W poprzednim odcinku Historii Lodu i Ognia poznaliśmy wydarzenia prowadzące do wojny pomiędzy Rhoynarami i Valyrianami, jej przebieg i rezultat. Dziś omówimy konsekwencję porażki księcia Garina – wyprawę Nymerii.
Ucieczka
Gdy wieść o klęsce pod Volantis dotarła do Ny Sar, księżniczka Nymeria zrozumiała, że już nic nie obroni jej ludu przed zemstą Valyrian. Smoki niszczyły kolejne miasta, mieszkańcy Chroyane i Sar Mell zostali wzięci do niewoli. Nymeria mogła czekać na zagładę… albo rozpocząć ewakuację Ny Sar. I tak oto tysiące statków popłynęły w dół rzeki, w desperackiej nadziei, iż uda się umknąć uwadze Valyrian i przedostać na Morze Letnie. Na ich pokładzie starcy, kobiety i dzieci. Po drodze dołączali do nich uciekinierzy z innych miast. Legenda mówi, iż łącznie w dół rzeki płynęło dziesięć tysięcy okrętów.
Baldecar utrzymuje jednak, że liczba ta jest znacznie przesadzona, być może nawet dziesięciokrotnie. Inni kronikarze podają odmienne dane, w rzeczywistości jednak nikt dokładnie nie policzył tych statków. Większość jednostek stanowiły rzeczne łodzie, skify i popychane tyczkami barki, galery kupieckie, łodzie rybackie, barki wycieczkowe, a nawet tratwy.
—Świat Lodu i Ognia—
Bez względu na to czy flota liczyła tysiąc, czy dziesięć tysięcy okrętów, jedno jest pewne. Trudno byłoby ją przeoczyć. A płynęła wprost do paszczy smoka.
Ale smok, jak się okazało, nadwyrężył swe siły. Klątwa księcia Garina i nadejście szarej łuszczycy odepchnęło Valyrian od koryta rzeki, dając Nymerii szansę. Potężna flota przedzierała się przez zgliszcza miast, lawirując wśród tysięcy pływających na wodzie trupów. Dotarłszy do delty, Nymeria obrała boczną odnogę Rhoyne, omijając czujny wzrok kolonistów z Volantis.
Kondukt statków ominął Volantis i jego zastępy, wybierając starą rzeczną odnogę, i wypłynął na Morze Letnie w miejscu, gdzie kiedyś wznosiło się Sarhoy.
—Świat Lodu i Ognia—
Na Morzu Letnim
W końcu flota wypłynęła na otwarte morze. Nie znaczy to jednak, że Rhoynarzy byli bezpieczni. Z dala od opieki Matki Rhoyne, żegluga była trudna. Najpierw nadszedł sztorm, który zatopił setkę statków. Nawet w pogodne dni morze zabierało kolejnych Rhoynarów na dno. 9 na 10 z ich statków nie było przystosowanych do żeglugi pełnomorskiej. Cześć załóg zawróciła w stronę wybrzeża, licząc na możliwość paktowania z Valyrianami. Wszyscy, którzy odłączyli się od floty, skończyli jako niewolnicy.
Mimo strat, Nymeria parła do przodu, docierając w końcu do Wysp Bazyliszkowych. Tu jednak na Rhoynarów spadło kolejne nieszczęście. Atak piratów z Wyspy Toporowej, Szponu i Wyjącej Góry kosztował ich czterdzieści statków i setki ludzi. Korsarscy królowie postawili Rhoynarom ultimatum. Nakazali Nymerii osiedlenie się na Wyspie Ropuch, oddanie w ręce piratów wszystkich statków oraz składanie corocznego trybutu w postaci 30 dziewic i 30 młodych chłopców.
Nymeria odrzuciła warunki, uciekając ze swoją flotą w stronę kontynentu. Rhoynarzy wylądowali w Sothoryos.
