FilmyKlasyka Kina

Człowiek Demolka (1993)

Vox populi, vox deidwa tygodnie temu poprosiłem Was o wybór filmu, który mam omówić przy następnej okazji. Walka była zacięta, wszystkie moje propozycje spotkały się z Waszym zainteresowaniem. Zwycięzca mógł jednak być tylko jeden. Od początku prowadził i nie ukrywam, że po cichu trzymałem kciuki za jego ostateczny tryumf. Tak też się stało, zatem – przedstawiam Szanownemu Państwu jeden z moich ulubionych filmów. Prawdziwy cymes z epoki kasety VHS. Ociekający testosteronem i sarkazmem pojedynek dwóch gigantów kina sensacyjnego, a przy okazji chyba jedyna cyberpunkowa komedia, z jaką możemy się zetknąć.

Film, który – ze względu na osobę twórcy – można rozpatrywać jako dzieło sztuki.

A ze względu na jego podobieństwo do innego utworu – jako bezczelny plagiat♠.

Oto „Człowiek Demolka”.

Demolition Man : Cinema Quad Poster

 

Los Angeles, 1996. Pogrążone w chaosie miasto toczy przemoc i zepsucie. Ulice metropolii przypominają płonące wysypiska śmieci (Polska 2018?), społeczeństwo żyje w strachu przed gangami i zbrodniarzami, nikt już nie kontroluje sytuacji.

No… chyba, że John Spartan. Znany pod pseudonimem „człowieka demolki”, bezkompromisowy gliniarz to prawdziwy łowca przestępców. Jest bezwzględny, nieprzekupny, zdeterminowany i – przede wszystkim – diabelnie skuteczny. W ciągu jednego roku zapuszkował 1000 wyjętych spod prawa rzezimieszków, co uczyniło go legendą branży.

Poznajemy go, kiedy akurat zeskakuje z policyjnego śmigłowca wgłąb slumsów. Otwierająca scena jest pierwszym popisem sprawności będącego w imponującej formie Stallone’a, później film zaserwuje nam ich jeszcze kilka. Spartan udaje się na poszukiwania bandziora, jakiego świat nie widział. Facet nazywa się Simon Phoenix (jakże dźwięczne są imiona i nazwiska naszych bohaterów!) i zachowuje się, jakby – ku własnej radości – kompletnie postradał zmysły. Porwał autobus z trzydziestką pasażerów, zabarykadował się w budynku pełnym beczek z benzyną i skrzynek z C4. Tak naprawdę jednak Phoenixowi chodzi właśnie o Johna Spartana. Konfrontacja ich namiętności doprowadzi do wyburzenia (autentycznego, o żadnym CGI nie może być mowy) budynku i… zamrożenia obu w kriogenicznym więzieniu.

San Angeles, 2032 rok. Metropolia powstała z połączenia kilku ośrodków na Zachodnim Wybrzeżu USA rozkwita w najlepsze. W mieście udało się całkowicie wyeliminować tzw. element społeczny, a wraz z nim przemoc, chaos i ogólne rozbestwienie obywateli. Każdy mieszkaniec posiada wszczepiony chip, który – niczym Oko Wielkiego Brata – rozlicza dostępne kredyty (odpowiednik forsy), umożliwia natychmiastową lokalizację delikwenta i zawiera wszystkie możliwe informacje na jego temat. Obywatele jadają wyłącznie w Taco Bell (w europejskiej wersji filmu zastąpionej przez Pizza Hut), które zostało jedyną funkcjonującą restauracją po wielkim trzęsieniu ziemi z 2010 roku. Ludność San Angeles to ludność szczęśliwa – nie znająca przemocy, nie stosująca wulgaryzmów (stanowią one wykroczenie przeciw statutowi o dopuszczalnym słownictwie), wykastrowana ze wszelkiej maści niebezpiecznych indywiduów.

Film kręcono w Kalifornii. Za futurystyczne San Angeles posłużyła m.in. widoczna dolnej części obrazka autentyczna stacja tramwajowa w San Diego – The America Plaza Trolley Station. Jak widać, wystarczyło dopracować oświetlenie i dodać tu i ówdzie kilka futurystycznych elementów – efekt jest realistyczny. I bez użycia CGI.

