „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego, który jest w ostatnich latach ulubieńcem brytyjskiego jury.

Zachęcam również do regularnego – zwłaszcza w środy! – odwiedzania naszego portalu. Może nie powinienem zapeszać, ale szykuje nam się wielki powrót… :>


Daty polskich premier filmów wymienionych w tekście (wyboldowane tytuły, na które wciąż czekamy):

  • „Narodziny Gwiazdy”, reż. Bradley Cooper, 30 listopada;
  • „Roma”, reż. Alfonso Cuarón, 14 grudnia 2018 (Netflix);
  • „Green Book”, reż. Peter Farelly, 15 lutego 2019;
  • „Vice”, reż. Adam McKay, 11 stycznia 2019;
  • „BlacKkKlansman”, reż. Spike Lee, 14 września 2018;
  • „Faworyta”, reż. Yorgos Lanthimos, 8 lutego 2019;
  • „Bohemian Rhapsody”, reż. Bryan Singer, 2 listopada 2018;
  • „If Beale Street Could Talk”, reż. Barry Jenkins, 22 lutego;
  • „Spider-Man: Uniwersum”, reż.  Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman, 25 grudnia 2018;
  • „Pierwszy człowiek”, reż. Damien Chazelle, 19 października 2018;
  • „Destroyer”, reż Karyn Kuusama, brak informacji o premierze w Polsce (światowa odbyła się 25 grudnia 2018).
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 41

  1. Moze zrobcie jakis plebiscyt na fsgkowe oscary?
    Albo – jak bylo w esgieku – Swiatowidy?
    Moglyby byc jakies pokrecone kategorie w stylu 'najbardziej niepotrzebny fil’ albo 'najlepsza motywacja czarnego charakteru’ (msciwoje i thanos!).

    Bo z tymi oscarami to juz monotematycznie i nudno. Nawet Pq napisal, ze nie ma na czym zawiesic oka, a jest pasjonatem przeciez.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Pomysł jest niekiepski, ale pewnie trudno będzie zebrać jakieś sensowne dane – w redakcji nie ma aż takich „pasjonatów”, żebyśmy wszyscy (dwoje :P) obejrzeli wszystkie filmy z 2018 i usiedli do produkcji takiego zestawienia.

      Ale myślę, ze temat jest do modyfikacji i pociągnięcia. Na forum kiedyś organizowaliśmy plebiscyty na najlepsze filmy poszczególnych dekad i to fajnie wyszło.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. „Christian Bale w swojej przemowie po otrzymaniu Globa za rolę w “Vice” podziękował… szatanowi.”
    nie ma na ten temat wiecej info? np. dlaczego to zrobil?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Cóż… komentarzy na ten temat jest niewiele, do tekstu wrzuciłem jako teaser – zachęcający do własnych poszukiwań.

      Dla leniwych – tutaj nagranie wypowiedzi: https://youtu.be/Bq3ferRuDqg?t=31

      Gdybym miał pokusić się o jakiś komentarz, to… cóż. Zarówno środowisko Hollywood, jak i sama atmosfera tego typu imprez mają dość specyficzną, ekhm, atmosferę, która zwyczajowo co roku niektórym udziela się trochę za bardzo.

      Przypomina mi się historia Jacka Nicholsona, który podczas swojej pierwszej gali rozdania Oscarów w 1970 modlił się, żeby nie dostać statuetki za rolę w „Easy Rider”, bo wcześniej wraz z ekipą Kirka Douglasa doprowadził się do takiego stanu, że prawdopodobnie nie dałby nawet rady wstać z krzesła 🙂 na swoje szczęście przegrał wtedy z Gigiem Youngiem 😛

      Wracając do Bale’a to najwidoczniej uznał, że jest w świetniej formie.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Myślę, że to proste. Zrobił to, ponieważ jest kretynem z mózgiem wymacerowanym gorzałą i koksem, który za wcześnie i zbyt małym wysiłkiem zdobył pieniądze i sławę. Ot i cała tajemnica.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. W pełni się z Twoim zdaniem zgadzam. Chociaż myśle, że to nie miało wiele wspólnego z wiarą, a znacznie więcej z chwilowym brakiem trzeźwości umysłu, ewentualnie z chęcią wzbudzenia sensacji. Skoro wolno – mnie nic do tego.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. A czy ja napisałem coś o wierze? Sierść mi na tyłku wyrośnie, jeżeli on wierzy w cokolwiek. Palnął tak, ponieważ jest głupim bucem bez klasy. I możecie mi wierzyć, że nie kryje się za tym nic więcej.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. On sam siebie szkaluje takimi „wypowiedziami”. Wyobrażasz sobie, żeby Clint Eastwood albo wspomniana tu Glenn Close pieprznęli coś takiego?