Sothoryos
O bogactwie kontynentu krążyły legendy. Przez pewien czas wydawało się więc, że Sothoryos będzie nowym domem Rhoynarów.
W Sothoryos można było odnaleźć bogactwa – złoto, drogie kamienie, rzadkie rodzaje drewna, egzotyczne futra, dziwaczne owoce i niezwykłe przyprawy – ale Rhoynarom nie wiodło się tam dobrze.
—Świat Lodu i Ognia—
Wygnańcy założyli swoje pierwsze placówki – część na Przylądku Bazyliszkowym, a część nad rzeką Zamoyos: w ruinach Yeen i w dawnej ghiscarskiej kolonii Zamettar, gdzie osiadła sama Nymeria. Każde z tych miejsc, na pierwszy rzut oka gościnne, okazało się śmiertelną pułapką.
Dwie osady Rhoynarów na Przylądku Bazyliszkowym zostały napadnięte i spalone przez łowców niewolników, którzy pojmali albo wycięli w pień całą ich populację. Osadnikom znad rzeki Zamoyos nie wiodło się wiele lepiej. Dziesiątkowały ich przenoszone przez komary choroby – zielona gorączka, tańcząca zaraza, krwawe czyraki, płaczące wrzody i słodka zgnilizna. Męczył upał i wilgoć. A sama rzeka – pełna drapieżnych ryb i robaków składających jaja w ludzkich ciałach – nie miała w sobie nic z niosącej dary Rhoyne.
W końcu zaś przyszła noc, w trakcie której zniknęła cała populacja osady w Yeen. Koloniści już wcześniej donosili o wielkich pająkach i cętkowanych ghulach (rasie lub kulturze ludzi-kanibali). Kiedy osadnicy z Yeen zniknęli bez śladu, nie pozostawiwszy wskazówek co do ewentualnej walki, Nymeria wydała rozkaz odwrotu. Po raz kolejny Rhoynarzy wsiedli na swoje okręty. Tym razem skierowali się na zachód.
Trzyletnia wędrówka
Rhoynarzy odpływali z Sothoryos w pośpiechu, a ich statki były w jeszcze gorszym stanie niż wtedy, gdy rok wcześniej rozpoczynali swą wędrówkę. Przez moment wydawało się jednak, że koniec męki jest bliski. Flota Nymerii dotarła do Wyspy Motyli – Naath. Księżniczka zawarła pakt z pokojową ludnością, a Rhoynarzy rozpoczęli osiedlanie się na rajskiej wyspie. Euforia nie trwała długo. Wkrótce znów uderzyły egzotyczne choroby, które od setek lat dziesiątkowały wszystkich intruzów.
Nymeria poprowadziła więc swoją flotę w kierunku Wysp Letnich. Jedyna niezamieszkana wyspa – skalista Abulu – nie mogła jednak utrzymać dużej grupy osadników. Zwierząt i roślinności brakowało, a sama gleba była zbyt uboga, by ją uprawiać. Osiedlenie się na Abulu (nazywanej później Wyspą Kobiet) oznaczało śmierć głodową.
W tej sytuacji część Rhoynarów, pod przywództwem kapłanki o imieniu Druselka zdecydowało się więc powrócić do swych dawnych miast. Wbrew przepowiedniom kapłanki, Valyrianie nie opuścili swych kolonii nad Rhoyne. Essos oznaczało zgubę.
Reszta floty nadal posłuszna Nymerii wypłynęła na północny zachód. Wiele okrętów zbłądziło podczas sztormów, trafiając do Lys i Tyrosh. Tam na Rhoynarów znów czekała niewola. Niektórym, mimo odłączenia się od floty, powiodło się lepiej. Rozbili się na Stopniach, ale przetrwali.
Do dziś na Stopniach mieszkają izolowane grupki Rhoynarów, podających się za potomków rozbitków.
