W poprzednim odcinku Argilac Arogancki okaleczył posła Aegona Targaryena, prowokując smoczego lorda do inwazji na Westeros. Targaryenowie i ich sojusznicy wylądowali u ujścia Czarnego Nurtu, gdzie podporządkowali sobie lordów Rosby, Duskendale, Stawu Dziewic i Stokeworth. Wzmocniony o hufce z tych zamków, Aegon postanowił uderzyć jednocześnie w trzech kierunkach. Daemon Velaryon i Visenya ruszyli na Orle Gniazdo, Orys Baratheon i Rhaenys na Koniec Burzy, a sam Zdobywca powiódł wojsko w stronę Harrenhal.
Wojna na wszystkich trzech frontach przebiegała równolegle, ale dla większej przejrzystości tekstu, opiszę wydarzenia w porządku geograficznym, nie chronologicznym.
Królestwo Gór i Dolin
Zaczęło się od klęski. Flota Targaryenów dowodzona przez Daemona Velaryona wpadła w zasadzkę tuż przy Gulltown. Okrążona przez okręty Arrynów oraz wynajęte w Braavos jednostki najemnicze, została niemal doszczętnie rozbita. 1/3 statków zatonęła, niemal drugie tyle zostało przejętych przez wroga. W bitwie morskiej poległ sam dowodzący flotą Daemon Velaryon. Visenya na grzbiecie Vhagar pomściła wprawdzie śmierć admirała, podpalając okręty Arrynów, ale klęska sił Aegona była niewątpliwa. W rozsypkę poszły obydwie floty, ale to Targaryenowie stracili możliwość powtórzenia andalskiego sposobu podboju Doliny i uderzenia od strony morza. A zdobycie ziem Arrynów od strony lądu było niemal niewykonalne.
Nie znaczy to jednak, że królestwo Arrynów nie miało kłopotów. Następstwem zniszczenia floty była rebelia na Trzech Siostrach. Wyspiarze z Sióstr odrzucili zwierzchnictwo królów Doliny i wybrali sobie nową władczynię – Marlę Sunderland.
W tej sytuacji Sharra Arryn postanowiła wzmocnić obsadę Krwawej Bramy i rozpoczęła negocjacje z Targaryenami. Zaproponowała Aegonowi sojusz. Wojska Doliny wsparłyby najeźdźców w walce z Harrenem Czarnym i uznały jego zwierzchnictwo, ale za cenę małżeństwa oraz adopcji młodego księcia Ronnela.
W latach młodości królową Sharrę wysławiano jako „Kwiat z Góry”, najpiękniejszą pannę w Siedmiu Królestwach. Być może licząc na to, że zwabi Aegona urodą, wysłała mu swój portret i zaproponowała, że go poślubi, pod warunkiem, że Aegon mianuje jej syna, Ronnela, swym następcą.
—Ogień i Krew: tom 1—
Aegon Zdobywca nie był zainteresowany takim rozwiązaniem, ale walk w Dolinie nie można było kontynuować, dopóki nie rozstrzygnęła się sytuacja na pozostałych frontach, szczególnie w domenie Harrena Czarnego.
Królestwo Rzek i Wysp
Podbój Tridentu również nie szedł po myśli Aegona. Na południowym brzegu Oka Boga jego zastęp stoczył dwie bitwy. W Bitwie Trzcin udało im się odeprzeć siły Harrena Hoare bez większych problemów, ale Bitwa pod Łkającymi Wierzbami zakończyła się ciężkimi stratami. Dwóch synów Harrena zdołało pod osłoną nocy przeprawić swe siły przez jezioro, na tyły armii Aegona, zadając Zdobywcy dotkliwe straty. Balerion spalił wprawdzie wycieczkę żelaznych ludzi, gdy wracali już do Harrenhal (zabijając przy tym obu synów groźnego króla), ale Harren Czarny nie zamierzał ustąpić.