Do czasu. Podczas standardowego przesłuchania w sprawie zwolnienia warunkowego, Simon Phoenix wymyka się strażnikom: popełnia trzy morderstwa (pierwszy taki przypadek w SA od 2010 roku) i ucieka z więzienia. Służby porządkowe próbują zareagować, lecz natychmiast ponoszą klęskę. Jeden ze śmieszniejszych cytatów z filmu brzmi: „Jesteśmy policjantami, nie szkolono nas do radzenia sobie z taką ilością przemocy!” To świetna ilustracja poziomu ironii i sarkazmu, z jaką „Człowiek Demolka” rozprawia się z wszelkimi idyllicznymi wizjami społeczeństwa przyszłości.

Policja jest bezradna, wobec tego młoda pani porucznik Lenina Huxley (Sandra Bullock) proponuje powrót do starych metod. Czyli do Johna Spartana, który jest ostatnim znanym człowiekiem, który poradził sobie z demolującym miasto bandziorem. Rywalizacja obu twardzieli doczeka się kolejnego aktu.

I będzie to iście niszczycielskie widowisko.

„Człowiek Demolka” jest wielkim osiągnięciem kina akcji lat 90.- tych. Produkcja pochłonęła ponad 75 milionów dolarów, a że na ekranie nie uświadczymy zaawansowanych sztuczek technologicznych i efektów komputerowych – gros tych środków został wykorzystany do budowy prawdziwych scenografii imitujących wielką metropolię przyszłości. W filmie wykorzystano m.in. prototypowy projekt samochodu autorstwa General Motors – Ultralite. To czteroosobowe auto, którego spalanie nie przekraczało 3 litrów (na 100 km) przy osiąganej prędkości 66 km/h. Projekt nigdy nie wszedł do masowej produkcji, chociaż na potrzeby omawianego filmu GM dostarczył 18 egzemplarzy na plan zdjęciowy.

Ultralite – auta koncepcyjne wyprodukowane przez GM i wykorzystane jako radiowozy przyszłości.

Seans jest pełen efektownych wybuchów: mamy okazję obserwować wspomniane już autentyczne wyburzanie wielokondygnacyjnego budynku mieszkalnego, który został przeznaczony do rozbiórki. Dzięki solidnym nakładom finansowym na scenografię twórcy stworzyli bardzo wiarygodną wizję cukierkowatej i sterylnej przyszłości, w której obywatel podlega ciągłej kontroli.

Reżyserem filmu został bardzo ciekawy człowiek – ówczesny debiutant w tej roli, Marco Brambilla. Urodzony w Mediolanie, całą karierę zawodową spędził w Nowym Jorku. Nie kojarzycie nazwiska? Być może dlatego, ze Brambilla jest… artystą wizualnym. Film „Człowiek Demolka” był jego przepustką na światowe salony, potem skupił się na opracowywaniu instalacji i kolaży wizualnych. Jego prace były prezentowane na festiwalach w Wenecji i Sundance. W 2010 roku wyprodukował muzyczne wideo pt. „Power” dla Kayne Westa. „Człowiek Demolka” jest jednym z dwóch jego pełnych metraży – w 1997 roku zrobił jeszcze „Nadbagaż” z Benicio Del Toro i Alicią Silverstone.

Marco Brambilla. Artysta wideo, który swoje opus magnum osiągnął już w debiucie.

Artystyczna nuta przebrzmiewa gdzieniegdzie w omawianym filmie, jednak nie da się ukryć, że „Człowiek Demolka” to w przeważającej większości spektakularny popis kina sensacyjnego oraz pary antagonistów znakomicie sportretowanych przez Wesleya Snpiesa i Sylwestra Stallone’a.