—Świat Lodu i Ognia—
Marne pozostałości dziesięciu tysięcy okrętów, na czele z księżniczką z dawno zniszczonego Ny Sar, dotarły w 696 roku przed Podbojem do swego celu. Do wybrzeży Dorne. Wygnańcy byli głodni i u kresu swych możliwości. Ale doświadczenia ostatnich lat ich zmieniły. Starcy i chorowici umarli. Przy życiu pozostali tylko najtwardsi – zahartowane przez żeglugę, potrafiące posługiwać się bronią kobiety i chłopcy, którzy opuszczali Rhoyne jako dzieci, ale po czterech latach wędrówki wchodzili właśnie w wiek męski. Wylądowali na ziemiach lorda Morsa Martella, a ten dostrzegł w przybyszach coś więcej niż tylko głodnych włóczęgów.
Ale o tym jak potoczyły się losy Nymerii i jej ludu w Dorne przeczytacie w trzecim i ostatnim odcinku historii migracji Rhoynarów.
http://cdn.newsapi.com.au/image/v1/6a57f80d49bdabf1154328b16787410c
fejk
„Rok 700 p.p., koloryzowane. Nymeria widząc zniszczenia, jakie spowodował smoczy ogień decyduję się na migrację do Westeros.”
;3
To Rhoynarzy osiedlili się na Walano czy na Wyspie Kobiet? Bo w artykule jest jedna wersja, a na mapie (i w mojej pamięci) inna.
To ta sama wyspa. Nazwano ją Wyspą Kobiet właśnie po tym, jak osiedlili się tam ludzie Nymerii (w 80% kobiety).
To ta mapa w artykule kłamie? Bo na niej Walano to ta duża wyspa na zachôd od Wyspy Kobiet.
Nie, wydaje mi się, że podpis „Wyspa Kobiet” dotyczy tej samej wyspy. Jest tuż obok.
Myślałem, że podpis odnosi się do tej malutkiej wyspy obok. I w modzie Game of Thrones do Crusader Kings 2 chyba też jest taka wersja, ale nie wiem na ile można ufać temu modowi. W każdym razie dzięki za odpowiedź.
http://awoiaf.westeros.org/index.php/Isle_of_Women
Ha! Faktycznie. Mea culpa. Na dodatek sprawdziłem teraz Świat Lodu i Ognia, przekonany, że to tam jest błąd, ale jednak nie. To ja pokręciłem. Wyspa Kobiet jest tuż przy brzegach Walano.
Dzięki za sprostowanie, zarówno Tobie jak i Fordowi.
Ano właśnie, tak myślałem. Dzięki za potwierdzenie.
Według wiki to dwie różne wyspy. I nie wiem jak jak kamienista jest Walano, ale znajduję się tam jedno z niewielu prawdziwych miast na Wyspach Letnich, Miasto Wysokich Drzew.
Nie ma za co 🙂
Ciekawe, czy mieszkańcy Naath nie powiedzieli Rhoynarom o chorobach na ich wyspie? Nie wydaje mi się prawdopodobne aby o tym nie wiedzieli, ale jaki mieli interes w ukrywaniu tego? Narażali się tylko na gniew osadników. Chyba, że uchodźcy po prostu zignorowali ostrzeżenia.
moze nie mogli sie porozumiec przez inne języki? xd
No ale pakt jakoś zawarli. Może na migi 🙂
Czaszka-motyl-Rhoynar? Moim zdaniem obie strony miały nadzieję, że przybywających w pokoju Rhoynarów nie dotkną choroby.
Mieszkaniec wyspy #1: „Narysuj im czaszkę, pokapują o co chodzi”
Mieszkaniec wyspy #2: „Ok, dodam jeszcze dwa piszczele”
Nymeria: „Aww jaka ładna bandera!”