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. no jasne, w co kto wierzy to jego sprawa. rownie dobrze mogl podziekowac latajacemu potworowi spaghetti. szkalowalby sam siebie w tym wypadku tylko ktos, kto bylby zwiazany mocno z jakas przeciwna temu religia i bylby np. jakims ksiedzem xd

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Bronisz czegoś, czego obronić się nie da. Facet zrobił z siebie dupka i to jest fakt niezaprzeczalny. Dyskusyjna może być tylko kwestia czy zrobił to ponieważ jest dupkiem z urodzenia, czy jak uważa Pquelim był tylko pijany. 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Moim zdaniem chciał zwyczajnie strollować. I strollował.

                  Przy okazji uszczknął lekki przekaz na temat samej roli Dicka Cheney’a.

                  A że nagranie wskazuje, że raczej przy okazji nie był trzeźwy – nie wiem czy jest sens się temu w ogóle dziwić. A oburzać – chyba też nie.

                  Bardziej mnie oburza nazwanie „Faworyty” komedią, „Bohemian Rhapsody” dramatem, a „Green Book” musicalem 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Nie oburzam się. Przyzwyczaiłem się już niestety. Po prostu szkoda, że kolejny artysta, którego obdarzono – poniekąd w naszym imieniu – tak wysokim wyróżnieniem nie potrafi zachować się z klasą.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
    3. bo miał taka fantazje i ochote i tyle, a ze zyje w demokracji a nie w kraju religijnym to nikt go za to do wiezienia nie zamknie

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. A gdyby miał fantazję i ochotę na ten przykład podziękować Ku-Klux-Klanowi to co by powiedziała demokracja?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Szatan w przeciwieństwie do KKK nie zrobił nikomu nic złego (nie ma na to żadnych dowodów). Jest postacią fikcyjną (związaną z wierzeniami religijnymi) i skoro jest wolność słowa i wolność wyznania to można mu dziękować.
          A podziękowania dla szatana miały moim zdaniem związek z odgrywaną przez niego rolą Dicka Cheneya. Filmu u nas jeszcze nie ma, ale śmiem wątpić czy będzie to pochwalna laurka dla tego pana. Na zwiastunie prezentuje się on nieco… diabolicznie 😉

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Dla większości katolików szatan jest jak najbardziej rzeczywistą postacią. Tylko że ich uczucia jak zwykle wszyscy mają w dupie. Powiedz coś co obrazi murzyna, geja albo Żyda to zaraz rozlegnie się wściekły jazgot od Hollywood po Brukselę, ale na katolika zawsze można bezkarnie pluć albo przynajmniej robić sobie jaja z jego wiary. W dupie mam taką demokrację, wolność słowa i wyznania.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. jeszcze raz, powoli – czemu dziękując szatanowi obraził katolików? Jakby podziękował Clintonowi to automatycznie obraziłby republikanów? a to przynajmniej konflikt oparty na realnych podstawach:D

              gdyby podziękował bozi – byłoby oczywiście supcio, klasa, odwaga, przyznać się do tej cudownej tradycji w tak opresyjnych dla katolika czasach. A podziękowania dla innej fikcyjnej postaci to od razu bucostwo i chamstwo, co za bieda…

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
            2. W Polsce wszyscy katolicy mysla tak jak ty ze mozecie innych obrazac, ale jak sie cos powie na wasz durny koscio to od razu wrzask. Macie moralnosc kalego: kali ukrasć krowe to dobrze – obrazacie zydów, czarnych i wszystkich innych ,ale kalemu ukrasc krowe to źle .