Pierwszy z nich kradnie dla siebie absolutnie każdą scenę, w jakiej występuje – po aktorze widać, że swoją rolą bawi się jak na solidnie zakrapianym przyjęciu w Hollywood. Simon Phoenix to pozbawiony skrupułów i choćby szczątek moralności, bezwzględny psychopata o dużym poczuciu humoru. Przeniesiony do idyllicznej przyszłości, w której ludziom nie wolno nawet przeklinać – zachowuje się jak dziecko rozpakowujące gwiazdkowe prezenty. Nie dość, że w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby mu podskoczyć, to jeszcze odkrywa, ze został w jakiś sposób „zaprogramowany” do sabotowania systemów informatycznych kontrolujących miasto – zna wszystkie kody i hasła, biegle obsługuje terminale i konsolety, do tego jeszcze – posiadł biegłe umiejętności w kilku sztukach walki. Rychło okazuje się, że ucieczka Phoenixa nie była żadnym przypadkiem, a on sam ma odegrać kluczową rolę w totalitarnych rządach pewnego wysoko postawionego urzędnika, który w istocie trzyma w garści całe miasto.

Najlepsza w karierze kreacja Wesleya Snipesa. A sądząc po jego wyczynach na ekranie – również najfajniejsza impreza, w jakiej brał udział.

Jego przeciwnik, John Spartan, to kolejne uosobienie brutalności i bezwzględności – służące jednak dobrej sprawie. Spartan doskonale zdaję sobie sprawę, że z „terrorystami się nie negocjuje”, a niektóre ekstremalne sytuacje wymagają podjęcia ekstremalnych działań. Wędrówka odmrożonego gliniarza po wypolerowanym do granic sztuczności, ugrzecznionym i pozbawionym realizmu świecie, jest w zasadzie sekwencją następujących po sobie dowcipów sytuacyjnych i scenek rodem z kabaretu. Nie potrafi skorzystać z nowoczesnej toalety (słynne „trzy muszelki”, które pełnią rolę MacGuffina♣ – ich zastosowanie nigdy nie zostało sprecyzowane), ani poprowadzić futurystycznego auta. Innym razem wyraża ubolewanie nad sukcesami politycznymi Arnolda Schwarzeneggera, którego ambicje prezydenckie znane były w Kalifornii już w 1993 roku. Spartan zawodzi również, kiedy przychodzi do zbliżenia z ponętną funkcjonariuszką Sandrą Bullock, a wypluwane przez automat mandaty za przeklinanie traktuje jako darmowy papier toaletowy. Innymi słowy: stary oldschool’owiec nie może się odnaleźć w nowoczesnym świecie przyszłości, który przyszło mu ratować. John Spartan to jedna z lepszych kreacji w karierze Stallone’a, a miejmy świadomość że jest to prawdopodobnie najlepszy aktor sensacyjny wszystkich czasów.

This is… Spartan!

„Człowiek Demolka” ocieka testosteronem wylewającym się z ekranu podczas pojedynków głównych bohaterów. Ten pojedynek bacznie obserwuje spragniona adrenaliny i znudzona rutyną codziennego patrolowania ulic, funkcjonariuszka Huxley. Portretowana przez Sandrę Bullock porucznik Lenina jest wielką miłośniczką „starych, dobrych czasów”. W jej gabinecie wiszą plakaty z „Rambo”, „Zabójczą Bronią” i innymi hitami kinowymi z czasów premiery filmu. Kiedy Phoenix przerywa pozornie spokojną egzystencję mieszkańców San Angeles swoimi „aktami przemocy”, pani Huxley jako jedyna jest zdolna do operacyjnego myślenia i poprowadzenia śledztwa przeciwko kryminaliście. John Spartan wywołuje w niej uczucia podszyte seksualnym afektem i ten element scenariusza zdecydowanie należy do Sandry Bullock. Dwadzieścia lat temu, ta naturalna i pozbawiona wulgarności rola, działała na wyobraźnię młodego chłopca znacznie mocniej, niż wyuzdanie i negliż. I tak pozostaje do dzisiaj.

Cała obsada „Człowieka Demolki” jest ogromnym plusem filmu. W zasadzie nie ma tutaj słabych kreacji – wszystkim zaangażowanym w projekt należą się brawa.