Sytuacja bardzo szybko zmieniała się jednak na niekorzyść żelaznych ludzi. Po latach poddaństwa, posłuszeństwo wypowiedzieli mu lordowie Tridentu. Jako pierwszy uczynił to Edmyn Tully z Riverrun, ale wkrótce dołączyli do niego inni feudałowie z Dorzecza. Otoczony ze wszystkich stron przez nieprzyjaciół, Harren cofnął swoje wojsko do Harrenhal, planując przeczekać tam oblężenie, a być może licząc na wsparcie z Żelaznych Wysp. Pod bramami twierdzy doszło do pertraktacji, których dokładne słowa zostały odnotowane przez towarzyszących królom maesterów.
– Poddaj się – zaczął Aegon – a będziesz mógł zachować tytuł lorda Żelaznych Wysp. Poddaj się teraz, a twoi synowie przeżyją i będą władali po tobie. Mam pod twoimi murami osiem tysięcy ludzi.
– Nie dbam o to, co jest pod nimi – odparł Harren. – Te mury są mocne i grube.
– Ale nie aż tak wysokie, by mogły powstrzymać smoki. Smoki potrafią latać.
– Budowałem z kamienia – ripostował Harren. – Kamień się nie pali.
– Po zachodzie słońca twoja dynastia wygaśnie – odrzekł mu Aegon.
—Ogień i Krew: tom 1—
Po powrocie do zamku Harren Czarny obiecał sowitą nagrodę (łącznie z córkami lordów Tridentu, którzy go zdradzili) temu, kto zabije smoka i poszedł ucztować. Żołnierze uzbrojeni w kusze i machiny wojenne wypatrywali smoka. Ale ten nie poleciał w stronę murów zamku. Zamiast tego wzbił się tak wysoko, że aż zniknął im z oczu. A potem runął na zamek z ogromnej wysokości, podpalając drewno, zwierzęta, ludzi… Pożary wzniecone przez smoczy ogień były tak intensywne, że gdy zapadł już zmierzch, żarzące się na czerwono wieże Harrenhal zaczęły topić się i pękać.
Harren i jego ludzie spłonęli, a tytuł lorda Tridentu przypadł Edmynowi Tully’emu. Nowe nadania ziemskie otrzymali inni wspierający go lordowie Dorzecza. Miecze znalezione w zamku odesłano do Aegonfortu. A samo Harrenhal przechodziło w kolejnych stuleciach we władanie różnych lordów – na tyle często, że zaczęto szeptać o klątwie. Podbój Dorzecza dobiegł końca.
Krainy Burzy
Tak jak w Dolinie i Tridencie, kampania w Krainach Burzy zaczęła się wyjątkowo niefortunnie. Podczas przeprawy przez rzekę Wendwater, straż przednia armii dowodzonej przez Orysa Baratheona została zaskoczona i kompletnie rozbita przez lordów Errola, Fella i Bucklera. Siły Targaryenów uszczupliły się o kolejny tysiąc zbrojnych. Podjazdy wiernych Końcowi Burzy lordów nieustannie nękały zastępy Orysa i Rhaenys. Argilac Durrandon, ukryty za murami swojego zamku mógł czekać, aż siły wroga ulegną kompletnemu wyniszczeniu. Od lordów Fella i Bucklera wiedział jednak, że dowodzonej przez Baratheona armii towarzyszy królowa Rhaenys na smoku. A kiedy do Końca Burzy dotarła wiadomość o upadku Harrenhal, jasne stało się, że Koniec Burzy może być dla obrońców śmiertelną pułapką. Król wolał wydać wrogowi bitwę na własnych warunkach.
I rzeczywiście Król Burzy dobrał czas bitwy w taki sposób, aby smok nie był dla jego zastępów zagrożeniem. Gdy armie stanęły naprzeciw siebie, trwała nawałnica, uniemożliwiająca Targaryenom wykorzystanie smoczego ognia. Ale Rhaenys i Meraxes rozstrzygnęły bitwę wcześniej. Królowa poinformowała Orysa Baratheona o wcześniejszym wymarszu wojsk z Końca Burzy, a ten zdążył zająć strategiczne pozycje na trzech okolicznych wzgórzach. Argilac Arogancki miał pod komendą dwa razy więcej piechoty i czterokrotnie więcej jazdy niż Baratheon. Ale musiał atakować pod górę, po błotnistych stokach.