PRzecież Naathańczycy mogli nie wiedzieć 😉 Rhoynarów mogły dziesiątkować choroby, które u tubylców nie wywoływały nawet kataru, bo nabywali odporność na nie 😉
Tak jak Indian masakrowały choroby przywiezione przez Europejczyków, które dla nich były zupełnie niegroźne…
To prawda, że tubylcy nie chorowali na te choroby, ale nie sądzę, aby w ogóle nie zdawali a nich sobie sprawy. W artykule jest napisane „egzotyczne choroby, które od setek lat dziesiątkowały wszystkich intruzów”. I wydaje mi się, że w rozdziałach Daenerys była wzmianka o tym, że na Naath są choroby atakujące wszelkich najeźdźców, i że nie była to żadna tajemnica. Chyba najsensowniejsze wyjaśnienie to to, co zasugerował Karol Młot – tubylcy myśleli, że choroby atakują tylko mających złe zamiary.
„Przez pewien czas wszystko wydawało się więc, że Sothoryos będzie nowym domem Rhoynarów.”
Poprawione.
” i w dawnej ghiscarskiej kolonii Zamettar, gdzie osiadła sama Nymeria. Każde z tych miejsc, na pierwszy rzut oka gościnne, okazało się śmiertelną pułapką.”
no chyba nie kazde skoro u nymerii nic sie nie wydarzylo?
Jak to nic? A choroby?
Jak to nic? Toż padali jak muchy od chorób. Tyle tylko, że nie wybiło wszystkich.
no ale w tekscie nie ma o tym wspomniane 😛
Jest.
Cytat pierwszy o tym gdzie były osady. „Wygnańcy założyli swoje pierwsze placówki – część na Przylądku Bazyliszkowym, a część nad rzeką Zamoyos: w ruinach Yeen i w dawnej ghiscarskiej kolonii Zamettar, gdzie osiadła sama Nymeria.”
Cytat drugi co się działo nad Zamoyos. „Osadnikom znad rzeki Zamoyos nie wiodło się wiele lepiej. Dziesiątkowały ich przenoszone przez komary choroby – zielona gorączka, tańcząca zaraza, krwawe czyraki, płaczące wrzody i słodka zgnilizna. Męczył upał i wilgoć. A sama rzeka – pełna drapieżnych ryb i robaków składających jaja w ludzkich ciałach – nie miała w sobie nic z niosącej dary Rhoyne.”
no to było w tym zamoyos a nie w zamettar
Zamoyos to rzeka nad którą leżały Yeen i Zamettar. Dlatego wstawiłem pierwszy cytat.
a ok
btw czemu oni nie poplyneli od razu na zachod(czyli jak nakazuje logika jak najdalej od valyrian xD) tylko gdzie sobie poplyneli obok ich wlosci?
gdzies*
Faktycznie to trochę dziwne, ale kierunek zachodni też nie był taki bezpieczny – było tam kontrolowane przez Valyrian Lys.
Byli na tyle zdesperowani, że chcieli jak najszybciej uciec od niebezpieczeństwa grożącego im ze strony Valyrian i ich kolonii. Na zachodzie były potężne Lys, Tyrosh i Myr, które kontrolowały cieśninę; Bravoos chyba jeszcze się nie ujawniło światu. Poza tym zakładając, że uda się dostać do Westeros bez większych strat to za bardzo nie było gdzie lądować. Dorne to jednak niegościnne tereny, Reach było daleko a ponadto było dosyć mocno zaludnione, zaś wschód kontynentu w tym czasie został opanowany przez Durrandonów, którzy byli u szczytu swojej potęgi i kontrolowali teren od Dornijskiego Pogranicza po Przesmyk. Sothoryos, ponoć słabo zaludnione wydawało się pewnie dużo lepszą i bezpieczniejszą alternatywą ale rzeczywistość zweryfikowała ten pomysł. Mnie dziwi czemu nie spróbowali udać się w kierunku pobliskiego Królestwa Sarnoru, wydaje mi się że byłaby to dużo lepsza alternatywa od desperackiej próby ominięcia pozycji Valyrian na rzece a potem przepływania blisko 1200 mil oceanu na barkach rzecznych i innych pseudo wynalazkach nie nadających się do pełnomorskiej żeglugi(czyżby Sarnor był pośrednio kontrolowany wtedy przez Włości?). Wtedy jednak nie powstałaby ta legenda a zakładam że wędrówka Nymerii pojawiła się w głowie Martina dużo wcześniej niż Sarnor(o ile dobrze pamiętam nic w GoT podczas podróży Dany z khalasarem o tym niegdyś istniejącym królestwie nie ma, tylko wzmianki o ruinach czy innych pozostałościach po innych cywilizacjach).