Pani Bullock w świetnej formie i równie ciekawej roli roztropnej policjantki, która „oddałaby wszystko, za odrobinę akcji”.

„Człowiek Demolka” nie został dobrze przyjęty przez krytykę. Zarzucano mu niespójność wizji i gatunkowy eklektyzm – z jednej strony kino wybitnie sensacyjne, ocierające się niemal o pochwałę przemocy, a z drugiej gorzka refleksja nad kierunkiem, w jakim społeczeństwo spycha technologia i unikanie konfliktów. Brambilla z właściwym dla postmoderny kolażem zestawił tutaj wartości sprzeczne, w opinii krytyków – zbyt mocno kontrastujące ze sobą podczas seansu.

Ale do mnie te głosy nigdy nie przemawiały. Jako kino sensacyjne „Człowiek demolka” broni się pod każdym względem – ma świetnie napisany, dowcipny scenariusz, kapitalne kreacje aktorskie, dobre tempo, efektowne sceny i satysfakcjonujące zakończenie. Jako kinowy pastisz jest tak naprawdę jeszcze lepszy – nie atakuje widza wielkimi filozoficznymi tyradami, tylko bombarduje dowcipem i parodią. Gdyby zignorować efekciarstwo i demolkę, ten film byłby lekką komedią o świecie karykaturalnym, lecz niepozbawionym podobieństw do rzeczywistości. Z jednej strony „Człowiek Demolka” to naturalna kontynuacja kina spod znaku „Rambo”, z drugiej – luźna komediowa adaptacja „Nowego Wspaniałego Świata” Aldousa Huxleya. Nawiązań do innych utworów jest znacznie więcej, żeby wspomnieć choćby o „say hello to my little friend” wyjętym wprost z kultowego „Człowieka z blizną” Briana De Palmy.

Dla mnie jest to mikstura idealna. Niepozbawiona inteligencji, a zarazem skutecznie zwalniająca od myślenia. Nie będę ukrywał, że to kolejny z moich prywatnych „one more time’ów”, do których wracam z niesłabnącą przyjemnością za każdym możliwym razem. Classic rocks!

 

Człowiek Demolka (1993)
  • Ocena Pquelima - 10/10
    10/10
10/10

 

♠ – węgierski pisarz István Nemere, oskarżał twórców filmu o to, że film jest w większej części adaptacją jego powieści „Holtak harca” (ang. „Fight of the Dead), którą opublikował w 1986 roku. Nemere uważał, że jego dzieło – podobnie jak wielu innych autorów zza Żelaznej Kurtyny – zostało bezpardonowo wykorzystane przez Zachód w nadziei, że prawdziwych twórców nie będzie stać na wytoczenie procesu sądowego. Nemere również takowego nie rozpoczął, ale swoje żale wylewał w mediach. Niestety, nie jestem w stanie zweryfikować jego zarzutów, ponieważ książki – mimo podjętych starań – na własne oczy nigdy nie widziałem.

♣ – MacGuffin to narzędzie (czasami fizyczny przedmiot) fabularne, służące do popchnięcia fabuły do przodu, a jednocześnie niemające specjalnego znaczenia dla całości filmu. Typowym i najpopularniejszy dzisiaj przykładem MacGuffina jest walizka z „Pulp Fiction”, chociaż trzeba wiedzieć, że stosowano je wcześniej – MacGuffinami bardzo biegle operował m. in. Alfred Hitchcock, jednak w jego przypadku nie były to fizyczne przedmioty, co raczej pewne zabiegi narracyjne stosowane w scenariuszu, ale to już temat na odrębną opowieść.