Ciężka jazda z Krain Burzy wytracała swój pęd i padała łatwym łupem włóczników dowodzonych przez Orysa Baratheona. Ale sam Argilac też miał liczne hufce piechoty. Gdy wiatr zaczął bić w twarze obrońców, jego włócznicy zaczęli mozolnie wdzierać się na wzgórza i samą przewagą liczebną spychać wojska Targaryenów. Wzgórza na flankach padły. Argilac Arogancki osobiście wiódł konną szarżę na ostatnie ze wzgórz. Ale zatrzymała go Meraxes. Na widok zionącego ogniem smoka, konie wpadły w popłoch, a atak poszedł w rozsypkę, z kolei ze wzgórza ruszyła kontrofensywa dowodzona przez Orysa Baratheona.
Nie był to jednak koniec walki. Argilac nadal miał przewagę liczebną, a spieszone rycerstwo nie dawało za wygraną, mozolnie próbując się przegrupować. O zwycięstwie miało jednak zadecydować starcie dwóch mężczyzn. Baratheon wypatrzył na polu bitwy Argilaca i ruszył w jego stronę. Po raz ostatni dał mu szansę na kapitulację. Kiedy w odpowiedzi usłyszał przekleństwa, wyciągnął swój miecz. Gdy Król Burzy umarł, losy bitwy zostały przesądzone.
Tak oto stanęli do konfrontacji: stary, wojowniczy król o białych włosach powiewających na wietrze oraz gwałtowny, czarnobrody namiestnik Aegona. Obaj ponoć zadali sobie wzajem po jednej ranie, ale na koniec życzenie ostatniego z Durrandonów się spełniło. Zginął z mieczem w dłoni i przekleństwem na ustach. Śmierć króla odebrała ludziom z krain burzy wszelką wolę walki. Gdy tylko rozeszły się wieści o upadku Argilaca, jego lordowie oraz rycerze rzucili miecze i uciekli.
—Ogień i Krew: tom 2—
Ale choć lordom z Krain Burzy zabrakło chęci do walki, nie można było tego samego powiedzieć o córce Durrandona, Argelli. Kobieta odmówiła otwarcia bram Końca Burzy i stwierdziła, że załoga zamku prędzej zginie, niż ugnie kolana. Załoga była innego zdania.
Nocą wznieśli chorągiew pokoju, otworzyli bramę i zaprowadzili lady Argellę – zakneblowaną, nagą i zakutą w łańcuchy – do obozu Orysa Baratheona.
—Ogień i Krew: tom 2—
Przyrodni brat Aegona okazał się być jednak dżentelmenem i nie dość, że dał księżniczce płaszcz i zdjął łańcuchy, to jeszcze opowiedział jej o bohaterstwie Argilaca. Niewykluczone, że również ją odkneblował. Podbój Krain Burzy zakończył się małżeństwem Argelli i Orysa. Baratheon, aby uczcić pamięć ostatniego z Durrandonów, przyjął jego herb i dewizę rodową.
Tymczasem królowie Zachodu i Reach gotowi już byli, by wydać Aegonowi walną bitwę… Ale o tym opowiem Wam w następnym odcinku.
No hejka
Czy dziś nie mieliśmy dostać Q&A? Czy poniedziałki mi się pomyliły? :>
Cytat:
„DaeLAutor artykułu
26 listopada 2018 at 16:28
Już niebawem. Za tydzień okolicznościowy odcinek pytań i odpowiedzi (na podstawie tego co zostawialiście w komentarzach i wysyłaliście na maila), a za dwa tygodnie duuuża teoria ?” <- dwa tygodnie to dziś wypadają…
Kolejność się przestawiła i wrzuciłem wcześniej szaloną teorię o Summerhall. Ale odcinek z Q&A jest już prawie zmontowany, więc będzie w następny poniedziałek.