Sarnor nie jest wcale tak blisko, poza tym nie jestem pewien, czy istniał już wtedy Qohor – jeśli tak, to mieliby problemy z ominięciem go. Poza tym, jak sam napisałeś, słabo zaludnione Sothoryos wydawało się lepszym pomysłem niż tereny już zamieszkane. W Sarnorze musieliby w najlepszym razie podporządkować się tamtejszej władzy, a w najgorszym zostać niewolnikami (w Sarnorze było niewolnictwo? Bo nie pamiętam.)
Może wiatry / sztormy nie sprzyjały? To być może, a tak na pewno, to dlatego, że wówczas GRRM nie miałby Żydów i Mojżesza w swoim dziele 😉
Motyw podróży do ziemi obiecanej jest jednym z piękniejszych
Dwa powody mieli. Pierwszym z nich były valyriańskie kolonie na wybrzeżu drogi na zachód. Drugim byli piraci. Pierwszy z nich „odepchnął” ich w stronę Wysp Letnich, a od nich na południe odepchnęli ich piraci. Trzeba pamiętać, że ogromna większość statków nie była dostosowana do długich podróży. Musieli więc po drodze robić postoje. Skoro nie mogli ich robić na wybrzeżu Essos, bo Lys i tak dalej, to jedynym „przystankiem” w drodze do Westeros były właśnie Wyspy Letnie.
Zresztą mapka dobrze to ujmuje. Docelowo miały być kroki 1, 5 i 6, tylko przez piratów doszły 2, 3 i 4.
no to niezly postoj jak tam na wyspy letnie podobna odleglosc jak by poplyneli prosto do westeros
Gdyby popłynęli prosto do Westeros, to musieli by minąć Lys – valyriańską kolonię. Flota Rhoynarów była liczna, ale statki były marnej jakości i starcie z Lyseńczykami mogłoby mieć poważne konsekwencje. A gdyby wciąż stacjonujący nad Rhoyne smoczy lordowie przybyli Lys z odsieczą to w ogóle było by po flocie Nymerii.
Chociaż z drugiej strony to trochę bez sensu, bo u wybrzeży samej Valyrii chyba jeszcze łatwiej było o wrogie okręty. No ale jak już ktoś napisał popłynęli tam bo piraci ich zmusili
Faktycznie historia migracji Ryhonarów nadaje się na serial. Ciekawi mnie też kontynent Sothoryos i co się tam odchrzania. Czytałem gdzieś informacje o tym że jedna z smoczych lordów poleciała na południe tego kontnentu to przez miesiąc widziała tylko wiwerny, dinozaury pustynie i stepy, oraz ani jednego śladu człowieka.
Sothoryos to faktycznie ciekawy temat. Letniacy prawdopodobnie wiedzą o nim coś więcej, ale nie dzielą się z nikim tą wiedzą. Może coś się za tym kryje? Angielska wiki twierdzi, że niektórzy uważają, że na zachodnim brzegu kontynentu są pokojowo nastawione ludzkie cywilizacje, ale Letniacy ukrywają informacje o nich aby uchronić ich przed łowcami niewolników. Niestety wątpię, abyśmy poznali sekrety tego lądu, to jest chyba zbyt potężny wątek aby nagle go wprowadzać na tym etapie książek. Ale mam nadzieję, że się mylę.