 

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 24

  1. Super, że ten film wygrał, liczyłam na to☺ Wprawdzie minęło już tyle lat, gdy oglądałam go po raz ostatni, ale emocji temu towarzyszących się nigdy nie zapomina. Wyzwoliles we mnie nutę rozrzewnienia, bo pamiętam,gdy jako podstawówkowe dzieciaki zapraszalismy z bratem pół klasy, by „włączyć naparzanke na widele” ?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Z czasem odkrywa się w „Człowieku Demolce” trochę więcej tego – przykrytego za młodu efekciarstwem i akcją – drugiego dna, które w gruncie rzeczy jest przesympatyczną komedią i antyutopią. Dodając do tego świetną Sandrę Bullock i naprawdę dowcipny scenariusz – ten film nie ma daty ważności i jest zawsze dobrym pomysłem na wieczór. Rozrywka kompletna 😀

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Sly i Arnie chyba trochę sobie wtedy dogryzali. W tym samym roku, co Biblioteka prezydencka im. Schwarzeneggera z 'Człowieka demolki’ w filmie 'Bohater ostatniej akcji’ z Arnoldem jest pokazany plakat do 'Terminatora 2′. Ze Stallonem na okładce 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Smieli sie z tego rowniez w ktorejs czesci 'Niezniszczalnych’ – byla tam taka scena, ze Sly mowi o Arniem, ze ten nie wezmie udzialu w akcji, bo chce zostac prezydentem 🙂

      Obaj panowie niedawno zagrali razem w 'escape plan’ – jedynka byla calkiem niezla, sequela jeszcze nie widzialem.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. „społeczeństwo w życje w strachu przed gangami i zbrodniarzami, nikt już nie kontroluje sytuacji.”

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. sprawdziłem i jednak tak – „ze” piszemy kiedy (m.in.) kiedy kolejny wyraz zaczyna się od co najmniej dwóch spółgłosek, z których pierwszą jest „z, s, ż, sz, ź, ś”.
        Zatem, przepraszam za błąd i poprawiam.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. zwyczajnie wystarczy spojrzec na to ze ciezko byloby powiedziec „Jeden z śmieszniejszych cytatów” a samo chce sie powiedziec „ze” xD

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  4. Nostalgia Critic w swojej recenzji powiedział o tym filmie coś, z czym nie sposób się nie zgodzić. Ten film po prostu przegonił swoje czasy. Coś co wydawało się wtedy całkowicie nierealne, dziś sporo zyskuje na aktualności. Cenzura internetu: „mowa nienawiści” – słowo-wytrych dzięki któremu można zakończyć każdą dyskusję, nowy regulamin FB, procedowany właśnie „podatek od linków” czy „art. 13”, przykłady można mnożyć. Dodając do tego, że jedna z bohaterek nazywa się Lenina (obecna popkultura mocno gloryfikuje marksizm jako romantyczną walkę klas) Huxley (autor książki „Nowy Wspaniały Świat”, którego wizja dystopii jest znacznie bardziej aktualna od najsłynniejszej Orwellowskiej „1984”). Twórca tego filmu był albo jasnowidzem, albo umiejętnie przewidział trendy (lub był illuminatem i to wszystko jeden wielki SPISEG).

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. słusznie powiedziane. W 1993 roku takie rzeczy mogły się wydawać ówczesnym krytykom zupełnie absurdalne.
      Chociaż, gdyby przyjrzeć się filmom traktującym o przyszłości, to tradycja w temacie była już spora – co najmniej kilkanaście filmów od „Ucieczki Logana” do „Blade Runnera”.
      Może problem polegał na tym, że wszystkie poprzednie filmy były w miarę poważne. A „Człowiek Demolka” sobie z tych wszystkich rzeczy po prostu zakpił.

      Czy faktycznie wyprzedzał epokę? Może pod względem formalnym, bo dzisiaj taka posmoderna już się nawet zdażyła znudzić.
      Ale zdecydowanie niesłusznie przylepiono mu łatkę „odmóżdżacza z Rambo”. Nawet sam dobór imion bohaterów wskazuje, że twórcy puszczają tutaj oczko w niemal każdą stronę. To był, wbrew pozorom, bardzo inteligentny scenariusz.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  5. Rowniez glosowalem na ten film 🙂