Wyłania się z tego wszystkiego ciekawy obraz, który pokazuje, jak wiele w podboju zmieniają raptem trzy smoki.
Wszędzie szło Aegonowi od samego początku – delikatnie rzecz ujmując – tak sobie.
Tak w Dolinie, jak i w Tridencie, jak i w Krainach Burzy.
Ale zawsze po przegranej potyczce, smok się odgryzł. Siły obrońców więc, nawet pomimo zwycięstw, ponosiły dotkliwe straty podczas odwrotu, co osłabiało ich pozycję i skłaniało ich chorążych do dołączenia do zdobywcy.
Więc w sumie wystarczą całkiem skromne siły, by dotychczasowi wasale uznali to za swoją szansę.
To, że Aegon nie musiał zwijać kampanii niemalże natychmiast po tym, jak ją rozpoczął – wynika raczej z tego, że tak łatwo i szybko się do niego przyłączały całe rody.
A wszystko to zasługa samej tylko i wyłącznie niszczycielskiej mocy smoka (bo przecież nie geniuszu strategicznego Aegona) – która w dodatku ujawniała się przede wszystkim – na tym etapie – nawet nie tyle w walnej bitwie, co już po niej (Gulltown), albo tam, gdzie się smoka nie spodziewano (środek Harrenhal, zamiast mury).
W Krainach Burzy z kolei, pomimo iż nie dało się wykorzystać smoka do walki, robił przynajmniej za rozpoznanie lotnicze. No i jeszcze wystraszył konie w bitwie.
Kluczem było nawet nie tyle to, jakie ten smok jest w stanie zadać straty w bitwie, co poza nią.
I w sumie to powinno być podstawową strategią wykorzystania smoka – naloty w niespodziewanym miejscu i czasie – gdzie nikt nie może na niego czekać z kuszą, czy skorpionem.
Mam nadzieję, że w książkach – w przeciwieństwie do serialu – właśnie w ten sposób Smoczy Jeźdźcy wkroczą na arenę strategiczną Westeros – nękając przeciwników na zapleczu na tyle, że ci po prostu nie będą mieli wyboru – będą musieli się poddać i do nich przyłączyć.
A nie, jak głupia serialowa Danka – trzymając smoki na tyłach, by później nagle się obudzić i wyskoczyć z walną bitwą, ryzykując smoka.
Nie da się w tym świecie – bez jakichkolwiek radarów i artylerii przeciwlotniczej – w ogóle walczyć na dłuższą metę z takim przeciwnikiem.
I to jest właśnie najlepsza strategia wykorzystania smoka.
On ma o wiele większy potencjał do zastraszania ewentualnym zniszczeniem, niż do faktycznego zniszczenia dokonywania.
Podsumowując
Największą strategiczną przewagą smoka (czy tam nawet trzech) jest nawet nie tyle jego „siła ognia” – co raczej fakt, że – jeśli wykorzysta się go w odpowiedni sposób i w odpowiednim momencie – nie da się z nim walczyć. Przyleci, narobi rozróby, odleci. Kiedy i gdzie chce.
P.S.
A tak naprawdę podsumowując na koniec.
Taki szczegółowy opis przebiegu kampanii uzmysławia bardzo dobitnie – o wiele dobitniej, niż można się było domyślać do tej pory – że z tego Aegona to faktycznie nie był żaden wielki strateg. Tylko po prostu koleś z trzema smokami.
Jedyny w tym świecie koleś z trzema smokami.
Który właściwie większość bitew przegrywał. A po prostu potem smoki ratowały sytuację.
To by było na tyle w temacie Aegona Największego Zdobywcy. 😉
Spójrz na to od tej strony, że Aegon nie miał w żadnych z tej sytuacji przewagi, po prostu to wrogowie byli silniejsi i nic dziwnego, że gdyby nie smoki to by przegrał.