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
        2. wy macie mentalnosc kalego, nikt nie zrobił tyle podłosci zwykłemu cżłowiekowi przez 2 tys, I ten co wasz kosciół beznadziejny wy prawicowi ludzie wsnei wypisujecie bzdury o czarnych i zydach to by ci nie przeszkadzało, to wy gadanie bzdury o wielkosci białego cłowieka itp. kochacie kuklux klan kosciół to dla mnie dno

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Hola hola, hold your horses.

            Szanowni Państwo. Szanujmy się trochę. Roberta Snowa już próbowałem hamować przy okazji Kleru, ale tutaj chyba też wypada zainterweniować.

            Przede wszystkim – nie chciałbym, żebyśmy używali obelżywego języka w stosunku do innych uczestników dyskusji. Naprawdę proszę. To po prostu nie jest potrzebne.

            Rozumiem emocje, ale kultura dyskusji świadczy również o kulturze człowieka.

            Co do samego Kościoła, to biorąc pod uwagę obiektywne kryteria nie wolno pominąć równie wielkiego wkładu, jaki wniósł w rozwój cywilizacyjny. Głównie poprzez kreowanie wartości, które są – czy się nam to podoba czy nie – podstawowymi wartościami demokratycznymi.

            Chrześcijaństwo jest przecież religią inkluzywną, sformułowaną wokół ogólnie przyjętej filozofii „miłosci bliźniego” która stanowi podstawy europejskich wartości. Nawet wolnościowych i liberalnych, na co powołuje się zarówno polski rząd, jak i Angela Merkel (np. w kwestii uchodźców).

            Wkład Kościoła to przede wszystkim pierwsza konsolidacja Europy (VI-XI wiek) i rozpoczęcie wojen z kulturami obcymi, które skończyły się niestety katastrofalną kampanią krucjat. Uważam jednak, że Cesarstwo Rzymskie było niczym innym, jak historyczną formą dążenia części Europy do konsolidacji. Echa tych historycznych koligacji i współpracy rezonują przez wieki i widać je dzisiaj w strukturach unijnych.

            Można, a może nawet trzeba wymienić również wkład, jaki rozwój Kościoła wpłynął na edukację (pierwsze misje edukacyjne i szkoły jezuitów), kulturę (mecenat kościoła Da Vinciego i właściwie wszystkich innych klasyków), czytelnictwo (rozwój prasy Gutenberga, wydanie Biblii), architekturę (od romańskiego przez gotyk do baroku), etc, itd, itp.

            Poza tym twierdzenie, że KK zamordował najwięcej ludzi nie jest prawdą – wśród tego typu historycznych instytucji politycznych (Watykan poprzez położenie w Rzymie, przez całe Średniowiecze był głównym politycznym graczem) zdecydowanie więcej na koncie miałby już sam taki Czyngis-Chan, a nie wiem czy nie Mao Zedong lub Józef „Słoneczko Ludzkości” Stalin.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Oczywiście,ze KK ma na swoim koncie wiele praktycznych i ważnych rozwiązań (inaczej nie byłby tak skuteczna organizacja polityczna,jak piszesz). to nie oznacza,ze po wsze czasy musimy 1) uznawać zasady,które stara się forsować za niepodważalne,2) co się z tym wiąże -nie wymagać,by istniał rozdział między stanowionym prawem a regułami czerpanymi z nieweryfikowalnych objawień (zero argumentów w stylu „Bóg tak chce!”), 3) zbastowanie z dziwaczna asymetria o której pisze gaja – kosciol naprawde przyzwyczail sie,ze moze wszystko,a na jakiekolwiek slowa krytyki reaguje wrecz paranoiczna defensywnoscia. Naprawdę ktoś może wołać postać szatana od Pana Boga,tak jak można np. wolec Wolanda od Joshuy. Ale wg takiego Snowa to już dowód dupkostwa i braku klasy,a tak naprawdę próba ukrycia przerażenia faktem,ze w nowych czasach ktos może nie traktować kk i jego nauki tak serio jak traktują ja katolicy. Tego rodzaju tchórzostwo to dopiero brak klasy. Fajnie pisze o tym Orliński na swoim blogu – katolicy powinni się wreszcie nauczyć,ze grają już w grę multiplayer.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Z tą Gają rozmawiać nie będę, bo widzę, że za daleko ma do łba w tej swojej lewackiej histerii i zajadłości, więc i tak nic do niej nie dotrze. Poza tym z zasady nie dyskutuję z ludźmi nie potrafiącymi sklecić kilku zdań w poprawnej polszczyźnie. Ale tobie odpowiem. Różnica między podziękowaniami Bogu, a szatanowi, jest taka, jak między dobrem a złem. To różnica zasadnicza i filozoficzna. Tu nie ma, że ktoś może woleć jedną postać od drugiej i to będzie to samo. Tzn. może, ale to nie jest to samo i wtedy wybiera zło. Żeby podać jakiś obrazowy przykład: komu chciałbyś podziękować za rolę odegraną w II Wojnie Światowej? Hitlerowi czy raczej Churchillowi (przy wszystkich wadach tego ostatniego)? To są prawdziwe wybory moralne, a nie typu czy fajniejszy jest Batman czy Joker. Dlatego gdy ktoś dziękuje szatanowi to znaczy, że albo popieprzyło mu się we łbie od wódy i narkotyków, albo jest jeszcze niedorosłym gówniarzem i nie wie co gada. Niezależnie od tego czy słuchamy tego z pozycji katolika, buddysty czy niewierzącego.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
    4. Ciekawe kiedy jakaś gwiazda filmu, albo muzyki przyjmując nagrodę podziękuje swojemu dilerowi? 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Jak dla mnie Bale zrobił sobie bekę i tyle 😉 On jest specyficznym typem i mnie to rozbawiło np. 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  4. Podejrzewam, że Bale odniósł się do Chenneya, który dla wielu, zwłaszcza progresywno-lewicowych jest takim czarnym charakterem i właśnie szatanem kadencji Busha Jr.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. W kwestii nominacji do BAFT, które podlinkował Atos.