    Absolutny klasyk, zawsze jak go widze w tv to wzdycham, ze juz dzisiaj takie nie powstaja. Fenomenalna chemia pomiedzy Stallone i Snipsem, a do tego urocza Sandra B. Maksymalna nota zasluzona.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  6. Jeden z moich najulubieńszych typowo rozrywkowych filmów. Znakomita komedia, pełen luz, całkiem efektowny nawet dziś. Policjanci, których nie przygotowano na taką dawkę przemocy i numer z muszelkami bawi mnie za każdym razem. No i zgadzam się co do obsady, wszyscy zrobili robotę wzorowo, a Bullock była prawie tak urocza jak w Speedzie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Genialna jest jeszcze ta scena, w ktorej Sly i Lenina probuja futurystycznego seksu – niby taka smieszna scenka, ale wystepuje w niej bardzo sugestywny, pociachany teledysk z tzw. 'ujeciami’ – do dzisiaj zachodze w glowe, czy pokazane w nim fragmenty kobiecego ciala naleza do glownej aktorki 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  7. Czy tak wiemy czy zastosowanie muszelki nie zostały sprecyzowane? Gdzieś był opis nawet z obrazkiem (sic!) jak miało się tego używać i chyba nawet było to źródło quasi oryginalne.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Liczyłem, że ktoś zada to pytanie 😉

      W jednym z wywiadów kilka lat temu, bodaj w 2014 roku Sandra Bullock miała powiedzieć, że wg niej chodziło o trzy muszle klozetowe: po jednej na każdą czynność fizjologiczną oraz bidet.
      Na ile to jest realne wyjaśnienie nie wiem, ale prawdę mówiąc nigdy się nad tymi muszelkami zbyt mocno nie zastanawiałem 🙂

      W samym filmie nigdy nie pada wyjaśnienie, jest to więc zwykły macguffin.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  8. Obejrzałam wczoraj ten film po raz pierwszy, zachęcona tą recenzją i…. no cóż, jestem pod wrażeniem 😉
    prosta i nieskomplikowana historia to duży plus – można obejrzeć bez denerwujacych pauz i zastanawiania sie, o co chodzi.
    Akcja w filmie potrafi zaciekawić, nie jest to sztampowa naparzanka jaka znam z „Adrenaliny”, czy innych filmów ze Stathamem. Daleko tu również do szpiegowskich klimatów Bonda i Bourne’a, powiedziałabym że faktycznie dzisiaj takie filmy już nie powstają: dwóch imponująco wyrzeźbionych twardzieli naprzeciw siebie, zwycięstwo może należeć tylko do jednego. Banalne i proste, a w tymprzypadku sprawdziło się w stu procentach.
    Denerwuje mnie to, ze dzisiaj wszystko musi opierac sie na jakiejs różnicy pomiędzy dwoma bohaterami: a to jeden jest niedoświadczonym nowicjuszem, a jego przeciwnik przekoksowanym mordercą o nieziemskich mocach (Avengers: Wojna Bez Granic), albo główny bohater jest w zasadzie umierającym weteranem, którego musi ratować potomstwo (Logan).
    W Człowieku Demolce jest mega silne zderzenie mega silnych osobowosci i to mi sie bardzo podobało.
    Tym bardziej sie podobało, że wszystko ogląda się z uśmiechem na twarzy, wywoływanym przez dowcipne dialogi i oryginalne, nietuzinkowe sytuacje w ktorych znajduja sie bohaterowie.

    Odrębną sprawą jest kwestia naprawdę imponujących bohaterów, którzy wywołują…. cóż, pewne pierwotne instynkty w moim kobiecym umyśle 🙂 To też wielki plus dla filmu 😉
    Na pewno warto było obejrzeć. I polecam wszystkim niezdecydowanym!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  9. Najlepszy film z Wesleyem Snipesem.

    Na film.org dzisiaj ukazało się zestawienie „najgorszych ról Sandry Bullock” i artykuł zaczyna się od „Człowieka Demolki” i pojechania nie tylko po roli pani Bullock, ale też po całym filmie.
    Czyżby tutejsze artykuły rezonowały w ból dupy tamtejszych pseudokrytyków? Następne w kolejności wymieniają „Speed”

    fsgk.pl>film.org

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button