Za to z późniejszych lat jego rządów wiemy, że był mądrym władcą. I podczas kampanii bardzo mądrze te smoki wykorzystywał.
Po prostu zachował te niezbędne minimum ostrożności w kwestii wykorzystania smoków. Które każdy – mając świadomość dysproporcji sił pomiędzy sobą, a wszystkimi razem wziętymi Królestwami, które pozostawały jeszcze do podbicia – by zachował na jego miejscu.
Chodzi mi o to, że nie dość, że zaczął z garstką ludzi, to od razu uderzył na trzy duże królestwa razem wzięte, dodatkowo rozpraszając swoje siły.
I to nawet nie kwestia przewagi liczebnej na każdym w wymienionych odcinków frontu były decydująca. Spójrz – ludzie Harrena obeszli jego siły w nocy i uderzyli na tyłach. Pewnie, gdyby nie świadomość, że gdzieś tam jest smok, po prostu wzięliby go w kleszcze. Co nawet, gdyby nasz Zdobywca miał więcej ludzi, niż oni, byłoby katastroficzne. Wrogowie uderzyli, kiedy chcieli i wycofali się, jak chcieli. I to właśnie dopiero smok im się odgryzł w trakcie odwrotu. W bitwie morskiej jego flota również po prostu wpadła w zasadzkę zastawioną przez wroga. I tylko smok wyrównał straty. A w Krainach Burzy – gdyby nie zwiad lotniczy – Orys Baratheon nie ustawiłby się nawet z wojskami w dogodniejszym miejscu. W efekcie – nawet, gdyby miał tyle samo ludzi, co doświadczony Argilac Durrandon – wynik starcia również mógłby być różny.
A przecież Aegonowi pozostawało jeszcze tyle do podbicia. Nie mógłby pozwolić sobie na wyrównane straty.
Bez smoków – nawet przy wyrównanych siłach w stosunku do swoich przeciwników – Aegon tak czy siak powpadałby w te zasadzki, w które powpadał – co na każdym z wymienionych odcinków owocowałoby klęską.
No ale dobra. W następnym odcinku powinna być opisana ta największa bitwa Aegona – w której w walce wykorzystał wszystkie trzy smoki. Może chociaż trochę się zrehabilituje. Może po prostu słabo zabezpieczał swoje siły w trakcie przemarszu i odpoczynku. Walna bitwa dopiero – w której po prostu obydwie strony rozstawią się z całym wojskiem naprzeciwko siebie – udowodni, czy był przynajmniej dobrym dowódcą polowym. 🙂
Ale tak czy siak (tu wybiegam trochę wprzód w stosunku do dotychczasowego opisu przebiegu kampanii) – nie dowiemy się już nigdy, jaki naprawdę z niego był wielki strateg – skoro Brandon Snow nie dostał swojej szansy na wiadomo co.
I co by wtedy zrobił Aegon. 😉
P.S.
A tak na marginesie – skoro Aegonowi z trzema smokami szło tak sobie – to tym bardziej nie wyobrażam sobie, jak „genialna” Danuśka miałyby na jednym (najprawdopodobniej) smoku odzyskać swoje „dziedzictwo”…
danuska bedzie miala dothrakow
I wygrał. Miał świadomość swojej ogromnej przewagi. Co do porażek, to Aegona można winić tylko za sprawe z Żelaznymi Ludźmi, na reszte rzeczy nie miał wpływu.
Dorzecze pełne jest rzek, po których Żelaźni Ludzie mogli wykorzystać. Co więcej, znali te rzeki, od lat panowali na tych terenach, mieli czas by się przygotować.
A co do Podboju – gdyby Aegon nie miał smoków, nie ważyłby się podbijać Westeros. Nie byłby w stanie podbić ani jednego, ani nawet opanować jego część.