    Dużych różnic nie ma. Ludzie Ci sami, tylko akcenty inne.
    Dużo (za dużo) zgarnął Spike Lee i BlacKkKlansman, co może oznaczać, że i Oscary pójdą drogą naprzeciw Globów.

    Zakładam, że „Faworyta” jest na tyle awangardowa żeby się w BAFT-cie zmieścić, to troche taka kosiarka na nominację.

    Narodziny Gwiazdy też uważam za ważnego gracza.
    Ciekawe jest tylko, czy jurorzy zdecydują się zaakcentować któryś z filmów przyznając mu znaczącą liczbę samych nagród.

    Bardzo cieszy „Zimna wojna” nominowana za film, scenariusz, reżyserię i zdjęcia – Pawlikowski obok Cuarona, Lanthimosa, Lee i McKaya? To lubię 🙂
    Ale z drugiej strony to też pokazuje, że konkurencja jest średnia lub po prostu że wiele filmów jest na zbliżonym poziomie. Życzę chociaż jednej statuetki, chociaż w nieanglojęzycznej wciąż faworytem „Roma”.
    Myślę, że Oscary na pewno podpompują Cuarona, tam Pawlikowski raczej nie ma szans na aż cztery nominację.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  6. W sumie to jedyną znaczącą różnicą jest Green Book, który dostał „tylko” cztery nominację.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Różnicą jest brak 'Bohemian rapsody’, bo kat. film brytyjski się nie liczy. Inne różnice to brak Kidman, obecność Coogana. Nie ma 'Ulicy Beale’ w najważniejszych kategoriach, kilka nomek zgarnął pominięty w Stanach 'Stan i Ollie’. No i nie ma skądinąd popularnego pewnego czarnego kotka 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. Jako foreshadowing Oscarów- myślę, że nie i ten sens miałem na myśli. Ale statystyk nie sprawdzałem.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  7. Bohemian w kategorii filmu roku raczej nie, ale nominacji do BAFTy dostal sporo, wiec w Oscarach mysle ze bedzie sie liczyc.

    Rami Malek, albo Scenariusz. Bo to ladnie napisana bajka byla.

    Ogolnie to brakuje mi w tekscie Flipa I Flapa, film zapowiada sie bardzo obiecujaco.

    Ale juz w 'Faworyte’ tego greckiego dziwaka jakos nie wierze. Co najwyzej kandydat na czesty model 'wiele nominacji, niewiele oscarow’.

    Ja niczemu nie kibicuje. A na pewno nie Szatanowi 😛

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button