Może autochtoni nie chorowali na te choroby zanadto albo miały one nawet łagodny przebieg, a u Rhoynarów, którym brakowało wykształconej odporności na te drobnoustroje, powodowały one dużo ostrzejszy przebieg choroby. To bardzo częste w naszym uniwersum. Dlatego migracje ludności z egzotycznych regionów świata są tak epidemiologicznie niebezpieczne dla kraju imigracji. Przykładowo wiele ludów indiańskich zostało zdziesiątkowanych przez choroby Europejczyków.
Jeśli chodzi Ci o Naath to jest dokładnie tak jak mówisz. Zastanawiające jest tylko to, dlaczego tubylcy nie powiedzieli o tym przybyszom, bo nie wydaję mi się, aby o tym nie wiedzieli. Możliwe, że sami nie do końca rozumieli, jak działają choroby i np. myśleli, że atakują one tylko tych, którzy mają wrogie zamiary.
Też tak uważam. Nie można w końcu założyć, że mieli wiedzę epidemiologiczną. Mogli to wiązać z jakąś karą, np za bycie intruzem, a przecież Rhoynarów przyjęli. Zresztą może i ostrzegli, tylko jaki wybór Rhoynarom pozostał?
Ciekawe czy zniknięcie w ciągu jednej nocy populacji Yeen, to takie Martinowskie Roanoke?
Sothoryos przypomina bardzo Amerykę Płd. Jest dżungla, upał i wilgoć, komary roznoszące choroby, bardzo niebezpieczna fauna, wielka rzeka pełna drapieżnych ryb, a nawet ruiny dawnych cywilizacji. Jedyna różnica, że zamiast Indian są ghule 😉 Rhoynarzy nie mieli tam zbyt wielkich szans na przetrwanie, nawet gdyby nie nękali ich piraci. Gdyby jakiś Europejczyk postanowił zamieszkać w środku południowoamerykańskiej dżungli i byłby pozbawiony pomocy Indian i innych miejscowych, którzy wiedzą, jak przetrwać w takich warunkach to też zbyt długo by sobie nie pożył 😉
jak nie. cejrowski by ogarnal
Cejrowski też zapuszczał się w głąb dżungli tylko w towarzystwie Indian 😉 Często to zresztą podkreślał, czy to w swoich książkach, czy w „Boso przez świat” – idąc na wyprawę, brał ze sobą 2 Indian – jeden był z przodu, wyznaczał drogę i ostrzegał przed ewentualnymi niebezpieczeństwami np. dobrze zamaskowanym wężem, którego ktoś niewprawiony mógłby omyłkowo nadepnąć 😛 Potem szedł Cejrowski, stąpając dokładnie po śladach przewodnika. No a pochód zamykał kolejny Indianin, który pilnował, by coś nie zaatakowało ich z tyłu.
No a w samych wioskach Indian Cejrowski stosował się do ich zasad – jadł to, co oni, kąpał się w tych samych miejscach, uczył się od miejscowych, na jakie potencjalne niebezpieczeństwa zwracać uwagę itd. Więc pomoc z ich strony miał zapewnioną. Rhoynarzy nie mieli niestety takiego komfortu 🙂
Cejrowski bez pomocy innych nie ogarnąłby gdzie jest barek z alkoholami.
biale wedrowcy to nie w tym uniwersum hehe
Uwaga! Uwaga! Suchar dnia!
Skąd pochodzą Andalowie?
.
.
.
.
.
.
.
.
Z Andaluzji !!! Tadam !!
#KarolStrasburger
jakiej andaluzji?
https://d.wpimg.pl/1059211389-1941765471/karol-strasburger.jpg
Myślałem, że z Andów.
Jesteś pewien, żeś Patrek Mallister, a nie Patrek z Królewskiej Góry?
Prędzej Patryk Pietrek…
przecie on juz wacha kwiatki od spodu, dlatego mallister xd
Raczej kaktusy, nie kwiatki, przy takich sucharach.