To proponuję rzucić okiem na historię polskiego oręża. Wielokrotnie zadawaliśmy miażdżące klęski nie tylko nie mając przewagi, ale wręcz mając żałośnie malutkie siły w relacji do przeciwnika i nie mając przewagi terenu (a nawet będąc w gorszej pozycji). Tytułem skąpego przykładu: Kłuszyn, Kircholm, Somosierra.
Podbój Aegona w jednym zdaniu.
'Przegrywamy, przegrywamy, przegrywamy -> wysyłamy smoka -> wygraliśmy’.
Nie tylko Aegon, ale ogólnie siła Targaryenów to były smoki.
Przecież mariaże z innymi rodami i wchodzenie w mocniejsze sojusze z innymi krainami zaczęły się tak naprawdę dopiero po śmierci ostatnich smoków, gdy Targaryenowie stracili kartę atutowa.
„Baratheon wypatrzył na polu bitwy Argilaca i ruszył w jego stronę. Po raz ostatni dał mu szansę na kapitulację. Kiedy w odpowiedzi usłyszał przekleństwa, wyciągnął swój miecz.”
to co on mial ten miecz schowany w czasie bitwy? xD
Możliwe. Mógł dowodzić odwodami jak Stasiu Baratheon lub Tywin.
Ktoś wyjaśni co symbolizuje herb rodu Hoare?
Złoty drakkar oznacza Żelazne Wyspy, zielona sosna na bieli to Niedźwiedzia Wyspa, czerwona kiść winogron to Arbor, kruk to Cytadela i Stare Miasto. Łańuchy otaczające te cztery symbole oznaczają panowanie rodu Hoare nad tymi ziemiami.
Herb Hoare’ów nawiązuje do podbójów największego króla z tej dynastii, Qhoreda I, zwanego Okrutnym. Qhored splądrował w młodości Stare Miasto i znacznie poszerzył strefę wpływów Żelaznych Ludzi – władali wtedy niemal całym wybrzeżem Morza Zachodzącego Słońca, od Niedźwiedziej Wyspy po Arbor. Jednak potomkowie Qhoreda stopniowo tracili wspomniane terytoria – za Ravosa Hoere’a król Theon Stark dobił Niedźwiedzią Wyspę, inni władcy stracili Arbor (za Jorona I Blacktyde’a udało im się jeszcze je splądrować, ale nie zająć). Stare Miasto zostało w tamtych czasach zdobyte trzykrotnie – przez Samwella Dayne’a, Króla Torrentine i Lorda Starfall znanego jako 'Ogień Gwiazd’, wspomianego Qhoreda Hoare’a i wreszcie przez Gylesa I Gardenera (Stare Miasto nie było wówczas częścią Reach). Jednakże, nawet armia Gardenerów nie była w stanie zdobyć Wysokiej Wieży. Po tych wydarzeniach król Otho II Hightower wybudował nowe mury miejskie i od tego czasu Stare Miasto nie padło (podczas Podboju było blisko, ale Hightowerowie ostatecznie złożyli hołd Aegonowi i obyło się bez szturmu).
Blu działa jak Wikipedia 😉
Z całym szacunkiem dla rodu Hoare, ale ptak w herbie mało przypomina kruka. Powinien mieć dłuższy i bardziej masywny dziób w stosunku do reszty ciała. Tu jest udany wzór:
http://plamkamazurka.blox.pl/2017/05/Krucze-miasta.html
Natomiast jego poza i kształt głowy przywodzą na myśl jakiegoś średniego ptaka szponiastego np. błotniaka 🙂
http://marcinperkowski.pl/blotniak-stawowy/nggallery/image/1131
Zmierzam do tego, że autorzy tej ilustracji, mimo dobrych chęci, dali trochę ciała.
Durrandonów najbardziej szkoda ze wszystkich rodów, które wyginęły :/
przeciez rod sie polaczyl z baratheonami a nie wyginal zupelnie xd
Meh, też mi coś.
Durrandon to fajniejsza nazwa niż Baratheon xD